to znowu Ja Nerwica

napisał/a: aniolek27 2013-10-31 12:06
Hey..widzę,ze jesio Cie la_inca nie było dziś..ja własnie wróciłam z cmentarza i dziś czuje się bardzo dobrze,i mam nadzieje ze tak będzie nadal..a Ty jak tam dzisiaj...
napisał/a: la_inca 2013-10-31 12:17
Hej,
Jestem,jestem. Dziś mozna powiedziec, ze jest ok.
Nie masz lęku przed chodzeniem na cmentarz, mnie juz nie za bardzo jak sobie pomyslę, ze mam tam jutro iść :((

Piszesz, ze Twój synek ma 6 lat, tak jak moja córka. Poszła do 1 kl. wczoraj mieliśmy ślubowanie pierwszoklasistów. I powiem Ci, ze pierwszy raz mnie to spotkało, ze sie nie wzruszyłam, za każdym razem na różnych uroczystościach szkolnych jak dzieciaki /moj syn ma 12 lat/ spiewały hymn szkoły, albo mowiły wierszyki to nie mogłam się opanować, tak chciało mi sie płakać... ze moze to juz ostatni raz widzę ich występy. Wczoraj było zupełnie inaczej, nie za bardzo wiem jak to odebrać. Różne myśli chodza mi po głowie.
Pozdrowionka
napisał/a: aniolek27 2013-10-31 14:11
Hey la_inca..nio powiem Ci ,ze wcześniej miałam taka obawę lekka co do cmentarza ale mowie,nie będę robić z siebie kretynki wiec pojechałam było dobrze,jeszcze teraz muszę jechać znicze i kwiaty zawieś i oczywiście jutro..Moj syn rocznikowo ma 6 ale ur dopiero pod koniec listopada i chodzi do zerowki)...No wiesz to,ze płakałaś można odebrać,ze jesteś bardzo wrażliwą osoba,tylko te zle mysli zamiast płakać ogólnie ze wzruszenia to z tego ze się dzieci może nie zobaczy już więcej,musimy to zmienic..ale i tak juz piszesz,ze tym razem bylo inaczej to juz jest duzy postep wiec gratuluje:)ja powoli zmieniam swój tor myślenia..np boli mnie cos gardlo od 2 dni na poczatku juz jakies skojarzenia itp ale nie dam sie ignoruje to raz mnie boli raz nie a jak nadal bedzie to poprostu z gardlem pujde do lekarza,ale jak narazie nie ma takiej potrzeby.I nadal jest we mnie lek,tego jak narazie sie nie pozbylam,ale mam ogromna nadzieje i wiare,ze tak wkacu bedzie.
napisał/a: ana202 2013-11-01 01:15
Również miło mi jest powitać osoby, które mają podobny problem do mojego. Nie że się cieszę, że wam również to doskwiera, ale dobrze mieć te bratnią duszę, nawet w takich chwilach :) Ja nie mam dzieci więc się nie pochwalę, ale za to też byłam dziś na cmentarzu, lubię tam chodzić, wręcz mam manię chodzenia na cmentarz, grób mojej kochanej babci ciągle lśni - czuję taką potrzebę, wiem że teraz tylko tyle fizycznie mogę dla niej jeszcze zrobić, bo myślami jestem z nią właściwie cały czas.
Ostatnio zaobserwowałam u siebie coś dziwnego... Wcześniej jak wspominałam moją babcię płakałam jak głupia... teraz nie mogę płakać, ale zaczynam się źle czuć i źle mi oddychać. Te duszności zaczynają mi coraz bardziej dokuczać, jestem w trakcie poszukiwania pracy, która polega na kontakcie z pacjentami i po prostu zaczynam się bać... Te duszności łapią mnie wszędzie. Na zakupach, jak wyjdę wynieść śmieci, nawet teraz jest jakoś tak... dziwnie. Boję się, że będzie tylko gorzej i ten stan uniemożliwi mi pracę... Kiedy czytam objawy nerwicy, to tak jakbym czytała o sobie. Zaczęłam analizować to co się ze mną działo na przestrzeni lat i większość do mnie pasuje, z tym, że nie miałam wszystkich na raz ale każdą po trochu w różnych etapach życia.
Z jednej strony ulzyło mi że nie mam raka płuc, z drugiej strony jestem przerażona i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Kiedy mam te duszności nie mówie o tym nikomu, bo wiem, że te skupienie ludzi na mnie pogorszy sprawę, staram się odwrócić uwagę mojej nerwicy. Co do lekarzy, straciłam w nich wiarę, że sami z siebie postarają się mi pomóc. Nie wiem gdzie się udać, kto mi pomoże... Zawsze to ja wspierałam wszystkich, pomagałam wszystkim jak tylko mogłam, a teraz sama sobie nie potrafię pomóc... Podczas stresowych sytuacji (za czasów szkolnych) udawałam się do psychologa szkolnego, czasem po to żeby się po prostu wygadać i żeby mi pomógł zdać do kolejnej klasy bo nie radziłam sobie przez sytuacje które mnie spotykały... Wsparcia psychicznego nie dostawałam zbytnio, ale zobowiązanie mnie do zbierania podpisów od nauczycieli, z datą "zaliczenia" jakoś mnie motywowało. Wiedziałam co i jak i że mam jakąś szansę... W końcu nauczyciel mi obiecał na piśmie, że jak zaliczę to zdam... ;) Ale teraz nawet nie wiem co jest dokładnie przyczyną moich problemów, to już nie jest problem szkolny, nie wiem właściwie z czym mam iść do psychologa. Kiedyś to były konkrety, teraz te napady łapią mnie w każdej sytuacji.
Ależ się rozpisałam... znowu. Ja także jestem mocno rozgadana, jak znam siebie to zaraz poznacie całą historię mojego życia... :) Bo duża jego część składa się właśnie z tych "nerwicowych" chwil, możnaby powiedzieć, że moje historie są jak z filmu. Postaram się częściej tu zaglądać :)
napisał/a: aniolek27 2013-11-01 15:08
Witam Cie ana20..wiem wlasnie jak wazne jest to by nas wysluchano i nie robienie z nas nie normalnych no niestety trudno znalesc takie osoby we wlasnym otoczeniu i dobrze, ze mamy to forum: )..wiesz jasama mam problemy i nie wiem co powiedziec lub jak pomoc, wiem napewno co mozesz czuc i rozumiem, zrozumiem nawet te najdziwniejsze objawy..wiesz ja za czasow szkolnych tez nie mialam lekko, brak kolezanek, dokuczanie itp potem tez podejmowalam zle decyzje, moze teraz to wszystko wychodzi..widze, ze musialas byc bardzo zzyta babcia i oplakiwanie Jej na samo wspomnienie dla mnie to wzruszajace i pewnie jestes bardzo wrazliwa i uczuciowa i nie wiem jak wyjasnic tp, ze teraz masz te objawy na mysl o babci..moze wizyta u psychologa by cos wyjasnila.I niestety lęk karmi sie naszym strachem im bardziej sie nakrecamy to tym gorzej i tez smieszne to, ze my wiemy niby jak radzic sobie z nerwica ale i tak nie potrafimy tego dokonac..ja np teraz mam klopoty z mysleniem tzn mysle o sprawach ktore mnie przerazaja i sama sie nakrecam ale te mysli sa i nie umiem sie ich pozbyc glupie co!..I ja chetnie bede czytac o Tobie twoim zyciu itp pisz co tylko chcesz bo ja tez duzo gadam hehe..zaluje ze z nikim na zywo nie da sie spotkac no ale trudno mamy profil tutaj..i mnie nerwica moze zlapac wszedzie bez powodu nawet gdy jestem spokojna i jest ok to w takich momentach moj lek sie nasila bo czuje sie dobrze a tu bach nie wiadomo czemu dolegliwosci sie pojawiaja..dzis czuje sie w miare dobrze..potem jade na cmentarze ..choc mnie teraz przeraza smierc, co potem, co sie ze mna stanie itp i za duzo czytam o tym i sie nakrecam...pozdrawiam.
napisał/a: la_inca 2013-11-04 09:49
Witajcie dziewczyny!
Jakaś maskara była na cmentarzu w piątek. Czułam się przeohydnie... w sumie można było się tego spodziewać. Sama sobie to zgotowałam. Stałam i czułam sie jakbym była gdzieś poza tym, gdzieś w przestworzach....
Mąż wygania mnie do psychologa... mówi, ze cały czas mówię, ze wszystko jest bez sensu. Nie za bardzo chcę iść do tego, do którego chodziłam, na marginesie, to bardzo dobry specjalista, baaaardzo mi pomógł, ale jak już poczułam się dobrze, było wszystko w porządku, przestałam do niego chodzić, powiedziałam, ze już jest super i w ogóle, ale zaprosił mnie jeszcze na sesje podsumowującą, na która nie poszłam. A nie poszłam, w sumie ze wzgledu na kasę i na to, że naprawdę dobrze sie czułam, wszystko było piekne, wspaniałe i kolorowe. I teraz powinnam się znowu wybrać, ale jest mi głupio, ze powiedziałam, ze przyjde a nie poszłam.
Co jeszcze? Wszedł mi przeookrony ból w kregosłup w odcinek szyjny,, nie mogę skrecic głowy, podnieść rąk :(. U mnie to jak nie za przeproszeniem sraczka, to popierdaczka....ciągle jestem skrzywiona i obolała. Tak się nie da żyć. A ja żyć bardzo chcę, choc i tak wiem, że to ode mnie nie zalezy...
A co tam u Was?
aaaa i ja też jak Ana mam kontakt z medycyną i pacjentami :( co nie jest najlepsze przy nerwicy.
Pięknie napisane Aniołku : "I niestety lęk karmi sie naszym strachem..." taka prawda.
Pozdrawiam!
napisał/a: ana202 2013-11-04 11:19
la_inca - jeśli terapia u tej Pani psycholog Ci pomogła i chcesz do niej iść to nie widzę przeszkód. Na pewno nie jednego pacjenta miała takiego jak Ty, który poczuł się wspaniale, zrezygnował z terapii i po jakimś czasie wrócił... A jeśli się tak mocno wstydzisz to przeproś że nie przyszłaś, powiedz dla czego albo usprawiedliw się jakimś małym kłamstewkiem jeśli to Ci pomoże. Lepiej skłamać niż zrezygnować z dobrego psychoterapeuty... Swoją drogą na czym polegają takie terapie?

aniolek27 - Byłam na święta na grobie babci, kiedy szła procesja i śpiewali ta pieśń "wieczny odpoczynek.." i uświadomiłam sobie że jestem tu z powodu ukochanej osoby, powstrzymywałam łzy - ze względu na moją dziwną rodzinę która pewnie nawet nie wiedziałaby o co mi chodzi (wujkowie itd). Ale pojechałam tez na drugi dzień wieczorem, uznałam, że muszę "pogadać" z babcią. Pojechałam tam razem z moim chłopakiem, było pięknie, wszędzie światło, cisza i spokój. Rozkleiłam się kompletnie, pogadałam z moją babcią, powiedziałam jak bardzo ją kocham i tęsknię... Przy okazji jakaś dalsza ciotka której nawet dobrze nie znam, podeszła do mnie próbując mnie pocieszyć... Tylko po co? Kiedy ja właśnie przyszłam tam po to żeby się poryczeć... Ulżyło mi... Chyba tego mi było trzeba, zasnęłam spokojnie bez duszności i te dwa dni miałam spokojne. Muszę częściej tam jeździć wieczorem i sobie popłakać, bo w domu jakoś nie potrafię już. Nie wiem czy to mi przejdzie, czy to ta śmierć jest przyczyną moich dolegliwości czy może wszystko co się działo ze mnie dopiero wychodzi. Dręczą mnie wyrzuty sumienia... Babcia była przez 3 dni w agonii, cały ten czas była przytomna i świadoma wszystkiego, byłam z nią ile się dało ale nie było mnie kiedy umierała... była sama w szpitalu, nie zdążyłam, zastałam tylko puste łóżko. Musiałam powstrzymać łzy bo byłam razem z mamą i dziadziem (jej mężem). Myślałam wtedy tylko o nich, żeby ich wspierać. Na prawdę jestem z siebie bardzo dumna, że dałam radę. Przyjechały też moje siostry z zagranicy, ledwo zdążając na pogrzeb (moja starsza siostra szczególnie była związana z babcią, ona też ma nerwicę) które pozwoliły mi odetchnąć od tego ciężaru, w końcu mogłam na chwile odejść od mamy i sie porządnie wypłakać. Na pogrzebie na mszy musiałam wyjść z dziadziem i znów zostałam sama, która ma o nim myśleć mimo, że także bardzo chciałam być na tej mszy i były tam osoby które mniej to wszystko przeżywały... Kiedy wracaliśmy było po komunii, a dziadzio tak się śpieszył z powrotem żeby wziąć opłatek... Zabierali już trumne, a ja szybko pobiegłam do księdza prosząc go żeby dał jeszcze dziadziowi komunie... Jak to wszystko wspominam myślę sobie... a gdzie w tym wszystkim byłam ja? Musiałam wszystko zdusić żeby pomóc innym, podczas gdy ja byłam jedną z tych którzy potrzebowali pomocy i wsparcia... Teraz to jest ten czas żeby pomyśleć właśnie o sobie... Moim problemem jest to, że ja cały czas chce komuś pomóc, a siebie zaniedbałam... Wszystkie chwile w których było mi najciężej wiążą sie z pomocą innym ludziom i taką dostałam nagrodę... Nerwicę... Gdzie tu jest sprawiedliwość?
i znów się rozpisałam...
napisał/a: la_inca 2013-11-04 11:35
Witaj,
Tak mówisz? Moze i się zdecyduję, żeby do niego pojść.
Na terapii dowiadujesz się co jest przyczyną Twojej nerwicy, po kolei cofasz się w przeszłość, przynajmniej tak było u mnie, i sporo spraw wychodzi, których byś nigdy nie połączyła z nerwicą, dlatego zachęcam Cie do podjecia psychoterapii, ale tak naprawdę to ciężka praca nad sobą. Tak jak u mnie, było dobrze, zapomniałam o nerwicy, a ona sobie wrociła pod postacią innych objawów, których wcześniej nie znałam. Bo "ona" wie, że ja juz sie nie bardzo boję zawrotów, to teraz uderza z innej storny...
Tak mi się wydaje, że ludzie z nerwicą, najbardziej martwią sie o innych, zapominając o sobie, a to my mamy być ważni.
Dobrze robisz, że pozwalasz sobie na płacz, przez to schodzą emocje i się oczyszczasz, wiadomo na jakiś czas, ale zawsze...
A co tam aniołku u Ciebie?
napisał/a: aniolek27 2013-11-04 12:04
Witam Was Dziewczyny,ojejka ale naprawdę milo mi się zrobiło,ze jesteśmy teraz we 3..w grupie silaP..A co u Mnie,no wczoraj zle się czułam,trzęsłam się od środka,nogi mnie bolały,i czest mam uczucie ciepla w roznych czesciach ciala i oczywiscie odrazu strach,ze to jakiś wylew i no starałam się i jakoś przetrwałam,potem nie mogłam usnąć i często się budziłam bo jakieś bzdury sobie wkręcałam i to akurat nie związane z dolegliwościami tylko z moja psychika głupkowata..a dziś w miare.Ana20 moim zdaniem własnie teraz masz czas dla siebie,płacz jest nam naprawdę potrzeby,i często nam pomaga wyzbyć się naszych nagromadzonych emocji,powiem szczerze,ze ja np teraz choć chciałabym się rozbeczec nie mogę,pewnie jak wkacu to wszystko mi się skumuluje to wybuchne rykiem..ehh..A jeśli chodzi o terapie ja tez uczęszczałam i sadze jak la_inca jeśli byl taki dobry to to,ze nie poszłaś jak miałaś się pojawić to nic strasznego,na pewno Cie nie zabije za to,tylko trzeba się przemóc i powiedzieć jak było no i okey,ja uważam,ze warto iść do osoby która zna już Twoja historie i raz pomogła.Rozumiem was dziewczyny,zycie z nerwica to takie jak by nie zycie,to walka o kazdy dzien,a jak nadchodzi atak to już zegnanie się ze światem,a jesteśmy młode,tyle mam nadzieje życia przed nami i musimy jakos pozbyc sie tego cholerstwa.Wszedzie jak czytam pisze,ze po takim czasie nasz ogranizm sie przyzwyczail do tych naszych reakcji,do roznego bolu itp,ze trudno jest to zwalczyc ale da sie,tylko trzeba wytrwalosci,i to takie dziwne,ze nasz organizm czuje zblizajace sie zagrozenie choc w rzeczywistosci go nie ma i z tad nasze dolegliwosci,choc Wy dziewczyny to juz z pewnoscia wiecie,ja ostatnio znowu wertuje internet i czytam.Wczoraj bylam u babci to tez poprostu dziwnie sie czulam,nie umniem tego okreslic poprostu wiem,ze nie czulam sie normalnie,ale tez jakos wytrwalam,teraz pije czesciej melise i biore magneza:)..Mam nadzieje,ze bedzie nam dane znow cieszyc sie ZYCIEM...
napisał/a: ana202 2013-11-04 12:06
Podobno są też różne książki psychologiczne, słyszałyście coś o tym?
Domyślam się, że nie jest lekko... Do tej pory myślałam, że samo mi w końcu to przejdzie, ale już od czerwca cały czas coś mi dolega, czasem z przerwami góra kilkudniowymi. Ja sobie tak myślę, że skoro i tak na razie nie pracuje, mogłabym się zaangażować w jakiś wolontariat... Pomaganie innym zawsze sprawiało mi radość, czułam się spełniona.
Chodziłam na krótką terapię do ośrodka interwencji kryzysowej... W związku z tym, że potrącił mnie samochód i miałam lęki. Podobno zajmują się także osobami które stracą bliską osobę i mają w związku z tym problem. Myślicie, że taka darmowa pomoc poskutkuje? Domyślam się, że to nie jest kwestia jednej wizyty, więc nie wiem czy będzie mnie stać na dobrego psychologa.
napisał/a: aniolek27 2013-11-04 12:08
AAA,i zle napisalam to la_inca Ty masz isc do tego psychologa spowrotem a nie ana20 hehe..przepraszam za pomyleczke..Tyle sie tu dzis pisze,ze poprostu pokrecilam to.Wiec la_inca Ja jak bym miala taka mozliwosc,choc tez sama przerwalam terapie i tak poszla bym do tej samej osoby,zna mnie,lubie ja i wiem,ze nie musiala bym zaczynac histori od poczatku,a wiadomo,ze roznie moglo byc i dlatego nie pokazalas sie,jak pisalam glowy Ci nie urwie..3maj sie:)
napisał/a: aniolek27 2013-11-04 12:11
Tak ana20 to napewno nie skaczylo by sie na 1 wizycie,a ona niestety kosztuje u mnie 100zl i po jakims czasie nie chodzilam juz bo nie stac mnie bylo niestety.A jesli chodzi o ten wolontariusz ja czesto o takim czyms myslalam wkacu tez nie pracuje,ale mieszkam na wsi nie mam prawka i no tu problem z jakimkolwiek dojazdem do Miasta ehh,a mysle ze to bardzo dobra metoda,zobaczyc,ze inni naprawde maja problemy,moze wtedy nasze wydadza nam sie mniejsze.