Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Konkurs "Bajki dla brzuszka"

napisał/a: swiezamama 2008-08-22 00:02
Hej Maleństwo? Jak się czujesz?
O rodzinkę wypytujesz?
Więc bajeczką Cię obdarzę
I w ten sposób ich ukażę
W moim brzuszku dzidzia żyje
Mama jej ubranka szyje
Własnoręcznie dla niej robione
I miłością przepełnione
Tato wciąż wytrzeszcza oczy
„Kiedy dzidziuś mój wyskoczy?”
Ileż można jeszcze czekać?
Czy tyle to musi trwać?
Babcia tetrowe pieluszki prasuje
Dziadzia już łóżeczko montuje
Praca tu wre czy w dzień czy w nocy
Każdy jest chętny Ci do pomocy
Nawet siostrzyczka choć jeszcze mała
Chętnie by już się Tobą opiekowała
Wózeczek dla Ciebie kupić już chce
Nie może Ciebie doczekać się
Dzień w tej rodzince szalenie się kręci
Nikt tu nie narzeka ani nie smęci
Bo u nas nic a nic nie jest nudno
I chociaż tu o morał trudno
A takim powinna objawiać się bajka
Zaraz wypali się dziadka fajka
I na tym skończy opowiadanie te
Bo wszyscy tu wyczekują Cię
napisał/a: ataga105 2008-08-22 11:32
Filozofia bączka

Już wakacji koniec bliski,
trzeba ostrzyc włosy wszystkim.
Bo to taka jest maniera,
iść przed szkołą do fryzjera.
Pełna gala, wygląd schludny,
każdy chłopczyk niemal cudny
i słodziutki jak cukierek,
chociaż niezły charakterek.
Więc kolejka do fryzjera,
długa się od rana zbiera.
Stoi chrząszcz i czarna mrówka,
biedroneczka i chojnówka,
tęcznik, osa, gąsienice
muchy plujki bratanice.
Syn komara i smolika,
także ważek i kornika.
Tylko bączek krzyczy głośno:
Ja nie idę! Nie mam po co!
Lubię swoje długie włosy,
jasne jak zbożowe kłosy.
Ależ dziecko, tak nie ładnie,
fryzjer włosy zetnie sprawnie
i już wygląd odpowiedni,
więc mej prośbie Ty ulegnij.
Moje włosy moja sprawa! –
bączek na to odpowiada.
Ależ dziecko, tak nie można,
ma rodzina jest zamożna,
a ty ciągle jak odmieniec,
na mej twarzy wciąż rumieniec.
Ależ mamo, zrozum wreszcie,
wyjątkowość jest w tym geście.
Gdy obetnę jest obawa,
że ma wiedza i talenty
tak jak włos zostanie ścięty.
Włosy chronią moją czaszkę,
tak jak miska ciepłą kaszkę.
Dziecko drogie, to głupota!
Przecież futro chroni kota,
więc to samo jest z czupryną –
krzyczy bączek z pewną miną.
Śmieją w lesie się z fryzury:
Jakiś wybryk to natury –
mówi jedna biedroneczka,
co łysego ma syneczka.
Szerszeń cały się najeżył,
zęby białe też wyszczerzył,
gdy zobaczył długie loki,
także żuczek zrywa boki,
Któż to widział, tak wyglądać?
Do fryzjera nie zaglądać?
Włosy bardzo ważna sprawa,
Wygląd przecież to podstawa –
mówi chruściel i drwalniki
a ten bączek niczym dziki.
Dziecko drogie, co ja zrobię,
ja już patrzeć wprost nie mogę
na fryzurę twoją straszną.
I gdy bączek wreszcie zasnął
mama woła golibrodę,
by mu ostrzygł we śnie głowę.
Ledwo jednak dotknął bączka,
jak go złapie mała rączka
i nożyczki mu wytrąca.
To obraza jest znacząca! –
woła fryzjer, drzwiami trzasnął,
bączek wtedy znowu zasnął.
I do szkoły iść już pora.
Włosy bączka jak angora
piękne, długie i puszyste,
dziwią się owady wszystkie:
Jak być może, wielki wstyd,
takich włosów nie ma nikt!
Nauczyciel patrzy krzywo:
Co to znaczy, co za dziwo?
Pyta bączka raz za razem.
Nicponiowi ja pokarzę!
Ale bączek mądra głowa,
pięknie tak dobiera słowa,
zna rachunki i fizykę
chemię i arytmetykę
niczym geniusz naukowy,
twierdzą w lesie tęgie głowy.
Same piątki, wyróżnienia,
milkną głosy już z wrażenia.
Bączek pisze, recytuje
niewiadomą w mig znajduje.
Mama niemal puchnie z dumy –
Toż to rozum nad rozumy!
I już włosy nie przeszkoda,
bączka własna to jest moda.
Każdy mądry przecież powie,
najważniejsze co masz w głowie!
Jedno mnie dręczy pytanie,
Dzieci drogie, drogie Panie:
Czy my zawsze rację mamy,
że o wygląd tylko dbamy?
Odpowiedzi poszukuję
nawet wtedy gdy rymuję...
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-24 11:55
Daleko daleko gdzieś jest dolina
W której moja historia się zaczyna
Same koniki w niej mieszkają
I dobrze się wszystkie tam mają
Wszyscy mają własne domu
Jest też budynek szkoły
By maleństwa się uczyły
Zdobywały wiedzę i bawiły
Obok szkoły kino stoi
I pustek się nie boi
Zaprasza na komedie wesołe
I przygody bohaterów nowe
Jest też piękna restauracja
W której czeka pyszna kolacja
A wszystkie te budyneczki
Przyozdobione są w firaneczki
By bardzo ładnie wyglądały
I razem z konikami się śmiały
Mówimy sobie dzień dobry, do widzenia
Może się jeszcze spotkamy, do zobaczenia
Wszyscy są dla siebie bardzo mili
Dobrzy, grzeczni i życzliwi
A gdy ze sobą rozmawiamy
To się do siebie uśmiechamy
Jeden konik się tylko nie uśmiecha
A jeśli to robi to zwleka
Smutny jakiś troszkę zamyślony
Buja w obłokach i jest rozkojarzony
Bo kiedyś dostał od babci książeczkę
I przeczytał o konikach bajeczkę
Koniki te bowiem skrzydełka miały
I między chmurkami sobie fruwały
I odtąd konik nasz marzy
Że coś takiego się kiedyś zdarzy
Że skrzydełka kiedyś dostanie
Zje rano zdrowe śniadanie
A potem uśmiechając się do słońca
Będzie latał po niebie bez końca
O swym marzeniu kolegom opowiedział
A od nich się tylko dowiedział
Że złudne są jego marzenia
I nigdy nie osiągną spełnienia
Oni też kiedyś o tym marzyli
Lecz w trzy dni się nie przemienili
Więc sobie to odpuścili
I do normalnego życia wrócili
Nasz konik się jednak nie poddaje
Wytrwale i uparcie próbuje
Skacze i ciągle podskakuje
Na wszystkie górki wędruje
By choć na chwilę móc oglądać
Świat z góry i mu się przyglądać
Miną dzień pierwszy drugi trzeci i czwarty
A nasz konik wciąż jest bardzo uparty
Ciągle biega i po łące bryka
Skacze do góry i koziołki fika
Miną dzień piąty szósty i siódmy
Nasz konik staje się dla innych nudny
Miną dzień ósmy dziewiąty dziesiąty
Konik zwiedził już wszystkie w dolinie kąty
Lecz on wciąż się nie poddaje
A oto kolejny dzień nastaje
Miną już jedenasty dwunasty trzynasty
Czternasty piętnasty szesnasty i siedemnasty
Nasz konik wciąż do bajeczki zagląda
I na kolorowe karteczki spogląda
I dalej uparcie wciąż marzy
Że coś takiego się wydarzy
Że skrzydełka kiedyś dostanie
I będzie ćwiczył fruwanie
Tak miną mu dzień osiemnasty
Podobnie tez dzień dziewiętnasty
Dwudziesty, dwudziesty pierwszy też już leci
Śmieją się z konika inne konikowe dzieci
Lecz on się tym nie przejmuje
Podskakując starty i lądowania próbuje
Dwudziestego drugiego dnia wszyscy go namawiają
I do zaprzestania prób zachęcają
Lecz konik następne trzy dni fika
Potem jeszcze jeden dzień bryka
Dwudziestego siódmego dnia coś się stało
Coś co znaczyło dla malca nie mało
Pojawiły się skrzydełka małe
W białe piórka zupełnie całe
I marzenia konika się spełniły
Miał skrzydła które sprawiły
Że był szczęśliwy i uśmiechnięty
Choć troszkę przestraszony i przejęty
Lecz szybko nauczył się fruwać
Ze skrzydłami startować i lądować
Latał po całych dniach bez końca
Uśmiechając się do żółtego słońca
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-24 11:56
Było sobie dzieciątko co w brzuszku siedziało
Codziennie bicia mamy serca słuchało
Rosło otoczone jej wielką miłością
Troską opieka i czułością
Mama sobie leżała
Brzuszek swój głaskała
Dużo z nim rozmawiała
I bajeczki jemu czytała
I gdy mama dzieciątko w brzuszku ma
To często z nim rozmawia
Głaska z matczyną czułością
Obdarza opieką i miłością
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-24 11:56
Wąż Lucek się nazywał
I w leśnym swym domku przebywał
Bardzo lubił chodzić na spacery
Oglądać jeżdżące rowery
Samochody które jeździły
Kwiaty mu dzień dobry mówiły
Lubek jedno miał marzenie
To było takie jego pragnienie
Chciał strażakiem zostać
Bo to wspaniała jest postać
Dzielny odważny i wspaniały
Może byś duży albo też mały
Samochodem czerwonym jeździ sobie
Pomaga mnie a może i tobie
Gdy kotek z drzewa zejść nie może
Strażak mu zawsze wtedy pomoże
Po drabinie wspinał się będzie
Zrobi to o każdej porze i wszędzie
Kotka z drzewa uratuje
A potem buziaki otrzymuje
Czasem jednak ciężko pracuje
Ludziki dobytek przed ogniem ratuje
Wąż jest wężem więc rozumiecie
Ale Lucek najbardziej na świecie
Pragną właśnie zostać strażakiem
Niosącym pomoc mężnym chłopakiem
I kiedy tak się stało
Że jego pragnienie się doczekało
Spełnienia i stu procentowej realizacji
Bez żadnych zbędnych kombinacji
Wąż ze strażakami współpracował
Wodę do gumowych węży pompował
Pomagał jak tylko mógł
Na deszczu ze strażakami mókł
A kiedy akcja się skończyła
Sarenka węża pochwaliła
Że jest taki dzielny i odważny
W czasie zagrożenia rozważny
Jest poważny i nie panikuje
I innych z chęcią ratuje
Tak więc Lucek strażakiem się stał
I zawsze to na uwadze miał
By innym nieść pomoc szczerą
I to że jest inny nie jest barierą
Bo jeśli czegoś bardzo pragniemy
I będziemy się starać to dostaniemy
Nasz upragniony cel w zasięgu ręki
Choć by był on naprawdę niewielki
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-24 11:57
Dwoje ludzi razem mieszkało
I tak się kiedyś stało
Że rodzicami zostać mieli
Lecz sami o tym nie wiedzieli
Że pokój który dzieciątku urządzili
W pełen miłości i magii zmienili
Bo choć był on malutki
To pocieszyć umiał wszystkie smutki
Mało też rzeczy w nim stało
Lecz wszystko nawzajem się śmiało
Łóżeczko stało tam malutkie
Choć małe to bardzo mięciutkie
By dzieciątku wygodnie w nim było
I o samych przyjemnych rzeczach się śniło
Że mamusia smacznego cycusia daje
I gdy ono zapłacze do niego wstaje
Że mocno go do siebie przytula
I na rękach gdy płacze lula
Że świat mu w koło pokazuje
Kolorową przyszłość przed nim rysuje
Przy łóżeczku przewijak stoi
Co w ubranka dzidziusia się stroi
Spodnie spódniczki majteczki
W paski kwiatki i kropeczki
By dzieciątko ładne ubranka miało
Żelazko będzie je prasowało
W tym pokoiku jeszcze stoi
Półeczka co się nie boi
Że zabawki będą smutne siedziały
Bo przecież one zajęcie będą miały
I będą się z dzieciątkiem wesoło śmiały
Z chłopcem czy dziewczynką będą się bawiły
Bo w sumie to nie ważna jest rzecz
Bo smutki idą sobie precz
Gdy dzieciątko się zabawkami bawi
To świat mu się w kolorach jawi
I wszystko jest pięknie wspaniałe
Tak jak dzieciątko nasze małe
Siedzi sobie w brzuszku u mnie u mamy
I razem z tatusiem i niego dbamy
I już się doczekać nie możemy
Kiedy go w rączkach trzymać będziemy
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-24 11:58
Był sobie raz osiołek mały
Taki niepozorny bo jak inne szary
Lecz była rzecz która go od innych różniła
To praca która wcale go nie bawiła
Gdy inne osiołki sumiennie pracowały
I od zadanej pracy się nie wymigiwały
To nasz osiołek pracy unikał
Po prostu na jakiś czas z domu znikał
Raz gospodarz z osiołkiem powędrowali
Na targ i tam spotkali
Kupca który sól im podarował
Cztery worki na grzbiet osiołka zapakował
Osiołkowi troszkę ciężko było
I o pustych workach mu się śniło
Wpadł na pomysł nowy
Który okazał się odjazdowy
Przechodząc przez rzeczkę zboczył z kładeczki
I wszedł do wody mocząc z solą woreczki
Woda zawartość ich wypłukała
Niewielka ilość soli w nich została
Osiołkowi lekko już było
Choć gospodarzowi nie było miło
I gdy znów się na targ wybrali
To od drugiego kupca gąbkę dostali
I zanim do domu znów wyruszyli
Osiołkowi worki na grzbiet zarzucili
I obaj do domu raźno ruszyli
I by przed wieczorem zajść zdążyli
Gdyby przechodząc przez rzeczkę
Osiołek znalazł kładeczkę
Gdy wszedł do wody odwrotność się stała
I gąbka coraz cięższa się stawała
Osiołek większy ciężar nieść musiał
I już do pracy się więcej nie zmuszał
Zawsze odtąd chętnie pracował
I kładeczkę przez rzeczkę znajdował.
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-24 11:58
Gdzieś daleko w gęstym lesie
Wieść się tako oto niesie
Że mieszka sobie drzewko małe
Troszkę smutne i nieśmiałe
Dookoła rosną tylko duże drzewa
I żadne z nich się nie bawi i nie śpiewa
O ono z innymi bawić by się chciało
Lecz oto smutne małe drzewo tam stało
Kiedyś szła wróżka przez las wysoki
Długi i bardzo bardzo szeroki
I usłyszała o czym drzewko marzy
I powiedziała: â��Przygoda ci się zdarzy
Dam ci zaczarowaną miksturę
I zawołam też mała chmurę
A gdy deszczyk korzenie twe zrosi
To mikstura wtedy przynosi
Możliwość po lesie wędrowania
I nowego miejsca sobie szukania
Będziesz mógł się wtedy z miejsca ruszyć
I na tajemniczą przygodę wyruszyćâ��
Gdy wróżka drzewko miksturą zrosiła
A chmurka deszczem listki obmyła
To stała się rzecz niesłychana
O której mówiła wróżka kochana
Drzewko ze szczęścia aż wróżkę objęło
Bo oto korzonki z ziemi wyjęło
I opuściło las ciemny głęboki
I wyruszyło w świat szeroki
Wędrując polanę w lesie spotkało
I tak sobie zaraz tak pomyślało
Ładnie tu lecz zostać nie mogę
Bo codziennie przeżywał bym trwogę
Że znów mnie drzewa otoczą
Obejdą dokoła i krąg zatoczą
I zanim troszkę urosnąć zdążę
To znów w ciemnościach się pogrążę
Więc to miejsce nie jest dla mnie
Może mówię trochę banalnie
Lecz innego miejsca poszukuję
Takiego w którym me serce odczuje
Że chce tam zostać na długie lata
A może nawet do końca świata
I tak drzewko korzeni nie zapuściło
Tyko w dalsza podróż wyruszyło
I szło tak samotnie tydzień cały
Choć czasem już doskwierały
Wiatr deszcz i słońce co przygrzewało
Aż drzewku za gorąco się stawało
Lecz po tygodniu dotarło nad morze
Chyba zostać tu drzewko może
Zobaczyło sosnę przy brzegu rosnącą
Delikatnie morzem pachnącą
I pomyślało że tutaj zostanie
Bo i dla niego miejsca tu stanie
Lecz zanim korzenie zapuściło
To długa rozmowę z sosną odbyło
Ona mu swe życie opowiedziała
I pozostanie tam mu odradzała
Bo co dzień musi toczyć zmagania
O chęć tam pozostania
Bo morze codziennie ją obmywa
Lecz przy tym korzenie jej podmywa
Drzewko rady się posłuchało
I dalej w świat powędrowało
Przeszło przez dwie górskie kotliny
A potem szło brzegiem doliny
I pomyślało że może tam zostanie
Bo w dolinie nic mu się przecież nie stanie
Lecz drzewa które tam mieszkały
Znów mu puszczenie korzeniu odradzały
Bo każdej wiosny po same brzeżki
Dolina wypełnia się wodą z rzeczki
Drzewa duże z wody wyglądają
Natomiast małe wody całkiem zalewają
Dla niego niebezpieczne to by było
Gdyby tak z tydzień pod wodą spędziło
Drzewko znów rad się posłuchało
I dalej w świat powędrowało
Idąc już zaczęło tracić nadzieję
Było mu smutno i nie wiedziało co się dzieje
I gdy na wzgórzu przy wierzbie się zatrzymało
To całą swą historię jej opowiedziało
Jak z lasu ciemnego wyruszyło
Leśną polanę też odwiedziło
Potem sosnę nad brzegiem morza spotkało
I z drzewami w dolinie górskiej rozmawiało
I nigdzie korzeni nie puściło
Bo zawsze dla niego miejsca nie było
Stara wierzba się tylko uśmiechnęła
Swymi gałęziami drzewko ogarnęła
I zaproponowała by z nią zostało
Na wzgórzu tym z nią zamieszkało
W największe upały cień dawała
Przy silnym wietrze delikatnie obejmowała
Codziennie też z nim długo rozmawiała
Czasem bajki mu opowiadała
W upalne dni wodą zraszała
Tą którą dostawała
Od strumyka na wzgórzu płynącego
Dającego orzeźwienie i chłodzącego
I dobrze im się razem żyło
A marzenie drzewka w końcu się spełniło
Szczęśliwe ono wtedy już było
I sto lat w zgodzie z wierzbą żyło
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-24 12:00
W samym środku lasu
Od jakiegoś czasu
Stoi sobie szkoła
Która wszystkie owady woła
I zaprasza w swe progi
Żuczka co na dwa rogi
Pajączka z ośmioma nogami
Biedronkę z siedmioma kropkami
Mróweczkę pilnie pracującą
Pszczółkę wesoło brykającą
Motylka z kolorowymi skrzydełkami
Świerszcza ze swymi skrzypeczkami
Ważkę która wesoło lata
Komara co woła â��gdzie mój tataâ��
Gąsienicę całą kudłatą we włoski
Muchę co poznaje pierwsze głoski
I inne leśne stworzenie
Chcące zaspokoić nauki pragnienia
Uczniowie tej leśnej szkoły
Jako tłum całkiem wesoły
Na spacerek po okolicy wyruszyli
Lecz parasole w szkole zostawili
Słonko nieśmiało przez chmurki zaglądało
I nic deszczu nie zapowiadało
Lecz tak się potem stało
Że na deszcz się zebrało
Owady chronić się musiały
Przed kroplami deszczy schronienia szukały
Żuczek zauważył małego grzyba
To dobre schronienie będzie chyba
Pająk za żuczkiem podążył
I przed deszczem schować się zdążył
Biedronka przyjaciół zauważyła
Razem z mrówka też tam podążyła
Pszczółka też tam poleciała
Lecąc motylka po drodze zawołała
Świerszcz biegnąc trzymał nad głową skrzypeczki
Ważka usłyszała słowa wesołej pioseneczki
Którą przyjaciele śpiewali
Bo w suchym miejscu stali
Komar z gąsienicą pośpieszyli
I razem z muchą również zdążyli
A siedząc pod grzybem tak się zastanawiali
Jak się pomieścić tutaj zdołali
Bo grzyby jak wszyscy wiecie
Rosną najszybciej na świecie
Kiedy deszcz na nie pada
I deszczową piosenkę im opowiada
napisał/a: ataga105 2008-08-24 12:59
Mądrala

Była sobie raz Mądrala,
która wszystkich pouczała:
Źle zrobiłaś, nie masz racji.
To zły obrus do kolacji.
I nie takie masz korale –
ja wiem lepiej i się chwalę.
Szkół skończyłam dwa tuziny,
nie rób więcej takiej miny.
Ja to właśnie przeczytałam,
to nie dobre. Rację miałam!
To nie tak się wypowiada.
Ta najlepsza marmolada.
Tu należy kupić krem...
Ja tak mówię, przecież wiem!
I bez końca tak mówiła.
Z wszystkich i każdego drwiła.
Raz dostała list w kopercie,
czyta więc ten list zawzięcie,
bo to zaproszenie było.
Jak przyjemnie i jak miło!
Ustroiła się cudownie
w bluzkę nową, modne spodnie
i na pokaz jedzie dumna,
który był koło południa.
W bramie pan się kłania nisko...
Ale będzie widowisko.
Już na schodach zobaczyła,
że kolejka się zrobiła.
Bo tu nagle. Stop! Niestety!
Gdzie ma pani swe bilety?
Co? Ja przecież nie wiedziałam.
Tak! List przecież przeczytałam.
Ale stron tam było cztery
i plątały się litery...
Przeczytałam sam początek,
więc poznałam sensu wątek.
Gdzieś zgubiłam te bilety.
Ja przepraszam! Jak niestety?
Ja nie wejdę? Nie do wiary!
Czy to warte takiej kary?
Przecież ładnie przeprosiłam,
czemu pani jest niemiła?
Że złamałam regulamin?
Przecież nie jest to egzamin!
Wciąż Mądrala głos zabiera:
Toż to przecież jest afera!
Przepis złamać każdy może,
to nie plama na honorze!
Po co Pani głośno mówi,
cóż, nie każdy czytać lubi.
Przyszłam tutaj z zaproszenia,
Pani woła: Do widzenia.
Pani nie jest wychowana,
Co? Nie zmieni Pani zdania?
A dlaczego? Co to szkodzi?
Mej głupoty to dowodzi?
Tu Mądralę złość napadła,
ona przecież rozum zjadła,
ona zawsze rację miała.
A ta Pani nie słuchała!
Inni też swój głos zabrali,
jeden gani, drugi chwali.
A Mądrala mimo krzyku,
popołudnie na pikniku
spędza zamiast na wystawie
siedząc sama w miękkiej trawie.
Każdy mądry by zrozumiał,
ona jednak siedzi dumna
wierząc, że jej racja była.
Lecz jak strasznie się myliła...
Pomyśl sam chłopczyku miły.
aby rymy nie zwodziły,
powiem szybko: Niczyją winą,
że ktoś przepis sam ominął.
Wszędzie zaś panują prawa,
ich poznanie, ważna sprawa!
Racja zawsze stronę bierze
prawdy, w którą mocno wierzę.
Czy Mądrala rację miała?
Czy niesłuszna była kara?
Mądry człowiek wszak odróżni,
rację – od myślowej próżni.
I nauczka dla każdego –
ucz się czytać, mój kolego.
Dla Mądrali dobra rada:
Słuchać innych – to wypada!
napisał/a: swiezamama 2008-08-24 14:47
Mały Misio miał bardzo męczący kaszelek
Męczył tego Misia tak już przez dni wiele
Mamusia, co synka swego kochała
Bardzo się o zdrowie swego Misia bała
Prosiła by poszedł z nią w końcu do lekarza
A Maluch w kółeczko tak jej powtarza:

„Nie pójdę Mamusiu, nie pójdę i już
A brzydki kaszelek odejdzie tuż, tuż”

Lecz ona mu jeszcze usilniej tłumaczy
Że taki kaszelek bardzo wiele znaczy
I może być groźnej choroby przyczyną
Bo same wirusy nigdy nie giną
I trzeba pójść do pana doktora
By pomógł nam zwalczyć tego „potwora”
Co zwie się zarazek i kaszelek niesie
I hasa swobodnie i biega po lesie
I śmieje się głośno od ucha do ucha
Że Misia głuptaska, co mamy nie słucha
Już mocnym kaszelkiem zdołał zakazić
I Misio będzie mógł innych zarazić

„Ależ Mamo, co Ty pleciesz?
Że hasa i biega sobie po lesie?”

„No tak Kochany, bo wirusy są wszędzie,
Na polu, na łące, w kurniku, na grzędzie”

„To po co mamy iść do doktora,
Weź go ode mnie i Ty będziesz chora”

„O synku mój tak to nie da rady
Udzielę Ci pewnej, mądrej porady…
Wirusy trzeba leczyć od początku
By nie zalegały w ciała Twym zakątku
A gdy będziesz już się czuł zdrowy
To do zabawy znów będziesz gotowy!”

„Ależ moja droga Mamo,
Daj mi syrop – to to samo”

„Tak najdroższe me Kochanie,
Tak wkrótce się właśnie stanie
Lecz recepty potrzebuję
Bo bez niej się nie kupuje
I Syneczku mój kochany
Musisz być też przebadany”

„Ale czy jest w tym coś złego,
Że ja wprost nie cierpię tego?”

„A dlaczego Skarbie mój,
Czy to jest aż taki znój?”

„Niedobrze się wtedy czuję
Gdy ktoś plecki opukuje
I wkłada do mej buzi patyczek długi
A mały Misio tego nie lubi”

„Ale pomyśl wtedy, że to lizak taki,
Co kochają Misie i wszystkie dzieciaki
To potrwa tylko jedną chwilkę małą
I będzie tak, jakby się nic nie stało
Pójdziemy później do dużej apteki
I kupimy wszystkie potrzebne nam leki
A w nagrodę za to, że byłeś grzeczny
Zrobimy sobie podwieczorek bajeczny
Będziemy sobie razem bajki opowiadać
I pyszny serek oboje podjadać”

„Oj dobrze Mamo to chodźmy szybciutko,
Żeby ten kaszelek w mym gardle nie utknął”

Misio zrobił tak, jak powiedział
Grzecznie u pana doktora wysiedział
Pokazał gardełko i plecki dał zbadać
Na koniec sam zaczął bluzkę zakładać
Był szczęśliwy, że w końcu kaszelek zwalczy
I wyjdzie z tej przygody zwycięsko na tarczy
Mama z niego bardzo dumna będzie
Że Miś się grzecznie zachowywał wszędzie
Bo zawsze trzeba słuchać swej jedynej Mamy
To wtedy nie chorujemy, lecz się zabawiamy
I bajki wtedy się kończą szczęśliwie
By żyło się lżej i mniej troskliwie!
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-24 19:30
Księżniczka w wieży uwięziona była
Przez długie lata samotnie tam żyła
Aby uwolnić ją z zaczarowanej wieżyczki
Trzeba odnaleźć krzaczek różyczki
Który w środku labiryntu rośnie
A rozmawia się tylko przy wiośnie
Mówi on gdzie klucza szukać należy
Od tej zaczarowanej wieży
Lecz kluczyka nie znajdziemy
Póki kilku zagadek nie rozwiążemy
Wielu śmiałków już labirynt zwiedzało
I gadającej róży poszukiwało
Lecz w drodze powrotnej drogę gubili
I w labiryncie tym długo błądzili
A gdy wyjście już w końcu odnajdywali
To, co zrobić mieli â�� dawno pozapominali
Lecz oto zjawił się śmiałek nowy
Na spotkanie z przygodą całkiem gotowy
I choć nie należał do książęcej rodziny
To nie brak mu było odwagi i siły
Postanowił się z czarodziejem rozprawić
I księżniczkę z kłopotów wybawić
Bo pomysłów miał w głowie nie mało
I sprytu też mu nie brakowało
Wiedział, że gdy wejdzie w kręte korytarze
To nikt mu drogi powrotnej nie wskaże
Musiał sposób jakiś szybko znaleźć
By drogę powrotną do bramy odnaleźć
Nitkę ze sweterka swego wyciągnął
A prując go, za sobą ją ciągnął
Bo jeden do bramy przyczepił koniuszek
Raniąc się przy tym w najmniejszy paluszek
Tak chodząc wszystkie zakamarki badał
I nitkę za sobą po labiryncie prowadzał
W końcu znalazł różyczkę gadającą
Wesołą piosenkę sobie nucącą
I ona chłopcu wnet powiedziała
To, co powiedzieć jemu miała
Że zaliczył on pierwsze zadanie
Drugie od czarnoksiężnika dostanie
Jeśli do bram szybko wróci
Nucąc piosenkę, którą ona nuci
Chłopiec wziął się za nitki zwijanie
I drogi powrotnej do bramy odnajdywanie
Gdy słonko zachodzić już chciało
Bo na nocną drzemkę się udawało
Chłopiec wychodził z labiryntu wielkiego
I spotykając czarodzieja straszliwego
Zaśpiewał on wesołą piosenkę różyczki
O tym, że uwolni księżniczkę z wieżyczki
A gdy czarownik piosenkę tę usłyszał
To ze złości ledwie dyszał
Dał chłopcu zupełnie nowe zadanie
By udał się do skarbnika na spotkanie
Po długiej drodze na miejsce dotarł
I az oczy ze zdumienia przetarł
Jaskinia zupełnie cała złota była
Od diamentów też cała lśniła
Skarbnik zalety skarbów mu przedstawia
I do wzięcia sobie ich namawia
Chłopak jednak o skarbach nie myśli
Bo w głowie mu zupełnie inne myśli
Skarbnik cały dzień już stracił
I o nowy diament się nie wzbogacił
Bo wszyscy, którzy na jego propozycję się skusili
W barwne diamenty na ścianie się zamienili
Chłopcu jednak na skarbie nie zależało
Więc nic złego mu się nie stało
Czarodziej już bardzo kipi ze złości
Zgrzyta zębami jakby gryzł kości
Już następny plan tajemny szykuje
Jak się pozbyć chłopca planuje
Chłopca, który pokonał już dwa zadania
Te, które miały być nie do wykonania
Wysłał go na wyspę małą
W piękne dziewczyny zaopatrzoną całą
Miał tam znaleźć fiołki fiołkowo pachnące
Tylko na wyspie tajemnej rosnące
W wielkim ogrodzie mnóstwo posągów stało
A między nimi jeszcze więcej kwiatów pachniało
Dziewczęta chłopca otoczyły
Swój czar nad nim roztoczyły
Lecz on tylko się rozejrzał
Fioletowy fiołek pachnący zerwał
I w drogę powrotną wyruszył szybciutko
By znaleźć się pod wieżą ukochanej pręciutko
Czarownik już z siebie wychodzi
Bo o to mu się rozchodzi
By dać chłopakowi niewykonalne zadanie
Bo wtedy księżniczka na zawsze jego zostanie
Kazał mu łódką na morze wypłynąć
Płynąc na wschód trzy wyspy minąć
A gdy czwartą zechce zobaczyć
To będzie to tyle znaczyć
Że ma się w miejscu zatrzymać
I klucz z głębi wydobywać
Klucz który na dnie się znajduje
I czar z zaczarowanej wieży zdejmuje
Chłopak do wody skacze wesoło
Bo przyjaciele jego pływają w koło
Delfiny na chwilę pod wodą znikają
I z kluczem złotym się pojawiają
Chłopak szczęśliwy pobiegł do wieży
Lecz w swe szczęście ciągle nie wierzy
Wkłada klucz w zamek zaczarowany
I staje nagle bardzo rozczarowany
Klucz bowiem do drzwi nie pasuje
Chłopiec się smutno w koło wieży snuje
Wtem dostrzega pod bluszczami
Pod powojami i innymi roślinami
Jakieś drzwiczki bardzo malutkie
Zupełnie jak jego klucz drobniutkie
Włożył kluczyk a on pasował
Szybko więc drzwi odsuwał
I na samą górę po schodach biegł szybciutko
I przytula się do księżniczki wesolutko
A gdy po schodach na dół zbiegali
To za ręce się wspólnie trzymali
I wyruszyli w świat daleki
Za siódme morza góry i rzeki
Mały domek tam spotkali
I wspólnie w nim zamieszkali
A potem przez długie lata
Prawie do końca świata
Żyli długo i bardzo szczęśliwie