Krótka piłka

napisał/a: Pitiful 2010-05-06 15:52
Tyle rad dostałas żeby trochę odpuścić i wyluzowac, a Ty mu napisałaś żeby sie nie odzywał? I jeszcze jesteś zła, że Cię posłuchał? Z listem bardzo dobry pomysł. Wyłącz agresję i po prostu napisz mu co czujesz i jak bardzo Ci go brakuje. Jeżeli dobrze zrozumiałem to Jarek jest jedynakiem, tak? W takim razie ciężko będzie cokolwiek zwojowac w temacie jego matki. Jest od niej uzależniony jak alkoholik od wódki. Dopóki sam nie zrozumie, że teraz Ty powinnas być najważniejsza, a nie matka, dopóty zawsze w sytuacji konfliktowej z jej udziałem przegrasz Ty. I tu nic siłą, prośbami czy groźbami nie zdziałasz. Tu niestety musisz odpuścić i liczyć na to, że Twój narzeczony kiedyś zmadrzeje i dotrze do niego, że rodzice nie są najważniejsi. Co do guza jajnika to nie ma co sie martwić na zapas. Większość to zwykle torbiele. Zresztą wyjaśniłaby to tomografia miednicy, badania markerów nowotworowych i ew. biopsja/punkcja. Trochę nie bardzo rozumiem po co wymaz? Wymaz to Ci mógł z szyjki macicy pobrać, nie z jajnika. Jeśli Ci więc zależy na facecie to duma do kieszeni i pisz list. Jak go to nie ruszy to przynajmniej będziesz mieć czyste sumienie, że próbowałas wszystkiego. Pozdrawiam.
napisał/a: ewka19841 2010-05-06 17:17
mała_czarna napisal(a):
ewka1984 napisal(a):Długotrwały stres rzeczywiście może tak działać na mężczyzn, chociaż z drugiej strony narzeczony powinien znać granice obrażania się a tych on niestety nie zna.


No sorry, a narzeczona powinna wiedzieć dokąd się może posunąć nawet w złości a nei rzucać tępymi *jami


a jak ona ma się czuć skoro jest obwiniana przez niego za całe zło, jakie go spotyka? Po co z nią był skoro "przez nią krzywdził matkę"? - w jego mniemaniu oczywiście. Dla mnie chłopak ma jeszcze mleko pod nosem i tyle skoro nie potrafi odciąć pępowiny
napisał/a: wrrr 2010-05-06 17:23
Zdepresjonowana, Będzie dobrze:) widać że oboje macie silne charaktery i że się kochacie:) Coś jak u mnie:)) Myślę że małe odsapnięcie od siebie, szczere wyznanie uczuć w liście i wszystko powróci do normy. I tak mi się wydaje że jesteś podobna do mnie uparta, wrażliwa- i chyba czas nauczyć się umiejętności kompromisu i każdy jest inny i czasem mimo że czegoś nie rozumiemy to trzeba po prostu to zaakceptować ( Stosunek Twojego narzeczonego do matki). Emocje miną i będzie dobrze:*
napisał/a: ~gość 2010-05-06 17:49
ewka1984 napisal(a):Dla mnie chłopak ma jeszcze mleko pod nosem i tyle skoro nie potrafi odciąć pępowiny
a co ma pod nosem kobieta ktora nazywa faceta tepym [Mod: pip-pip] kiedy wlasnie chce zeby do niej przyjechal, przeprosil, przytulil?
wrrr napisal(a):widać (...) że się kochacie
po czym to widzisz?
napisał/a: ~gość 2010-05-06 18:03
ewka1984 napisal(a):a jak ona ma się czuć skoro jest obwiniana przez niego za całe zło, jakie go spotyka?
aha i to jest wystarczający powód do wyzwania od tępego chu*a? ;) fakt, że chłopak jest niedojrzały do takiego związku, jemu przydałaby się 16- latka która nie myśli jeszcze o wyprowadzce z domu ;) nie wiem co tu poradzić, jak się postaracie, to się uda, tylko jakoś wątpię niestety, że dacie radę się postarać...
napisał/a: no name 2010-05-06 18:03
Zdepresjonowana, trzymaj sie...
napisał/a: gandzia3 2010-05-06 20:33
Ech,laska...szkoda Cię.Tak ogólnie.Ty się nie zastanawiaj nad wszystkimi po kolei i co sobie pomyślą,tylko pomyśl o sobie i tym co dobre dla Ciebie.Wiesz,z listem pomysł oki,jak troszkę odparujesz Trzymaj się,dobrze będzie.
napisał/a: ewka19841 2010-05-06 20:46
vanilla napisal(a):
ewka1984 napisal(a):a jak ona ma się czuć skoro jest obwiniana przez niego za całe zło, jakie go spotyka?
aha i to jest wystarczający powód do wyzwania od tępego chu*a? ;) fakt, że chłopak jest niedojrzały do takiego związku, jemu przydałaby się 16- latka która nie myśli jeszcze o wyprowadzce z domu ;) nie wiem co tu poradzić, jak się postaracie, to się uda, tylko jakoś wątpię niestety, że dacie radę się postarać...


to, że go tak nazwała jest przesadą - ok - ja też nigdy nie nazwałabym tak nikogo, ale ilu ludzi- tyle reakcji i charakterów - ktoś ujawnia swoją złość w taki sposób a ktoś inny inaczej. W tym związku to on musi dorosnąć. Ja niestety widzę tylko jedno - że on jest nieprzystosowany - nie radzi sobie pod wieloma względami i jak na razie nie będzie wsparciem dla autorki postu.

I jeszcze o czymś zapomniałam - miałam kiedyś podobnego faceta i nieraz miałam ochotę mu znawymyślać od najgorszych - to mu się nie podobała praca, którą mu moja matka załatwiła, to ja byłam niedobra bo namawiałam go do usamodzielnienia się dla jego własnego dobra (sytuacja o tyle podobna, że on także u mnie niemal mieszkał, jadł, odpoczywał a matkę wielbił nad niebiosa a była alkoholiczką). I co wyszłam na tą złą, chciałam się powstrzymać od złych słów żeby go nie obrazić. Gryzłam się prawie trzy lata, nigdy głośni nie powiedziałam, że jest hu..., aż nie wytrzymałam jak narzekał, że mnie nienawidzi, bo wszystkie kobiety go krzywdzą ze mną na czele - uderzyłam go (był pijany). Na koniec związku nie trzeba było czekać długo - tylko parę tygodni...
napisał/a: mała_czarna 2010-05-06 23:29
ewka1984 napisal(a):a jak ona ma się czuć skoro jest obwiniana przez niego za całe zło, jakie go spotyka?


a jak on ma się czuć kiedy dziewczyna, która twierdzi, że go kocha przy byle kłótni wyzywa go tępych [Mod: pip-pip] ?
uważam, że ŻADNE emocje czy choleryczny temperament nie usprawiedliwiają takich obelg.

ewka1984 napisal(a):ktoś ujawnia swoją złość w taki sposób a ktoś inny inaczej


ee, sorry - nie można najpierw komuś nawrzucać a później się tłumaczyć, ze w taki sposób ujawnia się swoją złość.
Też jestem choleryczką, też w złości mówię różne rzeczy - ale w życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby powiedzieć Mojemu, że jest tępym chujem i jeszcze oczekiwać, że się za to nie obrazi ' bo przecież kochanie ja jestem choleryczką'. No, litości. Jeśli się nie umie panować nad emocjami to trzeba się nauczyć i do tego trzeba mówić : przepraszam a nie oczekiwać, że ktoś komu nawrzucamy jeszcze przyjedzie i nas przytuli i pogłaszcze bo my tego potrzebujemy.

ewka1984 napisal(a):nigdy głośni nie powiedziałam, że jest [Mod: pip-pip],


skoro uważałaś, że jest [Mod: pip-pip] to trzeba było go zostawić a nie się bawić w taki związek - proste.
Związek opiera się na szacunku - a nikt mi nie powie, że skoro jedno o drugim myśli w kategoriach [Mod: pip-pip] to, że się szanują.
napisał/a: ewka19841 2010-05-07 10:31
mała_czarna napisal(a):
ewka1984 napisal(a):a jak ona ma się czuć skoro jest obwiniana przez niego za całe zło, jakie go spotyka?


a jak on ma się czuć kiedy dziewczyna, która twierdzi, że go kocha przy byle kłótni wyzywa go tępych [Mod: pip-pip] ?
uważam, że ŻADNE emocje czy choleryczny temperament nie usprawiedliwiają takich obelg.

ewka1984 napisal(a):ktoś ujawnia swoją złość w taki sposób a ktoś inny inaczej


ee, sorry - nie można najpierw komuś nawrzucać a później się tłumaczyć, ze w taki sposób ujawnia się swoją złość.
Też jestem choleryczką, też w złości mówię różne rzeczy - ale w życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby powiedzieć Mojemu, że jest tępym chujem i jeszcze oczekiwać, że się za to nie obrazi ' bo przecież kochanie ja jestem choleryczką'. No, litości. Jeśli się nie umie panować nad emocjami to trzeba się nauczyć i do tego trzeba mówić : przepraszam a nie oczekiwać, że ktoś komu nawrzucamy jeszcze przyjedzie i nas przytuli i pogłaszcze bo my tego potrzebujemy.

ewka1984 napisal(a):nigdy głośni nie powiedziałam, że jest [Mod: pip-pip],


skoro uważałaś, że jest [Mod: pip-pip] to trzeba było go zostawić a nie się bawić w taki związek - proste.
Związek opiera się na szacunku - a nikt mi nie powie, że skoro jedno o drugim myśli w kategoriach [Mod: pip-pip] to, że się szanują.


przepraszam - byłaś w podobnej sytuacji?? Mnie się zdarzyło taką akcję zrobić raz a potem zerwałam - sama się zastanawiam teraz po co z nim byłam? -bo może pomyliłam miłość z litością? bo matka alkoholiczka,z ojcem zero kontaktu, rodzina daleko a on bez pomocnej ręki był jak dziecko.

Ja nie mam tu oczywiście na myśli notorycznych wyzwisk - że co kłótnia to epitety. Mam teraz męża i nie przyszło mi nawet na myśl, by mu tak powiedzieć, ale powtarzam - znam takie związki z doświadczenia - i naprawdę można czasem wybuchnąć w ten sposób.
napisał/a: mała_czarna 2010-05-08 12:33
ewka1984 napisal(a):przepraszam - byłaś w podobnej sytuacji??


Nie, nie byłam - ale uważam, że nie można twierdzić, że się kogoś kocha i wyzywać go w taki sposób.
Miłość to przede wszystkim szacunek do drugiej osoby. A nie można mówić o szacunku, jeśli ktoś rzuca takimi epitetami.

ewka1984 napisal(a):i naprawdę można czasem wybuchnąć w ten sposób.


Sama jestem osobą bardzo wybuchową - ale uważam, że nie ma czegoś takiego jak MOŻNA wybuchnąć w ten sposób. Trzeba się kontrolować - a przynajmniej starać się tego nauczyć a nie tłumaczyć się, że się jest wybuchowym i tak po prostu jest i koniec.
napisał/a: ~gość 2010-05-08 12:42
heloł...
doszlam troche do siebie przez to pare dni to napisze... :)

po pierwsze- karlanka... patolodzy to moze u ciebie w domu grasuja... widac, ze nie czytalas ani pol mojego posta, bo bys mnie nie odsylala pod most, tylko bys wiedziala ze cale pietro domu mam tylko i wylacznie dla siebie i nikt mi sie tu nie wtraca. 3 duze pokoje, lazienka, przedpokoj. no i poddasze ktore ma duzy potencjal, ale trzeba w to forsy wladowac zeby je zagospodarowac....polecam pisac posty ze slownikiem ortograficznym, no chyba ze to byl celowy zamysl.

tak wogole to wsadze demota, specjalnie dla ciebie karlanka

[ Dodano: 2010-05-08, 13:00 ]
no a tak wogole to jeszcze dopisze co i jak....

no wiec w czwartek juz mialam tak mega dola, ze szok... zyc mi sie wrecz nie chcialo...
pojechalam na uczelnie, zeby zajac czyms glowe. zajecia mialam do 21. wychodze, a tutaj patrze- na korytarzu stoi jarek.... i gada w najlepsze z moja kumpela...
w szoku bylam totalnym... no i malo co wogole sie do niego odzywalam.
pojechalismy do domu, dojechalismy na 22.30. no i zaczela sie rozmowa... dluga, trwajaca do 2 w nocy rozmowa...
ogolnie to okazalo sie niby to co zwykle- ja zle zrozumialam jego, on zle zrozumial mnie- od tego sie zaczela klotnia... no a potem to tylko byly wyscigi ktory ktorego bardziej zrani...
o dziwo o tego tepego chu** mu sie najmniej rozchodzilo... sam stwierdzil, ze zna mnie juz na tyle ze te bluzgi nie robia na nim wielkiego wrazenia, ale ze tego dnia przesadzilam z wieloma rzeczami, a tym ostatnim haslem to juz przebrala sie miarka...
aczkolwiek sam sie przyznal bez bicia, ze pozniej zamiast pogodzic sie ze mna to jeszcze to podkrecal wszystko...
duzo sobie wyjasnilismy, co najwazniejsze na spokojnie. dzieki temu co mi napisaliscie, to zrozumialam, ze krzykiem to nic nie zdzialam i staralam sobie wylaczyc nerwy totalnie... powiedzialam mu o wszystkim, o tym lekarzu, o tym ze sie tej ciazy balam, o tych kosztach w domu.... bardzo sie zmartwil tym wszystkim. nie wiedzial ze to wszystko tak wyglada z mojej strony.... z kolei on mi powiedzial, ze ten jeden jego prowadzacy na uczelni naprawde go wykancza psychicznie i chce go uwalic na przedmiocie za 8 pkt ECTS wiec to juz jest wyzsza szkola jazdy... wiec przyznalam, ze tez nie podejrzewalam ze ma tak ciezko (zwykle wiedzialam ze ma talent i myslalam ze przesadzal piszac mi o tych problemach)...
tak wiec rozmawialismy przez ponad 3 godziny, tlumaczac sobie jak ktore odbieralo slowa drugiej strony, o czym myslalo... no i doszlismy do wniosku, ze:
- on musi wiecej myslec zanim mi cos napisze
- ja sobie musze wlaczyc ograniczniki na moje nerwy
- no i co najwazniejsze- nie klocic sie ze soba przez sms... bo okazalo sie, ze czlowiek chcial powiedziec co inego niz napisal i to ogolnie takie szczeniackie... jakbysmy sie spotkali wtedy w piatek, jakby przyjechal, to by bylo zupelnie inaczej...

no i dalsze ustalenia- ze bedzie sie dokladal do domu, ze w koncu on jest juz domownikiem a nie gosciem i tak sie u mnie czuje, no i ze porozmawia z matka zeby mu dawala cos kasy, z racji tego ze wiekszosc czasu nie ma go w domu, bo on nie wydala z wydatkami... ale na spokojnie, bez zadnego rządania...

niestety do pracy nie moze isc, nawet na pol etatu, bo te studia ktore ma sa cholernie absorbujace czas. architektura i urbanistyka- ciagle musi robic projekty, makiety, wizualizacje, drukowac, plotowac- naprawde wielkie pieniadze na to ida, a on jest dosc ambitny i pokusil sie jeszcze na kilka konkursow- w kazdy z nich trzeba zainwestowac ok 50 zl, zeby projekt wydrukowac i wyslac...

powiedzial mi tez, ze nie rozmawial wogole z matka o nas... powiedzial, ze sie poklocilismy, ale jak chciala sie dopytywac o szczegoly, to powiedzial ze nie chce o tym rozmawiac... tak wiec mam nadzieje, ze nie sciemnial i jest wobec mnie lojalny...

tak wiec poki co sie ulozylo, jak on jest blisko to mi latwiej... nie boje sie tak bardzo o przyszlosc, nie boje sie tego wtorku, kiedy lekarz do mnie zadzwoni, bo jak on jest blisko to wierze ze bedzie lepiej... bardzo go kocham, on mnie tez kocha... i jak tak rozmawialismy, to obydwoje zauwazylismy ze kiedys bylo inaczej, ze sie tak nie klocilismy.... ale wtedy nie bylo takich wiezi, wtedy nie zylismy razem, tak jak teraz... teraz to im bardziej sie kochamy tym bardziej sie ranimy... ale mamy nadzieje, ze kazda juz ta sprzeczka nas troche nauczyla i ze wyciagniemy z tego nauke na przyszlosc...

chcialam wam bardzo podziekowac, bo dzieki temu co tutaj pisaliscie do mnie dostrzeglam, ze nie jestem strona ktora jest totalnie pokrzywdzona i ktorej nie wiadomo jaka to wielka krzywde facet zrobil... pokazaliscie mi, zebym szukala u siebie czesci winy, znalazlam ja... potrafilam powiedziec przepraszam....
dzieki bo moge na was liczyc :)