Moja żona zakochała się - zdradza

napisał/a: chuchilla 2010-04-14 09:33
ciąg dalszy
Co dalej?
Udawaj miękkiego - bądź twardy. Porozmawiaj z żoną (włącz dyktafon w komówrce) i poproś o miesiąc zwłoki, że przez ten czas oboje przemyślicie to sobie jeszcze. W ciągu tego miesiąca porozmawiaj z nią (dyktafon) jeszcze kilkakrotnie pytająca czemu (nieważne) od kiedy (ważne) czemu (znowu) jak często (ważne). Nie wzdragaj się - jeśli chcesz osiągnąć cel (którykolwiek). Pamiętaj że szukała kogoś kto potraktuje ją jak dziwkę. Również w ciągu tego miesiaca zabezpiecz wszystkie pozostałe dowody trwałego rozpadu małżeństwa z winy żony. Poradź się dobrego informatyka - zrób kopie plików poczty outlook, messengera czy gg, kopii danych telefonu itd, itp. Odzyskaj zdjęcia i skasowane pliki z dysku, z aparatu etc. Każda informacja ma znaczenie! Każda może się jeszcze przydać - w sądzie i poza.

Po niecałym miesiacu złóż pozew ROZWODOWY w sądzie - porządny, wsparty opinią adwokata któremu przedstaw wszystkie zebrane dowody (możliwe, ze adwokaci obu stron dogadają się ze soba i nie bedzie konieczności przedtawiania ich w sądzie). Zabierz żonie wszystko co możliwe - dom, pienidze, dzieci czy co tam macie. Zwróć uwagę na to, na czym jej specjalnie zależy! Ona chce poczuć sie ubezwłasnowolniona przez kogoś bezwzględnego, "troki od kaleson" miała do tej pory. Jeśli ostatnio dostała awans - napisz pismo do przełożonego jej szefa że istnieje podejrzenie iż jest to skutek ich związku.
Dopiero tak udowodnisz, że nie doceniała Twojej twardości, że to bardziej ona zależy od ciebie niż ty od niej, a tylko ze względu na miłość nie dawałeś jej tego odczuć.

Pokaż jej że jej "samiec alfa" to podtatusiały naciągacz, że jej nie ochroni i nie będzie wspierał w potrzebie.
Korzystając z dowodów jakie zebrałeś (nie cytuj ich, nie udowadniaj - ale korzystaj z wiedzy) przekaż jego zwierzchnikom, że naduzywa stanowiska, że w pracy poświęca się czemuś całkiem innemu niż praca, że być może awansuje podwładnych opierając sie na ich wydajności w zupełnie innej dziedzinie (myślisz że twoja żona to jedyna kochanka szefa?).
Przekaż cała posiadaną wiedzę żonie szefa. Ma prawo wiedzieć. Urządzi mu piekło, czego on bynajmniej nie chce. Powinna zagrozić mu rozwodem, po którym on sostanie obskubany jak kurczak w spozywczaku. On nie chce zostawić żony - wierz mi. Nie ma też zamiaru utrzymywać twojej. Twoja żona nie będzie zachwycona tym, że on nie chce rozwodu (z orzeczeniem o jego winie na pewno nie chce). nie będzie zachwycona tym, że martwi sie o pieniędze. Nie spodoba jej się "samiec alfa" skamlący w pracy o wyrozumiałość szefów i skamlacy w domu o łaske żony, której niby nie kocha.
Przez jakiś czas nie rozmawiaj z nią. Widząc że potrafisz walczyć i zwyciężać, że jesteś sto razy lepszy od jej kochasia będzie chciała wrócić. Najpierw odrzucaj stanowczo nawet próby rozmów.
Potem:
-jeśli chcesz przyjmij ją - dając krótką smycz i taktując wyniośle. Odzyskasz ją i być może jej miłość ale nie odzyskasz zaufania i tak dużej bliskości. To że będziecie po rozwodzie nic nie znaczy - jak będzie OK zrobicie sobie powtórkę ze ślubu - miła wizja?
-jeśli masz już dość powiedz że kochałeś ją kiedzyś ponad wszystko, ale okazała sie dziwką, a teraz stać cie na lepsze dziwki niż ona.
napisał/a: ~Katarzyna1984 2010-04-14 14:04
facet_zatracenie napisal(a):Witam wszystkich,

Moja żona dzisiaj mi powiedziała że chce się ze mną rozwieść. Rozmawialiśmy o różnych opcjach, ale jej postawa jest już nie ugięta. No cóż, w jej oczach, jak sama powiedziała, wyszedłem na osobę która się nie szanuje, bo po tym co zrobiła nie powinienem próbować jej przebaczyć tylko jak każdy normalny facet od niej odejść, a ja ... jak powiedziała ... zachowałem się jak troki od kaleson. :) Uznałem to za zabawne. Ona więcej traci niż ja, ale to jej sprawa.

Ja potrafię jej wybaczyć ale ona .. sama sobie nie potrafi. Brnie w związek o którym wie że nie ma przyszłości - tak dla zabawy. Chyba na prawdę już mnie nie kocha i chyba na prawdę to dobry pomysł by się rozejść.

Obudziłem się ... z 12-sto letniego pięknego snu o miłości, rodzinie, małżeństwie, ojcostwie. Przebudzenie jest bolesne, ale też daje szansę przeżycia reszty dni z czystym sumieniem.

Nie będę walczył z nią. Za bardzo kocham. Mogę żyć o chlebie i wodzie, jeśli na to mnie skaże. Jestem pogodzony ze swoim życiem i losem. Ciężkie brzemię przyszło mi nosić, ale życzę każdemu tyle miłości ile wlało się do mojego serca.

Cieszę się każdą chwilą, która mi na tym świecie jeszcze pozostała. W ogóle szukam bratniej duszy. Jeśli by ktoś chciał porozmawiać, niech zostawi swojego maila. Odezwę się.

Szukam jak małe dziecko spraw prostych, które potrafią cieszyć. Dzieci potrafią mieć radość z zabawy - niekoniecznie zabawkami. Jeśli potrafisz odnaleźć w sobie to dziecko którym byłeś, i tę radość której przecież doświadczałeś, kopiąc kamyk czy bawiąc się kartką papieru lub szpulką nici lub starym kapciem to ... będziesz szczęśliwy ... nawet bez wyraźnego powodu.

To dziecko jest w każdym z nas ... trzeba tylko się rozejrzeć ... koniec z cierpieniem. Będę szczęśliwy na przekór wszystkiemu!


A jednak ... ja powiem tak, że facet nie powinien się poddawać. Według mnie robisz z siebie cierpiętnika.
Kochasz? SUPER ... ale dlaczego masz komuś kto Cię tak krzywdzi oddać wszystko?
PÓŁ NA PÓŁ ... taki powinien być podział zawsze i wszędzie bo nigdy wina nie leży tylko po jednej stronie.

Nie rób z siebie "ciepłych klusek" i walcz. Nie ważne o co ... czy o nią, czy o pieniądze, czy o widzenia z dzieckiem ...
Zamiast tego ty się poddajesz i kładziesz poddańczo na plecach jak zbity kundel, podtulasz ogonek i wycofujesz.
Zastanów się nad sobą.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-04-15 12:23
Walczyć można z kimś, kogo się nie kocha. Walczyć z miłością mojego życia bo chce mnie zostawić? Nie. Walczyć o nią? Tak, ale już nie wiem jak. Dostałem wiele gorzkich słów i jednoznaczną postawę. Teraz jednak ja ją kocham a im bardziej jej to okazuje tym więcej kopniaków dostaję - masz 100% racji Grabusia. Twoje uwagi uważam za szczególnie cenne. Przynajmniej rozumiem dlaczego tak się dzieje. Dziękuję!

Sprawa byłaby dużo łatwiejsza, gdybym jej nie kochał. Moja żona zrobiła błędy, ale nie będę jej podkładał świni w pracy (choć przyznam że sam o tym myślałem ale uznałem to za małostkowe i za oznakę słabości charakteru) i nie dam jej zrobić krzywdy przez nikogo nawet teraz kiedy chce ode mnie odejść a tym bardziej ja jej krzywdy nie zrobię. Chuchilla, tracę wszystko co było dla mnie wartościowe w życiu. Tak się zdarzyło, ale podniosę się. Już nigdy nie będę taki sam, ale podniosę się.

To już przesądzone. Mamy rozwód. Sprawa niedługo zostanie założona. Żona mnie nawet zaprosiła do swojego adwokata.

Nauczyłem się sporo ze wszystkich komentarzy. Nie ze wszystkimi się zgadzam, ale za wszystkie bardzo serdecznie dziękuję.
grabusia4
napisał/a: grabusia4 2010-04-15 14:01
To bardzo ładnie z twojej strony że pomimo tylu krzywd jakie ci wyrządziła ty nadal chcesz być ok., i dobrze, bądź uprzejmy i serdeczny ale nie rób maślanych oczu to nic nie da , jednocześnie bądź stanowczy i zachowuj sie z godnościa , nabierze do ciebie szacunku za to że mimo wszystko się jakos odnajdujesz , takim sposobem ugrasz dużo więcej niz zameczaniem jej swoją miłością której ona już nie chce , ona ją brzydzi i odpycha bo nie chce być przez ciebie kochana , wiem że to trudne ale proszę uwierz mi niczego już nie zdziałasz , jedyne co możesz zrobić to pójść do adwokata z podniesioną głową , dokonac sprawiedliwego podziału majatku i ustalić warunki opieki nad córką , tylko to pomoże ci utrzymywać z nia poprawne stosunki bez jadu z jej strony i nienawiści.
Wiem że ja kochasz , ale niestety to już dla niej nic nie znaczy, teraz musisz robić tak aby cie szanowała i liczyła sie choć trochę z twoją osobą to ułatwi ci kontakty z małą, zapomnij o miłości do żony pamiętaj o miłości do dziecka, teraz czas aby nad tym popracować.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-04-16 17:46
Grabusia, mam wrażenie że jesteś w moim domu. Twoje zdroworozsądkowe podejście i pragmatyczne rady wiodą mnie przez rafy życia podczas niespodziewanego sztormu stulecia który wybuchł na początku 2010 roku, trwa nadal i przybiera na sile. Chciałbym abyś wiedziała ... choć pewnie wiesz ... że twoja wiedza i sposób jej przekazywania pomaga rozbitkom zostawionym na końcu świata, takim jak ja. Nie wiem czemu to robisz, ale bardzo, bardzo dziękuję. Jestem dzięki nim bardziej świadomy i lepiej radzę sobie z moimi uczuciami i myślami.

Porozmawiałem z moją 89 letnią Babcią. Pojechałem do niej i widziałem się z nią. Jest pod dobrą opieką swojej córki i syna. Niedawno urodził się jej pierwszy pra-pra-wnuk. Moja babcia jest schorowana i nie wychodzi z domu ale ma oczy szczęśliwe i młode, pełne humoru i opowiada takie rzeczy o życiu i przeszłości że chce się jej słuchać. Choruje tylko ciało a umysł jest całkiem sprawny. Czasami wspominała że nie wie po co żyje tak długo i jest ciężarem tylko dla innych. Dałem jej ... powód istnienia. Jesteś mi teraz bardzo potrzebna powiedziałem. I taka się czuje teraz, bardzo potrzebna. W każdym nieszczęściu można coś innym dać dobrego. Na prawdę jest mi teraz potrzebna. Serdeczna osoba z którą można porozmawiać ... ot takie ludzkie.

Napisałem im obu maila żonie i jej kochankowi, że życzę im powodzenia i szczęścia. Porozmawiam z żoną o podziale majątku i opiece nad dzieckiem. Szacunku to moja żona już do mnie raczej nie nabierze, ale nie dbam o to. Nie dam jej skrzywdzić. Tym bardziej ja ją nie skrzywdzę.

Moja kochana córeczka była w tym tygodniu pod moją opieką. Ja jej gotowałem odrabiałem z nią lekcje i z nią się bawiłem. Żona tylko robiła jej śniadanie i odwoziła do szkoły. Wracała o 3-4 nad ranem. Bardzo dawno już nie robiła jej śniadań, więc dziecku się podobało. Opieka nad moim dzieckiem daje mi dużo radości, jednocześnie jest bardzo bolesna bo przypomina "raj utracony" na łonie rodziny. Moja córeczka jednak wciąż tego potrzebuje i ja zresztą też. Tyle od życia na razie dostaję i cieszę się z tego co mam.

:eek: Przychodzą jednak chwile gorsze ... duuuużo gorsze ... jak je wyrzucić z serca? Shut the fuck up ... shut the fuck up .... shut the fuck up ... aż się znudzę. Taki mam sposób. Prymitywny, ale działa. Jakiś lepszy może macie? :cool:
napisał/a: chuchilla 2010-04-18 09:34
facet_zatracenie napisal(a):Walczyć można z kimś, kogo się nie kocha. Walczyć z miłością mojego życia bo chce mnie zostawić? Nie. Walczyć o nią? Tak, ale już nie wiem jak.
Sprawa byłaby dużo łatwiejsza, gdybym jej nie kochał. Moja żona zrobiła błędy, ale nie będę jej podkładał świni w pracy (choć przyznam że sam o tym myślałem ale uznałem to za małostkowe i za oznakę słabości charakteru) i nie dam jej zrobić krzywdy przez nikogo nawet teraz kiedy chce ode mnie odejść a tym bardziej ja jej krzywdy nie zrobię. Chuchilla, tracę wszystko co było dla mnie wartościowe w życiu. Tak się zdarzyło, ale podniosę się. Już nigdy nie będę taki sam, ale podniosę się.

Facet Ty jesteś tak głupi jak ja (kiedy przychodzi mi działać nie mówić)!
Może i żona chciała żebyś o nią walczył. Ale ty nie walczyłeś z nią, o nią, ani z rywalem o nią, ty o nią żebrałeś. A co ona jest żeby o nią żebrać? O rzeczy wartościowe się walczy. Zakładasz bez sensu że ona wie co robi. Oboje wiecie że brnie w zwiazek bez sensu - ale ona nie myśli co będzie. Po prostu się znudziła.
Nie chodzi o podkładanie świni tylko o pokazanie siły. Jesteś facet i inaczej to odczytujesz - rozumowo a nie odczuciem. Z facetem który ją omotał i zabrał a teraz jej nie chce też nie walczysz bo go kochasz? Uważasz że był FAIR wobec Twojej Damy? Wobec swojej?
Zaprosiła Cie do adwokata - bo uważa że taki Bambaruła jak Ty sam sobie nie poradzi.
Wiem co czujesz, wiem co powinieneś zrobić, nie wiem czy ja miałbym dość sił by to zrobić. Obyś Ty miał.
F*** THEM ALL, F*** THIS LOVE - może to pomoże?
grabusia4
napisał/a: grabusia4 2010-04-20 09:41
Zajmij się czymś , wyjedź gdzieś gdzie będziesz mógł nabrac troche dystansu do sprawy , zrób cos tylko i wyłącznie dla siebie , tak po prostu bez żadnych wyrzutów sumienia, zabierz ze sobą córkę jak możesz , upajaj sie jej radością z faktu że robicie coś tylko we dwoje , to pomoże ci uswiadomić sobie że życie , twoje życie wcale nie musi być męczeńskie tak jak próbujesz sobie je stworzyć, zastanów sie nad tym co teraz jest najważniejsze dla ciebie a potem rób wszystko żeby twoje marzenia nie straciły na wartości .
A co do tego że pomagam rozbitkom , to chyba jesteś pierwszym któremu pomogłam, bardzo sie cieszę że mogłam ci trochę rozjaśnic w głowie , ja nie jestem taka mądra ja jestem poprostu kobietą.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-04-24 14:32
Moje życie się zmienia na wszystkich możliwych poziomach. Poznałem trochę nowych ludzi. Rozglądam się. Znalazłem dystans. Wyszedłem z tej rzeki. Jestem spokojny. Mój "raj utracony" ... jest utracony. Teraz mam żałobę. Czuję się tak jakby ktoś umarł. Umarło wiele spraw i nadziei. Kolejny świt przynosi jednak nowe. Podróż w którą wyjechałem wbrew swojej woli jest ciekawa. Niech tak zostanie.

Nie mam apetytu, nie cieszy nic jak dawniej, nie che mi się spać. Dzisiaj jest sobota i obudziłem się późno. Myślałem że jest 10:00 co najmniej. Była 7:35. Najgorsze są poranki, bo między snem a jawą jeszcze mam rodzinę i żonę. Co rano więc muszę ze sobą w tej sprawie porozmawiać i nabrać dystansu.

Ten etap życia jest już za mną. Walczyć już nie zamierzam. Walka musi mieć jakiś sens. Odegrać się? Nie che się odgrywać. Po tym co zrobiła moja żona życie ją dopadnie. Jeszcze może przyjdzie mi jej pomagać ... ;)

Pobawię się trochę i nie będę taki śmiertelnie poważny. Spirala emocjonalna, która wiodła mnie przepaść osamotnienia i depresji już nie istnieje. Razem z nią nie istnieje już nadzieja na powrót do dawnej rzeki. Rzeka jest już inna i zawsze już będzie inna. Jestem odrodzony i nastawiony na nowe. Obudziłem się z pięknego 12-to letniego snu o miłości, rodzinie, małżeństwie itp. Teraz będę szedł trochę sam ... a później zobaczymy.

Nie martwcie się o mnie. Gdybym się odgrywał, lub też .. pokazywał na co mnie stać jak sugerują niektórzy (chuchilla) ... brnął bym dalej po spirali negatywnej. To małostkowe i nie warte uwagi. Walcząc z nią, tak na prawdę robiłbym krzywdę samemu sobie większą.

Grabusia, dzięki ponownie. Mam tysiące pomysłów jak spędzić czas. Jeden lepszy od drugiego. To jeden z nich, uważajcie bo to mocne!!!
https://www.youtube.com/watch?v=2z4bBWRny8A
To jest następny:
https://www.youtube.com/watch?v=pZJHXIX9c2g&feature=related

To jest też bardzo dobre:
https://www.youtube.com/watch?v=lvWf6U_AbVE

Miłego dnia dla wszystkich :p
napisał/a: facet_zatracenie 2010-05-04 00:48
Przyszły ciężkie czasy. Może będą jeszcze cięższe. Dzisiaj jestem zdradzony i porzucony. To najgorsze chwile mojego życia jak do tej pory. Czołgam się jak robak i dalej jej pomagam. Jest kilka powodów aby to robić. Tylko dlaczego tak strasznie boli. Dzisiaj nie mam się z kim podzielić moim cierpieniem, dlatego piszę tu. Zostałem zupełnie sam. Będzie gorzej, kiedy moja druga połowa wyprowadzi się razem z naszym dzieckiem na koniec czerwca do mieszkania 800 m2 i do swojego kochanka, który też rozwodzi się z żoną. Trudno mi uwierzyć w to co się dzieje. To jak jakiś koszmarny film lub sen. Zachowuję jakiś dystans tylko kiedy jestem między ludźmi. Wtedy jakoś się to udaje. Więc będę między ludźmi. Dzisiaj trochę pękam od środka. Wydaje mi się, że to ponad moje siły.
grabusia4
napisał/a: grabusia4 2010-05-04 13:47
Nigdy nie twierdziłam że nie bedzie bolało i ty to doskonale wiesz, czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bólu , mam nadzieje że ty sie szybko przyzwyczaisz, to nie jest ponad twoje siły tylko tak ci sie teraz wydaje, byc między ludźmi to teraz dla ciebie najlepsze lekarstwo , moze czas odnowic niektóre znajomosci.
napisał/a: chuchilla 2010-05-04 19:25
facet_zatracenie napisal(a):Czołgam się jak robak i dalej jej pomagam. Zostałem zupełnie sam. Wydaje mi się, że to ponad moje siły.

Albo jesteś świętym, albo wzorem zidiociałego rogacza i mięczaka. Trudno oceniać na dystans. Jednego jednak jestem pewien:
będąc teraz blisko żony maltretujesz się sypiąc sól na rozszarpane serce.
A masochizm nie jest zasługą. Wyjedź na jakiś czas tam, gdzie będziesz myślał o czym innym, gdzie nic nie będzie ci przypominać, gdzie będziesz musiał zająć się czym innym.
napisał/a: Mari 2010-05-04 21:20
Czesc Facet :)...tak brzmi lepiej ...
Kocham Twoja osobowosc.....
Nie wypowiadalam sie do tej pory bo...jestem taka sama . Wiem,czuje cala soba co przezywasz obecnie. Bol , ktorego nic,nikt nie jest w stanie ukoic. Masz chwile `mocy`,kiedy wydaje Ci sie ,ze podolasz ,ale jest wiecej tych strasznych ,obezwladniajacych ,ciagnacych w otchlan , pustke...

Kochales prawdziwa miloscia , a taka nie potrafi niszczyc . Porzucona - placze ,cierpi i zadaje pytanie...dlaczego...

Nie jestes miekki . Nie jestes trokami od kaleson.
Jestes miloscia w milosci I prosze pozos an taki...

Trafilo , ze ulokowales to cudowne uczucie w kobiecie , ktora na dzisiejszy dzien nie potrafila tego docenic i naprawde zycze jej aby nie musiala sie przekonac za niedlugi czas co stracila...

Aj! troche sie rozmydlilam...przepraszam :)
Mam do Ciebie prosbe ...placz- do wyschniecia lez . Krzycz- do zdarcia strun. Tak trzeba . Musisz przeejsc ten etap , etap oczyszczenia sie z milosci , ktora nie chce Ciebie...

Czas ...leczy .

Slowo pocieszenia , ktore nie zadziala na
te chwile , jednak sprawdzi sie za jakis czas...chodzi po swiecie bratnia dusza i teskni za taka cudowna , bezwarunkowa
miloscia :) .

gorace calusy M.