Krótka piłka

napisał/a: Pitiful 2010-05-05 03:12
Masakra - z powodu bzdury zaprowadzić związek na kraniec przepaści.
Tak jak Ty Zdepresjonowana nie rozumiesz zasad panujących w domu narzeczonego tak ja nie mogę pojąć kłótni o bzdurę.
Zgadzam się z NoName - jego prezent = jego sprawa. I żadnym usprawiedliwieniem nie jest tu jego narzekanie na ów nieszczęsny Tv.
Powinno to wygladać tak:
Jarek - wolę kasę nie TV.
Zdepresjonowana - to powiedz to mamie.
Jarek - później, może jutro. (jak ktoś już zauważył - odwlekanie sprawy u faceta znaczy - "raczej nie")
Zdepresjonowana - ok, zrób jak uważasz. Pamiętaj tylko, że masz kredyt do spłacenia.
Koniec, kropka, nie ma tematu. Awantura uniknięta. On nie czuje presji. Jego rodzina nie utwierdza się w przekonaniu, że Tobie tylko o kasę chodzi. On nie musi narażać się matce prosząc o kasę zamiast prezentu. (i nie ma znaczenia jak jest u Ciebie w domu Zdepresjonowana - u niego prezenty się przyjmuje a nie negocjuje - i Ty to przyjmujesz do wiadomości a nie próbujesz zmieniać.) No i nie ma mega-kryzysu w związku, łez itp.
Sprawa spodni - to samo, bzdura jakich mało. Jego spodnie - chce beżowe, fioletowe czy niebieskie w kropki bordo - ok, to niech ma.
Można powiedzieć:
- Kotku ale w tamtych, które Ci pokazywałam jest Ci do twarzy, może jednak przymierzysz?
- nie? to ok? Twoja sprawa.
Proste i skuteczne - nie robienie z igły wideł, nie narzucanie swojego zdania. Jak tu ktoś już napisał - wyluzuj! :) Robisz problemy z niczego. Sama kreujesz konfliktowe sytuacje.
Idźmy dalej - kasa na remonty, ciuszki dla dziecka, hydraulika - nie jesteście małżeństwem! Nie wymaga się takich inwestycji w swoim domu od chłopaka/narzeczonego! Pobierzemy się - to zrobimy to, tamto i kupimy nowy kran.
Kolejna rzecz - nazywanie tępym [Mod: pip-pip] swojego faceta... Patologia. To że się tydzień nie odzywa to nic. Ja bym już laski nie chciał znać po takim tekście :)
Żeby nie było - lubię Cię Zdepresjonowana.
Teraz pojadę po nim :)
Maminsynek jakich mało. Czas mu się usamodzielnić. Relacje z matką ma też zaburzone - przykład nieszczęsnej stulejki - raz, że jej wina, że nie załatwiła tego synowi za młodu, dwa, że on się wstydzi jej mówić o zabiegu. Paranoja. Matka nie znosi sprzeciwu, a on się jej boi. Każda sytuacja, w której będzie się jej musiał sprzeciwić będzie dla niego niekomfortowa. I będzie takich sytuacji unikał. Woli narazić się Tobie niż matce. Bo wie, że Tobie to przynajmniej może odszczekać, a jej się po prostu boi. Wniosek - albo się zachowa jak facet i powie matce raz, a dobrze gdzie są granice jej wpływów. Albo Ty będziesz na tyle mądra, żeby unikać sytuacji, w których on będzie się musiał ścinać z matką - bo ostatecznie to i tak skupi się na Tobie - vide akcja z tv.
Dalej - dokładanie się do budżetu Twojej mamy. Tu Zdepresjonowana masz całkowitą rację. Macie z mamą ciężka sytuację finansową, więc nie będzie nietaktem poprosić go dołożenie kasy. Choć należy to zrobić delikatnie. I znów kłania się sztuka konwersacji. Nie każ mu dokładać stówy z portfela, bo wyjada wam obiad 4 dni w tyg. Ale powiedz że ciężko teraz u was z pieniędzmi i czy nie miałby nic przeciwko gdyby 2-3 razy w tyg on robił zakupy na obiad? Proste i skuteczne. Żadnych "tępych ch**ów".
No ja mam inne wyobrażenie szczęśliwego związku dwojga kochających się ludzi. Nie do pomyślenia jest nie odzywanie się przez parę godzin, a co dopiero dni, tygodni. Do tego bluzgi i brak kompromisów? Kłótnie o pierdoły? To nie gimnazjum. Życie jest za krótkie na takie jazdy.
Tak więc nie widzę w tym związku miłości tylko szczeniackie zagrywki (ucieczka ze szpitala? Heloł?!? Kłótnie przez smsy?). No ale skoro Ty widzisz w tym facecie ojca dla Twojego dziecka no to może próbuj to sklejać. Może dorośniecie w końcu. Tylko broń Boże nie zamieszkajcie po ślubie u Twojej albo jego mamy. Tylko na swoje. Inaczej rozpadnie się to wam po pół roku.
Oboje musicie nad sobą popracować (kompromisy, sztuka rozmawiania, dogadanie kwestii budżetowo-wydatkowych, oderwanie się Jarka od mamusi!, ustalenie priorytetów (kłótnia o spodnie? warto było?), itd., itp.)
Inteligentna z Ciebie dziewczyna i lubię czytać Twoje posty więc... no offence. :) Pozdrawiam!
napisał/a: ~gość 2010-05-05 12:47
karlanka napisal(a):... staram sie uswiadomic kobietom ...


Proponuję zacząć od siebie :)

Wiesz, że ta krówka co dużo muczy, daje mało mleczka ? :)
napisał/a: Tigana 2010-05-05 13:00
Zdepresjonowana, co slychać? czemu tak zamilkłaś?
napisał/a: no name 2010-05-05 18:16
Zdepresjonowana, mam nowy pomysl na Twoj avatar albo lepiej..suwak... powinien pasowac jak ulal...

co jest, czemu nic nie piszesz? Ty lko nie mow ze sprzedaliscie kompa zamiast tv...
napisał/a: ~gość 2010-05-05 18:45
Pewnie powtórzyłam parę poprzednich pytań ale już trudno.
Wiesz , pierwsze co zauwazyłam to - facet chce odpocząć przy Tobie, a Ty z fochem do niego "a co ja mam dom wczasowy"? ; / miło z Twojej strony. Nie przyjechał nie dlatego że uniósł się honorem tylko psychicznie nie wytrzymywał, wolał wszystko olać i mieć spokój.
Powiedzmy jednak że tutaj nie ma winnych ,tylko sami poszkodowani.
Trochę mam wrażenie że boli Cię to że jego problemy są w centrum uwagi, a nie Twoje i trochę jakbyś chicała być dla niego całym jedynym światem (takie wrażenie można odnieść czytając Twoje problemy)
Możliwe że on trochę manipuluje Toba, ale czytając Twoje wątki wybacz za skojarzenie mam przed oczami jakąś jędzę, która bezprzerwy dowala się do swojego faceta z pretensjami bo miał być ser biały, a nie żółty i robi z siebie ofiarę. Z resztą Ty przyznaj sama, że próbujesz nim manipulować poprzez te najazdy. Do tego urajasz sobie jakąś wojnę pomiędzy Tobą i jego matką i dorabiasz historię, że on Cię potraktował jak wroga : / Pochamuj się
Do tego przyjmujesz od razu że on Cię uważa za całkowite zło, a zastanów się w ogóle skąd możesz wiedzieć co on myśli? Skoro uważasz że jego nie obchodzą Twoje uczucia to zastanów się czy Ciebie obchodzą jego, co? Pomyśl przez chwilę czy Ty nie dajesz sobie za dużo praw a jego trochę staczasz na bok. Może on jest znerwicowany i ma już dość Twoich wybuchów ,nie pomyślałaś o tym?

Acha, to że zdania bez słowa na k* nie skleciesz , powinno być dla Ciebie alarmującą informacją że coś ze sobą trzeba zrobić ,a choleryzm, nadwrażliwość i wulgarnosć ojca Cię wcale nie usprawiedliwiają.
Jak próbujesz walczyć to szukaj innych metod ,aż w końcu znajdziesz skuteczną i dobrą dla Ciebie. Nie musisz próbować jednej ściezki. Poza tym bierz też pod uwagę że tak jak Ty przeklinacz i zachowujesz się jak wariatka tak zgotujesz swojemu dziecku piekło i bardzo prawdopodobne że on sam będzie się zachowywał podobnie do Ciebie.
Ok ,masz ciężkie chwile, ja to rozumiem ,ale też zrozum, że Twoja wybuchowość źle wpływa na niego i na wasz związek, a poza tym wiele przecież nie pomoże ,sama widzisz że z tego powodu jest więcej awantur niż rozwiązań.
Z jego strony musi wyjść całkowite wybaczenie za Twoje przewinienia i koniec z gromadzeniem gniewu i żalu do Ciebie.
Z Twojej z kolei również wybaczenie oraz jakaś chęć zmienienia się na lepsze, zrobienia czegoś ze sobą. Inaczej nie tylko facet od Ciebie ucieknie ,ale też długo nie pożyjesz.

A 6-letniego siostrzeńca postrasz tą nienormalną ciotką męża Twojej siostry, że pryzleci na miotle i będzie go biła krzyżem xD
napisał/a: ~gość 2010-05-05 19:04
BeatrixKiddo napisal(a):Acha, to że zdania bez słowa na k* nie skleciesz , powinno być dla Ciebie alarmującą informacją że coś ze sobą trzeba zrobić ,a choleryzm, nadwrażliwość i wulgarnosć ojca Cię wcale nie usprawiedliwiają.
ba! wiedząc, że ten facet złym facetem był powinno być dla Ciebie motywacją, żeby być jak najbardziej inną od niego!
napisał/a: ~gość 2010-05-06 08:49
w poniedzialek sie rozstalismy... nie wytrzymalam kiedy napisal mi, ze dzieki tej klotni widzi, jak zle swoja matke traktowal, a ona mi nigdy zadnej krzywdy nie zrobila bo nie ma zlych intencji bo nie jest taka jak ja... kazalam mu sie wiecej nie odzywac... odpisal, ze w porzadku, ale zebym pozniej pretensji nie miala ze sie nie odzywa. i dopisal- trzymaj sie....

zabil mnie tym... bo pogwalcil rzeczy tak oczywiste w naszym zwiazku....

Boze, nie chce mi sie pisac, nie chce mi sie myslec.... we wtorek rano zrobilam test ciazowy... wyszedl pozytywnie- zalamalam sie totalnie. bylam sama, nikogo obok, niekomu nie moglam powiedziec slowa... pojechalam na prywatna wizyte do ginekologa wczoraj do miejscowosci ktora jest niedalko mojej (u mnie w przychodni jako polozna pracuje moja kuzynka nie chcialam ryzykowac...)
zrobil mi usg dopochwowe, zwykle... ciazy nie ma (jak bym byla to powinien to byc juz jakis 5-6 tydz)- ulga na chwile... ale jest guz na jajniku.... nie wiadomo co to... najgorszy scenariusz mowi, ze moze byc to nawet rak. wzial wymaz i wyslal do laboratorium do bielska... ma zadzwonic we wtorek i powiedziec jaki wynik...
i dalej jestem sama, bije sie z myslami co bedzie dalej, jestem przerazona jeszcze bardziej... nie moge znalezc sobie miejsca nie wiem co ze soba zrobic....

piszcie juz co chcecie na moj temat
napisał/a: ~gość 2010-05-06 10:17
W takim razie teraz masz powód żeby się z nim spotkać na spokojnie i porozmawiać : )
Nie załamuj się i przestań się boczyć, on w końcu też przestanie ,najlepiej napiszcie sobie na kartce o to jakie macie do siebie żale (tylko oboje nie przeginajcie, bo mam wrażenie że oboje lubicie przerysowywać pewne sytuacje).
Zamiast rzucać oskarżenia powiedzcie po prostu co czujecie (gniew ,smutek ,żal etc.) żadnych powodów, "To Twoja wina, nie to Twoja wina" itp. bo to dobre jako scenariusz do sitcomów.
Poza tym już raz się rozstaliście, więc nic nie jest przekreślone.
No i przedewszystkim przestań sobie źle wróżyć, jak widzisz sama przyciągasz nieprzyjemne zdarzenia tym czarnowidztwem.
napisał/a: mała_czarna 2010-05-06 10:40
Zdepresjonowana napisal(a):kazalam mu sie wiecej nie odzywac... odpisal, ze w porzadku, ale zebym pozniej pretensji nie miala ze sie nie odzywa. i dopisal- trzymaj sie....


znaczy się słucha Cie facet - mówisz, żeby się nie odzywał to się nie będzie odzywał - więc co tym pogwałcił ?

Co do reszty - ja bym zadzwoniła na Twoim miejscu i jak radzi BeatrixKiddo, umówiła się, żeby porozmawiać- wyjaśniła sprawę z ciążą, której nie ma i powiedziała jak się sprawa przedstawia i przede wszystkim starałabym się jakoś załagodzić sytuację i wyjaśnić raz na zawsze wszystko co w was siedzi.
Taka rozmowa szczera aż do bólu - ale bez rzucania w swoją stronę przekleństwami.
napisał/a: ewka19841 2010-05-06 11:05
myślę, że macie problem w zaakceptowaniu siebie wzajemnie. Z moim byłym było podobnie. Niby akceptowaliśmy siebie, ale jak przychodziło do konfliktu to wszystko wychodziło na wierzch.
Długotrwały stres rzeczywiście może tak działać na mężczyzn, chociaż z drugiej strony narzeczony powinien znać granice obrażania się a tych on niestety nie zna.

Nawiasem mówiąc - jak znajdziesz trochę czasu - to przeczytaj "Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus", być może coś pomoże a przynajmniej pozwoli zrozumieć niektóre zachowania.

Wiadomo, że rozmowa byłaby tu najważniejsza - taka najprostsza rada jeżeli on w końcu zechce pogadać, nie ma co go zmuszać na siłę, bo to nie przyniesie efektów. Może poczekaj aż wszystko się uspokoi i wtedy zacznij rozmowę, nie wyciągaj zawsze pierwsza ręki. A może spróbuj metody listu (ładnie w tej książce opisane) - najpierw napisz dlaczego jesteś zła, potem smutek z powodu podobnych sytuacji, nastepnie strach, że to Was zniszczy, żal, że być może Ty się dołożyłaś do tego wszystkiego. Pamiętaj, żeby na końcu listu wyrazić ciepłe uczucia - miłość, potrzebę bycia z nim. Poproś żeby się ustosunkował do listu.

Sorki jeśli zabrzmiało to jak wykład, ale takie listy pomagają w momentach, gdy nie da się rozmawiać...
napisał/a: mała_czarna 2010-05-06 11:23
ewka1984 napisal(a):Długotrwały stres rzeczywiście może tak działać na mężczyzn, chociaż z drugiej strony narzeczony powinien znać granice obrażania się a tych on niestety nie zna.


No sorry, a narzeczona powinna wiedzieć dokąd się może posunąć nawet w złości a nei rzucać tępymi *jami
napisał/a: ~gość 2010-05-06 12:59
przerażające. Jak można się kochać i jednocześnie tak krzywdzić.