Czy mieszkać razem przed ślubem?

napisał/a: Katherina 2011-08-02 23:53
kania napisal(a):Wiem jak będzie wyglądał podział obowiązków. Wiem jak jest u niego w domu i wiem, że nie będę miała lenia kanapowego do obsługiwania. Wiem, że obiad będzie gotował ten, kto wróci szybciej z pracy. Wiem np. że nienawidzi prasować, a ja to lubię, więc ja będę prasować, a on będzie odkurzał, czego ja nie znoszę. Wiem jak będzie wyglądała kwestia finansów, na co będziemy w pierwszej kolejności odkładać pieniądze i z czego będziemy rezygnować. Znamy swoje podejście do wydawania pieniędzy. Na prawdę ludzie nie dogadują takich rzeczy przed wspólnym mieszkaniem?? Skoro takie podstawowe rzeczy są taką niespodzianką, to o czym wy rozmawiacie?:P
Czy Ty czasem mną nie jesteś? Bo ja ani przecinka nie mam tu do zmiany
A ludzie nie dogadują różnych rzeczy. Znam parę, która nie dogadała, gdzie będą po ślubie mieszkać - dla niego było oczywiste, że z jego mamą, a dla niej absolutnie nie... Więc np im by zamieszkanie przed ślubem tę kwestię rozwiązało, ale mogę się założyć, że to by wiele nie zmieniło w całokształcie.

fjaril napisal(a):Tylko zauważ, że z chłopakiem nie jest się związaną żadną przysięgą i nie trzeba brać rozwodu jakby coś nie wyszło podczas wspólnego mieszkania.
I dokładnie z tego powodu, że łatwiej o rozstanie (nie zawsze, żeby nie było) może się bardziej starać, a jak już się pobiorą, to się im odechce, bo klamka zapadła i można się mniej starać.
napisał/a: kwiatlotosu2 2011-08-03 00:19
Katherina napisal(a):I dokładnie z tego powodu, że łatwiej o rozstanie (nie zawsze, żeby nie było) może się bardziej starać, a jak już się pobiorą, to się im odechce, bo klamka zapadła i można się mniej starać.

Może tak być, ale to już trzeba trafić na prawdziwego s***.

Mieszkanie przed ślubem ma swoje plusy i minusy, jak wszystko. Czasami może przynieść korzyści, innym razem straty, a jeszcze innym nic nowego nie wniesie.
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-08-03 00:25
fjaril napisal(a):Może tak być, ale to już trzeba trafić na prawdziwego s***.
oj to nie jest znowu takie mało powszechne podejscie
wystarczy przelozyc to chocby na seks, przed slubem duzo, czesto w roznych pozycjach, po slubie prawie wcale, bo po co, przeciez i tak już jest moja/mój.. związany/związana ze mną sakramentem i przysięgą, po co się starac, dbać, zabiagać i troszczyć takze o potrzeby partnera..

no ale nie offtopuję, EOT

fjaril napisal(a):Czasami może przynieść korzyści, innym razem straty, a jeszcze innym nic nowego nie wniesie.
trzymam za Was kciuki, jesli sie zdecydujecie, zeby Wam przyniosło same korzysci 2
napisał/a: kwiatlotosu2 2011-08-03 00:32
ice_queen napisal(a):wystarczy przelozyc to chocby na seks, przed slubem duzo, czesto w roznych pozycjach, po slubie prawie wcale, bo po co, przeciez i tak już jest moja/mój.. związany/związana ze mną sakramentem i przysięgą, po co się starac, dbać, zabiagać i troszczyć takze o potrzeby partnera..

Ojj seks to sama przyjemność, więc jak można rezygnować z przyjemności po ślubie?

ice_queen napisal(a):oj to nie jest znowu takie mało powszechne podejscie

Wiem, ale ludzie, którzy ignorują potrzeby partnera i zaprzestają starań chyba tak naprawdę nigdy nie kochali i nie kochają swojej żony/męża
No bo aby utrzymać małżeństwo czy związek trzeba się starać.

ice_queen napisal(a):trzymam za Was kciuki, jesli sie zdecydujecie, zeby Wam przyniosło same korzysci

Nie dziękuję
napisał/a: errr 2011-08-03 10:02
fjaril napisal(a):
Tylko zauważ, że z chłopakiem nie jest się związaną żadną przysięgą i nie trzeba brać rozwodu jakby coś nie wyszło podczas wspólnego mieszkania
pisałam, że MĄŻ może się zmienić po roku, dwóch po ślubie i nie jest to związane z udawaniem, brakiem chęci a wymuszone np. pracą tak jak pisała izuniaaa. To samo jest po urodzeniu dziecka, też wcześniejsze ustalenia i plany biorą w łeb i wtedy przedślubne testowanie często gęsto możesz sobie o kant tyłka...
myślę, że Kania chyba na poprzedniej stronie zwróciła uwagę na coś najważniejszego. Jeśli dwoje ludzi się kocha i chce być ze sobą to nie będą sobie sprawiali trudności/przykrości z powodu zostawiania brudnych skarpetek pod łóżkiem i nie jest do tego potrzebne żadne tresowanie/testowanie/sprawdzanie się przed ślubem. Narzeczeństwo a małżeństwo to dwa kompletnie różne stany.
napisał/a: candela1 2011-08-03 10:04
a ja w ogóle mam wrażenie, że problem "mieszkać czy nie mieszkać ze sobą przed ślubem" sprowadza się do kwestii porządkowych...
Dla mnie to akurat jest najmniej istotna sprawa, która naprawdę można sprawdzic przed slubem jeśli komuś tak bardzo na tym zależy.
napisał/a: kwiatlotosu2 2011-08-03 11:14
candela napisal(a):a ja w ogóle mam wrażenie, że problem "mieszkać czy nie mieszkać ze sobą przed ślubem" sprowadza się do kwestii porządkowych...

Też mam takie wrażenie, a ja tylko podałam przykład taki a nie inny...

Marmuzia napisal(a):pisałam, że MĄŻ może się zmienić po roku, dwóch po ślubie i nie jest to związane z udawaniem, brakiem chęci a wymuszone np. pracą tak jak pisała izuniaaa.

No to pracą (co jest zrozumiałe) a nie brakiem chęci, czy conocnymi wyjściami na piwo z kumplami.

Marmuzia napisal(a):też wcześniejsze ustalenia i plany biorą w łeb i wtedy przedślubne testowanie często gęsto możesz sobie o kant tyłka...

Tu nie chodzi o jakieś ustalenia. Przecież nie będziemy pisać grafiku prac domowych, czy gotowania obiadów

Marmuzia napisal(a):eśli dwoje ludzi się kocha i chce być ze sobą to nie będą sobie sprawiali trudności/przykrości z powodu zostawiania brudnych skarpetek pod łóżkiem i nie jest do tego potrzebne żadne tresowanie/testowanie/sprawdzanie się przed ślubem.

Już pomińmy te skarpetki, ale chyba inaczej wygląda bycie razem 2 razy w tygodniu, a inaczej codziennie 24/24?
napisał/a: kania3 2011-08-03 11:52
Ja w ogóle mam wrażenie, że my wszystkie tu mówimy o jednym i tym samym i że ogólnie się zgadzamy.;) Wszystkie są zgodne co do tego, że zanim człowiek weźmie ślub, to musi poznać drugą osobę jak najlepiej. Z tym nie ma co dyskutować. Kwestia natomiast jest taka, że jedni uważają, że trzeba się poznać jak się razem mieszka, a inni (w tym ja;)), że poznać się trzeba zanim się ze sobą zamieszka.;) Dla mnie mieszkanie razem ma takie znaczenie jak ślub, a nie jest etapem przed ślubem. Nie wyobrażam sobie mieszkać z jednym, a potem mieszkać z drugim, jakby mi z pierwszym nie wyszło. Tak samo jak nie ma w moim słowniku słowa rozwód. A że różnie w życiu bywa i nie ma na nic gwarancji, to stawiając mieszkanie na równi ze ślubem i rozwód nie wchodzi w grę, tym bardziej nie pozwalam sobie na różowe okulary i z pewnymi rzeczami walczę, póki jeszcze mi tak nie przeszkadzają, bo wiem, że kiedyś będą.

Mam w bliskiej rodzinie kilka przykładów osób, które ze sobą zamieszkały po ślubie dopiero, albo przed ślubem i teraz narzekają, że ktoś "się (po ślubie/po zamieszkaniu) zmienił". Jak po którymśset narzekaniu spytałam w końcu, czy nie widziały tego wcześniej, że je to tak zaskoczyło, odpowiedziały, że wiedziały doskonale, zaskoczone nie są, bo takie rzeczy od razu widać "ale jakoś tak, mimo wszystko"... No to sorry..;) Tu nie brak mieszkania się przyczynił, tylko brak myślenia i chęci widzenia pewnych rzeczy, bo Ameryki po ślubie ani po zamieszkaniu nie odkryły.
napisał/a: errr 2011-08-03 13:06
fjaril napisal(a):Marmuzia napisał/a:
też wcześniejsze ustalenia i plany biorą w łeb i wtedy przedślubne testowanie często gęsto możesz sobie o kant tyłka...

Tu nie chodzi o jakieś ustalenia. Przecież nie będziemy pisać grafiku prac domowych, czy gotowania obiadów
Jeśli nie chodzi o ustalenia to o co? Przypominam, że masz faceta bałaganiarza którego chcesz tego oduczyć...
fjaril napisal(a):
Już pomińmy te skarpetki, ale chyba inaczej wygląda bycie razem 2 razy w tygodniu, a inaczej codziennie 24/24?
pewnie, że inaczej. Przy codziennym mieszkaniu nawyki faceta których próbujesz niewidzieć na "widzeniach" zaczynają Ci przeszkadzać. Ale te nawyki są a jeśli ktoś potrzebuje aż zamieszkania by sprawdzić na własnej skórze odporność na nie to ... pozostaje współczuć braku wyobraźni. Nie ma gwarancji, że zmiany wprowadzone za czasów narzeczeństwa utrzymają się po ślubie. Zawsze istnieje ryzyko, że nawyki faceta trzeba będzie zaakceptować i jeszcze po nim sprzątać. Od wychowania facet ma matkę i ojca, nie narzeczoną czy żonę.
Wystarczy trzeźwo patrzeć na swojego narzeczonego. Tylko tyle i aż tyle. Zresztą, Kania już to wszystko napisała. Ja się wyłączam, napisałam już wszytko na ten temat.
napisał/a: neonek1 2011-08-03 13:52
i ja się wypowiem w tym temacie-my mieszkaliśmy przed ślubem 2,5 roku i bardzo się cieszę że podjeliśmy taką decyzję (choć podkreślę że przyczyny wspólnego zamieszkania były bardzo skomplikowane i to było na tamtą chwilę jedyne wyjście) ale po wspólnym zamieszkaniu dopiero dostrzegliśmy co nam w sobie przeszkadza i nieraz ciężko było -nie raz prawie się roztawaliśmy z takich przyziemnych powodów-a teraz już jesteśmy małżeństwem i mamy to za sobą i jest nam z tym bardzo dobrze -więc popieram mieszkanie przed ślubem
napisał/a: Mixonia 2011-08-03 14:23
neonek napisal(a):my mieszkaliśmy przed ślubem 2,5 roku i bardzo się cieszę że podjeliśmy taką decyzję (choć podkreślę że przyczyny wspólnego zamieszkania były bardzo skomplikowane i to było na tamtą chwilę jedyne wyjście)


No my mieszkaliśmy przed Ślubem kilka miesięcy.. i też dlatego, że na tamtą chwilę było jedyne takie wyjście, bo przeprowadzałam się z zagranicy i głupotą byłoby, żebym mieszkała gdzieś wynajmując pokój, a mężuś nadal w akademiku, skoro mogliśmy wynająć już coś razem
napisał/a: candela1 2011-08-03 14:55
A ja czytając teraz ten watek (a czytałam go już milion razy :P) doszłam jednak do wniosku, że wolałabym nie mieszkać z partnerem przed ślubem - nawet w okresie narzeczeństwa. Nic to nowego nie wniesie do naszego związku. Co mam wiedzieć to wiem - w kwestii sprzątniowo-gospodarczej a że nie jest to casting na współlokatora a męża skupiam się jednak na innych kwestiach, do których poznania wspólne zamieszkanie absolutnie nie jest potrzebne.

Wspólne wyjazdy, weekendy u któregoś z nas, spotkania (wcale nie randki - zwyczajnie spotkania) w zupełności mi wystarczą by zobaczyć i ocenić jaki jest mój przyszły mąż.

Taka nowa refleksja :)

a"magia" zamieszkania razem po ślubie i wejścia w symboliczne nowe życie pozostanie...