Młody_Maciej_i_malowanie

napisał/a: ~Aicha 2010-11-12 00:26
W dniu 2010-11-11 23:57, Ikselka pisze:

> Twoje zdanie o
> decyzji i konsekwencjach zamieszkania w danym miejscu mogłabym
> przetransponować Paulinie

Jak również każdemu innemu. Ale tu się mylisz. Inni nie reklamują się,
że posiedli mądrość starców.

A poza tym decyzja o lokalizacji stadionu została wydana zaledwie 2 lata
temu. Trochę trudno było to przewidzieć wcześniej, nieprawdaż?


--
Pozdrawiam - Aicha

napisał/a: ~Ikselka 2010-11-12 00:55
On 12 Lis, 00:26, Aicha wrote:
> W dniu 2010-11-11 23:57, Ikselka pisze:
>
> > Twoje zdanie o
> > decyzji i konsekwencjach zamieszkania w danym miejscu  mog abym
> > przetransponowa Paulinie
>
> Jak r wnie ka demu innemu. Ale tu si mylisz. Inni nie reklamuj si ,
> e posiedli m dro starc w.

Nigdzie niczego takiego o sobie nie twierdziłam.

>
> A poza tym decyzja o lokalizacji stadionu zosta a wydana zaledwie 2 lata
> temu. Troch trudno by o to przewidzie wcze niej, nieprawda ?

Abstrahujac od konkretnej sytuacji opisanej przez Paulinę - miasto z
istoty rzeczy ma to do siebie, że w nim przybywa ludzi, więc ciągle
coś się buduje i nikt nie gwarantuje, że w danym miejscu nigdy nie
powstanie stadion czy hipermarket albo kosciół czy dworzec - decydując
się na zamieszkanie w mieście tylko naiwny nie bierze tego pod uwagę.
Nie dziwota, że potem tylko naiwni narzekają.
Twoje słowa przywodzą mi na myśl głośny u nas, niedawny protest
mieszkańców kamienic wokół skweru przy kieleckim UM i ZUS, którym to
"złośliwie" na owym skwerze zbudowano wielopoziomowy garaż i oto już
nie mają dokąd piesków wyprowadzać. No bo jak można było w mieście
zbudować wielopoziomowy garaż na miejscu skweru (w pobliżu jest też
park miejski) i to tylko po to, żeby odblokować centrum Kielc,
zapakowane parkującymi autami jak puszka szprotkami?
A my, mieszkańcy województwa, żeby cokolwiek załatwić w urzędach w
centrum, musieliśmy parkować nieomal na peryferiach miasta, bo ktoś
sobie pieska wyprowadzał na skwerek. Ja się cieszę z tego garażu - mam
blisko wszędzie stamtąd. Z powodu czyjegoś miejskiego pieska nie bedę
już wędrowała z drugiego końca miasta.
Podobny był protest mieszkańców nowych domów blisko kieleckiego
zalewu, zaskoczonych popsuciem im panoramy z okien przez właśnie
zatwierdzoną budowę centrum Plaza.
No kto mógłby takie budowlane ekscesy kiedykolwiek przewidzieć w
jakimkolwiek mieście?!

napisał/a: ~medea 2010-11-12 10:57
W dniu 2010-11-11 12:46, Ikselka pisze:

> Przypomina mi się czas, kiedy oboje z MŚK pracowaliśmy równocześnie w
> szkole

Sama wiesz, że w szkole pracuje się krótko, tzn. do godz. 14-15 (a nawet
krócej), czasem jakaś wywiadówka z rodzicami. W mieście w firmach ludzie
pracują minimum do 16, a zazwyczaj to jest jeszcze dłużej.

Ewa
napisał/a: ~medea 2010-11-12 11:01
W dniu 2010-11-12 00:55, Ikselka pisze:

> Twoje słowa przywodzą mi na myśl głośny u nas, niedawny protest
> mieszkańców kamienic wokół skweru przy kieleckim UM i ZUS, którym to
> "złośliwie" na owym skwerze zbudowano wielopoziomowy garaż i oto już
> nie mają dokąd piesków wyprowadzać. No bo jak można było w mieście
> zbudować wielopoziomowy garaż na miejscu skweru (w pobliżu jest też
> park miejski) i to tylko po to, żeby odblokować centrum Kielc,
> zapakowane parkującymi autami jak puszka szprotkami?

IMO nie ma nic głupszego od takiej drapieżnej (wobec wyglądu miasta)
polityki architektonicznej. Rezygnuje się właśnie ze skwerów, nie
przewiduje parków na nowo budowanych osiedlach itd. IMO to bezsens. O
wiele korzystniejszym rozwiązaniem jest usprawnienie komunikacji
miejskiej po to, żeby ludzie do centrum nie musieli przyjeżdżać
samochodami.

Ewa
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-12 11:19
On 12 Lis, 10:57, medea wrote:
> W dniu 2010-11-11 12:46, Ikselka pisze:
>
> > Przypomina mi si czas, kiedy oboje z M K pracowali my r wnocze nie w
> > szkole
>
> Sama wiesz, e w szkole pracuje si kr tko, tzn. do godz. 14-15 (a nawet
> kr cej), czasem jaka wywiad wka z rodzicami. W mie cie w firmach ludzie
> pracuj

?

Chcesz tę "pracę" (nie obrazając zapracowanych - w większosci
polegającą na siedzeniu przy kompie w necie i piciu kawy) porównać do
stania 45 minut przy tablicy (z 5-minutowymi przerwami) i nakładania
35 osobom do głów czegoś, czego tam mieć absolutnie (i z natury
swojej) nie chcą?
A podczas owych przerw (przerwy są dla ucznia, nie dla nauczyciela)
odprawy, dyżury, narady, sprawy organizacyjne, rozmowy z rodzicami,
którzy nie mieli kiedy być na wywiadówkach, tudzież pędem z 3 piętra
na 1 piętro w celu wymiany dziennika i z powrotem pędem na drugie?
Nawet nie było kiedy zjeść kanapki ani iść do WC - no ale ja
matematyki uczyłam, z zasady matematyk nie je i nie sika Za to wf-
iści i plastycy mieli spoko, swoją kanciapę z WC i takie tam, a dzieci
przychodziły do nich (nie oni do dzieci co rusz do innych sal
rozrzuconych po całej szkole) do sali gimnastycznej/plastycznej obok
kanciapy.

> minimum do 16, a zazwyczaj to jest jeszcze d u ej.


Zapominasz, że KIEDYŚ było więcej dzieci - pracowało się na dwie
zmiany. Droga do domu przez zaspy lub błoto (latem tegho nie ma, ale
latem są wakacje) trwała ok. godziny w jedną stronę czasem.
W miastach na trzy zmiany - czasem do 19 trwały lekcje. I nikogo nie
obchodziło, ze nauczyciel miał po 2-3 okienka w ciagu "krótkiego" dnia
pracy, podczas których można było co najwyżej siedzieć kołkiem w
zimnym pokoju nauczycielskim i patrzeć w sufit (no ale to patrzenie to
też nie ja - ja miałam i wtedy co robić). Kiedy pracowałam w mieście,
szłam do pracy na 7:30, a wychodziłam niejednokrotnie ok. 17. Miałam
godziny tzw konsultacji codziennie, w ramach 40-godzinnego tygodnia
pracy, zarządzone przez nowego dyrektora pragnącego się wykazać. A
przed i po pracy TEŻ stałam w korkach, w domu byłam na 18. I wtedy
dopiero zasiadałam nad stosem sprawdzianów (matematyka). Nie to, co
pani od wf czy plastyki, która faktycznie pracowała jak inni normalni
ludzie - tzn po pracy zapominała o niej i miała czas wolny od momentu
zamkniecia drzwi szkoły za sobą. Wychowawstwa też z reguły nie miała,
bo ileż godzin tej plastyki/muzyki/wf było - za mały kontakt z klasą.
Co innego matematyk/polonista, temu należało dołożyć obowiązkowo
wychowawstwo. I dokładano
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-12 11:22
On 12 Lis, 11:01, medea wrote:

> IMO nie ma nic g upszego od takiej drapie nej (wobec wygl du miasta)
> polityki architektonicznej. Rezygnuje si w a nie ze skwer w, nie
> przewiduje park w na nowo budowanych osiedlach itd. IMO to bezsens. O
> wiele korzystniejszym rozwi zaniem jest usprawnienie komunikacji
> miejskiej po to, eby ludzie do centrum nie musieli przyje d a
> samochodami.
>

Tzn ludzie SPOZA miasta? - wiesz, co piszesz?
Jeśli wiesz, to postuluj to samo także w odniesieniu do wielkich
centrów kultury i hipermarketów, powinno się usprawnić komunikację
miejską, aby ludzie z miasta nie musieli tam jeździć samochodami 3-)
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-12 11:26
On 11 Lis, 22:46, Paulinka wrote:
> Ikselka pisze:
>
>
>
> > On 11 Lis, 21:09, Aicha wrote:
> >> W dniu 2010-11-11 12:46, Ikselka pisze:
>
> >>  > Przypomina mi si czas, kiedy oboje z M K pracowali my r wnocze nie w
> >>  > szkole i mieli my ma e dziecko - wie , zero babci (bo zaj ta dzie mi
> >>  > mojego brata i daleko), zero przedszkola, mijali my si piechot (do
> >>  > szko y by o 3 km drog przez pola) na mo cie w dzikim p dzie podczas
> >>  > "okienka", bo jako cudem plan udawa o si tak u o y ... I tak ca e
> >>  > lata. W tym poroniony pomys na zostawianie dziecka po drodze u jednej
> >>  > pani. Poroniony, bo razu pewnego dziecko (3 latka) sobie od niej
> >>  > gdzie posz o z jej starszymi (10-12 lat) dzie mi i biegiem go
> >>  > szukaj c, z sercem gdzie w okolicach uszu, znalaz am je stojace na
> >>  > samym brze ku wysoka nej skarpy-urwiska nad g wnym nurtem rzeki,
> >>  > najg bszym w tym miejscu.
>
> >> Kiedy podejmowa a decyzj w wieku 19 czy 20 lat, to chyba kierowana
> >> "m dro ci starc w" umia a sobie uzmys owi wszystkie jej konsekwencje,
> >> czy te mo e zabrak o analizy ryzyka zanim rado nie odrzek a "tak"?
>
> >> --
> >> Pozdrawiam - Aicha
>
> > Kiedy si kocha, "tak" m wi si na dobre i z e, w zdrowiu i chorobie.
> > Chyba o tym nie wiesz.
>
> A mo e bardziej wie o tym, kiedy jest si w chorobie i le a druga osoba
> jest obok. Troch pokory.
>

Nie rozumiem tego zdania.
napisał/a: ~Qrczak" 2010-11-12 11:54
Dnia dzisiejszego niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>
> On 12 Lis, 10:57, medea wrote:
>> W dniu 2010-11-11 12:46, Ikselka pisze:
>>
>>> Przypomina mi si czas, kiedy oboje z M K pracowali my r wnocze nie w
>>> szkole
>>
>> Sama wiesz, e w szkole pracuje si kr tko, tzn. do godz. 14-15 (a nawet
>> kr cej), czasem jaka wywiad wka z rodzicami. W mie cie w firmach ludzie
>> pracuj
>
> ?
>
> Chcesz tę "pracę" (nie obrazając zapracowanych - w większosci
> polegającą na siedzeniu przy kompie w necie i piciu kawy) porównać do
> stania 45 minut przy tablicy (z 5-minutowymi przerwami) i nakładania
> 35 osobom do głów czegoś, czego tam mieć absolutnie (i z natury
> swojej) nie chcą?
> A podczas owych przerw (przerwy są dla ucznia, nie dla nauczyciela)
> odprawy, dyżury, narady, sprawy organizacyjne, rozmowy z rodzicami,
> którzy nie mieli kiedy być na wywiadówkach, tudzież pędem z 3 piętra
> na 1 piętro w celu wymiany dziennika i z powrotem pędem na drugie?
> Nawet nie było kiedy zjeść kanapki ani iść do WC - no ale ja
> matematyki uczyłam, z zasady matematyk nie je i nie sika Za to wf-
> iści i plastycy mieli spoko, swoją kanciapę z WC i takie tam, a dzieci
> przychodziły do nich (nie oni do dzieci co rusz do innych sal
> rozrzuconych po całej szkole) do sali gimnastycznej/plastycznej obok
> kanciapy.
>
>> minimum do 16, a zazwyczaj to jest jeszcze d u ej.
>
>
> Zapominasz, że KIEDYŚ było więcej dzieci - pracowało się na dwie
> zmiany. Droga do domu przez zaspy lub błoto (latem tegho nie ma, ale
> latem są wakacje) trwała ok. godziny w jedną stronę czasem.
> W miastach na trzy zmiany - czasem do 19 trwały lekcje. I nikogo nie
> obchodziło, ze nauczyciel miał po 2-3 okienka w ciagu "krótkiego" dnia
> pracy, podczas których można było co najwyżej siedzieć kołkiem w
> zimnym pokoju nauczycielskim i patrzeć w sufit (no ale to patrzenie to
> też nie ja - ja miałam i wtedy co robić). Kiedy pracowałam w mieście,
> szłam do pracy na 7:30, a wychodziłam niejednokrotnie ok. 17. Miałam
> godziny tzw konsultacji codziennie, w ramach 40-godzinnego tygodnia
> pracy, zarządzone przez nowego dyrektora pragnącego się wykazać. A
> przed i po pracy TEŻ stałam w korkach, w domu byłam na 18. I wtedy
> dopiero zasiadałam nad stosem sprawdzianów (matematyka). Nie to, co
> pani od wf czy plastyki, która faktycznie pracowała jak inni normalni
> ludzie - tzn po pracy zapominała o niej i miała czas wolny od momentu
> zamkniecia drzwi szkoły za sobą. Wychowawstwa też z reguły nie miała,
> bo ileż godzin tej plastyki/muzyki/wf było - za mały kontakt z klasą.
> Co innego matematyk/polonista, temu należało dołożyć obowiązkowo
> wychowawstwo. I dokładano

Dobrze, że zmieniłaś zawód.

Qra
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-12 12:09
On 12 Lis, 11:54, "Qrczak" wrote:

> Dobrze, e zmieni a zaw d.


Nie zmieniłam. Mój zawód jest ten sam.
napisał/a: ~Agnieszka" 2010-11-12 12:10
Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości
>
[...]
> Nawet nie było kiedy zjeść kanapki ani iść do WC - no ale ja
>
[...]
> W miastach na trzy zmiany - czasem do 19 trwały lekcje. I nikogo nie
> obchodziło, ze nauczyciel miał po 2-3 okienka w ciagu "krótkiego" dnia
> pracy, podczas których można było co najwyżej siedzieć kołkiem w
> zimnym pokoju nauczycielskim i patrzeć w sufit

I pewnie zabraniali podczas tych wszystkich okienek zjeść kanapkę i pójść do
WC?

Agnieszka
napisał/a: ~Jagna W." 2010-11-12 12:18

Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości

> Chcesz tę "pracę" (nie obrazając zapracowanych - w większosci
> polegającą na siedzeniu przy kompie w necie i piciu kawy) porównać do
> stania 45 minut przy tablicy (z 5-minutowymi przerwami) i nakładania
> 35 osobom do głów czegoś, czego tam mieć absolutnie (i z natury
> swojej) nie chcą?

No fakt, bo specyfika innych zawodów to zasadniczo 45-minutowe okresy picia
kawy na siedząco, z 5-minutowymi przerwami na obowiązki służbowe.
Zabawne, że większość nauczycieli niemalże demonizuje swoją pracę uważając,
że cała reszta społeczeństwa delikatnie mówiąc opierdala się przez niemal
10 godzin dziennie (bo zasadniczo tyle w większości przypadków trwa praca
na 8-godzinnym etacie), a tylko oni biedacy harują w pocie czoła.

> odprawy

Z ciekawości - jakie odprawy. Na każdej przerwie? Codziennie? Wszyscy
jednocześnie?

> dyżury

Wszyscy nauczyciele na raz, codziennie, na każdej przerwie?

> narady

Jak wyżej. Dzyń w dzyń, na każdej przerwie?
Może trzeba było zmienić dyrekcję, bo Twoje opowieści zalatują jakąś
paranoją :>

> rozmowy z rodzicami

I jedynie z tym się mogę zgodzić, choć też nie uwierzę, że codziennie,
wszystkie przerwy wypełnione były spotkaniami z rodzicami. W naszej szkole
problem rozwiązany jest poprzez wyznaczenie godzin spotkań w tygodniu i
całkowicie się to sprawdza.

> Nawet nie było kiedy zjeść kanapki ani iść do WC

Wiesz co, tak Ci po żołniersku powiem - weź nie pie.dol :)

> Za to wf-iści i plastycy mieli spoko,

Trzeba było plastykiem albo wf-istką zostać :P

Pozdrawiam
JW
napisał/a: ~Ikselka 2010-11-12 12:55
On 12 Lis, 12:10, "Agnieszka" wrote:
> U ytkownik "Ikselka" napisa w wiadomo cinews:7977cea0-c2ce-4e2c-b8f9-64d34ab2e8ae@b25g2000vbz.googlegroups.com...
>
>
>
> [...]
> > Nawet nie by o kiedy zje kanapki ani i do WC - no ale ja
>
> [...]
> > W miastach na trzy zmiany - czasem do 19 trwa y lekcje. I nikogo nie
> > obchodzi o, ze nauczyciel mia po 2-3 okienka w ciagu "kr tkiego" dnia
> > pracy, podczas kt rych mo na by o co najwy ej siedzie ko kiem w
> > zimnym pokoju nauczycielskim i patrze w sufit
>
> I pewnie zabraniali podczas tych wszystkich okienek zje kanapk i p j do
> WC?
>

Może i nie zabraniali, ale jak napisałam - miałam co robić podczas
tych okienek. Byłam "rozrywana" przez dyrekcję do różnych spraw z
racji pelnienia pewnych funkcji. Nie ma lekko.