Konkurs "Sztuka prasowania"

napisał/a: lipsi2 2010-10-23 00:01
A ja wykorzystałabym ten czas żeby się po prostu porządnie wyspać!!! Powiecie: "jakie to banalne...", ...ale za to jakie prawdziwe;)
Pozdrawiam wszystkie młode żony, matki i bizneswoman zarazem:D
napisał/a: Bozena13 2010-10-23 11:06
Gdybym miała generator pary, zamiast stać godzinami przy desce do prasowania, męczyć się z doprowadzeniem do porządku ozdobnych falban i falbaneczek, plis , trudno dostępnych zakładek itp. , z przyjemnością wykorzystałabym ten czas na aktywny wypoczynek z rodziną. Oprócz męża ,córki , syna ,pełnoprawnym członkiem mojej rodziny jest kochany i uwielbiany przez domowników pies rasy amstaff, o imieniu Borys. Nasz Borysek tryska wprost energią , nad którą w domu czasem trudno jest zapanować, bowiem szczęśliwy amstaff – to „zmęczony” amstaff. Wspólne, piesze i rowerowe wypady na łono przyrody, do lasu, podglądanie jak to dzięcioł umieszcza w swojej kuźni orzechy laskowe , szyszki, z których pieczołowicie wydziobuje smaczne nasionka, bezpośredni kontakt z naturą - dają radość i szczęście wszystkim członkom rodziny bez wyjątku. Dwa miesiące temu, podczas takiej eskapady, udało nam się uchronić przed niechybną śmiercią małą sarenkę, którą zaatakowały dwa bezpańskie psy. Sarenka leżała wyczerpana a psy kąsając doskakiwały do niej. Wtedy Borys spisał się na medal. Jako, że jest silnym, atletycznie zbudowanym psem – swoją posturą skutecznie wystraszył i odpędził napastników. Sarenka chwilę jeszcze poleżała, odpoczęła , następnie wstała i pobiegła przed siebie w gęsty las. Borys oczywiście został sowicie nagrodzony psimi przysmakami, pieszczotami i zabawami. Biegaliśmy po lesie, chowaliśmy się w najróżniejszych krzakach i zaroślach a Borys nas szukał. Ileż było śmiechu, gdy syn, wdrapał się na niewysokie drzewo i zawołał : „ Borys, szukaj mnie!”. Borys krążył w pobliżu właściwego drzewa, penetrował krzaki i coś mu nie pasowało. Dopiero, kiedy Tomek cicho zagwizdał, pies od razu zorientował się gdzie jest obiekt poszukiwań. Popatrzył w górę i przez chwilę z wyraźnym niedowierzaniem wpatrywał się swymi pięknymi, brązowymi oczyma w koronę drzewa. Zamerdał ogonem i radośnie popiskując bezskutecznie próbował wdrapywać się na pień . W końcu zrezygnował, usiadł pod drzewem i poszczekiwał z wyraźną naganą w głosie , jakby chciał zawołać : znalazłem cię przecież, schodź na dół! Drugi raz już jednak nie dał się nabrać na taki numer. Każde szukanie rozpoczynał dopiero po upewnieniu się, że nikt z nas nie schował się pośród konarów drzew. Umorusani, podrapani ale szczęśliwi, siedliśmy wreszcie u stóp wielkiego dębu i zrobiliśmy sobie mały piknik. Jakże smakował przesiąknięty leśnymi zapachami, zabrany z domu, upieczony przeze mnie, drożdżowy placek ze śliwkami. Dla Borysa, który w tym czasie ganiał za kolorowymi motylami, również znalazły się, psie oczywiście - przysmaki. Powróciliśmy do domu szczęśliwi i wypoczęci z równie szczęśliwym, bo zmęczonym amstaffem. Takie chwile integrują i umacniają więzi rodzinne. Podczas obcowania z naturą , wyłączam telefon, nie myślę o pracy, zapominam o troskach dnia codziennego, obowiązkach. Wracam zrelaksowana, radosna, z nowym ładunkiem optymizmu, bardziej zadowolona z własnego wyglądu i co się z tym łączy - dotleniona i sprawniejsza fizycznie.
mdumbo
napisał/a: mdumbo 2010-10-23 13:32
Dostaję kilka dni wolnego i... lecę do Hiszpanii!
O tak... kilka dni wakacji to najlepsze, co mogę zrobić w tej chwili z wolnym czasem, którego tak mi brakuje. Zabieram się do działania... bukuję bilety na najbliżysz lot. Oczywiście dwa, bo co to za wakacje bez kochanej osoby. Jak się relaksować, to we dwoje. Pakujemy się i na lotnisko. Hotel nie będzie nam potrzebny, odwiedzimy przyjaciół, z którymi dawno się nie widzieliśmy z powodu odległości i jak by mogło być inaczej, braku czasu. Uwielbiam latać, więc już samo to pozwala mi się zrelaksować... Lądujemy na lotnisku docelowym. Jak miło zobaczyć dawno niewidziane twarze najlepszych przyjaciół. Mamy tylko kilka dni, więc trzeba nadrobić stracony czas. Długie rozmowy, wylegiwanie się na plaży, wycieczki po okolicy i pyszne owoce morza z regionalnym winem... Tak, na to poświęcę czas, który zyskałam dzięki generatorowi pary... Na marzenia o wakacjach w Hiszpanii!
napisał/a: apoccalipsa 2010-10-23 16:20
Czasu miałabym wiele.
Zyskaliby przyjaciele!
Spotkanie przy kawie
czy wypad do kina...
Zyskałaby też rodzina.
Wycieczka rowerowa
czy spacer po parku...
Zapomniałabym o zegarku!
Czas dziś jest na wagę złota
tracić go na prasowanie to głupota!
napisał/a: pene 2010-10-23 17:46
Prasowanie - to męka,
aż trzęsie się ręka,
żeby w kąt pranie rzucić,
bo świat wokół kusi.
Kusi siłownia i aerobik,
kusi basenik i salta w wodzie,
tak na koniu pobrykać w stadninie
lub po lesie pobiegać wśród zielonych choinek.
Kusi też kino, teatr, wystawa,
czeka przyjaciół grono i kawa!
I dziecko woła, bo chce się bawić.
A ja... ja prasuję i prasuję,
już plecy bolą i nóg nie czuję,
dreptam w miejscu i denerwuję,
tylko urodę sobie tym psuję.
Tyle przyjemności wokoło czeka
a tu do prasowania prania "rzeka".
napisał/a: drewienko 2010-10-23 18:03
A może by tak swój wolny czas przeznaczyć na SEKSOWNE MIEJSCA NA ŚWIECIE? Nie żartuję - i nie mam na myśli nic niestosownego - chodzi mi o zgłębienie swojej wiedzy na temat np. romantycznych Seszeli, rytuałów piękności prosto z Afryki (gdzie kobiety wybierają najpiękniejszego mężczyznę), zabaw przy pełni Księżyca w Tajlandii, muzeów przedstawiających zdumiewającą ludzką pomysłowość dotyczącą zmysłowych kwestii. Gdybym miała dużo wolnego czasu ( i dużo pieniążków ), to chciałabym poznać te miejsca osobiście, a potem chcialabym stworzyć może dobrą książkę? Bo przecież fajnie, by było zobaczyć ślub na Seszelach w ostatnich promieniach chowającego się słońca, które łagodnie muskałoby opalone ciała nowożeńców.
A może tak, ciekawie byłoby uczestniczyć w tzw. eye-dating w Kuwejcie, gdzie związki pozamałżeńskie piętnowane są więzieniem, a młodzi ludzie i tak biorą udział w zabawie w kawiarniach polegającej na rzucaniu głębokich spojrzeń do siebie, dotyczy to nawet kobiet, którym widać jedynie spod hidżabu mocno umalowane oczy. Intrygujący wydaje mi się też temat samej Kamasutry w Indiach, historyczne wątki zmysłowej Grecji, miłość w Bollywood (gdzie indyjskie filmy zamiast namiętności przedstawiają taniec). Och wolny czasie spadnij mi z nieba!
napisał/a: izka_88 2010-10-23 20:37
Kiedy byłam młodsza moją pasją była sztuka malarska. Niestety nie miałam żadnych możliwości wystawiania moich prac. Bardzo było mi przykro z tego powodu, ale wykorzystałam fakt, że mieszkam w typowo turystycznym mieście, więc czasami w wakacje stałam z moim pracami przy ślicznej, widokowej uliczce. Z biegiem czasu doszło mi wiele zajęć studia, praca, dom. Przez nawał zajęć przestałam malować, choć płótna, sztaluga, farby, pędzle cały czas są w piwnicy. Gdybym miała generator pary, mogłabym zaoszczędzić dużo czasu. Tak bardzo chciałabym poczuć znowu tą adrenalinę związaną z malowaniem. Spełniać swoje marzenia. Mam tyle pomysłów. Tyle bym chciała uwiecznić na płótnie. Mając teraz większe możliwości, mogłabym zorganizować wernisaż. Może by droga redakcja i firma Tefal jeszcze o mnie usłyszała, a na pewno byłaby gościem honorowym na mojej wystawie.
napisał/a: Pijuska 2010-10-23 20:54
Gdybym więcej czasu miała,
Więcej bym się uśmiechała :)
telka10
napisał/a: telka10 2010-10-24 12:51
KOBIETA..."k" jak kura domowa, "o" jak obowiązki, "b" jak bardzo dużo obowiązków, "i" jak interdyscyplinarna, "e" jak elektryczny sprzęt, "t" jak tefal i nowe żelazko, "a" jak ambitna. Tym samym, każda kobieta zawsze ma dużo obowiązków i nie lubi być nazywana kurą domową, jest ambitna i interdyscyplinarna (bo musi znać się na wszystkim) i uwielbia wszelkie elektryczne sprzęty, które ułatwiają jej życie w domu! Pralki, zmywarki, kuchenki, odkurzacze i super-żelazka to marzenie każdej kobiety - moje również.
Wiedząc, że prasowanie jest łatwe i przyjemne i dzięki nowemu żelazku opracowałam tą sztukę do mistrzostwa, zdecydowanie miałabym wówczas więcej czasu na dokończenie remontu! Ach...jakie to marzenie...zabrałabym szybciej męża od mamusi i sama nauczyłabym go jak się prasuje - a co! takim żelazkiem to sama przyjemność! Mogłabym pomóc przy malowaniu ścian, kładzeniu fugi i skręcaniu szafek w kuchni...byłabym taka szczęśliwa, że szybciej wyprowadzimy się od teściów. Wtedy nikt by mnie nie poprawiał i nie mówił mi, że źle coś robię, nikt nie wtrącałby się w moje gotowanie, pranie i prasowanie i nie wyręczał mojego męża we wszystkich obowiązkach...Wystarczy, że sobie to tylko wyobrażę, a już jestem uśmiechnięta. Mała rzecz a cieszy!
napisał/a: katrin7161 2010-10-24 19:03
Witam! Chciałam przedstawić pewną historię związaną z prasowaniem króra przytrafiła mi się kilka lat temu .Otóż w sobotę wieczorem kiedy już byłam bardzo zmęczona po całym dniu pracy wzięłam się za prasowanie ,bo następnego dnia mieliśmy Komunię w rodzinie . Oczywiście mój mąż był ojcem chrzestnym i chciałam aby ładnie wyglądał więc wziełam się za prasowanie garnituru.Włączyłam stare żelazko i zaczęłam prasować spodnie.Gdy przyłożyłam je do spodni ,nagle krach spodnie przykleiły się do żelazka no i została tylko dziura. Okazało się że regulator tem. się zepsuł i żelazko grzało na fula . Niestety następnego dnia mąż nie wystąpił w garniturze , musiał iść w starych spodniach i koszuli. Jestem pewna że gdybym miała żelazko na parę TEFALA to ta historia napewno by mi się nie przytrafiła i miałabym więcej czasu dla siebie i rodziny .Może wreszcie mogłabym wypić spokojnie kawę bez pośpiechu i trochę poleniuchować .
napisał/a: honorata_b 2010-10-24 19:18
Co oznacza skrócone prasowanie?
10 minut więcej.

Właśnie TE 10 minut więcej, których we właściwym momencie nigdy nie mogę znaleźć.

Tylko 10? Jasne, pod warunkiem, że wyjątkowo tego dnia nie poplamię bluzki kawą przy śniadaniu, spódnica nie okaże się niepasująca do koszuli, a pogoda za oknem diametralnie inna niż to, czego się spodziewałam.

Niestety właśnie dlatego zazwyczaj te "10 minut" muszę powtórzyć kilka razy, bo przecież która kobieta nie chce wyglądać świetnie każdego dnia.

Ale...

Co zrobię posiadając magiczne żelazko Tefal?

Na przykład wyśpię się. Nie powiecie chyba, że nie marzycie o tych "kilku minutach dłużej" w łóżku.
Zacznę wyglądać ładniej. W końcu wyprasowane ubrania to +100 do estetyki i +5 minut na perfekcyjny makijaż.
Wreszcie założę bluzkę z żabotem, bo w końcu będę w stanie ją doprasować.

Zadzwonię do przyjaciółki, kupię pączki na drugie śniadanie i potańczę przy ulubionej muzyce.
A potem uśmiechnę się szerzej niż zwykle i zacznę kolejny dzień.
napisał/a: gagipa 2010-10-24 20:03
Dla mnie skrócony czas prasowania, to więcej czasu dla dzieci. Mam dwóch żywiołowych chłopców , którzy wymagają ciągłej uwagi i pomocy w zabawie. Wczoraj piknik na dywanie, z klocków szaszłyki i kanapki. Dziś latają samoloty, a co będzie jutro? Może dinozaury? Czas spędzony z dziećmi-bezcenny.