Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Konkurs "Wyczyn godny superbohatera"

napisał/a: smerfik1702 2013-09-23 21:20
Największe osiągnięcie sportowe, które sprawiło, że pokonałam własne bariery i poczułam się, jak prawdziwy superbohater to Bieganie. Kiedyś nie potrafilam przebiec nawet 5 minut i tak naprawde zmotywował mnie do tego mój chłopak. Fakt faktem było mi bardzo cięzko z początku przyzwyczaić się do biegania, wiele było bólu, chwile zwątpienia że nie dam rady. Ale postanowiłam się nie poddawać i dążyć do wyznaczonego swojego celu. Po roku czasu biegania zapisałam się na Maraton Biegania by sprawdzić samą siebie jak ten Rok dał mi nie zle w kość i czy dam zmierzyć się z ludzmi którzy byli w tej samej sytuacji.I szczeże powiem że na wzięciu udziału w tym maratonie bylo 500 osób i zajełam 146 miejsce z czego byłam niesamowicie dumna że osiągłam więcej niż się spodziewałam. Poznałam naprawdę masę ciekawych ludzi, z większością z nich dalej utrzymuję kontakt czy to na facebooku czy podczas wspólnego biegania. Od czasu do czasu również umawiamy się na wspólne wyjazdy na zawody. Przez ich otoczenie i rozmowy z nimi zyskałam pewność siebie, nawet przebięgnięcie 15 km poprzez Rok biegania wydawała się dla mnie czymś całkowicie nierealnym, dystansem nie do osiągnięcia przez normalnego człowieka, do końca życia będę pamiętała wbiegnięcie na metę maratonu i to uczucie, dzięki któremu czułam moc przenoszenia gór.Bieganie naprawdę dużo mi dało :jestem bardziej systematyczna że ustalam sobie treningi, wiem, że pomimo deszczu czy śniegu muszę wyjść pobiegać. Poprawiłam swoją kondycje , zdrowo się odżywiam, poznałam lepiej swój organizm w którym wiem dokładnie ile jeszcze jestem wstanie z siebie wycisnąć a kiedy mam już dość. A najważniejsze jest to że JESTEM SZCZĘSLIWĄ CZŁOWIEKO-SUPERBOHATERKĄ ponieważ uzależnienie od endorfiny to jednak nie puste hasło w google, coś takiego istnieje, od kiedy biegam hormon szczęścia jest ze mną cały czas i przypomina o tym, że wracając z każdego treningu jestem szczęśliwszą osobą :)
napisał/a: xtina120 2013-09-23 21:42
Ogólnie to jestem osobą która bardzo szybko się męczy i nie mam zbytnio dobrej kondycji, więc kiedy zrobiłam 50 brzuszków to byłam z siebie naprawdę dumna. Wiem że wiele osób robi 100 od tak sobie i to moje 50 jest śmieszne, ale jak na mnie to jest to jakiś postęp. od tamtej pory staram się pobijać swoje rekordy aby zwiększyć kondycję.
moskala22
napisał/a: moskala22 2013-09-23 22:26
Co ma zrobić osoba, która marzy o czymś przez długie lata? Wierzyć, że w końcu marzenia się spełnią!!! Odkąd skończyłam 15 lat, wciąż myślałam o spadochroniarstwie. Wiele razy śniło mi się, że staję na progu samolotu, patrzę w dół i skaczę. W końcu, 13 lat później stanęłam na płycie lotnisku w Kruszynie.
20 minut lotu i ... 3…2…1… i stało się! 4000 metrów, prawie 200 km/h, 55 sekund opadania… Właśnie skoczyłam ze spadochronem w tandemie!!! Przeżycie nie do opisania, widoki nieziemskie. Serce biło mi jak oszalałe, ale nie ze strachu, poziom adrenaliny był chyba już na maksymalnym poziomie. Nieraz wyobrażałam sobie, jak czuje się osoba, która stoi na progu samolotu i zaraz ma skoczyć. Wiem już, że moje wyobrażenia były błędne - tego nie da się opisać. Stoisz, patrzysz w dół i widzisz chmury... Wiesz, że gdy skoczysz, nic nie będzie Cię ograniczać – będziesz tylko Ty, chmury, ptaki i to poczucie wolności i beztroski. Tak właśnie czułam się i ja. Gdy wylądowałam, adrenalina szalała jeszcze w moim organizmie do tego stopnia, że nie mogłam usiedzieć w miejscu. Chciałam jeszcze i jeszcze i …Teraz czekam tylko na następny skok, marzę też o zrobieniu kursu, by móc skakać samodzielnie, bo skoki spadochronowe uzależniają i to bardzo!!!!
napisał/a: egorka 2013-09-23 23:17
Moje największe sportowe osiągnięcie dokonałam pod koniec szkoły podstawowej, a było nim przepłynięcie w pław zalewu zajmującego powierzchnię 2,5 ha. Wiem, że wydaje się do zdumiewające. Gdybym tam nie była, to bym nie uwierzyła. Pływać lubiłam zawsze, ale dopiero na początku podstawówki rodzice zapisali mnie na kurs. Niedługo po tym zdałam egzamin na kartę pływacką i wzięłam nawet ze dwa razy udział w zawodach. Medalu nie zdobyłam, chyba nawet byłam ostatnia na mecie, ale pływać umiałam, a i w dobrej formie byłam. W dzieciństwie z rodzicami na wczasy jeździliśmy do miejscowości na Podkarpaciu, która słynęła i nadal słynie z dużego stężenia jodu w powietrzu pochodzącego z licznie rosnących tam drzew iglastych. Całe rodziny jeździły tam w celu podreperowania zdrowia i zapobiegania chorobom gardła. Główną atrakcją ośrodka jest sztuczny zalew, który przepłynęłam w pław i to dwa razy. Co prawda, nie płynęłam sama, byłam asekurowana przed dorosłego, z pomocy którego jednak nie musiałam skorzystać ani razu. Wiem, że długo mi to zajęło, bo nigdy szybko nie pływałam, ale nie o tempo tu się rozchodziło. Pamiętam, że po przepłynięciu całego zalewu od jednego do drugiego brzegu byłam bardzo zmęczona, ale i strasznie dumna z siebie. Po krótkim odpoczynku (nawet nie wyszliśmy z wody) wróciliśmy tą samą drogą. Pamiętam rodziców, którzy stali na brzegu z przerażeniem patrząc na moje wyczyny. Wydaje mi się, że pozwolili mi podjąć to wyzwanie, bo myśleli, że po kilku metrach stchórzę i wrócę z podkulonym ogonem. Zapomnieli jednak, że jak już się uprę to nie ma siły, dopnę swego. Pamiętam to jak dziś, że po wyjściu z wody pękałam z dumy , a moi rodzice mieli oczy jak talerze. Jestem tym bardziej z siebie dumna, że dorosły, który mi towarzyszył miał płetwy do nurkowania, a ja nie. Nawet dzisiaj, po upływie wielu, wielu lat jestem dumna z siebie i żałuję, że nie udało mi się pobić tego rekordu.
napisał/a: postrach 2013-09-23 23:17
To było lata temu...w czasie studiów. Chciałam poćwiczyć angielski przed egzaminem, więc poprosiłam siostrę o pomoc. Studiowała w innym (odległym) mieście i była oporna na mą prośbę. Jeździł tam 1 pociąg dziennie - wczesnym rankiem. Sobota rano - telefon: "Przyjeżdżaj, pomogę Ci w nauce". Wisząc na słuchawce telefonu stwierdziłam fakty: Jestem w piżamie, do odjazdu pociągu mam 10 minut, a na peron idę min. 7 minut. Moja odpowiedź: Ok, pa! I pęd - przebieranie, szybkie spakowanie książki do torby i bieg na pociąg. Cudem zdążyłam:D mimo, że pociąg jechał planowo:D
napisał/a: gi84 2013-09-24 07:39
Od kilku lat trenuje kolarstwo górskie.Wyczynów w swoim życiu w związku z tym mam sporo. Jednak największym przede wszystkim w oczach innych osób to sportowe zachowanie - nagroda fair play.
W zeszłym roku na jednych zawodach gdy wjechałam na metę komentator skomentował „Mamy pierwszą Panią, podszedł z mikrofonem do mnie, zapytał jak się jechało, ja , że dobrze, ale , że dużo osób na trasie błądziło…
Wiedziałam, że nie jestem piewsza, trasa była błędnie oznaczona

Po „ogarnięciu” się , czyli po obmyciu się u strażaków itd. poszłam do namiotu, gdzie byli „sędziowie”, powiedziałam im, że na pewno nie jestem 1 kobietą OPEN, dużo osób ma różne dystanse na liczniku i.. aby wzięli czasy z punktu kontrolnego przy wynikach ostatecznych. Powiedzieli, że tak zrobią, ale.. jak się później okazało i przeczuwałam jakby to powiedzieli w stylu „odwal się” …
Po powrocie do domu byłam pewna, że nie ja wygrałam sprawdzając wyniki w internecie.
Zgłosiłam tę sprawę organizatorowi, żeby w klasyfikacji generalnej nie liczył mnie jako pierwszą....wobec tego dał mi 0 punktów.
Czułam się z tym dziwnie, bo mógł mnie przesunąć na sam koniec listy,jakbym ostatna na metę wjechała, wtedy dostałabym jakiekolwiek punkty(zależało mi wtedy, by mieć "wymaganą" l.startów do klasyfikacji generalnej)
Wtedy byłam zmuszona jechać na finał, żeby utrzymać "swoje" miejsce, a planowałam w tym czasie duathlon...
Za to na gali finałowej dostałam specjalne "wyróżnienie" - statuetkę od organizatora za "wskrzeszenie ducha sportu".
Według mnie w sporcie każdy tak powinien się zachowywać, fair, niestety z doświadczenia wokół wiem,że tak nie jest.
Szkoda, przecież sport "kształtuje" charakter...

pozdrawiam:)
G
napisał/a: marta1693 2013-09-24 14:31
To, że poprzez sport pokonałam swoje bariery i poczułam się super woman zawdzięczam mojemu obecnemu mężowi
A więc w dzieciństwie i wczesnej młodości nigdy nie byłam specjalnie aktywna fizycznie. WF nie należał do moich ulubionych przedmiotów, wręcz przeciwnie. Poza tym nie byłam ryzykantką i lubiłam mieć pewny grunt pod nogami... aż pewnego pięknego dnia spotkałam miłość swojego życia, który nurkuje, skacze na bangee czy wspina się na różne górki ;) Po prostu kocha sport. No i pewnego razu namówił mnie na kurs nurkowania. Troszkę się bałam, ale kiedy ciągle słyszałam od niego jakie to cudowne przeżycie, zanurzyć się pod wodę i podziwiać piękne roślinki i rybki wreszcie stwierdziłam, że czemu nie - chcę spróbować. Wyjechaliśmy do Chorwacji i oczywiście zanim pierwszy raz zanurzyłam się z całym sprzętem do nurkowania to mój ówczesny partner musiał godzinami słuchać, że się uduszę, że utonę itp. Ale przyznam szczerze, że jak już spróbowałam to połknęłam bakcyla i pokochałam to całym sercem. Po wynurzeniu się byłam taka szczęśliwa, że mogłabym góry przenosić. Byłam zachwycona tym co ujrzałam. Jest to wspaniałe uczucie pokonać własny strach i lęk. Często boimy się rzeczy, których nie znamy, a z góry mamy wyrobione zdanie, które często okazuje się mylne - i tak było w moim przypadku. Teraz regularnie robimy sobie wycieczki, aby wspólnie nurkować. A ciekawostką jest to, że prawie równe 2 lata po moim pierwszym nurkowaniu, mój partner oświadczył mi się pod wodą :) To było kolejne piękne przeżycie, którego doświadczyłam dzięki przełamaniu swojej słabości i którego nie zapomnę do końca życia. Warto walczyć z wewnętrznymi lękami, bo gdy już się uda je pokonać to życie może nabrać zupełnie innych, piękniejszych barw.
napisał/a: martynica 2013-09-24 16:09
[CENTER]Nigdy nie lubiłam gier zespołowych. Siatkówka, piłka nożna, ręczna czy koszykówka to był dla mnie prawdziwy koszmar. Nienawidziłam lekceważących i ironicznych spojrzeń kolegów i koleżanek z klasy, ale ćwiczyć trzeba było. Przełamałam się dopiero w III gimnazjum, kiedy na mój wf przyszedł chłopak, który już dawno podbił moje serce. Jak nigdy, strzeliłam wtedy 3 bramki w nogę, zakochana, jak na skrzydłach biegłam w kierunku siatki, by wbić do niej piłkę, tak jak Amor wbił w moje serce strzałę miłości.[/CENTER]
napisał/a: dzo83 2013-09-24 19:54
a ja pamiętam jak w IV klasie Szkoły Podstawowej starałam się dostać do klasy sportowej ;)
Moja Szkoła zawsze odnosiła sukces w lekkoatletyce więc bieganie (nie ważne na ile) było naprawdę na wysokim poziomie. Miałam brata 3 lata ode mnie starszego który był w klasie sportowej i siostrę która też była w klasie sportowej wiec i ja ... musiałam
Poszłam na tak zwane testy sprawnosciowe - od razu powiedziałam, ze sił swoich wypróbuję w bieganiu najlepiej jakimś dłuższym więc albo 800m, albo 1,5 km - wylosowałam 1,5km ...
Rywalką moją oprócz 3 dziewczyn z mojego rocznika byla uczennica klasy 7 - w naszej szkole najlepsza zawodniczka na biegi długodystansowe, poprowadziła rozgrzewkę i ... START
na pierwszym kółku prowadziła, na drugim i trzecim (stadion liczył 400m) też ale doganiałam ją i na finiszu gdy przyszła moja siostra i zaczęła mnie dopingować , nie wiem jak to zrobiłam ale WYGRAŁAM , gdy dobiegłam zemdlałam - ale wygrałam - uwierzyłam, ze nie należy się poddawać tylko walczyć do końca
Oczywiście do klasy sportowej się dostałam nie zawsze zdobywałam te najwyższe podium ale ... wygrywałam byłam szybka jak superbohater a radość z wygrywania rozpierała mnie
napisał/a: pestka5 2013-09-24 20:13
Mój świat jak to każdej kobiety składa się z biegu przez przeszkody z jednej pracy do drugiej bo trzeba przecież ratować budżet domowy.Pomiędzy przeskokami z jednego miejsca pracy do drugiej czeka wiele atrakcji zakupy,sprawy urzędowe,dzieci,wywiadówki,ale aby było ciekawiej w pracy również jest wiele atrakcji.Będąc kurierem rowerowym(lubiana przez płeć odmienna lecz nielubianą przez kierowniczkę)dostałam rejon nieciekawy ze wzledu,że żaden facet nie chciałby jezdzić tam w zimie.Zima tego roku nie była mroźna ale dawała o sobie znać obfitymi deszczami.
Jechałam właśnie przekazać ostatnia przesyłkę gdy spojrzałam,że woda zalała całą ulice aż po łydki.Musiałam wziąć rower na plecy i przejść po płocie.Niestety w drodze powrotnej zauważył mnie niemały ale bardzo nieprzyjemny pies szwędający sie bez opieki.Biegiem a właściwie w szybkim tempie "przepłynęłam" na drugi brzeg ogromnej kałuży a może raczej stawku lub jeziora.Czy to wyczyn. Zdajac sobie sprawę,że pękł mi but i trzeba było dotrzeć do domu to chyba tak,zwłaszca ,że po drodze jeszcze zrobiłam zakupy!
napisał/a: ubuntu44 2013-09-24 22:07
Moje największe osiągnięcia sportowe przypadają na wiek dziecięcy, kiedy to razem z kuzynami zdobyłam Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, koszykówce i tenisie stołowym i wszystko w jeden weekend! Zapewniam, dla chłopaków byłam superbohaterką, a co ważniejsze - superkuzynką;)
Dzisiaj wprawdzie biegam tylko dookoła osiedla, pływam jedynie kajakiem, wiosłuje zazwyczaj mój mąż, na rowerze jeżdżę świetnie, ramię w ramię z moim pięciolatkiem, a do moich największych sukcesów należy:
- podnoszenie ciężarów: mój rekord to 18kg + 14kg przeniesione na odległość jedngo korytarza,
- wspinaczka na 3 piętro 3-4 razy dziennie po 60 stopni w czasie krótszym niz pomalowanie rzęs,
- nie zapominajmy o chodzie sportowym, bieg w niektórych przypadkach wyglądałby zbyt desperacko, a spóźnienie po dziecko do przedszkola niepoważnie;)

Może nie biję rekordów na miarę gazet, ale w swoim małym świecie jestem superbohaterką;)
napisał/a: nika221 2013-09-24 22:34
W szkole podstawowej byłam dość pulchna , toteż moim marzeniem było wygranie biegów przełajowych które co roku organizowano i na których zawsze zajmowałam jedno z ostatnich miejsc. Tak było przez 5 lat , w szóstej klasie zaczełam biegać codziennie z zamiarem spełnienia marzeń o wygranej , sporo przy tym schudłam i udało mi się osiągnąć cel. Po raz pierwszy byłam na podium , koledzy z klasy którzy zawsze się ze mnie wyśmiewali nie mogli w to uwierzyć , ktoś nawet krzyczał że oszukiwałam jednak ja wróciłam do domu z dyplomem zajęcia pierwszego miejsca szczęśliwa jak nigdy przedtem. Miesiąc później wziełam udział w biegach powiatowych w których na 70 osób zajęłam 12 miejsce co też było dla mnie wielkim osiągnięciem. Od tamtej pory już nigdy nie byłam gruba a dyplom wisi na ścianie do dziś i codziennie przypomina mi że ciężką pracą i wytrwałością można osiągnąć każdy cel , bo chcieć to móc:)