Dlaczego odszedł?

napisał/a: Syla 2008-01-16 13:33
Cześć dama.kier

Przykro mi że jeteś w podobnej sytuacji jak moja, nie życzę tego nikomu! Miałam z nim kontakt smsowy, życzenia świąteczne, imieninowe itd. Chociaż napisał do mnie jakiś miesiąc temu pytając czy kogoś mam, jak nie odpowiedziałam na jego pytanie to zadał je jeszcze raz, dziwne!!! bardzo go to interesowało. Raczej nie mamy kontaktu, postanowiłam zapomnieć o nim i nie będę odpisywała na jego smsy. Jakoś się trzymam chociaż bardzo często myślę o nim i o tym jacy byliśmy szczęśliwi. Zastanawiam się co u niego, czy ma kogoś ale chyba wolę nie wiedzieć. Mam nadzieję że kiedyś zrozumie że popełnił wielki błąd. Na szczęście mieszkamy od siebie jakieś 20 km więc jest marna szansa na spotkanie się, nawet przez przypadek. Kilka dni temu minoł rok od naszego wyjazdu na wekend, jak sobie przypomnę jacy byliśmy szczęśliwi to chce mi się płakać, niewiem co się stało, jaki był prawdziwy powód jego ucieczki. Myślę że nie dojrzał, tak mi się wydaje bo żaden dorosły facet nie załatwia takich spraw w ten sposób, trzeba mieć odwagę i wyjaśnic wszystko z drugą osobą. Niestety mało facetów jest takich, wolą uciec jak tchórze i nic nie wyjaśniać, nie rozumieją tego że ranią czyjeś uczucia, poprostu idą na łatwiznę.
Napisz coś więcej jak było w Twoim przypadku, ile mineło czasu od rozstania?

Pozdrawiam
Syla
napisał/a: jagodka23 2008-01-16 14:30
Jestem w podobnej sytuacji co Wy. facet odszedl tak nagle i bez zadnego konkretnego powodu zaraz po tym jak zdobyl moje uczucie... Nie moge do tej pory uwierzyc w to ze czyjes uczucia moga sie tak gwaltownie zmienic ze moze pzrestac zalezec komus komu naprawde BARDZO zalezalo. staram sie sobie tlumaczyc ze jest niedojrzaly mimo swojego wieku( 26 ) , ze jest tchorzem ,ze nie byl w stanie podjac wyzwania jakim bylam.troche pomaga ale serce bierze czesto góre nad rozumem...Najgorsze ze zabral ze soba moje poczucie wartosci i nadzieje na spotkanie wspanialego mezczyzny .zdaje sobie sprawe z tego ze to glupie ale chyba tak to juz jest ze najpiekniejsze rzeczy w nas zabieraja nam ludzie ktorzy na nie zupelnie nie zasluguja...
pomaga tez stwierdzenie ze jesli mamy byc razem to bedziemy...
napisał/a: kobieta81 2008-01-16 19:20
Witam, przyznam się Wam że kiedyś byłam okropna.Mogę stwierdzić że pierwszy mój chłopak męćzył się zapewne ze mną ( 3lata bylismy razem )bo byłam bardzo zdystansowana do niego , zimna i wogle .Nie wiem czemu do mnie wracał z 10 razy (ja go wyganiałam , rodzice tato nie akceptował a on walczył o mnie ale do czasu ) a przyznam że to przystojny facet ,inteligetny i pomocny (i naprawde kochałam go ) ale nie potrafiłam okazywac uczuć.Po tej szkole stwierdziąłm że koniec.Musze sie zmienic i co i też nie jest za dobrze.Zawsze jeśli juz z kims nie jestesmy to idealizujemy tę drugą osobę i przeszłość .I to nas doprowadza do granic mozliwości psychicznych .Bo zajmujemy sobie głowe tym czym nie powinniśmy .Przeczytajcie uważnie mój wczesniejszy post gdzie napisałam o miłość nie możemy błagać nalegac a juz napewno nie negocjowac warunków jej.Jak byłam młodsza myslałam że chodzi o ilośc czasu jaki sie jest z drugą osoba dzis wiem że nie na tym szczęście polega.Będąc z kims 3 lata .Zamieszkalismy po 2 latach i decyzji o slubie .Przez 8 miesięcy było idealnie żadnych kłótni.On pracował , ja pracowałam , troszke sie mijalismy ja to w zyciu zawodowym, dzieliliśmy obowiązki , wspólne marzenia plany (dziecko i nawet zaczelismy -produkcję , o całe szczeście że nic nie wyszło ) i nigdy nie wiesz do końca czy to co on robi i mówi to prawda szczera prawda .Wszyscy wokoło mi powtarzają że wrócimy do siebie.Ale ja wiem że to niemozliwe .On nigdy nie odbudowałby moje zaufania i poczucia bezpieczeństwa i prędzej czy pózniej zniszczyłabym ten związek swoim brakiem poczucia tych dwóch ważnych czynników .Facet w tym momencie czuje sie w pułapce i żadne bukiety i słowa pózniejsze nie odbudują tego .Wierzcie mi.
napisał/a: kobieta81 2008-01-16 19:29
Dziewczyny nigdy nie jestesmy same....Tylko sie dołujemy mysląc że to tylko nas to spotkało.jest nas wiele.Faceci na swój sposób myślę że też coś czuja nie potrfaie ocenić w skali 1 do 10 ile to u nich?Sądze że u nas to zawsze na 10 a u nich to na 5 .To tylko moje przemyslenia bo oni chyba nie łączą miłości z sexem i przyjemnością z nią związaną.Oni są z nami ale co ich ku nas ciągnie to chyba zauroczenie chwilowe , ciągna to za długo a potem my mamy problem bo zdążymy sie zakochac i potem męczymy sie z myslami.Pozdrawiam .
napisał/a: zmartwiona 2008-01-16 19:35
widze,że nie jestem sama :)
chociaż tyle...:) ja jeszcze nie wiem czy odszedł czy nie....ale też chciał mówił ze nie umie ze mna być bez podania konketnych agumentów czy to normalne ??? I to mężczyźni mówią o nas, że my jesteśmy skaplikowane...!
ale racja jest w tym jedna,że my sie angazujemy i potem siedzimy w domu i cierpimy wylewając tony łez...
napisał/a: zmartwiona 2008-01-16 19:36
Syla a ja uważam ,że za szybko z nim zamieszkałaś...
napisał/a: damaXkier 2008-01-17 09:38
Cześć Syla,
Cześć innym zranionym Kobietom!

Ci faceci mają problem z własnym poczuciem wartości. mają je zaniżone w stosunku do naszego, nie czują się przy nas "maczo".chcieliby miec nad nami większa kontrolę inaczej czują się nieswojo i bezradnie.
przewyższamy ich swoją odwagą i pewnością siebie i oni to czują mówiąc nam np. (tak było u mnie), że zabieramy im energię.
Tak, mój ex-facet zganiał na mnie winę w pewnym momencie, ze jestem przyczyną jego gorszego samopoczucia. zawsze narzekał, ze źle się czuje. widziałam nie raz, że dziwnie na mnie patrzy, tak jakby oceniał przez pryzmat własnej wyobraźni, że jestem zbyt "drapieżna" czy coś w tym stylu. kiedyś zarzucał mi agresję podczas gdy to właśnie on częstował mnie wrogimi minami, zimnymi słowami, tak, że czułam się strasznie. on chciał mnie zdominować tym sposobem (tak uważam dziś), było też poniżanie, udawanie, że go nie obchodzę- robił to by udowodnić swoją wyższość nade mną.
gdy czasem wybuchałam płaczem litował się i zaczynał mnie przytulać. ale już za jakiś czas powtórka z rozrywki. spaliśmy ze sobą, ale on się odwracał plecami. jakby się bał zbliżenia.
gdy prosiłam o rozmowę, zbywał mnie. więc postawiłam mu się. podjęłam walkę. zaczynałam uciekać teraz ja od niego. i to spowodowało, że się wytraszył. ale chyba stwierdził, że jestem zbyt trudnym przeciwnikiem (dosłownie tak czułam, jakbym była jego wrogiem, nie partnerką) rozegrał wszystko tak, że w końcu ja płaczę będąc tą zostawioną.
dziś przesyła mi maile raz na tydzień. coś tam odpisuję. ale następnym razem chyba zamilknę.
czasem jest strasznie. dół okropny miałam niedawno. wiem, że jestem warta wiele- on po prostu tego nie widział oceniając mnie nazbyt powierzchownie kierując się własnymi wyobrażeniami o mnie, tymczasem jestem inna..
też wierzę, że gdy "dorośnie" zmądrzeje i wówczas poczuje, że zrobił błąd.
chociaż tyle, bo na wspólny związek to już szanse przepadły..
bardzo Was wszystkie pozdrawiam i trzymam kciuki!
to nie w nas tkwi wina, tylko w nich, niedojrzałych emocjonalnie dzieciakach, bojących się odpowiedzialności i szczerych uczuć.
całuję
dama.kier
napisał/a: Syla 2008-01-17 20:13
Cześć zmartwiona

Może i masz rację, że za szybko z nim zamieszkałam. Decycję o wspólnym mieszkaniu podjeliśmy oboje, uważaliśmy że to pozwoli nam się lepiej poznać, Poza tym mamy już swoje lata i szkoda czasu na spotykanie się np. 3 razy w tygodniu przez dłuższy czas. Oboje pracujemy i mieszkamy od siebie jakieś 20 km i przez pierwsze trzy miesiące bardzo żadko się widywaliśmy. Nie oszukujmy się, życie to nie jest spotykanie się na mieście w kinie na spacerze itd. Wspólne mieszkanie uczy życia, poza miłymi aspektami tego są też codzienne obowiązki, rachunki, humory drugiej osoby itd. Myślę że to jest najlepszy sposób na poznanie tej drugiej osoby. I w pewnym sensie cieszę się że szydło wyszło z worka po tak krótkim czasie a nie np. po 3 latach.

Pozdrawiam
Syla
napisał/a: zmartwiona 2008-01-18 11:52
rozumiem Syla. Ja jeszcze inaczej patrze jestem młodsza od Ciebie :)
Ale wydaje mi sie,że czekaja na nas gdzieś tam wymarzeni meżczyźni....i jak bedzie odpowiedni czas to sami sie pojawia...Nie wiem może żyje nadzieja...?
napisał/a: Syla 2008-01-20 22:00
Ja też żyję nadzieją, bo co mi pozostało, chociaż coraz mniej wierzę w to że poznam kogoś wartościowego z kim będę szczęśliwa. Zaczynam czuć się nic nie warta i jak by to ze mną było coś nie wporządku Kiedyś nie przejmowałam się nieudanymi związkami ale ostatnie doświadczenie bardzo mnie zmieniło. Zastanawiam się dlaczego zostałam potraktowana w taki sposób i czym sobie na to zasłużyłam.

Pozdrawiam
Syla
napisał/a: zmartwiona 2008-01-20 23:11
słuchaj Syla nas za nic to nie spotyka!
nie wiem dlaczego tak sie dzieje i nikt nie odpowie Ci na to pytanie!!! i nie pisze ze zaczynasz czuc ze jestes nic nie warta to nie prawda!!! Każda kobieta jest wyjatkowa!!! Musisz na nowo w siebie uwierzyć i zobaczysz ze szczescie sie jeszcze usmiechnie. Ja mam teraz fatalny okres rowniez boli jak cholera i tez nie wiem dlaczego znakomicie sie rozumielismy było nam naprawde dobrze i nagle pstryk....i koniec jest to okropne ale nic na to nie poradze
musze isc dalej .... ale z mezczyzna zawsze lepiej i łatwiej...
serdecznie pozdrawiam :)
napisał/a: Queen_of_The_Night 2008-01-21 02:56
Witaj Syla, drogie Panie!

Przykro mi, że cierpisz. Przykro mi, że człowiek, którego kochałaś odszedł. Martwi mnie jednak inna rzecz. Mianowicie mam wrażenie, ze nie chcesz sobie pomóc. Sabotujesz swoje życie przez rozdrapywanie ran, użalanie się nad sobą, szukanie winnego i powracanie ciągle do przeszłości. Wybacz, bo to mocne słowa, ale Syla tak to wygląda niestety! Popełniasz sromotny błąd, bo ciągle żyjesz chwilami, których niestety, ale już nie odzyskasz! Co najgorsze to mam wrażenie, ze Ty podświadomie chcesz powrotu tej miłości.

Zastanawiasz się, czemu odszedł, zastanawiasz się, czemu był takim egoistą. Ale zastanów się przez chwilę, może on po prostu nie chciał tego związku. Ma prawo decydować o sobie. Przypuszczam, że jest wrażliwym człowiekiem i też mu było ciężko. Na pewno zdawał sobie z tego sprawę i nie chciał twoich łez. A to, że nie chce się wiązać... Widocznie powód jest na tyle poważny, ze zmusił go do takiej decyzji. Na to może mieć wpływ wiele różnych rzeczy. Nie traktuj go zaraz jako mężczyznę świnię, bo odszedł, bo zostawił. To jest przede wszystkim człowiek, on tez czuje. To, ze nie wie czego chce od zycia-to jest problem i każdy nie zależnie od wieku może się z nim spotakac. Widocznie czuje się zagubiony i nie jest w stanie Ci dać szczęścia. Kto sam nie jest ze sobą szczęśliwy, nie da go innym. Zrozum go. Pozwól odejść. Życz mu szczęścia i uwolnij od presji swojego żalu i bólu.

Ja jestem 100% kobietą. Nikogo nie chce tu bronić lub usprawiedliwiać. Każda sprawa to indywidualny przypadek poza tym. Z drugiej strony (ogółem mówiąc) trochę rozumiem facetów. To nie odnosi się do Ciebie, ale do innych kobiet, które chciałyby kontrolować mężczyzn, narzucać im wręcz swoja miłość i paradoksalnie zastanawiają się, dlaczego on jest takim egoistą skoro nie robi tego, czego ja chce nie spędza ze mną każdej wolnej chwili, nie myśli o mnie tak często jak ja o nim, itd. itp. wybaczcie moje panie, ale to jest niedorzeczne.

Prawda jest taka, ze kobiety i mężczyźni są bardzo różni. Wpływa na to wiele czynników, nie jestem ekspertem wiec zalecam odpowiednią lekturę, ale tyle co mi wiadomo to, generalnie myślimy INACZEJ. Aspektów tez jest wiele, to nie jest istotą mojego komentarza. Istotą jest drogie panie, żebyście zaczęły zdawać sobie sprawę, że takie różnice istnieją i należy się z nimi pogodzic. Nie ciągle dręczyć się pytaniami, analizować, dlaczego tak postąpił. Trzeba przyjąć fakty, ocenić sytuacje i działać najlepiej dla obydwu stron lub dla siebie. Czego nie możemy zmienić ( a czego nie należy narzucać) trzeba przyjąć i już! Musicie być po prostu szczęśliwe same ze sobą. Nigdy nie uzależniajcie szczęścia od drugiej osoby, bo nigdy nie będziecie mogły go w pełni jej dać! Najpiękniejszą kobietą i najbardziej atrakcyjną jest kobieta kochająca siebie!

Syla musisz iść dalej! Bądź panią swojego życia. Ból minie, ale Ty musisz o tym zadecydować. Wybacz mu i pozwól odejść. Nie ma dróg do szczęścia, to szczęście jest drogą. Odnajdź spokój w swoim sercu i pozwól być ze sobą szczęśliwa. Zycie to pasmo ciągłych zmian. Ciągłych początków i końców, radości, uśmiechów,bólu, rozstań…Ale w życiu piękne jest to, ze zawsze nadchodzi nowy dzień! Dostajesz każdego dnia szanse na zmianę swojego losu, ale z niej nie korzystasz! Doceń siebie i walcz by nie tracić dni na żal, to nic nie zmieni. Jeżeli czujesz się jeszcze słaba, znajdź kogoś, kto Ci pomoże ( mama, koleżanka, brat). To również może być jakieś zajęcie, hobby… W każdym razie walcz o siebie!

Trzymam kciuki i wierzę, że wszystko się w Twoim życiu ułoży.

POWODZENIA!!!