Różowe okulary?

napisał/a: dgw 2009-12-13 14:04
oleńka39, a nie sadzisz, że rozkochiwał Cię i robił to krok po kroku, tylko dlatego, że miał na to Twoje przyzwolenie. Za każdym czułym słówkiem z jego strony pojawiało się nieme tak, a duszy grało więcej, więcej.

Każda zdrajczyni (Facet to inna bajka i do tych argumentów nie pasuje) zawsze argumentuje podobnie, że to kochanek nakręcał, budował atmosferę itd. No przepraszam Cię bardzo a gdzie poczucie odpowiedzialności za czyny i sprawiedliwy osąd, taki szczery do bólu przed samą sobą dla wiedzy dlatego żeby nie popełnić błędu w przyszłości i w końcu, dlatego żeby umieć odpowiedzieć dlaczego, nawet wtedy kiedy ta odpowiedź bardzo boli.

I jeszcze jedno, to fałszywe poczucie, że w czasie romansu w domu było wszystko ok, że w 100 % wywiązywałam się z tego co należy do małżonki, skąd u zdradzających kobiet taki poziom hipokryzji.
Gówno prawda nic nie było w porządku wmawiacie, sobie kłamstwa aby poczuć się lepiej? Czy to jest rozwiązanie, Obnaż się jedna z drugą, pozbądź się wstydu i przyznaj wreszcie że, zło które Tobą rządziło, naprawdę Was popsuło. Popsuło wszystko co w waszym życiu miałom wartość. Czy to jest aż tak trudne ? Bez tego nie ruszycie z miejsca, do końca życia zostaniecie zdrajczyniami z rozkalibrowanym poczuciem wartości tego co Was otacza. Z czasem tylko to co ma jeszcze jakąś wartość spowszednieje bo tak wygodnie i już.
napisał/a: ~gość 2009-12-13 15:35
Intensywna dyskusja rozgorzała...
Wczorajszy mój post był jakąś refleksją, zastanowieniem się.. nad sobą oraz nad życiem w ogóle... Nad tym jacy my, ludzie jesteśmy i dlaczego tacy jesteśmy...
Forum to wspaniałe miejsce do dyskusji i wymiany poglądów, spostrzeżeń.
Opisałam tu moją historię, tak prawdziwie i szczerze, jak potrafiłam. Otrzymałam mnóstwo cennych informacji, uwag, porad i mimo, ze niektóre z nich są sprzeczne, każdą starałam się rozważyć, każdą przemyśleć...
Jakie wyciągnę wnioski? Nie wiem, wierzę, ze właściwe...
Czy uda mi się podążać drogą, którą obrałam? Nie wiem, wierzę, ze tak...
Od moich słów "powinniśmy się rozstać' upłynęło 10 dni...
Po takim czasie nie znam odpowiedzi na większość nurtujących mnie pytań a wyrzuty sumienia wciskają mnie w ziemię...

Rybacki dlaczego uważasz, że na moje, retoryczne pytania możesz odpowiadać i to w moim imieniu?
Myślę, ze na tym forum nie ma ani jednej osoby, która z całą pewnością wie jakie są moje uczucia w stosunku do B. oraz w stosunku do mojego męża.
Wierzą lub nie wierzą we mnie, w moje postanowienia itd... Ale jakoś nikt nie wyraża i nie zabiera głosu w moim imieniu. /W końcu nikt nie jest mną, Ty też nie/.
Zakochiwanie się, zauroczenie, fascynacja.. to procesy trwające w czasie...podobnie w drugą stronę.
Nie zauroczyłam, zakochałam /jakkolwiek to nazwać/w B. wczoraj i nie "odkochałam" dzisiaj.. Gdyby tak było, nie potrzebne byłoby to forum.
I to, że wyrzuciłam z mojego tel. jego numer, nie oznacza, iż już go nie pamiętam. Znam na pamięć.
A mówienie mi... jak tęsknisz do B. - biegnij do niego a nie ściemniaj, że to koniec...to jakby deja vu.
Już zostało to powiedziane w tym wątku.
"Dziś zrywa jutro się spotyka..". NIe wiem gdzie to wyczytałeś...
Nie spotykam się z nim, nie mamy żadnego kontaktu.
A że wspomniałam, iż muszę walczyć ze sobą? Owszem, muszę... Ale nie jest to wahanie: zostać-odejść... Nie "odkochałam" się z chwilą gdy zamilkł mój telefon. W tym momencie tak naprawdę zaczęła się dopiero moja walka ze sobą, ze swoimi słabościami, z uczuciami we mnie drzemiącymi.
Minęło zaledwie 10 dni...
Wróćmy więc do tej rozmowy za może 10 miesięcy proszę... ?
Odnoszę wrażenie, iż cokolwiek napiszę, jest źle.
Ale cóż takie może reguły forum... ile ludzi tyle opinii...

Gdy piszę, że dam radę, mam silny charakter, odliczam dni i jak mantrę powtarzam sobie słowa lordamm aby wziąć się za siebie i nie wracać itp... ucieracie mi nosa, że to dopiero początek, że nic jeszcze nie osiągnęłam/pewnie słusznie/....

Kiedy rozważam i zastanawiam się nad swoim charakterem, nad jego słabościami..
BeatrixKiddo napisal(a):Jesli z góry uważasz swój charakter za niedoskonały ,swoją postawę za słabą to w zasadzie z góry nastawiasz się na upadek.
Lepiej zmień mantrę jak chcesz wytrwać.


Gdy przyznaję rację komuś, kto nie rzuca we mnie piorunami, selektywnie wybieram pasującą mi opinię..

Kiedy przyznaję się do swojego egoizmu, wyrzutów sumienia.. kajam się i taplam we własnym błocie...
Gdy piszę, iż w siebie wierzę.. gromy, bo moja pewność siebie jest nie do przyjęcia...

Ale piszę szczerze.. i tak zamierzam.. Może i dużo.. tak jak wspomniałam, mam potężną potrzebę wyrzucenia z siebie tego syfu, a przy tym zwróciłam się tutaj o pomoc... Nie udzielicie jej właściwie jeśli nie będziecie mieć obrazu sytuacji. A czym bardziej będzie dokładny, tym trafniejsze będą i Wasze oceny i rady jakich mi udzielicie /taką mam nadzieję/.
I choć sporo tu sprzeczności, i trudno oprzeć się wrażeniu, iż każde moje słowo spotyka się z krytyką, wiem, że Wasze słowa podyktowane nie są przecież złą wolą a jedynie wyrażacie swoje opinie, do czego macie pełne prawo. I wciąż jestem za nie głęboko wdzięczna.

Obecnie sądzę, iż moja dzisiejsza postawa jest zlepkiem wszystkiego co wyżej napisałam plus duża lekcja pokory i dystansu do siebie, od Was.

Minęło 10 dni. Nie szukam kontaktu, nie zastanawiam czy odezwie się czy nie, bo życie to zweryfikuje i ja nie mam aktualnie na to żądnego wpływu. Nie roztrząsam też, czy mogłam mu się znudzić, czy znalazł pocieszenie.. po cóż takie dywagacje.. przecież się nie dowiem, a nawet jeśli, na cóż mi ta wiedza...
Nie rozmyślam jak bez niego przeżyję kolejny dzień.. Każdy kolejny, jest dniem Adama.
Czy jestem silna? Tak.
Czy jestem słaba? Tak.
Czy zakończyłam romans? Tak.
Czy jestem zdecydowana by z tym skoczyć definitywnie? Tak.
Czy się boję? Tak.
Czy ze sobą walczę? Tak.
Czy walkę tę wygrywam? Tak.
Czy w siebie wierzę? Tak.
Czy mogę zwątpić? Tak.
Czy czuję coś do B.? Tak.
Czy pracuję nad tym, by to uczucie we mnie wygasło? Tak.
Czy kocham męża? TAK!!!!!!

Jestem zlepkiem tego wszystkiego...
Życie nie jest białe albo czarne. Nie da się zatrzasnąć za sobą drzwi, powiedzieć koniec i oznajmić światu, że tak jest.

Przykłady z forum wskazują, że to właśnie nasze życie słabe, żałosne przepełnione różnymi pułapkami jest zestawieniem przeróżnych odcieni szarości. Nasze postępowanie ujawnia niedoskonałości naszych charakterów, słabości, targające nami namiętności.
Ważne, by wyciągać wnioski i uczuć się, wciąż uczyć... A egoizm /nawet taki jak mój/ i honor czasem schować do kieszeni...

Wierzę, ze mi się uda... Chcę w to wierzyć. Bardzo tego pragnę, bardzo o to walczę... Z Waszą nieocenioną pomocą ale i sama również... Bo czyny należą do mnie.
A teraz potrzebny jest czas...

Magulko... dziękuję za Twoje słowa.

Magulka napisal(a):Jak sądzisz, do której grupy będziesz należała, gdy już kochanek definitywnie przejdzie do przeszłości, a Tobie zostaną jedynie wspomnienia? Wiadomo, że nie wiesz tego w 100%, ale jak sądzisz?


Minęło zaledwie 10 dni, cóż ja więc mogę powiedzieć....

Mam nadzieję, ze wspomnienia /gdy już sie nimi staną/ będą nauczką i przestrogą. A gdy za być może kilka miesięcy, lat zajrzę tutaj będę mogła napisać: WYGAŁAM!
Chcę w to wierzyć...

Magulka napisal(a):Andra napisał/a:
Dlaczego zapomniałam, że te dwie pary oczu są całym moim światem....?
Trudne pytanie, więc zrozumiem jeśli nie odpowiesz.


A na to pytanie... chyba nie odpowiem nigdy... Będzie mnie wciskać w ziemię za każdym razem, gdy powrócą wspomnienia i oby było zimnym dreszczem dla mnie...
Dziś tak bardzo to boli....
Nigdy nie odpowiem na to pytanie, cholera.. NIGDY!!!!

[ Dodano: 2009-12-13, 15:42 ]
dgw napisal(a):pozbądź się wstydu i przyznaj wreszcie że, zło które Tobą rządziło, naprawdę Was popsuło. Popsuło wszystko co w waszym życiu miałom wartość.


Dokładnie...
Dlatego też, iż wbrew temu co niekiedy jest mi zarzucane, że selekcjonuję wypowiedzi, wybierając bardziej mi pasujące, pozwoliłam już sobie nie zgodzić się z osobami mówiącymi mi, iż tak naprawdę niczego nie zniszczyłam...

Zniszczyłam coś niesamowitego, coś nieuchwytnego.. odebrałam mojej rodzinie 2 lata życia...
Pozwoliłam, by w moim życiu zaistniały okoliczności rodzące takie pytania...
"...Dlaczego zapomniałam, że te dwie pary oczu są całym moim światem..."
napisał/a: Nikita8 2009-12-13 15:59
oleńka39, wiele prawdy w tym co mówisz, ale jedno budzi mój sprzeciw. Bardzo wygodnie wykręcasz kota ogonem i zdejmujesz z siebie odpowiedzialność za to, co się stało. Bo to kochanek Cię rozkochał, to mężczyźni są źli bo rozkochują w sobie kobiety, przez to one zdradzają mężów. No wybacz, ale jednak wiele kobiet pokusie nie ulega, to że zdradziłaś męża to Twoja wina a nie kochanka, Ty się zgodziłaś, dałaś pozwolenie, uległaś. Piszesz tu jakie kobiety są biedne, bo się zakochują, oddają serce, a mężczyźni tylko ranią, wykorzystują i myślą penisem. Ciekawie generalizujesz - jak rozumiem Twój mąż też tak robi? To czemu nie chcesz od niego odejść?
napisał/a: misiaczek771 2009-12-13 16:02
Wieże ze Ci sie uda o nim zapomniec !!!!!! I tak bardzo Cie rozumiem i współczuje bo wiem jak to boli. Wiem jak teraz trudno znalesc odpowiedz na tak proste i banalne pytania wszystko teraz wydaje sie takie trudne.Ale najważniejsze ze zrobiłysmy ten najtrudniejszy krok i konczymy to raz na zawsze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! MUSIMY ZAPOMNIEĆ I ZANLEŚĆ W SOBIE TYLE SIŁY ILE BEDZIE POTRZEBA!!!!!!!!!!!! Ja własnie zakonczyłam taki chory zwiazek jest TRUDNO ale wiem ze dam rade ze juz NIGDY tak nie postąpie.
NAPISAŁAS ZE NIE DA SIE TAK Z DNIA NA DZIEN ODKOCHAĆ W TYM KOCHASIU ja mysle ze nigdy nie da sie odkochac a jedynie mozemy zapomniec zabić w sobie to uczucie. I Nikt nigdy nie zrozumie ani twojej ani mojej sytuacji bo po prostu nikt nie zna całej prawde jak wyglada nasze zycie tak na prawde...
Życze CI Powodzenia abys wytrwała i nie pisała do B BO 10 DNI TO JUZ DOBRY POCZATEK I TERAZ BEDZIE CORAZ LEPIEJ I MAM NADZIEJE ZE ŁATWIEJ........
napisał/a: rybacki 2009-12-13 16:13
Tak na gorąco..
Andra ..poczułaś się urażona moją odpowiedzią na Twoje pytania ?
Andra napisal(a):Czy czuję coś do B.? Tak.

Andra napisal(a):Czy kocham męża? TAK!!!!!!

Dlaczego nie postawiłaś pytania :Czy kocham B . ?
Czujesz coś , to znaczy brakuje Ci kumpla.....tak ????
Nie jesteś szczera do końca.Chyba nawet przed samą sobą.
napisał/a: ~gość 2009-12-13 17:48
rybacki napisal(a):Andra ..poczułaś się urażona moją odpowiedzią na Twoje pytania ?

Urażona? Może odrobinę.. Z pewnością zaś Twoja odpowiedź "moimi słowami"... oraz ich absolutna, niepodważalna wręcz pewność jakoś mnie poruszyły...
I to:
rybacki napisal(a):Zdecyduj się wreszcie co jest dla Ciebie ważniejsze.

Zdecydowałam. Postawiłam kropkę na końcu tego rozdziału mojego życia /chociaż powinnam była wykrzyknik i jeśli zdarzy się okazja doprecyzuję, ale sama z inicjatywą występować nie zamierzam/.
Cała reszta jest kwestią czasu. I pożegnanie się definitywne z B. i wymazanie z pamięci jego obrazu, nr telefonu, uczuć do niego.. To kwestia czasu i nic na to nie poradzę, ze czas ten musi upłynąć... Musi i już...
Mam nadzieję, ze "spędzając go" tutaj będę mogła na bieżąco korzystać z porad forumowiczów i uniknę pułapek, kryzysów, załamań...
A pytania które postawiłam, były celowo właśnie w ten sposób skonstruowane. Gdyby B. był moim kumplem, pewnie w ogóle nie pytałabym o jego osobę, ale nawet jeśli, pytanie być może brzmiałoby tak: Czy czuję do B. sympatię, Czy lubie B.? Tak...
rybacki napisal(a):Dlaczego nie postawiłaś pytania :Czy kocham B . ?

Nie chcę tak stawiać pytania.. Nie chcę myśleć o B. w kategorii kocham/nie kocham.. Może zabrzmi to głupio.. Zamiast rozpamiętywać co było między mną i B. staram się wszelkimi sposobami z niego wyleczyć... Codziennie, na każdy możliwy sposób wyrzucam z siebie B.
A taka forma mówienia/pisania jest to jednym ze sposobów... nie myślę o tym że/czy go kocham/łam... Myślę o uczuciu..
Może jest to dziecinne, może śmiesznie, może ważne a może nie... niemniej pomaga. Na ile jest to słuszne, na ile taka droga jest właściwa.. sam wiesz... czas pokaże..
Prosiłam Cię już abyśmy powrócili do tej rozmowy za np. 10 miesięcy... może wówczas będę "mądrzejsza"....

A i jeszcze mała dygresja...
rybacki napisal(a):Z perspektywy mojego ponad 50 letniego życia z tego z 34 lat w jednym związku ( z burzami i huraganami..)

Czemu Twoja data urodzenia jakoś troszkę do tego zdania nie pasuje ?

dgw napisal(a):rozkochiwał Cię i robił to krok po kroku, tylko dlatego, że miał na to Twoje przyzwolenie.

Nikita8 napisal(a):mężczyźni są źli bo rozkochują w sobie kobiety, przez to one zdradzają mężów


Nie możemy szukać winy w kochankach... Ten proceder jest obopólny i udział obu stron jednakowy...
Mnie mój B. w sobie nie rozkochiwał bez mojego udziału...A ja jego.
Niestety czy nam się to podoba czy nie, w takich damsko-męskich relacjach mowa ciała odgrywa potężną rolę.
Uśmiech, gest, zalotne spojrzenie..i przecież to się wie, to się wie i już... Atmosfera niedopowiedzeń, gdzie zmysły pracują na podwyższonych obrotach...to jest takie pociągające... O tym się nie mówi bo jeszcze nie ma co ale to się czuje.... Wysyłamy do siebie sygnały, wyczuwalne jednoznaczne sygnały... I to jest czas aby znikać....
I dokładnie wiemy, nie co do dnia i godziny, ale wiemy "co się święci" i czym to "pachnie"...
Jak to arturo opisał poetycko.. mamy mózgi, to tam rodzą się nasze fascynacje, wyobrażenia, orgazmy... Tam też rodzą się myśli, wnioski i wyrzuty sumienia...
A potem, mamy to na co zapracowałyśmy samodzielnie...
Za nasze romanse nie odpowiadają oni...kochankowie..bo ONI nie są od nas ani gorsi ani lepsi.. są z Marsa..
napisał/a: Magulka 2009-12-13 17:48
Andra napisal(a): Nigdy nie odpowiem na to pytanie, cholera.. NIGDY!!!!
Andra, odpowiesz, musisz się tylko postarać. Na zimno, niczym widz, ocenić swój romans. O czym myślałaś jadąc do kochanka, jak zagłuszałaś swoje sumienie, jak sobie to wtedy tłumaczyłaś. Musisz ocenić sama siebie, nazwać te rzeczy po imieniu i zerwać z tym raz na zawsze. Koniec miłości z Andrą sprzed dwóch lat i zaczynasz żyć od nowa z nową lepszą Andrą. Przecież wiesz, że nie jesteś zepsuta aż do szpiku kości, więc co ma się nie udać. Żyjesz? Żyjesz, więc wszystko można jeszcze zmienić na lepsze.

Andra napisal(a):Zniszczyłam coś niesamowitego, coś nieuchwytnego.. odebrałam mojej rodzinie 2 lata życia...Pozwoliłam, by w moim życiu zaistniały okoliczności rodzące takie pytania...

Twój mąż i dziecko są nieświadomi niczego, jest tak jak było dwa lata temu, nie wiedzą co ich ominęło przez ten czas, więc to są naprawdę znikome zniszczenia w porównaniu do tych jakie byłyby, gdyby wszystko wyszło na światło dzienne. Wtedy już nic nie byłoby takie jak dawniej, jeśli w ogóle coś z Twojej rodziny by pozostało... Zniszczyłaś siebie, przekreśliłaś wszelkie wartości, to jest jedyne zniszczenie. Musisz od nowa budować całą siebie, przejść prawdziwą metamorfozę, to jest jedyna droga do tego, żeby uniknąć takich rzeczy w przyszłości. Coś z tą starą Andrą było nie tak, bo z zimną krwią robiła takie rzeczy, prawda? Ludzie się zmieniają. Ja wierzę, że każdy może być tym, kim chce być. Dlaczego niby Tobie miałoby się nie udać
napisał/a: dgw 2009-12-13 18:40
[code:1:2ef9386c82]Na zimno, niczym widz, ocenić swój romans. O czym myślałaś jadąc do kochanka, jak zagłuszałaś swoje sumienie, jak sobie to wtedy tłumaczyłaś. Musisz ocenić sama siebie, nazwać te rzeczy po imieniu i zerwać z tym raz na zawsze. Koniec miłości z Andrą sprzed dwóch lat i zaczynasz żyć od nowa z nową lepszą Andrą. Przecież wiesz, że nie jesteś zepsuta aż do szpiku kości, więc co ma się nie udać. Żyjesz? Żyjesz, więc wszystko można jeszcze zmienić na lepsze.[/code:1:2ef9386c82]

i znów Cię lubię Magulka.
napisał/a: oleńka39 2009-12-13 18:41
Nikita8
nie zdejmuję z siebie odpowiedzialności, cały czas powtarzam, że to ja jestem winna bo pozwoliłam sobie na ten romans, nie wykręcam kota ogonem i nie mówię , że to on winien.Cały czas powtarzam , że to ja właśnie ja dałam się w to wszystko wciągnąć, ten romans nie wyszedł ode mnie to on usilnie walczył o to bardzo długi czas a ja jednak pozwoliłam, nigdy się tego nie wypierałam, gdybyś poczytał uważnie moje wypowiedzi nie pisałbyś takich słów.Nie mniej nie zmienia to faktu, że ja dałam się w to "wkręcić".No cóż nikita tak dziś sądzę po moich doświadczeniach, że kobiety kochają sercem a mężczyźni penisem....smutne ale chyba prawdziwe.

[ Dodano: 2009-12-13, 18:47 ]
Rybacki,

gdybyśmy nie kochały tych naszych:kochasiów" nie byłoby żadnego problemu, możnaby sobie wtedy tak po prostu powiedzieć, no dobra było miło ale skończyło się....i po sprawie tak jak to załatwili nasi kochankowie. Andra, Misiaczek, Magulka, ja i wiele innych kobiet znalazło się tu dlatego, że zakochałyśmy się (dlaczego? nie wiemy), zakochałyśmy się w facetach , którzy się nami bawili i dlatego mając tą świadomość ciężko jest nam z tego wyjść.

[ Dodano: 2009-12-13, 18:56 ]
Andra, Magulka,Misiaczek

Wy wiecie o co w tym wszystkim chodzi, nie trzeba niczego tłumaczyć, stało się tak jak się stało,Ty Andra czujesz to samo co ja, tyle, że jesteś ode mnie silniejsza i mądrzejsza.Jest w Tobie tyle życiowej mądrości.....a jednak dałaś się tak samo nabrać jak ja-kobieta myśląca, że ten problem nigdy jej nie spotka....Magulka, pomagaj nam pisząc wszystko co myślisz, bo to bardzo ważne!!!Misiaczek i Ty wyjdziesz z tego!!! Ja dziś chyba wszystko zrozumiałam i jakoś tak dziwnie się czuję.....jak ktoś komu obiecano zamek a dostał rysunek zamku....Jestem zdziwiona moim postępowaniem moim żebraniem o miłość, moim zachowaniem.Zaczęłam się tego brzydzić....Czuję wstręt do tego co zrobiłam i teraz zamiast szaleńczego rytmu serca czuję gniew do samej siebie jak tak mogłam....Kurcze dziewczyny, może to mój koniec??????może w końcu spadły mi różowe okulary?Na pewno o tym napisze , póki co wszyscy Ci , którzy wiecie co to są " różowe okulary " trzymajcie się !!!razem musimy uwierzyć w "lepsze jutro"
napisał/a: Magdalena32 2009-12-13 19:23
oleńka39 napisal(a):No cóż nikita tak dziś sądzę po moich doświadczeniach, że kobiety kochają sercem a mężczyźni penisem....smutne ale chyba prawdziwe.


czyli Twój mąż także kocha Ciebie tylko penisem tak? bo skoro tak kochają mężczyźni.

oleńka39 napisal(a):ja i wiele innych kobiet znalazło się tu dlatego, że zakochałyśmy się (dlaczego? nie wiemy), zakochałyśmy się w facetach , którzy się nami bawili i dlatego mając tą świadomość ciężko jest nam z tego wyjść.


i to właśnie was boli najbardziej, nie to że zdradzałyście długi czas ale to że wami się po prostu zabawiono na koniec.
gdyby kochankowie dalej was chcieli problemu byście nie widziały, dalej byście żyły w trójkątach ale teraz gdy kochankowie dali nogę, nagle klapki z oczu spadły i robicie z siebie wielkie ofiary.
i dopiero teraz oszukane piszecie o wyrzutach sumienia, których na dobra sprawę jeszcze nie tak dawno nie miałyście.


tak jak kiedyś radziłem Andrze aby przeprowadziła badania tak i Ty oleńko idź i zrób badania, bo co jak co ale skoro chcesz walczyć o związek z mężem to najpierw musisz wiedzieć czy prezentu nie dostałaś, bo tak zachowała by się dojrzała osoba która wdała się w niepewny układ. ukryć romans możesz, ale choroby już nie, a skoro Twój kochanek taki kochliwy jest to pewnie nie jedną już nabrał, a co za tym idzie nie jedno mógł złapać.

jutro poniedziałek i jutro oleńko będziesz miała okazję do sprawdzenia siebie, jeżeli ulegniesz to daj sobie spokój z naprawianiem czegokolwiek, bo skoro męża nie kochasz to przeciąganie związku dla jego dobra nie jest dobrym pomysłem. a naprawdę musisz postanowić że raz ulegasz i koniec walki, koniec małżeństwa, bo wieczna walka o związek nie ma sensu, albo się chce ratować ten związek (koniec romansu) albo się robi coś na siłę (czyli nie kończy romansu). każdy człowiek zasługuje na drugą szansę, tak samo i Ty, ale pamiętaj JEDNĄ SZANSĘ, jutro lub za kilka dni, tygodni, miesięcy czy lat się poddasz i KOŃCZ ZWIĄZEK z mężem, bo on także ma prawo do drugiej szansy.
napisał/a: misiaczek771 2009-12-13 20:44
dominik25
tak masz racje pewnie nie trafiłybyśmy na to forum gdybysmy nadal tkwiły w tych naszych zawiązkach na boku.
Byłybyśmy szczesliwe nadal na swój sposób i nadal zaślepione tym wszystkim.Ja własnie juz zakonczyłam swoj romans i jest róznie teraz w moim życiu .Raz jest mi smutno i tesknie bardzo za nim a innym razem jestem bardzo szczesliwa ze juz to zakonczyłam i juz jestem wolna kobieta i moge rozpoczać zycie od nowa. Teraz jak tak patrze na swój romans z perspektywy czasu to bardzo jest mi głupio ze pokochałam faceta który należy juz do innej kobiety i nie był nidgy mój i nie bedzie. Wiem ze powinnam miec żal do niego ze mnie zostawił i teraz cierpie ale ja takiego żalu do niego nie mam po prostu nie mam...............wiem ze to głupie ale ja jego rozumiem i nawet teraz ciesze sie ze to on podja to decyzje o naszym rozstaniu bo ja bym nie potrafiła.
Kochaś od samego początku był szczery i mówił jak jest ze nie rozwiedzie sie z zona i ze zależy mu na mnie (pewnie chodziło mu raczej tylko o seks) ale ja wiem ze on poczuł cos do mnie i wiedział ze ja tez pokochałam jego i nie chciał mnie wiecej ranic bo nigdy niczego nie mógł mi dać...................tak to jest okrutne bo wychodzi na to ze jego bronie ......nie nie usprawiedliwiam jego tylko teraz widze jak razem pogubiliśmy sie w tym wszystkim......
A najbardziej boli to ze gdy pojawiło sie uczucie to musieliśmy sie rozstac............!!!!!! Teraz mamy koleżeńskie stosunki raz na jekiś czas piszemy sms i tyle ....zakończyliśmy wszystko jest smutno ale sie ciesze ze najgorsze jest juz za mna........................wiem ze teraz posupie sie krytyka do tego co napisałam ale w końcu po to jest to forum i dzieki niemu zakonczyłam swój romans.
JESZCZE RAZ WSZYSTKIM DZIEKUJE ZA WSZYSTKIE WASZE POSTY!!!!!!!!!!!!!!!!!1
napisał/a: Kawitator 2009-12-13 21:08
Szanowne Panie
Trafiłem na to forum przez wujka Googla i ciotkę Bingo nie dokładnie do tego wątku ale to nie jest istotne w mojej wypowiedzi
To co tu czytam napawa mnie zdumieniem bowiem powstało tu swoiste kółeczko wzajemnej adoracji. Kręcicie się wdzięcznie w kółko i niewiele z tego wynika
Duży wpływ na to forum ma na pewno osobowość moderatora który narzucił czy zdominował myślenie obecnych tu ludzi..
Nie mam ochoty analizować waszych poszczególnych przypadków Sami to robicie chciałbym poruszyć kilka temat ów ogólnych wyrazie widocznych w tym wątku

1 dlaczego piszecie
Nawet pobieżna lektura waszych wypowiedzi pokazuje jasno, że piszecie głównie do siebie Z waszych wypowiedzi powstaje w ten sposób swoiste lustro w którym przeglądacie się Kłamstwo obrazu w tym lustrze wynika z tego ze wasze wypowiedzi służą głównie poprawie samooceny
tak upraszczając i trywializując
Owszem jestem świnia ale popatrzcie jak się staram, męczę i przeżywam Nie jestem taka ( taki ) całkowicie zła bo tez CIERPIĘ. I już poprawiła się nasza samoocena

2 Ciągle pada stwierdzenie Zakochałam się nie wiem dlaczego i to oczywiście było wbrew mojej woli i wbrew wyznawanym zasadom ale zakochałam się i serce moje krwawi
Odpowiedz na te wasze retoryczne pytania przynajmniej w znacznej części znajdziecie e w książce David G. Myersa „Intuicja jej siła i słabość”
Pokazane jest tam bardzo współczesne rozumienie myślenia , podejmowania decyzji oraz powstawania naszych emocji Jest to książka naukowa ale pisana w bardzo przystępny sposób
Naprawdę polecam jeżeli ktoś jest rzeczywiście zainteresowany odpowiedziami
Dla tych co nie sięgną po te pozycję.
Zakochanie się to emocja, a emocjami rządzi nasza podświadomość, nadświadomość lub nieświadomość jak kto woli To ona podejmuje decyzje a potem nasza świadomość pełni rolę nieudolnego rzecznika prasowego chcącego logicznie uzasadnić co się dzieje .

Drugim aspektem tej samej sprawy jest siła hamowania emocji narzucona nam przez świadomość
To tak jak w Hipnozie Nawet głęboko zahipnotyzowanej osobie nie można narzucić zachowań na które ona wewnętrznie nie wyraża zgody, które są sprzeczne z jej zasadami. Tymi prawdziwymi a nie deklarowanymi
Gdybyśmy naszą świadomością nie trzymali w ryzach naszych emocji to cywilizacja ludzka byłaby niemożliwa

Więc wasze zakochania spowodowane były połączeniem dwóch elementów Podświadomym wyborem obiektu oraz wewnętrznym przyzwoleniem na romans.
\
3 We wszystkich waszych dywagacjach skupiacie się na sobie co est psychologicznie zrozumiałe ale stanowi kardynalny błąd gdy planujecie dalsze życie
Wy już zrobiliście swoje. Wpakowaliście się w długotrwałe lub nawet długoletnie romanse Do tej pory się udawało romans nie został ujawniony. Jakie macie szanse ze będzie tak dalej Statystycznie 50/50 tak więc należy się realnie przygotowywać na sytuację, ze współmałżonek się dowie

W jaki sposób ujawniane są romanse

Tu mogłaby się kompetentnie wypowiedzieć Onomatopeja 12345 Ona ma jak się zorientowałem realne doświadczenie wynikające z zawodu .

(Tak nawiasem do Onomatopei Pozdrów Vaderę

Tak tu rozważne przez was działania kochanka który to chciałby się zemścić za odrzucenie należy włożyć między bajki To się prawie nie zdarza bowiem on ma was w d... i wcale nie targają nim jakieś specjalne emocje. To jest wasze chciejstwo

Według mojego doświadczenia życiowego a jestem już stary zgred istnieją dwa podstawowe sposoby wyjścia prawdy na jaw.
Z reguły to kobieta żona , przyjaciółka waszego kochanka wykrywa romans i w sposób bezpośredni lub pośredni przekazuje swoja wiedzę misiowi rogaczowi.
Drugim zagrożeniem jest otoczenie społeczne Nie łudźcie się ze was romans jest wiadomy tylko wam Wie o nim całe biuro, całe osiedle i wszyscy znajomi i przyjaciele królika. Możecie udawać i ukrywać swoje działania przed mężem lub żoną ale nie ukryjecie się przed całym światem a ludzie maj bystre oczy i ostre języki i wcale was nie lubią, więc wreszcie któraś z kobitek wychlapie w ten sposób ze dojdzie do waszych drugich polówek .
Na koniec dodam, że nie znam żadnego małżeństwa w którym wyszła na jaw zdrada żony które by przetrwało Były oczywiście próby i starania z obu stron ale najdalej po 3-4 latach wszystko z hukiem się rozlatywało A było na przestrzeni czasu takich sytuacji kilka

Mimo wszytko życzę powodzenia może wam się akurat uda
Mało prawdopodobne ale nie wykluczone