Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: swireek 2007-07-11 15:44
Otóż moja historia z komórką była spowodowana faktem, że razem z mamą miałyśmy takie same telefony. Nie wiem, jak to wyszło, ale miałyśmy też takie same tapety, więc na dobrą sprawę swoją komórkę poznawałam po adresach w książce telefonicznej. Pewnego dnia, jak miałam wolny dzień postanowiłam dłużej sobie pospać. Mama miała na rano do pracy, więc nawet się z nią nie widziałam. Obudził mnie dopiero dzwonek telefonu stacjonarnego. Zaspana odebrałam telefon. Okazało się, że moja mama z rańca pomyliła komórki i zamiast wziąć swoją wzięła moją. Jak na pecha mój chłopak wysłał mi mesa, rzecz jasna na nr mojej komórki. Odczytała go moja mama i bardzo się zdziwiła, kiedy to dowiedziała się, że ostatnia noc była dla niego wyjątkowa i że ma nadzieję, że takie namiętne chwile jeszcze nie raz się powtórzą. Myślałam, że mama mnie zabije, bo miałam wtedy jakieś 16 lat ;) Tak więc miałam nauczkę na przyszłość- nigdy nie kupować takiego samego telefonu, co rodzice!!
napisał/a: mysha 2007-07-11 16:07
Uchodzę w rodzinie niemęża za osobę lodowatą i nieczułą.
W sumie nigdy nie zależało mi by to prostować, ale ostatnio chyba "naprostowało" się samo i to zupełnie przypadkiem...
Siedzieliśmy u teściów i czekaliśmy na niedzielny obiad, kiedy okazało się, że zabrakło jakiegoś składnika do rosołu. Teściowa poprosiła teścia, by zszedł do sklepu i by wziął ze soba komórkę, bo jak jej się coś jeszcze przypomni to do niego zadzwoni (na co mój niemąż westchnął tylko - jak jeszcze tu mieszkałem, to nie było komórek i biegałem do sklepu po 7 razy, bo wiecznie się coś przypominało;). A że telefon teścia był rozładowany mój niemąż pożyczył mu swój.
Oczywiście, kilka minut po wyjściu teścia, jego żone przypomniało się, że brakuje cebuli. Już miała do niego dzwonić, kiedy powiedziałam, że ją wyręcze, bo ja dzwoniąc do niemęża mam darmowe minuty.
Wyręciłam więc numer i czekam na połączenie. Mija kilka sekund, potem znowu kilka.
Wreszcie słyszę w słuchawce przerażony głos teścia:
- Haloo...
Przedstawiłam się i mówię, że teściowa potrzebuje jeszcze cebuli.
Na co w słuchawce uslyszałam głośne "uuuufff", a potem słowa:
- Bałem się odebrać, bo się na ekranie wświetlało, że dzwoni gorący jęzorek....
Wtedy sobie przypomniałam, że ja i nieśubny wpisaliśmy sobie zamiast imion takie swoje ulubione przezwiska.
I dziękowałam losowi, że teśc nie wziął mojego telefonu, bo gdyby z kolei na niego zadzwonil jego syn (tez ma darmowe minuty) to zobaczyłby, że dzwoni "mokry ogonek".
napisał/a: ewa8611 2007-07-11 17:43
to było rok temu...po zakończonej sesji i pomyślnie zdanych egzaminach postanowiliśmy ze znajomymi wybrać się do klubu.zabawa była wyśmienita...gdy następnego dnia postanowiłam zadzwonić i wzięłam telefon...wchodzę w książkę telefoniczną...ale zaraz...co to za numery?hmmm...po chwili zorientowałam się że jestem szczęśliwą posiadaczką czyjegoś telefonu.postanowiłam zadzwonić na swój numer.odebrał mężczyzna o miłym głosie.okazało się że on ma mój telefon a ja jego, ponieważ leżały na tym samym stoliku nie trudno było się pomylić skoro model i kolor był ten sam.umówiliśmy się w celu wymiany.jednak na wymianie się nie skończyło:)dzisiaj jesteśmy zaręczeni i to dzięki telefonom...kto by pomyślał...!?
napisał/a: diankao_skc 2007-07-11 18:58
Moja historia zaczęła sie tak..
To jakoś były początki tej wielkiej `telefomani` :D Było jak było, ale pamiętam jak dziś, to był 4 czerwca, moje urodziny. Kiedy to kończyłam 12 lat. Dostałam od mamy i babci telefon - nokie 3410. ( teraz to może już żaden hit, ale kiedyś to było coś ) Byłam bardzo zadowolona, nawet nie potrafię tego tu opisać. Wcześniej zazdrościłam koleżanką, bo one miały telefony, tylko nie ja, ale jednak jak to sie mówi `marzenia sie spełniają`. O ten pierwszy telefon dbałam bardziej niż o samą siebie. Czyściłam , rozkładałam , wycierałam - śmiać mi sie szczerze chce jak to sobie przypominam. Byłam tak na jego punkcie opętana, że nie dałam nikomu zagrać , napisać sms`a , a już o dzwonieniu to całkowicie nie było mowy. Każdy mi zazdrościł, bo przecież ja miałam NOKIE 3410 z salonu, a oni nie! Imponowało mi to, nie zaprzeczam.. czułam sie lepsza (chociaż z perspektywy czasu , to ja sama nie wiem czemu tak czułam). Ale to chyba każda 12-latka tak ma.. to ten wiek kiedy chce sie pokazać z jak najlepszej strony, buntowniczy wiek.. chce sie imponować.. ja imponowałam, miałam telefon :D Koledzy częściej ze mną rozmawiali, chcieli chociaż go potrzymać, czułam - że jestem cool.. że jestem na top`ie.
Długo sie cieszyłam. Dbałam o to , ale dalej byłam bardzo samolubna.
Któregoś dnia, ktoś wymyślił , że idziemy na wagary nad rzekę. Nie miałam większych oporów. Wraz z koleżankami i kolegami wybraliśmy sie tam.. Było całkiem fajnie. Oczywiście ja trzymałam telefon, tak jakby był przyklejony do mnie , mama zawsze powtarzała (`nie wyjmuj z kieszeni, bo ktoś ci ukradnie, albo pościera` `nie dawaj sie nikomu bawić, bo inni by Ci nie dali`) a ja wierzyłam.
W pewnej chwili .. kolega powiedział:
- Dianka, daj zadzwonić.
ale ja udawałam, że nie słyszę. Potem poprosił jeszcze kilka razy, ale ja w dalszym ciągu zachowywałam sie tak jakbym nie wiedziała o co chodzi. Zapytał znów:
- Diana, dasz zadzwonić?
wtedy już musiałam odpowiedzieć, bo wszyscy na mnie patrzyli jak na głupka.
Powiedziałam:
- nie mam nic na koncie. - jakoś tylko to mi przyszło do głowy. Wiedziałam , że kłame. Miałam pieniążki na karcie.. ale jak to dziecko pomyślałam - po co mam mu dawać dzwonić, niech ktoś inny to zrobi. Czemu właśnie ja?
Jakąś chwile później, podszedł do mnie. Już wtedy był mało miły. Powiedział, że - mam mu dać zadzwonić. Już nie prosił, a ja doskonale wiedziałam , że wszyscy sie na mnie patrzą i wiedzą , że kłamę. Powiedziałam:
- Nie.
Kamil jednak, wyrwał mi telefon. Sprawdził stan konta i spojrzał na mnie z wyrzutem. ehh. Zadzwonił.
Chwile potem powiedział do mnie , że należy mi sie kara , za kłamstwo. Wszyscy sie ze mnie śmiali. Zapytałam:
- jaka?
Spojrzał znów. I powiedział:
- musisz wskoczyć do wody, albo wrzucę Twój telefon. - zaśmiał sie ironicznie.
Wiedziałam, że nie kłamie, że zrobi to. Zaczęłam sie intensywnie zastanawiać.. Ja? ja ,która nie potrafię pływać mam wskoczyć? Czy mój telefon? przedmiot o którym tak długo marzyłam, coś co kochałam i co dawało mi poczucie wielkości. Postanowiłam, że wskoczę. W końcu jak będę sie topiła to ktoś mi pomoże. nie?
Powiedziałam:
- dobrze, wskoczę. - sama dalej nie wiem czemu to zrobiłam, przecież to wszystko było moją sprawą. To czy kłame, czy daje telefon.. nieważne. Wskoczyłam.
Nie dotykałam dna. Nie mogłam sie odbić, ale jakoś mi sie udało. Wyszłam na brzeg. Pomyślałam:
- uff.. udało sie.
Wcale sie nie udało, On dalej stał na molo i z oddali krzyczał, żebym sobie weszła do wody i łowiła telefon. To było straszne. Nie potrafiłam pływać. Nie widziałam co robić.
Inny kolega mi pomógł, wyciągnął telefon. Ale ten był cały przemoczony.. nie włączał sie. Po drodze nic nie mówiłam. Wszyscy sie ze mnie śmiali.
W domu musiałam kłamać mamę. Powiedziała , że może da sie naprawić.
Suszyłam , robiłam wszystko, żeby wody w nim nie było. W końcu jednak udałam sie do serwisu.
Tam z łzami w oczach, opowiadałam jak to sie stało.
Miła Pani powiedziała, żebym zostawiła telefon. To też chciałam uczynić...
Wyciągam go z kieszeni? a on? on po prostu działa :D radość? tak, wielka! wstyd? Przed Panią? również wielki :D
Wróciłam do domu. Pomyślałam sobie:
- Mój telefon nie lubi wody, a wiec już więcej nie będzie pływał.- byłam szczęśliwa, że wszystko znów okej i że mogę dopiec wszystkim bo znów mam telefon.
Miałam wyjść na podwórko. Jednak, przed wyjściem postanowiłam , że skorzystam z ubikacji.. miałam potrzebę.
I TU PRZEŻYŁAM WIELKIE ROZCZAROWANIE. rozpinałam pasek, gdy jakoś dziwnie zahaczyłam o kieszeń mojej bluzy, a telefon wpadł mi do ubikacji.
To był szok.
Znów z zamoczonym telefonem , udałam sie do Pani z serwisu, która patrzyła na mnie jak na `dziecko szukające przygód`.
Znów tłumaczyłam. Znów, Znów.
Jednak tym razem sie nie udało, telefonu nie opłacało sie naprawiać.
I tak straciłam pierwszy telefon. Chociaż przyznam, że to chyba była jakaś kara, za moją samolubność.
Dziś śmieje sie z tego i gdzieś na dnie w szufladzie leży mój ulubiony, niezapomniany ,no i oczywiście PIERWSZY telefon. Zawsze będę już o nim pamiętała.
To nauczyło mnie, że trzeba czasem dać komuś coś po dobroci :P bo można wylądować w wodzie.
napisał/a: diankao_skc 2007-07-11 19:00
Moja historia zaczęła sie tak..
To jakoś były początki tej wielkiej `telefomani` :D Było jak było, ale pamiętam jak dziś, to był 4 czerwca, moje urodziny. Kiedy to kończyłam 12 lat. Dostałam od mamy i babci telefon - nokie 3410. ( teraz to może już żaden hit, ale kiedyś to było coś ) Byłam bardzo zadowolona, nawet nie potrafię tego tu opisać. Wcześniej zazdrościłam koleżanką, bo one miały telefony, tylko nie ja, ale jednak jak to sie mówi `marzenia sie spełniają`. O ten pierwszy telefon dbałam bardziej niż o samą siebie. Czyściłam , rozkładałam , wycierałam - śmiać mi sie szczerze chce jak to sobie przypominam. Byłam tak na jego punkcie opętana, że nie dałam nikomu zagrać , napisać sms`a , a już o dzwonieniu to całkowicie nie było mowy. Każdy mi zazdrościł, bo przecież ja miałam NOKIE 3410 z salonu, a oni nie! Imponowało mi to, nie zaprzeczam.. czułam sie lepsza (chociaż z perspektywy czasu , to ja sama nie wiem czemu tak czułam). Ale to chyba każda 12-latka tak ma.. to ten wiek kiedy chce sie pokazać z jak najlepszej strony, buntowniczy wiek.. chce sie imponować.. ja imponowałam, miałam telefon :D Koledzy częściej ze mną rozmawiali, chcieli chociaż go potrzymać, czułam - że jestem cool.. że jestem na top`ie.
Długo sie cieszyłam. Dbałam o to , ale dalej byłam bardzo samolubna.
Któregoś dnia, ktoś wymyślił , że idziemy na wagary nad rzekę. Nie miałam większych oporów. Wraz z koleżankami i kolegami wybraliśmy sie tam.. Było całkiem fajnie. Oczywiście ja trzymałam telefon, tak jakby był przyklejony do mnie , mama zawsze powtarzała (`nie wyjmuj z kieszeni, bo ktoś ci ukradnie, albo pościera` `nie dawaj sie nikomu bawić, bo inni by Ci nie dali`) a ja wierzyłam.
W pewnej chwili .. kolega powiedział:
- Dianka, daj zadzwonić.
ale ja udawałam, że nie słyszę. Potem poprosił jeszcze kilka razy, ale ja w dalszym ciągu zachowywałam sie tak jakbym nie wiedziała o co chodzi. Zapytał znów:
- Diana, dasz zadzwonić?
wtedy już musiałam odpowiedzieć, bo wszyscy na mnie patrzyli jak na głupka.
Powiedziałam:
- nie mam nic na koncie. - jakoś tylko to mi przyszło do głowy. Wiedziałam , że kłame. Miałam pieniążki na karcie.. ale jak to dziecko pomyślałam - po co mam mu dawać dzwonić, niech ktoś inny to zrobi. Czemu właśnie ja?
Jakąś chwile później, podszedł do mnie. Już wtedy był mało miły. Powiedział, że - mam mu dać zadzwonić. Już nie prosił, a ja doskonale wiedziałam , że wszyscy sie na mnie patrzą i wiedzą , że kłamę. Powiedziałam:
- Nie.
Kamil jednak, wyrwał mi telefon. Sprawdził stan konta i spojrzał na mnie z wyrzutem. ehh. Zadzwonił.
Chwile potem powiedział do mnie , że należy mi sie kara , za kłamstwo. Wszyscy sie ze mnie śmiali. Zapytałam:
- jaka?
Spojrzał znów. I powiedział:
- musisz wskoczyć do wody, albo wrzucę Twój telefon. - zaśmiał sie ironicznie.
Wiedziałam, że nie kłamie, że zrobi to. Zaczęłam sie intensywnie zastanawiać.. Ja? ja ,która nie potrafię pływać mam wskoczyć? Czy mój telefon? przedmiot o którym tak długo marzyłam, coś co kochałam i co dawało mi poczucie wielkości. Postanowiłam, że wskoczę. W końcu jak będę sie topiła to ktoś mi pomoże. nie?
Powiedziałam:
- dobrze, wskoczę. - sama dalej nie wiem czemu to zrobiłam, przecież to wszystko było moją sprawą. To czy kłame, czy daje telefon.. nieważne. Wskoczyłam.
Nie dotykałam dna. Nie mogłam sie odbić, ale jakoś mi sie udało. Wyszłam na brzeg. Pomyślałam:
- uff.. udało sie.
Wcale sie nie udało, On dalej stał na molo i z oddali krzyczał, żebym sobie weszła do wody i łowiła telefon. To było straszne. Nie potrafiłam pływać. Nie widziałam co robić.
Inny kolega mi pomógł, wyciągnął telefon. Ale ten był cały przemoczony.. nie włączał sie. Po drodze nic nie mówiłam. Wszyscy sie ze mnie śmiali.
W domu musiałam kłamać mamę. Powiedziała , że może da sie naprawić.
Suszyłam , robiłam wszystko, żeby wody w nim nie było. W końcu jednak udałam sie do serwisu.
Tam z łzami w oczach, opowiadałam jak to sie stało.
Miła Pani powiedziała, żebym zostawiła telefon. To też chciałam uczynić...
Wyciągam go z kieszeni? a on? on po prostu działa :D radość? tak, wielka! wstyd? Przed Panią? również wielki :D
Wróciłam do domu. Pomyślałam sobie:
- Mój telefon nie lubi wody, a wiec już więcej nie będzie pływał.- byłam szczęśliwa, że wszystko znów okej i że mogę dopiec wszystkim bo znów mam telefon.
Miałam wyjść na podwórko. Jednak, przed wyjściem postanowiłam , że skorzystam z ubikacji.. miałam potrzebę.
I TU PRZEŻYŁAM WIELKIE ROZCZAROWANIE. rozpinałam pasek, gdy jakoś dziwnie zahaczyłam o kieszeń mojej bluzy, a telefon wpadł mi do ubikacji.
To był szok.
Znów z zamoczonym telefonem , udałam sie do Pani z serwisu, która patrzyła na mnie jak na `dziecko szukające przygód`.
Znów tłumaczyłam. Znów, Znów.
Jednak tym razem sie nie udało, telefonu nie opłacało sie naprawiać.
I tak straciłam pierwszy telefon. Chociaż przyznam, że to chyba była jakaś kara, za moją samolubność.
Dziś śmieje sie z tego i gdzieś na dnie w szufladzie leży mój ulubiony, niezapomniany ,no i oczywiście PIERWSZY telefon. Zawsze będę już o nim pamiętała.
To nauczyło mnie, że trzeba czasem dać komuś coś po dobroci :P bo można wylądować w wodzie.
napisał/a: ParisLay 2007-07-11 19:03
Moja przygoda z telefonem to najnieprzyjemniejsza historia, która mi się przydarzyła .Był piekny, pogodny dzień, kiedy steskniona, za moim ukochanym(przebywającym 2 miesiące w słonecznej Italii)postanowiłam napisac do niego sms-ka. Pomiędzy sentymentalnymi wyznaniami i wyrażaniem jak bardzo mi z anim tęskno znalazły się i pikantne informacje typu co bym zrobiła, gdyby był teraz blisko mnie .Zadowolona, ze w niewielu słowach udało mi się wyrazić to co czuje pośpiesznie wybrałam numer i przycisnęłam “wyślij”. Wtedy zorientowałam się, że na ekranie mojego telefonu wcale nie widnieje numer mojego Tomka. Przeszły mnie zimne dreszcze. Starałąm się wyłaczyć telefon, unicestwić w jakiś sposób tego sms-a. Niestety było już za późno. ostanowiłam sprawdzić raport dostarczenia i to co zobaczyłam pozostanie w mojej pamieci na zawsze,a mianowicie zwięzłe,ale jakże treściwe dostarczono do tata” To traumatyczne przeżycie prześladuje mnie do dziś w najgorszych koszmarach!
napisał/a: aniolek258 2007-07-11 20:09
Czas wakacji to najczęściej możliwość odwiedzenia najbliższej rodziny, która nie zawsze mieszka blisko nas. Tak więc w tamtym roku, tuż po odebraniu świadectwa w szkole, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałam z rodzicami do dziadka na wakacje. Byłam tam całe 2 tygodnie. Cieszyłam się, gdyż normalnie (czytaj: w trakcie roku szkolnego) nie mam czasu go odwiedzić, bo to aż 330 km od mojego miejsca zamieszkania.
Był przepiękny słoneczny dzień. Słońce ogrzewało chłodną po nocy glebę, ptaki śpiewały tak pięknie jak nigdy dotąd, a delikatny wiatr leciutko poruszał cienkimi gałązkami owocowych drzew w sadzie. Trudno byłoby nie skorzystać z tak cudownej, letniej pogody i nie wyjść na łono natury. Po chwili krótkiego namysłu wzięłam leżak, rozstawiłam go na podwórku i korzystałam z kąpieli słonecznej... W pewnej chwili słyszę głośne wołanie z domu:

- Iwona! Chodź szybko! Telefon do ciebie - Piotrek dzwoni! (Piotrek był moim kuzynem z Wrocławia, który również ma rodzinę, w tym samym mieście, w którym obecnie się znajdowałam).
- Już idę! - krzyknęłam bez zastanowienia.

Po chwili rozmawiałam już przez telefon, nerwowo gestykulując. W rezultacie umówiłam się z Piotrem za pół godziny na pobliskim placu budowy, gdyż miał dla mnie długo oczekiwaną płytę CD.
Na miejscu spotkania zobaczyłam kilku robotników i Piotra ubranego w kombinezon roboczy - dorabiał w wakacje.
Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadałam o szkole, o planach na dalszą część wakacji... Staliśmy obok pracującej betoniarki. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon (Nokia 3220). To była mama - niepokoiła się, bo od paru dni nie dawałam znaku życia. Zupełnie zapomniałam do niej zadzwonić... Stałam przodem do owej betoniarki. Nagle poczułam jakiś wielki nos (albo pysk, nie umiem opisać tego co poczułam) na plecach. Odwróciłam się i spostrzegłam wielkiego konia! Tak się wystraszyłam, że automatycznie wypuściłam z ręki telefon i zatrzymał się niestety w betoniarce. Byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam początkowo co robić. Jednak Piotr zareagował w porę - wyłączył na chwilę betoniarkę, założył jakąś starą roboczą rękawicę i wyciągnął telefon. To co zobaczyłam zupełnie mnie zaskoczyło - telefon zachowywał się normalnie! A wszystko za sprawą silikonowego etiu, w którym zawsze go noszę. W rezultacie tylko ono nadawało się do wymiany! A telefon funkcjonuje bez zarzutów do dnia dzisiejszego=) Koleżanki zawsze mówiły, że bez silikonu, to wygląda ładnie i tak dalej, ale ja jednak nie brałam ich opinii zbyt głęboko do serca i widać, że dobrze zrobiłam :)
napisał/a: mediomanka1985 2007-07-11 20:57
Telefon mam dopiero od roku...Tak! Dopiero! Do tej pory uważałam, że jest mi niepotrzebny i radziłam sobie bez niego. Mimo, że wszyscy znajomi i z liceum i ze studiów mieli już telefony, to ja jakoś sobie bez niego radziłam. Poza tym chciałam kupić sobie komórkę za własne pieniądze i sama płacić rachunki - i tak też się stało. Pracowałam całe wakacje i za zaoszczędzone pieniądze kupiłam telefon a za resztę pojechałam z koleżanką we wrześniu do Zakopanego. Dużo chodziłyśmy po górach a wieczory spędzałyśmy w pubach na Krupówkach. Pewnego wieczoru zaszalałyśmy i wybrałyśmy się do bardzo ekskluzywnej restauracji. Nasz stolik obsługiwał bardzo przystojny kelner, który co jakiś czas się do mnie uśmiechał. Miał nieziemsko lazurowe oczy i zniewalający głos. Niestety do niczego nie doszło...Po kolacji udałyśmy się do pensjonatu i poszłybyśmy spać, ale nie mogłam nigdzie znaleźć mojego telefonu. Postanowiłam więc poszukać go, myśląc, że zgubiłam go po drodze i modląc się, o to by nikt go jeszcze nie znalazł lub aby znalazł go ktoś uczciwy, kto mi go zwróci. Dotarłam aż do restauracji, w której byłyśmy z Martą. Usłyszałam za plecami szept: "Cieszę się, że wróciłaś". Odwróciłam się i zobaczyłam tego zabójczo przystojnego kelnera, poczułam jak nogi mi się uginają i wydukałam "Dzień dobry" - mimo że było już grubo po północy, po czym uderzyłam się ręką w czoło, na znak, że palnęłam głupstwo. On tylko się uśmiechnął używając swojego uśmiechu nr 1 i powiedział - "Bardzo dobry". Myślałam, że za chwilę zemdleję, przytrzymałam się więc barierki. Chłopak zaniepokojony, że źle się czuję podszedł i wziął mnie pod ramię, głęboko spojrzał w oczy i zapytał czy dobrze się czuję. "No super" - pomyślałam, za chwilę tu zasłabnę a on się domyśli, że to przez niego. Otrząsnęłam się jakoś i odpowiedziałam, że to chwilowy zawrót głowy, pewnie od wina i wtedy przypomniałam sobie, że nie piłyśmy wina i on o tym doskonale wie. Dodałam więc szybko, że chyba już bredzę i że powinnam iść spać, ale nie mogę, bo szukam telefonu, który zgubiłam. Wtedy on uśmiechnął się jeszcze piękniej. "Co za nadęty, ulizany bubek!" - pomyślałam, zgubiłam telefon a on się uśmiecha w najlepsze. Warknęłam - "To wcale nie jest śmieszne" i uwolniwszy się z jego uścisku pobiegłam w dół Krupówek. Zaczął padać deszcz - "Wprost cudownie" - powiedziałam do siebie. Wtedy usłyszałam za sobą krzyk: "Zaczekaj. Przeziębisz się". Faktycznie, byłam tylko w cieniutkiej bluzeczce i już porządnie zmarzłam, ale nie chciałam, żeby o tym wiedział. Odwróciłam się więc i krzyknęłam:"Wolę zamarznąć niż zostać tu z Tobą". Chciałam się ugryźć w język, ale było już za późno - powiedziałam to. Zobaczyłam jego smutne oczy i od razu zaczęłam żałować swoich słów, ale było już za późno. Zrezygnowana poczłapałam do pensjonatu. Mogłam zapaść się pod ziemię, nie miałam telefonu, obraziłam najprzystojniejszego chłopaka jakiego w życiu poznałam - "Czas umrzeć" - jak mawia bohaterka znienawidzonej przeze mnie powieści Elizy Orzeszkowej. I wtedy nagle on stanął przede mną, popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i powiedział: "Ty nic nie rozumiesz. Zostawiłaś swój telefon płacąc za rachunek. No chyba, że to był napiwek (na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek, taki zawadiacki, wyglądał uroczo) Uśmiechnąłem się, bo się zjawiłaś i mogłem Ci oddać ten telefon. Nadal jesteś na mnie zła?" Zaniemówiłam. "Może chociaż zdradzisz mi swoje imię?". Cisza. Wtedy on wyciąga z kieszeni dwa identyczne telefony i mówi: "Który wolisz? Mam taką samą komórkę" Uśmiechnęłam się i wreszcie odważyłam się coś powiedzieć: "Mam na imię Ania i bardzo Cię przepraszam za tę scenę i oczywiście dziękuję, że oddajesz mi telefon". On na to: "Mam na imię Jakub, nie gniewam się na Ciebie, ale wcale nie oddaję Ci telefonu". Zdziwiona zapytałam:" Jak to?" Na co on odpowiedział: "Najpierw musisz dać się zaprosić na herbatę i poczekamy aż przestanie padać". Skinęłam głową uśmiechając się a moja dusza wrzeszczała, co tam wrzeszczała - darła się wniebogłosy: "TAK!TAK!TAK!"Miał kluce do restauracji, weszliśmy tam a po chwili on przyniósł dwie herbaty i usiadł obok mnie. Położył na stoliku telefon i powiedział, że teraz może mi go oddać a potem objął mnie i zaczął pocierać dłonią moje ramię mówiąc: "Pewnie zmarzłaś. Mam nadzieję, że się nie rozchorujesz". Siedzieliśmy tam i rozmawialiśmy do 4 rano, wypiliśmy po 4 herbaty a o 4 jeszcze po jednej kawie i pobiegłam się spakować, bo zupełnie zapomniałam, że o 6 rano miałyśmy pociąg do domu. Ściskałam w dłoni telefon i nie przestawałam się uśmiechać a moja koleżanka co chwilę pytała: "Czy jestem normalna, że aż tak się cieszę, że znalazłam telefon?" i pukała się w czoło. Na peronie stał on. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył. Przedstawiłam go Marcie i zostałam z nim na dworcu, a ona z bagażami czekała na mnie w przedziale. Staliśmy tak i nic do siebie nie mówiliśmy, tylko trzymaliśmy się za ręce i się uśmiechaliśmy. Nagle jego oczy posmutniały i szepnął:"Będę tęsknił". Pierwszy raz poczułam coś, co ludzie określają motylkami w brzuchu, już teraz wiem, co mają na myśli. Pociąg już odjeżdżał, więc szybko do niego wskoczyłam i pomachałam mu przez okno. Było mi smutno, wiedziałam, że już nigdy się nie zobaczymy, nawet nie wymieniliśmy się numerami telefonów - widocznie nie chciał...Wróciłam do przedziału i usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS - a. Powiedziałam do Marty: "Chyba dostałaś SMS-a". Ona tylko popukała się w czoło i powiedziała: "Chyba się zakochałaś. Przecież mój telefon ma inny dźwięk". Spojrzałam więc na swój telefon i faktycznie, to ja dostałam smsa: "Mam Twój telefon i nie zawaham się go użyć. Już tęsknię". Uśmiechnęłam się. Oddał mi swój telefon, zamiast mojego, nawet nie zdążyłam sprawdzić i teraz mam jego komórkę. Odpisałam:" Ty Perfido!:)". W odpowiedzi dostałam:"Przywykłem już, że zwracasz się do mnie za pomocą czułych słówek:)". Po powrocie do domu dostałam jeszcze jednego smsa:" Wiesz, że zrobiłem to specjalnie. Musimy się spotkać, bo chcę odzyskać swój telefon:)No i zobaczyć Ciebie...inaczej uschnę z tęsknoty. Chyba nie chcesz spotkać się z badylkiem?" I tak było codziennie. Pisaliśmy do siebie przez cały tydzień, ale po pewnym czasie on przestał odpisywać. Próbowałam więc zadzwonić, ale automat odpowiadał mi, że abonent jest czasowo niedostępny a po kilku dniach w ogóle zaczął milczeć. Po jakimś czasie, ten sam automat zaczął mi odpowiadać:" Nie ma takiego numeru". Krzyczałam: "Jak to nie ma?"i gdyby to był mój telefon, to rzuciłabym nim w ścianę. Byłam załamana. Nie chodziło nawet o to, że straciłam komórkę, straciłam Jakuba, na zawsze...Między nami panowała cisza. Oglądałam telewizję i jadłam lody i nic innego nie robiłam i wtedy zobaczyłam komunikat w telewizji: "25-letni Polak spadł z Giewontu podczas burzy i w ciężkim stanie przebywa w szpitalu". Moje serce zaczęło szybciej bić. Przecież Kuba napisał mi, że wybiera się z przyjacielem w góry, to by wszystko tłumaczyło. Spakowałam się i godzinę później byłam w pociągu do Zakopanego. Po przyjeździe tam, szybko pobiegłam do szpitala i odnalazłam go. Był w śpiączce. Rozpłakałam się, na korytarzu poznałam jego rodziców i siostrę, opowiedziałam im o zamianie telefonów. Byli pod wrażeniem, że tu przyjechałam, zwłaszcza, że za kilka dni miał się rozpocząć rok akademicki. Spędzałam przy łóżku Kubusia całe dnie, na przemian z mamą i siostrą, jego ojciec musiał wyjechać. Potem wyjechała też mama z siostrą, miała tylko odwieźć Kamilę do szkoły i wrócić do syna. Codziennie do nich dzwoniłam. Stan Jakuba nie poprawiał się. Któregoś dnia, gdy jak zwykle czytałam mu na głos: "Samotność w sieci", otworzył oczy i zachrypniętym głosem powiedział: "Czekać. Czy to to samo, co tęsknić?". Odpowiedziałam: "Dla mnie nie..." i ze łzami w oczach się do niego uśmiechnęłam. Później przyszli lekarze i musiałam wyjść, ale stan Kuby wyraźnie się poprawił. Wieczorem opowiedział mi o całej wyprawie, o śliskich skałach, o tym jak spadał i że zgubił mój telefon. Po czym dodał: "Poszukamy go razem. Nie chcę się już z Tobą nigdy rozstawać. I gdybym mógł, to bym Cię teraz pocałował. Siedziałaś tu ze mną tyle dni - kocham Cię". Znowu miałam łzy w oczach, powiedziałam drżącym głosem: "Może i nie możesz, ale za to ja mogę Cię pocałować. Przyjechałam tutaj, by być z Tobą, bo też Cię kocham". Wtedy go pocałowałam. I poczułam wibracje mojego telefonu, dzwoniła mama Jakuba. Kuba tylko wzdychając powiedział: "No nie mamo! W takim momencie?":) Do tej pory nie mogę uwierzyć, że mam go przy sobie. Co roku jeździmy w góry, droczymy się nadal ze sobą i co jakiś czas oglądamy film na podstawie książki "Samotność w sieci", wciąż piszemy do siebie czułe SMS-y a mojego telefonu nigdy nie znaleźliśmy, ale to nieważne, przecież mamy siebie...
napisał/a: edzia1970 2007-07-11 22:24
Od Paru Dni Miałam Nowy Telefon,nowiutki I Najmodniejszy:)rano Po Przebudzeniu Nie Mogłam Znależc Telefonu,oczywiście Panika W Oczach Gdzie On Jest???najlepsze Rozwiązanie To Zadzwonic Ze Stacjonarnego I Gdzieś Się Odezwie,tak Też Zrobiłam....ale Dżwięku Nigdzie Nie Słychac,a Więc Jeszcze Jedna Próba I....odzywa Się Męski Głos W Telefonie...ja Konsternacja I Nagle W Krzyk: Dlaczego Masz Mój Telefon????facet Spokojnie I Rzeczowo Pyta O Co Chodzi Więc Ja Wcale Nie Rzeczowo A Chaotycznie, że Ma Mój Nowy Telefon,jak Mi Go Ukradł I Tak Dalej...facet Mówi że Go Kupił I Ma Na To Dowód Zakupu I Jak Chce To Może Się Ze Mną Spotkac I Mi Pokazac.więc Ja Owszem Ale Jak Wrócę Z Pracy,ponieważ Rzeczywiście Wychodziłam Już A Była To Zima Więc Zaczęłam Się Ubierac I....znalazłam Swój Telefon W Rękawiczce Do Której Włożył Mi Mój Synek.oniemiałam I Jak Się Okazało To Pomyliłam Jedną Cyferkę W Numerze I Stąd To Całe Zamieszanie.z Wielkim Wstydem Zadzwoniłam Do Faceta Z Przeprosinami Którego Oskarżyłam O Kradzież A On Z Humorem Powiedział że I Tak Może Się Ze Mną Spotkac Bo Lubi Kobiety Z Temperamentem..niestety Ja Odmówiłam Ponieważ Mam Już Męża Który Też Lubi Takie Kobietki Z Charakterkiem
napisał/a: krymer 2007-07-12 02:05
W dniu ulewy szłem pod parasolem i odbierajac telefon wyleciał mi on z kieszeni i został on przejechany przez taksówke na która czekałem :( .Wszystko by bylo wmiarę wporządku gdyby nie fakt ,że na telefon przeznaczyłem całe 900zl.Telefon straciłem poraz 3 ,od tej pory uzywam telefonu wartego niecałe 60zl ,bo niestać mnie na telefon lepszy :( .Ten telefon juz mam jakieś 9 miesięcy i jak narazie nie miałem niemiłej historii.To chyba znak że juz pech mnie ominął i ,że pora na telefon nowej technologi :)
napisał/a: krymer 2007-07-12 02:07
W dniu ulewy szedłem pod parasolem i odbierajac telefon wyleciał mi on z kieszeni i został on przejechany przez taksówke na którą czekałem .Wszystko by bylo w miarę wporządku gdyby nie fakt ,że na telefon przeznaczyłem całe 600zl.Telefon straciłem poraz 3 ,od tej pory używam telefonu wartego niecałe 60zl ,bo niestać mnie na telefon lepszy :( .Ten telefon juz mam jakieś 9 miesięcy i jak narazie nie miałem niemiłej historii.To chyba znak że juz pech mnie ominął i ,że pora na telefon nowej technologi :). :)
napisał/a: agas 2007-07-12 09:11
Moja przygoda z telefonem wydaje się być nieprawdziwa, niemalże wyssana z palca. ale wszytko po kolei.
po zakończonym burzliwym związku z moim mężczyzną postanowiłam odpuścić sobie na pewien czas imprezy, koncerty i spotkania koedukacyjne. zamknęłam się w swoim pokoju żeby odreagować stres i zastanowić się nad swoim życiem. nie wiem jak długo to trwało, bo zegarka zwykle nie używam, a i też nikt nie próbował mi wchodzić w mój własny świat... następnego dnia jak zwykle praca, w której nie wiele sie dzieje. potem szybki powrót do domu. czekając na autobus zauważyłam że na ławce leży telefon. podeszłam nieśmiało, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym go zabrać. nagle zaczął dzwonić, a ja się lekko wystraszyłam. w jednej chwili postanowiłam go odebrać. i to był strzał w dziesiątkę. wyjaśniłam że telefon znalazłam, a odebrałam go z myślą że znajdę jego właściciela. męski głos oznajmił, że telefon należy do jego siostry. umówiliśmy się na mieście na kawę w celu oddania znalezionej rzeczy... nie pamiętam jak sprawa się dalej potoczyła, bo budzik obudził mnie do pracy. szkoda pomyślałam, że takie historie w życiu się nie zdarzają.):)