Różowe okulary?

napisał/a: Skrzat 2009-12-07 14:52
Jak sama zauważyłaś to już trzy dni twojego sukcesu... Piszesz o tej walce jak o walce z nałogiem i masz rację. Zdrada to taki nałóg, uzależnienie Raz się w to wplątasz i do końca życia masz przyklejona łatkę z napisem uzależniona. Zauważyłaś podobieństwo zdrady do innego nałogu? Pisząc to chciałbym dodać, ze mam nadzieje ze Ci się uda wytrwać ale szczerze ciężko mi w to uwierzyć. Co do mówienia mężowi o tym jak pogrążyłaś Wasze małżeństwo kradnąc szczęście tylko dla siebie mam zdanie takie najlepiej jak się nie wyda bo to chyba najlepsza opcja z tej całej historyjki niestety jak to mówią przysłowia "kłamstwo ma krótkie nogi" lub "prawda zawsze wyjdzie na jaw" wiec ze swojego punktu widzenia jako ten po drugiej stronie pisze ci że nie ma wielkiego znaczenia czy mąż dowie się od Ciebie o tym czy z innych źródeł (np. kochanek) będzie to dla niego cios, który zapoczątkuje wyniszczenie psychiczne pod warunkiem, że jak twierdzisz będziesz chciała uratować małżeństwo. Jak to się może skończyć? skoro umiesz przewidzieć zachowanie męża to pewnie wiesz że nie będzie to łatwo znieść zastanów się czy dasz radę wytrzymać to wszystko nie raniąc go jeszcze bardziej. Zastanów się bo to jest bardzo trudna droga. Piszę to bo miałem i mam taką właśnie sytuację. Ja dowiedziałem się o zdradach żony i to było początkiem wyniszczenia psychicznego poczytując tu trochę historii innych wiem że organizm podjął właściwą reakcję po 2 latach wiem że podjąłem walkę z wiatrakami. Moja żona pozbyła się wyrzutów sumienia oczyściła się i uważa, że życie toczy się dalej. Czyli co? po prostu pamięć zdradzającego jest bardziej ulotna niż pamięć zdradzonego. Nie mówiąc o tym mężowi po czasie znów zapomnisz co było teraz i znów powróci nuda w związku "dojrzała miłość" zauważysz u innych coś co też byś chciała mieć no i problem od początku- jak z alkoholem :) mówiąc mu o tym zabijesz w nim wszystko w co wierzył i co budował i w przypadku nieudanej próby odbudowy będziesz miała wytłumaczenie dlaczego się nie udało. Próby zamazywania śladów typu gg czy tel. nic nie dadzą jeżeli zostawisz tą sytuację bez wyjaśnienia z kochankiem zostawisz sobie tez furtkę żeby w przyszłości to sobie wyjaśnić a co za tym idzie do niebezpiecznej możliwości powrotu dawnych uczuć. Świat jest bardzo mały wiem coś o tym nie wystarczy zamazać po sobie śladów "zbrodni" Nie wiem czy jest ktoś na tym forum komu by udało się stworzyć coś nowego po takich zachwianiach emocjonalnych zazwyczaj jest tak że człowiek godzi się z tym co go spotkało i żyje męcząc się do końca życia z nalepką "jelenia" lub "frajera" mam nadzieje że jak twój mąż się o tym dowie to on podejmie tą właściwą decyzję i nie będzie musiał się tak męczyć jak my wszyscy co podjęliśmy jakieś próby bo są bez sensu. Ja tak nie zrobiłem podjąłem decyzję inną dzięki temu żona nie poczuła się do końca winna temu co zrobiła i nie nauczyło ją to niestety nic już wszystko zapomniała już teraz uważa że jest ok że może robić co chce rozmowy o tym co było już nie ma bo uważa że wypominając to co było ją krzywdzę hahaha ja ratując ten związek oczywiście byłem świadomy że nie mogę tego wspominać i tak to sie wszystko kreci w kółko Ach jaki ten świat niesprawiedliwy no ale cóż tak musi być

[ Dodano: 2009-12-07, 14:59 ]
Andra napisal(a):Zaraz pędzę do przedszkola po Maluszka, potem do domu.. mam dzis pyszny gulasz dla Adama.. lubi takie jedzonko.. ugotuję tylko ziemniaczki i na 16 gdy wróci z pracy będzie pachnący obiadek... Albowiem przy wszystkich Jego zaletach... kucharzem jest marnym...
Nie masz pojęcia jak takie "przyziemnie" sprawy mogą cieszyć...

Podejrzewam jak takie sprawy przyziemne mogą cieszyc zawsze to na jakis czas zagłuszy sumienie i spowoduje częsciową próbę rozgrzeszenia za to wszystko. :) Jak to dobrze znów powrocic do tego szczesliwego spokojnego życia bez dawek adrenaliny tylko ciekawe na jak długo??
napisał/a: Magulka 2009-12-07 17:48
Andra, czytasz i poza wybranymi słowami, nic do Ciebie nie trafia. Nie podchodzę do Ciebie tak jak do innych zdradzających, bo Ty jak dla mnie jesteś od samego początku ewenementem, co wynikło z Twoich wypowiedzi, a nie z faktu, że jesteś zdradzającą. Szczerze, częściej potrafię zrozumieć właśnie tych hardych-zdradzających, niż rozmemłanych-zdradzanych, którzy rozpaczają nad sobą i liczą, że zdrada to tylko kryzys, który można przecież jakoś przetrwać.

Masz tu grono ludzi, których wypowiedzi są Ci po prostu na rękę, którzy Ci kibicują w zerwaniu znajomości z kochankiem. Ja nie kibicuję, bo wiem, że Ci się uda, a to tylko dlatego, że masz go już gdzieś, więc co ma się nie udać Gdyby to był powód założenia tego wątku, to rozpaczałabyś w nim, jak za Nim tęsknisz, jak Ci go brakuje itp. a tu nic o tym nie pisałaś, wręcz od pierwszego postu piszesz o Nim w nieciekawych kolorach. Niektórzy po prostu z góry zakładają, że każdy kto zdradza, to umiera z tęsknoty za kochankiem, że każdy romans to idealny związek, gdzie po zerwaniu pozostaje złamane serce itp Tobie takie komentarze pasują, bo pozwalają Ci uciec przed tym najważniejszym.
Moim zdaniem pojawiłaś się tu po to, żeby zagłuszyć swoje sumienie i nijako poczuć się lepiej. Uczepiłaś się tego zerwania z kochankiem, bo ten temat Cię nie boli, a dzięki pochlebstwom innych czujesz się wyśmienicie i znów jesteś dalej od tego najważniejszego. Zadziwiające jest tylko to, że ponad połowa osób tu obecnych napisała Ci, że jesteś maksymalną egoistką, a Ty nadal nie chcesz się przy tym dłużej zatrzymać i zastanowić, co dalej z tym zrobić i potrafisz jedynie napisać - macie rację, jestem egoistką Moim zdaniem nad tym powinnaś się skupić i jako mantrę powtarzać - ludzie mają uczucia. Nie chcę Cię tu męczyć i psuć Ci humoru moimi wypowiedziami, więc znikam z Twojego wątku, bo nic tu po mnie. Powodzenia!

P.S. Andra, nie zapominaj, że kochanek to też człowiek
napisał/a: sorrow 2009-12-07 18:15
Magulka napisal(a):Zaznaczę - nie zostałam zdradzona, ale o tym nie wiedziałam.

Przepraszam, że nie na temat, ale z czysto ludzkiej ciekawości... kiedy i jak przyjęłaś do siebie, że tej zdrady nigdy nie było? Może mi umknęło gdzieś dalej, bo później pisałaś tak jakby jednak ta zdrada się odbyła i obwiniasz ją za wszystko co potem nastąpiło. Doszło do niej jednak i uważasz ją za początek całego zła? Czy nie doszło, ale i tak obwiniasz tamtego partnera o wszystko? Czy też nie doszło, a obwiniasz swoje wyimaginowanie zdrady wraz z cierpiącą psyche?
napisał/a: Magulka 2009-12-07 21:04
Sorrow, a czy ja powiedziałam, że przyjęłam to do świadomości? To było stwierdzenie faktów, które usłyszałam od mojego faceta, od dziewczyny z którą się spotykał i od Jej faceta, więc chyba logiczne, że pewności co do prawdziwości tej zdrady nie mam. Przez kilka ładnych miesięcy mój facet wmawiał mi, że mnie zdradza. Koleżanka z pracy, spotkania do białego rana po kilka razy w tygodniu, ostatecznie mnie zostawił, choć i tak codziennie zjawiał się u mnie, żeby mi poopowiadać jaka to Ona jest super... No tak, ale tutaj pojawia się pytanie, kiedy jest mowa o zdradzie, a kiedy nie, kiedy się jeszcze jest w związku, a kiedy nie? Ja czułam się jak osoba zdradzona, z której na dodatek po tylu latach spędzonych razem zrobiło się na siłę koleżankę. Po tylu miesiącach takiej udręki wiadomość jak to ponoć było naprawdę, nawet na minutę nie poprawiła mi humoru. To, jak się przez ten czas czułam było najważniejsze, a czułam się źle, więc to co zrobił było złe i choćby tysiąc osób powtórzyło ich wersję, obawiam się, że nic by to nie zmieniło. Zdradził mnie i taka jest prawda, a On może to nazywać jak chce. Mojej zdrady też zdradą nie nazwał – nie zdradziłaś, bo wtedy nie byliśmy razem od miesiąca Nigdy w ten sposób tak na to nie patrzyłam i uważam, że Go zdradziłam.

Jeśli masz ochotę mnie przeanalizować, to dam Ci jeszcze do myślenia Czy żałuję, że zdradziłam, że byłam dla Niego (mówię o Nim, o konkretnej osobie) naprawdę potworem, że robiłam mu świństwa przez kilka miesięcy? Nie, nie żałuję. Czy żałuję, że tak ogólnie robiłam te złe rzeczy łamiąc jednocześnie wszystkie swoje zasady? Tak, bardzo żałuję. Czy kiedykolwiek później miałam do czynienia ze zdradą? Tak, miałam i dość szybko się z tego otrząsnęłam, spokojnie, bez takich złych emocji. Czy kiedykolwiek zrobiłam komuś innemu coś takiego jak Jemu? Nie, nigdy więcej nie robiłam już takich rzeczy i nie byłam takim potworkiem. Czy teraz znalazłabym inne rozwiązanie i wyjście z zaistniałej sytuacji niż zemsta i inne rzeczy, które w owym czasie zrobiłam? Na pewno, teraz uciekłabym od razu gdybym tylko dowiedziała się o istnieniu innej. Czy teraz obawiam się zdrady? Nie, nie boję się zdrady, bo teraz wiem, że to nie jest koniec świata.
Pozdrawiam i czekam na wnikliwą analizę mojego postępowania
napisał/a: majka 83 2009-12-07 21:45
Magilka skoro on nie był z Tobą od miesiąca i nie uważa się za zdradzonego to nie zdradziłas...po prostu go to już tak nie bolało, bo cię zwyczajnie nie kochał, byłaś wolna nie byłas z nim w związku i mogłaś robić co chcesz...przeceniłaś swoje znaczenie dla tego człowieka i tyle....

Andra tak trzymaj, ja w Ciebie wierzę..idziesz dobrą drogą.
napisał/a: Magdalena32 2009-12-07 23:16
Andro tak poza tematem, chcesz walczyć o małżeństwo ok, ale nie zapomnij aby odwiedzić lekarza i zrobić sobie odpowiednia badania czy aby napewno jesteś zdrowa i nie dostałaś żadnego prezentu od B. bo jeżeli tak kochasz męża to ta sprawa powinna być dla Ciebie priorytetem aby być pewną że nic Tobie nie jest, bo B napewno miał wcześniej kontakty z innymi, może i w trakcie romansu, a wy pewnie się nie zabezpieczaliście więc ta kontrola powinna być Twoim obowiązkiem...
napisał/a: ewulkana 2009-12-08 09:12
Magulka napisal(a):

P.S. Andra, nie zapominaj, że kochanek to też człowiek


Dokladnie!
Nikt nie zastanowil sie nad sytuacj a tego trzeciego.

Mąż- wiadomo niewinna ofiara, nieswiadoma sytuacji w jakiej sie znalazl, facet, ktory mysli,ze w zyciu jest szczesciarzem, a dopelnieniem szczescia jest gulasz o 16 z ziemniaczkami.

Żona- wychodzi na to, ze wieksza ofiara od męża. Jej dopiero zycie dalo w kosc. Nudne zycie u boku takiego Adama,( ktorego ja poprzez sposob w jaki zona go opisuje postrzegam jako duzego pluszowego misia),wiec zyła sobie kobieta niczym pani Bovary piekna z rozdarta dusza, bo ponad wszystkie przyziemne rzeczy
Coz miala robic? Wpadla w ramiona kochanka. Kradla każda chwile, by pobyc szcześliwą, by sie cos dzialo, bo przeciez cos jej sie od zycia nalezy!
I kiedy to co , kiedys szczesliwe spowszechniało ( bo taka kolej rzeczy )powrot na lono rodziny.
I prosze jaka teraz szczesliwa, jak nagle przyziemne rzeczy ciesza, az sama sie dziwi, ze tak mocno. No bo kto by wczesniej pomyslal, ze obiad dla męża to jakas przyjemnosc?

Kochanek- jedyny winowajca, bo jak mogl sprowadzic cnotliwą męzatke na złą drogę?jak mógł sie z nią umawiac i uprawiac seks? jak smial sie zaangażować? jak w ogole mogł uwierzyć w to co ona mówi, ze będzie dom ,rodzina?! Nie ma prawa czuc sie oszukany, zdradzony i opuszczony, jest pewnie cyborgiem i nie powinien cierpiec!

I teraz pani Bovary miota sie po domu , blokuje przed napastliwym kochankiem wszystkie mozliwe drogi.
Z nk, zalatwila, z gg rowniez, z tel tez spokoj. Uff
Walczy męznie, by nie poddac sie juz nigdy pokusie, czytam jej zmagania i kibicuje.

Sory, ale zygać sie chce!
Mysle,ze mąż mialby gdzies Twoj gulasz. Szkoda mi obu tych facetów.
Wiele rzeczy by sobie wyjasnili, gdyby sie spotkali ,ale tego Ci nie zycze.
Mnie w zdradzajacych dobija jak szybko przechodza do porzadku dziennego ze swa zdrada, jak szybko zapominaja, a najbardziej tchorzostwo, bo kiedy daja sie zlapac to nie zaluja, ze zdradzili, tylko, ze dali sie zlapac!
Moze moja wypowiedz jest zgorzkniałą,ale pewne rzeczy trzeba nazywac po imieniu, a nie jakies pierdoliny
napisał/a: ~gość 2009-12-08 09:20
Skrzacie.. dziękuję za Twoje uwagi..
Widzisz ja patrzę na siebie tu i teraz. Więc odliczam drobne sukcesy, nie zarzekam się, że udowodnię całemu światu...itd. Z forum wyniosłam nauczkę, iż to co dla mnie jest sukcesem, dla innych nawet nie jest początkiem drogi.
Cóż, Ty patrzysz na mnie i oceniasz z perspektywy jakiegoś czasu, zatem masz doświadczenie i tę mądrość jakiej jak jeszcze nie posiadam.
Dlatego też, nie dziwi fakt, iż zarówno Tobie, jak i pozostałym forumowiczom, trudno jest uwierzyć we mnie. Tak jak powiedziałeś jest to podobne do nałogu... I sama wiem doskonale ile znaczą słowa alkoholika od 3 dni trzeźwego... Niemniej każda droga ma swój początek i każdy trzeźwy alkoholik w którymś momencie podjął walkę, stając na starcie.
Ja też mam swój start... Nie zarzekam się, wczytuję w Wasze wskazówki, mając świadomość, że moje mocne postanowienie może się zawahać...
Ale skoro zwróciłam się do Was o pomoc, skoro uzyskałak ją niejednokrotnie... to mam nadzieję własnie w chwili załamania, będę umiała z niej skorzystać...

A póki co.. dziś 4 dzień...

Skrzat napisal(a):Próby zamazywania śladów typu gg czy tel. nic nie dadzą jeżeli zostawisz tą sytuację bez wyjaśnienia z kochankiem zostawisz sobie tez furtkę żeby w przyszłości to sobie wyjaśnić a co za tym idzie do niebezpiecznej możliwości powrotu dawnych uczuć.


Tak Skarzcie masz absolutna rację. Wiem, że jeśli B. postanowi zawalczyć, czeka mnie konfrontacja i musze się do tego przygotować. Natomiast tego typu blokady z pewnścią dadzą mu do myślenia. Póki co jednak, on milczy ja kontaktu nie podejmuję, nie szukam... Zatem nie zadzwonie do niego tylko po to by doprecyzować i "dojaśnić" moje stanowisko.

Skrzat napisal(a):podjąłem decyzję inną dzięki temu żona nie poczuła się do końca winna temu co zrobiła i nie nauczyło ją to niestety nic już wszystko zapomniała już teraz uważa że jest ok że może robić co chce rozmowy o tym co było już nie ma bo uważa że wypominając to co było ją krzywdzę


Z pewnością wiesz o tym, że nie można generalizować. W każdej sferze zycia bywa tak, że ktoś z własnych błędów wyciągnie nauczkę, a po kimś innym spłynie to jak po kaczce.

Ja poczułam się winna, czuję nadal... Nauczyłam się przez te dwa lata bardzo wiele o sobie.
Tym większe jest moje poczuie winy... Jestem osobą o silnym charakterze, zawsze byłam wymagając i krytyczna wobiec siebie i innych.
I teraz nie stosuję wobec siebie żadnej taryfy ulgowej.
Jestem tak krytyczna wobec siebie, na ile potrafię na samą siebie spojrzeć w sposób obiektywny /do końca nie potrafię/ przez co Wasze uwagi... to dodatkowa możliwość spojrzenia na siebie oczami innych osób, trzeźwych, myślących, oceniających i doświadczonych... Pod ich wpływem uczę sie siebie wciąz i wciąż.

Skrzat napisal(a):Jak to dobrze znów powrocic do tego szczesliwego spokojnego życia bez dawek adrenaliny tylko ciekawe na jak długo??


Uwierz mi lub nie.. ale tak jak alkoholik cieszy się z każdego trzeźwego dnia, odkrywając na nowo przyjemność wykonywania najbardziej przyziemnych czynności.. Tak i zdrajcy tacy jak ja... Natomiast, może mnie wyśmiejesz, ale ta adrenalinka kręci może na poczatku, ale w dłuższym okresie czasu może znacznie stracić na atrakcyjności...

Patrzysz na z perspektywy czasu i doświadczenia, nie oczekuję, że we mnie uwierzysz.. niemniej wdzięczna będę jak wszystkim forumowiczom, za każdą Twoją uwagę, spostrzeżenie, ocenę...

Magulka napisal(a):pojawiłaś się tu po to, żeby zagłuszyć swoje sumienie i nijako poczuć się lepiej. Uczepiłaś się tego zerwania z kochankiem, bo ten temat Cię nie boli, a dzięki pochlebstwom innych czujesz się wyśmienicie i znów jesteś dalej od tego najważniejszego


Magulko, gdzie znalazłas tu pochlebstwa?

Magulka napisal(a):Nie podchodzę do Ciebie tak jak do innych zdradzających, bo Ty jak dla mnie jesteś od samego początku ewenementem


To wiele wyjasnia. Nie potrafie ocenić jak podchodzisz do innych zdradzających.
Ale co do mnie, oceniłaś mnie, osądziłas i skazałaś. Pewnie, masz prawo do tego..bo fora służą wypowiadaniu własnych opinii.

Co do kochanka... generalnie piszę o nim niewiele albowiem, to jego właśnie obraz usiłuję zatrzec w pamięci... Po co poruszać tematy, które zbyt wiele nie wniosą, typu jak było mi w jego ramonach, skoro o tym własnie próbuję zapomnieć? Po co budzić bardzo świeże jeszcze wspomnienia...
Nie robię tego celowo, albowiem nie masz racji pisząc, że B. mi się znudził i mam go gdzieś... przeciwnie, tego sie właśnie obawiam...
Czy to nie Ty pisałaś w którymś wątku, aby w chwilach zwątpienia szukać "na siłę" tematów zastępczych, które pozwolą zając myśli, typu praca, wyjście do koleżanki, na zakupy itd... ?


Magulka napisal(a):Gdyby to był powód założenia tego wątku, to rozpaczałabyś w nim, jak za Nim tęsknisz, jak Ci go brakuje itp. a tu nic o tym nie pisałaś, wręcz od pierwszego postu piszesz o Nim w nieciekawych kolorach.


Magulka napisal(a):Niektórzy po prostu z góry zakładają, że każdy kto zdradza, to umiera z tęsknoty za kochankiem, że każdy romans to idealny związek, gdzie po zerwaniu pozostaje złamane serce itp Tobie takie komentarze pasują, bo pozwalają Ci uciec przed tym najważniejszym.


Mam wrażenie, ze te dwa zdania, jakos sobie przeczą.

Zamiast rozczulac się nad sobą, wspominać jak było pięknie, staram się dowieść sobie, że skoro podjęlam decyzje o rozstaniu, potrafię w niej wytrwać i konsekwentnie ją realizować.
A to że nie płaczę z tęsknoty, nie oznacza, że tego nie odczuwam. Nie piszę o tym, bo jest także jedna z form mojej walki. Staram się zdusać takie uczucia.. Zresztą.. to dopiero/aż 4 dni...
Na razie nie mam chwil zwątpienia... ale raczej poczucie dziwnej pustki...
Jeszcze niedawno był, dzwonił, pisał... A dziś cisza, całkowita cisza...
Zawsze wierzyłam w cos, co nazywa się autosugestią...
Powtarzam więc sobie jak mantrę, że nie wolno mi isę cofnąc, że nie wolno zawahać, że muszę dać radę...
Od Was sie ucze co może się jeszcze wydarzyć, uczę sie, iż może być trudniej... Dzięki Waszym właśnie wskazuwkom, usiłuje przygotować się na wszystkie ewentualności... Na ile mi się to uda.. czas pokaże...
Czytałam Twoje historie i ta powyżej głeboko mna wstrząsnęła, bardzo serdecznie współczułam Ci, gdy pisałaś o tym, jak zostałaś porzucona będąc w ciązy.. Utożsamiałam się z Tobą, gdy czytałam, iż faceci boją się silnych kobiet...

Ty silna, zdecydowana kobieta... Myślisz, ze ktoś inny nie może posiadać podobnych cech?

Niemniej po lekturze Twojego ostatniego postu sądzę. iż mimoże od twoich tragicznych przeżyc jak sama twierdzisz minęło już 4 tata... mimo, iż pozbierałaś się po wszystkim...
To jednak nie pogrzebałaś tamtych wspomnień, one są w Tobie wciąż, żywe, aktualne i bolesne. I sądzę, że pod tym murem swojej agresji, obojetności jaki prezentujsze, jesteś naprawdę głęboko nieszczęśliwa, zraniona i samotna. Może się ylę.. niemniej, życzę Ci abyś odnalazła swój własny spokój wewnętrzny...

Magulka napisal(a):Nie chcę Cię tu męczyć i psuć Ci humoru moimi wypowiedziami, więc znikam z Twojego wątku, bo nic tu po mnie. Powodzenia!


Skąd więc polemika z sorrow?

Sorrow, twoją historię również poznałam i chyba wiem skąd ten Twój spokój... Głęboka mądrość, trafność przemysleń oraz ten stoicyzm pochodzi chyba z doświadczeń jakich nie szczędziło Ci zycie...
Twoje małżeństw nauczyło Cię tak wielkiej pokory i szacunku do ludzi, że nawet Twoja ktytyka zawiera elementy "zrozumienia" /?/ dla zdrajcy, poszanowania go jako człowieka...
Natomiast Twoje wyważone słowa i celność odpowiedzi scinają z nóg i wręcz są straszne.
Czy to w długim liście czy w krótkm podsumowaniu, trafiasz w samo sedno.
Dodatkową atmosferę tworzy spojrzenie na Twój avatar... Można odnieść wrażenie, że czytając list, czytasz w umysle piszącego....

Majko!!!

Dziękuję...

"..Każdego dnia upadam, każdego dnia się podnoszę...ale dźwigam swój ciężar i do konca dźwigać będę.."

Staram się, naprawdę bardzo się staram....

Dominiku... mam nadzieję, ze to nie jest kiepski żart.
Marny ze mnie autorytet etyczny czy moralny niemniej jednak /mam nadzieję/ reprezenutję soba jakiś poziom. Jako człowiek, jako kobieta.
Wiesz, dbałość o higienę była moją mocną stroną i to się nie zmieniło bez względu na obecność B. Zawsze starałam się regularnie odwiedzać lekarza i kontrolować mój stan zdrowia, zwłaszcza jesli chodzi o sfery intymne.
Jestem zdrowa, na pewno, nie otrzymałam żadnego "prezentu"...

Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie odpowiedzi!
napisał/a: Magdalena32 2009-12-08 09:29
Andra napisal(a):Dominiku... mam nadzieję, ze to nie jest kiepski żart.
Marny ze mnie autorytet etyczny czy moralny niemniej jednak /mam nadzieję/ reprezenutję soba jakiś poziom. Jako człowiek, jako kobieta.
Wiesz, dbałość o higienę była moją mocną stroną i to się nie zmieniło bez względu na obecność B. Zawsze starałam się regularnie odwiedzać lekarza i kontrolować mój stan zdrowia, zwłaszcza jesli chodzi o sfery intymne.
Jestem zdrowa, na pewno, nie otrzymałam żadnego "prezentu"...


aha czyli przeprowadzałaś regularnie badania na obecność HIV, HPV itd? coś nie chce mi się wierzyć w to. poziom higieny tzn jak reprezentowałaś? planowaliście rodzinę, dwa lata romansu i nadal w gumce cały czas? również niechce mi się wierzyć, tym bardziej że jak sama pisałaś byłaś baaardzo ale to baaaardzo zakochana w nim a wtedy nie myśli się racjonalnie i gumka byłaby ostatnią rzeczą na jaką by wpadliście...
i to nie jest żart, bo jeżeli Tobie zależy na mężu, to powinno zależeć Tobie również na jego zdrowiu, a skoro sama naraziłaś go na problemy to powinnaś wszystko sprawdzić i jak coś by było niepokojącego to go najnormalniej powiadomić o problemach a nie ukrywać prawdę...
napisał/a: ewulkana 2009-12-08 09:35
Andra napisal(a):
Zamiast rozczulac się nad sobą, wspominać jak było pięknie, staram się dowieść sobie, że skoro podjęlam decyzje o rozstaniu, potrafię w niej wytrwać i konsekwentnie ją realizować.
A to że nie płaczę z tęsknoty, nie oznacza, że tego nie odczuwam. Nie piszę o tym, bo jest także jedna z form mojej walki. Staram się zdusać takie uczucia.. Zresztą.. to dopiero/aż 4 dni...
Na razie nie mam chwil zwątpienia... ale raczej poczucie dziwnej pustki...
Jeszcze niedawno był, dzwonił, pisał... A dziś cisza, całkowita cisza...
Zawsze wierzyłam w cos, co nazywa się autosugestią...
Powtarzam więc sobie jak mantrę, że nie wolno mi isę cofnąc, że nie wolno zawahać, że muszę dać radę...


szlag mnie trafia jak to czytam!
Jednak cofam co napisalam wczesniej i zycze Ci by Ci Twoi faceci spotkali i wymienili poglądami!!!

[ Dodano: 2009-12-08, 09:37 ]
Andra napisal(a):"..Każdego dnia upadam, każdego dnia się podnoszę...ale dźwigam swój ciężar i do konca dźwigać będę.."

i jeszcze to - biedactwo!!
napisał/a: ~gość 2009-12-08 10:41
dominiku nie pisałam dotychczas na temat mojego stanu zdrowia, badań, higieny itp.. bo to odrębna wydawałoby sie historia..
Co do badań podstawowych.. z różnych powodów robię je regularnie, zatem są aktualne. Jesli chodzi o pozastandardowe... Masz rację!!!
Także z róznych powodów wykonywałam te testy o których wspominasz a także wiele innych... niemniej zaktualizuje je natychmiast.
A co co antykoncepcji... Równiez masz wiele racji...
Zatem reasumując... podstawowe i kilka innych badań mam na bieżąco natomiast słuchająć Twojej rady, powtórzę czym prędziej pozostałe.
Tak, zalezy mi na zdrowiu Męża, zafundowałam mu piekło.
Nie mogę pozwolić by z tej strony również mogło Mu cokolwiek zagrozić.

Bardzo Ci dziękuję!!

Ewulkano myślę że się nie rozumiemy…

Nie wiem gdzie ki kiedy wyczytałaś, że jestem ofiarą, znudzoną żoną, że cos od życia mi się należy natomiast szczytem szczęścia dla mojego Męża jest gulasz itp…

Gdzie napisałam, że jedynym winowajcą jest kochanek-cyborg?

Odcięcie kontaktów… no cóż. Żadne uff…
Otóż nie jestem ani ofiarą ani znudzoną żoną szukającą rozrywek bo coś mi się od życia należy, kiedy mąż mnie zaniedbuje.
Jak piszą wszyscy, to jeszcze byłoby może jakoś zrozumiałe.
Ale nie jest tak.
Zrobiłam to, co z robiłam z własnej nieprzymuszonej woli, a ze strony męża niczego mi nie zabrakło../a jeśli nawet była to kwestia na 5 min rozmowy i wyjaśnienia/.

Kochanek.. pojawił się w moim życiu tak jak ja w jego. Świadomie robiłam z nim wszystko to, co robiłam. Świadomie związałam się z nim, świadomie odeszłam.
Cyborgiem nie jest z pewnością i jemu również zadałam ból na ile silny.. mogę domniemywać.

A co do kontaktów… B. jak zechcę to mnie dotrze a pierwszymi instrumentami będą komputer i telefon wycięcie gg czy NK to nic.

Jeśli natomiast chodzi o posiłek…
Wiem o tym, że Mąż w obliczu tego co zrobiłam, delikatnie mówiąc żygałby tymi ziemniaczkami i gulaszem…
I to raczej było ‘odejście” od tematu…
Takie przyziemne rzeczy potrafią znów cieszyć… bo robię je z myślą o mężu…
Mówisz : „Mnie w zdradzajacych dobija jak szybko przechodza do porzadku dziennego ze swa zdrada, jak szybko zapominaja, a najbardziej tchorzostwo, bo kiedy daja sie zlapac to nie zaluja, ze zdradzili, tylko, ze dali sie zlapac!”

Moja zdrada jeszcze nie wyszła na jaw.
A żałuję tak, że brak mi słów, by to opisać…

Bo wbrew pozorom, trzymanie czegoś takiego w tajemnicy, również jest karą dla zdrajcy… Zaś „danie się złapać” może przynieść uspokojenie.
Natomiast to… "..Każdego dnia upadam, każdego dnia się podnoszę...ale dźwigam swój ciężar i do konca dźwigać będę.."


Moim ciężarem jest i będzie świadomość mojej podłości.. i będę go dźwigać… upadać i podnosić się… natomiast zostanie ze mną na zawsze.
Bez względu na to czy Mąż się dowie czy nie.

Niemniej dziękuję Ci, że zechciałaś się wypowiedzieć.
Czy wierzysz mi, czy nie.. cenie i szanuje każdą wypowiedź i z każdej wyciągam wnioski.

Pozdrawiam.
napisał/a: Nikita8 2009-12-08 11:14
Andra, zgodzę się zewulkana, jeżeli chodzi o "pierdoliny". Naprawdę czwarta strona o tym jak to wiele wyniosłaś z tego forum, jak wiele zrozumiałaś, itp - tego już się nie da czytać. Możesz zaprzeczać, ale szukasz rozgrzeszenia, ulgi. A nie zasługujesz na to. Rozczulasz się nad sobą, choć może tego nie widzisz. Piszesz jak bardzo cierpisz i tarzając się w tym swoim bólu próbujesz poczuć się lepiej.
Skoro masz taki twardy charakter, jesteś taka krytyczna i wymagająca wobec siebie, to dziwne że wyrzuty sumienia nie naszły Cię po pierwszym pójściu do łóżka z B, tylko ciągnęłaś to 2 lata!!! siedemset razy kładłaś się obok swojego męża, patrzyłaś mu w oczy i pamiętałaś zapach smak obcego faceta, a Twój mąż niczego nieświadomy kochał Cię tak jak zawsze.
Owszem - nie zdradziłam i raczej zdradzona nie byłam, choć wątpliwości mam. Ale to już skończone, więc znaczenia nie ma. Jednak na miejscu Twojego męża chyba wolałabym poznać prawdę, choć sądzę że najbardziej zabolałaby mnie własna naiwność, to że przez tyle dni śmiałaś mu się w nos, pozwalałaś wierzyć w coś, co nie istniało czyli Twoją miłość.

Chcesz ratować małżeństwo, skupiasz się na drobiazgach typu obiad itp, bo to powala Ci czuć że robisz dobrze, że naprawiasz to co zniszczyłaś. Podejrzewam że bardzo szybko skupisz się na tym na tyle, że zapomnisz co zrobiłaś.
I zgodzę się z większością tu piszących osób - nie kochasz Adama. Gdybyś go kochała, do tej zdrady by nie doszło. Zwłaszcza że jak sama twierdzisz, powodu nie było i zrobiłaś to świadomie.
Szlag trafia czytając Twoje wypowiedzi, bo nie zasługujesz na Adama, na rodzinę. A jednak lepszym rozwiązaniem jest ukrywać to przed nim i żyć jakby nic się nie stało, choćby dla dziecka.
I tak po raz kolejny człowiek dobry kończy jako frajer, a zły żyje sobie dalej szczęśliwy że nic się wydało - bo jeśli B nie zacznie Cię szukać, to tak właśnie będzie.
Jedyną karą dla Ciebie będą wyrzuty sumienia i choć chciałabym aby Cię męczyły w każdej chwili Twojego dalszego życia, to zdaję sobie sprawę że pewnie szybko je stłumisz.
Być może można wybaczyć jednorazowy skok w bok, pod wpływem emocji, czegokolwiek, ale świadome zdradzanie przez 2 lata?
Ty nie masz sumienia, to co czujesz, to dyskomfort i strach, że wszystko się wyda.


Tak łatwo przechodzisz nad przyczyną tej zdrady. To już było, czasu nie cofniesz. Owszem - co najwyżej powtórzysz. Nie jesteś ciekawa czemu to zrobiłaś, mając tak wspaniałego męża jak piszesz i nie z powodu problemów w małżeństwie?
Tak jak parę osób już mówiło - zrobisz to znowu. Jak sytuacja się uspokoi, tzw "wyrzuty sumienia" ucichną wobec codzienności, a Ty znów zaczniesz się zastanawiać z kim by tu tym razem pójść do łóżka. Może tylko będziesz ostrożniejsza - nowy telefon, zachowanie w tajemnicy gdzie mieszkasz i pracujesz. A może po prostu małe skoki w bok zamiast długotrwałego romansu z jednym partnerem?
Ciekawa jestem - mąż jest za dobry? Za grzeczny? Za spokojny? Za bardzo jesteś pewna że Cię kocha? Nie miałaś skrupułów aby przekreślić lata Waszego związku - ciekawa jestem dlaczego.