Czy mąż ma racje?

napisał/a: dr preszer 2014-12-19 14:10
No i już, wszystko jasne. Będzie co ma być. A teraz marsz do wyra, odpoczywać, zrobić sobie jakieś jedzenie, którego Twój organizm nie odrzuci i przestać się stresować. Ehh baby.
napisał/a: Rooda666 2014-12-19 15:08
errr napisal(a):Cytat:
jasne, jestem przekonana, że jak za te 20 lat trafi do psychiatry to lekarz stwierdzi, że przyczyną jego problemów jest huśtawka emocjonalna jego mamy z początków ciąży
ta huśtawka trwa już za długo
to są jakieś normy czasowe? Do 6 tygodnia możesz mieć huśtawkę emocji i jest ok, a od 6t 1d już jest zła, trwa za długo i dziecko będzie emocjonalną kaleką wydającą miliony na psychiatrów? Serio errr, zastanów się czasem zanim tak komuś przywalisz.

dr napisal(a): A teraz marsz do wyra, odpoczywać, zrobić sobie jakieś jedzenie, którego Twój organizm nie odrzuci i przestać się stresować.
amen!
napisał/a: errr 2014-12-19 21:13
Rooda666 napisal(a):to są jakieś normy czasowe?
nie wiem ale może Ty na to pytanie znasz odpowiedź?
Majka jęczy i jęczy już ponad miesiąc i nie wygląda na to, żeby miała zamiar wreszcie skończyć.

napisal(a):errr, czyli uważasz, że każde dziecko, które było niechciane ma problemy z emocjami? No bez przesady!
myślę, że większość ale odwołań do artykułów nie mam.
napisał/a: postmortem69 2014-12-20 01:47
majka1986 napisal(a):errr, czy to źle, że myślę o sobie?

Nie byłoby źle, gdybyś była sama, a ojcem Twojego dziecka był nieznajomy z dyskoteki, ale, tak jak napisała errr teraz musisz myśleć nie tylko o sobie, ba, myślenie o sobie powinno zejść na dalszy plan, ponieważ biorąc ślub, podjęłaś się pewnego zobowiązania i od tamtej chwili już nie powinnaś dzielić na: ja, mój mąż, moje dziecko, tylko rozpatrywać wszystko w kategorii "my". Tworząc rodzinę, bo o tym tu piszę, dojrzała osoba, która świadomie wchodzi w taki "układ", zapomina o sobie jako kimś odrębnym, ponieważ cokolwiek robi, jakąkolwiek decyzje podejmuje nie pozostaje to bez wpływu na pozostałych członków rodziny. To oczywiście dotyczy nie tylko Ciebie, ale także Twojego męża i póxniej także i dzieci.
A ja cały czas czytam Twoje posty i widzę tylko "JA, JA, JA", tylko na Ciebie to wpłynie, tylko Twoje życie legnie w gruzach, tylko Twoja wygoda zamieni się w "mordęgę", tylko Twoja kariera pójdzie się "paść".
Po jakiego grzyba brałaś ślub, skoro miałaś i kochałaś takie wygodne, poukładane, rozrywkowe życie, w którym "Twój mąż niekoniecznie musi brać udział"? Jak tak człowiek zagłębi się w te Twoje wypowiedzi, to do głowy przychodzi tylko jedno - żeby mieć taką egzystencję, potrzebny był sponsor, tylko po co zaraz wychodzić za mąż?
A skoro mowa o pieniądzach, to wiele Pań mówi tu, żeby mąż też "zrezygnował z kariery", tylko problem tkwi w tym, że jak firma męża padnie to z czego się utrzyma rodzina? Na tą chwilę obowiązkiem męża jest przede wszystkim zapewnić byt rodzinie, podczas gdy Ty nie będziesz mogła zarabiać. Jasne, że nie oznacza to, że ma się całkowicie poświęcić firmie kosztem bliskich, powinien Ci pomagać i brać czynny udział w życiu rodzinnym, ale nie może zawalić jedynego, konkretnego źródła utrzymania, do tego trzeba podejść rozsądnie, a nie mściwie - "bo mąż chciał to niech teraz się udziela".
Inna rzecz, i tu się z Tobą nie zgodzę, że właściciel przedsiębiorstwa, może zatrudnić pracownika, który przejmie dużą część jego służbowych obowiązków i akurat w firmie transportowej wiem, że to jest możliwe i się sprawdza, bo mam taki przykład w rodzinie.
Następna sprawa, która zaczyna być już irytująca w Twoich wypowiedziach, to ten katastrofizm. Jak to przeczyta jakaś przyszła matka, to sobie pomyśli, że dziecko to już nie jest "kula u nogi", tylko zagłada całego dotychczasowego życia, to jak nuklearny wybuch w środku słonecznego dnia, który zmiata z powierzchni ziemi wszelakie przejawy życia i radości.
Czy Ty naprawdę masz 26 lat? Bo biadolisz jak jakaś nastolatka. To zrozumiałe, że ciąża i macierzyństwo to szereg nowych obowiązków i zmartwień, jak większość wydarzeń w życiu dorosłego człowieka: wyprowadzasz się od rodziców, idziesz do pracy, kupujesz auto, kupujesz dom, przygarniasz kota czy psa, wychodzisz za mąż... wszystko to rodzi nowe obowiązki i zmartwienia, rodzi też oczywiście dobre i przyjemne strony, ale takie jest życie. Jeżeli Tobie się wydaje, że ten Twój upragniony awans zmniejszyłby liczbę Twoich powinności i zapewnił by Ci stabilność, i bezpieczeństwo, i mnóstwo wolnego czasu, zwłaszcza na posadzie, "na którą jest mnóstwo chętnych", to chyba żyjemy w dwóch różnych światach.
I na koniec, odnosząc się do Twojego nie poświęcania się i nie mówienia o tym:
majka1986 napisal(a):a uważasz, że nie myślę? Dla kogo się tak teraz męczę... właśnie dla tego dziecka, dla dziecka zrezygnowałam z pracy i wzięłam chorobowe, żeby wypoczywać, w miarę systematycznie coś przegryzać, żeby maleństwo było zdrowe...
no i m.in. robię to dla męża...
Gdybym miała go gdzieś i to dziecko, to bym usunęła to ciąże i dalej sobie żyła tak jak żyłam. Ale jak widzisz tego nie zrobiłam, bo aż tak wyrachowana nie jestem!

Myślę, że tą wypowiedzią podsumowałaś całe swoje podejście do macierzyństwa i rodziny, i w zasadzie tym cytatem powinienem zacząć i jednocześnie skończyć swoja wypowiedź, bo zdradza to dość beznadziejny przypadek, ale "poświęciłem się" licząc na to, że z tego ogromu słów jakie tu "wypłodziłem" może coś da Ci do myślenia.

"Ogar dziewczyno!", że zacytuję mojego syna, weź żesz siądź ze swoim mężem i przeanalizujcie tę całą sytuację pod kątem rodziny, a nie "JA" i "ty", pomyślcie jak da się to w przyszłości wszystko zorganizować i zacznijcie wreszcie myśleć jak rodzina.

A do reszty Pań: całkowicie zgadzam się z errr odnośnie wpływu emocjonalnego kobiety w ciąży na dziecko. A skoro Panie uważają inaczej, to proponuje w celach poznawczych zafundować sobie kilku miesięczny stres w połączeniu z negatywnym myśleniem i poobserwować jak to wpływa tylko na WASZĄ psychikę i tylko na WASZ organizm.
aneczka98 napisal(a):errr, czyli uważasz, że każde dziecko, które było niechciane ma problemy z emocjami? No bez przesady!

Zapewne nie każde, tak jak nie każda kobieta, która ma założona spiralę zachodzi w ciążę, ale jak widać się zdarza, ba, obstawiam, że częściej niechciane dzieci mają problemy emocjonalne, niż wkładki domaciczne ciąż. A jak autorka "wbiła się" w ten 1% to jakie ma szanse trafić w tą większą tarczę? Ja sugerowałbym raczej, żeby zaczęła myśleć pozytywnie, im szybciej tym lepiej.
napisał/a: Valkiria_ 2014-12-20 07:44
postmortem69, nie udzielam się zbytnio w tym temacie, bo swoje napisałam i zostałam zjedzone, ale pozwól że przyklasne twojemu ostatniemu wpisowi.
Tak na marginesie osobiście za niego dziękuję, bo po jego przeczytaniu spadła mi łuska z oczu co do kwestii "my". Ostatnimi czasy właśnie zaczął u nas być rozdział na "ja i moje sprawy", "ty i twoje sprawy". Dopiero teraz mnie to tknęło tak porządnie i z pewnością zmusi do działania!
Tak więc jeden "pożytek" JUŻ z Twojego posta wyniknal
napisał/a: Betka86 2014-12-20 11:24
postmortem69 napisal(a): Ja sugerowałbym raczej, żeby zaczęła myśleć pozytywnie, im szybciej tym lepiej.


laska rzyga jak kot, zaszła w ciążę, na którą nie była gotowa, straciła fajny projekt, ma raczej marne szanse na przedłużenie umowy w pracy, którą bardzo lubiła i musi się pożegnać z życiem, które też lubiła faktycznie, łatwo w tej sytuacji myśleć pozytywnie

postmortem69 napisal(a):To zrozumiałe, że ciąża i macierzyństwo to szereg nowych obowiązków i zmartwień, jak większość wydarzeń w życiu dorosłego człowieka


nie zgadzam się- to nie jest szereg nowych obowiązków, to jest w dużej mierze całkiem nowe życie, w którym trzeba się nauczyć funkcjonować

postmortem69 napisal(a): A skoro Panie uważają inaczej, to proponuje w celach poznawczych zafundować sobie kilku miesięczny stres w połączeniu z negatywnym myśleniem i poobserwować jak to wpływa tylko na WASZĄ psychikę i tylko na WASZ organizm.


myślę, że stres w ciąży dla mało której kobiety jest czymś obcym. Ciężko nad tym zapanować.

Jak dobrze liczę Majka jest gdzieś w 10tc. Jak dla mnie jej huśtawka jest całkiem normalna. To, że kobiecie żal zostawiać za sobą imprezy i fajną pracę nie znaczy, że będzie drugą matką Madzi. Mnie też było wielu rzeczy żal, mimo, że ciąża była wyczekana, świadoma i w idealnym momencie mojego życia. Po prostu dziecko było dla mnie (naj)ważniejsze. To, że Majce żal kariery nie znaczy, że nie ma szans na bycie fajną mamą. Tu potrzeba czasu, dużo rozmów z samą sobą, z mężem i jego wsparcia.

Ja jak przeżywałam pierwszy kryzys jako mama usłyszałam od położnej- pani ze sobą musi porozmawiać, bo nikt inny pani tego nie przetłumaczy. I to jest moja rada dla Ciebie Majka- pogadaj ze sobą.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-12-20 12:02
postmortem69, czy wejscie w zwiazek malzenski to zawarcie jakiegos paktu z diablem i oddanie mu swojej duszy? To od tego momentu nic mi sie nie nalezy? Nie ma MNIE? Mam tylko mase nowych obowiazkow i powinnosci a myslenie o sobie jest czyms zlym? No sorry.

Oczywiscie rodzina to wspolnota i trzeba myslec o niej jako o calosci i dbac o jej dobro ale te wspolnote tworza jednostki, ktore maja takze swoje indywidualne potrzeby.

Potem gadam z taka jedna czy druga matką Polką-zero zainteresowan, minimum dbania o siebie, ciagle tylko kupki, kaszki, zlobek, przedszkole, a dzidzius to zrobil, a tamto zrobil, w gacie tak slicznie sie zesral, a mezusiowi obiad trzeba zrobic. Tylko maz, dziecko, koniec zycia, zero myslenia o sobie bo nie wolno przeciez, co z Ciebie za wyrodna matka, co ludzie powiedza. Boze puszcze zaraz pawia.

napisal(a):laska rzyga jak kot, zaszła w ciążę, na którą nie była gotowa, straciła fajny projekt, ma raczej marne szanse na przedłużenie umowy w pracy, którą bardzo lubiła i musi się pożegnać z życiem, które też lubiła faktycznie, łatwo w tej sytuacji myśleć pozytywnie

No co Ty gadasz. Powinna skakac pod sufit przeciez z radosci ;)

Poza tym postmortem69 nikt nie napisal, ze maz powinien zrezygnowac z pracy..
napisał/a: majka1986 2014-12-20 21:20
KokosowaNutka napisal(a):Cytat:
laska rzyga jak kot, zaszła w ciążę, na którą nie była gotowa, straciła fajny projekt, ma raczej marne szanse na przedłużenie umowy w pracy, którą bardzo lubiła i musi się pożegnać z życiem, które też lubiła faktycznie, łatwo w tej sytuacji myśleć pozytywnie

No co Ty gadasz. Powinna skakac pod sufit przeciez z radosci ;)
Nawet jakby ta ciążą była w 100% przemyślana i zaplanowana, a znosiłabym ja tak samo jak teraz to bym się nie cieszyła, bo trudno cieszyć się jak się pół dnia wisi nad kibelkiem :(

Betka86 napisal(a): To, że Majce żal kariery nie znaczy, że nie ma szans na bycie fajną mamą. Tu potrzeba czasu, dużo rozmów z samą sobą, z mężem i jego wsparcia.
uważam, że mimo wszystko będę dobrą mamą... jak miną te wymioty, jak mina te wymioty i wrócę do "żywych: to pewnie jakoś inaczej na to spojrzę... wtedy może będę miała siłę, żeby się cieszyć :)
Mąż mnie wspiera, zawsze mogę na niego liczyć! Wiem, że praca to nie wszystko... liczy się rodzina :) Pobędę z maleństwem w domu tak długo jak będzie trzeba ( czyli pewnie kilka miesięcy, bo najlepszym i jedynym rozwiązaniem jakie mi przychodzi do głowy to żłobek. Niania odpada, obca kobieta w moim domu przez kilka godzin dziennie to nie dla mnie) no a później zacznę szukać jakiejś pracy, bo tu raczej wątpię czy będą za mną czekać. Szczerze, liczyłam że będę mogła pracować do samego porodu i pokazać szefostwu, że jestem cos warta :) no ale stan mojego zdrowia na to na dzień dzisiejszy nie pozwala :(
postmortem69 napisal(a):Po jakiego grzyba brałaś ślub, skoro miałaś i kochałaś takie wygodne, poukładane, rozrywkowe życie, w którym "Twój mąż niekoniecznie musi brać udział"? Jak tak człowiek zagłębi się w te Twoje wypowiedzi, to do głowy przychodzi tylko jedno - żeby mieć taką egzystencję, potrzebny był sponsor, tylko po co zaraz wychodzić za mąż?
nie był mi potrzebny sponsor! w ogóle nie wiem skąd coś takiego ci przyszło na myśl...
postmortem69 napisal(a):Ja sugerowałbym raczej, żeby zaczęła myśleć pozytywnie, im szybciej tym lepiej.
Jak kiedyś przez 3 tyg (ponad) będziesz wymiotował to wtedy możesz się wypowiadać na temat pozytywnego myślenia... bo wiesz, mój mężuś ostatnio miał jelitówkę 2 dni i umierał... a co ja mam powiedzieć :(
napisał/a: postmortem69 2014-12-21 02:09
In order of appearance
Betka86 masz racje, zgadzam się z Tobą, wyskoczyłem z tym pozytywnym myśleniem jak królik z kapelusza przed podniesieniem kurtyny A co powiesz na myślenie pragmatyczne, realistyczne dalekie od dramatyzmu i katastrofizmu i zaprzestanie biadolenia nad rozlanym mlekiem? Czy w tym też będą przeszkadzać jej "pawie"?
I zgadzam się z Tobą, że macierzyństwo zmieni jej życie, ba, pójdę nawet dalej i powiem, że jej życie wywinie orła i p*iźnie o ziemie, jak nie przestanie lamentować i nie zacznie rozmawiać z mężem o tym jak to w przyszłości ma wszystko wyglądać.
I po raz kolejny zgadzam się, z Tobą w kwestii tego,
napisal(a):że stres w ciąży dla mało której kobiety jest czymś obcym

Po prostu wyjęłaś mi to spod palców. Nie rozumiem tylko po co w takim razie autorka ma dokładać sobie, użalając się nad czymś co się już raczej nie zmieni? nie lepiej jest przejść nad tym do porządku dziennego i zacząć myśleć konstruktywnie?
Nie zgadzam się natomiast w kwestii "huśtawki", bo to takie urządzenie, gdzie raz się jest na górze, raz na dole, a Majka na razie jest cały czas na dole, więc owszem może i siedzi na "huśtawce" ale się nie huśta. Ja, widzisz, staram się ją rozbujać, a co poniektórzy, zawistni na szczęście jakie ją spotkało, chcą, żeby jak najdłużej na tym dole się ostała.
I nie zgadzam się w kwestii "mamy Madzi"; nigdzie nie pisałem, że Majka będzie złą matką, już raczej, że jej dziecko może stać się w przyszłości drugim Charlsem Mansonem albo Brendą Spencer
Jak widzisz, w głównych tezach się zgadzamy, co prawda wyciągamy różne wnioski, ale w końcu o to chodzi w dyskusji.
Kokosowa teraz Twoja kolej:
napisal(a):postmortem69, czy wejscie w zwiazek malzenski to zawarcie jakiegos paktu z diablem i oddanie mu swojej duszy? To od tego momentu nic mi sie nie nalezy? Nie ma MNIE? Mam tylko mase nowych obowiazkow i powinnosci a myslenie o sobie jest czyms zlym? No sorry.

Oczywiscie rodzina to wspolnota i trzeba myslec o niej jako o calosci i dbac o jej dobro ale te wspolnote tworza jednostki, ktore maja takze swoje indywidualne potrzeby.

Potem gadam z taka jedna czy druga matką Polką-zero zainteresowan, minimum dbania o siebie, ciagle tylko kupki, kaszki, zlobek, przedszkole, a dzidzius to zrobil, a tamto zrobil, w gacie tak slicznie sie zesral, a mezusiowi obiad trzeba zrobic. Tylko maz, dziecko, koniec zycia, zero myslenia o sobie bo nie wolno przeciez, co z Ciebie za wyrodna matka, co ludzie powiedza. Boze puszcze zaraz pawia.

Nie wiem czy to nadinterpretacja, brak zrozumienia, czy, nie daj Boże lubisz czytać moje "wypociny"
A gdzie ja napisałem, że ma przestać myśleć o sobie? Ja napisałem, że ma przestać myśleć o samej sobie, a zacząć myśleć o sobie w kontekście "rodziny" i praktycznego w niej członkostwa i nie mówię tu o wyjściu na zakupy. Ja też znam takie matki-Polki jak Ty, ale znam też takie, które mają nie jedno dziecko, pracują lub prowadzą własne firmy, chodzą do kosmetyczki, fryzjera, na fitness, na zumbe, mają hobby, organizują grille i chodzą na grille, wcale nie są szaro-bure. Da się? Da się, ale to trzeba umieć zorganizować razem z partnerem, a także razem z dziećmi, a nie z samą sobą.
napisal(a):No co Ty gadasz. Powinna skakac pod sufit przeciez z radosci

No pewnie, mając w perspektywie zmiany w budowie ciała, bóle kręgosłupa, obrzęki nóg, żylaki nóg, hemoroidy, sikanie jak pies co dwa kroki, a czasami i nietrzymanie moczu, rozstępy, a na koniec 10-cio godzinny poród, to moim zdaniem rzyganie w tym wszystkim jest najprzyjemniejsze .
napisal(a):Poza tym postmortem69 nikt nie napisal, ze maz powinien zrezygnowac z pracy..

Nadinterpretacja też może mi się zdarzyć. W końcu nikt nie jest idealny.
majka1986 napisal(a):Nawet jakby ta ciążą była w 100% przemyślana i zaplanowana, a znosiłabym ja tak samo jak teraz to bym się nie cieszyła, bo trudno cieszyć się jak się pół dnia wisi nad kibelkiem

Ale ja Ci się nie każę cieszyć ciążą, bo ciąża przez większość trwania wcale nie jest fajna (vide powyżej) Ja Ci radzę przestać się użalać nad sobą i zacząć myśleć perspektywicznie, bo ciąża minie, dziecko się urodzi i trzeba się będzie zabrać do roboty, tylko, ze wtedy na planowanie, obgadywanie i organizację będzie już za późno, a improwizacja w zajmowaniu się dzieckiem sprawdza się na bardzo krótką metę.
napisał/a: Betka86 2014-12-21 11:14
postmortem69 napisal(a): A co powiesz na myślenie pragmatyczne, realistyczne dalekie od dramatyzmu i katastrofizmu i zaprzestanie biadolenia nad rozlanym mlekiem? Czy w tym też będą przeszkadzać jej "pawie"?


na pewno niczego one nie ułatwiają ale tak, tu się zgadzam i sama pisałam, że ważne jest teraz myślenie konstruktywne, wymyślenie nowego planu na siebie

postmortem69 napisal(a):nie lepiej jest przejść nad tym do porządku dziennego i zacząć myśleć konstruktywnie?


oczywiście, że lepiej! ale to nie jest takie proste, nie mamy nigdzie guziczka, który wystarczy przycisnąć, żeby zaprogramować się na odpowiednie myślenie. Powtórzę, Majka (moim zdaniem) potrzebuje czasu. Poukłada to sobie, jak sama napisała ma wsparcie męża, więc będzie tylko lepiej

postmortem69 napisal(a):Nie zgadzam się natomiast w kwestii "huśtawki", bo to takie urządzenie, gdzie raz się jest na górze, raz na dole, a Majka na razie jest cały czas na dole, więc owszem może i siedzi na "huśtawce" ale się nie huśta.


a może na forum dzieli się wyłącznie wątpliwościami, stąd wrażenie, że cały czas jest w dołku? Kiedy zapytałam ją jak się uporała z wieścią o ciąży napisała, że:

majka1986 napisal(a):ale wiadomość o tym, że zostanę mamą już przetrawiłam pozytywnie i chyba przez to chorobowe i siedzenie w domu dostaje na głowę, bo oglądam w necie akcesoria i ciuszki dla niemowląt


więc chyba to nie jest jednak tak, że siedzi i płacze całymi dniami nad tym rozlanym mlekiem

postmortem69 napisal(a): już raczej, że jej dziecko może stać się w przyszłości drugim Charlsem Mansonem albo Brendą Spencer


przynajmniej będzie sławne

postmortem69 napisal(a):Da się? Da się, ale to trzeba umieć zorganizować razem z partnerem, a także razem z dziećmi, a nie z samą sobą.


da się, potwierdzam klikając świeżym manicurem

postmortem69 napisal(a): mając w perspektywie zmiany w budowie ciała, bóle kręgosłupa, obrzęki nóg, żylaki nóg, hemoroidy, sikanie jak pies co dwa kroki, a czasami i nietrzymanie moczu, rozstępy, a na koniec 10-cio godzinny poród, to moim zdaniem rzyganie w tym wszystkim jest najprzyjemniejsze


nie strasz jej, niewykluczone, że mdłości zaraz miną, a pozostałych dolegliwości nie doświadczy (za co zaciskam! )

postmortem69 napisal(a): bo ciąża minie, dziecko się urodzi i trzeba się będzie zabrać do roboty, tylko, ze wtedy na planowanie, obgadywanie i organizację będzie już za późno, a improwizacja w zajmowaniu się dzieckiem sprawdza się na bardzo krótką metę.


tu się zgadzam- Majka mocno minęliście się w poglądach na to, kiedy dziecko ma się pojawić, warto już teraz zacząć rozmawiać o tym, co będzie, kiedy maluch się już urodzi, czego oczekujesz od męża (konkrety), o jego obecności podczas porodu itp itd, bo potem znowu się okaże, że wasze wizje były odmienne, a kłótnie odbiją się już nie tylko na waszym związku, ale co gorsza na waszym dziecku
napisał/a: majka1986 2015-02-15 20:04
dawno mnie tu nie było, to się trochę pożalę... sorki, że smęcę, ale muszę się komuś wygadać....
ogólnie rzecz biorąc mój mąż chyba bardziej kocha dziecko, które noszę niż mnie a na mnie patrzy tylko przez pryzmat tej ciąży
napisał/a: Valkiria_ 2015-02-15 20:13
Po czym wnosisz?