Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Konkurs "Bajki dla brzuszka"

napisał/a: jhawryluk 2008-08-11 10:57
Aha i za te słowa mnie się pewnie też oberwie, ale chyba można się przyzwyczaić- ponoć mamy demokrację!!!!Szkoda, że nikt z redakcji nie panuje nad tym forum.
Miłego dnia dla wszystkich mam brzuchatych i niebrzuchatych,tych z niewielkim i olbrzymim stażem oraz dla tych pań, które nigdy nie planują być mamami(wiem, że też tutaj zaglądają), a to już ich wybór- od mamy 6-letniej Julci i przebywającego od 15- tygodni w brzuszku dzidziusia!!!
napisał/a: ataga105 2008-08-11 21:23
Był sobie bąk mały, co lubił cukierki,
stąd miał brzydkie zęby – czarne jak węgielki.
Jego pasja życiowa rzucała się w oczy,
bo zamiast chodzić – jak piłka się toczył.
Gruby był po prostu, od wszystkich słodyczy,
ile zjadł cukierków, nikt tego nie zliczy.
Obiad czy kolacja – cukierki zajadał,
najbardziej smakowała mleczna czekolada
w papierki owinięta, mięciutka i słodka.
Cukierki są lepsze nawet niż szarlotka!
Mamusiu cukierki masz może schowane?
Nie mam już nic więcej, dzieciątko kochane.
Dziś jeszcze nie jadłem, naprawdę nie kłamię,
i wypiłem grzecznie dwie łyżeczki z tranem!
A buzia łakomczucha cała brudna była,
czekoladą, co się rozpuścić wcale nie zdążyła.
Mama już cukierków wcale nie chce dawać,
bączek prosił i prosił, nawet zaczął błagać:
Moja babciu kochana, daj mi dwa grosiki,
na cukierka, lizaka lub chociaż dropsiki.
Tato, dziadziu, wujku, ja tak ślicznie proszę,
tego dnia, bez cukierka, już chyba nie zniosę!
Niestety żadne słowa nic nie mogły zdziałać,
nic nie pomagało. To zaczął podkradać.
Ze sklepowej półki, do kieszeni wkłada,
wychodzi ze sklepu, nie płaci i zjada.
I tak już to trwało, chyba od tygodnia.
Metoda wydawała się, być bardzo wygodna.
Ale bączek nie wiedział, że został złodziejem
i co z takim nicponiem schwytanym się dzieje.
Historia krótką jednak miała drogę,
złodziejstwo wszakże – ma kulawą nogę.
I dnia pewnego, gdy cukierki podkradał,
ktoś go łapie za ręce, nelsona zakłada.
Szarpie się nasz bączek lecz uścisk żelazny.
Baryton słyszy szorstki, bardzo nieprzyjazny:
Złapałem cię koleżko na gorącym uczynku,
teraz nic nie zrobisz cukierków pupilku.
Zaraz po policję prędziutko zadzwonię,
także po rodziców, bo jesteś nicponiem.
Trzeba cię nauczyć, że kara być musi,
nie ma wśród złodziei orłów czy geniuszy.
Kto kradnie, to zawsze jest innemu winien
i duży i mały to wiedzieć powinien!
I nie ważne, czy wina mała jest czy wielka,
czy ukradniesz skarby, czy tylko cukierka.
Rodzice ogromnie byli zasmuceni,
postępkiem synka - niezwykle wzburzeni.
Bączek bardzo surowo został ukarany,
scenariusz tajemnicą, chociaż jest mi znany.
Ale ku przestrodze. Takie przewinienie,
na zawsze brudzi serduszko, a także sumienie.
I nigdy dzieciątko nie rób tak jak bączek,
nie wyciągaj po cudze swoich małych rączek.
Bowiem. Jeśli nie rodzice, to życie nauczy,
że złe zachowanie, źle skończyć się musi.
A bączek kochani, słodyczy już nie je,
nigdy już także nie będzie złodziejem.
Taka to nauczka zwierzątko dopadła,
całą słodycz z cukierków, po prostu mu zjadła.
napisał/a: kamka88 2008-08-11 23:02
Jeszcze trochę, już niedługo,
mój Syneczku Ukochany,
wpadniesz w me ramiona na długo
i wciąż będziesz przytulany!

Teraz chcę Ci opowiedzieć w skrócie,
o naszej wspaniałej rodzince,
która Cię kocha najmocniej na świecie,
cieszy się, że będziesz z nami przy choince!

Na początek Twoja siostra-Zuzia,
choć jeszcze mała, to straszna z niej łobuzia!
Po całym domu zabawki rozrzuca,
wchodzi na stół i na kanapę się rzuca!

Ale cudowne z niej dziecko,
jest jak aniołek czasem,
wymachuje swoją kiecką
śmieje się jak mały bobasek!

Teraz o tatusiu Twym opowiem Ci,
on gdy trzeba naprawi drzwi!
Do zabaw kompanem jest wspaniałym,
czasami myślę,że jest chłopcem małym!

Całymi dniami ciężko pracuje,
byśmy mogli cieszyć się życiem!
To on tak pilnie na Ciebie oczekuje,
od dawna marzył o Synku skrycie!

No i ja,czyli Twoja mamusia,
kochająca nad życie swojego Synusia!
Jesteś dla mnie całym światem,
napewno będziesz też cudownym bratem!

Masz jeszcze dwie babcie,
dwóch dziadków i psa!
By było miło kupili Ci kapcie,
całą resztę już zobaczysz sam!
napisał/a: kamka88 2008-08-12 00:13
Kocham Cię a Ty mnie,
nie potrafię żyć bez Ciebie!
Z Tobą nigdy nie jest źle,
z Tobą czuję się jak w niebie:)
Pewnie jesteś już ciekaw świata,
jak wygląda Twoja siostra,mama oraz tata!

Ja Ci wszystko opowiem Kochanie
żebyś wiedział co Cię czeka,
co pewnego dnia nastanie,
dzień, gdy ujrzymy Ciebie-małego człowieka:)

Tak to będzie wkrótce,
napewno szybko czas zleci,
dzień skończy się na pobudce,
bo do szpitala będziemy lecieć!

Wtedy się zacznie wielkie szamotanie,
tylko się tym nie martw moje Kochanie!
Mamusia będzie cały czas przy Tobie,
aż w końcu się znajdziesz w takim ciasnym rowie.
Wtedy pewna Pani złapie Cię za główkę,
pomoże się wydostać i mamy końcówkę!

Teraz już w mamusi się wtulisz ramiona,
podam Ci swą pierś byś głód zaspokoił,
poczuję się wtedy zupełnie spełniona,
widząc żeś się ukoił!

Tak ten dzień będzię wyglądał,
nie musisz się tego bać,
Twój tatuś będzie z nami czuwał,
teraz pozostaje nam tylko czekać...
napisał/a: moni250 2008-08-12 17:05
Matusek

Pewnego dnia w lesie ze środka jednego z drzew wyłonił się mały niebieski ludek. Na imię miał Matusek. Rozglądał się niepewnie po lesie, a w nim już nic nie wyglądało tak samo jak dzień wcześniej, kiedy to dane mu było podziwiać piękno drzew, zapach grzybów i kwiatów. Zamiast pięknego lasu, jego oczom ukazały się pościnane drzewa, zwiędłe kwiaty i grzyby. Zagubiony i smutny z powodu zniknięcia w niewiadomych okolicznościach wszystkiego co jeszcze wczoraj tu było udał się z powrotem do wnętrza drzewa. Rozejrzał się, ale nikogo nie było ani mamy, ani taty, ani siostry z którą tak lubił się sprzeczać.
Wówczas Matusek posmutniał jeszcze bardziej, nie wiedział co się dzieje. Po chwili zastanowienia spakował trochę pokarmu w podręczny tobołek i udał się na poszukiwania zaginionego piękna.
Wyszedł z drzewiastego domu i powoli kroczył dróżką. Szedł szedł i nagle zauważył na swojej drodze motyla cytrynka. Matusek bardzo lubił cytrynki, z którymi zawsze spotykał się na lotnych zabawach. Opowiedział motylkowi o swojej przygodzie, a ten postanowił pomóc mu w powrocie i zabrał go do domu, którego Matusek szukał cały dzień.
Matusek w czasie lotnej podróży powoli zaczął dostrzegać zmieniający się krajobraz. Znowu były piękne drzewa, pachnące kwiaty i smaczne grzyby. Uradowany dostrzegł również swoich rodziców i siostrę, za którymi już bardzo się stęsknił. Radości nie było końca.
Jak się okazało nieco niesforny Matusek pędząc zawiłymi korytarzami drzewa w którym mieszkał pomylił drzwi i zamiast piękna przyrody jego oczom ukazała się inna strona świata. Cytrynek, który odprowadził małego niebieskiego ludka do domu okazał się dobrym motylem czuwającym aby nikt nie zagubił się w smutnym świecie.
Przygoda ta nauczyła Matuska większej ostrożności i uwagi oraz docenienia miejsca które oferuje mu tyle zabawy i pięknych krajobrazów.

Koniec
napisał/a: moja_broszka 2008-08-12 21:29
W małym, białym domku z czerwonym dachem żył sobie Chłopiec. Chłopiec był wesoły i szczęśliwy, a im bardziej był wesoły i szczęśliwy, tym mniej ludzie go rozumieli i uważali go za dziwaka. W najlepszym wypadku pozostawali wyniośli i obojętni.
Chłopca zastanawiał taki stan rzeczy i przytulając swojego wielkiego, włochatego Psa żalił mu się do ucha:
- Ach! Dlaczego ludzie tyle mówią o tym, że chcą być szczęśliwi, zamiast w tym czasie szczęśliwymi po prostu być!
Pies wydawał się nie rozumieć.
- Ach! – mówił dalej Chłopiec – Jestem wesoły i szczęśliwy, mieszkam w przytulnym, białym domku z czerwonym, lśniącym dachem. Moja mama jest nauczycielką: uczy i wychowuje dzieci. Tata teraz nie chodzi do pracy za to dużo czyta po cichu i mnie, na głos. I smaży naleśniki. I mówi która piosenka to „niewątpliwy klasyk”, a który zespół „rządzi”. Do tego mam wielkiego, puszystego i cieplutkiego psa, do którego mogę się przytulić i zwierzyć się ze spraw, których nie rozumiem, a których dorośli nie potrafią mi wyjaśnić.
Pies przytknął swój zimny, wilgotny nos do policzka Chłopca, polizał mu ucho pocieszając malca ale zaraz poderwał się i podszedł do drzwi wejściowych, w których stała Mama. Właśnie wróciła z pracy.
- Jestem wściekła – powiedziała. – Leje jak z cebra, cała przemokłam. Kto to widział taką pogodę?! Ale żeby jeszcze było warto! Idę do szkoły, chcę przejść do następnego tematu ale nikt w klasie nie odrobił pracy domowej, dwie osoby przeczytały lekturę, trzy streszczenie, a następne dwie obejrzały film. Ta dzisiejsza młodzież – tylko klną i palą papierosy! Szkoda gadać… Wracam do domu, a tu co? Dziecko samo, na zimnej podłodze siedzi, zachoruje, będzie trzeba do lekarza jeździć, a skąd na to pieniądze?... No i ten kundel. Nic się nie słucha, nic nie robi, tylko się po dywanach i łóżku tarza. Pełno sierści wszędzie, czuć psem w całym domu. A kto posprząta?
Chłopiec chciał odpowiedzieć ale Mama nie dała sobie przerwać:
- Oczywiście, że mama, bo tata… Właśnie, gdzie tata?
Chłopiec wszedł do gabinetu Taty gdzie zastał go ze słuchawkami na uszach. Szarpnął go za rękaw. Tata zdjął słuchawki. – Mama wróciła – powiedział Chłopiec. Tata wziął go na ręce i poszli do kuchni, gdzie już przebrana w dres Mama zaglądała do garnków, w których Tata przygotował obiad.
- Cześć Kochanie – powiedział i usiadł na krześle z Chłopcem na kolanach.
- Cześć – odpowiedziała. – Jestem wściekła. Leje jak z cebra, cała przemokłam. Kto to widział taką pogodę?! Ale żeby jeszcze było warto! – Chłopiec zszedł z kolan Taty i razem z Psem schowali się pod stołem. Słyszał już co Mama miała do powiedzenia ale wiedział, że nie ma takiej siły, która mogłaby ją powstrzymać przed ponownym wyliczeniem całej serii „nieszczęść”. Tata niecierpliwie przebierał nogami. - … A kto posprząta? Oczywiście, że mama, bo tata…
- Co znowu?! Co znowu tata? – powiedział Tata. – Ja też nie miałem udanego dnia. Próbowałem załatać dach, bo przecieka. Trzeba było zacisnąć pasa i położyć dachówki ale ty chciałaś taniej, no i jest taniej i jest blacha ale jak przecieka to mama nie załata! Miałem pisać książkę a przez to, że mnie zwolnili częściej od nowych rozdziałów książki piszę nowe wersje CV. Dzisiaj odrzucili następne trzy. Mam być głową rodziny, a nie potrafię nawet zdać egzaminu na prawo jazdy, żebyś nie musiała moknąć w drodze ze szkoły tylko, żebym mógł cię przywieźć. A gdy mam już wszystkiego dosyć i chcę odpocząć przy muzyce, włączam radio i po pięciu minutach zaczyna boleć mnie głowa. Ci radiowcy w ogóle nie wiedzą co to dobra muzyka! – zakończył gwałtownym ruchem strzepując puree z łyżki, które zamiast na talerz spadło na ziemię. – Ech… - dodał tylko Tata.
Reszta obiadu upłynęła w milczeniu.
Gdy Chłopiec skończył jeść, podziękował i wstał od stołu. Niestety, jego noga niefortunnie zahaczyła o koniec wykładziny. Chłopiec upadł.
- Yyyy! – powiedziała Mama.
Tata podniósł go szybko z podłogi i posadził na krześle: - Wszystko dobrze? – zapytał.
- Czy dobrze? Tak, dziękuję – odpowiedział Chłopiec . – Dzisiaj nie mogłem wyjść na dwór, bo padało. Ale razem z Psem bawiliśmy się, że jesteśmy w wielkiej łodzi podwodnej. On był Kapitanem Psem i dowodził oddziałem psów, a ja byłem Kapitanem Chłopcem i dowodziłem oddziałem chłopców. Szukaliśmy skarbów, gdy nagle łódź zaczęła przeciekać! Pobiegliśmy na strych… znaczy… górny pokład, a tam już nasz dzielny Mechanik Tata łatał poczciwą łajbę. Uhonorowaliśmy go orderem ale uroczystość przyznania odbyła się bez niego, bo musiał zrobić coś ważnego i nie miał czasu. Potem miałem pójść do kolegi ale dalej padało, więc pomogłem robić obiad. Potem mieliśmy być z Psem cicho, bo Tata coś pisał, to udawaliśmy, że wyszliśmy ze statku i nurkowaliśmy najgłębiej na świecie! A potem przyszła Mama i nie mogłem już siedzieć na podłodze, bo zachoruję i będzie trzeba do lekarza jeździć…
- Synu! Czy wszystko dobrze z kolanem? Nie obiłeś sobie?...
- A. Z kolanem… Z kolanem dobrze. Dobrze…
- To biegnij do pokoju się pobawić.
Chłopiec zabrał Psa i wyszli, a w drzwiach widział jeszcze rodziców kiwających głowami, ich pobłażliwe uśmiechy i słyszał słowa Mamy: - Z nim to tak zawsze…
Jednak dzisiaj było jakoś inaczej, Mama częściej kiwała głową, Tata baczniej obserwował Chłopca. A wieczorem gdy kładł go spać, zapytał:
- Jak ty to synku robisz, że jesteś tak po prostu szczęśliwy?
- Nie zastanawiam się nad tym dlaczego miałbym nie być – odpowiedział Chłopiec ale Tata nie uwierzył, że to może być takie proste.
Przez następnych kilka dni zawsze wieczorem zadawał to samo pytanie, by za każdym razem otrzymać tę samą prawdziwą odpowiedź.
Pewnego jednak wieczoru, po burzliwych naradach z Psem Chłopiec postanowił uciec się do pewnego podstępu. Powiedział:
- Tato! Prawda jest taka. Twoja mama, a moja babcia zna sposób by być szczęśliwym i zdradziła mi go. Powiedziała, że gdy będę uważał, że jesteście gotowi poznać sekret, mogę go wam przekazać. Myślę, że jesteście gotowi. Codziennie rano wypić trzeba pewną miksturę – a oto przepis:
2 posiekane cebule
4 ząbki posiekanego czosnku
½ szklanki przegotowanego mleka (koniecznie z kożuchem!)
2 łyżki masła
2 łyżki miodu
Tata przekazał wiadomość Mamie. Rodzice tej nocy nie spali. Za każdym razem gdy Chłopiec wstawał do toalety rozmowy cichły ale światło w kuchni ciągle się paliło. Przy śniadaniu rodzice wyglądali na zmęczonych ale zadowolonych.
- Dyskutowaliśmy całą noc – obwieściła Mama. – Doszliśmy do wniosku, że spróbujemy sposobu twojego i babci. Bycie nieszczęśliwym jest uciążliwe. Od dzisiaj nie musisz się przed nami ukrywać. Codziennie rano będziemy pić miksturę wspólnie.
- Wwwwspppólnie?... – wymamrotał przerażony Chłopiec.
- Tak, wspólnie. Będzie super! – powiedział Tata i zaczął siekać cebule. Pies zaskomlał, podkulił ogon i schował się pod stół.
Mikstura była obrzydliwa. Chłopiec wielokrotnie pluł sobie w brodę, że nie powiedział, że to od lodów czekoladowych, albo chociażby chipsów serowo-cebulowych. Ale trudno. Klamka zapadła. Dzielnie przełknął cały kubek. Najważniejsze było to, że od tego dnia rodzice byli szczęśliwi.
Morał z tej bajki jest następujący: marudni rodzice są gorsi od najohydniejszej nawet mikstury.

Pozdrawiam
napisał/a: pinkmause 2008-08-13 16:34
Dzisiaj otrzymałam nagrodę. Jest prześliczna. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Teraz piszę już tylko do zeszytu, ale czytam bajeczki, także na forum. Pozdrawiam serdecznie.
napisał/a: Ankups 2008-08-14 17:24
Takie to raka brzydkie zwyczaje…

Uważaj na bajko-bajo-bajanie,
Bo czasem na opak coś się w nich stanie.

Bo nieraz w bajce dzieje się tak,
Że sens jej lepiej odkrywać jest wspak.

Szczególnie, gdy w bajce pojawi się rak,
Czytaj ostrożnie, bo wiesz już jak!

*************************************

O raku-błotniaku to wierszowanie,
Co znany był z tego, że przykro nie kłamie.

Skorupiak mawiał bez dumy cienia:
„Jam szlachetnego jest pochodzenia!”

Więc nie zaprzeczył ni razu jednego,
Że jest mieszkańcem brodu błotnego.

Z tego też względu – na brak przecenienia,
Używać zwykł wód kryształowych do szczypiec kąpania.

„U krawców najlepszych me szyją pancerze,
Pędrakom tutejszym ja wcale nie wierzę!”

Taka uwaga raka niegodna,
Bo była dla niego zbytnio swobodna!

I nie zwykł się chwalić długością ciała,
Przecież nie była z niego zakała!

Dlatego nigdy nie zmamił nikogo:
„Do ćwierci metra dobrnę niedługo!”

Popijał szampana, zagryzał kawiorem,
Bo „Ja mam taką wrażliwą wątrobę!”

O wywłócznikach i o ślimakach,
A już tym bardziej o wodnych robakach,

Ni słuchać nie mógł w porze jedzenia,
Nie żądał wtedy szuwarów cienia,

By szeptem szeptać aktora godnym
„To jadło plebsu jest tylko godnym…”


*********************************

Taki to rak,
Ty znaj go wspak!

I słuchaj dalej,
Bo było tak:

**********************************

Gdy czapli nadszedł urodzin dzień,
Na raka nie padł niechęci jej cień.

Przecież on miłym będzie jej gościem!
Przy jego uśmiechu i słusznym wzroście…

Rak bowiem nigdy nie skrytykuje,
Co się na stole właśnie szykuje!

Nigdy wyższością nikogo nie zrazi,
Niemiłą uwagą też nie obrazi!

On honorowym gościem zostanie,
Gdy czas imprezy na stawie nastanie!

*********************************

Pląsy i harce wiatr po wodzie niesie,
Tymczasem prezentu rak czapli nie niesie…

Wiesz już dlaczego rak sam w kniejach siedzi?
Czemu nad losu wyrokiem złym biedzi?

*********************************

Kto bajkę zrozumiał, choć jednak wspak,
Zawodu nie dozna, jak wredny rak!
napisał/a: anita0809 2008-08-14 18:21
Był sobie raz uroczy aniołek o imieniu Dawidek. Miał słodki okrągły nosek, oczka niebieskie jak niebo, czrwone policzki i kręcone włoski. Od pewnego czasu, a tak konkretniej od około ośmiu miesięcy miał jakieś dziwne wrażenie jakby z dnia na dzień stawał się starszy, jakiś taki bardziej poważniejszy... A jak sobie zasypiał to śnił mu sie dom, jacyś ludzie, ich uśmiechy i troski. Widział w snach panią z coraz większym brzuszkiem, widział też pana, który czule do tego brzuszka przemawiał. Nie miał pojęcia o co chodzi w tych snach, dlaczego akurat jemu i dlaczego teraz śnią się takie rzeczy... I tak pewnego dnia zamyślony wpadł na starszego aniołka-Filipa. Ten zaskoczony zapytał:
-co się stało? Dlaczego jesteś taki zamyślony i zatroskany?
Dawidek grzecznie odpowiedział:
-przepraszam, nie zauważyłem Cię nawet bo tak myślę i myślę...
-a o czym tak myślisz?-przerwał mu Filip
-no bo widzisz-zaczął aniołek-śnią mi się takie różne rzeczy i to są bardzo miłe sny, tylko że ja kompletnie nie rozumiem co one oznaczają. A sam od pewnego czasu czuje się jakoś inaczej...
-Hmm, to może mi o tych snach opowiedz, może coś ci poradzę-podsunął małemu zaciekawiony Filip.
Dawidek nie czekał długo i wszystko dokładnie mu opowiedział... Na te słowa Filip wesoło się zaśmiał:
-haha cudownie!!! Wszystko jasne!!!
-ale co, co jasne!?- dopytywał Dawidek
-będziesz a właściwie już powoli jesteś Aniołkiem Stróżem!!!
-jakim aniołkiem, nic nie rozumiem..?
-No bo to jest tak-zaczął tłumaczyć Filip-ta pani z brzuszkiem to Mamusia, ten Pan, który mówi do brzuszka to Tatuś. Dom to ich miejsce na świecie, miejsce w którym żyją i mają swoje radosne chwile i wtedy właśnie się śmieją. Mają też swoje zmartwienia i wtedy widzisz ich trochę zatroskanych. Ale Oni przede wszystkim teraz wyczekują małego Dzidziusia, jest on owocem ich miłości. Skoro tylko przyjdzie na świat będą jeszcze bardziej szczęśliwi, będą pełną rodziną i będą kochać to maleństwo ponad wszystko!!! Lecz oprócz tego będą mieli wicej obowiązków, trochę trosk... I tu Dawidku zaczyna się Twoja rola-kończył tłumaczenie Filip-Ty będziesz Aniołkiem Stróżem tego maleństwa :) będziesz przy nim co no i co dzień, będziesz w pewien sposób pomagał Mamusi i Tatusiowi w opiece nad ich potomkiem. To bardzo odpowiedzialne zadanie...
Dawidek już nie mógł dłużej powsztymać dumy i radości. Tak się zaśmiał! Tak podskoczył! Był bardzo ucieszony :) Podziękował Filipowi, po czym poszedł dalej i już nie zatroskany a z uśmiechem od ucha do ucha i podskakując sobie raz po raz powtarzał dumnie:
-Będę Aniołkiem stróżem! Będzie super! :)
napisał/a: ataga105 2008-08-15 16:59
Bajka Pana Bałagana

W bardzo niezwykłej, dalekiej krainie,
która z mądrości i bajeczek słynie
był sobie bączek, co sprzątać nie lubił,
w wiecznym bałaganie ciągle rzeczy gubił.
Stąd jego pokój wyglądał okropnie,
bączek, co przeszkadza, tylko na bok kopnie,
przełoży, zepchnie albo upchnie w kąt.
Uprawiał bałagan niczym jakiś sport.
Nic nie było pod ręką, tylko ciągle gdzieś,
mijały godziny na szukaniu tych miejsc.
Wczoraj szukał bączek nowej talii kart,
lecz znalazł jedynie dwa kijki od nart.
Szukał też skarpetek, by były do pary
lecz znalazł zużyte dwie tuby na flary.
Dzisiaj także szukał słownika polskiego,
lecz odnalazł mapę powiatu brońskiego.
Szukał także pod wieczór bajki ulubionej.
Gdzie ją położyłem? Pojęcie zielone
jak resztki obiadowe, chyba z zeszłej środy,
tu leżą zeszyty, tam katalog mody,
tu klocki, samochód, bluzeczka i kredki,
spodnie, buty, torby, także stare wędki.
Na biurku – o zgrozo! Wszystko oraz nic.
Mama pyta ciągle: Jak tak można żyć?
Posprzątaj synu, ten nieład paskudny,
chcę by pokój był czysty i nareszcie schludny!
Mama jeszcze podała warunki stanowcze
dla bączka miały wszystkie działanie uboczne.
Tak strasznie nie lubię sprzątać w swym pokoju,
jakoś dzisiaj nie mam do tego nastroju!
Mamusiu kochana, ja jutro posprzątam!
Dzisiaj ma nie być bermudzkiego trójkąta!
Ja nie chcę już słuchać o tym przekładaniu,
dzisiaj masz się pozbyć tego bałaganu!
Bączek nie miał wyjścia i musiał się ruszyć,
ale taki tu nieład, że pracy po uszy.
Zmiótł więc rzeczy z biurka prosto do szuflady,
próbuje ją zamknąć. Ale nie da rady!
Wybrał, co z wierzchu trochę zawadzało
i wsadził do szafy. Lecz tu miejsca mało,
resztę więc upchnął pod ogromny fotel.
Tak sobie poradził z największym kłopotem.
Mniejsze śmieci zgarnął pod mięciutki dywan.
Taki oto sposób sprzątaniem nazywał!
Mama weszła i patrzy. I wzdycha głęboko:
To nie jest sprzątanie, tak na moje oko.
Przecież tak nie można, poupychać zgrabnie,
a otworzysz szafę – znów wszystko wypadnie.
Nie jesteś już mały i możesz pomagać,
więc naucz się synku, co to znaczy: składać.
Poznaj różne sprytne pomoce domowe,
odkurzacz na przykład, to na twoją głowę
wcale nie jest zbyt trudne, bo ma dwa przyciski
inteligencji iloraz nie jest tu zbyt niski.
Weź do ręki miotłę oraz dwie ściereczki,
przydatne są mopy, a także woreczki.
Nie przekładaj śmieci tylko z kąta w kąt,
to co tu zrobiłeś, to prawdziwy błąd.
Masz tu ładnie posprzątać. Służącej nie mamy,
też mam tylko dwie ręce, mój synku kochany.
A w domu pokoje, kuchnia i łazienka,
gdzie sprzątam codziennie, nie tylko od święta.
Więc musisz nareszcie mi zacząć pomagać
i w swoim pokoju sam wszystko poskładać.
Gdybyś tylko zechciał pilnować porządku,
rzeczy segregować od samego początku,
i śmieci wyrzucać, szklaneczki odnosić,
dzisiaj mnie o pomoc nie musiałbyś prosić.
Wpuściłeś bałagan i on tu panuje,
całe wolne miejsce w pokoju zajmuje.
Teraz znajdź więc sposób aby go wyprosić,
życia w takim brudzie ja nie będę znosić.
Zamknął bączek oczka i łapki załamał
i mimo, że błagał, ten wstrętny bałagan
wcale nie chciał odejść, wcale go nie słuchał.
Śmieje się na oknie gruba, wielka mucha:
Bałagan przychodzi, gdy jest zapraszany,
gdy czystości pilnować ochoty nie mamy.
Prawdą także, że wówczas wcale nie zapuka.
Takie były słowa i muchy nauka.
Systematyczność i dbałość – oto są zalety,
których bączek posiąść nie zdążył – niestety.
I sprzątał biedaczek od ranka do nocy,
aż bałagan progi pokoju przekroczył
i poszedł gdzie indziej zamieszkać. Kolego
sprawdź, czy nie odwiedził pokoju Twojego,
bo aż mnie ciarki przeszły, gdy pomyślę sobie,
jaki plan mógł powstać w Bałagana głowie.
napisał/a: secret22 2008-08-16 12:48
Bajeczka dla mojej Fasolki (18 tydz ciąży)

Nie tak dawno temu i w niezbyt odległej krainie żyła sobie mała Dziewczynka.Mieszkała sama samiuteńka w małej chatce z czerwonej cegły wśród wzgórz porośniętych pachnącymi kwiatami.I choć żyła w tak pięknym miejscu i niczego jej nie brakowało,to jednak czuła się bardzo samotna i chciała w końcu zacząć do Kogoś należeć.I tylko czasem pośród ciemnej nocy wydawało jej się,że oprócz szumu wiatru słyszy jakieś szepty i jakieś stukania.Nie wiedziała czym są te odgłosy,jednak bardzo je lubiła i zasypiała przy nich czując się bardzo bezpiecznie w swoim różowym łóżeczku.
Mijały dni i noce,mijały miesiące,nic się nie zmieniało tylko Dziewczynce wydawało się,że nocne odgłosy stają się coraz głosniejsze,bywały chwile,że słyszała je bardzo blisko i czuła jakby przywoływały ją do siebie.Nie wiedziała tylko w którą stronę miałaby się udać.Nie opuszczała nigdy swojego bezpiecznego domku,bała się,była przecież bardzo malutką Dziewczynką.
Zaczęła się jednak czuć w swym domku jakby ciśniej i nie wiedziała czy to Ona urosła czyt też pokoik się skurczył.Pewnej nocy znów usłysza słodkie szepty,zebrała w sobie całą swą odwagę i po raz pierwszy wyszła z domku.Kiedy zamknęły się za nią czerwone drzwi,szepty stały się już całkiem głośnym wołaniem.Dziewczynka spojrzała przed siebie i dziwnym sposobem zrozumiała,że musi zejść szybciutko ścieżką w dół wtedy napewno dotrze do źródła tych głosów.
Szła szybciutko podśpiewując sobie aż doszła do malutkiej i niziutkiej furtki."Ojej nie weim czy uda mi się tędy przecisnąć"pomyślała Dziewczynka.Ale postanowiła,że skoro tak daleko zaszła to jednak powinna chociaż spróbować.Próbowała i próbowała aż pokonała furtkę...oślepiło ją światło.Poczuła jakby tysiące kryształków rozszczepiło się przed jej oczkami,poczuła jak czyjeś dłonie wiodą ją w miejsce jej przeznaczenia.I wreszcie bardzo niewyraźnie zobaczyła Głos,zobaczyła swoją Mamę.I w tej właśnie chwili dopiero zaczęła się najpiekniejsza podróż jej życia.
napisał/a: hicken 2008-08-16 18:55
Oto historyjka o dwóch małych pieskach - dwóch braciach, podobnych do siebie jak dwie krople wody.
Właścicielką ich mamy była stara kobieta, która nie mogła sobie pozwolić na wyżywienie dodatkowych piesków. Szukała więc chętnych do zaopiekowania się dwoma szczeniaczkami.
Pierwszy z braci szybko znalazł nowych opiekunów. Pana i Panią mieszkajacych w dużym, bogato umeblowanym domu na przedmieściach wielkiego miasta.
Dni mijały, lecz nikt nie chciał przygarnąć drugiego pieska. Starsza Pani straciła już nadzieję, że znajdzie mu pana.
Pewnego wieczoru na progu domu usiadł bezdomny meźczyzna. Zobaczył go szczeniak. Podszedł blizej i zaszczekal, chcąc, aby męźczyzna go pogłaskał.
- Jaki śliczny szczeniaczek - powiedział bezdomny.
Starsza Pani, która przyglądała się tej scenie z daleka, zapytała:
-Podoba się Panu?? Jeśli Pan chce mogę go Panu podarować.
Będzie na pewno wspaniałym kompanem i przyjacielem.
Męźczyzna zaczął się zastanawiać, w jaki sposób wyżywi pieska, ponieważ sam musiał stołować się w schronisku dla bezdomnych.
Jednak szczeniak był tak rozczulający, że człowiek podziękował starszej Pani i odszedł zabierając ze sobą psiaka.
-Nazwę cię Bobik! - powiedział mężczyzna.
Mały piesek uważał, że bezdomny jest bardzo miły i cieszył się z takiego obrotu sprawy.
Szczeniak był zadowolony, że dzieli los z nowym przyjacielem, choć czsami jednak uronił kilka łez na myśl o swoim braci z którym go rozdzielono.
Bobik nie wiedział, ze jego brat mieszka w luksusowym domu, gdzie karmiony jest smacznie i zdrowo, lecz nie może sie bawić ale wylegiwać na delikatnych kanapach i wspaniałych dywanach.
Nowi właściciele małego pieska nazwali Ludwig-Aleksander. Imię to było jednak zbyt praktyczne, zwłaszcze wtedy, gdy właściciele chcieli zawołać pieska. Używali więc często zdrobnienia Lucio.
Pomimo licznych zabawek, które kupowali mu właściciele, Ludwik-Aleksander przeraźliwie się nudził.
Często wspominał swojego brata i dawne czasy, gdy obydwaj bawili się w domu starszej Pani pod okiem mamy.
Pewnego dnia właścicielka Ludwika-Aleksandra zabrała go na spacer.
Poszli do parku, gdzie dama miała zwyczaj siadać na ławce i czytać ksiażkę.
Ludwik-Aleksander, któremu Pani zdjęła smycz, siedział niopodal ławki. Nagle na parkowej alejce pojawił się mężczyzna, a kilka metrów za nim... Zgadnij, kogo zobaczył Ludwik-Aleksander?
To był jego brat!
- Choć Bobik powiedział bezdomny. - Odpoczniemy sobie pod tym strym drzewem. Właścicielka Ludwika-Aleksandra, pogrążona w lekturze, niczego nie zauważyła, a tymczasem zmęczony mężczyzna zasnął w cieniu kasztanowca. Pieski bardzo się cieszyły ze spotkania.
Ludwik-Aleksander opowiadał o wspaniałym domu i smacznym jedzeniu, a takze o smutku z powodu braku zabaw i figli. Bobik mówił o życiu z bezdomnym, o skromnych i często niezbyt obfitych posiłkach, oraz o wszystkim, co miał okazję zobaczyć i usłyszeć, odkąd zamieszkał ze swoim przyjacielem na ulicy.
- Ja też chciałbym być komuś potrzebny! - westchnął Ludwik-Aleksander. Wtedy Bobik wpadł na genialny pomysł.
- Posłuchaj - poweidział do brata.
- Jestesmy do siebie podobni jak dwie krople wody, więc możemy się zamieniać rolami co jakiś czas.
Będziemy na zmianę mieszkać z Twoimi bogatymi właścicielami i z moim bezdomnym. Nikt nie zauważy różnicy.
Ludwik-Aleksander był zachwycony.
-Szybko zajmij miejsce przy ojej Pani, zanim odkryje Nasz sekret. Ja położe się tymczasem u boku twojego Pana.
Po przebudzeniu Bezdomny zawołał Bobika. Ze zdziwienia przetarł oczy. Pies, który przybiegł do niego był dobrze wyszczotkowany, a nawet wyperfumowany.
Czyś ty był w salonie piękności? - zapytał mężczyzna ze śmiechem.
Tymczasem właścicielka Ludwika-Aleksandra zamknęła książkę. Pochyliła sie nad psemsiedzącym u jej stóp i wydała okrzyk oburzenia.
Gdzieś ty się tak urządził? Tak ładnie cię wyszczotkowałam przed wyjściem z domu, a teraz cała sierść w nieładzie.
- Wracamy! - poweidziała kobieta.
- Wykąpię cię i wyszeszę, bo bardzo tego potrzebujesz. Jak ty wyglądasz!?
Bobik poznał zatem dom, w którym mieszkał jego brat. Cóż za luksus! Małemu pieskowi z ulicy wszystko wydawało się nizwykle wystawne.
Po kilku dniach on też zaczął się nudzić. Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jak odnaleźć brata i znów zamienić się z nim rolami.
Bardzo tesknił za swoim dawnym panem.
Jego obecna właścicielka nie kwapiła się, żeby pójść na spacer do parku, bo obawiał się, że piesek znowu się wybrudzi. Pewnego wieczoru, gdy siedział przy oknie swojego pokoju, usłyszał dobiegające z ogrodu szczekanie. Był to Ludwik-Aleksander, któremu udało się odnaleźć dom.O kilka kroków dalej stał bezdomny i drapał się w głowę,zastanawiając się, dlaczego jego pies tak szczeka.
Wtedy w oknie na drugim piętrze zobaczył Bobika.
- Cóż to - zawołał
- Drugi, taki sam pies jak Bobik?
Szybko zrozumiał co się stało, bo piesek, którego uważał za swojego Bobika ruszył w kierunku domu i było jasne, że dobrze zna to miejsce.
Wlaścicielka domu, zaniepokojona szczekaniem, otworzyła drzwi.
Ledwo zdołała zauważyć małą, puszystą kulkę, która skierowała się wprost na schody i wbiegła na drugie piętro.
Bezdomny nie smiał wejść, więc pozostał na zewnątrz.
- Cóż to wszytko ma znaczyć? - zapytała dama.
Mężczyzna próbował wytłumaczyć.
Ach, więc to dlatego mój Ludwik-Aleksander tak źle wyglądał tego dnai w parku! To nie był on! - poweidziała.
Natychmiast jednak dodała:
- Wygląda na zdrowego i jest bardzo szczęślliwy w pana towarzystwie.
Bezdomny zwrócił uwagę, że pieski usiały bardzo cierpieć z powodu rozstania.
- W takim razie nie rozdzielajmy ich już więcej - powiedziała dama, która w ciagu kilku minut wiele zrozumiała.
- Poszukuję ogrodnika. Jeśli Pan chce, mogę Pana zatrudnić.
Mógłby Pan zamieszkać w domku w głebi ogrodu.
Jest słoneczny i dobrze utrzymany. W ten sposób nasze pieski nigdy się już nie rozstaną i będą mogły się razem bawić.
Nie trzeba chyba mówić, że bezdomny przyjął z uśmiechem na ustach tę propozycję.
Od tamtego czasu Ludwik-Aleksander jest trochę mniej wyperfumowany, wszyscy wołają na niego po prostu Lucio, a Bobik poddaje sie czasem zabiegowi szczotkowaia. Razem są bardzo szczęsliwi.
Dama jest bardzo zadowolona, ze ma ogodnika, a bezdomny cieszy się, że znalazł wreszcie pracę i dach nad głową.