Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Życie po rozstaniu...

napisał/a: kamilbezniej 2013-10-11 17:33
tylko taki spacer też potrafi przygnębić człowieka
napisał/a: Annolina83 2013-10-13 18:32
Masz racje, mnie 30 minutowy samotny spacer z psem doprowadzał do płaczu, ale w końcu pomyślałam sobie że jak pokocham spędzanie czasu sama ze sobą to samotność nie będzie takim strasznym demonem....Kamil ta praca cały czas trwa, najpierw ściągnełam na mp3 same energetyczne kawałki i spacerowalam ze słuchawkami w uszach, teraz marzę ... myślę jak urządzę swoje wymarzone mieszkanie, marze o tym jak chciałabym żeby moje życie wyglądało itd . Spróbuj, warto . Wczoraj przeczytałam w książce że najlepszym przyjacielem dla nas jesteśmy my sami, tylko my sami możemy dać sobie poczucie bezpieczeństwa i my sami dla nas samych powinniśmy być najważniejsi , godni uwagi i opieki - jeżeli sami sobie tego nie damy to zawsze będziemy zależni emocjonalnie od innych . Bardzo trudno jest to sobie wpoić , bardzo mi się jeszcze nie udało ale cały czas próbuję
napisał/a: kamilbezniej 2013-10-14 21:49
Ja tak nie mam.mam same smutne kawalki.a marzenia ?nauczylem sie , ze to nie ma sensu.nie chce nic planowac bo potem tylko rozczarowanie..jestem juz obojetny na wszystko.co ma byc to bedzie.ostatnio dosc czesto mam sny , ze placze.moze przez sen daje jakis upust emocjom.nie wiem.
napisał/a: Lue 2013-10-15 11:46
Drodzy, nie wiem czy jest tu jeszcze ktoś, kto pamięta moją osobę i wpisy sprzed niemal 3 lat (wow, ależ szybko to minęło).

Postaram się napisać krótko i treściwie - mój obecny stan a forma psychiczna pod koniec 2010 roku to niebo a ziemia. Z upływem czasu wszystko zaczęło się układać. Po ok. roku od rozstania dojrzałem do możliwości spotykania się z inną kobietą, po 1,5 roku poznałem cudowną dziewczynę, po niemal 2 latach zaczęliśmy się spotykać, a 1,5 tygodnia temu pobraliśmy się.

Warto było przeżyć te złe momenty dzięki którym życie napisało obecny scenariusz. Jestem naprawdę szczęśliwy i jeśli miałbym to wszystko co złe przechodzić jeszcze raz, tylko po to żeby poznać moją żonę, uczyniłbym to bez wahania.

Życzę Wam wszystkim którzy przeżywają to, co ja niegdyś przede wszystkim jednego - cierpliwości... Wszystko musi się samo ułożyć i niestety nie da się tego przyspieszyć. Warto czekać, bo nagroda jest tego warta. Pozdrawiam.

Łukasz
napisał/a: bro1 2013-10-15 13:40
Jestem ciekawa, kiedy mnie się ułoży...
napisał/a: Valkiria_ 2013-10-15 15:37
Lue napisal(a):Jestem naprawdę szczęśliwy i jeśli miałbym to wszystko co złe przechodzić jeszcze raz, tylko po to żeby poznać moją żonę, uczyniłbym to bez wahania.


Widzisz kolego :) To niemalże zupełnie tak jak u mnie ;)
Złe chwile minęły, jestem już żoną najlepsiejszego człowieka stąpającego po tej ziemi i przeszłabym drugi raz całą drogę przez cierpienie, aby poznać małżonka ponownie :)

Miło czytać takie wpisy dla odmiany...



Bro, bez spiny ;) i na Ciebie koleżanko przyjdzie pora :)
napisał/a: bro1 2013-10-15 17:45
Valkiria, jak nie przyszło przez 17 lat, to teraz to się zmieni? Wątpliwe.
Do tego, nawet jak już kogoś poznam - co rzadko się zdarza - to jak dowiaduje się o dwójce nastolatków, z którymi są problemy, o mojej chorobie, zwiewa z prędkością światła. Niektórzy nawet boją się zakolegować. Nie wiem w obawie przed czym - przecież ja i tak poza układ koleżeński nie wyjdę. Nie ten wiek, nie te ciało i nie z tym co mam za sobą.
napisał/a: Valkiria_ 2013-10-15 20:06
Bro... Ja spotkałam księcia z bajki mimo posiadania 8 letniego brzdąca z nadpobudliwoscią i tego że mój zadek jest wielkości szafy trójki z przystawką na fortepian lub pianino. I paradoksalnie, i jakby na przekór tym co mowili ze nikt mnie nie bedzie chcial bo... Ja jakos nigdy nie mialam problemu ani z wlasna atrakcyjnoscia ani z zainteresowaniem plci przeciwnej. Inna sprawa to wylowic perle z gnoju... Grunt to znac swoja wartosc i wierzyc ze zaslugujemy na to co dobre w zyciu. Wierze w karme- jak czlowiek mysli dobrze: o sobie, o swiecie - to wszystko wokol mu sprzyja. Kiedys wierzylam ze moge gory przeniesc i to robilam. Stracilam prace z powodu podlozenia mi swini- nie przedluzono mi umowy- i od tego czasu przestalam wierzyc w siebie- nie tylko ja. Wszechswiat przestal wierzyc we mnie. Uwierz w siebie i w to, ze przed toba jeszcze mnostwo zaje#istych rzeczy...
napisał/a: bro1 2013-10-15 21:10
Wbiłam ci na PW
napisał/a: Annolina83 2013-10-15 21:11
Kamil, ty się nie daj tej beznadziei. Może porozmawiaj z psychologiem, z przyjacielem, z nami .... Na pewno jest coś co sprawia Ci przyjemność, co daje satysfakcje, coś dzięki czemu się uśmiechasz. A jeżeli nie ma czegoś takiego, to odpowiedni moment żeby coś takiego znaleźć , kto wie co znajdziesz przy okazji ?
napisał/a: kamilbezniej 2013-10-15 22:06
Do psychologa sie nie wybieram.a tego tematu nie poruszam z przyjacielem .oczywicie , ze sa takie rzeczy dzieki ktorym sie usmiecham.ale tego usmiechu na dlugo nie wystarczy.zapewne pokocham ta pustke w sobie.
napisał/a: skarbulenka 2013-10-27 23:54
witam... Nigdy się tak tragicznie nie czułam jak teraz i nigdy nie wiedziałam że miłość tak boli. Strasznie się czuje, jakby świat się zawalił :( od 3 lat byliśmy razem... fakt nie od samego początku traktowałam go tak jak on mnie, do tego, aby go pokochać musiałam jakiś czas dojść.... ale w końcu stało się pokochałam go całym sercem, był całym moim światem... różnie między nami bywało... ale od 2 tygodni jest już całkiem masakrycznie. przez cały związek był strasznie o mnie zazdrosny, z kimkolwiek się spotkałam czy rozmawiałam przez telefon zawsze były posądzania, że rozmawiam z innymi facetami, a tak nie było... kiedy kończyłam pracę najlepiej jak od razu dzwoniłam aby wiedział, że od razu po pracy do domu jadę, gdy do miasta jechałam to od razu złość przez niego przemawiała. czasami miałam wrażenie, że najchętniej to by mnie przywiązał do sznurka i abym z domu nie wychodziła. znajomych też abym nie miała... on pisał rozmawiał z każdym czy z koleżanką czy z kolegą, śmiał się do każdego a ja czułam się osaczona jak do kogokolwiek zażartowałam czy uśmiechnęłam się... bo zaraz były tekstu odpowiedniej treści... kolejnym problemem był alkohol.... lubił sobie wypić, a jak już wypił to niestety wśród znajomych zawsze ze mnie żartował lub drwił i doprowadzał do kłótni wmawiając mi to czy tamto... jak wypił więcej to potem miał maratony po 5 dni, że pił non stop.... trząsł się aby kupić mu ćwiartkę lub pół litra bo spać nie mógł. ja mówiłam, że to już jest jakaś początkowa faza alkoholizmu on nie widział w tym problemu... mimo, że potrafił tydzień czasu pić bez przerwy zawsze byłam przy nim. przytulałam, po prostu kochałam go mimo, że miał problem z alkoholem... ale do rzeczy... od jakiś dwóch tygodni nie wiem co w niego wstąpiło, ma olewczy stosunek do mnie, pisze z każdą ze swoich koleżanek co mnie doprowadza do szału... po pracy zostaje z nimi na piwko lub spotyka się sam na sam i nie widzi w tym problemu bo jak twierdzi to tylko koleżanki... a jak dla mnie człowiek który kocha nie szuka wrażeń u innych kobiet. jestem załamana, bo traktuje mnie jak śmiecia, odnosi się czasami tak, że siedzę i wyję z bezsilności... to już nie jest to samo co kiedyś, nie ma tego czegoś :( a ja czuję, że umieram od środka... codziennie nie mam motywacji aby wstać z łóżka, wszystko straciło dla mnie sens....zawsze jak się kłóciliśmy to ja musiałam za nim latać mimo że nie było mojej winy.... wiem, że to był błąd bo go do tego przyzwyczaiłam... nie wiem co mam robić, wiem, że jest to chory związek ale nie potrafię z tym skończyć, zachowuję się czasami jak psychicznie chora, bo latam za nim, wydzwaniam proszę o spotkania a on ma mnie gdzieś... a we mnie normalnie wszystko się gotuję wyzywam go, czasami biję.... ale to wszystko z bezsilności, jak on mnie olewa to działa to na mnie jak czerwona błachta na byka... wiem, że nie powinnam sie tak poniżać i tak za nim latać bo to powinno być na odwrót... chciałabym nic nie czuć, wyleczyć się z tej chorej miłości ale jakaś siła ciągnie mnie do niego jak magnes... najgorsze w tym wszystkim jest to, że razem pracujemy, że codziennie go będe widzieć w pracy.... jedyne czego pragnę z każdym dniem to umrzeć, zasnąć i się nigdy już nie obudzić... dlaczego to tak cholernie musi boleć???? dlaczego nie mogę tak po prostu dać sobie spokój, zapomnieć... ten ból jest nie do zniesienia... rozrywa mi serce i cała mnie na drobne kawałki :( codziennie proszę Boga aby zabrał mnie do siebie... najgorsze jest to, że codziennie musze patrzeć jak on chodzi zadowolony, śmieje się do każdego,chodzi na imprezy a ja patrzę na to i coraz bardziej się załamuję...ja przez niego nawet znajomych nie mam bo dla niego pozrywałam kontakty.... mam 29 lat i czuję się jakby życie się dla mnie skończyło... nie widze przyszłośći już żadnej dla siebie, nawet nie mam ochoty nikogo poznawać...wszystko mnie załamuję :(dlaczego ten ból jest tak straszny???? nie radzę sobie w życiu :(