Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: naila89 2007-06-26 09:15
Telefon zabierałam ze sobą wszedzie. Tak,ze gdy pewnego dnia wybrałam sie na przejarzdzke rowerową po parku. Telefon schowałam do kieszeni i ruszyłam w droge. Po około 20 minutach jazdy zadzwoniła moja przyjaciółka. Pogadałam z nia chwile , po czym jak mi sie wydawało schowałam telefon do kieszeni. Ruszyłam w dalsza droge i dojerzdzajac juz do celu wycieczki zorientowałam sie,ze nie mam swojego telefonu !! Pomyślałam,ze musiał mi wypaśc gdy usiłowałam schowac go do kieszeni. Wróciłam sie w to miejsce i ujrzałam młodego mężczyzne schylajacego sie po cos co leżało na ziemi,pomyślałam,ze to napewno mój telefon! Nie zastanawiając sie długo rzuciłam sie na niego krzycząc ,żeby oddał mi telefon ! Wyzywałam go od złodzieji i innych najgorszych.... dopiero po chwili dotarło do mnie,ze mężczyzna podnosi z ziemi nie mój telefon a odtwarzacz mp3,ktory prawdopodobnie spadł mu na ziemie ! Podejrzany mężczyzna skierował wzrok na moją kieszen..... wsadziłam w nią ręke i wyjełam swój telefon ! Nie pomyślałam,ze może on byc w drugiej kieszeni ! Było mi bardzo glupio i jak najszybciej chcialam uciekac z tamtego miejsca. Po wszystkim wymieniłam sie z Radkiem numerami telefonów. Spotykamy sie do dzisiaj :)
napisał/a: aniaXw1 2007-06-26 09:19
Moja historia jest żywym dowodem na to, że człowiek w sytuacjach kryzysowych często w stesie tworzy sytuacje komiczne. Ale do rzeczy... Był to pewien zimowy dzień, od początku zapowiadał się podły, gdyż z rana obudził mnie telefon od mojej przerażonej mamy, która dzwoniła z wiadomością, że babcie zabrało pogotowie i jest w szpitalu. Ona niestety była w pracy, nie mogła się zwolnić, a i lekarze nie chcieli jej udzielić żadnych konkretniejszych informacji. Kazała mi najpierw pobiec do domu babci i spakować jej rzeczy i koniecznie wziąć telefon komórkowy (starej generacji, tzw cegłe, która hojnie obdarzyli babcię jak skończyła się im umowa). Byłam tak zdenerwowana, że drogę do babcinnego domu pamiętam jak przez mgłę, po prostu wpadłam tam jak burza byle jak wrzuciłam wszytsko do siatki i zgarnęłam tego kloca (czyt.komórkę) do torebki. Wybiegłam na ulicę i złapałam pierwszą lepszą taksówkę. Wówczas mama do mnie zadzowniła po raz drugi, mówiąc że koniecznie muszę skoczyć jeszcze do kiosku po doładowanie na komórkę babci, ale nie pamiętała z jakiej jest firmy, wieć długo nie myśląc wpadłam do szpitalnego kiosku, za ladą stał taki młody chłopak i ja zziajana po prostu wywaliłam mu telefon na ladę i powiedziałam że chce kartę zdrapkę doładowującą. Trzymając się lady próbowałam złapać oddech gdy ten chłopak wybuchnął śmiechem, na co ja wściekła zaczęłam się na niego drzeć żeby się pośpieszył a nie sobie bekę toczył, bo mi tam babcia umiera. Na co on wyraźnie się speszył i tylko wymruczał przepraszającym głosem "Pani, ale to jest pilot". Z przerażeniem spojrzałam na tą cegłę,która spoczywała w jego dłoni rozpoznając w niej starego pilota do telewizora. Spłoniłam się ze wstydu, wyrwałam mu tego nieszczęsnego pilota z ręki i bez słowa zwiałam na oddział. Z babcią dzięki Bogu wszystko było w porządku, jednak zostawili ją na kilka dni na obserwacji. Podczas moich odwiedzin w tym czasie, omijałam ten kiosk szerokim łukiem. Moja historia stała się rodzinną anegdotą wypominaną mi przy każdej okazji na rodzinnych uroczystościach. Jedynym plusem było to, że rodzice w końcu kupili babci nowy telefon, przypisuje sobie w tym trochę mojej zasługi, bo to się zdarzyło w krótkim czasie po tym incydencie. Tak czy siak jestem pewna, że już nigdy nie będę miała problemu z rozróżnianiem pilota od komórki.
:) :p
napisał/a: ~bru 2007-06-26 11:16
Kilka dni temu odwiedziłam moją 85-letnią babcię. Po obiedzie z przyzwyczajenia wyjęłam z kieszeni spodni komórkę. Podłączyłam słuchawki i wsadziłam je do uszu. Chciałam posłuchać muzyki. Moja babcia popatrzyła się na mnie i westchnęła:
- Czasy się zmieniły...
- O tak! - odpowiedziałam - Co ja bym zrobiła bez tego sprzętu...
- Ależ wnusiu - oburzyła się babcia - Co ty pleciesz?! Jestem o ponad pół wieku starsza, a słyszę lepiej od ciebie i nie potrzebuję aparatu słuchowego...
Po czym dodała:
- aparatu słuchowego w połączeniu z tą, jak wy to mówicie, ko-mór-ką!!
napisał/a: zaba 2007-06-26 11:54
Sama mam Samsunga x200 ale moja przygoda która ciagnie sie do dzis dzień dotyczy starej zasłużonej Noki 3310....pewnego majowego dnia w zeszłym roku wybrałam sie z koleżanka do kina...zakupiłysmy bilety w kasie oraz popcorn i ucieszone z faktu że zaraz bedziemy oglądać film udałyśmy się do sali....i tu się zaczeło :) znalazłyśmy swoje miejsca usiadłysmy a jaaa...na swoim miejscu w stojaczku na kubeczki znalazlam telefon :) po seansie zastanawialysmy sie co z nim zrobic??....wpadlysmy na pomysl po przejrzeniu ksiazki telefonicznej ze widnieje w niej numer o szalenie zwyczajnej nazwie DOM postanowilam tam zadzwonic ..odebral jakis chlopak...bylam troche speszona ta sytuacja ale gdy udalo mi sie tylko mu wyjasnic kim jestem i po co wlasniewie dzwonie..byl tak ucieszony ze w ciagu 15 minut byl juz w kinie..oddalam mu telefon a on chcial sie jakos zrewanzowac wiec zabral mnie na pizze i zeby nie przedluzac napisze ze jestesmy para z Markiem do dziś :)
napisał/a: andziaXandzius 2007-06-26 14:11
Wieczorem przed spaniem podłączyłam moją komórkę Nokie3100 do ładowarki,bo mi się rozładowała.Rano mnie obudził brat,wiec wstałam.Jak sie juz ubrałam to poszłam po moja komórke,ale ani komórki ani ładowarki nie było.Szukałam ją po całym moim pokoju oraz domu cały bozy dzień.Nawet zaczełam ja wołacz"Komórko,komóreczko,gdzie jesteś,albo tak komórko moje słonko gdzie jesteś??"itp.Mało co sie nie popłakałam,bo tak nagle stracić komórkę to dla mnie jest rzecz tragiczna.Zapytałam się rodzoców czy wiedza gdzie ona jest,ale oni niestety nie wiedzieli.No więc powiedziałam sobie,że stała sie rzecz trodna do przełkniecia.Przyjdzie mi kupic nowa,ale wtedy nie byłam przy kasie i to mnie jeszcze bardziej zdołowało,no ale mówi sie trudno.Zrobiło sie juz pozno i nagle brat od kolegi i dowiedział sie od rodziców co sie stało i wtedy przyszedł do mnie łapie mnie za reke i gdzies ciagnie,poszłam za nim.Prowadził mnie do jadalni i okazało sie,że tam przeniosłam komórke zeby sie naładowała,bo brat chciał sobie naładowac baterie akumolatorki do zabawki.Nadle zaczęłam się śmiać i powiedziałam to rodzica.Byłam szczęśliwa,że ją znalazłam,wrecz skakałam z radości.Okazało sie,ze mam sclerose.
napisał/a: blanda666 2007-06-26 14:12
No cóż, moja histoira z telefonem jest nadal żywa :) 2 lata temu byłam na fantastycznym koncercie, na którym to było dużo zamieszania, wszędzie przewijali się ludzie i można było się zapomnieć. Zadzwoniła do mnie w tym czsie koleżanka, odebrałam, pogadałam i nie wiem jak to zrobiłam, ale odłożyłam telefon na kanapę w klubie i poszłam pod scenę... wyszłam zadowolona z koncertu, wróciłam do domu, kładę się do łóżka i wtedy wpadłam w panikę, bo przecież w mojej torebce nie ma mojego telefonu!! Było za późno żeby wracać, poza tym to było w innym mieście niż moje... więc chwyciłam za telefon stacjonarny i zadzwoniłam pod swój numer... o dziwo odezwał się miły, męski głos... oczywiście z moim charakterkiem nie dopuszczając faceta do głosu, zaczęłam grozić, że jak nie odda telefonu to rozliczę się z nim w inny sposób itp.... W końcu facet wykrzyczał, że ma zamiar oddać mi ten telefon, bo jest barmanem w tymże klubie i znalazł ten telefon... spotkaliśmy się i oczom nie wierzyłam... to był chłopak, który w czasie tego koncertu bardzo mi się spodobał... miał ten błysk w oczach... do dziś jesteśmy razem... ;)
napisał/a: krystian4 2007-06-26 14:37
Nie dawno dostałem talefon od starszego brata i byłem nim zachwycony jak każdy kto dostaje talefon za dormo. Po pewnym czasie zabawy talefonem włoż\rzyłem go do kieszeni i poszłem do ubikacji. Zapomniałem że mam go w kieszeni i wpadł mi do klozety, a ja szybko rekę za nim i szukam aż w końcu znalazłem. Nikomu o tym nie powiedziałem i poszedłem go od rzau wysuszyć. Po godzinie suszenia włonczyłem go i działał. Tak się cieszyłem że aż skakałem pod sufit. Lecz na tym kończy się dobro. Po kilku dniach spalił mi sie wyswietlacz. Myślałem że brat mnie zabije, ale na szczęście nikt sie nie dowiedział. Telefon schowałem do szafki i do dzis tam leży. teraz pokótuje za to bo nie mam czym sie ze światem porozumiewać. A wszystko to co sie stało to moja wina!!!!!!!!!!!!!!!!
napisał/a: Martusia001 2007-06-26 14:38
wyjechalysmy sobie z kolezanka nad jezioro byl fajnie do czasu kiedy nie zachcialo nam sie kapac:)ja prubowałam jakos wejsc do wody a kiedy weszłam zaczelam sie drzec moja kolezanka sie przestraszyla i zaczelam mnie wyciagac kiedy jej sie udało odetchnelysmy z ulga lecz po chwili kiedy sie obruciłysmy telefonu nie bylo zaczelysmy panikowac ujzalysmy jak telefon pływa w jeziorku zaczelismy go wylawiac i na szczescie sie udalo magda szybko poleciala do domku aby go wysuszyc po drodze zgubila klapki i wpadła jej torba do wody na nasze nieszczescie mialysmy w tej torbie moj telefon zaczelam krzyczec jakis chłopak podplynal do mnie i sie spytał co sie stało! natychmiast wskoczył do wody i uratowal moj telefon szybko pobiegłam aby go wysuszyc nastepnego dnia spotkałam mojego bohatera!!zaczełam mu opowiadac co sie stało i o innych rzeczach!naszczescie nasze telefony dzialaly a ja spotkałam chłopaka swoich marzen!!nasz wybawiciel mial na imie Mateusz ktory teraz jest nie tylko moimbohaterem ale tez chłopakiem! :D i mimo ze mialysmy taki tragiczny dzien wszystk siedbrze skonczyło
napisał/a: krystian4 2007-06-26 14:40
Nie dawno dostałem talefon od starszego brata i byłem nim zachwycony jak każdy kto dostaje talefon za dormo. Po pewnym czasie zabawy talefonem włorzyłem do kieszeni i poszłem do ubikacji. Zapomniałem że mam go w kieszeni i wpadł mi do klozetu, a ja włożyłem szybko rekę za nim i szukam aż w końcu znalazłem. Nikomu o tym nie powiedziałem i poszedłem go od rzau wysuszyć. Po godzinie suszenia włonczyłem go i działał. Tak się cieszyłem że aż skakałem pod sufit. Lecz na tym kończy się dobro. Po kilku dniach spalił mi sie wyswietlacz. Myślałem że brat mnie zabije, ale na szczęście nikt sie nie dowiedział. Telefon schowałem do szafki i do dzis tam leży. teraz pokótuje za to bo nie mam czym sie ze światem porozumiewać. A wszystko to co sie stało to moja wina!!!!!!!!!!!!!!!!
napisał/a: peres83 2007-06-26 14:44
napisal(a):

Jeśli chodzi o moją historie to poczytajcie...

Był ładny słoneczny czerwcowy dzień,gdzieś z rok moze dwa lata temu.W poniedziałek po pracy poszedłem kupic nowy prostro z salonu telefonik sagema my301X.Na drugi dzień oczywiscie poszedłem z nim do pracy.Moja praca polegała na ocieplaniu i uszczelnianiu dachów... Tego dnia pracowaliśmy na wieżowcu i pokazywałem swoim znajomym mój nowy nabytek.Nagle całkiem niechcacy jeden z moich znajomych przechodzac obok sztórchnął mnie i telefon wyleciał z dachu...Zdążyłem tylko krzyknać ( MÓJ TELEFON!!!) a telefon spadał coraz szybciej i szybciej.Na szczęście na dole jakiś przechodzień usłyszał mnie spojrzał w góre i dosłownie w ostatniej chwili go złapał.Gdyby nie on mój nowy telefon roztrzaskał by sie na drobny mak na chodniku... dziękuje
napisał/a: edzka 2007-06-26 15:01
kupilam tel.na abonament,po jakims czasie doszlam do wniosku ze jest to neoplacalne i wole jak wiekszosc moich kolezanek kontrolowac rozmowy przez tel.na karteoszlam wiec do salonu i zerwalam umowe.Jak to bywa w zyciu kazdej nastolatki zdazaja sie dosc czese imprezy a po jednej z nich gdy sie przebudzilam zauwazylam ze moj telefonik tej nocy nie spal ze mnia:P(zazwyczaj lezy na brzegu lozka)nie moglam go nigdzie znalezc.Zbieglam wiec do salonu i zadzwonilam na moj numer.Odebral jakis chlopak o sympatyczym chociaz nieznamym mi glosie-pierwsza rzecz jaka przyszla mi na mysl bylo to ze ukradl mi moj telefon a teraz uzywa go sobie jak prawny wlasciciel. Zaczelam krzyczec i wyzywac go.byl przerazony.probowal mnie uspokoic i tlumaczyl ze to pomylka ze dostal na 18tke(jakis miesciac wczesniej) od rodzicow telefon. Myslalam ze sie rozplacze!Robil ze mnie wariatke!! dla pewnosci sprawdzilam nr z jakim sie polaczylam na wyswietlaczu telefonu stacjonarnego, numer zostal wybrany bezblednie ale nie byl zapisany i to mnie zastanowilo..po chwili przypomnialam sobie..rzucilam sluchawka. zrobilam z siebie kretynke. kiedy emocje opadly i zaczelam trzezwo myslec postanowilam zadzwonic jeszcze raz pod moj STARY nr. chlopak odebral i uslyszalam "slucham?" tym samym aksamitnym glosem..przeprosilam go i wytlumaczylam cala sytuacje na szczescie byl bardzo wyrozumialy i..w ramach przeprosin smiechem zartem dal zaprosic sie na kawe odpowiedzial ze bardzo chetnie i zebym tylko wybrala miejsce smiechem odparlam ze nie dojdzie do niego poniewaz pewnie mieszka na drugim koncu Polski. okazalo sie ze mieszka jakies 50km ode mnie.. tego spotkania nigdy nie zapomne.. czulam sie jakbym znala go dobre pare lat-Marciz z reszta mial podobne wrazenie:) do tej pory utrzymujemy kontakt i co roku swietujemy dzien kiedy sie zadzwonilam do niego:) a moj telefonik..lezal pod lozkiem:] :D
napisał/a: amarissima 2007-06-26 16:09
Moje miasto obchodziło swoje doroczne święto i z tej okazji odbywało się wiele koncertów oraz imprez towarzyszących, a także przyjechały obwoźne karuzele. Postanowiłam poszaleć z moich chłopakiem i przyjaciółmi. Wybraliśmy się na karuzelę tzw. ławkę. Zawsze bardzo pilnuję telefonu, a tym bardziej, że akurat 5 dni wcześniej kupiłam nowy aparat. Na karuzeli było świetnie i wszyscy mieliśmy ubaw jak dzieci :D W pewnym momencie moja przyjaciółka poczuła, że coś wpadło na jej siedzenie, okazało się, że to mój telefonik, bo nie zauważyłam, iż podczas wsiadania odpięła mi się torba. Telefon przeskakiwał z siedzenia na siedzenie, a moje przyjaciółki próbowały go złapać, co niestety uniemożliwiały zapięcia karuzeli, musiało to naprawdę zabawnie wyglądać z dołu. :p W końcu spadł na podest, a tam już polował na niego jakiś małolat, na szczęście moja przyjaciółka ma bardzo donośny i piskliwy głos, więc narobiła takiego hałasu, że wszyscy się odwracali żeby zobaczyć, co się dzieje. Po zejściu z karuzeli odzyskałam mój telefonik, który o dziwo oprócz kilku zarysowań nie był uszkodzony. Od tej pory jest on moim oczkiem w głowie i służy mi wiernie od 3 lat.