Młody_Maciej_i_malowanie

napisał/a: ~pol_cia 2010-11-10 18:12
X-No-Archive: Yes

On Nov 8, 5:37 pm, Paulinka wrote:
> Witam,
>
> Odbierając dzisiaj młodego Macieja (jutro tzn. w środę lat 4) usłyszałam
> od przedszkolanki taki oto tekst : Jestem przerażona, co z nim będzie
> dalej. Dziecko nie potrafi trzymać kredki, wyjeżdża poza linie, nie
> interesuje go malowanie. Musi pani z nim dużo pracować, bo będzie
> nieszczęście.
>
> Moje pytanie, czy pamiętacie, jak Wasze czterolatki posługiwały się
> kredkami? Z tego co ja pamiętam Michał nie znosił malować, do tej pory
> nie lubi, pisze teraz ładnie i starannie. Trochę się przestraszyłam tą
> diagnozą, z drugiej strony intuicja mi podpowiada, że nie ma sensu
> siedzieć z 4-latkiem i malować szlaczki, bo inaczej będzie nieszczęście.
> Ze swojej strony oczywiście zmobilizuję młodego, żeby zainteresował się
> kolorowankami, dobrze trzymał kredkę etc.
> Jest w ogóle jakaś norma w tym wieku odnośnie zdolności plastycznych na
> podstawowym poziomie?
>
IMO pani moim zdaniem jest niezbyt kompetentna.
Nie wszyscy lubia wszystko,ja nie znosilam kolorowac,nudzilo mnie
smiertelne i juz.
A rysowac potrafie :P,moje dziecko kochalo kolorowac i OK, ale
rysowanie dla niej bylo tortura.W przedszkolnych czasach.
A teraz bardzo ladnie jej wychodzi.Kuzyn i rowiesnik corki rysowac
potrafil w wieku dwoch lat.
No i co,no i nic.
No bo tak juz jest jeden lubi boczek a drugi ciasteczka.

Po prostu musisz patrzec co maly lubi i ta droga isc,ukierunkowujac go
troszke na to co powinien w tym wieku robic.
A moze Pani nie ma dobrego podejscia do dzieci?!
I moze tu jest problem.
A skoro wy oboje talentu plastycznego nie macie to sory ze zapytam
dlaczego twoje dziecko
mialoby miec taki talent???
Ja muzycznego nie mam,ale zachecali dzieci do gry na instrumentach , w
szkole zachecali,OK,
corka chciala,OK,nie powiem nie,bylismy zdziwieni z mezem ale co tam
wypozyczylismy skrzypce ,
no i po kilku miesiacach juz nie chciala, ale bardzo ladnie trzyma
smyczek D
Usprawniac rece mozna na rozne sposoby: krojenie, lepienie , zabawa
kukuielkami, moze nawet robienie kukielek,albo prace plastyczne z inna
pania.....
Powodzenia

pol_cia
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-11 12:46
On 9 Lis, 23:06, Paulinka wrote:

> Fajny pomysł z takim kółkiem, ale u nas ciężko logistycznie do
> ogarnięcia. Nie mam prawa jazdy, a szkołę, przedszkole i nasze prace
> mamy od siebie o całee kilometry. BTW jak inni sobie z tym radzą,
> pracują, odwożą dzieci na zajęcia dodatkowe i jeszcze rano jedzą
> wspólnie śniadanie, u nas to jest zawsze gonitwa :)

Przypomina mi się czas, kiedy oboje z MŚK pracowaliśmy równocześnie w
szkole i mieliśmy małe dziecko - wieś, zero babci (bo zajęta dziećmi
mojego brata i daleko), zero przedszkola, mijaliśmy się piechotą (do
szkoły było 3 km drogą przez pola) na moście w dzikim pędzie podczas
"okienka", bo jakoś cudem plan udawało się tak ułożyć... I tak całe
lata. W tym poroniony pomysł na zostawianie dziecka po drodze u jednej
pani. Poroniony, bo razu pewnego dziecko (3 latka) sobie od niej
gdzieś poszło z jej starszymi (10-12 lat) dziećmi i biegiem go
szukając, z sercem gdzieś w okolicach uszu, znalazłam je stojace na
samym brzeżku wysokaśnej skarpy-urwiska nad głównym nurtem rzeki,
najgłębszym w tym miejscu.

Kiedy dzieci podrosły, woziliśmy je (mieliśmy już samochód) do
miejskiego przedszkola, potem do miejskiej szkoły, kilkanaście km od
domu. Miały wtedy szkołę muzyczną też, późnym popołudniem. No jak to
możliwe? I było śniadanie rano, wspólne.



napisał/a: ~Paulinka 2010-11-11 13:18
Ikselka pisze:
> On 9 Lis, 23:06, Paulinka wrote:
>
>> Fajny pomysł z takim kółkiem, ale u nas ciężko logistycznie do
>> ogarnięcia. Nie mam prawa jazdy, a szkołę, przedszkole i nasze prace
>> mamy od siebie o całee kilometry. BTW jak inni sobie z tym radzą,
>> pracują, odwożą dzieci na zajęcia dodatkowe i jeszcze rano jedzą
>> wspólnie śniadanie, u nas to jest zawsze gonitwa :)
>
> Przypomina mi się czas, kiedy oboje z MŚK pracowaliśmy równocześnie w
> szkole i mieliśmy małe dziecko - wieś, zero babci (bo zajęta dziećmi
> mojego brata i daleko), zero przedszkola, mijaliśmy się piechotą (do
> szkoły było 3 km drogą przez pola) na moście w dzikim pędzie podczas
> "okienka", bo jakoś cudem plan udawało się tak ułożyć... I tak całe
> lata. W tym poroniony pomysł na zostawianie dziecka po drodze u jednej
> pani. Poroniony, bo razu pewnego dziecko (3 latka) sobie od niej
> gdzieś poszło z jej starszymi (10-12 lat) dziećmi i biegiem go
> szukając, z sercem gdzieś w okolicach uszu, znalazłam je stojace na
> samym brzeżku wysokaśnej skarpy-urwiska nad głównym nurtem rzeki,
> najgłębszym w tym miejscu.
>
> Kiedy dzieci podrosły, woziliśmy je (mieliśmy już samochód) do
> miejskiego przedszkola, potem do miejskiej szkoły, kilkanaście km od
> domu. Miały wtedy szkołę muzyczną też, późnym popołudniem. No jak to
> możliwe? I było śniadanie rano, wspólne.

Oczywiście przecież w waszej pięknej wiosce były kilometrowe korki,
budowali stadion na Euro 2012 obok Twojej szkoły,
dziewczyny chodziły do szkół oddalonych od siebie ok. 10 km, a twój mśk
wyjeżdżał w delegacje albo wracał z pracy o 23...

--

Paulinka
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-11 15:03
On 11 Lis, 13:18, Paulinka wrote:

> Oczywiście przecież w waszej pięknej wiosce były kilometrowe korki,

Nie - po prostu drogi miejscami w ogóle nie było, a zimą zaspy 2-
metrowe, ze autobus nie dojeżdżał i trzeba było 2 km przez te zaspy
wraz z uczniami za...ć

> budowali stadion na Euro 2012 obok Twojej szkoły,

Nie cieszy Cię to? - mnie by cieszyło, bo wtedy oznaczałoby to jej
umiejscowienie w metropolii i w zw. z tym możnaby przynajmniej do niej
dojechać, zamiast człapać 2 km po błocie albo zaspach. I na pewno nie
byłoby w szkole kaflowych dziurawych pieców ani 6 stopni zimą podczas
lekcji, bo ogrzać takimi piecami dziurawy budynek z rozpadajacymi się
oknami trudno... Tak pracowaliśmy 15 lat.

> dziewczyny chodziły do szkół oddalonych od siebie ok. 10 km,

No nie - w jednym czasie jedna do przedszkola, a druga do szkoły, 15
km od naszego domu, o różych porach odbierane, więc w sumie 2 osobne
podwójne kursy do miasta, o ile nie dochodziła w danym dniu jeszcze
szkoła muzyczna, więc dodatkowy kurs.

> a twój mśk
> wyjeżdżał w delegacje albo wracał z pracy o 23...

Czasem w ogóle nie wracał - bo z pracy w szkole szedł od razu do
"roboty". Trzeba było z czegoś płacić za te jazdy do miasta i z
powrotem 3 razy po 2 - w te i wewte.
napisał/a: ~Paulinka 2010-11-11 20:59
Ikselka pisze:
> On 11 Lis, 13:18, Paulinka wrote:
>
>> Oczywiście przecież w waszej pięknej wiosce były kilometrowe korki,
>
> Nie - po prostu drogi miejscami w ogóle nie było, a zimą zaspy 2-
> metrowe, ze autobus nie dojeżdżał i trzeba było 2 km przez te zaspy
> wraz z uczniami za...ć

Zima to chyba w Polsce nie trwa cały rok. Ja piszę o całorocznych
korkach, kiedy pokonujesz 1km trasę w ciągu np. 1,5 godziny i nie jest
ważne czy autobusem, czy samochodem, bo oba środki komunikacji stoją w
korkach.

>> budowali stadion na Euro 2012 obok Twojej szkoły,

> Nie cieszy Cię to? - mnie by cieszyło, bo wtedy oznaczałoby to jej
> umiejscowienie w metropolii i w zw. z tym możnaby przynajmniej do niej
> dojechać, zamiast człapać 2 km po błocie albo zaspach. I na pewno nie
> byłoby w szkole kaflowych dziurawych pieców ani 6 stopni zimą podczas
> lekcji, bo ogrzać takimi piecami dziurawy budynek z rozpadajacymi się
> oknami trudno... Tak pracowaliśmy 15 lat.

Nie nie cieszy mnie to, bo budowę stadionu uważam za głupotę, a dwa, że
dopóki nie skończą tej budowy, będę musiała 1,5 h wcześniej wychodzić do
pracy.

>> dziewczyny chodziły do szkół oddalonych od siebie ok. 10 km,
>
> No nie - w jednym czasie jedna do przedszkola, a druga do szkoły, 15
> km od naszego domu, o różych porach odbierane, więc w sumie 2 osobne
> podwójne kursy do miasta, o ile nie dochodziła w danym dniu jeszcze
> szkoła muzyczna, więc dodatkowy kurs.

A to wszystko oczywiście w wiejskich korkach i całorocznych zaspach...

>> a twój mśk
>> wyjeżdżał w delegacje albo wracał z pracy o 23...
>
> Czasem w ogóle nie wracał - bo z pracy w szkole szedł od razu do
> "roboty". Trzeba było z czegoś płacić za te jazdy do miasta i z
> powrotem 3 razy po 2 - w te i wewte.

Ja piszę o sytuacji, kiedy tż-ta nie ma, bo wyjechał, a ja muszę zdążyć
do pracy, odprowadzić i odebrać dzieci ze szkoły i przedszkola nie
posiadając przy tym prawa jazdy i nie korzystając z taksówek.

Nie chce mi się ciągnąć tej dyskusji, przyzwyczaiłam się, ze Ty wiesz
wszystko lepiej. Niech tak pozostanie. Mi to zwisa. Jeżeli nie
zrozumiałeś tego, co zostało powyżej napisane, to nic na to nie poradzę.
Uprzedzając Twoje przyszłe argumenty : tak wiem, że jesteś wybitną
znawczynią miejskich korków, a technikę pokonywania dużego miasta
komunikacją miejską w godzinach szczytu masz opanowaną do perfekcji.
BTW posiadamy samochód.


--

Paulinka
napisał/a: ~Aicha 2010-11-11 21:09
W dniu 2010-11-11 12:46, Ikselka pisze:

> Przypomina mi się czas, kiedy oboje z MŚK pracowaliśmy równocześnie w
> szkole i mieliśmy małe dziecko - wieś, zero babci (bo zajęta dziećmi
> mojego brata i daleko), zero przedszkola, mijaliśmy się piechotą (do
> szkoły było 3 km drogą przez pola) na moście w dzikim pędzie podczas
> "okienka", bo jakoś cudem plan udawało się tak ułożyć... I tak całe
> lata. W tym poroniony pomysł na zostawianie dziecka po drodze u jednej
> pani. Poroniony, bo razu pewnego dziecko (3 latka) sobie od niej
> gdzieś poszło z jej starszymi (10-12 lat) dziećmi i biegiem go
> szukając, z sercem gdzieś w okolicach uszu, znalazłam je stojace na
> samym brzeżku wysokaśnej skarpy-urwiska nad głównym nurtem rzeki,
> najgłębszym w tym miejscu.

Kiedy podejmowałaś decyzję w wieku 19 czy 20 lat, to chyba kierowana
"mądrością starców" umiałaś sobie uzmysłowić wszystkie jej konsekwencje,
czy też może zabrakło analizy ryzyka zanim radośnie odrzekłaś "tak"?

--
Pozdrawiam - Aicha
napisał/a: ~Paulinka 2010-11-11 21:29
MONI|
> Użytkownik "Paulinka"
>
>> Obawiam się, ze przy moim i tż-ta antytalencie do prac plastycznych, nawet
>> największy trening nie pomoże ;)

> Ale to wcale nie chodzi o to żeby mieć talent i uczyc dziecko rysować.
> Powtarzanie wzorców, przerysowywanie - to nie ta droga. To zabija wyobraźnię
> i twórcze podejście do tworzywa.

Ten talent to żart oczywiście. Nie mam żadnych ambicji w stosunku do
swoich dzieci. Chciałabym, żeby były szczęśliwe i radziły sobie w życiu.
Tylko tyle.

> I w żadnym wypadku nie polecam książeczek dla dzieci w stylu, jak narysować
> ptaka, człowieka itd. czego ostatnio pełno jest na rynku wydawniczym.
> Dzieci mają się cieszyć obcowaniem z tworzywem i przelewaniem wytworów
> własnej wyobraźni na papier, glinę itd

To i tak pozycje dla sporo starszych dzieci (?), więc nie tędy droga :)

> Dziecko, które raz złapie jakiś szablon nie jest w stanie się od tego
> uwolnić, w każdym razie jest to bardzo trudne, a później już inaczej ptaka
> nie namaluje, tylko jakąś np. v-ałkę A ta interpretacja ptaka to jakiś
> narzucony schemat, nie swobodna interpretacja jego wyobrażenia na temat
> ptaka.
> Generalnie chodzi o czerpanie przyjemności, jeśli zaplanujecie np.
> malowanie, lepienie z mas plastycznych - wspólnie (rodzic i dziecko)
> zaczynacie pracę razem/każdy swoją, po czym rodzic sie powoli wycofuje, nie
> może zdominować tej sytuacji - jest wsparciem, otuchą dla działań dziecka.
> Jeśli zaplanujcie malowanie, lepienie a skończy się to tylko na rozcieraniu
> farby, przeciskaniu masy przez palce, rozciapywaniu jej wodą, robieniu
> błota, nie jest źle - to też jest nauka. Poznawanie faktur, konsystencji
> materiału, kolorów, efektów związanych z mieszaniem kolorów, poznawanie
> możliwości tworzywa i tego jak się zmienia np. masa w różnych warunkach. I
> przede wszystkim jest przyjemność i duże prawdopodobieństwo, że będzie
> powrót do twórczej aktywności, gdzie zmieniając warunki/ narzędzia coraz to
> bardziej dziecko będzie wchodzic w temat, poznawać, oczekiwać coraz to
> lepszych efektów swojej pracy, doskonalić technikę i ćwiczyć
> palce/ręce/wyobraźnię co jest bezcenne na etapie szkolnym.

Jeszcze raz dzięki za podpowiedzi.
Wczoraj młody Maciej z okazji swoich urodzin został obdarowany przez
dzieci z przedszkola rysunkami. Ciekawe wnioski mi się nasuwają po
obejrzeniu tych rysunków.
Dziewczynki ogólnie malują ładnie i bardzo schematycznie, prawie same
kolorowe serduszka, klika kwiatków. Chłopcy ci, którzy posiadają jakieś
plastyczne zdolności malowali jakieś scenki, ale w większości były to
różne poplątane linie, no i jeden kolega imieniem Kuba się własnoręcznie
podpisał :)

--

Paulinka
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-11 22:43
On 11 Lis, 21:09, Aicha wrote:
> W dniu 2010-11-11 12:46, Ikselka pisze:
>
>  > Przypomina mi si czas, kiedy oboje z M K pracowali my r wnocze nie w
>  > szkole i mieli my ma e dziecko - wie , zero babci (bo zaj ta dzie mi
>  > mojego brata i daleko), zero przedszkola, mijali my si piechot (do
>  > szko y by o 3 km drog przez pola) na mo cie w dzikim p dzie podczas
>  > "okienka", bo jako cudem plan udawa o si tak u o y ... I tak ca e
>  > lata. W tym poroniony pomys na zostawianie dziecka po drodze u jednej
>  > pani. Poroniony, bo razu pewnego dziecko (3 latka) sobie od niej
>  > gdzie posz o z jej starszymi (10-12 lat) dzie mi i biegiem go
>  > szukaj c, z sercem gdzie w okolicach uszu, znalaz am je stojace na
>  > samym brze ku wysoka nej skarpy-urwiska nad g wnym nurtem rzeki,
>  > najg bszym w tym miejscu.
>
> Kiedy podejmowa a decyzj w wieku 19 czy 20 lat, to chyba kierowana
> "m dro ci starc w" umia a sobie uzmys owi wszystkie jej konsekwencje,
> czy te mo e zabrak o analizy ryzyka zanim rado nie odrzek a "tak"?
>
> --
> Pozdrawiam - Aicha

Kiedy się kocha, "tak" mówi się na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie.
Chyba o tym nie wiesz.
napisał/a: ~Paulinka 2010-11-11 22:46
Ikselka pisze:
> On 11 Lis, 21:09, Aicha wrote:
>> W dniu 2010-11-11 12:46, Ikselka pisze:
>>
>> > Przypomina mi si czas, kiedy oboje z M K pracowali my r wnocze nie w
>> > szkole i mieli my ma e dziecko - wie , zero babci (bo zaj ta dzie mi
>> > mojego brata i daleko), zero przedszkola, mijali my si piechot (do
>> > szko y by o 3 km drog przez pola) na mo cie w dzikim p dzie podczas
>> > "okienka", bo jako cudem plan udawa o si tak u o y ... I tak ca e
>> > lata. W tym poroniony pomys na zostawianie dziecka po drodze u jednej
>> > pani. Poroniony, bo razu pewnego dziecko (3 latka) sobie od niej
>> > gdzie posz o z jej starszymi (10-12 lat) dzie mi i biegiem go
>> > szukaj c, z sercem gdzie w okolicach uszu, znalaz am je stojace na
>> > samym brze ku wysoka nej skarpy-urwiska nad g wnym nurtem rzeki,
>> > najg bszym w tym miejscu.
>>
>> Kiedy podejmowa a decyzj w wieku 19 czy 20 lat, to chyba kierowana
>> "m dro ci starc w" umia a sobie uzmys owi wszystkie jej konsekwencje,
>> czy te mo e zabrak o analizy ryzyka zanim rado nie odrzek a "tak"?
>>
>> --
>> Pozdrawiam - Aicha
>
> Kiedy się kocha, "tak" mówi się na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie.
> Chyba o tym nie wiesz.

A może bardziej wie o tym, kiedy jest się w chorobie i źle a druga osoba
jest obok. Trochę pokory.

--

Paulinka
napisał/a: ~Aicha 2010-11-11 22:49
W dniu 2010-11-11 22:43, Ikselka pisze:

>> > Przypomina mi si czas, kiedy oboje z M K pracowali my r wnocze nie w
>> > szkole i mieli my ma e dziecko - wie , zero babci (bo zaj ta dzie mi
>> > mojego brata i daleko), zero przedszkola, mijali my si piechot (do
>> > szko y by o 3 km drog przez pola) na mo cie w dzikim p dzie podczas
>> > "okienka", bo jako cudem plan udawa o si tak u o y ... I tak ca e
>> > lata. W tym poroniony pomys na zostawianie dziecka po drodze u jednej
>> > pani. Poroniony, bo razu pewnego dziecko (3 latka) sobie od niej
>> > gdzie posz o z jej starszymi (10-12 lat) dzie mi i biegiem go
>> > szukaj c, z sercem gdzie w okolicach uszu, znalaz am je stojace na
>> > samym brze ku wysoka nej skarpy-urwiska nad g wnym nurtem rzeki,
>> > najg bszym w tym miejscu.
>>
>> Kiedy podejmowa a decyzj w wieku 19 czy 20 lat, to chyba kierowana
>> "m dro ci starc w" umia a sobie uzmys owi wszystkie jej konsekwencje,
>> czy te mo e zabrak o analizy ryzyka zanim rado nie odrzek a "tak"?
>
> Kiedy się kocha, "tak" mówi się na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie.
> Chyba o tym nie wiesz.

Pisałam o wyprowadzce na wieś, nie o małżeństwie.

--
Pozdrawiam - Aicha
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-11 23:57
On 11 Lis, 22:49, Aicha wrote:
> W dniu 2010-11-11 22:43, Ikselka pisze:
>
>
>
> >>   >  Przypomina mi si czas, kiedy oboje z M K pracowali my r wnocze nie w
> >>   >  szkole i mieli my ma e dziecko - wie , zero babci (bo zaj ta dzie mi
> >>   >  mojego brata i daleko), zero przedszkola, mijali my si piechot (do
> >>   >  szko y by o 3 km drog przez pola) na mo cie w dzikim p dzie podczas
> >>   >  "okienka", bo jako cudem plan udawa o si tak u o y ... I tak ca e
> >>   >  lata. W tym poroniony pomys na zostawianie dziecka po drodze u jednej
> >>   >  pani. Poroniony, bo razu pewnego dziecko (3 latka) sobie od niej
> >>   >  gdzie posz o z jej starszymi (10-12 lat) dzie mi i biegiem go
> >>   >  szukaj c, z sercem gdzie w okolicach uszu, znalaz am je stojace na
> >>   >  samym brze ku wysoka nej skarpy-urwiska nad g wnym nurtem rzeki,
> >>   >  najg bszym w tym miejscu.
>
> >> Kiedy podejmowa a decyzj w wieku 19 czy 20 lat, to chyba kierowana
> >> "m dro ci starc w" umia a sobie uzmys owi wszystkie jej konsekwencje,
> >> czy te mo e zabrak o analizy ryzyka zanim rado nie odrzek a "tak"?
>
> > Kiedy si kocha, "tak" m wi si na dobre i z e, w zdrowiu i chorobie.
> > Chyba o tym nie wiesz.
>
> Pisa am o wyprowadzce na wie , nie o ma e stwie.

Nigdy nie musiałam się wyprowadzać na wieś, bo dzięki Bogu zawsze
mieszkałam na wsi. I nie narzekam, tylko pokazuję śmieszność narzekań
Pauliny - ot, wieś to wieś, a miasto to miasto, a Twoje zdanie o
decyzji i konsekwencjach zamieszkania w danym miejscu mogłabym
przetransponować Paulinie: "chcesz mieszkać w mieście, no to... czego
chcesz?".
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-11 23:59
On 11 Lis, 20:59, Paulinka wrote:
> Ikselka pisze:
>
> > On 11 Lis, 13:18, Paulinka wrote:
>
> >> Oczywi cie przecie w waszej pi knej wiosce by y kilometrowe korki,
>
> > Nie - po prostu drogi miejscami w og le nie by o, a zim zaspy 2-
> > metrowe, ze autobus nie doje d a i trzeba by o 2 km przez te zaspy
> > wraz z uczniami za...
>
> Zima to chyba w Polsce nie trwa ca y rok. Ja pisz o ca orocznych
> korkach, kiedy pokonujesz 1km tras w ci gu np. 1,5 godziny i nie jest
> wa ne czy autobusem, czy samochodem, bo oba rodki komunikacji stoj w
> korkach.
>
> >> budowali stadion na Euro 2012 obok Twojej szko y,
> > Nie cieszy Ci to? - mnie by cieszy o, bo wtedy oznacza oby to jej
> > umiejscowienie w metropolii i w zw. z tym mo naby przynajmniej do niej
> > dojecha , zamiast cz apa 2 km po b ocie albo zaspach. I na pewno nie
> > by oby w szkole kaflowych dziurawych piec w ani 6 stopni zim podczas
> > lekcji, bo ogrza takimi piecami dziurawy budynek z rozpadajacymi si
> > oknami trudno... Tak pracowali my 15 lat.
>
> Nie nie cieszy mnie to, bo budow stadionu uwa am za g upot , a dwa, e
> dop ki nie sko cz tej budowy, b d musia a 1,5 h wcze niej wychodzi do
> pracy.
>
> >> dziewczyny chodzi y do szk oddalonych od siebie ok. 10 km,
>
> > No nie - w jednym czasie jedna do przedszkola, a druga do szko y, 15
> > km od naszego domu, o r ych porach odbierane, wi c w sumie 2 osobne
> > podw jne  kursy do miasta, o ile nie dochodzi a w danym dniu jeszcze
> > szko a muzyczna, wi c dodatkowy kurs.
>
> A to wszystko oczywi cie w wiejskich korkach i ca orocznych zaspach...
>
> >> a tw j m k
> >> wyje d a w delegacje albo wraca z pracy o 23...
>
> > Czasem w og le nie wraca - bo z pracy w szkole szed od razu do
> > "roboty". Trzeba by o z czego p aci za te jazdy do miasta i z
> > powrotem 3 razy po 2 - w te i wewte.
>
> Ja pisz o sytuacji, kiedy t -ta nie ma, bo wyjecha , a ja musz zd y
> do pracy, odprowadzi i odebra dzieci ze szko y i przedszkola nie
> posiadaj c przy tym prawa jazdy i nie korzystaj c z taks wek.
>
> Nie chce mi si ci gn tej dyskusji, przyzwyczai am si , ze Ty wiesz
> wszystko lepiej. Niech tak pozostanie. Mi to zwisa. Je eli nie
> zrozumia e tego, co zosta o powy ej napisane, to nic na to nie poradz .
> Uprzedzaj c Twoje przysz e argumenty : tak wiem, e jeste wybitn
> znawczyni miejskich kork w, a technik pokonywania du ego miasta
> komunikacj miejsk w godzinach szczytu masz opanowan do perfekcji.
> BTW posiadamy samoch d.
>
> --
>

Zacytuję Aichę:
"Kiedy podejmowa a decyzj w wieku 19 czy 20 lat, to chyba kierowana
"m dro ci starc w" umia a sobie uzmys owi wszystkie jej konsekwencje,
czy te mo e zabrak o analizy ryzyka zanim rado nie odrzek a "tak"? "

Sorry za braki w polskich znakach, ale to gugiel szaleje, nie ja.