Różowe okulary?

napisał/a: oleńka39 2009-12-11 10:12
dgw, już Ci odpowiadam , kobieta kocha sercem, a facet pewną dolną częścią ciała.Co z dojrzałymi żonami???Po prostu tak jak pisałam, my kobiety pragniemy miłości i czasem tak jest, że nabieramy się na piękne słówka takich niedojrzałych facetów, wierzymy, że ktoś potrafi nam dać tą miłość w całości.Kobieta zdradzi tylko wtedy, gdy w związku coś się dzieje, a dzieje się przede wszystkim to, że mamy za mało uczuć.
Wtedy wystarczy, że wkroczy taki facet co zacznie nam mówić czułe słówka i leżymy.....Głupie jesteśmy pewnie, wcale nie mówię, że nie.Różnica polega tylko na tym, że my szukamy miłości a Wy seksu.Konstrukcja myślowa jest dobra, jak się wczytasz w wypowiedzi skrzywdzonych kobiet to zrozumiesz.Dla Was taki romans to jak splunięcie, dla nas to rana w sercu do końca życia, czasem to przeżycie po , którym ciężko "dojść do siebie". Pozdrawiam!!!
napisał/a: dgw 2009-12-11 10:23
[code:1:43d2fa09de]Kobieta zdradzi tylko wtedy, gdy w związku coś się dzieje, a dzieje się przede wszystkim to, że mamy za mało uczuć.[/code:1:43d2fa09de]


Absolutnie się z tym nie zgodzę, hipokryzją jest mówienie w ten sposób, brakuje Ci uczuć, stawiasz męża pod ścianę i tłumaczysz mu że albo się koleś zmienisz albo kroczymy ścieżką rozpieprzania małżeństwa. Chyba że lepszy sposób to właśnie czułe słówka a potem dawanie pewnej części ciała komuś obcemu, przecież to tylko substytut i dopełnienie tego czego mi brakowało. Aż zaklnę [Mod: pip-pip] co to ma znaczyć, facet ma nie myśleć fiutem ma być prostolinijny a kobieta w zamian może mataczyć, kłamać bo jej się wydaje że czegoś w związku jej zabrakło, bądź rzeczywiście tyskie zajęło jej miejsce. Nie tędy droga.

Proszę nie odpisuj bo pokłócimy się na ostro i tyle z tego będzie.
Nie wypisuj takich bzdur.
napisał/a: arturo1 2009-12-11 10:46
oleńka39 napisal(a):kobieta kocha sercem, a facet pewną dolną częścią ciała

Buhahaha... no witki opadaja !!! ...i ty masz 39lat ?

Zawsze bylem zdania, ze dyskusja z kobieta, ktora rozklada nogi przed cudzym mezem jest poronionym pomyslem... niemniej jednak moja irytacja siega zenitu kiedy czytam twoje "farmazony"...
Masz tak wypaczone pojmowanie relacji miedzy kobieta a mezczyzna, ze dyskusja z toba jest bezcelowa, dlatego nie dyskutuje z toba a informuje cie ze na tym swiecie sa mezczyzni, ktorzy utozsamiaja sie z ponizszym.

Miłość nie wyraża się w pragnieniu uprawiania seksu, lecz w pragnieniu wspólnego snu.
...kiedy pojmiesz powyzsze bede otwarty na dyskusje z toba.
napisał/a: dgw 2009-12-11 10:54
arturo, Kobiety takich mężczyzn nie zauważają, oni są zbyt grzeczni i nie rozpychają się łokciami, żeby dostać się w krąg ich zainteresowania (czytaj nie chcą być substytutem, czymś w zamian) a może po prostu są rozsądni, w przeciwieństwie do nierozsądnych kobiet i pozostałej części nierozsądnych i bezczelnych, uwodzących mężczyzn. Amen.
napisał/a: oleńka39 2009-12-11 12:46
poruszyło Was panowie co?!? i dobrze, może będziecie inaczej myśleć niż do tej pory, może coś Wam się rozjaśni w głowach mimo, że teraz tego nie zauważacie. Arturo, najpierw przeczytaj dokładnie a potem się wypowiadaj.Przemyśl, zastanów się...Jeżeli moje wypowiedzi są dla Ciebie farmazonami to po prostu nie wiesz co robią mężczyźni (i wiedzieć nie musisz).Nie wyobrażasz sobie do jakiego stopnia są zdolni zniszczyć psychikę kobiety.Ja piszę z perspektywy uczuć kobiety, nie mężczyzny( przecież dla Was to proste, skoro rozłożyła nogi...) Chyba,że Ty jesteś wyjątkowym romantykiem....to życie pokaże.Dyskutować z Tobą nie mam zamiaru a tym bardziej się pokłócić. To forum jest po to, żeby sobie pomagać a nie szukać kłótni.A jeżeli Twoja pomoc polega tylko na tym , że potrafisz ostro pojechać po kobiecie, która zdradziła to przykre i bezcelowe. Całe szczęście, że są na tym forum mężczyźni godni zaufania, którzy pomimo słów krytyki potrafią również dać mnóstwo porad jak z tego wyjść i tacy właśnie faceci są nam tu potrzebni.
"dyskusja z kobietą, która rozkłada nogi przed obcym mężczyzna....."UWAŻAJ!!!bo możesz inaczej spojrzeć na ten problem,możesz wyć do księżyca z bólu i pytać: "dlaczego ja"?W życiu jest zawsze tak, że dostajemy różne niespodzianki, żeby się czegoś nauczyć.Jestem pewna, że kiedyś coś takiego Cię spotka, wtedy spojrzysz na problem z innej strony.
napisał/a: Tigana 2009-12-11 13:22
Cóż, poczytałam cały wątek i przyznaje, że jest inny od reszty. Głównie dzięki literackiej twórczości Andry, która malowniczo opisuje swoje uczucia, swoje stany, swoje wątpliwości... I co mnie w tym wszystkim uderza- to, że Andra zawsze jest fajna. Była fajna, jak była przykładną żoną, jeszcze fajniejsza, jak miała ekscytujący romans, a teraz już w ogóle stara się być superfajna, bo romans się wypalił i pozostała przy mężu! Nie rzuciła go, nie zabrała mu dziecka... po prostu ANIOŁ, nie kobieta.

Andra, wiesz, czego mi brakuje w Twoich postach? Ty się w ogóle nie przejmujesz uczuciami Twojego męża, którego opisujesz- jak ktoś już wcześniej zauważył- jak pluszowego misia, albo w najlepszym razie pieska, z którym będziesz spędzała więcej czasu i już jest ok. Czyli wewnętrznie wciąż traktujesz go jak przedmiot, który Ci sie należy, i w ogóle nie bierzesz pod uwagę opcji, że mógłby się dowiedzieć i Cię zostawić. Ciebie, taką wspaniałą kobietę?

Dla mnie Twoim największym problemem jest zabójczo wysoka samoocena. Za dużo w Twoich postach emfazy, za mało wyrzutów sumienia. Jak już, to masz względem siebie, bo jak ktoś taki cudowny jak ty mógł zdradzić? To Ci nie pasuje do wizerunku. Natomiast uczucia męża nadal lekceważysz i śmiem twierdzić, że dopóki tego nie zmienisz, istnieje spore ryzyko powtórnej zdrady.
napisał/a: rybacki 2009-12-11 14:31
Andra ..Śledzę ten wątek i Twoje wynurzenia.Widzę że jesteś osobą wyrachowaną i chłodno kalkulującą.Tak naprawdę , to męża nie kochasz.Jest dobry, czuły, troskliwy , kochający , a jednak okazało się to za mało dla Ciebie.Trafilaś na przystojniaczka z młodości do którego czułaś cos więcej niż do swojego męża i jak sama piszesz zakochałaś się .Ba....co więcej sama zaplanowałaś moment fizycznej zdrady.To o czymś świadczy ..prawda ?Mąż Ci nie wystarczał.
W momencie kiedy planowałaś ze swoim kochankiem opuszczenie męża , dałaś dowód ile on dla Ciebie znaczy... Nic...albo prawie nic , z wyjątkiem poczucia bezpieczeństwa jakie Ci daje i dobroci.Skwapliwie z tego korzystasz..normalka...
Jestem pewien że kiedyś zdradzisz znowu swojego męża.Dwa lata ekscytacji , adrenaliny ,namiętnych spotkań z kochankiem.Udało się , to czemu nie powtórzyć kiedy znajdziesz lepszy egzemplarz kochanka, lepszego kandydata do zmiany życia.Nie zostawiłaś męża TYLKO dlatego że kochanek pokazał swój "feler".Ehhh..pech... Następny może będzie bez wad i wtedy rzucisz tego safandułę Adama.
A co do tego czy się wyda ?Ludzie dokonują zbrodni , zacierają ślady , a i tak dopada ich wymiar sprawiedliwości.Stawiam orzechy przeciw kamieniom że mąż i tak kiedyś się dowie.Z perspektywy mojego ponad 50 letniego życia z tego z 34 lat w jednym związku ( z burzami i huraganami..) wiem że
kiedyś wszystko wyjdzie na jaw.Nie żyjesz na pustyni , a zachowania ludzkie potrafią być nieprzewidywalne.No..chyba że wyjedziesz z mężem na bezludną wyspę...
Nie jest mi Ciebie Andra , ani odrobinę szkoda.Życzę Ci żebyś poniosła surową karę za to że tak oszukujesz kochającego Cię męża.Im później się dowie tym większą karę poniesiesz.Może darowałby Ci to że , jak to tutaj ktoś określił rozkladałaś nogi obcemu , ale z pewnością nie wybaczy Ci tego że chciałaś Go zostawić dla jakiegoś inteligentnego bystrego przystojniaczka któremu tak łatwo i szybko się oddałaś , nie tylko ciałem , ale PRZEDE WSZYTKIM DUSZĄ...
napisał/a: Magulka 2009-12-11 17:09
dgw napisal(a):Co do kłamania - wierz mi, bądź nie, ponieważ to nie ma najmniejszego znaczenia. Kłamstwo jest tak obrzydliwe, że gdy dołączymy go do zdrady, z ich małżeństwa nie zostanie nic.

dgw napisal(a):Tak jestem za utrzymaniem tego w tajemnicy, ale są granice rozsądku. Zastanowiłaś się co jej proponujesz.

No to chętnie posłucham, jaka jest Twoja propozycja? 2-letni romans-kłamstwo, niepowiedzenie mężowi teraz o wszystkim-kłamstwo, dalsze życie w tajemnicy, to też kłamstwo, więc co proponujesz na teraz i na wypadek gdyby się wreszcie dowiedział? Załóżmy, że kochanek za kilka m-cy zadzwoni do męża i powie, że miał romans z Andrą przez 2 ostatnie lata i co wtedy? Ma paść na kolana i błagać o litość, czy może jednak jeszcze pokłamać z myślą, że kochaś się odczepi i więcej nie zadzwoni? Kłamała 2lata i te 6dni, które teraz odlicza,jutro pewnie też będzie kłamać i za miesiąc też, więc sądzisz, że jest różnica i musi się przyznać od razu jak coś tam do męża dotrze? Jak się przyzna od razu, a kochaś więcej nie będzie się odzywał, to jaki był sens mówienia prawdy?Ja nie twierdzę, że nie powinna tak zrobić, chciałabym usłyszeć jakieś argumenty "za", bo w tym przypadku ja widzę same "przeciw". No OK widzę jedno "za", Andra będzie miała lżej na duszy. Widzisz coś jeszcze? Nie ma co dyskutować nad ogólnym sensem mówienia prawdy, ale w tym wypadku wątpię, żeby to miało jakieś pozytywne następstwa.
dgw napisal(a): Jaka komfortowa sytuacja ?
Wybacz dgw, gdyby mąż wiedział o wszystkim, to obawiam się, że nawet tego wątku by nie było Pewnie Andra miałaby teraz w domu burzę, a Jej problemy związane byłyby z utrzymaniem rodziny w całości, a nie na odliczaniu dni bez kochanka, czy myśleniu "dlaczego?". Komfortowa, bo nikt o niczym nie wie.
dgw napisal(a):Co do przyczyn, tkwią one w niej samej i na tą chwilę nie może sobie pozwolić aby publicznie analizować swoje zachowania.
No tyle to ja też wiem, ale jak o tym piszę, to chyba sam wiesz jak to jest odbierane. Stąd moja propozycja szukania przyczyn gdzie indziej i cicha nadzieja, że jednak wnioski będą takie same. Nieważne jaką drogą, ważne żeby wreszcie dojść do celu i wyciągnąć wnioski.
Pozdrawiam
napisał/a: Magdalena32 2009-12-11 18:15
oleńka39 napisal(a):To Wy właśnie Wy faceci tak bardzo niedojrzali emocjonalnie jak Ty, wchodzą w związki rozbijając czasem całe rodziny, a nawet jeśli uda się nam przejrzeć na oczy to i tak rana w sercu zostaje.


a kiedy ja się brałem za czyjąś żonę? wiesz coś o czym nawet ja nie wiem? ciekawa z Ciebie postać naprawdę, jak ja brałem się za czyjąś żonę, to chyba musiałem być tak pijany lub pod wpływem środków odurzających że nie pamiętam tego momentu. wogóle ciekawe skąd sobie taką historię wymyśliłaś.
chociaż jak patrzę na Twoje wypowiedzi to widzę jedno, jeden wielki chaos, miotasz się strasznie piszesz że jak facet zdradzi to jest be bo robi to dla seksu a jak kobieta zdradzi z miłości to robi to dobrze bo to z miłości przecież, a to jest zdrada, także wymyślasz że musi być powód do zdrady a ja odpowiadam takim sposobem myślenia pedofil, gwałciciel także mogą mieć powód do wykorzystywania niewinnych osób i czy ich także będziesz usprawiedliwiać bo mieli powód?
napisał/a: ~gość 2009-12-11 18:47
Nie mam siły by cokolwiek odpowiedzieć...
Nie mam...

Mam 39 stopni gorączki z tendencją rosnącą, potężny ból gardła, ledwie oddycham...

Kto "wygonił" mnie do sypialni?
Kto pojechał do apteki?
Kto zrobił herbatę i pilnował abym zażyła leki?

Rozkleiłam sie...
Jestem śmieciem....
napisał/a: Nikita8 2009-12-11 18:57
Śmieciem z objawami świńskiej grypy - ja bym się wybrała do lekarza - wysoka gorączka i problemy z oddychaniem.
napisał/a: ~gość 2009-12-12 14:29
Magulka napisal(a):2-letni romans-kłamstwo, niepowiedzenie mężowi teraz o wszystkim-kłamstwo, dalsze życie w tajemnicy, to też kłamstwo,


Magulka napisal(a):Załóżmy, że kochanek za kilka m-cy zadzwoni do męża i powie, że miał romans z Andrą przez 2 ostatnie lata i co wtedy? Ma paść na kolana i błagać o litość, czy może jednak jeszcze pokłamać z myślą, że kochaś się odczepi i więcej nie zadzwoni? Kłamała 2lata i te 6dni, które teraz odlicza,jutro pewnie też będzie kłamać i za miesiąc też, więc sądzisz, że jest różnica i musi się przyznać od razu jak coś tam do męża dotrze? Jak się przyzna od razu, a kochaś więcej nie będzie się odzywał, to jaki był sens mówienia prawdy?Ja nie twierdzę, że nie powinna tak zrobić, chciałabym usłyszeć jakieś argumenty "za", bo w tym przypadku ja widzę same "przeciw". No OK widzę jedno "za", Andra będzie miała lżej na duszy.


No właśnie Magulko lepiej bym tego nie ujęła. Zadaję sobie te własnie pytania /i wiele innych/.

Nawiasem mówiąc cieszę się i dziękuję, że wróciłaś.

Magulka napisal(a):Btw Andra ma synka

To jest właśnie to, o czym wspominałam pisząc, ze rozmowa z Tobą to prawdziwe wyzwanie albowiem wyłuszczysz każde potkniecie, każdy błąd.
I mam nadzieję, ze powyższe zdanie nie zostanie mi zarzucone jako selektywny wybór słów moich pochlebców, albowiem Ty należysz chyba do "obozu" moich antagonistów

Ale do rzeczy...
Borykam się z pytaniami postawionymi przez Magulkę, borykam się z pytaniami dlaczego? Jak to sie stało? Czemu akurat ja? Oraz z potężnymi wyrzutami sumienia...
Oczywiście, że są one po niewczasie.. Oczywiście, że nie mam 2 lat i powinnam była myślec, przewidywać... a teraz... troche późno na refleksje...
Ale.. od czegoś muszę zacząć.. muszę..
A co do zniszczeń... Zniszczyłam bardzo wiele.. Nie zniszczyłam życia mojego męża o tyle, że nie zrzuciłam na Niego ciężaru czynu jaki popełniłam. Póki nie wie, nie zniszczyłam Jego poczucia własnej godności, nie zniszczyłam Jego poczucia męskości, nie zniszczyłam poczucia Jego samooceny.
Zatem zachowując moją zdradę w tajemnicy, uda się być może uchronić go przed tymi stratami.
Ja natomiast zniszczyłam swoje poczucie godności, swoje poczucie bezpieczeństwa, zniszczyłam swój własny do siebie szacunek, zniszczyłam piękno myślenia "my".
Wiem..mogłam pomyśleć.. nie pomyślałam, zatem mam to na co zasłużyłam... Tak czy inaczej.. własnie to zniszczyłam.
Z życia męża i syna wyrwałam 2 lata podczas których niby byłam, a jednak mnie nie było.
To są zniszczenia, których nie odbuduję... I co gorsza z tą świadomością muszę żyć. Świadomością tego co spieprzy... a także ze świadomością tego, co jeszcze ulegnie degradacji z chwilą, gdy wyda się moja zdrada.
Wierzcie lub nie, jest to dla mnie największa kara. Oglądanie się za siebie z poczuciem bycia zdrajcą.
Zdrada to czyn niewątpliwie egoistyczny i zły. Może jakieś życiowe okoliczności wpływają na złagodzenie "kary", niemniej samo zło czynu pozostaje niezmienne.
Zresztą u mnie takowych okoliczności nie ma.
I słusznie zarzucacie mi tenże egoizm, wyrachowanie...
Wychodząc za maż, wiążąc się z kimś na stałe, decydujemy się myśleć nie "ja" ale "my". Przez 10 szczęśliwych lat naszego związku /7 małżeństwa/ z dumą myślałam MY. Nawet nie ja i Adam, Adam i ja, tylko MY.
Natomiast przed dwoma laty, jakbym nagle zapomniała jakie wartości stanowią treść mojego życia, jakie idee są mi bliskie... Zapomniałam o "my", zaczęłam myśleć "ja".
Ja spotkałam B., ja spotykałam się z nim w tajemnicy, ja poszłam z nim do łóżka, ja chciałam odejść od męża....
Takiej "amnezji" nie da się ani usprawiedliwić, ani wybaczyć, ani znaleźć dla niej okoliczności łagodzących.
Ponieważ kiedyś także "zwiedziłam tamtą stronę barykady", również przyznaję Wam rację, iż zdradzony czuje się znacznie, znacznie bardziej sponiewierany niż zdrajca. Jest to dla mnie także argument za tym, aby nie mówić...
Natomiast wyjawienie prawdy... dałoby mężowi możliwość rozliczenia mnie, sam mógłby zdecydować... Mógłby ode mnie odejść lub wybaczyć, ale miałby możliwość zajęcia stanowiska w tej sprawie...
Dziś takiej możliwości nie ma, zaś ja.. sama od siebie odejść nie mogę...
Będę ze sobą żyć.
Nauczeniu doświadczeniem, ukazujecie mi bez zbędnego owijania w bawełnę słabości i wady mojego charakteru, złe jego strony, ganicie moje postępowanie, wytykacie każdy błąd, każde potkniecie, rzucacie kłody pod nogi - "..abym się nie wykpiła.."! Przestrzegacie mnie przed pułapkami życia, przed zbytnią wiarą w siebie, przed zbytnią pewnością siebie...a nawet uczycie właściwego doboru słów.
Może jestem wyrachowaną egoistką, ale być może /Wy to ocenicie/ jest we mnie choć cień człowieka, albowiem podkreślam od początku, że Wasze słowa, rady, bicze są dla mnie cenne, każde biorę pod rozwagę, każde staram się wziąć do serca i z każdych wyciągnąć jak najwięcej wniosków /wyjątkiem jest satellite/. Nie mam patentu na wiedzę, stąd moje pojawienie się na forum w celu poszukiwania pomocy.
Nauczeni tymże doświadczeniem twierdzicie, że mój czyn spłynie po mnie jak po kaczce, że zapomnę, że z czasem wychłodzę wyrzuty sumienia.
Nie chcę i nie będę polemizować, zarzekając się, ze ja jestem inna, lepsza itp /po prostu chciałbym być taka/.. Tym bardziej nie mogę zarzucić Wam braku wiedzy w tym temacie.. A nikt chyba bardziej niż Wy nie jest obiektywny... Przyjmuję więc te słowa z bólem ale i pokorą.. WIem co czuję dziś... co będzie za kilka lat... zobaczę za kilka lat.. Wierzę natomiast szczerze, iż mój czas na forum nie zostanie zmarnowany i wszelkie Wasze rady wykorzystam zgodnie z ich sensem, treścią i przeznaczeniem...
Aczkolwiek nie ma dwu jednakowych charakterów, nie znacie mnie także na tyle dobrze, by od razu mnie przekreślać i zakładać taki właśnie kierunek mojej przyszłości...
Ze zdradą, podobnie jak z każdym innym złym czynem jest tak, że jeden przestępca popełnia go z zimną krwią, powtarzając bez końca. Inny natomiast przez szereg lat odpokutowywał będzie swoja winę, walcząc ze sobą poszukując odpowiedzi na pytanie: Jak mogłam/łem to zrobić?
Oczywiście w grę wchodzi jeszcze kaliber tegoż złego czynu.
Tych drugich jest oczywiście znacznie mniej... ale jednak są.
Chciałabym móc zaliczyć się do nich.
Ale tutaj na nic zdadzą się moje rozważania... Czas i moje postępowanie pokaże a obecnie jestem dopiero na starcie.. Dobrze jest natomiast, że uważnie śledzicie moje kroki, nie zakładając mi na głowę lauru zwycięstwa, tylko dlatego, że postanowiłam się nawrócić i wytrwałam już 8 dni...
Stąd moja wdzięczność za każde słowa, każde uwagi, każde rady...
Zatem pilnujcie nadal moich kroków, piszcie, oceniajcie.. dziękuję Wam za to. Za to, że jesteście.

Tigana napisal(a):że Andra zawsze jest fajna. Była fajna, jak była przykładną żoną, jeszcze fajniejsza, jak miała ekscytujący romans, a teraz już w ogóle stara się być superfajna, bo romans się wypalił i pozostała przy mężu! Nie rzuciła go, nie zabrała mu dziecka... po prostu ANIOŁ, nie kobieta.


Po raz pierwszy być może pozwolę sobie na małą złośliwość. Tigano.. Jestem jakimś człowiekiem, mam jakieś włosy, jakieś oczy i jakiś charakter itp. Przed zdradą miałam niebieskie oczy, byłam jakaś, w jej trakcie również, dziś także i jutro również będę jakaś, a oczy nadal niebieskie.
Zatem, być może znajdzie się na świecie choć jedna osoba, która uzna mnie za fajną.

Tigana napisal(a):Dla mnie Twoim największym problemem jest zabójczo wysoka samoocena.

Tigano, jeśli tak właśnie mnie postrzegasz, jako osobę z zabójczo wysoką samooceną.. niech tak pozostanie, zdecydowanie wolę to...

Tigana napisal(a):Za dużo w Twoich postach emfazy, za mało wyrzutów sumienia. J


Pisałam już.. moje wyrzuty sumienia, odebrane zostają niekiedy jako nurzanie się we własnym błocie...czy przyprawiam niektórych o mdłości...
Ale ma je, są potężne i sprawiają, że nie potrafię spojrzeć w lustro, piszę o nich bo tak czuje!!!!
Drobna refleksja dot. obiadu, ściągnęła na mnie gromy...
Niemniej piszę prawdę.
Mój mąż nie jest ani misiem, ani pieskiem. Ma i wady i zalety. Ale jego wady są niczym w obliczu jego zalet...
Niemniej coś jest w tym misiu... Jego praca wymaga od niego max stanowczości, zdecydowania, szybkich i trafnych decyzji, siły charakteru...w domu może chce się "odstersować".

rybacki napisal(a):chciałaś Go zostawić dla jakiegoś inteligentnego bystrego przystojniaczka któremu tak łatwo i szybko się oddałaś


Wprawdzie nigdzie nie scharakteryzowałam kochanka w taki sposób, ale to może tylko zlepek słów...
Niemniej... B. nie jest ani bardziej od Adama inteligentny, bystry itp...
Natomiast co do urody... są niemal lustrzanymi odbiciami...
Jeśli zaś chodzi o "łatwo i szybko".. co dziś za różnica, cz było to na 4 /bo tak było/ czy na 20 spotkaniu...
Największym błędem było spotkanie nr 2. Pierwsze było spotkaniem kolegi sprzed lat, dzięki NK odbyłam kilka takich spotkań, które były zwyczajne i to też miało takie być. Ale po nim należało obudzić czujność, zauważyć że w powietrzu zapanowała TA atmosfera, wyczuć, że ciało zaczyna dziwnie reagować..i nie umawiać się na kolejne... Tak należało postąpić myśląc "my"..
Dlaczegóż więc, dlaczego ten jeden raz pomyślałam "ja"...

[ Dodano: 2009-12-12, 14:31 ]
arturo napisal(a):Miłość nie wyraża się w pragnieniu uprawiania seksu, lecz w pragnieniu wspólnego snu.


Arturo... Jakie to piękne, mądre.. Zwykłe proste słowa... a tak wyjątkowe.

Nikito! Mam anginę.. więc świńska grypa tym razem mnie ominęła.

Pozdrawiam