Różowe okulary?

napisał/a: ~gość 2009-12-04 14:55
Dominiku nie odpowiem Ci jednoznacznie. Powiedziałam wcześniej. Jego zachowanie sprawiło, że spojrzałam na niego inaczej i zobaczyłam, że nie jest takim ideałem za jaki go uważałam.
Czy chciałabym zakónczyć romans? Tak. Bo słowa mojego męza przede wszystkim postawiły mnie do pionu i to one sprawiły, że jednak spróbowałam "myśleć". Od tamtej pory to na Adama znów patrzę przez "różowe okulary". I dostrzegam własną ślepotę. Może gdyby B. był wciąż czuły i kochający...zwlekałabym z tym jeszcze, bo byłoby mi trudniej, ale jednak chciałabym zakónczenia tego romansu... A ponieważ okazał się mniej cukierkowy... Pomyślałam wówczas, że takiego furiata jakoś nie widzę go w roli opiekuna mojego dziecka.. I tak krok po kroczku...
Może to intuicja... nie wiem co..zaczęłam grzebać w necie, trafiłąm tutaj...

Przeczytałam Wasze wyznania, opinie, rady a w końcy i także bezpośrddnio do mnie skierowane słowa.

Powiedziałam, że słowa lordamm nauczę się na pamięć.
Dzis też raz jeszcze przeczytałąm od poczatku mój wątek...oraz wróciłam do historii misaczka77 gdzie odszukałąm to:
Słowa Magulki.
"Prosty i sprawdzony sposób:
krok1. zrywamy z kochasiem
krok2. robimy czystkę, czyli kasujemy jego nr tel, gg, niszczymy wszystko co nam tego miłego Pana przypomina (nie zapominamy szczególnie o miłych sms'ach, liścikach miłosnych, zdjęciach i prezencikach)
krok3. nie odbieramy tel, nie czytamy sms'ów od kochasia i olewamy wszelkie próby kontaktu pośredniego, jakie czyni ten zacny Pan w stosunku do Nas
krok4. kontakt bezpośredni - traktujemy Pana niczym powietrze, mówimy miło "cześć" i tyle, tak jakby nigdy nic między Nami nie było."

AMEN!

Nikito... zamierzałąm z tym zaczekać, bo w poniedziałek zaproponowałam abyśmy odpoczęli od siebie, wiec nie chciałam dzwonić aby nie pomyślał, iż dążę do "naprawienia"...
Ale zadzwonił. On.

Powiedziałam mu. TO JUZ KONIEC.

Nie mogę zwlekać. Jutro mogłoby zabraknąć mi siły.
Decyzja została podjęta, jest na pewno właściwa.
Dziękuję Wam za otwarcie mi oczu.
napisał/a: Nikita8 2009-12-04 15:03
Trzymam kciuki żebyś wytrwała
napisał/a: Magdalena32 2009-12-04 15:37
Andra napisal(a):Dominiku nie odpowiem Ci jednoznacznie. Powiedziałam wcześniej. Jego zachowanie sprawiło, że spojrzałam na niego inaczej i zobaczyłam, że nie jest takim ideałem za jaki go uważałam.


właśnie jego zachowanie, tylko to sprawiło że chcesz "reanimować" związek który sama prawie zabiłaś. i nie pisz że gdyby nie to, to i tak byś go zakończyła bo wtedy sama sobie przeczysz, bo przecież planowałaś z nim życie, odejście od męża i mimo to nagle byś wróciła do tego męża? tak samo ta historia że maż Tobie powiedział kim jesteś dla niego i nastąpiła wielka przemiana, wcześniej też mówił i nic się nie stało, więc tu tylko błąd kochanka do tego doprowadził, nie Ty a właśnie kochanek!
i jak pięknie że zakończyłaś, teraz czekaj tylko na reakcję kochanka, bo napewno będzie bardzo pokojowa...bo póki co przełożyłaś zakończenie, bo do konfrontacji w cztery oczy (a taka konfrontacja dopiero przedstawi kochankowi to że wasz romans jest zakończony) dojdzie prędzej czy później i dopiero wtedy będziesz mogła napisać że zakończyłam romans.
napisał/a: kolejnyzwielu 2009-12-04 15:44
Andra napisal(a):Powiedziałam mu. TO JUZ KONIEC.


Nie sądziłem , że to zrobisz.
Zrobiłaś pierwszy krok - mały i nie najważniejszy - nie daj się zwieść świadomości , że to już zakończone.
Teraz dopiero zacznie się prawdziwa walka o zerwanie tego romansu. Na pierwszy ogień - "zgub" telefon , zmień numer - nie dawaj szansy na kontakt z Tobą panu B. Wszelkie inne kanały kontaktu (GG , e-mail , itp.) pozmieniaj - nie będzie to łatwe jeżeli o nich wie Twój mąż - ale musisz to zrobić ,
Pan B. nie odpuści tak łatwo , dla niego Twoje "to już koniec" będzie tylko (aż) nowym wyzwaniem by Ciebie przy sobie zatrzymać i zrobi wiele żeby się tak stało.

Jeżeli dojdziesz do wniosku, że sama sobie z tym nie poradzisz wtedy powiedz Adamowi - ale tylko w ostateczności . Taką wiadomością zabijesz go ale jeżeli pan B. nie odpuści walki o Ciebie to będzie jedyny sposób na zerwanie z nim . Ten akapit piszę z własnego doświadczenia - u mnie to pomogło zakończyć romans mojej żony ale ... ja już nie jestem tym człowiekiem którym byłem .Minęło od tego czasu już parę miesięcy. Z jednej strony wiem,że dobrze się stało bo romans zakończony , z drugiej - nie wiem czy będę miał siłę i chęć pozostania z żoną ,która zdradziła.
napisał/a: ~gość 2009-12-04 17:18
Dominiku trudno się z Tobą rozmawia. Napisałam, że pirewszym sygnałem były dla mnie słowa męża. Obok mnie stał mój meżczyzna, kótry od wielu lat kocha mnie i szanuje a ja zamiast doceniać to i cieszyć się miom szczęściem, daję się ponosić emocjom, zadurzeniu niczym nastolatka.
To był pierwszy sygnał by spojrzec na siebie choć odrobinę krytycznie. Tak planowałam z B. to wszystko... przecież dałam się niestety ponieść tymże emocjom, zapomniałam o całym świecie...więc tak, czyniłam takie plany.
Ale na szczęście, mój mąż, On własnie pokazał swoją klasę, przez co zaczęłam choć trochę rozsądniej myśleć.
A potem zachowanie B. Coż... pokazał jaki jest na co dzień...Powytczy, impulsywny a mi się to nie spodobało..
Coż za różnica czy ten imuls wyszedł ode mnie czy od niego, czy z jakiejkolwiek innej strony?
Na ogół każde działanie wywoływane jest przez jakiś impuls.
I być może, tak jak wspomniałąm, był to przebłysk zdrowego rozsądku przez mój oszalały umysł, być może intuicja podpowiadająca mi bym się zastanowiła.. Nie wiem..
I wówczas nadeszła refleksja, zbyt późno, ale jednak nadeszła...
A dziś.. powiedziałam mu.
Jeszcze chyba nie otrząsnęłam się z emocji.
Kolejnyzwielu Tobie także dziękuje za Twoje słowa. Jako osoba zdradzona z pewnością wiesz co piszesz i Twoje rady ze szczególną uwagą poczytam wiele razy jeszcze.
Podobnie jak i Magulki i mariieleny oraz lordamm.
Dziś jeszcze nie wiem co mnie czeka.. Wy już możecie miec pewien obraz, wnioskując z własnych doświadczeń.
I mam nadzieję, że nadal, zwłaszcza teraz zechcecie ze mną być, rozmawiać, radzić i uczyć aby jednak mi się udało.
napisał/a: Magdalena32 2009-12-04 17:56
Andra napisal(a):Coż za różnica czy ten imuls wyszedł ode mnie czy od niego, czy z jakiejkolwiek innej strony?


tak jest różnica, bo to był wybór mniejszego zła, zobaczyłaś że on nie jest taki spokojny jak mąż i pojawiała się obawa że może być z nim gorzej niż przypuszczałaś i stąd koniec romansu.
najlepiej wyjaśniłby mąż zadaj mu pytanie czy on widziałby różnicę między powrotem od kochanka z własnej woli czy też powrotem bo kochanek się nie sprawdził, wierz mi że także widziałby różnicę. ciekawe czy Ty byłabyś zadowolona gdyby Twój mąż zakończył romans tylko dlatego bo kochanka okazała się inna niż tego on oczekiwał...
ale nie pisz że zaczęłaś rozsądnie myśleć od momentu kiedy mąż Tobie coś tam powiedział że to był pierwszy sygnał, bo tym sposobem tylko siebie sama okłamujesz, znając wiele przypadków podobnych zdrad ten "sygnał" pojawił się zapewne po niestosownym zachowaniu kochanka.
znajomy miał identyczny przypadek także żonka nagle postanowiła wrócić jak to tłumaczyła zrozumiała co traciła a potem wyszło że chodziło o co innego a mianowicie zakończyła bo tamten chciał z nią być już teraz a ona nie chciała odejść i się zaczęły problemy w ich "związku", czyli identycznie jak u Ciebie. tam sprawa wyszła na jaw w taki sposób że kochanek wysłał kilka zdjęć a potem złapał go przed klatką i powiedział o romansie, tak też może być w waszym przypadku.

a jak on zareagował na zakończenie romansu przez Ciebie?
napisał/a: ~gość 2009-12-05 09:33
dominiku nie będę Cię przekonywać które i czyje słowa były pierwsze. Ja sądzę, że nie był to wybór mniejszego zła. I mimo wszystko upierać się będę, że rozsądek /?/ mój powrócił po tej krótkiej rozmowie z mężem.
Otóż uważam, że słowa "kocham cię" mogą być równie silnym policzkiem, czy kubłem zimnej wody na głowę, jak i słowa obelgi.
I czasem chyba wolałoby się otrzymać ten policzek w twarz niż takie słowa, od niczemu nie winnej osoby i to tej najbliższej. Może tliła się we mnie jeszcze odrobina "człowieczeństwa" i mój tępo zafascynowany egoizm nie przesłonił mi świata do końca, bo jednak słowa te wstrząsnęły mną.
Zauważam, że w Twoich wypowiedziach często pojawiają się stwierdzenia:
powiedz mężowi i zobacz, zapytaj męża o to, sprawdź jak sytuację oceniłby mąż...
Otóż nie wiem czemu tak piszesz ale to nie test.
Zrobiłam coś podłego, fatalnego... To moj bład, moja świadomość, moja kara. Na razie moja.
Jeśli będę chciała by mąż się dowiedział...najpierw dokłądnie przemyślę w jaki sposób mam z nim porozmawiać.
Na razie nie zamierzam mówić..
I raczej posłucham rad osób takich jak lordmm, czy kolejnyzwielu.. nie dlatego że radzą mi zachować tajemnicę, ale dlatego, że ich sugestie są mi bliższe.. A poza tym oni, z pozycji tych zdradzonych mężów wiedzą doskonale co mówią i dlaczego radzą właśnie tak.
Jeśli jednak sytuacja zmusi mnie abym wyjawiła męzowi prawdę...zrobię to lecz nie na zasadzie by sprawdzić co on na to.. Natomiast kiedy B. postanowi zaakcentować swoją obecność i z zaskoczenia się pojawi... Wówczas, bedzie to scenariusz najgorszy...i tego obawiam się najbardziej... Niemniej, na razie nie zamierzam wyjawiać mężowi niczego.
A co do kochanka...
Super jest ćwierkać jak dwa gołąbki..natomiast sprawdzianem charakteru są sytuacje kryzysowe.
Nieporozumienie o smsa nie należy do takich, jednak chodzi o całokształt. On zachował się w sposób dla siebie właściwy...
Może mogłabym idealizować go nadal, wybielać itd... bo w końcu co to za kłótnia o smsa, i jeszcze kilka następnych równie "mało" istotnych... To nawet nie były kłótnie...
Niemniej uważam, że to właśnie rozmowa z mężem sprawiła, że tak jak pisałam, pojawił się jakiś przebłysk rozsądku, przedarł sie przez zaślepiony umysł, i nakazał mi spojrzeć na B. nie jak na cud, ale jak na człowieka mającego i wady i zalety.
Tak jak wspomniałam nie zamierzam ani Ciebie ani nikogo przekonywać co było pierwsze.
Teraz myślę, że do podjęcia decyzji o zakonczeniu tego romansu pchnęło mnie nie zachowanie B. ono było jedynie katalizatorem.
Mąż pokazał klasę. Mogłam o tym zapomnieć, mogłam zignorowac.. niemniej nie potrafiłam i nie próbowałam nawet. Choć minęło kilka miesięcy od tamtego dnia, słowa te wciąż dźwięczą mi w uszach.
Wciąż o nich myślę, a czym więcej myślę, tym bardziej bolą... bo z każdą chwilą coraz intensywniej dociera do mnie świadomość tego co zrobiłam, jaką krzywdę wyrządziłam najbliższym oraz to, że oni mnie naprawdę szczerze kochają...
Dostałam od Was słowa krytyki ostrzejsze niż się spodziewałam, mądrzejsze niż sądziłam.
Mój egoizm jest mega wielki, ale chyba mam w sobie ludzkie uczucia... Bo jednak zabolały słowa męża, bo jednak mam wyrzuty sumienia, bo jednak postanowiłam to zakończyć, bo jednak trafiłam tutaj, bo jednak...kocham męża.
Przychodząc tu..nie zamerzałam przecież kłamać i ubarwiać faktów. Po co? Mam tu anonimowość. Miałam też silną potrzebę wyrzucenia z siebie tych emocji, bo nie wiedział o tym nikt.
Naraziłam się na krytkę, osądy i cięte, bolesne słowa... Po cóż wiec miałabym cokolwiek ubarwiać...
Przeciwnie, prosiłam o ocene, albowiem sama nie umiałam tego zrobić..
Prosiłam o krytykę aby spojrzeć na siebie z innej perspektywy, by nauczyć się czegoś o sobie, by otrzymać motywację i wsparcie do właściwego działania..
Zupełnie bez sensu byłoby więć podawanie nieprawdziwych informacji... Po co, no po co?
Zatem podkreślam raz jeszcze, że przyszłam tu we właściwym momencie i opisałam moją historię z zachowaniem odpowiedniej chronologii zdarzeń.
Jak B. zareagował?
Zadzwonił wczoraj po 14, rozmowa trwała ok. 20 min... Nie będę jej tu przytaczać...ale w końcu powiedziałam te słowa, że powinniśmy się rozstać...
Na chwilę zapadła cisza... potem, powiedział: "może tak, napisz jeszcze kiedyś, pa pa". I się rozłączył.
Nie wiem jak mam się do tego odnieść. Serce waliło mi jak oszalałe..i raczej nie miałam wczoraj super humoru... ale udało się.
Kolejnyzwielu powiedział mi, że to początek.. Tak wiem..teraz tym bardziej muszę się trzymać. Mam silną wolę i postanowienie, liczę że z Waszą tu pomocą, one nie zaczną się łamać za jakiś czas... gdy B. postanowi się jednak odezwać...
Pozdrawiam!
napisał/a: kolejnyzwielu 2009-12-05 13:21
kolejnyzwielu napisal(a):
Andra napisal(a):Powiedziałam mu. TO JUZ KONIEC.


Nie sądziłem , że to zrobisz.

Chyba jednak się myliłem. Sprawdziłem chronologię postów i Twój poprzedni post ze stwierdzeniem "TO JUZ KONIEC" napisałaś po rozmowie telefonicznej z panem B. Ty wcale tego nie powiedziałaś . Poddałaś tylko panu B. pod rozwagę
Andra napisal(a): że powinniśmy się rozstać...

Twoja pewność - własnego zamiaru zerwania romansu - nie jest tak wielka jak wynika z tego co piszesz we wszystkich postach. Zostawiasz sobie (panu B.?) możliwość kontynuacji. Tutaj nie ma miejsca na "miękkie" rozstanie - jeżeli tego chcesz to musisz powiedzieć ( nie zamierzać ) ostro i twardo - KONIEC , bez możliwości jakiegokolwiek późniejszego kontaktu z Twojej strony. To co wtedy zrobi B. jest zagadką i nikt tutaj tego nie przewidzi . Tylko Ty znasz całość sytuacji , znasz B. i tylko Ty wiesz co może zrobić. Taka jest moja ocena.

Andra napisal(a):Wciąż o nich myślę, a czym więcej myślę, tym bardziej bolą... bo z każdą chwilą coraz intensywniej dociera do mnie świadomość tego co zrobiłam, jaką krzywdę wyrządziłam najbliższym oraz to, że oni mnie naprawdę szczerze kochają...

Niech to będzie dla Ciebie mantrą . Powtarzaj ja sobie często , zwłaszcza w chwilach kiedy będziesz wątpić w siebie . Niech to dodaje Ci sił może sprawi, że przestaniesz być nastawiona wyłącznie na branie i zaczniesz z siebie dawać więcej.
Andra napisal(a): bo jednak...kocham męża.
W tej chwili Ty go nie kochasz , wracasz bo przy nim czujesz się bezpiecznie ale może to się przerodzić w miłość - czego Ci życzę, a przede wszystkim życzę tego Adamowi.


Andra napisal(a):I raczej posłucham rad osób takich jak lordmm, czy kolejnyzwielu.. nie dlatego że radzą mi zachować tajemnicę, ale dlatego, że ich sugestie są mi bliższe

Mam nadzieje, że jednak dlatego iż są bardziej potrzebne do zerwania z B., a nie wyłącznie potwierdzeniem tego co chcesz usłyszeć.
napisał/a: Magulka 2009-12-05 13:33
Andra, postanowiłam opisać Ci moją historię, bo w dalszym ciągu chyba nie wiesz, co Ty mężowi zrobiłaś i kim dla Niego możesz się stać, gdy dowie się o Twoim występku. On i ja, razem od kilku ładnych lat, wielka miłość i równie wielkie plany na przyszłość. Pewnego dnia wszystko się skończyło. Pojawiła się inna. Zaznaczę - nie zostałam zdradzona, ale o tym nie wiedziałam. Przez ładnych kilka miesięcy myślałam, że on mnie zdradza, przez cały ten czas czułam się tak samo jak Ci wszyscy zdradzani, tak jak Twój mąż się poczuje, gdy się tylko dowie o Twoim romansie. Przez tyle czasu żyłam w przeświadczeniu, że jestem zdradzana, że nawet usłyszenie całej prawdy i to od wszystkich, którzy w tym uczestniczyli, nie było w stanie zmienić tego co czułam.

Popadałam w histerię, mój świat się zawalił. Byłam z nim nadal, choć wstręt, odraza jaki do niego czułam, był z każdym dniem coraz większy. Podobnie czułam się patrząc na siebie. Czułam się zerem, moje poczucie własnej wartości w ogóle zniknęło, co by nie zrobił - nie robiło to na mnie już wrażenia, co by mnie nie spotkało - nic mnie nie cieszyło, byłam w martwym punkcie i nie mogłam iść dalej. Stałam się człowiekiem tak nieszczęśliwym, że to się raczej nikomu w głowie nie mieści i było coraz gorzej. Ostatecznie na samym końcu mojej po-zdradzieckiej wędrówki ważyłam tyle co 12-letnie dziecko, przez ponad 2 m-ce nie wychodziłam z domu, znalazłam się w szpitalu, bo już jedną nogą byłam na tamtym świecie.

Przez ten cały czas mój zdrajca był oczywiście przy mnie, robił mi pranie mózgu, że jeszcze wszystko się między nami ułoży, że wyjdę z tego, że przecież ludzie żyją ze sobą nawet po zdradzie, a tu w rzeczywistości nie było zdrady, więc tym bardziej nam się uda.
Teraz wiem, że gdybym od razu skończyła to wszystko, to oszczędziłabym siebie i wiele rzeczy by się nie wydarzyło. A wydarzyło się wiele...

Z człowieka z solidnymi zasadami, który brzydził się kłamstwem i zdradą, który nigdy nie pałał do nikogo gniewem dłużej niż 10min, zamieniłam się w diabła z piekła rodem. Z każdym dniem byłam większym zerem. Moje szczere chęci odbudowania tego co między nami było, które miałam na samym początku gdy dowiedziałam się o innej, zamieniły się w chęć zemsty. Zemsta za wszystko, co przez te miesiące mi robił, a przede wszystkim za to, że zrobił ze mnie nic nie wartego śmiecia. Na każdy dzień miałam dla niego niespodziankę. Kłamałam w żywe oczy, umawiałam się z nim, a później nie przychodziłam, obiecywałam rożne cuda i później się śmiałam, że chyba nie sądził, że mówię prawdę, robiłam z niego idiotę, znalazłam sobie kolegę, który odwoził mnie nad ranem do mieszkania mojego zdrajcy. Cały czas w tym co robiłam, byłam naprawdę perfekcyjną intrygantką. Gdy wymagała tego sytuacja słodka niczym landrynka, tylko po to żeby za chwilę wylać mu na głowę kubeł zimnej wody. Na koniec postanowiłam go zdradzić. Zaplanowałam to wszystko, to był czyn z pełną premedytacją. Wybrałam dzień, wybrałam miejsce, tylko z kim to zrobię było zagadką. Tak, zdradziłam go z kolesiem, którego ledwo co poznałam, bo przecież cel tej znajomości był tylko jeden i więcej go na oczy nie widziałam. Po fakcie, jeszcze tego samego dnia mój zdrajca wiedział już o wszystkim.

To co zrobiłam, to było już same dno, gorzej ze mną być nie mogło... Zdradziłam sama siebie, żadnych wartości, żadnych zasad, nic. Miłość do mojego byłego skończyła się z dniem, kiedy mnie zdradził. Bardziej jednak martwił mnie fakt, co się ze mną po tym stało i kim się stałam.
Po kilku miesiącach mojej psychozy, udało mi się wreszcie odejść i nikt mnie już nie zatrzymywał. Nie wiesz jak trudno jest wstać, gdy jest się na dnie, na dnie do którego sama wpędzisz swojego męża. Zostać zdradzonym i porzuconym, to dla niektórych prawdziwe zbawienie. Zaliczyć samo dno i z niego wyjść, to jak zacząć żyć od nowa, to jest naprawdę bardzo trudne. Gdyby mój zdrajca mnie zostawił, albo gdybym od razu odeszła, gdy tylko dowiedziałam się o innej, to pewnie przepłakałabym kilka miesięcy za utraconą miłością i moje życie wróciłoby do normy. A tak byłam naprawdę wszystkim co najgorsze. Decyzję o tym, że zostałam, do dziś uważam za największą porażkę mojego dotychczasowego życia.

Minęło już kilka lat i jest naprawdę dobrze, moje życie wróciło do normy, jednak świadomość, że ileś tam czasu byłam śmieciem i robiłam naprawdę straszne rzeczy, zostanie na zawsze. To kim się stałam przez Jego zdradę, to była jedna zła decyzja - decyzja o pozostaniu w tym związku. Konsekwencje tej decyzji pozostaną w mojej pamięci na zawsze. Ile lat zajęło mi powrócenie do tego kim byłam? Zajęło mi to 4 lata. Lata, w których na słowa „kocham” parskałam śmiechem, lata w których nie potrafiłam nikomu zaufać, gdy słowo "miłość" kojarzyło mi się tylko z poniżeniem, gdy sama sobą się brzydziłam. Moją „wielką miłość” wspominam jako człowieka, który chciał mnie zabić. Andra, sądzę że nie chciałabyś być przez kogoś tak postrzegana i wspominana...

Piszę o tym, żeby Ci uzmysłowić, że to co robisz jest naprawdę straszną rzeczą. Ja choć znalazłam się w ekstremalnych warunkach i zdradziłam, to brzydzę się na samą myśl o tym, bo zdradziłam sama siebie. Ty się siebie nie brzydzisz? Nie twierdzę, że Twój mąż będzie przechodził to w taki sposób jak ja, ale nie masz pewności, że tak nie będzie. W mniejszym, czy większym stopniu Go zabijasz. Nie fizycznie, bo przecież wciąż żyje, jednak Jego psychika legnie w gruzach. Błagam Cię kobieto, jeśli się dowie i nie będzie mógł sobie z tym poradzić, to odejdź. Miej odrobinę serca, choć raz zapomnij o sobie i odejdź. Niech nadal będzie tym dobrym człowiekiem, którym jest teraz.
napisał/a: majka 83 2009-12-05 14:08
Andra historia Magulki wyrażnie mówi,że nigdy nie możemy być pewni zachowania partnera po zdradzie..każdy inaczej reaguje na silny stres i mimo,że znasz męża i wierzysz w jego miłość...całkiem możliwe,że możesz go zwyczajnie stracić..dlatego zrób wszystko aby się nie dowiedział...nie każdy sobie radzi z wybaczeniem i nie można go za to winić.
Twoja historia trochę przypomina moją, trochę bo jesteś o tyle w lepszej sytuacji ,że twój mąż nic nie wie, kochanek nie jest ideałem i na szczęście nie wyrywa sobie włosów z głowy na myśl o końcu romansu...
Wbrew wszystkim wierzę ,że kochasz męża i nie chcesz stracić rodziny...no cóż czasami refleksja przychodzi póżno i pod wpływem różnych czynników, ważne ,że w ogóle przychodzi...
Masz bardzo dużo do stracenia, zbyt dużo by to wszystko ryzykować dla jakiegoś egoisty....teraz musisz przede wszystkim chronić rodzinę przed skutkami swojego romansu...kolejnyzwielu ma rację,nie zakończyłaś tego z pełną stanowczością i nie wiadomo jak kochanek tą sprawę potraktował...może się odetnie,bo też miał już dosyć, a może uzna to za fochy..
To można zakończyć, uwież mi, jednym ostrym koniec i nie ma znaczenia czy się będzie kontaktował czy nie..nie czytasz, nie odbierasz...pamiętaj czego teraz bronisz i co możesz stracić...
Tym romansem wyrządziłaś sobie krzywdę, jednak każdy romans ma ogromny wpływ na psychikę na relację z mężem..zrozumiesz to za jakiś czas..
Życzę Tobie dużo siły i wytrwałości..
napisał/a: ~gość 2009-12-05 14:40
Andra napisal(a):
Na chwilę zapadła cisza... potem, powiedział: "może tak, napisz jeszcze kiedyś, pa pa". I się rozłączył.
Nie wiem jak mam się do tego odnieść. Serce waliło mi jak oszalałe..i raczej nie miałam wczoraj super humoru... ale udało się.


Nie do końca. Każdy wprawiony z kobietami facet wie dobrze, że najlepszym sposobem na odzyskanie kobiety po tym gdy ona mówi, że to koniec, to powiedzieć : ok, jeśli tak chcesz, to ok, papa. I nie odzywać się, nie dzwonić, nie błagać żeby wróciła. Musisz liczyć się z tym, że on to bardzo dobrze wie, w ten sposób chce Ci pokazać, że ma swoje życie, którego byłaś częścią i możesz już nie być częścią jego interesującego życia. Tak już kobietki reagujecie. Teraz dopiero czym dłużej on nie będzie się odzywał, tym bardziej Tobie będzie na nim zależeć. Bądź tego świadoma i zauważaj kiedy tak się z Tobą dzieje.

Będziesz też przechodzić etap zdenerwowania, że skoro on nie dzwoni, ucichł, to mu nie zależało w ogóle. I nastąpi oburzenie. Uważaj też na takie swoje reakcje. Pamiętaj, że Twoim celem jest o nim zapomnieć i to, że on nie dzwoni jest właśnie tym, czego chcesz.

A w międzyczasie wiedz, że on się męczy bo go zostawiłaś. Ciesz się z tego, że się męczy i że mu źle. On jest częścią nieszczęścia jakie mogło spotkać Twoją rodzinę, więc zasługuje na to. No niby tak, choć to Ty jesteś winna, bo ''jak suka nie da to pies nie weźmie''.

On się mimo wszystko odezwie za jakiś czas, więc zrób tak jak Ci mówili poprzednicy, zmiana numeru telefonu, jeśli znasz jego numer na pamięć, blokujesz ten numer, tak, że nie da się na niego dzwonić z Twojego nowego telefonu. Zmieniasz email, zmieniasz numer gadu gadu.

Jeśli nie zrobisz powyższych, nie powrócisz do Adama. Jedyny sposób to jednokrotne, zdecydowane KONIEC Z TYM.
napisał/a: Magdalena32 2009-12-05 15:01
lordmm napisal(a):On się mimo wszystko odezwie za jakiś czas, więc zrób tak jak Ci mówili poprzednicy, zmiana numeru telefonu, jeśli znasz jego numer na pamięć, blokujesz ten numer, tak, że nie da się na niego dzwonić z Twojego nowego telefonu. Zmieniasz email, zmieniasz numer gadu gadu.


prócz powyższych kasujesz także konto na naszej klasie i starasz się namówić do tego samego swojego męża.

i tak jak napisał lordmm teraz kiedy króliczek będzie się oddalał, Ty tak jak dwa lata temu nie możesz ruszyć w pościg za nim, musisz go olać, ale to będzie trudne, tym bardziej że zakończyć romans musisz nie telefonicznie a podczas rozmowy w cztery oczy, bo on takiego zakończenia telefonicznego nie musiał potraktować serio, tylko jako element Twojej złości na niego czy czegoś podobnego, musisz mu to powiedzieć prosto w oczy że koniec aby on w to uwierzył...

i Andro radzę przeczytać uważnie nawet po kilka razy tematy zakładane przez Gulę i Jesienną, po przeczytaniu ich, dowiesz się dopiero że Ty póki co nie zaczęłaś walczyć o związek, bo walka zacznie się w momencie kiedy spotkasz się z nim i zakończysz to raz na zawsze, bo tylko realny kontakt z nim i dotrzymanie słowa danego samej sobie pokaże czy ta walka ma sens czy tylko jest próbą uciszenia wyrzutów sumienia jakie się pojawiły i przy okazji musisz starać się załatwić to po cichu tak żeby tamten nie użył swoich materiałów jakie ma na Ciebie przeciwko Tobie w walce o Ciebie...bo jeżeli on by je użył to Twój związek zostanie zakończony w trybie natychmiastowym, bo wątpię aby Adam nadal miał chęć być z Tobą po obejrzeniu waszych zdjęć czy nawet filmów...