MAM ROMANS...
napisał/a:
Annie
2014-03-17 22:45
Val, ja jestem daleka od pochwalania poczynań autorki, bo wszystko co tu przeczytałam dobitnie świadczy o tym, że ona jest niedorosła do związku. Oczywiście, że skończy się to jakąś tragedią. Oczywiście, że tak czy inaczej dziecko będzie pokrzywdzone dzięki "poczynaniom" matki.
Z takiej sytuacji nie ma "dobrego" wyjścia. Zdrada się stała i się nie odstanie. Damage is done.
Swoją drogą, co do przyznawania opieki nad dzieckiem przez sąd, fakt, wiem, że przywiązanie emocjonalne jest mocno brane pod uwagę, ale w przypadku, gdy ojca praktycznie nie ma w domu, bo tyra na wikt i opierunek dla swoich najbliższych, to przywiązanie się rozluźnia. Takie dziecko będzie siłą rzeczy bardziej przywiązane do matki, bo to ona w znacznej większości definiuje jego życie.
Moralnego kontekstu faktu, że żona się puszcza, jak mąż zarabia na utrzymanie rodziny na pewnym poziomie, nawet nie będę komentować bo i po co.
Nie pracowałaś w porąbanym sądzie tylko postępowym. Ja zgadzam się z tym, że taka postępowość w sądownictwie powinna być normą a nie ewenementem a ewenementem nadal jest. No chyba, że w przypadkach o których wspominasz matka dobrowolnie pozbawiła się pełnej opieki nad małoletnimi. To już zupełnie inna kwestia.
Z takiej sytuacji nie ma "dobrego" wyjścia. Zdrada się stała i się nie odstanie. Damage is done.
Swoją drogą, co do przyznawania opieki nad dzieckiem przez sąd, fakt, wiem, że przywiązanie emocjonalne jest mocno brane pod uwagę, ale w przypadku, gdy ojca praktycznie nie ma w domu, bo tyra na wikt i opierunek dla swoich najbliższych, to przywiązanie się rozluźnia. Takie dziecko będzie siłą rzeczy bardziej przywiązane do matki, bo to ona w znacznej większości definiuje jego życie.
Moralnego kontekstu faktu, że żona się puszcza, jak mąż zarabia na utrzymanie rodziny na pewnym poziomie, nawet nie będę komentować bo i po co.
Nie pracowałaś w porąbanym sądzie tylko postępowym. Ja zgadzam się z tym, że taka postępowość w sądownictwie powinna być normą a nie ewenementem a ewenementem nadal jest. No chyba, że w przypadkach o których wspominasz matka dobrowolnie pozbawiła się pełnej opieki nad małoletnimi. To już zupełnie inna kwestia.
napisał/a:
daffodil1
2014-03-17 22:47
BARDZO mnie to cieszy! tak generalnie, nie odnosząc się do tego tematu konkretnie! Mimo, że jestem kobietą
napisał/a:
Annie
2014-03-17 22:48
KokosowaNutka, ja już od bardzo bardzo bardzo dawna Preszera traktuję w tych naszych radosnych dywagacjach jako swoisty comic relief :) Ale "nowych" to nadal szokuje :) Mnie co najwyżej bawi.
napisał/a:
daffodil1
2014-03-17 22:55
nie było mowy o nienawiści przecież. Jak dla mnie to najlepszym rozwiązaniem jest się otrząsnąć i spróbować naprawić małżeństwo. SPRÓBOWAĆ. Bo narazie prób było niewiele. Bo zrezygnowanie z terapii, bo Mąż nie miał czasu to jeszcze za mało. Tutaj jest wygodniej, fajniej, jest nowe i nieznane, no i są motylki w brzuchu. Tyle że motylki później przechodzą i pojawiają się tylko od czasu do czasu. Narazie mając motylki w brzuchu ja bym nie decydowała się rozwalać rodzinę i lecieć za kochankiem, bo motylki opadną i zmieni się punkt widzenia. Dojdą płacze córki, moczenie w nocy, albo błagania Męża. Pojawią się brudne skarpetki i niezmyte naczynia w domu kochanka...bo w sumie do tej pory tymi sprawami zajmowała się pani od sprzatania, nie?
dzięki, w końcu ktoś mi wyjaśnił jak ten człowiek rozumuje bo już się pogubiłam
dzięki, w końcu ktoś mi wyjaśnił jak ten człowiek rozumuje bo już się pogubiłam
napisał/a:
Annie
2014-03-17 23:07
Ja wcale nie sugeruję, że ta nienawiść jest, tylko że może się przez lata wykształcić, jak wesoła żonka będzie permanentnie sfrustrowana, że przez dzieciaka nie mogła pójść w długą - kolokwialnie rzecz ujmując. A wtedy to będzie masakra emocjonalna dla dziecka.
Ależ oczywiście, że tak.
Taki urok motylków. Ale daffodil, jeśli ktoś stawia wyżej ulotną chemię niż dojrzałe relacje, to co zrobisz? Co powiesz? Jak wytłumaczysz?
I trzeba będzie rączki do prac domowych przyłożyć. Ciekawe, co na to motylki.
napisał/a:
daffodil1
2014-03-17 23:10
nie no jasne, zgadzam się. Mam przykład brata, który wziął rozwód i zostawił dziecko żonie. Mała była z nią związana i nie było czego ratować jak moja szanowna była bratowa wyzywała go od najgorszych przy małej i biła szmatą po łbie i wiele wiele innych. Ale narazie bym namawiała raczej do próby uratowania małżeństwa, a nie od razu przechodzenie do 'okej przysięgałam przed Bogiem, ale to co? mam się teraz męczyć bez miłości?'. gdyby miłości nie było to by się autorka 5 minut nie zastanawiała.
nic nie zrobisz...
nic nie zrobisz...
napisał/a:
Betka86
2014-03-18 12:17
tylko że autorka napisała, że nawet gdyby poznała tego gościa miesiąc po ślubie, zachowałaby się tak samo, więc winy męża tu raczej nie ma.
silniejsze niż miłość jest przywiązanie do stabilizacji i wygodnego stylu życia dom jest, pani do sprzątania jest, mąż do domu pieniądza przynosi, kochanek dopieści, a że mąż dużo pracuje, to jest dużo czasu dla kochanka, żyć nie umierać
napisał/a:
KokosowaNutka
2014-03-18 12:28
To ja juz nic nie rozumien. Po jaka cholere wiec autorka wychodzila za maz za tego faceta i rodzila mu dziecko skoro to nigdy nie bylo TO?
napisał/a:
Betka86
2014-03-18 12:31
no napisała, że taki związek bardziej z rozsądku, że takich mega motylków nigdy nie było ja obstawiam- koleżanki się pożeniły, znalazł się dobry kandydat z perspektywami (jak widać został dobrze oceniony pod tym względem skoro stać ich na pomoc domową), to co, zostać "starą panną"? sorry, "starą singielką"
[ Dodano: 2014-03-18, 12:32 ]
o
napisał/a:
KokosowaNutka
2014-03-18 12:44
Matk o jak mozna byc tak glupim
napisał/a:
dr preszer
2014-03-18 14:48
Wyrachowanym. Nazywajmy rzeczy po imieniu :)
napisał/a:
Valkiria_
2014-03-18 15:39
Preszer czasem dobrze cos podsumuje. Wyrachowanie... I tyle w temacie.