Jak odzyskać miłość żony?

napisał/a: barbie26 2010-07-30 07:43
Chora jest ta cała Twoja sytuacja!!!Nie wiem po co zona chce Cie ciągnac do tego psychologa uważam że dobrze rozwiązałeś sprawe z dzieckiem ma oboje rodziców i to normalne ze nie razem bo to Ona tak zdecydowała rzucajac sie w wir romansu!
Szwagierka nie powinna sie wtrącać jeszcze nie wie jak mnie mąż traktował w ciaży o zgrozo niech pilnuje swojego małżenstwa i życia powiedz jej to na chamstwo odpowiada sie chamstwem!
Co do teściowej ja wale do swojej równo jak sie mnie o coś pyta to jej wygarniam jakiego ma cudownego syncia i kopara jej opada:)kiedyś zapytała czym jeżdże do pracy a ja na to że samochodem nie bo jej syncio mi nie daje he zapomniałam dodać że kupił mi skuter bo chciałam i na nim pocinam ale babci zrobiło sie głupio a mojemu jeszcze bardziej bo kiedyś rzeczywiście musiała pożyczać autko od siostry bo ujęłam sie honorem po kłótni i miałam gdzieś jego samochód:)
Powiedz swojej teściowej jak jest i jaka jest jej córcia ale same fakty może sie odczepi i stanie po Twojej stronie matki raczej chcą aby ich córki były dobrymi żonami moze skupia na Tobie swoją frustracje żebyś coś z tym zrobił.
A jej ciocia co by na nia nnie mówiła ma racje widzi ze to ona jest winna wszystkiemu jeszcze szarpie ci nerwy.

A tak wogóle to idź dziś na piwko z kumplami trzeba to odreagować poszłabym chetnie z Tobą ale dziś mój mąż robi gołąbki musze poudawać ze coś robie;)
napisał/a: barbie26 2010-07-30 07:56
Mars wszystko ci sie pokręciło!Po pierwsze ja o sexie to nic tu nie czytałam chyba po drugie on odszedł od żony i najwyraźniej jeszcze nie wie czy chce z nią cos naprawiać bo ona ciagle coś kręci chce wrócić ale wyglada na to ze nie wie jak po drugie on nie jest jakimś frajerem a po trzecie jakbym ja zbłądziła i mój mąż by powiedział naprawmy to to chyba bym na rękach tego sto kilowego kloca nosiła ze szczescia!

Kobiety są z Wenus mężczyźni z Marsa!widać to w tym wątku

A co wam wolno błądzić a my od razu jesteśmy k....?

Maluch daj namiary zonie na Marsa on jest chetny do psychiatry żeby poprawić swój chory obraz kobiet
napisał/a: Maluch1980 2010-07-30 11:53
napisal(a):Szwagierka nie powinna sie wtrącać jeszcze nie wie jak mnie mąż traktował w ciaży o zgrozo niech pilnuje swojego małżenstwa i życia powiedz jej to na chamstwo odpowiada sie chamstwem!

Szwagierka mi nic chamskiego nie powiedział. Powiedział tylko, że kiedyś odwiedziła siostrę i ta jej się żaliła, że siedzi w domu (miała zagrożoną ciążę), mnie nie ma całymi dniami, bo siedzę w pracy, a jak wracam to jem obiad, myję się, uczę się i idę spać i że jej źle.

napisal(a):Powiedz swojej teściowej jak jest i jaka jest jej córcia ale same fakty może sie odczepi i stanie po Twojej stronie matki raczej chcą aby ich córki były dobrymi żonami moze skupia na Tobie swoją frustracje żebyś coś z tym zrobił.

Teściowa dobrze wie jak wygląda sytuacja. Po prostu sobie z tym nie radzi i szuka winy we mnie i jak wszyscy wokół najeżdżają na córkę, to ta próbuje jej bronić.


napisal(a):A tak wogóle to idź dziś na piwko z kumplami trzeba to odreagować poszłabym chetnie z Tobą ale dziś mój mąż robi gołąbki musze poudawać ze coś robie;)

Dzięki, wróciłem do równowagi. Jest ok.

Jakiś romans mi proponujesz?
napisał/a: barbie26 2010-07-30 12:52
Romans???he to nie dla mnie dziękuje już sie najadłam swojego męża a wszyscy prędzej czy później robia sie tacy sami:)ale zawsze wolałam rozmawiać z facetami maja inne spojrzenie na różne sprawy,dziewczyny mówia o jednym dzieci obiad ile kosztuje proszek do prania a facet zapomina ze takie sprawy istnieją i to jest fajne;)

Swoja droga to Wy jesteście bardzo kulturalni ja bym cisnęła w mojego tym prezentem i już dawno posłąłabym go do wszystkich diabłów,on mnie pewnie też,ulla la ale by gromy leciały w tej sytuacji
napisał/a: chuchilla 2010-07-30 18:29
Konsekwentnie twierdzi, że nie będzie z nim i nie da rady z nim być, ale chciałaby.

A co Cię obchodzi czy ona z nim będzie, czy będzie z innym, czy sama. To jest tak w gruncie rzeczy całkiem wszystko jedno. Ciebie powinno obchodzić tylko to, czy chce być z Tobą.
Więc jak coś podobnego Ci powie - zapytaj prost:
Wiesz że nie możesz byc równocześnie ze mna i z kimś innym?
Chcesz być ze mną?
Jeśli nie odpowie jednoznacznie TAK na drugie - poinformuj ją ze szkoda to dalej ciągnąć, że taki stan - niedopowiedziany, tworzy zbyt dużo napięć i kłótni, które bardzo źle odbijają się na dziecku - i że z tego powodu występujesz o rozwód. Napisz pozew i skonsultuj go z nią. Widzenie z dzieckiem codziennie albo rozwód z jej winy. To zadziała lepiej niż randka na boku czy kolejna kłótnia.
Przestań się bawić w docinki i głupawe prezenciki. Chcecie podtrzymywać tradycję to kupuj jej na każde święto z wyjątkiem rocznicy ślubu łysą gerbere.
napisał/a: Maluch1980 2010-08-03 11:50
Dopadło mnie takie beznadziejne przygnębienie, apatia. Tak bardzo chciałbym mieć normalną rodzinę. Tak bardzo chciałbym żeby moje dziecko miało normalną rodzinę. Najbardziej mi żal tego dziecka, bo jak ja sobie z kimś życie ułożę, to będę miał mniej czasu dla niego. Tak mi go przeraźliwie żal, jak sobie pomyślę, że ja mógłbym nie mieć mamy i taty jednocześnie, razem.

Nie potrafię sobie wyobrazić jak mam budować swoje szczęście z kimś innym na nieszczęściu mojego dziecka, które straci ojca jeszcze bardziej.

@Chuchilla, widzę dziecko codziennie, nie utrudnia mi kontaktu, nie kłócimy się przy dziecku w ogóle. Nie mam o co jej pytać, ona mi powiedziała, że nie jest w stanie wrócić, że musi sobie tamto ułożyć i nie wie ile to będzie trwało, że nie może ze mną nic działać kiedy czuje coś innego, a jeżeli potem nie będzie miała do czego wracać, to będzie musiała z tym żyć.

Co ja mogę? Jej ani nie ubłagasz, ani nie zmusisz, ani nie przekonasz. Ja uważam, że tamto trzeba wypalić żelazem i pracować nad powrotem, a ona uważa, że musi się z tamtym ułożyć, a potem ewentualnie spróbować coś tworzyć razem, jeżeli jeszcze będzie miała do czego wracać.

Nie daję rady. Nie widzę żadnego światełka w tunelu. Nie potrafię być szczęśliwy będąc samotnym. Nie mam siły czekać. Nie mam wiary, że to jeszcze może się ułożyć. Ona będzie się tak umartwiać w nieskończoność. Nie wiem co zrobić żeby dziecko nie cierpiało na tym wszystkim. Gdyby nie dziecko, to myślę, że bym sobie z tym wszystkim poradził.

Spotkałem się z jedną dziewczyną. Jasno sobie powiedzieliśmy, że oboje szukamy kogoś żeby z nim czasem wyskoczyć na miasto, pójść do kina, pogadać i to wszystko. Całkiem ok, ale to mojego bólu w żaden sposób nie ukoi.
napisał/a: agaj47 2010-08-03 22:58
Dopadło mnie takie beznadziejne przygnębienie, apatia. Tak bardzo chciałbym mieć normalną rodzinę. Tak bardzo chciałbym żeby moje dziecko miało normalną rodzinę. Najbardziej mi żal tego dziecka, bo jak ja sobie z kimś życie ułożę, to będę miał mniej czasu dla niego. Tak mi go przeraźliwie żal, jak sobie pomyślę, że ja mógłbym nie mieć mamy i taty jednocześnie, razem:mad::mad:




Jestem ZŁA jak można tak pisac ?????
CZY TO DZIECKO PROSIŁO SIĘ NA ŚWIAT????
Dlaczego dziecko ma tracic ojca nawet jeśli ten ułoży sobie życie na nowo????
Nie rozumiem???
napisał/a: Rosaliora 2010-08-03 23:16
Agaj47, chodzi o to, że jak rodzina jest rozbita to dziecko siłą rzeczy na tym traci i kontakty z ojcem nie są takie, jakie by były, gdyby nie doszło do rozstania między rodzicami, gdyby nadal tworzyli rodzinę. Maluch walczył o żone i rodzinę, ale skoro żona nie chce wrócic (tzn. może i chce w głębi duszy, bo czasem zachowuje się tak jakby chciała, ale generalnie głosno mówi, że nie chce), to co on może? A jak kiedyś zacznie sobie układać życie z inną kobietą, to przecież nie będzie zabierał dziecka na randki, więc te spotkania mogą już nie być codzienne, bo jakieś dni wypadną. Rodzina to rodzina, wiadomo, ze dziecku lekko nie jest, gdy się rozpada i czym innym jest miec obok siebie kochających się rodziców, a czym innym -nawet codzienne- spotkania z tatą od do. I to przecież nie Maluch znalazł sobie kochankę... A to, że się martwi tym, że cieżko dziecku jest gdy mama i tata są osobno, to przecież nie jest nic złego. On by wolał aby wciąż byli razem, ale przecież w małżeństwie nie ma miejsca na trójkąty z kochankiem...

Maluch, trzymaj się. Niewiele możesz teraz zrobić, jedynie starać się podtrzymywać jak najlepszą więź z dzieckiem. Odpocznij też trochę, wyjedź gdzieś na trochę...
napisał/a: barbie26 2010-08-04 07:43
Agaj to wszystko co pisze Maluch to poprostu życie!Znam wiele małżenstw rozchodzą sie oboje kochaja dziecko ale jak facet układa sobie życie na nowo to siła rzeczy dziecko na tym traci ale zauważ że to nie z jego winy małzeństwo sie troche posypało nie ma złotego srodka zeby wszystkich zadowoloić on kiedys ułoży sobie z kimś życie bo nie ma siły żeby tak sie nie stało człowiek potrzebuje drugiej bliskiej osoby zapewne jego żona nie bedzie szczęśliwa z tego powodu i sama może ograniczać mu kontakty z dzieckiem
napisał/a: Maluch1980 2010-09-01 21:13
Nie chce mi się specjalnie o sobie pisać. Za dużo się nie dzieje. Po trzech miesiącach przerwy, po pogrzebie kogoś z mojej rodziny, na który przyszła, zacząłem na nowo z nią gadać. Zaczęło się od tego pogrzebu i od tego, że jej potem powiedziałem żebyśmy albo to spróbowali posklejać albo się rozwiedli choć rozwód nic dla mnie nie zmienia i chciałbym żeby nasze dziecko miało normalną rodzinę, więc jak jej się odwidzi to możemy się na nowo pobrać. Powiedziała, że na rozwód zawsze będzie czas, a teraz nie ma do tego głowy.

Ona chyba nie jest z gachem, przynajmniej w kółko powtarza, że jest sama i że jej z tym dobrze. Czy to prawda nie wiem, nie wnikam. Co do nas to mówi, że do siebie nie pasujemy, że się nie znamy tak naprawdę, że ja jej nie rozumiem i że nie jest w stanie być ze mną. Sporo do siebie piszemy od tygodnia.

Nie mam nadziei na jakąś szybką odmianę. Może nigdy jej się nie odmieni. W każdym razie staram się być dla niej dobry.

Miałem nie pisać, a się rozpisałem.
napisał/a: barbie26 2010-10-07 07:29
Mluch co u Ciebie jak relacje z żoną moze znów jesteście razem??
napisał/a: Maluch1980 2010-10-09 04:25
Po tym jak trochę (chyba niepotrzebnie) postawiłem ją pod ścianą, że albo się spróbujmy zejść albo rozwód, to już powyżej w kilku zdaniach opisałem.

Ona potem mówiła, że sama złoży pozew o rozwód, ale z tego co wiem to tego nie zrobiła.

Generalnie jestem wobec niej uprzejmy, miły, jednocześnie się nie narzucam w żaden sposób. Z dzieckiem mam tyle kontaktu ile to jest możliwie bez mieszkania z nim razem, czyli 2 godziny codziennie (chyba, że coś mi wypadnie) i trochę częściej niż co drugi weekend od piątku do niedzieli wieczór.

Ona chyba już naprawdę nie ma o co się przyczepić, bo mi tylko wypomina co pewien czas, że nie zaprosiłem jej na urodziny dziecka, które robiłem dla mojej rodziny (po pierwsze nie miałem ochoty, to był taki jeszcze gorący okres, po drugie oczywistą oczywistością było, że nie przyjdzie). Acha jeszcze się czepia, że dałem jej ludzika Lego Lord Vader na jej urodziny oraz, że chodzę do jej cioci na obiad. To ma świadczyć o tym jaki to ja jestem zły, stuknięty, mściwy i nieodpowiedzialny.

Generalnie to wygląda na to, że ona się zbliżyła ze swoją rodziną tj. z matką, siostrą i ojcem, a połączył ich wspólny ,,wróg'' tj. jest ciocia i ja. Ciocia zrobiła mi tort na urodziny, co szwagierkę doprowadziło do złości. Przed wczoraj jak teściowa się dowiedziała, że jestem na obiedzie u cioci to specjalnie przybiegła i zaczęła szukać sprzeczki z ciocią i jej mężem po to żeby ich zdenerwować żeby oni coś palnęli i żeby ja zobaczył jacy oni są naprawdę. Obłęd. Strasznie nerwowa atmosfera się zrobiła, udało mi się w to nie wciągnąć i robiłem za mediatora i jakoś uniknąłem wszystkich ataków teściowej metodą peace and love ;)

Tak poza tym, to żona nie ma od ponad miesiąca pracy. Wygląda na to, że chyba wróci do domu mamusi, już tam pomieszkuje coraz częściej.

Jak już pisałem w wątku Żurawia trzeba się wznieść ponad jej fochy i szukanie okazji do sprzeczki. Ja już doszedłem do takiego stanu, że w zasadzie nie daję się wyprowadzić z równowagi, na zaczepki zazwyczaj reaguję maksymalnie spokojnie i rzeczowo, jak mnie ,,poniesie'' to oschle mówię: ,,i po co mnie zaczepiasz''.

Moje relacje z żoną są strasznie nierówne tzn. ona nie odpowiada na moje pytania np. czy szuka pracy, czy chodzi do psychologa, więc w zasadzie nie pytam. Ja na jej pytania co do zasady odpowiadam (a jest trochę ciekawska), a jak mnie ,,poniesie'' i nie mam ochoty to ją grzecznie zbywam.

Wesoło mi nie jest, ale generalnie daję radę. Pogodziłem się z taką sytuacją, czasem łapię doła, ale przyjąłem, że ktoś musi żyć bez nogi albo nie widzi, a ja muszę żyć sam bez żony. Trzeba się pogodzić z tym, że nie ma raju na ziemi i nie można się frustrować tym, że nie ma się wszystkiego co by się chciało. Bo tak poza małżeństwem, to wszystko mi się udaje. Mam super relacje z dzieckiem, bardzo lubi ze mną spędzać czas, zawodowo jest ekstra, finansowo super (z tego powodu żona też mi robi jakieś dziwne przytyki), towarzysko się rozkręcam, żyć nie umierać ;)