Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Konkurs "Wyczyn godny superbohatera"

napisał/a: kasia1k1 2013-09-29 00:29
Moim problemem jest perfekcjonizm oraz to że jestem nocnym markiem.
Skutek jest taki że rano nie mogę sie zerwac z łóżka, a do tego cięzko mi się wygramolic z mieszkania, bo przeciez musze być idealna aby wyjsc z domu, musze tez zjesc, pozmywac, odlozyc wszystko na swoje miejsce...
Efekt jest taki ze zwykle sie spozniam. Postanowilam pracowac nad tym i przyznaję ze nawet mi wychodzi, choc nie do konca o to mi chodzilo. Chcialam wczesniej wstawac, wychodzic z domu.......... a tymczasem biję rekordy w marszobiegach i nie dostaniu zadyszki ani kolki przy tym.

Mam 2 osiagnięcia na swoim koncie z ostatnich dni. Pierwsze, dystans jaki pokonuję zwykle w 15 minut, udalo mi się przejsc w 7 minut i nawet czekalam chwile na autobus! Szok, bylam przekonana ze nie zdązę.
Drugie, przejechalam pol miasta w 20 minut i zdazylam na czas, mimo iz w fazie planowania przeznaczylam na ten dystans godzinę. Rowniez bylam zszokowana ze się nie spoznilam :D Niestety kolka mnie zlapala i to konkretna, na szczescie odpuscila jak troche zwolnilam ;)

Aha, regularnie zaliczam wyczyny godne superbohatera z moim ukochanym w sypialni :D Myśle ze spalamy duzo więcej kalorii niz nie jeden uczestnik maratonu.
napisał/a: alanml 2013-09-30 10:56
Jestem okularnicą. W szkole miałam zawsze z tego powodu kompleksy. Dodatkowo bałam się, że podczas lekcji w-f ktoś mi strąci okulary bez których nic bym nie widziała. I tak też się stało. Grając w koszykówkę piłka spadła mi na twarz i potłukła okulary. Pamiętam jak nie mogłam dostrzec jak numer autobusu przyjechał na przystanek. Bałam się potem sportów i ich unikałam. Aż pewnego dnia odkryłam siatkówkę. Też z piłką ale dla mnie jakoś bardziej bezpiecznie. Co więcej okazało się, że jestem w tym dobra. Potem już szłam za ciosem i zapisałam się na basen. Dziwnie na mnie patrzono gdy pływałam w okularach. Okularach korekcyjnych! Nie jest to super wyczyn na miarę mistrza ale mój osobisty wielki sukces. Okularnicy mają drzwi otwarte na pływalnie, boiska i nie ma się czego obawiać. Wyleczyłam swój strach i kompleksy i dziś z dumą noszę okulary, uprawiam sport i już nigdy nic mnie nie zatrzyma!
napisał/a: sylwiaxx16 2013-09-30 11:02
Na swoim koncie nie mam wyczynów sportowych, żadnych medali, trofeum ani też pucharu. Pewnego razu podczas wakacji spotkała mnie pewna przygoda, dzięki której poczułam, jakbym dostała medal za odwagę.
2 lata temu wakacje spędziłam w Egipcie. Z "kraju faraonów" udałam się ze znajomymi na wyprawę quadami przez Saharę.
Była to dla nas pierwsza tak ekstremalna wyprawa, przez pustynię.
Wyruszyliśmy ku nieznanej przygodzie. Pędziliśmy przez niezmierzone przestrzenie Sahary, ciągnącej się aż po horyzont jak ocean złotego piasku,
pod palącym pustynnym słońcem, gdzie centymetr po centymetrze, niezauważalnie posuwały się ogromne wydmy po niegościnnym bezmiarze jałowego pustkowia.
Nasze twarze całe były owinięte chustami, gdyż unoszone przez wiatr ziarenka piasku sypały nam się do oczu.
Po wielu godzinach jazdy, postanowiliśmy odpocząć. Wtem w oddali zauważyłam mały punkcik. Początkowo myślałam, że to fatamorgana. Postanowiliśmy podjechać bliżej by zobaczyć, czy to faktycznie fikcja.
Okazało się, że był to duży tobołek. Zaglądnęliśmy do środka, a w nim znajdowały się różne przedmioty, począwszy od pożywienia, odzieży, złotych pamiątek po tabliczki soli. Zdziwieni tym znaleziskiem zaczęliśmy dyskusję co zrobić z tym tobołkiem. Wtem przyjaciółka wykrzyknęła: "Patrzcie!!!"
Naszym oczom ukazała się długa karawana z wielbłądami. Mały punkcik rozpoznaliśmy dzięki lornetce, którą zabraliśmy ze sobą.
Czym prędzej uruchomiliśmy quady i pędziliśmy w stronę karawany.
Przyznam, że obawialiśmy się miejscowych Beduinów, którzy nie mają zbyt często bądź też wcale styczności z obcokrajowcami. Gdy podjechaliśmy do nich, wyciągnęliśmy zgubę w stronę jednego Beduina. On natychmiast krzyknął jakieś słowa w stronę towarzyszy. Niestety do tej pory nie wiemy co one znaczyły. Wszyscy zaczęli się do nas uśmiechać i podawać nam dłonie.
Z sympatycznymi Beduinami rozpaliliśmy ognisko, po czym otrzymaliśmy poczęstunek. Nigdy nie zapomnę smaku tych egzotycznych przekąsek.
W podzięce za znaleziony tobołek otrzymaliśmy drobne pamiątki.
Pożegnawszy się z karawaną przed zachodem słońca udaliśmy się w drogę powrotną.
Z pewnością nie zapomnę tej wyprawy do końca życia. Bezpośredni kontakt z naturą, z dala od cywilizacji i jej stylu życia utkwił w mej pamięci. Również gościnność Beduinów wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Wyprawa przez piaski Sahary to niewątpliwie wyczyn godny superbohatera!
napisał/a: Erna 2013-09-30 12:24
Będąc w siódmej klasie bardzo przytyłam. W zawodach sportowych międzyszkolnych zawsze brałam udział w biegach a tym razem pan od wychowania fizycznego wyznaczył mnie do pchnięcia kulą. Nie chciałam brać udział,ale powiedział że tylko mnie widzi w tej dyscyplinie. Po kilku treningach zbliżał się termin zawodów a Ja byłam niechętnie nastawiona i zła , że muszę brać udział w tej dyscyplinie sportowej i jeszcze na dodatek chłopcy się ze mnie śmiali. Na zawodach zawzięłam się w sobie i rzuciłam kulą tak daleko , że zajęłam pierwsze miejsce i dostałam dyplom. Pokonałam bariery wewnętrznego oporu i niechęci wygrywając, dlatego byłam z siebie dumna i bardzo zadowolona. Otrzymałam gratulacje i już nikt się z mojej tuszy nie śmiał. Byłam jedyną , która dla szkoły zajęła pierwsze miejsce.
napisał/a: 19790411 2013-09-30 14:11
Sport jako taki to dla mnie zło konieczne. Ale taniec - to już czysta przyjemność. Jednak okazji do tańczenia wiele nie mam. Dlatego, gdy usłyszałam o zajęciach ZUMBY postanowiłam zobaczyć co to takiego. Po pierwszych 10 minutach miałam dość, nie wiem, jak to się stało, ze nie wyszła, ba... poszłam kolejny raz i kolejny i kolejny i chodzę już tak od 2 lat, co drugi dzień (szkoda, ze nie dam rady codziennie) na 2 h. Jak tylko wyczytam, usłyszę, ze ktoś organizuje maraton zumby - zwykle jestem pierwsza na liście chętnych ;)
Dzięki ZUMBIE, a raczej kondycji, którą zyskałam - wycieczki piesze czy rowerowe to żadne wyzwanie dla mnie. W zasadzie bez przygotowania jestem w stanie przejechać 40 km i jeszcze mam siłę na zabawę z dzieckiem.
A jaką figurę mi ZUMBA przekazała w gratisie.... hm.... jestem bardzo zadowolona ;)
napisał/a: Nowelka 2013-10-01 10:48
Mój wyczyn wobec którego pokonałam własne bariery i poczułam się jak superbohater? To wyczyn którego nigdy nie chciałabym przeżyć i superbohatera chciałabym odnaleźć w sobie w innej sytuacji.Moja wypowiedź będzie bardzo złożona ale szczera. Życie doświadcza różnie, moim największym sportem i życiowym sukcesem jest bezgraniczna miłość do chorej mamy. Przez ponad trzy lata dzień w dzień, 24h/na dobę krążyłam między swoją pracą, a szpitalami czy opieką w domu. Nauczyłam się sypiać "na czujkę" budząc się kiedy to konieczne i biegnąc na ratunek. Wysiłek psychiczny i fizyczny dawał o sobie znać codziennie mimo to nigdy się nie poddałam i nie pokazałam słabości. Biegałam, załatwiałam co się dało, starałam się być taką przy której można czuć się bezpiecznie, starałam się być córką przy której można swobodnie zająć się leczeniem i walką o życie. Nauczyłam się sypiać po 4h i ciągle żyć w biegu na żądanie, moim największym sportowym wyczynem jest oddanie swojego życia w zapomnienie za godne życie mamy. Zawsze mówiła, że jestem jej superbohaterem za to jak wiele mój organizm jest w stanie znieść i jak wiele z siebie daje. Teraz gdy mama zmarła wiem, że zrobiłabym wszystko aby nie musieć zostać jej superbohaterem w taki sposób choć z drugiej strony wiem, że dzięki pokonaniu moich fizycznych barier funkcjonowania dostała ode mnie wszystko co mogłam jej dać...siebie do samego końca - na zawsze
napisał/a: bb26 2013-10-01 12:05
Wyczyn godny superbohatera? to chyba nie o mnie mowa, bo żadnych osiągnięć nie mam w dziedzinie sportu, medale i trofea mogłam jedynie obejrzeć w szkole na półce z nagrodami. Nie miałam nigdy zapału do rozwijania w sobie talentu sportowego, o ile taki posiadam. W czym mogłabym pokazać swoje umiejętności? pływać nawet nie potrafię, choć 30-tka na karku, biegi długodystansowe też nie dla mnie, bo kondycja też nie ta...
To, że żaden ze mnie superbohater, nie oznacza, że sport to kula u nogi, czy dziedzina, którą omijam szerokim łukiem. Lubię taniec i aerobic, jazdę na rowerze, quadzie a najbardziej lubię "kopać piłkę", bo kocham futbol. W wolnych chwilach oglądam mecze ulubionej drużyny a gdy tylko dysponujemy z moim mężczyzną wolnym czasem, wybieramy się na stadion i ćwiczymy różne techniki gry. To on zaraził mnie pasją do gry w piłkę nożną i chyba nieźle mi to wychodzi, gdyż ciągle mnie komplementuje. Jego zdaniem jak na kompletnego laika w tej dziedzinie gram bardzo dobrze i szkoda, że nie związałam swego życia nie tylko z nim ale i z piłką nożną. Dla mnie to wyczyn godny superbohatera, gdy słyszę, komplementy z jego ust, jest pełen uznania dla tego co robię. Chyba o to chodzi by "supermeństwo"dostrzegali inni. Dzięki piłce nożnej, wprawdzie amatorskiej, udowodniłam sobie, że jednak sport nie jest mi obcą dziedziną, sprawia mi przyjemność. Pokonałam dzięki niemu bariery, udowadniam, że to sport nie tylko zarezerwowany dla mężczyzn, a kobieta nie ma dwóch lewych nóg.
napisał/a: avrilla94 2013-10-01 12:08
No niestety nie pochwale się tutaj Duży osiągnięciem sportowym. Ja nigdy nie byłam aktywna Fizycznie. Ale wf zawsze był dla mnie ,,katorgą" Jednakże kilka miesięcy temu Postanowiłam wziąć się w garść, I zawalczyć o swoją figurę oraz zdrowie. Tak więc postanowiłam że zacznę biegać. Pierwsze Dni były dla mnie męką, A już po kilku metrach łapała mnie straszna kolka. To stało się po miesiącu od Zaczętych Ćwiczeń. Pewnego dnia była strasznie zła Więc całuj złość przeładowałam Na bieg. I Udało się! W dość długim czasie Ale przebiegłam Całe 5 kilometrów! Tak 5 kilometrów, I bez kolki. To był dla mnie ogromny wyczyn Od tamtej pory , Nie ma dnia bez biegania;)
napisał/a: PolkaMama 2013-10-01 15:05
Każdy ma inaczej.
Dla jednego - jeden krok jest wielkim wyzwaniem, dla drugiego sama możliwość biegania, dla trzeciego 100 m to nadludzki wysiłek. Każdy ma swój mały kosmos. Nieosiągalny. Taki do którego dążymy i o którym marzymy. Czasem jest on tak odległy, czasem na wyciągnięcie ręki. Dla mnie postawieniem stopy na Księżycu... było przebiegnięcie 800 metrów. Kiedy zaszłam w ciąże (po wielu zdrowotnych problemach i zmaganiach), zarówno mama, jak i teściowa, obchodziły się ze mną jak z jajkiem. Nie mogłam nic zrobić, najlepiej nigdzie nie iść, ani zupełnie nic, NIC podnosić (bo przecież dziecku się coś stanie!!!). Te wszystkie oczekiwania spowodowały to, że zamknęłam się w domu i praktycznie nigdzie nie wychodziłam (bo przecież dziecku coś się stanie!!!). Oczekiwania rosły, a moja forma malała.
Przed ciążą i tuż przed małżeństwem wyjeżdzałam na mistrzostwa polski w taekwondo. Byłam przyzwyczajona do sportu, do aktywnego trybu życia, do ruchu, późniejszy problem z zajściem w ciąże, hormony, tarczyca doprowadziły do tego, że strasznie przytyłam. Nawet wejście na drugie piętro było strasznym problemem. Czułam, że ja sama rosnę, a moja wola walki ... maleje.

Kiedy urodziłam zdrowe dziecko postanowiłam coś zmienić. Kilka miesięcy po ciąży rozpoczęłam delikatne rozciągające ćwiczenia, zaczęłam się ruszać, żeby później osiągnąć mój kosmos. Moje 800 metrów... I moje dziecko ma teraz szczęśliwą mamę! I trzeba o tym pamiętać, że pewne rzeczy nie robimy tylko dla siebie, też dlatego, by ta mała istotka, mogła zobaczyć nad sobą w łóżeczku uśmiechniętą twarz mamy - superbohaterki!
napisał/a: domis890 2013-10-01 17:27
Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że razem można więcej. Wkręciłam więc w dbanie o siebie mojego męża i nie powiem ma on silniejszą wolę ode mnie , a dzięki temu pilnuje abym i ja nie obijała się na kanapie. Wspólne bieganie nad jeziorem, przy dopingu czworonożnego pupila, spacery z kijami ,wycieczki rowerowe , czy tak jak przy obecnej pogodzie wojna na śnieżki i budowanie bałwana sprawiają że nasza kondycja jest w świetnej formie, tłuszczyk sam się spala , a dodatkowo relacje i więzi między nami umacniają się , dzięki wspólnym chwilą. Jednym słowem same korzyści. Nie jestem fanką zapartego wylewania siódmych potów, aby tylko uzyskać wymarzona figurę. Dbam o siebie, ale z umiarem i w doborowym towarzystwie, a zbędne kalorie żegnam z ogromnym uśmiechem i mnóstwem radości. Taki to mój wyczyn ;)
napisał/a: karol_cia310 2013-10-01 20:12
Wyczyn godny superbohatera??!! TAK!! Zrobiłam to, kiedy po ciężkim 13 godzinnym locie do HongKongu z międzylądowaniem w Amsterdamie, niewyspana bo lot w klasie ekonomicznej ;) w towarzystwie stresującego się chińczyka zaczęłam biec jak dzika po całym lotnisku 15 razy większy jak w Warszawie!! Dlaczego??!! Kończąc lot odbierając bagaże zauważyłam, że pod moim bagażem była zgubiona czyjaś aktówka- była zdobiona w bardzo charakterystyczne wzory. Wzięłam ją do ręki rozejrzałam się, ale nie było żadnego właściciela. Osoba stająca przy mnie podpowiedziała mi, że należy do Pana który ma torbę w ten sam wzór. Więc rzuciłam wszystko, ledwo widząc na oczy i zaczęłam biec ile tchu w piersi (a, że mam małe to się nie spodziewałam zbyt wiele) goniąc przez wiele ruchomych pasów, wymijając całą masę ludzi, zaczepiając ich ramieniem biegłam i biegłam, ale udało się Pan odzyskał aktówkę pełną skierowań na badania!! Później zorientowałam się, że nie wiem jak wrócić po bagaże....ahhhh ;)
napisał/a: mdm1979 2013-10-01 20:15
O tym,że ruch to zdrowie wiadomo nie od dziś a,że często ruch to również sposób na seksowną i zgrabną sylwetkę,większośc z nas kobiet dzień zaczyna i kończy na sportowym trybie życia.Ja również,jako zwolenniczka ruchu uprawiam wszelakie jego dziedziny poczynając od joggingu a kończąc na rytmicznych i seksownych ruchach krągłych kształtów na zumbie.Pomimo swojego zamiłowania do sportu,pamiętam,że nigdy nie mogłam zrozumiec miłości większości jeśli nie całej męskiej płci do piłki nożnej.Nie mogłam zrozumiec po co banda facetów ugania się za jedną piłką,tworząc dodatkowo dziwne zasady dla nas kobiet często niepojęte jak np;"spalony".Moje zycie jednak pewnego pięknego dnia zakręciło koło,zrobiło przeskok o 180 stopni i tak oto narodziłam się jako fanka piłki nożnej,wierna kibicka i wielbicielka stadionowego dopingowania piłkarzy.W całym swym piłkowym szaleństwie poszłam jednak o krok dalej i założyłam kobiecą drużynę piłki nożnej,jedną z niewielu na terenie naszego kraju.Kilkukrotne w tygodniu treningi pomagają mi nie tylko utrzymac zgrabną sylwetkę ale i dodatkowo nauczyłam się pracy w grupie.Tu nie wystarczy rytmiczny bieg i dobra kondycja ale należy umiec planowac na przyszłosc dodatkowo wspierając i pomagając sobie wzajemnie z dziewczynami z drużyny.Teraz zrozumienie"spalonego"nie jest żadną trudnoscią a upór z jakim dążymy do dalszego rozwoju naszej drużyny sprawia,że już niedługo może jako jedyna kobieca drużyna piłki nożnej staniemy na podium pokazując mężczyzną,że piłka nie jest tylko ich domeną ale my kobiety równie dobrze radzimy sobie ze strzeleniem gola,który w naszym wykonaniu ma dodatkowy aspekt jak rytmiczne falowanie biustów czy gromki śmiech połączony z piskiem radości.Wszak w kobietach tkwi siła...