Czy to źle że on ma koleżanke?

napisał/a: biedroOonka 2008-02-04 19:17
Witam dziewczyny.Trafilam na forum przez przypadek i po przeczytaniu tego wtaku odrazu postanowilam sie zalogowac.Powiem Wam tak:ja nie wierze w przyjazn miedzy facetem a kobieta.W koncu jesli jestem ze swoim ukochanym powinnam byc dla niego i kochanka i przyjaciolka i wszytskim innym tez :) wiec po co on ma szukac przyjazni,rozmow u innych dziewczyn??

Moj facet tez mial taka kolezanke.Poznal ja w pracy ( dodam,ze on na emigracji a ja jeszcze wtedy w Polsce).Nic o niej nie wiedzialam,dopiero po 3 mies. ich znajomosci gdy dolaczylam do niego wyszlo na jaw ze oni sie przyjaznia.Od poczatku mi sie to nie podobalo.Wkur*** mnie strasznie ze on z niej zrobil jakas powiernice.Ona go o wszytsko pytala,doslownie o wszytsko ! Np. jakiej metody antykoncepyjnej uzywamy,czy przechodzilam jakies infekcje,nawet takie rzeczy !! a on potem przychodzil do domu i mowi mi ' wiesz gdybys leczyla sie tym i tym byloby lepiej bo ... mi mowila ze to jest najlepsze'.Ja juz nie moglam tego sluchac i strasznie bolalo mnie,ze ktos jest z nim tak blisko i ze kiedy sie poklocimy on zamiast porozmawiac ze mna zali sie jej.Na moja zazdrosc i zarzuty odpowiadal ze sa calkiem bezpodstawne,bo ona ma faceta(wtedy byla z nim mniej wiecej tyle ile znala mojego meza),na dowod tego raz wybralismy sie z nimi,tak zebym ja poznala.Uslyszlam wtedy min. ze powinnam sie zabezbieczac tak i tak bo to 'zle jak teraz bedziemy mieli dziecko' myslalam ze ja zabije.Miesiac pozniej bylam juz w ciazy,wiec wyobrazcie sobie jak sie czulam.To jej falszywe zainteresowanie i ciagle przekazywanie rad o ktore nikt nie prosil mnie dobijalo.Moj facet w koncu juz mial dosc mojego zrzedzenia,marudzenia i awantury za kazdym razem gdy dzwonila i znajomosc sie skonczyla.Ona zmienila prace i mam swiety spokoj.Ale do tej pory nie jestem w stanie pojac jak mozna byc tak bezczelnym i wpychac nos w nie swoje sprawy.
Dlatego mysle ze czasem warto mowic facetom ze sobie nie zyczymy znajomosci z ta czy inna panna,chocby oni twierdzili ze to calkiem niewinne.W koncu musza zaakceptowac,ze nawet jesli te zarzuty sa bezpodtsawne to my powinnysmy byc dla nich najwzaniejsze i jesli cos nas naprawde boli czasem trzeba z tego zrezygnowac.Takie jest moje zdanie.
napisał/a: Asia776 2008-02-04 19:44
Hej biedroOonka! Wlasnie to mialam na mysli. Ja juz to wszystko przerabialam. na szczescie tamten toksyczny zwiazek mam juz dawno za soba!!!!!! Sytuacje byly jeszcze pikantniejsze niz te ktore opisujesz. Dlatego uwazam ze granica jest cienka. Poznalam wspanialego mezczyzne obecnie jest moim mezem i jest zupelnie inny. Rozmawiamy na kazdy temat i mysle ze na tyle go znam by stwierdzic ze nie zrobilby mi takiego swinstwa! Wszystko zalezy od nas samych. Trzeba milosc pielegnowac i nie dopuscic do tego by ktoras ze stron kiedykolwiek przestala ufac. Mozna miec kolegow i kolezanki ale bez przesady. Trzeba trzymac sie zasad. Zwierzac i radzic trzeba sie swoich partnerow.
napisał/a: MJAM 2008-02-05 09:13
Ej, ale ja mówię o normalnej przyjaźnie; nie o chorym, toksycznym układzie, gdzie koleżanka (przyjaciółka czy jak to zwał) się wtrąca, robi niepotrzebne owagi; gdzie mąż stawia czasami koleżankę przed żoną. Normalna przyjaźń wygląda inaczej, ale powtarzam NORMALNA, gdzie szanuje się swojego przyjaciela, jego prywatne życie, jego związek, nie narzuca się swojego zdania. W takiej przyjaźni nie ma miejsca na rywalizację (np. żona-koleżanka), nie ma uzależnienia od koleżanki. Przyjaźń między facetem a babką jest możliwa ale taka normalna, prawdziwa. Ja jestem tego przykładem. Moim najbliższym przyjacielem jest mąż; bo któż by inny? To on jest najważniejszy, najukochańszy i jedyny. Ale w tej sytuacji mam rezygnować z wieloletniej przyjaźni z facetem, który nie raz mi pomógł, wysłuchiwał moich problemów; czasami ja pomagałam i też wysłuchiwałam jego kłopotów? Niby czemu. Jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi, ale nie narzycamy sobie własnego towarzystwa. Widzimy się raz na dwa, trzy miesiące(czasami rzadziej), bo każdy z nas ma własne życie. Jak byliśmy młodsi, widywaliśmy się częściej. Ale taka jest kolej rzeczy. Jednak zawsze mamy tą świadomość, że możemy na siebie liczyć, jak zajdzie taka potrzeba. I to jest przyjaźń. I moim zdaniem, taka jest możliwa.
napisał/a: biedroOonka 2008-02-05 16:40
Mjam-szczesciara z Ciebie w takim razie :) to sie chyba jednak bardzo rzadko zdarza.
Chcialam jeszcze jedna rzecz napisac do dziewczyny,ktora zaczela ten watek.Moze wielu sie to nie spodoba ale co tam :P Tak sobie pomyslalam,dlaczego to my,kobiety mamy byc wyrozumiale?Akceptowac cos co nam sie nie podoba dla faceta.Tobie akurat przeszkadza to odnowienie znajomosci i co ? Dlaczego to wlasie Ty masz sie zastanawiac czy to tylko kolezenstwo czy moze nie,dlaczego to Ty masz tolerowac cos co Tobie sie nie podoba.Jemu pewnie nie bedzie sie podobalo jak stanowczo zarzadasz skonczenia tej znajomosci.Moze to troche nie fair co tu napisze,ale wydaje mi sie ze my,kobiety za czesto poswiecamy cos dla naszych mezczyzn,choc oni by dla nas tego nie zrobili.
napisał/a: Asia776 2008-02-05 16:54
Tak jest moja droga! Cos w tym jest.
napisał/a: MJAM 2008-02-06 09:32
A ja sobie tak myślę, czemu winna ma być koleżanka? Jeśli nie należy ona także do naszego grona znajomych (a jedynie faceta), to jakoś nie musi czuć się w porządku wobec żony, dziewczyny swojego kolegi. Owszem powinna, ale czy nie bardziej powinien być w porządku facet, mąż, chłopak? W końcu to kocha swoją wybrankę, jest dla niego najważniejsza, powinien ją szanować, wspierać i być uczciwym. W końcu nie są przypadkowymi ludźmi, tylko wybrali się spośród innych i pokochali. Co to za facet, który niby kocha, niby szanuje, a potem spędza dużo czasu z koleżanką, zwierza się jej nie tylko ze swoich problemow ale też partnerki (jakieś problemy zdrowotne, o których jedna z was napisała). Kurcze, to niedopuszczalne. Ale tu głównie facet jest winny, a nie koleżanka, którą ledwo znamy i nawet nie lubimy. Tu się z wami zgadzam, takiego faceta to krótko trzeba trzymać i nie pozwalać na jakieś koleżanki. Bo swoim zachowaniem wcale nie pokazuje, że jego wybranka jest najważniejsza.
napisał/a: Verida840 2008-02-06 09:46
a gdzie zaufanie? to jest podstawa. facet ma byc wierny swojej zonie, dziewczynie- nie dlatego, ze ona go pilnuje, sprawdza, kontroluje,
tylko dlatego, ze ja kocha i wie, ze skrzywdzil by ja zdrada. Osobe najwazniejsza dla niego na swiecie. To on ma sie pilnowac- sam.

Jesli facetowi naprawde nie zalezy- jedna chwila nieuwagi ze strony kobiety- i skok w bok. Po co sie meczyc?

Zgadzam sie: wina lezy po stronie faceta. nie kolezanki
napisał/a: biedroOonka 2008-02-06 15:29
Mjam,to ja pisalam o tych 'problemach zdrowotnych'.Zgadzam sie z Toba ze to wina faceta jesli sie tak zachowuje(glownie) i to on przede wszystkim powinien miec sie na bacznosci,jesli to kolezenstwo nie daj Boze zaczyna sie przeradzac w cos wiecej.
Ale czasem jest tak,ze on naprawde wierzy w dobre intencje tej kolezanki,moj np.naprawde chcial zebysmy sie zaprzyjaznily,bo 'to taka dobra dziewczyna,zawsze sie pyta co u mnie'(nawet tak jak pisalam o te najintymniejsze rzeczy),zawsze jest chetna do poradzenia jesli cos sie dzieje zle.Tak to wygladalo z jego strony,a z mojej to juz wiecie :) Ale tak jak napisalam,na szcezscie mam to juz za soba :]
napisał/a: perelka69 2008-02-07 15:55
Witam Was drogie dziewczyny.Ja też muszę się wygadać.Nie trawię tego pojęcia jak KOLEżANKA Męża.To dla mnie nie istnieje.Rozumiem,że każdy ma inne podejście do tej sprawy,ale ja nie.Uważam,że przyjaźnie damsko-męskie nie istnieją.Przeważnie jedna ze stron myśli o seksie.Mąż ma w pracy kilka koleżanek.Ja mówię o nich znajome:)jedna z nich szykuje się w tym roku do ślubu,co nie przeszkadza jej wysyłać maile do mojego męża,zagaduje go na skypie itp.nie wiem jakie jest jej zachowanie w pracy.miałam kiedyś okazję ją poznac.ignorowała mnie,a na ulicy udaje,że mnie nie zna.wiem,że jestem zazdrośnikiem,ale wkurzają mnie takie natrętne kokietujące babska!każda powinna pilnować swojego faceta,a nie wtrącać się do życia innych.mi wystarcza mój mąż.trzymam z kobietami co nie trawią koleżanek męża.należy dmuchać na zimne.pozdrawiam serdecznie :)
napisał/a: MJAM 2008-02-08 08:34
A to proszę o sugestię, co zrobić w moim przypadku. Nie twierdzę, że zastosuję się do tego, bo nie, ale pytam z czystej ciekawości, co powinnam zrobić. Jak pisałam, z moim przyjacielem znamy się kilkanaście lat. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Razem przeżywaliśmy to, co się u nas wydarzyło pozytywnego; ale też wspieraliśmy się w trudnych momentach. Jak były problemy sercowe, to wypłakiwałam się przyjacielowi. Ja też wiedziałam, gdy drugiej stronie się w "tych" sprawach nie wiodło. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć.
Z biegiem lat nasze wzajemne stosunki się zmieniły. Taka jest kolej rzeczy. Każdy z nas ma swoje życie. I już nie jest tak, jak wtedy, kiedy mieliśmy po 18 lat, ale nie może tak być. Życie się zmienia. Jednak mamy świadomość, że w razie czego możemy na siebie liczyć.
Ja mam męża, dzieci. Mój przyjaciel spotyka się z kimś, o kim myśli, że to jest to, że będzie z tego ślub. Ja trzymam kciuki, bo fajna dziewczyna.
Kiedyś nawet (kilka ładnych lat temu), rozmawialiśmy na temat, że jakoś niegdy między nami nie zaiskrzyło, chociaż nasze obie mamy byłyby zadowolone W końcu znamy się jak łyse konie i nic. I wtedy mój przyjaciel powiedział mi, że byłoby bez sensu próbować czegoś "na próbę" - na zasadzie "dobrze się rozumiemy, może coś z tego wyjdzie", bo pewnie by nie wyszło, a przyjaźń też by się skończyła.
Jak brałam ślub, miałam pomysł, żeby mój przyjaciel był moim świadkiem w myśl zasady: ja jedna i trzech facetów obok. Ale w końcu wybrałam siostrę. Teraz widujemy się rzadko, nie zasypujemy się mailami, sms-ami, bo po co? Jeśli jest coś ważnego do powiedzenia, to można zadzwonić albo się spotkać. I jeśli się spotykamy i ja inicjuję spotkanie, to zawsze, podkreślam ZAWSZE zapraszam przyjaciela ze swoją partnerką. Czasami udaje się nam razem wyjechać na wakacje, Sylwestra... Staram się też o niej pamiętać przez np. pozdrowienia. Myślę, że dobrze robię. Przykładem jest to, że z poprzednią dziewczyną, z którą mój przyjaciel się rozstał, mam świetny kontakt. Odwiedzamy się, dostałam zaproszenie do niej na ślub, a mój przyjaciel nie Ale to już inna bajka.
I teraz proszę powiedzieć, co powinniśmy zrobić? Zapomnieć o sobie? Udawać, że się nie znamy? Wmowić sobie, że przyjaźni nie ma? Bo ja mówię o przyjaźni, która sama w sobie zawiera jakąś szczerość, uczciwość i szacunek dla przyjaciela (jego życia, partnera) a nie o jakimś dziwnym układzie, gdzie tak naprawdę nie wiadomo, o co chodzi. Proszę o pomysły, głównie te panie, które twierdzą, że takiej przyjaźnie nie ma...
napisał/a: viki82 2008-02-08 16:29
to jest troche inna sytuacja. Ja rozumiem ze Twoj maz go zna i akceptuje, a co wazne znalas go zanim poznalas meza i mimo ze mieliscie taka mozliwosc nic miedzy wami sie nie pojawilo. Co wiecej gdy poznalas meza pewnie mu powiedzialas ze masz takiego przyjaciela i pewnie panowie sie poznali.
Nie pojawilas sie nagle znikad....
No i wazne wychodzicie razem w trojke/ we czworke. W sytuacji gdy taki kolega jest kolega was obojga to troche co innego jednak....
napisał/a: asia19 2008-02-10 17:02
witam was dlugo mnie tu niebylo i dozo mialam do czytania jestam przerazona tym o czym piszecie dziewczxyny po 1 wiewioro dziewczyno co ty najlepszego zrobilas ??? masz corke dla ktorej warto zyc to twoj skarb pamietaj zyjesz dla niej przedewszystkim wiem ze teraz ci ciezko ale wyjdzie slonce zobaczysz smierc twoja niczego by nierozwiazala kobieto a co by bylo z coreczka czy ona by tobie umiala wybaczyc ze ja zostawilas odezwij sie jak tam u ciebie asia