Jak odzyskać miłość żony?

napisał/a: Rosaliora 2011-01-16 01:53
Facet_zatracenie -tak, ten film jest rewelacyjny i oddaje całą prawdę.... :) Jak i zreszta (o czym już pisała Mari :)) ksiązka Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus. :)
napisał/a: JohnnyB 2013-12-09 12:06
Witam.
Jestem po lekturze wątku. Przeczytałem w ciągu tygodnia wieczorami wszystkie wasze posty.
Dlaczego tu piszę? Bo podziwiałem Malucha za jego walkę o swoje małżenstwo.
Czytanie tego wątku było dla mnie jak oglądanie serialu z emocjami typu "co dalej będzie?". W pewnym sensie, miałem też nadzieję, że żona jego zrozumie swój błąd i wróci. Życzylbym mu tego z całego serca.
Posty Chuchilii, Mari, i innych (sorry, że nie przytaczam imion) dawały konstruktywne rady, czego nie robić a co robić w takiej sytuacji.
Zastanawiałem się i nadal zastanawiam, czy generalnie, zmiana w podejściu osoby "zdradzanej" ma jakikolwiek wpływ na zachowanie osoby przyczyniajacej się do rozwiązania związku.

Mam pytanie do Was, czy Maluch1980 jeszcze się pokazał na forum i może ktoś wie, jak potoczyły się jego/ich losy?

Chcialbym dodać jeszcze, że jestem w podobnej sytuacji jak on.
Nasze małżenstwo znalazło się w tej sytuacji, jednak "dopiero" po 25 latach. Walczę już prawie 2 lata. Często brak mi już sił.
Charakter mojej żony, odpowiada opisom Malucha odnośnie jego żony.
Jej 'kolega' w końcu podwinął ogon, ale ona straciła do mnie swoje uczucia i nie potrafi do mnie "wrócić", pomimo, że mieszkamy pod jednym dachem.

Nie wiem, czy jeszcze ktoś będzie tu chciał "pogadać", ale może Maluch1980 się zamelduje.
Pozdrawiam
stazzja
napisał/a: stazzja 2013-12-11 15:22
JohhnyB, a Ty jakoś dajesz żonie do zrozumienia, że chciałbyś, żebyście byli razem?
napisał/a: JohnnyB 2013-12-11 17:05
stazzja napisal(a):JohhnyB, a Ty jakoś dajesz żonie do zrozumienia, że chciałbyś, żebyście byli razem?


Stazzja, dzięki za to, że się zameldowałaś. ;)

Tak, daję. Nie wyprowadziłem się, tak jak Maluch.
Lożę na dom i dzieci.
Pomagam w pracach domowych, zajmuję się dziećmi.
Kupuję czasami kwiaty i prezenty, z których ostatnio ona coraz mniej przyjmuje.
Gdy chciała się ona wyprowadzić, poprosiłem, aby tego nie robiła.
Została w domu, ale dalej szuka.
Teraz już żadne słowa moje do niej nie przemawiają.
Mówię, że ją kocham pomimo naszego kryzysu, bo kochać kogoś, to znaczy więcej niż lubić.
Często się załamuję, bo ona zmieniła się bardzo na niekorzyść.
Od kilku lat korzysta ona z rad psychologa i od niedawna psychoterapeutki.
Na początku, gdy zaczęła tam chodzić, zmieniła się pozytywnie wobec mnie i rodziny, ale od prawie 2 lat świat nasz stoi na głowie...
stazzja
napisał/a: stazzja 2013-12-12 15:15
Hmm, trudno mi w takim razie poradzić coś jeszcze, bo już więcej chyba robić nie można :) A może zrób odwrotnie: stań się obojętny, nie pomagaj, a ona wtedy doceni, co chciała stracić. Tylko czy nie ucierpią na tym dzieci i jak Ty byś to zniósł?
napisał/a: JohnnyB 2013-12-12 23:16
stazzja napisal(a): (...) A może zrób odwrotnie: stań się obojętny, nie pomagaj, a ona wtedy doceni, co chciała stracić. Tylko czy nie ucierpią na tym dzieci i jak Ty byś to zniósł?


Juz próbowałem rożnych rzeczy. Dzieci mi leżą najbardziej na sercu i nie mogę i nie chcę pokazać się wobec nich obojętny, nieuczynny. To ponad moje zasady.
Uczę sie powoli pewnych nowych rzeczy.
Mam wrażenie, że ona zachorowała na jakaś chorobę, z którą nie może sobie poradzić. Znaleźć odpowiedni sposób, aby nie narzucać się, ale aby też nie oddalić się zbyt daleko od siebie, to bardzo trudna sprawa.
Ona mówi mi stale, że ja ją do czegoś zmuszam. Ale ja jej nie zmuszam, tylko czasami po tygodniu lub dwóch, kiedy bardzo niewiele ze sobą rozmawiamy, chciałbym usłyszeć jakieś miłe słowo, choć trochę o tym porozmawiać, jak będzie wyglądało nasze dalsze życie. Ona jeszcze nie jest gotowa na to i emocje biorą górę i nierzadko wywiązuje się kłótnia, której dalszemu rozwojowi ja zawsze zapobiegam, wycofując się.
Masz rację. Znoszę to z wielkim trudem i czasami jestem na granicy zwątpienia we wszystko, co szlachetne...
stazzja
napisał/a: stazzja 2013-12-13 19:37
To może razem iść do psychologa, psychoterapeuty?

Może spróbuj założyć nowy temat - niektórzy mogą w ten nie wchodzić, widząc, że był założony już jakiś czas temu :)
napisał/a: JohnnyB 2013-12-14 18:34
stazzja napisal(a):To może razem iść do psychologa, psychoterapeuty?
Może spróbuj założyć nowy temat - niektórzy mogą w ten nie wchodzić, widząc, że był założony już jakiś czas temu :)


Temat poradni małżeńskiej mamy już za sobą. Wtedy, jakiś rok temu, po ok, 10 wspólnych wizytach stwierdziłem, że nie ma to większego sensu, bo ona tylko twierdziła, że na żadne kompromisy nie pójdzie i nie posunęła się ani o przysłowiowy, 1 mm w moim kierunku.
Dla niej najistotniejsze są w tym wszystkim, mocno wyolbrzymione moje błędy, którymi ona tłumaczy i usprawiedliwia swoje obecne zachowanie.

Nie odrzucam jednak w przyszłości możliwości ponownie udać się razem do psychologa, ale tego musimy oboje chcieć, nie tylko ja. Narazie nasza relacja tak się zatarła, że jest to niemożliwe.

Z tym nowym wątkiem się jeszcze zastanowię...
stazzja
napisał/a: stazzja 2013-12-16 19:24
Kurcze, chciałabym Ci pomóc, bo widać, że masz dobre intencje. Zupełnie nie rozumiem intencji Twojej żony, co powoduje u niej takie zachowanie...

Ale chciałabym życzyć Ci, żeby ta sytuacja dobrze się rozwiązała, mimo jej uporu. Tak przedświątecznie :)
napisał/a: edzia851 2014-01-22 17:49
Widzisz czasem niestety jest tak, że nie mamy wpływu na zachowania innej osoby i nie idzie po naszej myśli.

Myślałeś tym żeby samemu zacząć chodzić na terapię - do psychologa żeby lepiej sobie z tym wszystkim radzić skoro i tak nie możesz nic na razie zmienić ?
napisał/a: 2Tosia 2014-02-02 11:51
Witaj,

Nie czytałam całości, ale z początku wydaje mi się, że chcesz dobrze, więc Ci kibicuję z całego serca. Wygląda na to, że żona nie wie, czego chce. Może była za młoda... Z czasem wspomnienie tamtego zblednie, i może zatęskni... Życzę Ci tego!
napisał/a: JohnnyB 2014-02-04 01:23
2Tosia napisal(a):Witaj,

Nie czytałam całości...
Z czasem wspomnienie tamtego zblednie, i może zatęskni... Życzę Ci tego!

Ten wątek zaczął Maluch1980.
Jego żona odeszła w końcu do innego a on się tu już nie pokazuje.
Ja walczę dalej o moje małżenstwo, i wiem, że tamtem facet jej nie chce, bo ona i on mi to powiedzieli.
Tylko moja żona się tak mocno zatwardziła w tym wszystkim, tak mnie ze swojego serca wyrzuciła, że zaklina się, że do mnie nie wróci.
Wiem, że zrobiłem kilka błędów w tym wszystkim, byłem mocno zazdrosny, szukałem w jej komórce, dzwoniłem z żoną tego faceta, prosiłem o pomoc jej najlepszą przyjaciółkę, podczas kłótni kilka razy krzyknąłem na nią, bo nie mogłem już jej zniewag wytrzymać. A ona zamiast dążyć do uspokojenia konfliktu zawsze dolewała oliwy do ognia.
Podczas kłótni też powiedzieliśmy sobie nieraz wiele przykrych słów, które nigdy wcześniej bym nie wypowiedział z szacunku i respektu przed nią.
Ale stało się. Ona mówi, co prawda, że to jej wina, gdy ja powiem że to moja lub obopólna, ale nie potrafi przebaczyć i zacząc od nowa. Wszystko wskazuje na to, że się wyprowadzi, bo mówi, że potrzebuje spokój. Spokój jest, ale jest też dużo niezałatwionych problemów, które, gdy nadchodzi weekend, staram się wyjaśniać, a to powoduje nowe konflikty, bo ona upiera się przy swoim zdaniu bej żadnej gotowości do jakiegokolwiek kompromisu.

Dzięki za życzenia (jeśli były do mnie )