Wyprowadzka z rodzinnego domu

napisał/a: ~gość 2007-09-05 16:00
Na początku było dziwnie.. Cały czas miałam wrażenie, że zaraz do pokoju wejdzie mama..nie dochodziło do mnie, że mamy juz własne mieszkanie...własne życie. Dzwonię do mamy codziennie choć na 5 minut, widujemy się tak często jak to jest możliwe...juz się przyzwyczaiłam do myśli, że teraz Mąż czeka na mnie w domu, kiedy przychodzę z pracy..że to nie mama powita mnie ciepłym obiadem, tylko teraz sama muszę ten obiad wykombinować i zrobić..
napisał/a: Itzal 2007-09-05 18:38
Szczerze, to jakos nie przezylam tego...Nie zebym byla w kiepskich stosunkach z rodzicami, tylko po prostu zawzsze łaziłam własnymi drogami, i niespecjalnie sie przejęłam wyjazdem do obcego kraju i wyprowadzką z domu. Do Halinci dzwonie srednio dwa razy w tygodniu, wczesniej czesciej, ale odkad jej fundnelam komore, smsujemy do siebie i jest ok.
A, Halincia to moja mamusia
napisał/a: H2O 2007-09-05 21:06
Ja podobnie jak Pelliroja, bardzo tego nie przezylam...Moja sisotra jako ta starsza wyjechala na studia a ja zaraz poniej pojechalam do liceum..Zienilam miasto zaraz po szkole podstawowej i mieszkalam w internacie... Rodzice mnie utrzymywali ale w tym momencie tez rozpoczeli swoja sprawe rozwodowa...Wiec moze i dobrze ze zadnej z nas juz nie bylo w domu... bylo tak na serio dom juz nie stnial ... Rodzice osobno, my dwie osobno... Ale teraz po latach kontak moj z moja siostra jest BARDZO bliski...Tak sie zlozylo ze mieszkamy obok siebie...Kontak z tata mamy codzienny przez telefon...Ja jak lece do Pl to zawsze jestem u niego...Gorzej z kontaktami z moja mama...Tak na serio sa bardzo rzadkie...
napisał/a: iwa2 2007-09-06 07:46
a ja wychodząc wczoraj z rodzinnego domu popłakałam się
ale już dziś będziemy u rodziców na obiedzie
dobrze, że nie będę miaszkała daleko od domu
napisał/a: Asieńka 2007-09-06 09:05
U mnie to jakoś tak gładko przeszło ... najpierw jeszcze w trakcie remontu naszego mieszkanka (pod koniec remontu) zaczęłam chodzić tam na noc, a potem powoli przenosic rzeczy, aż pewnego dnia już nie mogłam zostać w domu na noc, bo nic tam już nie miałam . Teraz jak jestem u mamy to czasami jak wychodzę to robi mi się tak jakoś przykro i kiedyś łzy stanęły mi w oczach, a mamusia zawsze daje mi buziaka i tak ładnie żegna, np: "pa pa Córeczko"
napisał/a: samsam 2007-09-06 11:21
Widzę, że nie tylko ja tak ciężko zniosłam przeprowadzkę.
Ja już się przyzwycziiłam, no bo w końcu już mieszkam osobno prawie półtora roku na swoim. Ale jak sobie przypomnę, co ja wtedy czułam..... Był ciężko. Ale taka kolej losu...
napisał/a: Mimi01 2008-02-02 23:26
W moim przypadku ślub jest dopiero przede mną, a co za tym idzie i przeprowadzka... Jednak problem jest zupełnie innej natury.
Otóż już jak byłam malutka, to mieszkałam z rodzicami w dużym domu, na który kilka lat temu został wzięty kredyt, aby go wyremontować, powiększyć mi moje piętro i dobudować poddasze. Rodzice do razu, z góry założyli, że w przyszłości zostanę tutaj z mężem, dzieckiem... Nic nie mówiłam (błąd), bo sama nie zdawałam sobie sprawy jak to będzie.
Po kilku latach bycia w zwiazku (kiedy o konkretach się jeszcze nie rozmawiało), rozstałam się z P, a teraz ponownie od roku jesteśmy razem i mam już zaplanowaną datę ślubu. Mój P uzmysłowił mi kilka kwestii, że małżeństwo powinno mieć własny, prawdziwy kąt, a nie lokum kilka schodków wyżej... Poza tym moja mama ma dość trudny charakter, o niektórych sprawach nie da się z nią rozmwiać spokojnie - albo się obraża, albo unosi... Powoli zdaję sobię sprawę, że niektóre rzeczy uniemożliwią mi szczęście z moim P tutaj. W dodatku zdażają się ostatnio abstrakcyjne sytuacje, że jak np. mama przychodzi do mnie i rozmawiamy, to potrafi mi zwrócić uwagę, że za głośno mówię i tatę, który śpi na dole obudzę Mi natomiast przeszkadza jak głośno się kłócą, albo maksymalnie mają włączony tv (zawsze po kilkuminastu min. opanowywania się, nie wytrzymuję i schodzę na dół i mówię delikatnie, że trochę to przeszkadza - rodzice się wkurzają, że im zwracam uwagę...) Ogólnie jak jest dobrze to jest dobrze, ale wiem, że na dłuższą metę to nie ma szans... Wcześniej nie chciałam nawet o tym myśleć, bo to wiązało by się z faktem, że musiałabym z nimi o tym porozwiawiać (a ja właśnie trudnychrozmów z nimi się boję), Jednak rodzice nie zdają sobie sprawy z tego faktu i potrafią tylko "chwalić" się znajomym, że zapewnili mi przyszłość...
No i właśnie pojawia się problem, że muszę ich jakoś uświadomić, że my potrzebujemy własnego miejsca, pozbycia się myśli, że może za głośno oglądamy tv, albo rozmawiamy... I w ogóle dość logiczne sprawy, które jednak do tej pory nie były poruszane... Najgorsze jest jednak w tym wszystkim, że kredyt na ten dom - również na wykończenie mojego piętra mama wzięła na najbliższych naście lat, że przez to rodzice ledwo wiążą koniec z końcem... Wyjdę na wyrodną córkę w tej sytuacji... Ale to jest uszczęślwianie na siłę...
Jak ja mam przeprowadzić taką rozmowę? Nawet gdybym się zmusiła do zostania tutaj to mój P z góry mi powiedział, że wkrótce kupuje działkę tak, żebyśmy po ślubie mogli wziać kredyt na dom i w rok po ślubie wyprowadzić się...
napisał/a: evilgirl89 2008-02-03 08:15
ja się zaraz po 18stce przeprowadziłam do mojego T no i znosiłam to dobrze dopóki pewnego wieczoru zrobiło mi się tak strasznie smutno że ja i całe rodzeństwo(3 starszych braci) dorastamy i zakładamy oddzielne rodziny.a nie jak kiedyś wszyscy razem w jednym domu

[ Dodano: 2008-02-03, 08:15 ]
no i tęsknie za moim domem nad jeziorem
napisał/a: arTemida 2008-02-04 15:39
Monia85 czy Ty przypadkiem nie jesteś jedynaczką...bo widzę pewne zbieżności z moją sytuacja
Ja po slubie bede mieszkac tez z rodzicami (4 lata temu wprowadziliśmy się do nowego dużego domu) i będe obserwowac sytuacje jak się rozwija.Jak stwierdzimy z mężem że nasza niezależnośc jest naruszana to wtedy sie wyprowadzamy-nie chcemy za wczasu zakłądać że się nie uda. Ale znając mój charakterek nie uda się na pewno-też każe rodzicom ściszać TV ale oni nie robią mi na szczęscie uwag że za głosno rozmawiam. Konflikty są bardziej na takim tle że nie wiadomo o co - ktos coś mówi, drugi się obraża i już się machina nakręca sama, każdy czuje się dotkięty i pokrzywdzony.Taka lekka paranoja Ale ogólnie mam zwis na to, chce z nimi mieszkac nawet jak mnie wkurzają i licze że po slubie wszytsko sie unormuje, stres minie i bedzie (prawie)sielanka A jak nie, to nie myśle o kredytach tylko o sobie, swoim małżęństwie i swoim życiu.

Spróbuj może też dac swoim rodzicom szanse...
napisał/a: aptekara 2008-02-06 20:57
A ja nie mieszkam już w domu 7 lat... najpierw było studium, potem studia i tak wyszło. Teraz mieszkam z X. już około 4 lat i mój problem jest trochę inny... otóż po ślubie, który wiąże się z powrotem do mojego rodzinnego miasta, musimy z X. wrócić też do mojego rodzinnego domu (przynajmniej do czasu, kiedy nie stanie nasz). I zastanawiam się jak to będzie znów wrócić pod skrzydła rodziców - no wiecie człowiek nauczył się żyć jak jemu pasuje. Jeść wtedy kiedy chce, wychodzić i wracać kiedy chce itd... Dlatego zanim ten nasz dom stanie planujemy coś wynająć i jak to rodzicom powiedzieć, że chcemy wynajmować, a nie mieszkać z nimi... : Wyprowadzka na studia była jakby "przymusem", a teraz to tak wynika z naszej woli... Ach nie wiem jak to się ułoży...
napisał/a: Edytka 2008-02-07 09:55
arTemida napisal(a):Monia85 czy Ty przypadkiem nie jesteś jedynaczką...bo widzę pewne zbieżności z moją sytuacja Ale znając mój charakterek nie uda się na pewno-też każe rodzicom ściszać TV ale oni nie robią mi na szczęscie uwag że za głosno rozmawiam. Konflikty są bardziej na takim tle że nie wiadomo o co - ktos coś mówi, drugi się obraża i już się machina nakręca sama, każdy czuje się dotkięty i pokrzywdzony.Taka lekka paranoja quote]

arTemida, Monia85 ja też jestem jedynaczką i tak samo nie wiem jak to dalej bedzie opisywane przez Was sytuacje też mają u mnie miejsce, a co najgorsze ostatnio u kuzynki doszło do awantury, bo ja przyszłam prosto po pracy i mama mi oświadcyła, że otworzyła list do mnie, na co mój R. nie wytrzymał i zaczął sie awanturować, że mama ciągle otwiera moje listy, na co moja mama powiedziała, że ja jestem jej i automatycznie listy są nasze :/ ciocia sapnęła, że już nie długo będe mamina. I tu jest problem z wyprowadzką z domu bo ja jestem z mamą sama i nie wyobrażam sobie sytuacji zostawienia mamy samej. Ale atmosfera w domu teraz jest też bardzo uciąźliwa.
napisał/a: Dorotka Piatka 2008-09-15 22:20
Współczuję jedynaczkom z dominującymi rodzicami. Ja znowu cierpię na brak zainteresowania ze strony rodzicieli, dlatego nie będzie mi ciężko opuścić rodzinny dom, tym bardziej, że częściej teraz mieszkam w mieście studenckim. Wiem, że będę mogła liczyć na ich pomoc, a i pewnie nasze relacje staną się lepsze. Rozłąka zmienia:)