Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl
Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl
Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.
Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:
- zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
- zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
- zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
- zmiany porządkowe i redakcyjne.
Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.
Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl
Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).
Konkurs "Wyczyn godny superbohatera"
Wybrałam mundur. Teraz osiągam wyniki ogólnopolskie a jednocześnie mam status superbohatera bo w końcu jestem obrończynią ojczyzny.
Myślę że moim sukcesem było przełamanie stereotypu nie tyle sportowego co pokonanie samej siebie i otworzenie się na nowe wyzwania. Cieszę się z dzisiejszych sukcesów a nie skupiam na porażkach, które z pewnością bym ponosiła. Moja decyzja kosztowała mnie sporo nerwów, stresów i obaw. Ale warto pokonywać własne słabości.
A teraz do sedna :) Jestem mamą dwójki dzieci. Stwierdziłam że przydałaby mi się dobra kondycja. I tak zaczęło się... Biegałam wg planu aż w końcu mogłam biegać godzinkę bez odpoczynku, bez zatrzymania a co najważniejsze bez większego wysiłku! Początki były trudne, ciężko było mi się przełamać gdyż od dziecka miałam wstręt do biegania. Teraz jestem z siebie dumna a dzieciaki jak mnie widzą wracającą z rumieńcami wołąją z uśmiechem "mamo a ty znowu biegałaś" :) A miłością do biegania zaraziłam już synka. Bieganie uzależnia, ale to pozytywny nałóg, polecam.
Leczyłam złamane serce po długim związku i gdy było już prawie zupełnie zdrowe, poznałam Jego - przystojnego i wysportowanego. Jedynym jego zaproszeniem był...wypad w góry, na deskę. Troszkę z ciekawości, troszkę z desperacji, zgodziłam się, mając nadzieję na grzańca w schronisku i obserwację górskich widoków. Niestety, zaraz po przyjeździe, zdałam sobie sprawę ze swoich płonnych nadziei, gdyż pierwsze kroki skierowaliśmy do wypożyczalni, po sprzęt dla mnie... Pierwsze minuty były długie i ciężkie, w moich maślanych oczkach zaczął tlić się żar zniecierpliwienia i złości, ale luby pozostawał w cierpliwości ;)
Po dwóch godzinach upadków na oślej łączce zdecydował o przeniesieniu się na ciut-większą górkę. Niestety, wiązało się to z wjazdem wyciągiem...zostałam maskotką długiej kolejki oczekującej za mną na swoją kolej. Zjechałam na pupie chyba z 50 razy, zanim udało mi się wjechać na górę (nie, nie na szczyt, dojechałam do połowy, po czym trzeba było wyłączyć wyciąg, bo jeszcze trochę i byłabym zagrożeniem dla zdrowia pozostałych narciarzy i deskarzy :)
Jeszcze godzinę się męczyłam, zaciskając ze złości zęby, ale nie chcąc się przyznać przed moim ciachem, że wymiękam, po czym...zaczęło mi się naprawdę podobać, wieczorem byłam ostatnią osobą schodzącą ze stoku. Następnego dnia, obolała i cała w zakwasach, wróciłam na stok i zawzięcie ćwiczyłam dalej :) Teraz nie wyobrażam sobie zimy bez deski :)
Jakże pełne emocji jest swojej bariery pokonywanie.
Ale trzeba wtedy olbrzymiej wiary,
By potem powiedzieć sobie: nie do wiary.
Ogromną barierą dla mnie była woda,
Która jest wartością nadrzędną – siły doda.
Ale chodzi o basen- naukę pływania,
Gdyż w dzieciństwie przeżyłam traumę – trudna do opisania.
W dzieciństwie koleżankę na zawsze straciłam,
A ja sama wtedy w tejże rzece się topiłam.
Od tej chwili z wodą za pan brat nie byłam,
Przed basenem się kilkanaście lat broniłam.
Ale przed kilku laty postanowiłam
I niedawno z tymże lękiem sobie poradziłam.
Kilka miesięcy to trwało,
Moje ciało powoli w wodzie się zanurzało.
Najtrudniej było zanurzyć się od stóp do głowy,
Ohhh wtedy problem psychiczny nie uszedł z głowy.
Małymi kroczkami do wody się przyzwyczaiłam,
Hehe do Pani Otylii Jędrzejczak się przybliżyłam.
Na razie dobrze stylem pieskiem – pływam,
Prawdziwą rybą się nie nazywam.
Ale cieszę się bardzo iż barierę wodną pokonałam,
Bardziej pewną siebie kobietą w wodzie się stałam.
A to wszystko dzięki mężczyźnie mojemu
Któremu zawierzyłam się na basenie – kochanemu.
Wiedziałam, że będzie przy mnie gdy coś pójdzie nie tak,
Dzięki niemu czułam się bezpieczna jak w gnieździe z rodzicami ptak.
Może kiedyś ( oby nie) tak się stanie,
Iż przyda mi się pływanie.
Potrafię pływać i to jest najważniejsze,
Moje marzenie spełniło się – to najistotniejsze.
Raz na tydzień na basen z mężem się wybieram,
Powoli na nowe style się otwieram.
Morze czy jezioro już nie jest dla mnie takie straszne,
Woda- basen- pływanie – to moja była bariera właśnie.
Czuję się 100%- ową superbohaterką,
choć może dla niektórych nie pokonałam barierę wielką.
Zastanawiam się - właściwie dlaczego?
Nie robię przecież nic szczególnego, co zasługiwałoby na takie pochwały.
Jestem przecież kobietą, jak i każda z Was...
Przyspieszam tylko bicie serca, nie podnoszę ciśnienia, siadam (i biorę) na kolana w celu zwiększenia ich sprężystości, nie stresuję kiwnięciem palca, często mierzę puls chwytając za rękę, szepcę czułe słówka, co by się słuch poćwiczył czy pichcę smakołyk - by żołądek szepnął sercu, że to naprawdę najprawdziwsza miłość...
I choć pomyślicie, że nie ma to nic wspólnego z wysiłkiem fizycznym, to uwierzcie mi - trzeba się przy tym nieźle nabiegać!
Najważniejsze jednak, że są efekty w postaci domu pełnego ciepła, a przy okazji nie ma szans, by odłożył mi się jakikolwiek tłuszczyk na bioderku, brzuszku czy gdzie tam...
Odnajduję się w tej codzienności w 100% i sama dla siebie też jestem - może nie super - ale takim minibohaterem, z apetytem na więcej!
:)
Kilka lat temu wyjechaliśmy z mężem pierwszy raz do Egiptu, do Marsa Alam, cudnego, nieskażonego cywilizacją miejsca na ziemi. Ja nastawiona byłam na plażę i leżak, a mąż na zwiedzanie morskich czeluści. Podwodny świat jest tam bowiem wprost niewiarygodny. Jak zobaczyłam zdjęcia, jakie zrobił mój mąż pod wodą, wiedziałam, że będąc w tym miejscu muszę zobaczyć to na żywo. I tak na początek w morskimi "brodziku" mąż uczył mnie obchodzenia się z okularami, potem oddychania z rurką. Dzięki temu początkowo - nawet chodząc w wodzie (najpierw w brodziku, a potem głębiej, gdzie zaczynała się prawdziwa rafa), z głową pod wodą mogłam zobaczyć inny świat. Ten, kto to widział, zrozumie co mówię, a ten kto nie, cóż... trzeba samemu to zobaczyć. Żadne filmy i zdjęcia tego nie oddadzą.Ten świat jest trójwymiarowy, kolory fluoroscencyjne. Nie mogłam uwierzyć widząc na własne oczy jakie barwy i wzory mają ryby...
Stopniowo oswajałam się z wodą, aż w końcu byłam w stanie leżeć na jej powierzchni. Pokonałam strach, pokonałam ogromny lęk. Każda kolejna minuta z głową pod wodą to było dla mnie pokonanie pewnej ogromnej bariery, a ja czułam się dumna niczym superbohater! Kosztowało mnie to naprawdę wiele. A wszystko to, bo zainspirowała mnie natura...