Różowe okulary?

napisał/a: ~gość 2009-12-10 00:34
Andra napisal(a):
Widzę swoją podłość, zawsze będę.. Niemniej chcę i dążę do tego, by zakończyć romans i naprawić to, co zniszczyłam.


Nie wiem, czy będziesz potrafiła zrozumieć co mam na myśli, ale nic nie zniszczyłaś tak naprawdę, bo Adam jeszcze nic nie wie. Jak się dowie, to wtedy będziesz mogła mówić o naprawieniu tego, co zniszczyłaś. A Ty nie musisz nic naprawiać jak na razie, masz na tyle komfortową sytuację, że wystarczy wrócić do tego, co było i jest.

Nasunie Ci się myśl, że nie tak łatwo. Ano. Nie łatwo, ale nie dlatego, że zniszczyłaś Wasze małżeństwo, bo nie zniszczyłaś, Adam nic nie wie, więc nic nie jest zniszczone. To, co zniszczyłaś, to swoją miłość do Adama, bo boisz się wrócić do niego tak naprawdę. Boisz się nudy i braku emocji, a przy B. masz jeszcze trochę do odkrycia, bo Adama znasz ''na przestrzał''.

Wciąż jesteś w tym etapie, kiedy z jednej strony cieszysz się, że to już 5 dni, ale tak naprawdę miło było by powiedzieć B., że te 5 dni były dla Ciebie wiecznością...

Nie chcę tu być posądzanym o łapanie Cię za słówka, ale wciąż ten dzień za dniem jest dla Ciebie dniem za dniem bez B, a nie kolejnymi dniami tylko z Adamem.

Musisz uważać, bo widzę, że istnieje duża szansa, że Adam będzie służył jako bezpieczny przyczółek pomiędzy B. a kimś kolejnym.

Jeśli trzymasz się wersji: ''powrót do Adama'', to musisz przestać odliczać te dni i zająć się Adamem, przy czym musisz wiedzieć, że bardzo łatwo i szybko znudzisz się Adamem, jeśli nie podejmiesz z nim delikatnej rozmowy o tym, że powinniście urozmaicić jakoś swój związek. Te nowe aktywności przeżywane wspólnie dadzą Ci emocje, pod wpływem których łatwiej zapomnisz o B. a jeszcze bardziej przywiążesz się do Adama. Powrót do Adama na zasadzie ''jakby nigdy nic'' nie uda Ci się, bo prędzej czy później znów będziesz z B., albo z kimś innym. Adam jest nieświadomy tego, czego Ci brakuje w związku, tak jak każdy z nas zdradzonych był tego nieświadomy. Ot tak, Adam nie da Ci tego, czego Ci brakowało, a co sama sobie uzmysłowiłaś przy pojawieniu się B. Adam jest bowiem tym samym i takim samym Adamem jak Adam z czasu kiedy B. zaczął zajmować miejsce Adama w Twoim sercu, głowie, tu i ówdzie. Teraz jest czas na te rozmowy i urozmaicenie życia z Adamem. Niech Ci będzie, nazwijmy to roboczo ''naprawianiem''
napisał/a: ~gość 2009-12-10 09:44
Dominiku… już chyba na samym początku wspomniałam, że Twoje posty są ostre, ale cenię sobie Twoje rady, choć bliższe mi są sugestie lordamm.
Sądzę, że Twoje rady są dość „agresywne”… w stylu: sprawdź co mąż na to, powiedz mężowi to się przekonasz…

A co do Twojego pytania...
Zamierzam zakonczyć tę sprawę definitywnie wówczas, gdy B. się odezwie.
Na razie on milczy, a ja nie będę dzwonić do niego aby umówić się w celu "doprecyzowania mojego stanowiska". Takim zachowaniem mogłabym wywołać emocje zupełnie inne od zamierzonych a nie chcę żeby pomyślał, iż chcę "zacząć od nowa".

dominik25 napisal(a):lepiej żeby Andra pisała na forum dostawała nawet po dupie od ludzi ale żeby wyciągała wnioski


Pewnie, że lepiej, i ja wnioski wyciągam każdego dnia, jednak na efekty ich realizacji musze zaczekać czy tego chcę czy nie.
Te 5 /dziś już 6 dni/ to nic.
Przypuszczam, że gdybym napisała, iż już się nauczyłam tak wiele.... że wiem już co robić itp... to rozdarlibyście mnie na strzępy.
Po pierwsze bo to nieprawda, i sama to czuję, a po drugie jak na każdą w życiu naukę - potrzeba czasu by odniosła skutek.

Bardzo dziękuję dgw za Twoje słowa, oraz że zauważasz to, iż po 5 dniach Krakowa nie zbudowałam, niemniej chociaż zaczynam zbierać cegły...

Lordziemm tym razem pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą.
Moje małżeństwo nie zostało zniszczone, to fakt, gdyż Adam nie wie. Zniszczyłam natomiast moją pewność siebie, zniszczyłam moje zaufanie do siebie, zadałam kłam wartościom, które w życiu wyznawałam.
Zatem nie wiem, czy do tego co było i jakim ja byłam człowiekiem, uda mi się powrócić. Nigdy nie będę tą samą wierną, ciepłą żoną. Od dnia w którym stało sie TO.. rozpoczął się haniebny etap mojego życia, który na zawsze już pozostanie jako element mojej przeszłości, pamięci. Ale... może będę inną, może.... Obecne doświadczenia mnie zmieniły i tu twierdzę, że zniszczyłam wiele.
A moja miłość do Adama... paradoksalnie teraz właśnie czuję, że to Jego kocham od zawsze na zawsze. Bez adrenalinki, bez tajemniczości i własnie dlatego, że znam Go na przestrzał..
Przez te 2 lata zapomniałam /lub nie chciałam pamiętać/ o tym jak wspaniałym jest człowiekiem..

lordmm napisal(a):Nie chcę tu być posądzanym o łapanie Cię za słówka, ale wciąż ten dzień za dniem jest dla Ciebie dniem za dniem bez B, a nie kolejnymi dniami tylko z Adamem.


Jest i tak i tak. Dzień bez B. jest czystym, szczerym dniem z Adamem.
Dotychczas każdy dzień z B. czy bez niego, jemu był podporządkowany. Nie był dniem z Adamem....niestety.
Pozwoliłam tu sobie na drobną dygresję dot. obiadu.. za co dostałam potężne gromy... niemniej dla mnie to właśnie jest dzień z Adamem. Każdy dzień z Nim przynosi ogrom radości z powodu najprostszych własnie spraw.
I czy brzmi to mniej czy bardziej śmiesznie...
Naprawdę na nowo odkrywam przyjemność w przygotowywaniu posiłków z myślą wyłącznie o mężu... na nowo doceniam fakt, że dzwoni do mnie by zapytać co u mnie słychać, i znów chcę planować z nim i tylko z nim każdy kolejny dzień, dzień bez B.
I uczucia te nie są dyktowane jedynie przez wyrzuty sumienia... Częściowo też.. Niemniej ja naprawdę zwyczajnie cieszę się z każdej chwili z mężem... Straciłam prawie 2 lata...
lordmm napisal(a):Te nowe aktywności przeżywane wspólnie dadzą Ci emocje, pod wpływem których łatwiej zapomnisz o B. a jeszcze bardziej przywiążesz się do Adama.

Coś zaczęliśmy w tym kierunku działać, Adam zaczął.. Planujemy dość poważny remont salonu...
Wspólnie zastanawiamy sie nad zmianami jakie chcemy wprowadzić, zakupami, kolorami farb itp... Planujemy razem!!!!! Nie ważne zresztą co robimy, wazne że razem!!!!
A co do innych urozmaiceń... tych może bardziej subtelnych acz ważniejszych...
lordmm napisal(a):Adam jest bowiem tym samym i takim samym Adamem jak Adam z czasu kiedy B. zaczął zajmować miejsce Adama w Twoim sercu, głowie, tu i ówdzie. Teraz jest czas na te rozmowy i urozmaicenie życia z Adamem.

Tu masz rację. Niemniej nigdy nie było tak, że Adam mi się znudził. Owszem rutyna mogła się wkrać, jednak miejsce szalonych wzniesień zostało zapełnione przez przyjaźń i partnerstwo. Niemmniej z pewnością nie zaszkodzi trochę pogadać i odkurzyć to, co miedzy nami...

Wiem, że jeśli dowiedziałby się.. miałby pewnie gdzieś i remont i nasze plany i moje obiadki oraz rozmowy o tym co "tu i ówdzie" możnaby urozmaicić...

To własnie zniszczyłam w swoim, naszym życiu...pewność, stałość.
Byc może do samego jego końca zastanawiać się będę, co będzie gdy....
A jednak w tej chwili wolę tę świadomość pozostawic sobie.
napisał/a: Nikita8 2009-12-10 10:04
Wiesz co? Po pierwsze bardzo mnie zastanawia, że Adam przez 2 lata nic nie zauważył, nie domyślał się.
Po drugie - piszesz jaką radość dają Ci te chwile z nim spędzone, jak to odkrywasz tą swoją miłość, a ja myślę że na to nie zasługujesz. Ciekawe - gdybyś Ty teraz tak pałała uczuciem, a on by Cię zdradzał... Fajnie by było co? Ciekawe jak byś się poczuła. Nie - nie sugeruję że on to robi, tylko podsuwam Ci jak to może boleć. Znasz go na wylot? Szkoda że on nie może powiedzieć tego o Tobie. A może jednak dobrze - nie wiadomo czy wtedy chciałby Cię znać.
napisał/a: majka 83 2009-12-10 11:19
lordmm napisal(a):Nie wiem, czy będziesz potrafiła zrozumieć co mam na myśli, ale nic nie zniszczyłaś tak naprawdę, bo Adam jeszcze nic nie wie. Jak się dowie, to wtedy będziesz mogła mówić o naprawieniu tego, co zniszczyłaś. A Ty nie musisz nic naprawiać jak na razie, masz na tyle komfortową sytuację, że wystarczy wrócić do tego, co było i jest.


To prawda Lordmm, słusznie to zauważasz, o odbudowie mogą mówić tylko Ci, którzy zmierzyli się z bólem zdradzanego,w którym sam zdradzany może zadecydować, w przypadku autorki to powrót do tego co było...i słusznie zauważasz, że odliczanie kolejnych dni jest błędem, związek z kochankiem uległ już pewnemu wypaleniu, kochanek zaczął być zniecierpliwiony, dał temu wyraz swoim zachowaniem...i zwyczajnie nie ma sensu tego ciągnąć, bo to i tak by się skończyło.Lepiej to zakończyć teraz kiedy mąż niczego się nie domyśla...problem w tym,że nie wystarczy pstryknąć palcami i powiedzieć koniec...bo tak długi romans tkwi w zdradzającym, ale tu Andra musi sobie sama poradzić...Czas zrobi swoje, czas i całkowicie odcięcie się od kochanka....powoli zaczniesz zapominać, zaczniesz spokojnie żyć życiem rodziny uwierz mi.
Egoizm? I tak i nie...lecz czy nie będzie większym egoizmem zrzucanie winy na zdradzanego?? Nie każdy poradzi sobie z tak potwornym bólem, po co niszczyć dobrego człowieka?
To nie sama zdrada rujnuje związek lecz wiedza o niej, wiele jest " cichych powrotów" i te związki doskonale się mają....czasami przyczyną zdrady jest zwyczajna głupota, bo w związku nic nie brakuje i i wygląda na to Andra,że ty zwyczajnie dorosłaś do związku z mężem, po prostu "dojrzałaś" do jego miłości, bez względu na to ile masz lat.
Wesz doskonale, że nikt Ciebie nie pokocha tak jak on, nikt też tak nie pokocha Twojego dziecka...nikt też nie doceni Twojej miłości tak jak Twoja rodzina,dużo zrozumiałaś i dużo się nauczyłaś,zrobiłaś ogromny błąd, błąd , który mógł zniszczyć Twoje życie....
Zacznij doliczać dni, do tych spędzonych z mężem....uczucia kochanka? Owszem , ale tu sprawiedliwość jest po stonie męża, liczą się jego uczucia, ..tamten doskonale wiedział w co się pakuje, mąż nie miał wyboru.
Niektórym na forum bardzo przeszkadza,że zdrada pozostaje bez kary, bo to co przeżywasz w sobie jest " niczym" wobec winy...przeszkadza, że spada się na "cztery łapy"..Kara? To powiedzcie to tym żonom i dzieciom, które czekają na opamiętanie się męża i ojca prosząc Boga o jakikolwiek cud....
Wracaj do domu Andra, wracaj do rodziny...zamknij przeszłość i daj miłość tym, którzy cię kochają, Twój mąż nie potrzebuje prawdy, nie potrzebuje przeprosin, tylko Twojej miłości, daj mu ją....
napisał/a: dgw 2009-12-10 12:58
A cóż to za manipulacja.

Jak to nic nie zniszczyła?
Jak można opowiadać takie rzeczy w obliczu straconych dla małżeństwa 700 dniach?

Około 100 tygodni upłynęło w ich domu pod znakiem mataczenia i kłamstwa, okradała A. dla chwil spędzanych z B.
Myśli niejednokrotnie dzieliła się na pół (o ile to były takie proporcje) w tych momentach kiedy serce szalało, by choć trochę pobyć z B.
A co z dzieckiem, czy ono dostało całą mamę, obawiam się, że również nie.

Czytam o zarzutach dotyczących jej obecnego postępowania i wtedy myślę, że trzeba stanąć w jej obronie, jednak sprawiedliwie skwitujmy przeszłość, fakt nic w przeszłości nie można już zmienić. Jednak złe jej rozliczenie skończy się kolejnym romansem, o którym tak chętnie wspominają przedmówcy.


Andra wyrządziła A. wielką krzywdę i wierzcie lub nie, on o tym wie, sądzę tylko, że jego postrzeganie żony w przeszłości jest wyłączone na wszelkie negatywy, ufał jej bezgranicznie, każdy wybryk i każde podejrzenie zostało skutecznie stłamszone. To wszystko powróci wtedy, kiedy cała historia się wyda, wtedy każde przewinienie będzie oceniane z całą surowością i ważne żeby to była ocena sprawiedliwa.
napisał/a: ~gość 2009-12-10 13:10
Nikito może wydam Ci się jeszcze bardziej podła, jeszcze bardziej egoistyczna.. Ale odpowiem na Twoje pytanie szczerze.
Otóż Adam niczego nie zauważył, bo zadbałam o każdy niemal detal.
W życiu jestem wymagającą osobą, bywam perfekcjonistką więc i w tej sferze także, niestety.
Sztukę uników i kłamstw opanowałam wiec do perfekcji. Nawet ze swojej obłudy zrobiłam atut. Okłamywałam wszystkich… najdotkliwiej Męża, ale również syna, mamę, przyjaciółkę... I wierz mi… nie jest to TA adrenalina o której się tu pisze, a każde kłamstwo powodowało konieczność jeszcze większego trzymania się na baczności…
Widzisz z prawdą jest tak, że zapamiętuje się samoczynnie, bez udziału świadomości.
Natomiast każde kłamstwo /zwłaszcza w tak poważnej sprawie/ generuje kolejne i kolejne…
Musisz dużo pamiętać, dużo myśleć nad tym…
Nie będę wdawać się w szczegóły, bo chyba nie do końca o to chodzi.
Ponadto piszę, że mnóstwo radości daje mi czy to gotowanie czy nawet prasowanie koszul, bo tak jest. Po prostu tak jest. Na nowo odkrywam radość właśnie z monotonii życia, a poddając się jej, ponownie odnajduję uśpioną niestety świadomość, kto rzeczywiście jest tym Jedynym Mężczyzną.
Natomiast miłość mojego Męża… Z pewnością na nią nie zasłużyłam.. Nie po tym wszystkim..
I to Nikito, co Ty myślisz nie ma znaczenia w takim sensie, że sama to wiem.
A co do hipotetycznej zdrady Męża… Cóż, dziś z perspektywy tego co zrobiłam, czułabym się inaczej, niż z perspektywy osoby lojalnej. Niemniej czułabym się zraniona, to nie ulega wątpliwości.

Nikita8 napisal(a):Fajnie by było co?


To chyba trochę infantylne?

Znam Go na wskroś, On mnie również. Niemniej, życie udowadnia, iż nawet samych siebie nie znamy do końca, cóż więc dopiero drugą osobę. A nasze charaktery posiadają swoje ciemne strony, uaktywniające się w chwilach i sytuacjach najbardziej nieoczekiwanych.
2 lata temu obiema rękami, w ciemno, podpisywałabym się pod Twoimi słowami i rzucałabym zdrajcom pod nogi podobne „kłody” jakie dziś Ty /mniej lub bardziej słusznie/ rzucasz mnie.

Zresztą, jakiś czas temu /dawno/ również byłam po tamtej stronie barykady /nie za sprawą mojego Męża/. A jednak, nawet to doświadczenie nie uchroniło mnie przed popełnieniem zdrady.

Dlatego bliska mi jest maksyma, że „tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono”....

Rację ma jesienna twierdząc, iż nie z każdym i o wszystkim należy rozmawiać..

Ale mam silną potrzebę by wyrzucić z siebie ten syf...

Nie oczekuję aprobaty, iż teraz postąpiłam właściwie i już będzie cudnie i wspaniale, grzeczna dziewczynka.../przeciez tak nie będzie/.....
Tych 6 jasnych dni są niczym w porównaniu z mrokami ostatnich miesięcy...

Mam też silną potrzebę szukania odpowiedzi na pytanie dlaczego???

Dlaczego do cholery właśnie ja???

I nie znajduję... chyba nigdy nie znajdę...
napisał/a: Nikita8 2009-12-10 13:20
Andra napisal(a):To chyba trochę infantylne?


Z chęcią posłucham czemu.

A co do szczęścia - wg mnie nie zasłużyłaś na czerpanie radości z chwil spędzonych z mężem.
napisał/a: ~gość 2009-12-10 13:37
majka napisal(a):....czasami przyczyną zdrady jest zwyczajna głupota, bo w związku nic nie brakuje i i wygląda na to Andra,że ty zwyczajnie dorosłaś do związku z mężem, po prostu "dojrzałaś" do jego miłości, bez względu na to ile masz lat.


Majko... jakże bardzo chciałabym, aby tak było, że dojrzałam, że dorosłam....

majka napisal(a):Wesz doskonale, że nikt Ciebie nie pokocha tak jak on, nikt też tak nie pokocha Twojego dziecka...nikt też nie doceni Twojej miłości tak jak Twoja rodzina,dużo zrozumiałaś i dużo się nauczyłaś,zrobiłaś ogromny błąd, błąd , który mógł zniszczyć Twoje życie....

Amen.

Jeśli zaś chodzi o liczenie, doliczanie. Wiem, ze znów byłam nieprecyzyjna i zostało to wychwycone. Każdy dzień bez B., to dzień Adama.
Wolny, spokojny umysł skupiający się na rodzinie, radujący się monotonią, rutyną, codziennością życia.

dgw napisal(a):Około 100 tygodni upłynęło w ich domu pod znakiem mataczenia i kłamstwa, okradała A. dla chwil spędzanych z B.
Myśli niejednokrotnie dzieliła się na pół (o ile to były takie proporcje) w tych momentach kiedy serce szalało, by choć trochę pobyć z B.
A co z dzieckiem, czy ono dostało całą mamę, obawiam się, że również nie.


Dokładnie. Wyrwałam 2 lata z życia 4-letniego dziecka.

Tego zniszczenia /czy jakkolwiek to nazwać/ nie odbuduję nigdy. I w żaden sposób nie powrócę do tego co było...

majka napisal(a):Wracaj do domu Andra, wracaj do rodziny...zamknij przeszłość i daj miłość tym, którzy cię kochają, Twój mąż nie potrzebuje prawdy, nie potrzebuje przeprosin, tylko Twojej miłości, daj mu ją....


Dziękuję...

[ Dodano: 2009-12-10, 13:39 ]
Nikito...

Nie ważne.
napisał/a: Nikita8 2009-12-10 14:09
Andra napisal(a):Nikito...

Nie ważne.



To z kolei protekcjonalne ;)
Widzę, że słowa krytyki coraz mniej Ci się podobają i zdecydowanie zaczynasz preferować klepanie po główce i życzenia powodzenia.
Cóż - ja się na to nie zdobędę, bo trzeba było myśleć wcześniej. Nie myślałaś i powinnaś ponieść tego konsekwencje, karę. Adekwatną do tego co zrobiłaś, ale pewnie uda Ci się tego uniknąć

Wycofuję się z komentowania - widocznie jestem zbyt infantylna dla Ciebie ;) Ty za to rzeczywiście postępujesz bardzo dojrzale.
napisał/a: ~gość 2009-12-10 14:53
Nikito... nie jestes dla mnie zbyt infantylna. Nie Ty. To jedno zdanie... Na zasadzie..
A gdyby tak....... fajnie by było!
Wiesz, wbrewm pozorom znacznie cenniejsze są słowa neutralne choćby od kogos takiego jak Ty /oponenta, krytykanta rzucającego kłody pod nogi "wrednej" osoby/ niż słodkie klepanie po główce.
Niemniej nie powiem, ze słowa Majki były mi objętne.
Wzruszyło mnie to, że ktos na tym forum może napisać do mnie: "zamknij przeszłość i daj miłość tym, którzy cie kochają"..

Czy i kiedy zamknę przeszłość.. pokaże czas i to, czy uporam się ze swoim sumieniem.
Niemniej, nieoczekiwane, ciepłe słowa mogą dostarczyć wzruszenia.
A krytyka, wciąż na nią czekam.. tyle tylko, że bardziej sie jej boję, bo dostałam tu tęgie lanie...
I wiesz Nikito.. nie zamierzam odpuścić.. nie po tych kłodach pod nogi...

Nikita8 napisal(a):Ty za to rzeczywiście postępujesz bardzo dojrzale.


A to? Daj spokój... Nie wkurzaj się, po co mamy wdawać się w niepotrzebne potyczki słowne.

Pozdrawiam Cię.
napisał/a: Magdalena32 2009-12-10 16:42
Andra napisal(a):A nasze charaktery posiadają swoje ciemne strony, uaktywniające się w chwilach i sytuacjach najbardziej nieoczekiwanych.
2 lata temu obiema rękami, w ciemno, podpisywałabym się pod Twoimi słowami i rzucałabym zdrajcom pod nogi podobne „kłody” jakie dziś Ty /mniej lub bardziej słusznie/ rzucasz mnie.

Zresztą, jakiś czas temu /dawno/ również byłam po tamtej stronie barykady /nie za sprawą mojego Męża/. A jednak, nawet to doświadczenie nie uchroniło mnie przed popełnieniem zdrady.

Dlatego bliska mi jest maksyma, że „tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono”....


co do tego to właśnie nie bądź taka pewna że to koniec z kochankiem i że już nigdy nie zdradzisz, a dlaczego to sama już napisałaś w przytoczonym przeze mnie fragmencie.

a teraz co do tego ja mimo że miałem okazję aby zdradzić narzeczoną kilkukrotnie nie zrobiłem tego mimo mimo że nie musiałem wiele robić ale nie zrobiłem tego, bo sobie coś kiedyś powiedziałem i tego się trzymam (widać że nie jesteś jakąś specjalną perfekcjonistką skoro dopuściłaś się tego) i właśnie za to że jestem wierny sobie, sam zostałem zdradzony (widać że nie jesteś jakąś specjalną perfekcjonistką skoro dopuściłaś się tego).
i naprawdę to że się Tobie wydaje że mąż nic nie podejrzewał nawet nie znaczy że tak było, 2 lata to jest mnóstwo czasu, to jest mnóstwo okazji kiedy Ty nie miałabyś okazji kontrolować siebie, to nie jest kilkutygodniowy romans który można normalnie ukryć, Ty żyłaś dwoma związkami a tego naprawdę nie da się utrzymać w tajemnicy.
Adam może podejrzewał, albo i wiedział o tym ale nic nie powiedział bo bał się że odejdziesz (co zresztą było pewne, o czym sama wcześniej pisałaś), ja bym się wcale nie zdziwił gdybyś przyznała się mu do romansu a on by odpowiedział że czekał na te słowa od Ciebie bo o wszystkim już wie od dawna...a wierz mi faceci wyczuwają takie rzeczy (co nawet naukowcy potwierdzili ;))

majka napisal(a):zamknij przeszłość i daj miłość tym, którzy cię kochają


najpierw trzeba się nauczyć czym jest miłość, a dopiero później ją okazywać innym, bo Andra ma narazie problem z tym że zbyt łatwo zmienia obiekt uwielbienia o czym przekonał się na własnej skórze B a może się przekonać i Adam.
napisał/a: ~gość 2009-12-10 16:54
Majko! Dziękuję, ze zechciałaś sie ponownie wypowiedzieć.
Jako jedna z nielicznych tu osób, byłaś uprzejma zwrócić się do mnie w sposób ciepły, co mnie bardzo wzruszyło. Dziękuję, że zechciałaś udzielić mi wskazówek, rad, podpowiedzi bez "rzucania kłód" pod nogi.
Niemniej wszystkie uwagi i te serdeczne i te bardziej kąśliwe rozważam, biorę sobie do serca.
Próbuje naprawić to, co zniszczyłam. Bez tych wszystkich i połajanek jak również tych nielicznych tu przychylnych lub neutralnych porad, pewnie nie dałabym rady.

majka napisal(a):problem w tym,że nie wystarczy pstryknąć palcami i powiedzieć koniec...bo tak długi romans tkwi w zdradzającym, ale tu Andra musi sobie sama poradzić...Czas zrobi swoje, czas i całkowicie odcięcie się od kochanka....powoli zaczniesz zapominać, zaczniesz spokojnie żyć życiem rodziny uwierz mi.
Egoizm? I tak i nie...lecz czy nie będzie większym egoizmem zrzucanie winy na zdradzanego??


Zgadzam się z tym absolutnie. Nie wystarczy pstryknąc palcami...
Do reszty potrzeba czasu. Czasu i determinacji, a także pomocy, którą odnajduję tu, na forum, okazywanej mi na różne "sposoby". Jakkolwiek zresztą, czy przez d... czy przez głowę, czy przez serce.. oby tylko trafiały i pozostawiały ślad w postaci nauczki i wniosków.
Kochanka póki co odcięłam. Nie wiem co będzie jutro, ale ja kontaktu nie zamierzam nawiązywać a on milczy jak na razie. Oby na zawsze.

Spodziewam sie, że za powyższe słowa zostanie zarzucona mi stronniczość, ale cóż...
Gdy piszę, iż zgadzam się z opinią osoby wyrażającej się w stosunku do mnie pochlebnie, "głaszczącej mnie po głowie"... jestem egoistką selekcjonującą pasujące mi odpowiedzi...
Kiedy popieram zdanie osoby biczującej mnie - kajam się i nurzam we własnym błocie, czym przyprawiam niektóre osoby o mdłości...

Nie z każdym można dyskutować, nie z każdym polemizować i wynika to z różnorodności naszych charakterów, naszych subiektywnych odczuć a w mniejszym stopniu od poruszanych tematów.
Niemniej wszelkie opinie i uwagi są ważne. Od początku podkreślałam, opinie wielu róznych, obcych ludzi dają nieocenioną możliwość spojrzenia na siebie z absolutnie innej perspektywy. Taki do siebie "dystans" niemożliwy jest do uzyskania czy to w warunkach domowych czy nawet na fotelu u psychologa.
Aczkolwiek, gdybyśmy tu dyskutowali na temat tzw. miły, lekki i przyjemny... wówczas nie padałyby tak cięte słowa.. ale pewnie równi ciepłe jak Twoje Majko też nie.
Jesteśmy ludźmi... mamy prawo wyrażać swoje opinie a są one najróżniejsze...

A co do zachowywania w tajemnicy tego co się stało.
Nie jest tak, że bliższe są mi rady mówiące: trzymaj język za zębami.
Do końca nie wiem co jest mi bliższe.
Chyba definiowanie winy i kary jest tu po prostu różne. Temu co się stało, winna jestem absolutnie i bezdyskusyjnie ja sama. A kara... dla mnie jest nią spędzenie jeszcze wielu lat ze świadomością tego co zrobiłam, jaką podłość wyrządziłam mężowi i rodzinie... Owszem, może kara byłaby dotkliwsza gdyby mąż się dowiedział... Ale wówczas część tej przez siebie niezawinionej kary przejąłby ode mnie. Czy chcemy tego czy nie... Kiedy strona zdradzona dowiaduje się, zadaje sobie pytanie co zrobiłam/łem nie tak? Gdzie popełniłam/łem błąd? A to tylko część tragedii z jaką przychodzi sie zmierzyć... Dochodzi jeszcze poczucie wykorzystania, utraty zaufania, zawód, smutek, żal, złość, rozgoryczenie...
Mam świadomość tego.. to moja kara. Może niewspółmierna do winy.. Bo rzeczywiście na miłość mojego męża nie zasługuję..
niemniej jest to kara i jeśli mój mąż sie nie dowie, to na zawsze będę się oglądać za siebie...jak szpieg... jak ZDRAJCA!

majka napisal(a):Zacznij doliczać dni, do tych spędzonych z mężem....uczucia kochanka? Owszem , ale tu sprawiedliwość jest po stonie męża, liczą się jego uczucia, ..tamten doskonale wiedział w co się pakuje, mąż nie miał wyboru.


Dokładnie tak. Nawet niekiedy dyskutowaliśmy o tym.
Każdy ten nowy dzień, doliczam do tych wszystkich monotonnych, szarych dni, sprzed tych feralnych 2 lat.
A patrząc przez pryzmat tego co zrobiłam, ta szara monotonia wydaje sie być najwspanialszym darem losu.
Móc żyć z dnia na dzień u boku wspaniałego faceta, wychowując dziecko.."nudzić się".. byleby razem.

majka napisal(a):Twój mąż nie potrzebuje prawdy, nie potrzebuje przeprosin, tylko Twojej miłości, daj mu ją....


Nie zasłużyłam na miłość męża, natomiast On zasługuje na kogoś lepszego, ale swoją miłością obdarzyć Go mogę....Kocham Go i on musi to wiedzieć.

Tym bardziej zadaję sobie pytanie dlaczego? Dlaczego ja?
Tym bardziej ściska ono za serce i wyciska łzy...
Dlaczego, dlaczego to zrobiłam???????????

Nie znam odpowiedzi...

Majko raz jeszcze dziękuję Ci za ciepłe i serdeczne słowa.