Moja historia - ponowne cierpienie

napisał/a: plainofwhite 2013-12-07 19:19
Fakt, wiele postów ginie, z różnych względów. Ja się do Ciebie odezwałam, bo ten watek jest mi akurat bardzo bliski i chciałam pomóc. Dziewczyny pewnie też, bo zobaczyły, że pomoc jest potrzebna :) Musisz być przygotowana na to, że tak będzie. Jednego dnia pomyślisz, że to już ta chwila, że zakończyłaś ten etap ostatecznie, a następnego będziesz ryczała w poduszkę. Tak to niestety działa. Trzeba dużo czasu i nerwów... I wierz mi, to że ich zobaczysz nie pomoże. Wiem po sobie. Mi wystarczyło, że zobaczyłam pierwszy raz ich wspólne zdjęcie. A sporo czasu minęło i myślałam, że już jest dobrze. Wcale nie - posypałam się jak nie wiem w jednej sekundzie. A zobaczyć ich na żywo? Wolę nie myśleć :/ Na szczęście tego nie doświadczyłam i Tobie też nie życzę...
napisał/a: mnich-k 2013-12-07 19:56
Gdyby na takie sytuacje było lekarstwo...
Na początku próbowałam sobie pomóc poprzez szukanie jakichś motywujących tekstów w stylu: "Ważne są tylko dni, których jeszcze nie znamy", "Nigdy nie wiesz co nadejdzie jutro", "Żyj tak jakby jutra nie było", "Życie jest za krótkie by codziennie rano budzić się z pretensjami", "Wszystko jest osiągalne, tylko na te trudne rzeczy trzeba poświęcić więcej pracy" itp. Ale chyba dopiero jedno przykuło mi uwagę: Jeśli chcesz coś osiągnąć to zrób coś, czego nigdy nie robiłaś. Stąd mój wpis na tym forum, nigdy nie udzielałam się w internecie. Pomyślałam: a może jednak to mi pomoże?
Plainowhite
A jeśli mogę wiedzieć, to ile byłaś ze swoim EX? I często się z nim rozstawałaś tak?
napisał/a: plainofwhite 2013-12-07 20:23
Dwa lata. Nie rozstawaliśmy się. Po prostu ja zostawiłam jego, a później chciałam, żebyśmy do siebie wrócili, ale on narobił mi nadziei i wybrał inną. A potem odzywał się średnio co dwa miesiące, mówił, że chce wrócić, że mu mnie brakuje, ja zaczynałam wierzyć i dawałam mu szanse, a on wtedy rezygnował i wracał do tamtej. I tak 4 razy... Za każdym razem kiedy dostawała szanse ją odrzucał. Ostatnio też odezwał się niby nie po to żeby wracać, ale potem zaczął coś znowu kombinować, że chce wrócić. Więc ja w celu sprawdzenia powiedziałam, że ok. I wtedy się wycofał. Wtedy Zerwałam z nim kontakt. Mu nie chodziło nigdy o przyjaźń, tylko o seks. Ale mu się nie udało, więc dalej próbował. Czekam na więcej ;)
napisał/a: mnich-k 2013-12-07 20:31
A czemu go zostawiłaś? I w jakim momencie stwierdziłaś, że chciałaś do niego wrócić? CO miało wpływ na taką decyzję?
I ile czasu minęło pomiędzy Waszym zerwaniem i jego nowym związkiem?

Nie rozumiem czemu faceci zawsze odzywaja się do 2miesiące!!!
napisał/a: bro1 2013-12-07 20:35
A ja będę cię pacać w łeb i domagać się uparcie, żebyś zmieniła numer telefonu. I to jak najszybciej.
I tylko pogratulować tych wspaniałych "znajomych" co to donoszą ci o każdym jego kroku. Widać bardzo lubią kopać po sińcach. Może ich pozbądź się w pierwszej kolejności? No bo nie wiem w jaki inny sposób miałyby do ciebie docierać wieści o tym co on robi.
I nie musisz mieć fb, żeby nam podać namiary na niego :D Ty nam tylko napisz na priv, kogo tam mamy znaleźć :D


Plaino - to lajkowanie na FB też mnie drażni. A już najbardziej ludzie, których nie znam, a którzy wciskają mi się do znajomych, bo widzieli, że koleguję się z tym, czy tamtym. I zawsze uśmiecham się, gdy reagują złością na moją odpowiedź - sorry, ale my się nie znamy osobiście.


Mnich - a oni odzywają się co dwa miesiące, bo do trzech nie potrafią policzyć:D
napisał/a: plainofwhite 2013-12-07 20:47
Ojej, jak dużo pytań :P Zostawiłam go bo kiedyś byłam inna niż teraz i za dużo od niego wymagałam. Na dobrą sprawę nie wiem teraz dlaczego. Chciałam wrócić bo dużo zrozumiałam, zaczęłam dostrzegać moje błędy, bardzo go kochałam, myślałam, że łatwiej mi będzie bez niego, a okazało się, że nie. Nic konkretnego na to nie wpłynęło, po prostu spróbowałam pokochać kogoś innego, ale po 2 tygodniach zdałam sobie sprawę, że to bez sensu. Związał się z tamtą po pół roku od naszego zerwania, miesiącu od ponownego spotykania się - nie mylić ze związkiem - i po jednym dniu od naszej ostatniej wspólnej nocy. To, że jednego dnia był ze mną a następnego dnia już miał inną zabolało najbardziej. Nie powinnam była dawać mu potem kolejnych szans, ale co zrobisz, jak człowiek zakochany to głupi ;) Nie wiem czemu dwa miesiące, ale u niego zaobserwowałam taką prawidłowość. Może jakaś magiczna liczba :P

[ Dodano: 2013-12-07, 20:51 ]
Dokładnie Bro, koledzy kolegów są super :D
napisał/a: mnich-k 2013-12-07 20:54
Bro,
Jak na razie wyłączyłam telefon, więc jeśli już nowy adorator się dobija to sorry, ale mnie nie ma. I miałaś rację, powinnam zmienić numer.
Powinnam olać znajomych i zostać sama? Odnoszę wrażenie, że oni żyją po części moim życiem i są zafascynowani dalszym przebiegiem wydarzeń - trochę to chore, ale zalatuje tu dobrym serialem. Szkoda tylko, że dobijają tym mnie, chociaż pewnie uważają że jest odwrotnie.
Zapamiętam, że mogę na Was liczyć i ewentualny atak na jego FB jest możliwy, dziękuję Wam:)
Nie umieją liczyć do 3?:D No ja pier******, wkurza mnie to, że nagle po czasie docenia się człowieka. No ja je***.

Plainowhite,
A bo ciekawa byłam, mam nadzieję, że za bardzo nie dręczę ;) hmm, czyli wniosek taki z tego, że ludzie wchodzący w nowe związki tuż po zerwaniu to próbują znaleźć szczęście u tej nowej osoby (bo chcą spróbować) a jednocześnie próbuj się wyleczyć i zapomnieć o cierpieniu?
napisał/a: plainofwhite 2013-12-07 21:07
Nie wiem dokładnie czy we wszystkich przypadkach. U mnie tak było. On mówił, że też niby tylko chciał zapomnieć o mnie. Ale wiesz, jak to jest. Próbujesz coś zrobić dla siebie, ale widzisz, że to nie wychodzi, to daj spokój tej drugiej osobie, ona nie zasługuje na cierpienie, jako Twoja "nagroda pocieszenia". Ja żałuję, że próbowałam zapomnieć czyimś kosztem ale szybko to ucięłam, żeby nie robić temu komuś krzywdy. A taka żonglerka, jak w jego wykonaniu to nie wiem, po co była. A niby się mówi, że to kobiety nie wiedzą, czego chcą... Nie gniewam się za pytania :) Tylko to wszystko jest już jako tako za mną, teraz się trzeba skupić na Tobie :) Jeśli to prawda co mówisz, że przyjaciele oglądają Twoją krzywdę jak serial i czekają na kolejne odcinki, to Ci współczuję :/
napisał/a: mnich-k 2013-12-07 21:28
Z tymi nowymi związkami tuż po rozstaniu z kilkuletnim partnerem to chyba tak właśnie jest jak napisałam powyżej, bo z tego co słyszę i czytam to 99% ludzi tak robi, bo w ten sposób chcą zapomnieć. Widzisz, ale są normalne jednostki, które potrafią to szybko uciąć bo nie chcą ranić tej drugiej osoby. Po nim to w sumie spływa, tą pierwszą WIELKĄ MIŁOŚĆ po naszym pierwszym rozstaniu to jak ją zostawił to wyzywał i mówił jaką jest idiotką. Do dzisiaj nie wiem, co się między nimi stało. NO i niestety nie mogłam się oprzeć przed listami miłosnymi, sterczeniem pod drzwiami z kwiatami, oczami jak u kota ze Shreka, prawie oświadczynami i innymi pierdołami.

No z tym zainteresowaniem znajomych to muszę przyznać, że zaczyna mnie to denerwować. Teoretycznie chcą pomóc, ale praktycznie wychodzi inaczej. Nawet są takie jednostki, które uważają że powinnam utrzeć mu nosa, ubrać kiecę i szpilki i pokazać mu, jaka to jestem silna i nie dać się zniszczyć. Ale chyba nie umiem tak.
napisał/a: plainofwhite 2013-12-07 21:42
A z tym żeby pokazać, że jesteś silna to akurat mają rację. Tylko jeszcze nie teraz bo możesz go zobaczyć z nią, a nie jesteś na to gotowa... Wiesz, Tobie mówił co innego, jej co innego. Zawsze się mówi to, co się uważa, że ktoś chce usłyszeć...
napisał/a: bro1 2013-12-07 21:53
Ano tak zachowują się osoby niedojrzałe. Pakować się w związek zaraz po rozstaniu, na zasadzie zaleczenia ran.
Coś o tym wiem, bo sama niedawno byłam taką "nagrodą pocieszenia" dla kogoś, kto rzucał miłe słówka, sugerował dłuższą znajomość itp.
I tylko dobrze, że nie jestem taka szybka i ufna, a do związków wykraczających poza koleżeństwo podchodzę jak do jeża z zaostrzonymi kolcami - bo pewnie bolałoby mocniej.
Mimo ucięcia tego z jego strony - najwidoczniej poszedł po rozum do głowy i zorientował się, że nie wypada robić przykrości kolejnej lasce (byłam następną po tej, której obiecywał złote góry) - żal i niesmak do faceta pozostał.

A co do tych znajomych... - to nie jest pomoc, ani nawet chęć pomocy. To niezdrowa ciekawość, podobna do tej, gdy tłum gapiów zbiera się na miejscu wypadku - bo może będzie można zobaczyć trupa bez głowy, albo przynajmniej bez ręki. Żerowanie na ludzkim cierpieniu, aby podnieść swoje ego.
Olej ich i rób swoje.
https://www.youtube.com/watch?v=g92IXeKaZ3I
napisał/a: mnich-k 2013-12-07 21:59
Czuję, że znalazłam się w odpowiednim miejscu i napisałam w dobrym momencie :) Dziękuję ;)

Jak tu ktoś napisał wcześniej, szkoda, że zmarnowałam 7 lat życia, a nie 3... To prawie 1/3 mojego życia.