Jak poznaliście swoich partnerów (partnerki)???

napisał/a: Nadiya1 2010-04-21 20:10
A więc jak w temacie- jak poznaliście swoich partnerów (partnerki)- czy to były jakieś nietypowe sytuacje?? A może jakieś tardycyjne, naturalne. A może znaliście się od piaskownicy tylko wcześniej nie zwracaliście na siebie aż takiej uwagi?? A może to był czysty przypadek?
Ja swojego G. poznałam na...pielgrzymce na Jasną Górę 2007 roku (chodzę co roku ;)) i w dodatku nie osobiście a przez... telefon. Miałam i mam telefon w PLUSIE. Jest w tej sieci taka usługa zwana FUN SCAN (pewnie wszyscy wiedzą o co chodzi ;)). Ja byłam w tej usłudze zalogowana od roku. Tego dnia napisał do mnie niejaki koleś o nicku np. KOTEK ;). Nie odpisałam bo stwierdziłam, że już nikogo nie szukam bo spotykałam się wtedy z kimś ale po chwili stwierdziłam "co mi tam" (tym bardziej, że między mną a ówczesnym facetem zaczęło się psuć i zaczął mnie totalnie olewać). Nagle ten KOTEK spróbował jeszcze raz się ze mną skontaktować to wtedy już odpisałam i tak to włąśnie się zaczęło. Wymieniliśmy się zdjęciami, popisaliśmy trochę i jeszcze tego samego dnia wieczorem chciał abym poszła z nim na dyskotekę (a byłam ledwo żywa na wieczorku i myślałam aby jak najszybciej się położyć bo czeka mnie kolejny dzień pielgrzymkowego spacerowania). Oczywiście nie zgodziłam się bo nie dość, że zmęczona to jeszcze obcy facet, noc...
Pisaliśmy tak anonimowo 2 tygodnie ze sobą. Poznaliśmy się osobiście 26 sierpnia 2007 roku. Przyjechał do mnie te 120 km aby mnie poznać. Mamie oczywiście powiedziałam, że poznałam go już osobiście na pielgrzymce bo inaczej to nawet obcego chłopa do domu by nie wpuściła :P. Spędziliśmy miło czas, gadaliśmy (a raczej on nadawał, a ja słuchałam, bo straszny gaduła z niego, ja tylko się śmiałam :D). Jak odjechał stwierdziłam, że pewnie to było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie i że już się nie odezwie. Myliłam się. Napisał jednego SMSa, drugiego...i setki innych. Bardzo miło nam się pisało. Za 2 tygodnie przyjechał drugi raz, potem trzeci, czwarty... i tak to się zaczęło i trwa do tej pory :D.
Gdybym wtedy nie poszła na tą pielgrzymkę (a szłam po raz kolejny) i gdybym wtedy za drugim razem mu nie odpisała to byśmy się nie poznali. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie .

Dlatego, że poznaliśmy się na pielgrzymce to stwierdziliśmy, że kiedyś ślub weźmiemy w Częstochowie na Jasnej Górze bo w końcu właśnie do Matki Bożej zmierzałam i tym samym poznałam mojego G. Nieważne, że ja do Częstochowy mam około 180 km, a on zaledwie 50 km ale tam zamierzamy kiedys się pobrać :). W końcu to miejsce nas połączyło :).
napisał/a: ~gość 2010-04-21 20:37
Journeyman(ka) napisal(a):jeszcze tego samego dnia wieczorem chciał abym poszła z nim na dyskotekę
no wiesz, dyskotawka na pielgrzymce.. :P bylam pare razy to wiem jak to wyglada.. i.. zadnych dyskotek tam nie ma :P chyba ze w ramach kocenia idacych pierwszy raz :P
aaa.. chyba Ci chodzilo o jakas impreze po drodze w mijanej wsi :P czaem bywam niemadra.. :P
my poznaliśmy sie pierwszego dnia studiow.. i.. he he.. w kosciele.. stalismy obok siebie (ramie w ramie) przez cala msze inaugurująca rok akademicki.. slicznie spiewał .. chyba to mnie zafascynowało.. a pozniej wyhaczalam go na uczelni wzrokiem, az ktoregos dnia odwazyl sie, podszedl i zapytał: "czy my sie znamy?" pewnie wygladalam mniej wiecej tak ale po dluzszej rozmowie.. i fajnej.. postanowil mi towarzyszyc na zakupach w biedronce... :P pozniej nr tel, smsy.. i tak to sie zaczelo..
napisał/a: Nadiya1 2010-04-21 21:01
Izaczek napisal(a):aaa.. chyba Ci chodzilo o jakas impreze po drodze w mijanej wsi :P czaem bywam niemadra.. :P

Właśnie o to mi chodziło. Była niedaleko miejscowości, w której miałam nocleg. Jeszcze nie upadłam na głowę aby na pielgrzymce na dyskoteki chodzić :P
napisał/a: ~gość 2010-04-21 21:01
jak juz nam sie tak koscielnie zrobilo to moze teraz ja.
Poznalam go na katolickim obozie wedrownym
byl absolutnie nie w moim typie, w ciagu 12 dni obozu zamienilam z nim zaledwie pare zdan, nasza najdluzsza rozmowa trwala moze z 10 minut i bardziej towarzyszylam kolezance z nim rozmawiajacej. I ona wtedy do mnie ze fajny koles i wogole :D a ja sobie mysle -ej kobieto, co w nim takiego fajnego.
Moze sie troszeczke wytlumacze, w tamtym czasie mialam pstrobzdzio w glowie, nie interesowali mnie mezczyzni a juz szczegolnie tacy ulozeni mezczyzni. Dla rownowagi wspomne ze mojego pierwsze wrazenie bylo: ladna dziewczyna ale lepiej trzymac sie od niej z daleka.
Spiknelismy sie trzy miesiace pozniej na spotkaniu poobozowym. Nagle okazalo sie ze myslimy bardzo podobnie a facet z niego swietny. Cala noc gadalismy i gralismy w pingponga na szkolnym holu.
Zeby nie bylo tak do konca slodko to kiedy pierwszy raz napisal mi ze musimy powaznie porozmawiac mialam ochote wiac gdzie pieprz rosnie. I tego wieczora dostal takiego malutkiego kosza :)
No ale pare dni pozniej juz wiedzialam ze z nim byc.
napisał/a: ~gość 2010-04-21 21:25
hehe no my razem do klasy kiedyś chodziliśmy i to było takie koleżeńskie spotkanie po latach. jak widać jedna ze stron miała niekoleżeńskie zamiary i tak wyszło jakoś :P ale podoba mi się historia mojej koleżanki ze studiów, ona z mazur, on ze śląska, poznali się na pielgrzymce do Rzymu :)
napisał/a: ~gość 2010-04-21 21:30
vanilla napisal(a):podoba mi się historia mojej koleżanki ze studiów, ona z mazur, on ze śląska, poznali się na pielgrzymce do Rzymu :)
niezle. Nas dzielilo zaledwie 160km.
napisał/a: ~gość 2010-04-21 21:53
Świetne te Wasze historie. To ja swoją też opowiem.
Pierwszy raz z moim P. spotkałam się 10 lat temu, gdy szłam po mleko do sąsiada, a on jechał z kolegami na trening na stadion niedaleko mojego domu. Chciał, zebym go zaprosiła na kawe z tym mlekiem, ale ze miałam wtedy 11 to to uciekłam czym prędzej do domu i później już pilnowałam, zeby przypadkiem nie wyjśc o tej godzinie kiedy oni jechali ;)
A tak na serio poznaliśmy się 6 lat później, na festynie, ale on wcale nie zrobił na mnie zadnego wrazenia wiec go olałam. On jednak nie. Szukał mnie na gg i nie wiem jakim cudem ale w koncu znalazł. Po tygodniu pisania na gg i smsów umówiliśmy się na spacer. Bałam się okropnie i szykowałam się chyba z 4 godziny. Spacerowalismy nastepne 4 godziny i bardzo fajnie się nam rozmawiało. Jednak dalej mi się nie podobał z wyglądu, ale zainteresował mnie Jego charakter. Był taki spokojny, opanowany i tak szybko mi czas z nim mijał, ze musiałam spróbować i się udało!
napisał/a: tymka1 2010-04-21 23:26
ja kontynuuję "wątek katolicki" ;)
poznaliśmy się we wspólnocie Młodzieży Misjonarskiej w naszym rodzinnym mieście :) ja w 2gim, on w 3. On metal, zapuszczający włosy, ja metalówa :P uwage na siebie zwróciliśmy na koncercie zaduszkowym - miałam skarpety w paski za kolana i czarną miniówę (do glanów oczywiście ;) ) - nazwane póżniej przez K "węgorzowymi skarpetami". wtedy dłużej pogadaliśmy, wymiana numerów kom, ale jakoś nic poza fascynacją ;) wyszło póżniej, że K zaczynał się spotykać z koleżanką moją z klasy. ja od K pożyczyłam gitarę, oni się pokłócili parę dni później - ja troche zdziwiona nagłymi najazdami jej na K - zapragnęłam poznać go lepiej osobiście ;) i jakoś tak od spotkania do spotkania.... ;) długo by jeszcze opowiadać, bo dużo się działo :)
napisał/a: ~gość 2010-04-22 10:05
Izaczek napisal(a):
Journeyman(ka) napisal(a):jeszcze tego samego dnia wieczorem chciał abym poszła z nim na dyskotekę
no wiesz, dyskotawka na pielgrzymce.. :P bylam pare razy to wiem jak to wyglada.. i.. zadnych dyskotek tam nie ma :P chyba ze w ramach kocenia idacych pierwszy raz :P
aaa.. chyba Ci chodzilo o jakas impreze po drodze w mijanej wsi :P czaem bywam niemadra.. :P
my poznaliśmy sie pierwszego dnia studiow.. i.. he he.. w kosciele.. stalismy obok siebie (ramie w ramie) przez cala msze inaugurująca rok akademicki.. slicznie spiewał .. chyba to mnie zafascynowało.. a pozniej wyhaczalam go na uczelni wzrokiem, az ktoregos dnia odwazyl sie, podszedl i zapytał: "czy my sie znamy?" pewnie wygladalam mniej wiecej tak ale po dluzszej rozmowie.. i fajnej.. postanowil mi towarzyszyc na zakupach w biedronce... :P pozniej nr tel, smsy.. i tak to sie zaczelo..


Fajnie tak poznać się już pierwszego dnia studiów... Wtedy to poczucie osamotnienia, czy jakieś braki w ćwiczeniach na zajęciach ucieka w zapomnienie :) Miłość załatwia wszystko, a jeszce dodaje skrzydeł na tak ważnym etapie edukacji, jak studia.

Moim marzeniem też było poznać kogoś na studiach, I poznawałam, ale to nie było to.
Koniec końców związałam się z kimś, kto od pierwszej klasy szkoły średniej był przy mnie. Ale związałam się z nim prawie na piątym roku dopiero. I dziś to już są 3 lata. Lata wzlotów i upadków. Mamy już jedno pólroczne rozstanie za sobą. Ale jest ok. Bez szaleństw, motyli, ale jest :)

[ Dodano: 2010-04-22, 10:06 ]
* na piątym roku studiów, on nie studiował ze mną, był zupełnie w innym rejonie Polski ;) (kope lat)
napisał/a: ~gość 2010-04-22 11:30
hehe to ja tez opowiem :) jejciu jak ja lubie takie tematy :D

no to tak. 8 marzec 2008 rok. zerwalam z moim facetem z ktorym bylam 4.5 roku (jak to wygladalo kazdy wie). Weszlam sobie na czata na interie w poszukiwaniu przyjaciolki. pokoj- puszysci :) wiadomo. no i poznalam ja. byla dowcipna, wydawala sie bardzo mila, fajnie sie nam gadalo. byla z okolic katowic. na poczatku maja przyjechala do krakowa z facetem poznanym na jakims forum internetowym. spedzilysmy ze soba pol dnia i cala noc w tym krakowie- mozna rzec ze sie zaprzyjaznilysmy tak na serio. a koles- jak to koles- stwierdzila ze on sie jej nie podoba, a tak wogole to ona dalej mysli o kolesiu z ktorym zerwala w lutym... jak jechala do domu z pworotem, to sie umowilysmy ze ja do niej wpadne jak bede miala wiekszy luz na studiach na pare dni...

ten wiekszy luz mialam w czerwcu. pojechalam do niej. na miejscu dowiedzialam sie, ze zaczela spotykac sie z tym swoim eks- co go zostawila w lutym. ale nie miala co ze mna zrobic, wiec wziela mnie na to spotkanie. spotkanie odbylo sie w chorzowie w parku.

kurcze ludzie- jak zobaczylam go jak idzie, to normalnie az mi serce drgnelo i zrobilo mi sie goraco... podszedl do mojej kumpeli pocalowal ja w policzek a mnie pocalowal w reke. patrzylam sie na niego jak w obraz... nie wiem sama co mi sie wtedy stalo... ehhh.
a moja kumpela ledwo nas sobie przedstawila, to zaznaczyla "no.. to jest ta dziewczyna co ma dziecko co ci o niej opowiadalam"

poszlismy w trojke na piwo. moja kumpela nie miala humoru, wrecz sie do jarka nie odzywala- a my jakos wspolny jezyk razem zlapalismy od razu. gadalismy o wszystkim.
ona sie obrazila na niego na amen, pojechala mi po godnosci haslami, ze jarek sie niby "tylko w moje cycki patrzy" wyprzezywala jego od najgorszych (no i w tym momencie zobaczylam jakim ona jest typem czlowieka... )
powiedzialam wteyd, ze ja sobie ide a oni niech miedzy soba rozwiaza sprawe, o co im chodzi.
nastepnego dnia pojechalam do domu- po tym wszystkim nie mialam ochoty u niej zostawac ani dnia dluzej.

ledwo wrocilam, ona do mnie dzwoni cala zabeczana, ze jarek powiedzial, ze nie chce do niej wrocic, ze za duzo ich poroznilo, ze on nie pozwoli sie tak traktowac i ze juz nic do niej nie czuje... kazala mi do niego napisac na gg i wyadac o co mu chodzi... no i ja napisalam- oczywiscie powiedzialam mu- jak ty mogles ja zostawic, ona jest taka fajna dziewczyna...
a jarek- napisal mi tylko, jak wygladal ich 3 meisieczny zwiazek, jak go zostawila w lutym i co bylo powodem i powiedzial mi wprost- bez owijania w bawelne- ze ludzil sie ze cos do niej jeszcze czuje, ale nie chce oiklamywac samego siebie. no i ja to zrozumialam.... rozumialam jego bardziej niz ja... a ona- planowala jakby sie tu na nim zemscic, co by tu zrobic, zeby go upodlic... w tym momencie przestala byc moja kolezanka, nie chcialam miec z nia nic wspolnego. czasem pisalysmy na gg ale byly to chlodne rozmowy.
natomiast z jarkiem pisalismy czesto, byl moim najlepszym kumplem, wiedzial z kim aktualnie sie widuje,jakie mam rozterki... wrecz wiedzial wszystko o mnie.
tak kumpela- daj my jej na imie karolina- postanowila sobie zrobic wakacje moim kosztem i w lipcu praktycznie bez zapowiedzi sie do mnie wtrynila do domu... siedziala u mnie 2 tygodnie (co jak co ale jestem zbyt mila na to zeby wyrzucac kogos z domu), aczkolwiek tak mna drygowala ze szok... caly czas musialam jej donosic jedzenie, robic to co ona lubi etc...a ona tylko dowartosciowywala sie moim kosztem- nie byla dla mnie mila. wrecz mnie gnoila.
mialam wtedy neta na godziny, a ona ciagle siedziala na czacie... (rachunek mi wtedy przyszedl za neta 370 zl....) poznala na tym czacie jakiegos kolesia, umowili sie na spotkanie i zwinela zagle- wrocila do domu...
rzadko pisala na gg cos do mnie, a jesli juz to wychwalala tego kolesia z czata- po miesiacu "zwiazku" z nim napisala mi ze sie przseprowadza do niego do rudy slaskiej... ehhh miala nakopane we lbie....
z jarkiem mialam kontakt caly czas i ktoregos dnia tak totalnie z glupoty wystrzelilam haslem- moze wpadniesz do krakowa? polazimy gdzies, pogadamy na zywo :)
a on sie zgodzil.... no i tak sie zaczelo...

przyjechal i bylo naprawde super. od tego dnia zaczelismy razem byc. ale karolina- jak to rasowy pies ogrodnika- sama nie zje innym nie da, miala faceta ale za cholere sie jej nie widzialo to, zebysmy byli razem z jarkiem, szczesliwi...
zaczela wypisywac do niego na gg rozne rzeczy o mnie (w wiekszosci bardzo mijajace sie z prawda), razem z jakimis swoimi kolezankami wypisywala na moim i jarka profilu na nk jakies komentarze z bluzgami na moj temat, na swoim profilu robila fotomontaze z moich zdjec... rozsylala je obcym ludziom... wnet bez policji by sie nie obylo... ale jakos dala sobie siana...
aczkolwiek do tej pory probuje nam zwiazek rozwalic i jest najlepsza przyjaciolka mojej szwagierki przyszlej (siostry mojego narzeczonego) wiec ogolnie to kiszka...
ale my z jarkiem sie kochamy no i co jak co, ale gdyby nie ona to bysmy sie pewnie nie poznali,wiec w jakis tam sposob jestesmy jej wdzieczni...

jak ktos doczytal te moje wypociny do konca to super :P
napisał/a: e3db0e919d97c016d6e7865ee2737a24c8f0f696 2010-04-22 12:06
dziewczyny, ale macie świetne te historie naprawdę wspaniale się to czyta i zabawne te "katolickie wątki", że też można kogoś poznać w kościele albo na obozach katolickich, pielgrzymkach ja obecnie jestem sama, ale opowiem jak poznałam swojego pierwszego chłopaka było to jakieś 6 lat temu i fakt byliśmy ze sobą bardzo krótko, chłopak okazał się mało rozgarnięty nie mówiąc już o żenującym poziomie wiedzy i braku inteligencji ale zaczęło się bardzo romantycznie
to było na komersie w gimnazjum, wszyscy się bawiliśmy tańczyliśmy. W pewnym momencie trzeba było dobrać się w pary. Wszyscy jakoś się między sobą dobrali, a ja zostałam sama. Nagle zobaczyłam na przeciwko uśmiechającego się do mnie chłopaka... serce mi zabiło, bardzo mi się spodobał. No i tańczyliśmy potem do końca zabawy przez następne dni ciągle o nim myślałam, szukałam go wzrokiem w szkole. W końcu któregoś dnia podszedł i zaprosił mnie na ognisko A potem się jakoś potoczyło.
Dla mnie też wniosek taki z tej lekcji, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, poznasz kogoś bardziej to się przekonasz co to za osoba i co was może łączyć. Co innego natomiast zauroczenie
napisał/a: mozilla1 2010-04-22 12:31
Fajne te wasze historyjki...ciekawe jest to ze wypowiadają sie tu same dziewczyny
No wiec i ja opowiem, jak to zakończyłam swoje długoletnie życie singelki
Co sobota chodziłam z dziewczynami na dyskoteki, by się wybawić i wytańczyć...ale zawsze powtarzałam że nie chce nigdy poznać faceta na dyskotece. Każdy kto podchodził od razu dostawał kosza. Dobrze mi było samej i już miałam konkretne plany na swoje życie.
Jednak życie bywa zaskakujące i swojego faceta poznałam własnie na dyskotece. A kosza nie dostał tylko dlatego ze nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. Zostałam zdjęta ze sceny i porwana do tańca...wiec spadłam mu z nieba
Potem jakoś się potoczyło i dziwne ale dostał mój numer telefonu. Zaczeliśmy się spotykać jako kolega i koleżanka. Zaryzykowałam i prawie obcego faceta zaprosiłam na wesele do znajomych i nigdy nie pożałuję tej decyzji. Bo teraz jesteśmy ze sobą już 3 lata i nie zamierzam nic zmieniać, bo jestem bardzoooo szczęśliwa