Moja żona zakochała się - zdradza

napisał/a: chuchilla 2010-05-30 19:52
Tak trzymaj facet!
Webstar
napisał/a: Webstar 2010-05-31 16:57
Skoro cie zdradzala i masz na to dowody to po pierwsze zablokuj jej kase ktora od ciebie dostaje a po drugie wez rozwod z jej powodu. Nie bedziesz jej musial placic wtedy... A zona twoja to suka i tyle... na pewno sie nie zakochala po prostu sie puscila...
napisał/a: Helbeen 2010-06-01 01:30
facet_zatracenie napisal(a):Zając czmychnął spod moich stóp wczoraj, szarak taki z długimi uszami, widziałem też sarnę w lesie. Przepedałowałem znów trochę. Tym razem 165 km. wyjechałem o 5:40 rano, wróciłem po 22:00. Nie spieszyłem się nigdzie. Leśne drogi, trochę asfaltu, szlaki rowerowe i turystyczne, bagienka, błocisko, wały przeciwpowodziowe, nieduże mieściny, kompas i mapa. Do pralki poszło wszystko razem z butami. Nie czuję zmęczenia, lekko przyjemnie czuję mięśnie i trochę chce mi się spać.

To wszystko pomaga, ale dalej tęsknię za moją drugą połową. Dlaczego odeszła? Kiedy się opamięta? Nigdy? Podchodzę do tych spraw zbyt emocjonalnie, bo dalej kocham. Adwokat za mnie wszystko pozałatwia. Ja nie mogę, nie chcę.


Trzymaj się. Ale nie żałuj, nie rozpaczaj ... może tylko trochę i po cichu. Będzie o wiele lepiej. Będzie jeszcze wspaniale. Bedzie cudownie. Zostaw to co nie warte Twoich starań. Będzie Ci lepiej bez tej żałości. Szczęcie jest zupełnie gdzie indziej niż myślisz. Spotkasz je ..... tylko daj sobie szansę bez tej o której myslisz. Spotkasz kogoś, kto będzie Cię podziwiał za 30% tego co dałeś jej. Tylko pozwól sobie na to uczucie.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-06-01 09:31
Wiecie co, na takie sprawy to zdecydowanie za wcześnie. Teraz muszę się skupić na sprawie rozwodowej, która niebawem oraz na szukaniu pracy, bo obecna mi się kończy (może jeszcze 3 a może 4 miesiące). Mówiąc szczerze jestem w niełatwej sytuacji.

Ruch i świeże powietrze pomagają się zdystansować od tego co ceniłem najbardziej. Jestem świadomy że tego dystansu jednocześnie bardzo potrzebuję i w ogóle nie chcę. Dzisiaj jestem umówiony na kosza, jutro na tenisa ziemnego. Dbam o siebie.

W mojej naturze nie leży "stawianie się" mojej ukochanej drugiej połowie (jakoś jeszcze za wcześnie abym myślał o niej inaczej), ale chyba tak należy teraz zrobić, tak wszyscy mi doradzają, łącznie z moim adwokatem. Moja druga połowa narobiła błędów, galimatiasu i brnie w to dalej. Postawić się, czy nie? Większość z was odpowie TAK, ja też sądzę że tak powinienem, ale to wbrew mnie i mam dylemat. Nie odrzucam i nie potępiam jej jako osoby, ale jednocześnie potępiam to co zrobiła i w co brnie, budując na nieszczęściu. Jak ten dylemat przekuć na stanowisko warunków rozwodowych i stanowisko w sądzie? Żal mi jej, bo traci więcej niż ja. Oj, ciekawe czasy przyszły.
grabusia4
napisał/a: grabusia4 2010-06-01 09:40
W końcu dostrzegasz że przez to co zrobiła straciła coś więcej niż Ty a własciwie nie chodzi o pieniądze czy o cokolwiek materialnego , straciła Ciebie ale jeszcze do niej nie dotarło , kiedyś pożałuje możesz być pewien i bez twojego stawiania się będzie płakać, dostanie kilka kopów od życia i swojego nowego faceta i otrzeźwieje, ważne żebyś sie nie łamał, przekuć to na warunki rozwodu pomoze ci twoja niezawodna adwokatka, ważne żebyś nie dał się ograbić i zadbał o jak najlepsze warunki co do spotkań z córką, nie musisz sie mścic wystarczy że nie dasz sie po raz kolejny wpuścić w maliny.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-06-01 09:47
Witaj Grabusia,

Zemsta to zły doradca. To wszystko prawda. Podział jednak nie powinien być 50/50. To nie ja odchodzę. Moja adwokat to ubierze w słowa za mnie. Moja żona zapewne zinterpretuje to że "się mszczę" i będzie gryzła. No cóż jeśli tak musi być to wytrzymam, ale ... modlę się abym miał siłę wyzbyć się zemsty, pogardy i nienawiści. To wszystko pcha w przepaść.
grabusia4
napisał/a: grabusia4 2010-06-01 09:57
Cześć łobuzie,
zemsta , zemsta , troszke nie zaszkodzi a nawet jeśli sprawiedliwy podział majatku uzna własnie za zemste , nie martw sie nic jej nie bedzie , moze czas zeby doszło do niej jakie konsekwencje niesie za sobą to jej budowanie szczęscia, gratuluje przebudzenia.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-06-06 13:47
Kłopot emocjonalny polega na tym że mam pełną świadomość że muszę się przebudzić, a jednocześnie bardzo tego nie chcę, więc ... męczę się, gdy zostaje sam. Pomagam sobie przez aktywność fizyczną, sport, bycie na powietrzu, spotykanie się z ludźmi (to najbardziej pomaga). Wczoraj jeździłem na rowerze ze znajomymi, grałem w tenisa stołowego i zrobiłem imprezkę suchi + brydż, było sympatycznie, tylko wina trochę za dużo i dzisiaj boli głowa. Dzisiaj idę na rower ze znajomym (dłuższy dystans) i na tenisa ziemnego. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak często byłem aktywny fizycznie jak teraz.

Moja rozprawa się zbliża - początek lipca. Niestety raczej nie będzie łatwo i miło. Jak przez to przejść bez nienawiści, bez pogardy i bez zemsty? To pytanie, które teraz sobie siedzi w mojej głowie bez jednoznacznej odpowiedzi. Wszelkie rady od Was bardzo wskazane.

Złożyłem aplikacje na dość wysokie stanowisko w mojej pracy - rekrutacja wewnętrzna - i zaproszono mnie do Madrytu na "assesment center" za 10 dni .. :) Mam niewielkie szanse, ale błędem byłoby nie spróbować. Będę jeszcze aplikował na inne.

Co do rozprawy, wasze uwagi bardzo mile widziane.
Pozdrawiam ciepło.
napisał/a: Mari 2010-06-06 15:47
Przejdziesz przez to wszystko dosc dobrze . Juz nie martwie sie o Ciebie :).
Zrobiles wszystko co mogles ,a co postawilo Cie na nogi (przyjaciele , ruch ,ksiazki).
Przyznam sie szczerze ,ze zazdroszcze takiej postawy , bo Ja jakos nie potrafie juz tak... jakos od osmiu m-cy podjac decyzje , ktora ..wiem ..(boje sie ) zawazy na dalszym moim zyciu i nie wiem w jaki sposob.
Niepewnosc rozwala :(.Nigdy nie przezywalam takich emocji i nie jestem na nie gotowa.

Hmm...Madryt ? ...to 600 km :D . Moze umowimy sie na ktorejs plazy ? .
A! , jesli nie miales do czynienia z Hiszpanami , to powiem Ci z wlasnych obserwacji , ze sa to swietni ludzie do zabawy , ale nie moge zcierpiec u nich pewnej cechy , ktora drazni w zyciu codziennym...takie zadufanie w sobie ...wiedza lepiej ...nic dodac , nic ujac..
Oczywiscie mowie na swoim przykladzie i wiesz co? ... bawie sie do lez , bo przewaznie wychodzi na moje :) ..no! , ale to juz zostaje przemilczane...i niech tak zostanie ..co mi tam .

Trzymaj sie cieplo ;) .
grabusia4
napisał/a: grabusia4 2010-06-07 08:40
Pewnie ze sobie poradzisz , tak jak pisze Mari , silny facet z Ciebie, próbujesz sobie radzić na wszelkie sposoby a to znaczy ze siły powoli wracają, starasz się o lepsze stanowisko to znaczy że myślisz o przyszłości , brawo Zatraceńcu , głowę zaczynasz podnosić coraz wyżej , jestem z Ciebie dumna.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-06-10 09:27
Jeśli tylko mam siłę aby się uśmiechnąć, czasem przez łzy a czasem szeroko, to znaczy że mogę coś komuś dać zupełnie za darmo, choćby uśmiech, wtedy życie zaczyna mieć sens. :D

Muszę nauczyć się żyć bez mojej ukochanej drugiej połowy. To nie jest proste i wcale tego nie chcę, ale nauczę się, bo co mi pozostało? Pytałem wiele razy i dostałem odpowiedź odmowną, czasem na prawdę poirytowanym głosem dlaczego wciąż pytam. W domu ciągle jest jej zapach, dźwięk jej słów, czasami przychodzi, wtedy jej unikam. Kiedyś nie unikałem, rozmawialiśmy miło o codziennych sprawach i budziły się we mnie nadzieje. Nadzieje rozwiewały się szybko ale bolało tak samo a może bardziej kiedy rozwiały się pierwszy raz. Ten ból rodził smutek i przygnębienie. Powiedziałem dość. :cool:

Teraz jest inaczej, unikam jej. Odczuła to. Powiedziała że jest jej przykro. Żal mi jej bo ma kłopoty ze zdrowiem. Nawet całkiem nie małe. Powiedziała że sama czasem myśli że robi błąd ... no ... jest postęp, ale ja już na nic nie liczę. Gdybym liczył znów by bolało jak dawniej. Choć muszę wam powiedzieć że dalej przyjął bym ją z otwartymi rękoma, gdyby chciała wrócić.

Tenis + gra na gitarze + tenis stołowy + brydż + jazda na rowerze + koszykówka = przyjemne zmęczenie i dystans do życia. Zapełniam sobie czas czym mogę, ale bardzo mi brakuje mojej rodziny. :confused:

Córeczka moja jest wspaniała. Nie brak mi jej ponieważ codziennie jej czytam do snu. Robię to już ponad 10 lat. Dzisiaj zrobiłem jej śniadanie, odwiozłem do szkoły. Wczoraj pograliśmy sobie razem w karty. Dzisiaj napiszę razem z nią wypracowanie. Takie zwyczajne życie. ;)

Powiem wam jeszcze że wymiatam jak kurz uczucia typu: złość, pogarda, nienawiść, chęć odwetu. Choć dawno tego nie robiłem, przygotuję się i pójdę do spowiedzi. Napiję się ze źródła. Zrobię porządki i zacznę od środka. Reszta mojego życia będzie właśnie taka.

Liczyłem na wasze rady dotyczące rozprawy... :)
napisał/a: chuchilla 2010-06-10 21:09
Trzymaj się i nic nie zmieniaj. Kiedyś uważałem że jesteś beznadziejny facet, teraz widzę że jesteś twardy choć z dobrym sercem. Nie przejmuj się, że nie jesteś się w stanie rozstać "jak przyjaciele". Miłość tak się nigdy nie kończy - jak ogień albo się pali albo zostaje popiół.
Co do rozprawy - zostań twardy i zdecydowany. Nawet jeśli kiedyś coś się zmieni, jeśli będziesz chcial pomóc lub przyjąć pod swój dach - będziesz musiał mieć na to środki i możliwości - nie startuj w nowe życie z pozycji leżącego.