MAM ROMANS...

napisał/a: Kamilla12 2014-04-18 12:04
napisal(a): Na szczęście to tylko wasz tok rozumowania.


To ktokolwiek poza Tobą ma inny?

Tobie również spokojnych Świąt :)
napisał/a: ~gość 2014-04-18 13:27
Lia_, ja naprawdę mogę zrozumieć zaślepienie,zakochanie, ale czy Ty naprawdę nie widzisz, ze zrobiłaś krzywdę własnemu dziecku? Porzuciłaś ją dla kochanka. I nie pisz, ze zrobiłaś to dla jej dobra, bo mnie to drażni. Gdyby zalezało Ci bardziej na córce niż na Marcinie, to w momencie kiedy wytknęliśmy Ci tu jaki błąd zrobiłaś, powinnaś być u męża i zabrać dziecko. Skoro tego nie zrobiłaś to wnioski są oczywiste.
napisał/a: e-Lena 2014-04-18 14:08
Nataliii nie mogła zabrać i nie zabierze dziecka, bo jestem pewna, że mąż na to nie pozwoli. Zresztą to już by była maksymalna bezczelność - zdradzić, wyprowadzić się i jeszcze w pakiecie zabrać córkę.

Wiadomo, że zdarzają się różne sytuacje "losowe" - czasami jest tak, że się człowiek zakocha i nie ma bata - wchodzi się w to coraz głębiej. Ale o ile rozumiem takie sytuacje w przypadku, kiedy dany związek nie jest sformalizowany, albo kiedy dwie osoby nie pozostawiają za sobą żadnych zgliszcz, o tyle w momencie, kiedy w grę wchodzi MĄŻ, DZIECKO i przysięga małżeńska, niestety trzeba trochę zmienić priorytety z "ja i moje potrzeby" na "my i nasza rodzina".

Oskarżenia kierowane w stronę Marcina są bezpodstawne - facet miał czystą kartę, tak naprawdę mógł sobie robić co chce, włączając w to startowanie do mężatki z dzieckiem. Winna jest tu tylko Lia_, bo to ona miała najwięcej do stracenia i to ona powinna zastanowić się jak z całej sytuacji wybrnąć z jakimiś resztkami godności.
napisał/a: słoneoczko 2014-04-18 14:13
Lia, większość osób wypowiadających się w tym temacie ma taki sam pogląd na tę sytuację, tylko Ty uparcie trwasz przy swoim. Nie wiem z czego to wynika, bo jednak jako strona konfliktu nie jesteś obiektywna, założyłaś wątek prosząc o poradę. Ludzie wyrazili swoje zdanie (inne niż Twoje). Czy chociaż przez chwilę nie pomyślałaś, że może mylisz się w swoich ocenach, skoro n osób mówi "nie" a Ty jedna jesteś na "tak"? Dlaczego jesteś tak bezkrytyczna w stosunku do siebie? Raz piszesz, że nie wiesz jak powinnaś zachować się w sprawie córki, że nie wiesz, czy to dobrze, że zostawiłaś ją meżowi, że chciałaś jej dobra, ale w sumie to nie wiesz co jest dla niej najlepsze w tej sytuacji. Skoro masz tyle wątpliwości jak zachować się w odniesieniu do córki to jak możesz ich nie mieć w stosunku do Marcina? Jak możesz postawić wszystko na jedną kartę w jego przypadku skoro sytuacja jest tak niejasna? Przecież to on jest najmniej pewnym ogniwem w tej chwili, wszyscy próbują Ci to uzmysłowić a Ty dalej swoje. Nie życzę Ci tego, ale patrząc na jego zachowanie (mówię o momencie gdy nie odzywał się do Ciebie, odsuwał się niby to dla Twojego dobra) marnie ten związek się skończy, a wtedy niestety zostaniesz sama, bez męża, bez córki i bez niego. Wyobraź sobie, że w przyszłości napotykacie na jakieś przeszkody a on znów znika bez słowa. Masakra po prostu, to ma być dojrzały związek, oparty o zaufanie i wzajemną pomoc? Spotykałam się kiedyś z facetem, moi znajomi znali go dłużej i mówili mi, że to kobieciarz i tylko zalicza kolejne dziewczyny. Nie miałam powodu, żeby im nie wierzyć więc przestałam się z nim spotykać. Po tygodniu już miał inną, a po miesiącu zbajerował moją koleżankę ze studiów - wykorzystał ją i zostawił. Niestety bliżej poznałyśmy się dopiero po ich rozstaniu więc nie udało mi się jej ostrzec z kim ma do czynienia. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że skoro tyle osób Ci mówi, że powinnaś uważać to pora przemyśleć sprawę i pogodzić się z faktem, że być może Ty się mylisz i to Twój tok rozumowania jest błędny
napisał/a: ~gość 2014-04-18 14:17
e-Lena napisal(a):nie mogła zabrać i nie zabierze dziecka, bo jestem pewna, że mąż na to nie pozwoli.

Jestem pewna, ze nie oddałby jej po dobroci, ale po prostu nie wyobrażam sobie, abym w takiej sytuacji je zostawiła. Gdyby trzeba było zabrałabym je podstępem. Ale autorka niestety wolała Marcina, zamiast córki.

e-Lena napisal(a):Ale o ile rozumiem takie sytuacje w przypadku, kiedy dany związek nie jest sformalizowany, albo kiedy dwie osoby nie pozostawiają za sobą żadnych zgliszcz, o tyle w momencie, kiedy w grę wchodzi MĄŻ, DZIECKO i przysięga małżeńska, niestety trzeba trochę zmienić priorytety z "ja i moje potrzeby" na "my i nasza rodzina".

Tylko, ze człowiek zakochany często jest tak zamroczony, że nie myśli o konsekwencjach. A wszelkie przeciwności tylko podsycają namiętność, taka miłość 'my przeciwko reszcie świata'. Ale, żeby zapomnieć, ze jest się matką... Nie pojmuję.
napisał/a: e-Lena 2014-04-18 14:27
Nataliii napisal(a):Tylko, ze człowiek zakochany często jest tak zamroczony, że nie myśli o konsekwencjach.

Ale ja sobie doskonale zdaję z tego sprawę. Ba! Nawet byłabym w stanie Lię zrozumieć, niestety kiedy taka osoba jest (przynajmniej oficjalnie) dorosła i w pełni poczytalna, musi dokonywać przemyślanych wyborów i nieco rozważniej kroczyć przez życie, nawet jeżeli w jej brzuchu szaleją motyle. I zgadzam się z Tobą w kwestii tego, że raczej nie zapomina się o tym, że ma się małe dziecko.

Lia_ Twoim błędem nie było to, że się zakochałaś, ale to, co i jak z tym wszystkim zrobiłaś. Poszłaś po trupach, zostawiając sobie jakieś dziwne alternatywy, kombinując i dbając tak naprawdę tylko o samą siebie. A wystarczyło kulturalnie porozmawiać z mężem, spróbować oficjalnie zakończyć związek, jeżeli Cię nie satysfakcjonował (samodzielnie a nie pod wpływem innego mężczyzny), ustalić zasady opieki nad córką i jako prawnie wolna kobieta próbować sobie układać życie na nowo.

A tak - chcąc się trochę zabawić - zrobiłaś sobie "Modę na Sukces", osadziłaś siebie w roli głównej i wkręciłaś w to wszystko niewinnych i niczego nie spodziewających się statystów. Wyszedł bajzel, są ofiary w ludziach, połowa rodziny Cię nie rozumie, druga połowa nienawidzi, ludzie rzucają mięsem i generalnie nie wiadomo co z tym fantem teraz zrobić.
napisał/a: Lia_ 2014-05-11 20:32
słoneoczko napisal(a): Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że skoro tyle osób Ci mówi, że powinnaś uważać to pora przemyśleć sprawę i pogodzić się z faktem, że być może Ty się mylisz i to Twój tok rozumowania jest błędny
Zapewniam, że wiele razy rozważałam wszystkie opcje, także tą że to ja się mylę. Że inni mają rację. Oczywiście że tak było wiele razy. Ale ostatecznie przecież to ja go znam, a cała reszta myśli stereotypowo. Wszyscy zapowiadali, że gdy tylko zacznie robić się poważniej i trzeba będzie ponieść konsekwencje pewnych wyborów Marcin się zmyje i poszuka sobie innej, bezproblemowej, a już na pewno bez dziecka z poprzedniego związku. Tymczasem tak się nie stało, wyjechaliśmy wspólnie na święta bo mój mąż musiał wyjechać za granicę, mała złapała z nim świetny kontakt, potrafi się nią zająć czasami nawet lepiej niż ja.
A przecież nie musiałby tego robić. Nie musiałby się zajmować moją córką, organizować jej żadnych atrakcji. Więc skoro to jednak robi to nie mam powodów, aby podejrzewać go o jakieś nieczyste intencje. Rozumiem słoneoczko, że w Twoim wypadku przestrogi znajomych się sprawdziły ale nie można mierzyć wszystkich jedną miarą.
Co nie zmienia faktu, że nie jestem jakąś skrajną optymistką i też nieraz miewam wątpliwości. Kiedy ostatnio poszłam odebrać zaległe faktury za rehabilitację zobaczyłam jak pomaga ćwiczyć jakiejś całkiem zgrabnej pacjentce- podtrzymywał ją, śmiali się itp. I myślicie że nie mam obaw, że skoro praktycznie codziennie rehabilituje jakieś atrakcyjne, młode kobiety to w końcu jakiejś nie uda się go uwieść? Mam. Ale nie mogę tego zakładać z góry więc staram się po prostu zaufać.
Ostatnio trochę lepiej dogaduję się z mężem, więc mam nadzieję, że uda nam się nawiązać pokojowe kontakty dla dobra córki. Bo to przecież ona jest najważniejsza, a nie my i nasze wzajemne żale.
napisał/a: kasiasze 2014-05-11 21:48
Lia_, może Ci się uda ... Ale wiele przed Tobą. na razie to początek rozstania z mężem. Nalezy jeszcze przeprowadzić rozwód, dzielić się sprawiedliwie opieką i odpowiedzialnością. Pewnie podzielić się też finansami, wkładem w związek (tym materialnym też).
Problemy jeszcze będą, emocje dadzą znać o sobie. Pamiętaj - Marcin jest wolny. Moze on mieć obecnie kaprys zabawienia się "w rodzinę" z atrakcyjną kobietą. To też łechce jego ego - jaki jest fajny, jak umie rozbawić małego brzdąca. jaki jest odpowiedzialny i troskliwy. Moze i on czuje, że już czas się ustatkować i podoba mu się to - na razie! Jak wspomniałam wyżej - przed Tobą czy wami - problemy! Czy on da radę? Skoro raz już się potrafił zmyć?
Piszę to, byś miała na uwadze i ufała i polegała głównie na sobie.
napisał/a: Jostart 2014-05-12 21:53
A ja zmagam się z czym co wydawało mi się że tylko w serialach się zdarza. W tym roku mieliśmy wziąć ślub. Pozostały łzy.... ból... ukrywał ze jest po ślubie i że ma syna. To dzialo się jak miał 23 lat teraz prawie czterdzieści jak mozna tak. Jak mozna tak żyć. Momimo tego nadal go kocham ale nie mogę budować czegoś najcudowniejszego jak rodzinę na kłamstwie. Był taki dobry, czuły, wrażliwy, i to jest najbolesniejsze że nie widzialam nic podejrzanego. Boje się o niego pomimo co mi zrobi, a on jest w trudnej sytuacji. Jestem zalamana
napisał/a: Annie 2014-05-12 22:47
Jostart, nie rozumiem. On będąc z Tobą w związku, jednocześnie prowadził drugie życie z żoną i synem, czy po prostu nie powiedział Ci, że KIEDYŚ TAM miał żonę, z którą się rozwiódł?
napisał/a: kasiasze 2014-05-12 23:04
Jostart, i droga Annie - a nie warto i elegancko założyć w tej sprawie nowego tematu, wątku? Bałagan jakiś powodujecie moim zdaniem....
napisał/a: słoneoczko 2014-05-13 12:30
Lia, oczywiście zgadzam się z Tobą, że myślimy stereotypowo, bo go nie znamy, ale to myślenie z niczego się nie bierze. Sama opisywałaś jak przestał się odzywać na parę dni bez słowa wyjaśnienia, jak udawał, że Cię nie zna i przydzielił Ci inną rehabilitantkę. Dla mnie taki facet byłby skreślony, bo zamiast normalnie pogadać to on puścił focha i stwierdził sobie, że po co wyjaśniać jak można się przestać odzywać - bardzo dojrzałe naprawdę. Nie boisz się, że przy innych problemach spakuje manatki i pójdzie w świat bez słowa wyjaśnienia? Skoro zrobił tak raz, to co za problem żeby zrobić to jeszcze raz. Wiem, że Ty go znasz najlepiej, ale weź pod uwagę to, że Ty jesteś w fazie zakochania, patrzysz na ten związek przez różowe okulary i rzetelnej, obiektywnej oceny sytuacji to u Ciebie za grosz nie ma. Nie mniej jednak życzę Ci powodzenia i mam nadzieję, że czarne scenariusze się nie zrealizują