strasznie boli

napisał/a: Ankaaaa 2007-11-15 00:27
i jeszce do ciebie- helbeen- jestes jedyna osoba,przez ktora nie moge spac,tak mnie denerwujesz:)nie uwazam, zeby to bylo zle, tylko sie z toba nie zgadzam.mam wrazenie ze zawsze ustawiasz sie w pozycji mędrca, ktory swoimi pogladami nikomu(poza mna chyba:)) sie nie naraza- sa one takie ogledne.czy Ty masz jakies wlasne zdanie czy tylko tak sobie rozwazasz?

bo ztego co Ty piszesz nic nie wynika.teraz mi to przyszlo do glowy.nie piszesz o sobie- czy Ty bys wybaczyl, czy nie i wogole nie dajesz zadnego konkretu tylko chcesz zeby zrozumiec innych.

mam nadzieje, ze nie wezmiesz tego za afront,choc to pewnie tak zabrzmi, ale gdzie w Tobie jest mezczyzna, ktory zajmuje jakies stanowisko? bardzo bym chciala,zebys mi napisal prostym jezykiem jakie jest Twoje zdanie, ale zeby to sie nie odnosilo do problemow na forum.byc moze z natloku roznych informacji nie wyłuskałam Twojego zdania.
napisał/a: Helbeen 2007-11-15 00:47
Wyrażam swoje zdanie. Przecież można je wyczytać z tego co piszę. Chcesz deklaracji? Niestety nie będę ich składał. Nauczyłem się, że deklaracje pozostają deklaracjami, a życie toczy się dalej z nimi czy tez bez.
Wcale nie przewrotnie jednak życzę ci spokojnych snów. Odezwę się.
napisał/a: Helbeen 2007-11-15 20:42
Ankaaaa, z pewnością nie staram sie ustawiać w pozycji mędrca. Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, nie wiem wszystkiego najlepiej, nie mam cudownych rad w każdej sytuacji. Nie składam także wielkich deklaracji, bo jak pisałem potem okazuje się, że życie potrafi zaskakiwać i zakpić.
Ty z kolei masz bardzo sprecyzowane zdanie, które uważasz za jedynie słuszne i przekonujesz do niego innych, do czego oczywiście masz prawo. Jeśli ktoś z nas dwojga ma odpowiedź na wszystko to raczej jednak ty. Może więc ty nadawałabyś się na rolę mędrca.
Nie traktuję moich wypowiedzi na forum jako miejsca, gdzie prowadzę walkę w przekonywaniu, że mam rację. Jeśli się wypowiadam, to w miejscach w których mam coś do powiedzenia i mam nadzieję, że te wypowiedzi coś wniosą.
Chcesz żebym powiedział prostym językiem jakie jest moje zdanie. Proszę bardzo.
Wartością jest miłość. To właśnie jej pragniemy i większość naszych rozmów tutaj, nawet jeśli piszemy o zdradzie, dotyczy właśnie miłości. Ale miłość nie zawsze jest idealna. Już tak jest, ale czy jeśli nie jest idealna tzn. że nie warto czasem znosić dla niej wyrzeczeń. Każdy z osobna musi znaleźć swoje rozwiązanie i odpowiedzieć sobie na pytanie czy po tym wszystkim jeszcze warto jeszcze walczyć, czy się poddać. Ale to miłość jest najważniejsza, a nie założenia, deklaracje i to ona jest motorem tego co robimy. Dlatego, ktoś kto potrafi wybaczyć niech wybacza, co nie znaczy że zapomni. Ale jeśli potrafi być "pomimo, że ... " to czemu ktoś ma mu wmawiać, że nie warto się poniżać. To on sam musi znaleźć granicę po której nie warto już się starać.
Czasem czytam rady "po co się męczyć" albo "takie poniżanie siebie samej i pozwalanie na to partnerowi jest nienormalne" .... ale co zrobić z miłością do tego kogoś? Czy jeśli nie jest idealna to lepiej wyrzucić to na śmietnik i znaleźć kolejną miłość? Czy w ogóle miłość spotyka się wiele razy ... a jeśli tylko raz. Dla mnie abstrakcyjne brzmią porady "zostaw go z pewnością spotkasz innego i się zakochasz". Czy ten kto zakochuje się znowu i znowu w ogóle wie co to miłość?
Ludzie walczą o związek bo maja nadzieję, że się uda. Gdzieś tutaj poradziłaś, żeby TaIskerka złożyła pozew rozwodowy bo to otrzeźwi jej męża i jak będzie chciał walczyć to będzie się musiał zdeklarować. A pomyślałaś, że ten mężczyzna może się zwyczajnie zamknąć na związek po czymś takim. Może pomyśli "starałem się, ale ona chce rozwodu ... więc po co to ciągnąć". W efekcie głupiej sztuczki, ktoś może stracić swoją miłość .... bałbym się udzielać takich rad. Ty sie nie boisz, bo dla ciebie wszystko jest czarne albo białe. Rzeczywiście myślę, że do pewnych wniosków dochodzi się z czasem. Pewne sytuacje, problemy, które spotykamy po drodze, skracają ten czas.
Jeśli pytasz co myślę o zdradzie, to nie pochwalam jej. Co nie znaczy, że potępiam wszystkich, którzy jej się dopuścili. Znajduję więcej odcieni szarości. Ale przecież każdy może mieć własne poglądy, prawda?
napisał/a: Heike1 2007-11-15 21:00
Podpisuję się pod tym co napisałeś. Juz na innych wątkach pisałam o odcieniach szarości , o których niektóre osoby na forum zdają się zapominać.
Pozdrawiam.
napisał/a: kate29 2007-11-15 21:35
Ja również sie pod tym podpisuje :p ... lepiej bym tego nie ujęła!!!
Oby więcej takich osób na tym forum :o
Pozdrawiam :)
Kate
napisał/a: Ankaaaa 2007-11-15 22:08
podpisuje sie rowniez.ale moze dlatego, ze jestes facetem rozumiesz to co ja pisze zbyt doslownie.po pierwsze- nie chodzi o gierki,zeby zlozyc pozew o rozwod i bawic sie z mezem w kotka i myszke.ale to moze byc jedyna okazja w zyciu,zeby o kogos na nowo sie starac,tym bardizej, jesli ktos na codzien nie raczy.mi chodzi po prostu o sytuacje kiedy oboje zaczynaja wsyztsko na nowo.to po pierwsze.
po drugie-wierz mi ze zadnaj kobiecie (nikomu)nie jest dobrze z tym, jak sie ja zdradzi a potem oklamuje w zywe oczy.jesli piszesz, ze kazdy "sam musi znaleźć granicę po której nie warto już się starać." to masz racje.ale jakbys czytal inne watki forum zauwazylbys ile jest kobiet, ktore wpadly w toksyczne zwiazki,probowały byc szczesliwe z facetem, ktory je unieszczesliwial i na koncu odszedl, zabierajac kilka lat zycia.i ile z nich po takich przejsciach spotkaly milosc swego zycia, ktorej teraz sa pewne.kilka lat temu pisalyby na forum, z prosba o porade, jak go odzyskac, i gdybys wowczas powiedzial, ze to jest ich hm...sprawa, bo kochaja to moga wybaczyc, to moze teraz one nie bylyby szczesliwe, bo posluchalyby ciebie i serca(bo serce zawsze chce wybaczyc).mnie moja mama doprowadzila do pionu po ciezkim rozstaniu.bylam w stanie dzwonic za moja miloscia z teksnoty co chwile.ale po co? wlasnie po nic. to sie tak czasem tylko wydaje,ze kogos sie kocha, z roznych przyczyn- zeby nie byc porzuconym, zeby zyc w swoim swiecie marzen nieprzystajacym do rzeczywistosci...bo sie ma rodzine itd.nie mozna sie bac nowych "wyzwan".sa granice ktorych przekroczyc nie wolno:) jesli w zwiazku sie nie uklada, jest zdrada -to co da wybaczenie,jesli d otego facet sie wszystkiego zapiera?ile mozna komus dawac szans?jestem bardzo konkretna osoba. lubie konkrety.szukac wyjscia i rozwiazania , nie tylko stawiac pytania i rozwazac dlaczego.tkaie pytania trzeba sobie zadac, ale one tym bardizej wymagaja czasu i dystansu.

jeszce troche z innej strony-pisales do mnie, ze ja zalecam rozstanie i facet potem moze stwierdzic ze sie staral ale po co skoro nie wyszlo.no wiec ja to widze tak(moze mam manie) ze on ten biedak ktory zdradzil, łaskawie cos tam stara sie odkrecic, ile sie stara? moze tydzien.nie wychodzi mu, bo zona jest jakos dziwnie nieugieta wiec sobie mysli ten biedaczek "chlip,chlip,po co sie starac, skoro nie wychodzi?". serdeczne dzieki za takiego faceta.z moich obserwacji wynika, ze jesli mezczyzna naprawde czegos chce to absolutnie zawsze to osiagnie.oczywiscie niekoniecznie od zaraz- ale zawsze.wiec jesli ten szlachetny maz sie stara o zdobycie swojej kobiety na nowo (szkoda tylko, ze ją wczesniej zdradził) to pewnie zaklada, ze kazdy jego gest powali zone z nog.bo on COS robi.niestety, mezczyzni teraz nie potrafia walczyc-ze strata dla obu stron. w" efekcie glupiej sztuczki"- zadna milosc nie zostanie unicestwiona,jesli jest prawdziwa.bo o tkaiej mowimy, prawda?
potepiam zdrade.
zdrada nie ma odcieni-zdrada jest faktem.

nieslusznie piszesz, ze rola medrca mi bardziej pasuje.mam bardziej stanowcze i konsekwentne zdanie niz ty.smiem powiedziec,ze bardizej meskie.ale nie traktuje siebie jak wyrocznie.czy kogos przekonuje?moze tak to odbierasz.watpie zebym kogos przekonala.ludzie wlasnie nie lubia sie deklarowac,tak jest latwiej.

jeszce dwie rzeczy-zerknij na forum łucji -tam przesledzisz dojrzewanie psychiczne dziewczyny,od momentu fatalnego rozstania, przez jej stwierdzenie, ze stracila milosc swojego zycia az do momentu,gdy sie okazuje, ze zalezy jej na innym chlopaku.tak bardzo plynnie.gdyby nie bylo osob, ktore potrafia powiedziec komus-ze to juz jest za duzo, ze juz dosc- takie osoby moze nigdy nie mialyby odwagi czegos zmienic.
the last one-moze juz widziales watek "zdradzona po 24 latach malzenstwa". nie chce pisac o tym jak o ksiazce ale polecam.dla mnie ta kobieta jest przykladem.
napisał/a: kate29 2007-11-15 22:22
Ankaaaa !!!
OK.. zdrada jest zdradą.. bez dwóch zdań!!
Ale mam pytanie do Ciebie... odpowiedz mi co dla ciebie jest zdradą... np.to że ktoś idzie z kimś do łóżka (sex!) .. czy moze również to, ze ktoś sie z kimś spotkał pare razy... np. w kawiarni.. w celach powiedzmy np. czysto "koleżeńskich"... bo sie im fajnie gadało, wspominało....itp.!
Wytłumacz mi...co dla ciebie jest zdradą??
bo duuuużo sie tu upisałaś... (fajnie-opisowo).. ale nie ma nic konkretnego...
Więc??
napisał/a: Helbeen 2007-11-16 00:20
Jeśli wolisz uważać, że bardziej stanowcze i konsekwentne zdanie jest bardziej męskie, więc bardziej by do mnie pasowało, proszę bardzo. Nie widzę nic złego w ocenie, że moje poglądy są mniej męskie, bo nie widzę nic złego w poglądach odbieranych przez ludzi jako kobiece. Choć taki podział uważam za stereotyp.
Napisałaś: "... moze teraz one nie bylyby szczesliwe, bo posluchalyby ciebie i serca ..."
Nie mam pojęcia czemu piszesz co ja bym poradził. Jesli coś napiszę to możesz to skomentować. I jeszcze jedno, nie mam jednej rady dla wszystkich "takich" przypadków, bo każdy z nich jest jednak inny.
Miłość nie zostanie unicestwiona "w efekcie głupiej szuczki" co nie znaczy, że oni dalej będą ze sobą. Rozmawiałem kiedyś z psychologiem z długim stażem terapeutycznym, która przestrzegła w tej rozmowie kobiety /bo było tam kilka osób/, aby zastanowiły się jeśli kiedykolwiek przyszłoby im do głowy "spakować" męża i wyrzucić go z domu (czyli np. wystawić walizki za drzwi). Powiedziała, że taki incydent, z pozoru (dla mnie bardziej pozerski niż drastyczny), powoduje bardzo duże spustoszenie u obydwu osób. Zarówno u niego jak i u niej. Mówiła, że spotykała wiele par, które po czymś takim schodziły się znowu, ale to "spakowanie walizek" miało ogromne destrukcyjne działanie na ich związek nawet po wielu wielu latach. Myślę, że złożenie pozwu o rozwód byłoby czymś znaczenie bardziej niszczycielskim.
Nawet zdrada ma wiele odcieni. Tylko trzeba to dostrzec, bo wrzucając wszystko do jednego worka, łatwo popełnić błąd.
napisał/a: Kacha1 2007-11-16 01:02
Ja próbowalam wszystkiego,żeby zrozumieć,wybaczyć.Łatwo się pisze czy mówi.To powiedzcie mi jaką ma wartość milość jeżeli mój mąż zdradza mnie i wlasne dzieci.To jest milość.To są jej wartości to ona na tym polega,on robi co chce gra na uczuciach itd a ja mam patrzeć jak na tej wartości milości mają cierpieć dzieci.Przecież jak się kocha to bez granic i robi się wszystko aby ukochana osoba czula,że jest kochana i bezpieczna,żeby dzieci czuly że są kochane i też bezpieczne.Dla dzieci zrobi się wszystko.Wybaczyć można ale nigdy nie zapomnieć.Ale powiedzcie mi jak żyć z tą wartością milości zdradzonej!!!Ja mam pozwalać na to żeby mój mąż robil wszystko itd a potem jakby mial zamiar wrócić do mnie to mam go za to wszystko poglaskać i przytulić.
napisał/a: Kacha1 2007-11-16 02:19
"milości wszystko wybaczy" ale powiedzcie mi jak żyć po tych lzach,rozpaczach,cierpieniach nigdy nie wróci się do tego co bylo kiedyś bo zawsze po zdradzie choć się kocha będzie się mialo przed oczami ten fakt,że osoba którą kochasz i która ciebie "kocha" jednak zrobila odskocznie i próbowala żyć z inną osobą.Jakby wrócil to nie będzie nigdy to samo.Dlaczego ta wartość milości zawsze odbija się na cierpieniu kobiety?!To tak wyglada jakby bylo tak "to ja sobie idę teraz zdradzic,ty sobie pocierp trochę bo masz za nudno w życiu a ja sobie wrócę i będzie wszystko ok."
napisał/a: Ankaaaa 2007-11-16 08:46
mysle ze ładnie to ujęła Kacha. do KAte 29-juz gdzies pisalam moja definicje zdrady.nie chce mi sie jej powtarzac,ale prosze bardzo, w skrocie- oklamywanie drugiej osoby to zdrada.seks i randki, smsy i majle, ktore ukrywa sie przed zona to takze zdrada.nie jest dla mnie zdrada, jesli obie osoby godza sie na taki uklad-ze kazdy ma prawo robic co chce.jesli obu osobom to pasuje-to bardzo dobrze.spotkania kolezenskie to oczywiscie nie jest zdrada,pod warunkiem, ze sie ich nie ukrywa.a zupelnie na marginesie- zawsze mozna spotkac sie w trojke albo czworke,prawda?

do helbenen- zawsze odwrocisz kota ogonem.zawsze.wiedzialam, ze napiszesz mi cos w tym stylu.Twoje posty sa takie bezduszne.czysta teoria, chowanie sie za tym, ze zycie i tak przyniesie nam cos innego, niz chcemy, lub niz sobie obiecujemy...nie uwazam meskiego zdania za bardziej wartosciowe, ale za bardziej stanowcze,i przyznam ze ten stereotyp teraz sie odwraca.chyba kobiety za Toba szaleja,normalnie urzekasz.
terapeuta, psycholog, psychiatra- moga miec sporo racji. ale ja wole robic tak,jak czuje.czy ta psycholozka przypadkiem nie powiedziala Ci jakie "ogromne destrukcyjne dzialanie" ma zdrada??:) spakowanie walizek w porownaniu z tym, to pestka.poza tym wybacz,ale jesli zwiazek nie przetrzyma spakowania walizem (rozumiem w metaforze- ze chodzi o jakies drastyczne posuniecia, nie o konkretna walizke) to co to za zwiazek? zdradę ma przejsc,wybaczyc, zyc dalej- ale spakowanie walizek to symbol konca zwiazku. ladnie:)
jak facet cos zepsuje, to niech naprawia. i nie musi miec wcale ulatwien. a jak sie zmeczy po tygodniu i odpusci, to znowu cierpi zona.jesli mowimy o powrotach to to ma byc prawdziwy powrot.a ten wymaga czasu.i łez i zlosci tez, bo ja bym dziennie wypominala zdrade, az bysmy sie tak czy siak rozeszli:) dlatego ja bym po prostu nie mogla wybaczyc.jesli inni potrafia, to ok.

upierasz sie przy tych odcieniach- no dobrze, masz racje.mozna kogos zdradzic rozmową a mozna perfidnie w burdelu.ale bol zony jest ten sam,jaki odcien szarosci ma cierpienie drugiej połówki??
napisał/a: kate29 2007-11-16 09:25
Wiesz...
Zastanawiam sie skąd w Tobie tyle jadu, gniewu, goryczy.... Tak jesteś zawzięta, że......
Życie w ten "sposób" jest poprostu "nierealne...."
Może o tym jeszcze nie wiesz...
Ciekawe czy TY jesteś lub byłaś zawsze taka "idealna"... nie masz sobie NIC do zarzucenia....?

p.s. Myśle, jednak że Ciebie Ktoś kiedyś BARDZO zranił...?!

Wg mnie nie można kogoś przekreślaĆ tylko dla tego że "spojrzał na inna, czy z nia rozmawiał lub wysłał smsa"... To nie jest takie proste -jak Tobie sie czasem wydaje!