Dlaczego odszedł?

napisał/a: Syla 2008-01-22 20:23
Dziękuję bardzo za słowa otuchy. Niewiem czy potrafię mu wybaczyć, może gdybyśmy rozstali się w normalny sposób... Myślałam że skoro zamieszkaliśmy razem i była to poważna decyzja to rozstanie nie powinno tak wyglądać, zasługuję sobie na wytłumaczenie a do dzisiejszego dnia to w sumie niewiem jaki był prawdziwy powód i pewnie się już nie dowiem Jak narazie to staram się o nim zapomnieć ale to jest bardzo trudne Mam nadzieję że przyjdzie taki dzień kiedy będę szczęśliwa.

Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję

Syla
napisał/a: zmartwiona 2008-01-24 20:10
słuchaj mi się wydaje, że on kiedyś przyjdzie do Ciebie z podwiniętym ogonem i Ci to wytłumaczy. Tylko wtedy TY musisz być silna. Każda kobieta...każdy człowiek zasługuje na to aby mu wyjaśnić.... jeśli on tego nie zrobił to świadczy o nim i tyle... i mówie Ci bedziesz szczęśliwa musisz tylko w to uwierzyć :)
pozdrawiam
napisał/a: zmartwiona 2008-01-25 13:03
a Syla jak u Ciebie? trzymasz się ?
napisał/a: Syla 2008-01-25 23:12
Jakoś się trzymam ale jest mi bardzo ciężko.Nie potrafię nie myśleć o nim Tak się zastanawiam...on ma w niedługo urodziny, jak myślicie powinnam mu wysłać życzenia czy sobie podarować? W sumie to sobie obiecałam, że nie będę się z nim kontaktowała ale chyba z grzeczności wypada. Chociaż z drugiej strony to nie jesteśmy razem, sama niewiem... doradźcie proszę.

Zmartwiona a jak tam u Ciebie, mam nadzieję że chociaż trochę lepiej?

Pozdrawiam
Syla
napisał/a: kobieta81 2008-01-26 10:17
Kochaniutka, Ty wyslesz mi życzenia jemu będzie miło ale zarazem głupio i pomyśli żę wykorzystujesz te sytuacje na kolejny kontakt.Jeśli masz zapomnieć rzuc to pod nogi .Kto teraz będzie sie zastanawiał czy zrobilas to z grzeczności.Nikt u wierz mi.Ja niedawno miałam urodziny i mój niedoszły mąż wysłał mi kartkę z życzeniami świateczno Bożonarodzeniowa włąćznie urodzinową.Ja mu ani nie podziekowałam ani ni e odeśle bo tez niedługo będzie miał urodziny.Ja myslałam o sobie i dlatego nie wyśle kartki.Moje zdrowie psychiczne i spokój duszy jest wazniejszy niz jakąs kartka z grzeczności za rok napewno tych kartek nie będzie bo to tak bywa.Jak z niektórymi rozstawałam sie fer tzn oni ze mna ja z nimi to do dzis dnia jesteśmy przyjaciólmi ale on nim nigdy nie będzie.To moje zdanie tyle przeszłam że juz inaczej nie potrafie myslec jak tylko o sobie i swoim zdrowiu psychicznym.Pozdrawiam .
napisał/a: zmartwiona 2008-01-26 12:49
czesc dziewczyny :)
Syla wydaje mi się,że nic się wielkiego nie stanie jeśli napiszesz do niego życzenia...faceci chyba inaczej to traktują...wydaje mi się,że ważniejsze jest Twoje samopoczucie! Jak TY do tego podchodzisz!Ale poznając Cię na tyle ile CIę poznałam na blogu pewnie bedzie to pewnien rodzaj nadziei...Dla mnie też by był...takie już jesteśmy...
przemyśl to jak co to pisz jak bede mogła doradzić to to zrobie:)

u mnie jak?
cholernie ciężko....boli jak nie wiem co...też sie jakoś trzymam..Jeszcze teraz mam sesje,myślałam że bedzie mi łatwiej że nie bede myslała...myliłam się.
wczoraj cały dzień się do mnie nie odezwał...pierwszy raz..cholernie boli.:((((
pewnie sie zajebiście bawił a ja sie działam w domu i płakałam to jest czasami nie do zniesienia...wtedy puszczam głośno muzyke aby nie słyszeć myśli..pomaga.

nie mogę z Tobą być,ale nie chce Cię stracić...takie słowa słyszałam przez ostatnie 2 tygodnie.wiem,że ich nigdy nie zrozumiem...one siedząw głowie i cały czas się przypominają...

Chce kochać i być kochaną i wierze,że taj kiedyś bedzie...

czas i jeszcze raz czas pokaże...

pozdrawiam:)
napisał/a: nina52 2008-01-26 14:11
Zgadzam się nam Kobietom jest o wiele trudniej zrezygnować i zapomnieć. Wiem coś o tym sama mam podobną historię. Mój facet z którym mieszkałam i planowałam ślub też z dnia na dzień powiedział, że to koniec, że się wyprowadza bo jak to stwierdził doszedł do wniosku że on nie umie kochać. Nadmienie, że niedawno straciłam dziecko niestety ja się nie pozbierałam jeszcze po stracie dziecka, jego zdradzie która przyczyniła się do tego i jego odejściu. Nie jesteśmy razem ale go kocham a zarazem nienawiedzę za dziecko. Niestety nie potrafię zapomnieć o nim. :( W pamięci wciąż tkwią mi jego słowa, że życie go skrzywdziło i dlatego on nie umie już, nie wie co to miłość. Tylko, że teraz ja już też nie wierzę w miłość, a przynajmniej w to że mnie ona może spotkać. Sprawił,że już nigdy nie zaufam facetowi, ale może oto mu chodziło.
napisał/a: kobieta81 2008-01-26 16:04
Dziewczyny rozumiem Was.Ale czy nie doszłyście do pewnych wniosków?Zaś ja doszłam do tego iz chce KOChać I BYĆ KOCHANĄ, a o miłośc nie można błagać nie można negocjowac warunków jej ona musi byc bezwarunkowa , Do tanga tzreba dwojga. Co z tego że zatrzymasz go na chwilkę dłużej (pozyjesz nadzieja , zaczniesz znów planować ) i znowu boom... Jeśli to wasze pierwsze uczucia to troszke rozumiem.Boicie sie że nie pokochacie na nowo i brakuje Wam zaufania.O.k. nie wpadajmy w ramiona pierwszego lepszego ale przyjdzie dzień kiedy i nas spotka to cos.Ja juz kochałam trzech.I zupelnie inaczej sie te miłości przedstawiały.Kiedys marzyłam o tym jednym jedynym i pod ołtarz (nie mam nic przeciwko mojej pierwszej miłoci ) ale ciesze sie że znam smak róznych owoców miłości.Ale że ta tzrecia miała byc juz pod ołtarz -byłam pewna , miesiąc przed dostałam szoku(wiec rozumiem Cie nina52) .Odwoływanie , tłumaczenie , wszyscy mówia Ci że tak piekni erazem wyglądalisci e tak fajnie sie dogadywaliście co rusz pytaja czy przypadkiem nie zeszlismy sie .Ale mimo iz go w głebi duszy bedę go kochac i zarazem nienawidzieć to nie chce byc z kims kto zawodzi w takich chwilach i boi sie odpowiedzialności .Ja co dzień gdybym była z nim po tym co sie stało myślałabym czy to dzis znowu mni ezostawi czy może jutro i tak do końca moich dni.Suma sumarum wiem że zniszczyłabym ten zwiazek bo w głębi serca i ducha czuje się bardzo skrzywdzona i oszukana w chamski sposób.Nie prosiłam sie o zaręczyny it.Więc przemyslcie dziewczyny swoje bolączki.Do dzis dnia mam godnośc swoja , szacunek do swojej osoby i wiem że gdybym na siłę go zatrzymywała i tak by odszedł tylko mi po tym wszystkim byłoby bardzo żle. Bo to nie zerwanie dziewczyny i chłopaka to bardzo poważna decyzja i nic na siłę.Nie wart był mojej miłości mimo iz go pokochałam ale cóż póki zyje tu na ziemi i chodzę może mnie spotkać jeszcze cos co nazwę PRAWDZIWĄ , SZCZERĄ , ODDANA MIŁOŚĆ.Tylko takiej chce.Pozdrawiam.
napisał/a: nina52 2008-01-26 22:34
Zgadzam się z kobietą81, że nic na siłę. Dlatego pomimo, że ja go nadal kocham nie walczę żeby wrócił. Pogodziłam się z faktem, że to koniec związku i nas. Mimo miłości która nadal tkwi i wypełnia moje serce, nie mogłabym być z nim. Za każdym razem zastanawiałabym się czy znowu mnie nie zdradza, czy znowu nie dojdzie do wniosku, że to nie ma sensu, że nie wierzy w to uczucie. Faktem jest że ja nie wierzę już że w życiu ktoś mnie pokocha, boję się powtórki więc uciekam przed miłością. Zresztą mam dość ciągłego słuchania od bliskich nie martw się poronienia się zdarzają będziesz miała jeszcze dzieci, i napewno spotkasz odpowiedniego faceta. Nie jestem nastolatką już ( :( ) i wiem, że to nie było chwilowe. A on był właśnie tym. Dlatego skoro nie będę umiała kogoś pokochać i zaufać nie chcę ranić i oszukiwać go mówiąc że go kocham. Ja postanowiłam że będę sama. Szkoda tylko że najblisi nie potrafią zrozumieć, że pocieszenia :rolleyes: typu jeszcze masz czas, będziesz miała dzieci, chłopaka nie pocieszają mnie tylko przywołują bolesne wspomnienia. :( Zboczyłam z tematu :) Naprawdę uwarzam, nic na siłę. Nie daj się skrzywdzić, :) A co do życzeń napisz mu, że pamiętasz i zobacz jak zareaguje.
napisał/a: kobieta81 2008-01-27 09:49
Nina52 nie wiem ile czasu minęłood tego co sie Ci przydarzyło.Pierwszą miłość przechodziłam strasznie o Boę Kochany nie chciałabym tego powtarzać (nie byłam z nikim , non stop dołowałam sie naszymi zdjęciami , muzyka , podpytywałam znajomych bo mielismy wspólnych)Dzis tego nie robie niby to nic ale działa.Przypadkiem poznałam mojego dzisiejszego przyjaciela (on tak pragnął mnie poznawać że jesli ja mówiłam nie to on grzecznie tak i doprowadził do tego że nie wiem kiedy zauroczyliśmy sie w sobie-dzis wiem żę to było piekne , niewinne , nic od siebie nie chcieliśmy oprócz szczerych rozmów ,przytulenia i przebywania razem)Usmiechałam sie sama do siebie tak byłam szczęśliwa.Rózniło nas wyznanie.Ja akceptowałam jego religie a on niekoniecznie moją.Musiałam wyjechać za granicę w wakacje do pracy bo w taki sposób sobie dorabiałam a było to po miesiącu znajomości .Zasmuciło mnie ale nie było wyjścia.Dzwoniłam do niego , pisalismy do siebie , dostałam 20 listów i kartki z miejs gdzie był ale że mnie kiedys tam zabierze.Kiedy przyjechałam czekała mnie niespodzianka że to koniec on nie potrafi zaakceptować mojej religii skoro ni eprzejde na jego i juz wtedy planowalismy śłub , duzo dzieci (on kocha dzieci i super sie nimi zajmuje)Ale cóż zaakceptowałam to choc nie było mi miło.Ale zrobił to w taki sposób i w takim czasie że do dzis dziekuje mu za bo to było istotne dla mnie, żę to przemyslał skrócił sobie pielgrzymke o jeden dzien żeby tego samego dnia przywitac mnie kiedy przyjechałam a z drugiej strony by powiedz że my to nie możemy byc MY.Po jakims czasie chciał wrócić a ja w tym momencie zrozumiałam stanęlismy sobie na drogach on po porażce ze swoja pierwsza miłościa i ja tez i wyobrazcie sobie taki sam czas trwało nasze zycie tamtym zyciem z ex mimo iz bez niego.Pomoglismy sobie , odbudowałam zaufanie do mężćzyzn (to było niewinne co nas łączyło nie uprawialismy sexu , czytalismy swoje wiersze, chodzilismy na spacery w deszczu -oszalałam i on też) i dzięki temu że niepozwoliłam wrócic mu kiedy przemyslałam że nie chce go nigdy stracic i pozostawie to na neutralnym gruncie i jesteśmy do dzis dnia tzn juz 7 lat przyjaciółmi.Nie był zadowolony z tego że jednak ni ewrócilismy do siebie ale z czasemm zrozumiał to i cieszy sie z tego.Czasem tel. głuchnie a czasem dzwoni kiedy mamy problemy kiedy chcemy sie z kimś podzielic ważnymi sprawami.Nina nic nie dzieje się ot.A że wszsytko ma swój czas to każdy Ci tak powie.Podzielam twoje obawy z poronieniem.Pójdz do lekarza powiedz co Cie trapi i czy to defekt twoich organów że ni eutrzymał ciązy czy może to stan psychiczny i tak po prostu wyszło.Ja tez nie ma 20 latek i juz od roku myslałam o dzidziusiu ale cóż teraz z kim.co nie znaczy że nie mysle.Jeszcze zycie cos miłego i dla nas zostawi.Zobaczysz .jesli potrzebny będzie Ci psycholog to nie martw sie tylko idż.Moja koleżanka miała depresje poporodową piekny synek a ona wcale sie nie cieszyła draznił ja itp. koszmar i też lekarze , opieka bliskich i wyszła z tego a teraz urodziła drugie dziecko.Pozdrawiam . Ale sie rozpisałam .Głowa do góry.
napisał/a: nina52 2008-01-27 11:28
Dzieki za rady. Ale widzisz ja znam przyczynę straty dzidziusia. Dlatego nie umiem ani jemu ani sobie wybaczyć. Straciłam je bo byłam głupia i nigdy sobie tego nie wybaczę, że wtedy kiedy dowiedziałam się że jestem w ciąży i on mnie zdradza nie odeszłam od niego. Tylko walczyłam o ten związek. On dokładał mi zmartwień tą zdradą, tym co mówił, tą kobietą. Niepotrafię o tym do końca mówić ale sam lekarz stwierdził że to przez nerwy, bo to one spowodowały ból (straszny jeszcze nigdy w swoim życiu nie czułam tak potwornego bólu) i stratę. Ja wiem że on teraz też się obwinia, ale to nie zmniejsza mojego bólu, żalu i nienawiści do samej siebie, że nie odeszłam. :( A co do rodziny ja od niej nie dostałam wsparcia. Rodzice zachowują się jakby nic się nie stało a siostra jak byłam w szpitalu zadzwoniła i pocieszyła mnie słowami że powinnam się cieszyć że teraz je straciłam bo to był płód a nie dziecko.Ale dla mnie to było i zawsze będzie dziecko. Dużo czasu mineło zanim mu zaufałam, a on zakpił sobie ze mnie z naszych planów. Bo jego jakaś zraniła. Tylko że on nawet jak stwierdzili jego rodzice zrobił mi coś o wiele gorszego. Zniszczył mnie, zaufanie do facetów. Ja nie potrafiłabym do niego wrócić, ale nie potrafię go przestać kochać. Czas nic tu nie zmieni, już nigdy nie będę w żadnym poważnym związku, nie chcę kogoś zranić a nie potrafię ufać. Ja go kocham ale już nie ufam i nigdy nikomu nie zaufam. A ze stratą dziecka nie mogę się pogodzić i sobie wybaczyć. :( I nie chcę żadnej pomocy bo usłyszę to co już słyszałam; musisz dalej żyć, zdarza się, będziesz miała inne, ale ja w to nie wierzę. :(
napisał/a: kobieta81 2008-01-27 13:13
Sory że napisze do Ciebie bardzo odważnie nie miej mi za złe ale alkoholik nie powie żę jest chory i dpóki sam nie uswiadomi sobie ile wartości ma same zycie to ni epójdzie na leczenie i to za pierwszym razem sie nie udaję.Ja pocieszę Cie że moje życie straciło sens i chciałam skończyc z sobą.Wstydzę się tego dziś żę aż tak mnie to tdotkneło.I wiesz co uświadomiłam rodzicom żę powinni mni ekochac mimo wszsytko .Oni mieli troche żalu do mnie bo to wszystko poszło o nieporozumienie a raczej kłótnie z teściową czasem mi dopieka ale zaczełam upominac sie o swoje.Teraz kiedy zbliża sie 30 mówia pisza w sms-ach że mnie kochają wczesniej ni euzywali tych słów dopóki ich rodzice zyli kiedy wszyscy odeszli z tego świata zaczeli doceniać ile można jeśli ma sie komuś bliskiemu coś ważnego powiedziec bo potem juz można nie zdążyć.Pisząc to płącze bo uswiadomiłam sobie żę to boli , bardzo boli co sie stało ale żyje sie inaczej juz nigdy ni ebezie tak samo ale nikt ni epowiedział że będzie gorzej.Ja stwierdzam że gorzej juz byc ni emoże .Ja w swoich kryzysach byłam na forum na rodzina senior kobitki są po przejściach otworzyły mi oczy i o tyle te wnioski są prawdziwe co nie z głowy tylko z ich własnego zyciosysu.Nie mówię Ci że zapomnisz szybko ale ......Skoro sama nie chcesz sobie pomóc to kto może Tobie pomóc.A w usprawiedliwieniu tego zachowania najbliższych może one nie wiedzą jak Ci pomóc dlatego powinnaś dac sobie pomóc przez lekarza.Nie porównam sie nigdy z Twoim bólem i nawet nie zdaje sobie sprawy jak to cholernie boli ale żyć trzeba i albo zrobisz cos wspaniałego w swoim zyciu i przeżyjesz albo pozostanie po Tobie nagrobek.Sorki ale proszę nie zamykam się na pomoc ale profesjonalistów u nas w szpitalach jest koszmarna opieka jesli chodzi o takie sytuacje ale sama poszukaj.To nie znaczy że jesteś nienomalna.Pomyśl jak patrzy sie na alkoholika który marnuje swoje życie.Nie to żebym Was stawiała na jednej szali ale możę ta symbolika przemówi do Ciebie.Pierwsze zajęcie terapełtyczne to spisanie na kartke krzywd jakie Ci wyrządzono potem plusów jaki eta znajomośc miała. I połóz na szali wagi i zastanów sie warto sobie marnować życie , wegetować .Walcz o siebie a nie o zwiazki które sama wiesz .Walcz zawsze o samą siebie.Proszę a jak zdarzy sie co ma sie zdarzyć to wtedy przyjmij tzn to było komus potrzebne .Ja nawet przez chwile pogniewałam sie na Boga i rozumiem pewne osoby wierzące ale wróciłam w jego łaski jeśli jesteś wierząca popatrz nie to złoto co sie tu na ziemi złoci tylko to czeka na Ciebie tam gdzie inne wartości bedę ważyły o Twoim dalszym bytowaniu.