Jak odzyskać miłość żony?

napisał/a: barbie26 2010-11-17 08:51
Mari Twój post dał mi wiele do myslenia ale jest coś czego w moim związku nie potrafię przeskoczyć mianowicie:przychodza takie dni gdy mój mąż stopniowo robi sie wściekły jak osa wszystko kończy sie pyskówką i w końcu cichymi dniami centralnie warczy z byle powodu ja chodze na palcach pytam co sie dzieje ale to tylko pogarsza sytuacje jak go olewam jest jeszcze gorzej więc co ja mam zrobic jak on nagle bez powodu jak kobieta która raz w miesiacu dostaje swira przed miesiączką gryzie wszystko ze mną na czele?
napisał/a: facet_zatracenie 2010-11-17 09:27
Moim zdaniem ... nie rób nic ... daj mu spokój ... on potrzebuje swojego "The Nothing BOX" ... posłuchaj i popatrz: https://www.youtube.com/watch?v=UgWHIguqnGg&feature=fvw

Facet reaguje tak na stress, potrzebuje nic nie robić, kobieta reaguje na stress inaczej ... popatrz i posłuchaj ... tego magika na youtube .. ;)
napisał/a: kasiulka00 2010-11-17 09:34
Witam. Nie wiem od czego zacząć ponieważ to co się stalo jest czymś niewyobrazalnym dla człowieka i trudnym do opisania i do wyobrazenia sobie ze cos takiego mogło sie stac, ale sprobuje. Dwa miesiace temu miałam ślub. Wszystko było pieknie przygotowane kościół, przyjecie i zabawa, było cudownie jak z bajki tak jak sobie wymarzyłam, niestety czar radosci bardzo szybko zniknął i zaczał sie horror. Kilka dni po slubie mój mąż oswiadczył ze chce rozwodu, zaczał szalec ze wszystko co bylo na weselu było źle, stale powtarzał ze od swoich gosci sie rozne rzeczy dowiaduje co im nie pasował i o wszystko maja on i oni ale. Nie wiem co mu tak bardzo niepasowało poniewaz moi goscie i znajomi sa bardzo zadowoleni, do dnia dzisiejszego wspominaja jakie dobre było jedzenie, jak ładnie wygladałam i jak dobrze sie bawili ( nawet pomimo tego ze zespol byl beznadziejny dostosowali sie do takiej muzyki jaka była i nic Mi nie powiedzieli bo nie chcieli mi robic przykrosci, dopiero pozniej jak moj maz zaczał wymyslac rozne rzeczy zapytałam mojej rodziny czy cos im niepasowało i sie dowiedziałam ze on nie ma powodu byc niezadowolony bo wszystko było super załatwione i dograne, a za tym wszystkim Ja z moja rodzina jezdziłam bo on stale nie miał czasu na nic i wszystko było mu nie potrzebne, ale zespol to byli znajomi mojego meza i ja nie mogłam nic zrobic zeby byl inny a pozatym powiedzial ze dobrze graja to mu uwierzyłam i sie zgodziłam).Od tej pory stale wypomina mi ze gdyby mnie nie poznał kilka lat temu to by był z kims innym i moze by był szczesliwy, ze on chce rozwodu, nie słysze od dnia slubu miłego słowa tylko stale kłótnie i wyzwiska, nie mam juz na to dłuzej siły. Tak bardzo go kochałam oddałam mu swoje serce, byłam na kazde zawołanie, wspierałam go gdy kłócił sie z matka, ale on odrzucał mnie wtedy nie chciał ze mna rozmawiac, nie odbierał nieraz cały dzien telefonu, bo twierdził ze on wtedy woli byc sam ze soba, mowiłam mu ze mnie tym rani ze mnie odrzuca, ze chce zeby mi sie zwierzał i byl szczery ze mna bo na tym polega zwiazek dwojga osob na wspolnym wsparciu w trudnych chwilach,ale on nie chciał, wolał milczec, wiele razy cyganic i krecic zebym sie tylko nie dowiedziała prawdy. Przez to ze nie byl ze mna szczery straciłam do niego zaufanie, powiedziałam mu ze skoro on nie mowi mi prawdy, ukrywa wiele rzeczy i nie jest szczery na codzien co robi itd to ja tez mu nie bede mowiła, bo bez sensu jak on wszystko o mnie bedzie wiedział gdzie ide po pracy, co robie itd a on mi nic nie mowi. Moje pytanie "co robisz" było szczere, chciałam zebysmy w jakis sposob uczestniczyli w swoim zyciu skoro widywalismy sie tylko raz w tygodniu, to był nieraz powod zagadania do niego gdy był zły ma cos lub na kogos nie koniecznie na mnie. I przestałam mu sie zwierzac i mowic wiele rzeczy jak dawniej bo czułam sie beznadziejnie ze ja mu mowie a on nie jest ze mna szczery. W miedzyczasie wiele roznych rzeczy dowiedziałam sie od jego matki ale gdy jemu o tym mowiłam wszystkiemu zaprzeczał. Z poczatku zastanawiałam sie jak matka chcaca zeby syn sie ozenił moze mowic takie rzeczy do jego przyszłej zony i zastanawiałam sie czy to jest prawda czy rzeczywiscie tak jest czy to prawda co ona mowi czy ona nie mowi tego przypadkiem celowo zebym go zostawiła bo bała sie ze z kolei zostanie sama jak faktycznie uswiadomiła sobie ze jej syn sie zeni ale poniewaz pewne fakty sie potwierdzały naocznie i od jego rodziny sie dowiadywałam ze to prawda to to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym ze przestałam mu ufac przez to ze nie byl szczery nie przyznał sie do tego co ona i inni mowili. Nie raz mowil do mnie brzydkie słowa ktore bardzo mnie bolały i raniły, bardzo duzo razy przez niego plakałam jak sie ze mna poklocil przez telefon i mi nawtykał roznych "słów", ale pomimo ze tak mnie traktował ja bardzo chciałam byc z nim. Nieraz sie poklocilismy i zastanawiałam sie jak on moze mi tak robic? dlaczego? myslałam przeciez ja nie zasłuzyłam na to? ale za jakis czas po tym co było nie tak był miły, kochany wydawało mi sie zawsze ze bardzo mnie kocha i zakazdym razem mu wybaczałam rózne rzeczy, owszem nie zapominałam bo to tkwiło i tkwi nadal w moim sercu ale wybaczałam na dana chwile jego przewinienie, wyciagałam reke na zgode nawet jak to nie była moja wina to jakies nieporozumienie bo bardzo mi na nim zalezało zeby go nie stracic i byłam wstanie wszystko dla niego zrobic zeby był ze mna, stale go przepraszałam i prosiłam zeby sie nie gniewał. Zawsze byłam mu wdzieczna za to co od niego dostałam jakies drobne upominki, kwiaty czy pomadki. Nieraz było mi naprawde bardzo przykro on nawet niezdawał sobie sprawy jak bardzo cierpiałam w sercu, jak płakałam gdy mowił cos złego, nawet jak sie poklocilismy to plakałam bo zastanawiałam sie czy to moja wina czy jego ( ale on o tym nie wiedział, nigdy nie wierzył jak płacze, widziała tylko moja rodzina, chociaz pozniej sie z tym ukrywałam płakałam jak szłam do łazienki albo jak lezałam wieczor przed snem tuliłam sie pod kołdrą tak zeby mnie nikt nie słyszał). I faktycznie nikt oniczym nie wiedział. Wiele razy łagodziłam rózne sytuacje gdy cos było zle, ale teraz z czasem widze ze popełniłam duzy bład ustepujac mu na kazdym kroku, robiac wielokrotnie to co on chciał i godzac sie na jego propozycje. Mimo to ze nieraz miałam inne zdanie godziłam sie na jego propozycje, dla spokoju zeby sie nie kłócic. Przyzwyczaił sie do tego ze to co on mowi jest najwazniejsze ze musi byc tak jak on mowi i w pewnym momencie zatraciło sie to co ja chciałam, nie miało dla niego znaczenia to ze ja chce inaczej, ze ja mam inne zdanie. Przyczym jak mu o tym powiedziałam to sie wkurzam ze przeciez on liczy sie z moim zdaniem. Czasem robilismy cos tak jak ja chciałam ale wielokrotnie myslałam i wiedziałam ze gdy sie nie zgodze to bedzie kłotnia i nieporozumienia i "niemiłe słowa" wiec wolałam ustapic.
To jest dla mnie nie do pojecia poniewaz nie tak sobie to wyobrazałam. Chciałam byc szczesliwa zona i matka, miec u swego boku kochajacego meza ktory bedzie mnie wspierał a ja jego , na ktorego bym zawsze mogła liczyc na dobre i złe chwile. Nie wiem co sie stało. Był taki dobry dla mnie, wydawało mi sie ze swiata poza mna nie widzi, owszem z poczatku naszej znajomosci byl inny, potem sie troche zmienił, mielismy lepsze i gorsze chwile ale nikt nie mowi ze swiat i zycie jest usłane rozami i wiem ze nie jestm krolewna i nie spotkam ksiecia z bajki ale chciałam byc ze zykłym człowiekiem i moc obdarzac go swoja wielka miłoscia i czułoscia jaka mam w sercu.
Teraz dalej gdy rozmawiamy i mu cos niepasuje powtarza ze odejdzie, za kazdym razem ze chce rozwodu. Prosze pomozcie co mam zrobic? Jak dalej zyc? Jest jakas szansa zeby on sie zmienił? Narazie nie ma zadnej poprawy na lepiej. Przynajmniej ja nie widze. Jestem załamana tym co mam zrobic prosze pomozcie. Trwac dalej w tym zwiazku ktory zaczał sie dopiero dwa miesiace temu czy dac sobie spokoj? Nie wiem co mam robic?

Błagam o każdą pomoc. Nie wiem co robić. w tym momencie mineło już cztery i pół miesiąca on sie do mnie nie odzywa, Ja do niego tez nie bo wszelkie proby rozmowy moje z nim konczyły sie kłótnia i tym ze mnie zwyzywał niepatrzac czy jest na ulicy czy sa ludzie czy tez nie. Nie chcial wynajac mieszkania według ustalen wczesniejszych, tylko poinformował mnie ze jak go kocham to mu wszystko wybacze i zapomne i pojde mieszkac tam gdzie on wynajmie, a jak go nie kocham to nie pojde i on sobie wynajmie sam i ma inna opcje wezmie wspollokatora i zadzwoni do swojej kolezanki ze jak chce to moze z nia wynajac. Bardzo przykre było to jak to usłyszałam nawet niezdawał sobie sprawy co zrobił w moim sercu tym co powiedział a juz nie mowie o tm co zrobił. W zyciu bym nie przypuszczała ze ktos cos takeigo moze wymyslic i zrobic a ze to sie przytrafi mi to przeszło wszelkie moje oczekiwania. Twierdził cały czas ze jak go kocham to zapomne i nie bede wypominac mu teraz tego co zrobił, a jak bede wypominac to doprowadze do rozstania. Ale jak mogłam mu nic nie powiedziec co zrobił ze mnie tak bardzo zranił i skrzywdził, ze cierpie przez niego? Tak poprostu miałam zapomniec wybaczyc mu i byc z nim? Niedałam rady probowalam zeby zrozumiał swoj bład co zrobił myslałam ze mnie przeprosi i sprobujemy porozmawiac ze bedzie starał sie naprawic to co zrobił ale on mi tylko powiedział ze jak go kocham to pojde mieszkac tam gdzie on chce i ze jego noga nigdy nie stanie u mnie wiecej w domu. Ze jak chce to ja moge utrzymywac kontakt z moimi rodzicami ale on nie bedzie. Miesiac temu zaprosił mnie na parapetówkę ze spotyka sie ze swoim kuzynostwem. Wczesniej poinformował mnie że wynajął mieszkanie że je wyposaza i jak chce go ogladnac to moge przyjsc, a pozniej ze robi z kuzynami parapetówke i jak przyjde to bedzie miło. ;(

Zrospaczona.
napisał/a: kasiulka00 2010-11-17 09:35
Witam. Nie wiem od czego zacząć ponieważ to co się stalo jest czymś niewyobrazalnym dla człowieka i trudnym do opisania i do wyobrazenia sobie ze cos takiego mogło sie stac, ale sprobuje. Dwa miesiace temu miałam ślub. Wszystko było pieknie przygotowane kościół, przyjecie i zabawa, było cudownie jak z bajki tak jak sobie wymarzyłam, niestety czar radosci bardzo szybko zniknął i zaczał sie horror. Kilka dni po slubie mój mąż oswiadczył ze chce rozwodu, zaczał szalec ze wszystko co bylo na weselu było źle, stale powtarzał ze od swoich gosci sie rozne rzeczy dowiaduje co im nie pasował i o wszystko maja on i oni ale. Nie wiem co mu tak bardzo niepasowało poniewaz moi goscie i znajomi sa bardzo zadowoleni, do dnia dzisiejszego wspominaja jakie dobre było jedzenie, jak ładnie wygladałam i jak dobrze sie bawili ( nawet pomimo tego ze zespol byl beznadziejny dostosowali sie do takiej muzyki jaka była i nic Mi nie powiedzieli bo nie chcieli mi robic przykrosci, dopiero pozniej jak moj maz zaczał wymyslac rozne rzeczy zapytałam mojej rodziny czy cos im niepasowało i sie dowiedziałam ze on nie ma powodu byc niezadowolony bo wszystko było super załatwione i dograne, a za tym wszystkim Ja z moja rodzina jezdziłam bo on stale nie miał czasu na nic i wszystko było mu nie potrzebne, ale zespol to byli znajomi mojego meza i ja nie mogłam nic zrobic zeby byl inny a pozatym powiedzial ze dobrze graja to mu uwierzyłam i sie zgodziłam).Od tej pory stale wypomina mi ze gdyby mnie nie poznał kilka lat temu to by był z kims innym i moze by był szczesliwy, ze on chce rozwodu, nie słysze od dnia slubu miłego słowa tylko stale kłótnie i wyzwiska, nie mam juz na to dłuzej siły. Tak bardzo go kochałam oddałam mu swoje serce, byłam na kazde zawołanie, wspierałam go gdy kłócił sie z matka, ale on odrzucał mnie wtedy nie chciał ze mna rozmawiac, nie odbierał nieraz cały dzien telefonu, bo twierdził ze on wtedy woli byc sam ze soba, mowiłam mu ze mnie tym rani ze mnie odrzuca, ze chce zeby mi sie zwierzał i byl szczery ze mna bo na tym polega zwiazek dwojga osob na wspolnym wsparciu w trudnych chwilach,ale on nie chciał, wolał milczec, wiele razy cyganic i krecic zebym sie tylko nie dowiedziała prawdy. Przez to ze nie byl ze mna szczery straciłam do niego zaufanie, powiedziałam mu ze skoro on nie mowi mi prawdy, ukrywa wiele rzeczy i nie jest szczery na codzien co robi itd to ja tez mu nie bede mowiła, bo bez sensu jak on wszystko o mnie bedzie wiedział gdzie ide po pracy, co robie itd a on mi nic nie mowi. Moje pytanie "co robisz" było szczere, chciałam zebysmy w jakis sposob uczestniczyli w swoim zyciu skoro widywalismy sie tylko raz w tygodniu, to był nieraz powod zagadania do niego gdy był zły ma cos lub na kogos nie koniecznie na mnie. I przestałam mu sie zwierzac i mowic wiele rzeczy jak dawniej bo czułam sie beznadziejnie ze ja mu mowie a on nie jest ze mna szczery. W miedzyczasie wiele roznych rzeczy dowiedziałam sie od jego matki ale gdy jemu o tym mowiłam wszystkiemu zaprzeczał. Z poczatku zastanawiałam sie jak matka chcaca zeby syn sie ozenił moze mowic takie rzeczy do jego przyszłej zony i zastanawiałam sie czy to jest prawda czy rzeczywiscie tak jest czy to prawda co ona mowi czy ona nie mowi tego przypadkiem celowo zebym go zostawiła bo bała sie ze z kolei zostanie sama jak faktycznie uswiadomiła sobie ze jej syn sie zeni ale poniewaz pewne fakty sie potwierdzały naocznie i od jego rodziny sie dowiadywałam ze to prawda to to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym ze przestałam mu ufac przez to ze nie byl szczery nie przyznał sie do tego co ona i inni mowili. Nie raz mowil do mnie brzydkie słowa ktore bardzo mnie bolały i raniły, bardzo duzo razy przez niego plakałam jak sie ze mna poklocil przez telefon i mi nawtykał roznych "słów", ale pomimo ze tak mnie traktował ja bardzo chciałam byc z nim. Nieraz sie poklocilismy i zastanawiałam sie jak on moze mi tak robic? dlaczego? myslałam przeciez ja nie zasłuzyłam na to? ale za jakis czas po tym co było nie tak był miły, kochany wydawało mi sie zawsze ze bardzo mnie kocha i zakazdym razem mu wybaczałam rózne rzeczy, owszem nie zapominałam bo to tkwiło i tkwi nadal w moim sercu ale wybaczałam na dana chwile jego przewinienie, wyciagałam reke na zgode nawet jak to nie była moja wina to jakies nieporozumienie bo bardzo mi na nim zalezało zeby go nie stracic i byłam wstanie wszystko dla niego zrobic zeby był ze mna, stale go przepraszałam i prosiłam zeby sie nie gniewał. Zawsze byłam mu wdzieczna za to co od niego dostałam jakies drobne upominki, kwiaty czy pomadki. Nieraz było mi naprawde bardzo przykro on nawet niezdawał sobie sprawy jak bardzo cierpiałam w sercu, jak płakałam gdy mowił cos złego, nawet jak sie poklocilismy to plakałam bo zastanawiałam sie czy to moja wina czy jego ( ale on o tym nie wiedział, nigdy nie wierzył jak płacze, widziała tylko moja rodzina, chociaz pozniej sie z tym ukrywałam płakałam jak szłam do łazienki albo jak lezałam wieczor przed snem tuliłam sie pod kołdrą tak zeby mnie nikt nie słyszał). I faktycznie nikt oniczym nie wiedział. Wiele razy łagodziłam rózne sytuacje gdy cos było zle, ale teraz z czasem widze ze popełniłam duzy bład ustepujac mu na kazdym kroku, robiac wielokrotnie to co on chciał i godzac sie na jego propozycje. Mimo to ze nieraz miałam inne zdanie godziłam sie na jego propozycje, dla spokoju zeby sie nie kłócic. Przyzwyczaił sie do tego ze to co on mowi jest najwazniejsze ze musi byc tak jak on mowi i w pewnym momencie zatraciło sie to co ja chciałam, nie miało dla niego znaczenia to ze ja chce inaczej, ze ja mam inne zdanie. Przyczym jak mu o tym powiedziałam to sie wkurzam ze przeciez on liczy sie z moim zdaniem. Czasem robilismy cos tak jak ja chciałam ale wielokrotnie myslałam i wiedziałam ze gdy sie nie zgodze to bedzie kłotnia i nieporozumienia i "niemiłe słowa" wiec wolałam ustapic.
To jest dla mnie nie do pojecia poniewaz nie tak sobie to wyobrazałam. Chciałam byc szczesliwa zona i matka, miec u swego boku kochajacego meza ktory bedzie mnie wspierał a ja jego , na ktorego bym zawsze mogła liczyc na dobre i złe chwile. Nie wiem co sie stało. Był taki dobry dla mnie, wydawało mi sie ze swiata poza mna nie widzi, owszem z poczatku naszej znajomosci byl inny, potem sie troche zmienił, mielismy lepsze i gorsze chwile ale nikt nie mowi ze swiat i zycie jest usłane rozami i wiem ze nie jestm krolewna i nie spotkam ksiecia z bajki ale chciałam byc ze zykłym człowiekiem i moc obdarzac go swoja wielka miłoscia i czułoscia jaka mam w sercu.
Teraz dalej gdy rozmawiamy i mu cos niepasuje powtarza ze odejdzie, za kazdym razem ze chce rozwodu. Prosze pomozcie co mam zrobic? Jak dalej zyc? Jest jakas szansa zeby on sie zmienił? Narazie nie ma zadnej poprawy na lepiej. Przynajmniej ja nie widze. Jestem załamana tym co mam zrobic prosze pomozcie. Trwac dalej w tym zwiazku ktory zaczał sie dopiero dwa miesiace temu czy dac sobie spokoj? Nie wiem co mam robic?

Błagam o każdą pomoc. Nie wiem co robić. w tym momencie mineło już cztery i pół miesiąca on sie do mnie nie odzywa, Ja do niego tez nie bo wszelkie proby rozmowy moje z nim konczyły sie kłótnia i tym ze mnie zwyzywał niepatrzac czy jest na ulicy czy sa ludzie czy tez nie. Nie chcial wynajac mieszkania według ustalen wczesniejszych, tylko poinformował mnie ze jak go kocham to mu wszystko wybacze i zapomne i pojde mieszkac tam gdzie on wynajmie, a jak go nie kocham to nie pojde i on sobie wynajmie sam i ma inna opcje wezmie wspollokatora i zadzwoni do swojej kolezanki ze jak chce to moze z nia wynajac. Bardzo przykre było to jak to usłyszałam nawet niezdawał sobie sprawy co zrobił w moim sercu tym co powiedział a juz nie mowie o tm co zrobił. W zyciu bym nie przypuszczała ze ktos cos takeigo moze wymyslic i zrobic a ze to sie przytrafi mi to przeszło wszelkie moje oczekiwania. Twierdził cały czas ze jak go kocham to zapomne i nie bede wypominac mu teraz tego co zrobił, a jak bede wypominac to doprowadze do rozstania. Ale jak mogłam mu nic nie powiedziec co zrobił ze mnie tak bardzo zranił i skrzywdził, ze cierpie przez niego? Tak poprostu miałam zapomniec wybaczyc mu i byc z nim? Niedałam rady probowalam zeby zrozumiał swoj bład co zrobił myslałam ze mnie przeprosi i sprobujemy porozmawiac ze bedzie starał sie naprawic to co zrobił ale on mi tylko powiedział ze jak go kocham to pojde mieszkac tam gdzie on chce i ze jego noga nigdy nie stanie u mnie wiecej w domu. Ze jak chce to ja moge utrzymywac kontakt z moimi rodzicami ale on nie bedzie. Miesiac temu zaprosił mnie na parapetówkę ze spotyka sie ze swoim kuzynostwem. Wczesniej poinformował mnie że wynajął mieszkanie że je wyposaza i jak chce go ogladnac to moge przyjsc, a pozniej ze robi z kuzynami parapetówke i jak przyjde to bedzie miło. ;(

Zrospaczona.

On nawet nie probuje mnie odzyskac ty przynajmniej chciałes.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-11-17 11:26
Kasiulka, przeczytałem Twoją historię, cierpisz, bardzo Ci współczuję, kochasz go jeszcze? Chcesz być z człowiekiem, który tak przedmiotowo Ciebie traktuje?

Wygląda na to że przez jakiś czas postępowałaś wbrew sobie ustępując zbyt bardzo i teraz się rozsypało ... ale jeśli chcesz odbudować ... jeśli dalej kochasz, pomyśl o tych dobrych chwilach, odnajdź swoje szczęśliwe wspomnienia z nim ... to są tematy i uczucia o których pomyśl ... a życie, no cóż jest nie usłane ale usrane różami ... bardzo dużo zależy od tego co w sobie nosisz ... kobiety potrafią się tak kamuflować i postępować "wbrew sobie" ustępować aby było ok ... ale to wypływa potem bokami tak jak dzieje się teraz z Twoją psychiką ...

... nie jesteś jednak niczemu winna ... po prostu kochałaś ... i uczysz się postępować w związku ... no cóż ... wyzwania przed Tobą ... ;) ... wina tak na prawdę nie jest istotna, istotne są chęci i rozmowa o tym co czuje on i ty ... ;)

przed Tobą trudne chwile ... poszukaj dobrych wspomnień, buduj swój dzień wokół nich ... może spróbuj porozmawiać o uczuciach ... z nim? Spytaj go co on czuje ... powiedz mu co ty czujesz ... przypomnij jak było fajnie ... powiedz że bardzo byś chciała aby dalej tak było ... spytaj czy on też by chciał ... bo jak 2 osoby chcą to przecież może być szczęście między wami ...

ludzie, kasiulka, rozmawiaj z nimi o wszystkim aby oderwać się od problemu i nabrać dystanu, może idź na drobne lub większe zakupy, to zawsze pomaga polepszyć humor, szczególnie kobietom, dobrze byłoby gdybyś znalazła sobie powiernika i ... rozluźniała napięcie w rozmowie z nim ...

... takie kilka rad ... 3-maj się
napisał/a: Mari 2010-11-17 14:04
barbie26 napisal(a):Mari Twój post dał mi wiele do myslenia ale jest coś czego w moim związku nie potrafię przeskoczyć mianowicie:przychodza takie dni gdy mój mąż stopniowo robi sie wściekły jak osa wszystko kończy sie pyskówką i w końcu cichymi dniami centralnie warczy z byle powodu ja chodze na palcach pytam co sie dzieje ale to tylko pogarsza sytuacje jak go olewam jest jeszcze gorzej więc co ja mam zrobic jak on nagle bez powodu jak kobieta która raz w miesiacu dostaje swira przed miesiączką gryzie wszystko ze mną na czele?


Barbie moja kochana , delikatna księżniczko ;) ...i mogłabym przytaczać jeszcze dużo więcej Twoich czarownych przymiotów, które powinnaś zamknąć w szkatułce , gdy nastają takie trudne dni .
W każdym związku one prędzej , czy później nadchodzą ...przykre, ale nieuniknione.
Ja mogę Ci pomóc tylko przedstawiając swoje doświadczenia :eek: . Ty może coś wybierzesz. Nie jestem "psycholoszką ", tylko udało mi się pewne sprawy ułożyć , dogadać , wypłakać ,czy wręcz z nożami w ręku wymusić ...raz w życiu przywaliłam patelnią męża w ramię (zresztą kontrolowany wybuch złości).

Tak , teraz przyznam się upsss! ,że potrafię obecnie poprowadzić każdą rozmowę , nawet tą bardzo trudną w sposób dla mnie przewidywalny i satysfakcjonujący . Życie nauczyło mnie , a nabyte doświadczenie procentuje ciepłem , zrozumieniem,spełnieniem...choć ... wiesz co?..czasami tęsknie za taką porządną , ostrą kłótnią , nawet z patelnią!, a wiesz dlaczego ? ,bo seksik był też ostry :D , a tak...trochę czuję się"zamiziana " . Muszę coś zmienić !...jakieś rady???.
Wystarczy.

Masz faceta , który kieruje swoje emocje nie w tę stronę co należy , a Ty jeszcze mu w tym pomagasz i typowo kończycie pyskówką . Możesz sobie wspaniale z tym dać radę i już na samym początku zapobiec awanturze.
On próbuje Cię sprowokować ? ...Ty lekko obniżonym , stanowczym głosem odpowiadasz - Kochanie wynieś śmieci . Nie mogę teraz Ci poświęcić czas , ponieważ muszę sobie pomalować paznokcie u nóg.Może później , jutro. Dziesięć oddechów ...Boziu co On odpowie ... Spokojne, tył na lewo i do łazienki po kosmetyczkę . W moim przypadku wypaliło za pierwszym razem .
Jego mina ? hi! ...zgłupiały Pluto !. Myślałam ,że popuszczę , jednak udało mi się utrzymać fason . Przypadek , a nauka na całe życie .

Nie dawaj się wciągać w te Jego igraszki .Ty jesteś ponad to i już. Z czasem nie będzie próbował , bo zawsze będziesz w stanie swoją nie zachwianą postawą zmusić Go do myślenia :) , że ma godnego "przeciwnika". Wewnętrznie będzie mu głupio za swoje zachowanie , a Ciebie zacznie podziwiać , szanować .

Tak mi teraz przyszło do głowy...a jak u Was z seksem?
Wiem , że zbyt bezpośrednie i zbyt intymne pytanie , ale jeśli nie ma pełnego zadowolenia , to w życiu codziennym można to zobaczyć jak w lustrze.


Damy radę i ujarzmimy naszego narowistego konika ;) . Będzie ci cukier jadł z ręki :D.
napisał/a: Mari 2010-11-17 14:09
A jak ujarzmimy , to popuścimy cugle , by kochał bez opamiętania .
napisał/a: facet_zatracenie 2010-11-17 14:43
no ... może się będę jednak bronił Mari ... tak bym pomyślał na miejscu twojego Pluto :rolleyes: ... dobrze niech myśli że kontroluje :p ... to jej da satysfakcję :o a mnie święty spokój ... :D

no i bądź mądry ... dominujesz, żle :mad:, miziasz, źle :confused:... to może jedną ręką pod brodą miziać o drugą dawać klapsa ... ale odlot z tymi babami ... :cool:
napisał/a: Mari 2010-11-17 14:43
Kasiulka możemy rozmawiać o Twoim związku miesiącami , ale pierwszy krok , który powinnaś , musisz uczynić , to natychmiast złożyć papiery rozwodowe.

Chcesz w życiu zaznać szczęścia? .
Droga którą obecnie stąpasz poprowadzi Cię do "piekiełka" nazywanego małżeństwem.
Nie tak wygląda małżeństwo i miłość we dwoje .

Ty kochasz , fakt , jednak kochasz wyobrażenie mężczyzny , a nie tego , który Cię poślubił . Ten , który Cie "MA" nie zasługuje na miano męża.


Mówią ,że miłość jest ślepa i chyba coś w tym jest.



trzymaj się ... M.
napisał/a: Mari 2010-11-17 14:46
Przecież jesteś doświadczonym w te klocki facetem , a może jeszcze nie wiesz ,że jeśli nie wiadomo o co chodzi , to na pewno za mało :D:D:D
napisał/a: facet_zatracenie 2010-11-17 14:47
Mari, słuchasz jednej strony ... a wypowiadasz się o obu ... intuicje może masz, ale ... ja bym nie był taki stanowczy w ocenie ... na pewno mieli wspaniałe chwile ... jeśli były może nie warto zrywać ... może jest szansa, ja bym naładował baterie i próbował
napisał/a: facet_zatracenie 2010-11-17 14:49
Mari napisal(a):Przecież jesteś doświadczonym w te klocki facetem , a może jeszcze nie wiesz ,że jeśli nie wiadomo o co chodzi , to na pewno za mało :D:D:D
... seksu?