Nie wiem od czego zacząć swoją historię...

napisał/a: chuchilla 2009-07-03 07:18
Barabelko
Powolne odsuwanie go od siebie skomplikowałoby Ci sytuację w pracy. Powiedz mu otwarcie - nie wiesz co dalej. Potrzebujesz czasu na zastanowienie i podjęcie jekichś decyzji, bo tak jak jest dalej się nie da. Weź urlop i bez stresu i presji (zero kontaktu z nim i z tym drugim) sama dojdziesz do właściwych wniosków. Powiedz mu, że chcesz by on też przemyślał sytuację i dał Ci odpowiedź po przyjeździe - jak widzi dalszy ciąg waszej znajomości.
Przestań zamatwiać sie jego żoną- to sprawa między Tobą a nim. Jestem facetem i powiem Ci że on raniąc was obie jest w idealnej sytuacji - dwie kobiety które muszą walczyć i zabiegać o jego wzgledy, podczas kiedy on nie musi sie starać o nic. Lepiej możecie mu zrobić tylko urządzając zapasy w kisielu w jego gabinecie (a widzę że mało brakowało by do tego doszło).
Powodzenia. Trzymam kciuki.
atrenzis
napisał/a: atrenzis 2009-07-03 14:25
Barbarello!
Wszyscy na tym forum staram się wczuć, pomóc, wysłuchać (wyczytać) i ogólnie powiedzieć ci, że dasz radę.
Po ostatnim poście jednak dochodzę do wniosku, że za dużo już tego od nas dostałaś. Wybacz moje ostre słowa, ale może w ten sposób zdołasz sobie uświadomić, że nie jesteś bezwolną istotą, która sama nie umie decydować o sobie. Prosząc żonę do gabinetu sprawiłaś jej ból! To nie Karol, tylko ty!
Relacje między nimi są ich prywatną sprawą i tobie nic do tego!
Wiele osób powiedziałoby, że dostajesz to na co zasłużyłaś skoro weszłaś pomiędzy dwoje innych ludzi, dawno temu osoby o konserwatywnych poglądach mogłyby wyśmiać cierpiącą "nałożnicę", bo przecież wiedziała co bierze. Teraz mamy inne czasy, ale w tych twierdzeniach jest coś z prawdy.
Tym razem to ty zrozum, że pomimo tego, że cierpisz jesteś również powodem cierpienia! Postaw się w sytuacji, w której to twój mąż zdradzałby ciebie z kimś młodszym, BA, z kimkolwiek! Z jednej strony współczuję ci zawiedzionej miłości, ale z drugiej strony należało się spodziewać, że rola "kochanki" niesie za soba pierwiastek cierpienia, a przecież sama się na to zgodziłaś. Nikt tego nie zrobił za ciebie, nikt ci pistoletu do głowy nie przystawił, że musisz z nim być, to była twoja decyzja!!!!!!! I to w dodatku decyzja od początku obarczona widmem niepowodzenia!
Wiele osób ( w tym ja) życzymy ci szczęścia i rozwiązania tej sprawy, ale nikt z nas nie życzy ci pozostania w związku, w którym ty cierpisz, ale też zadajesz cierpienie!
To jak decydujesz ma widoczne skótki, bo twoje życie jest w twoich rękach a nie w rękach losu, fatum, Karola, jego żony, pracy, kolegów czy psa sąsiada!
Każdy potrzebuje się wyżalić i szukać zrozumienia, myślę, że udało nam się wspólnymi, forumowymi siłam ci je zapewnić, ale nie my rozwiążemy twoją sytuację. Jak mawia moja Babcia " Za nikogo życia nie przeżyjesz"!
Zbierz się więc w sobie i zdecyduj, czy dalej będziesz wylewać żal i zachowywać status quo, czy zaczniesz korzystać z życia rozpoczynając prostą drogę. Życzę ci z całego serca, żebyś znalazła w sobie siłę i mam nadzieję, że ostre słowa pomogą ci odkryć prawdę, bo tylko dlatego je napisałam!
atrenzis
napisał/a: atrenzis 2009-07-03 14:35
Mari!
Jesteś niesamowita! :D
Baerezja!
Myślimy podobnie!
Mgiełka!
Trzymaj się, dasz radę bo wiesz gdzie jesteś, a kiedyś w końcu przestanie boleć!
Rkedar, Chuchilla!
Ciekawie jest poznać "inny" punkt widzenia! :)

Barbarella!
Zobacz, wszyscy życzymy ci dobrze, ty też zacznij sobie tego życzyć, codziennie i bez względu na wszystko!
napisał/a: barbarella7 2009-07-03 17:52
Witajcie,

Chuchila
zapasy w kisielu :)
dla mnie bomba, rozbawiłeś mnie tym bardzo

Artenzis,
masz świętą rację,
właśnie takiego scenariusza się obawiałam, "kochanki" na której wszyscy wieszają psy i która suma suma sarum musi odejść, dlatego jak wrócisz do moich wcześniejszych wypowiedzi zobaczysz, że próbowałam odejść, a Karola WIELOKROTNIE namawiałam do rozmów z żoną.
To że ja ją poprosiłam do gabinetu było tylko i wyłącznie odruchem z mojej strony to tak jak mówisz komuś dzień dobry gdy widzisz go po raz 3 tego samego dnia. Ja zareagowałam odruchowo, to Karol nic nie zrobił.

Z drugiej strony uważam, że dobrze że tak to wyszło. Żal mi jej ale dzięki temu zobaczyła, że Karol to kłamca i manipulant. To on mnie wezwał do gabinetu i wierzcie mi że wcześniej unikałam go jak ognia. Teraz będzie się gęsto przed nią tłumaczył. Niech poczuje co to znaczy. Mam na myśli Karola.

Czasami jak analizowałam ta całą sytuację, do głowy przychodziła mi myśl, czy to nie było wyreżyserowane. W lutym 2006 roku wzięłam kredyt mieszkaniowy w czerwcu maja głowa w pracy wisi na włosku, on cudownie mnie ratuje i przygarnia jako swoją podwładną. A ja w radości i szczęściu, że spotkałam dobrego człowieka zakochuję się w nim i jestem dozgonnie wdzięczna. Przyjęłam to jako dobrą monetę
Ciąg dalszy znacie ............
Myślę, że na przyszłość z nim nie mam najmniejszych szans. Zresztą już tego nie chcę.
Okłamywał żonę i mnie podkreślając, że jest dobrym człowiekiem. To on jest winny całej tej sytuacji.
Wiem jedno że po tym wszystkim żona będzie jeszcze częściej zaglądać do pracy i robić naciski by on odszedł lub ja.
Jestem tego pewna.
Ale o pracę będę walczyć
napisał/a: barbarella7 2009-07-03 17:56
pomyłka,

chciałam napisać, że czasami myślę, że to wszystko było wyreżyserowane
mój błąd polegał na tym że za długo milczałam i z nikim nie rozmawiałam na ten temat
i jeszcze jedno W ŻYCIU NIE MOŻNA SIĘ BAĆ BO PRZECIWNIK TEN STRACH WYCZUWA
Bearezja
napisał/a: Bearezja 2009-07-03 19:24
barbarella7 napisal(a):Żal mi jej ale dzięki temu zobaczyła, że Karol to kłamca i manipulant.

A Ty to widzisz?

barbarella7 napisal(a): Czasami jak analizowałam ta całą sytuację, do głowy przychodziła mi myśl, czy to nie było wyreżyserowane. W lutym 2006 roku wzięłam kredyt mieszkaniowy w czerwcu maja głowa w pracy wisi na włosku, on cudownie mnie ratuje i przygarnia jako swoją podwładną. A ja w radości i szczęściu, że spotkałam dobrego człowieka zakochuję się w nim i jestem dozgonnie wdzięczna. Przyjęłam to jako dobrą monetę
Ciąg dalszy znacie ............
Myślę, że na przyszłość z nim nie mam najmniejszych szans. Zresztą już tego nie chcę.
Okłamywał żonę i mnie podkreślając, że jest dobrym człowiekiem. To on jest winny całej tej sytuacji.

Właśnie tak.

barbarella7 napisal(a): Ale o pracę będę walczyć

Ja na Twoim miejscu wolałabym zmienić pracę.

barbarella7 napisal(a):
Chuchila
zapasy w kisielu :)
dla mnie bomba, rozbawiłeś mnie tym bardzo


Myślę, że Chuchila chciał Ci tym pokazać, że zaczynasz przekracać granicę, poza którą jest już upokorzenie.

* * *
Widzisz jaki jest Karol...
napisał/a: barbarella7 2009-07-03 19:32
Nie jestem wrogo nastawiona do żony Karola,
szanuje ją, dlatego pierwsza wyszłam z pokoju, ale nie zamierzam też przed nią uciekać.
My obie jesteśmy jego ofiarami. Z tym, że ja jestem największą ofiarą tej całej sytuacji.
CHCIAŁA JEDYNIE ŻEBY SIĘ PRZEKONAŁA ŻE TO ONE JEST PROWODYREM,
NIE TŁUMACZYŁA GO NA ZASADZIE, ŻE TO JA BIEDAKA OMOTAŁAM
napisał/a: barbarella7 2009-07-03 19:37
BO TAK NIE BYŁO,
Zakochałam się w nim. To fakt, ale nie omotałam go tak jak to przedstawiają kobiety
nawet po styczniowej awanturze, kiedy dalej do mnie wydzwaniał i pisał sms straszyłam go że odeślę je żonie, ale wiedział że tego nie zrobię w obawie o relacje w pracy
Bearezja
napisał/a: Bearezja 2009-07-03 20:53
Myślę, że to jest tak jak w piosence, że "do tanga trzeba dwojga".
Między ludźmi zaczyna się coś dziać, bo oboje tego chcą, nie jest to do końca tak, że ktoś kogoś omotał. Owszem, ktoś może zrobić wiele, aby przyciągnąć do siebie drugą osobę, może nawet uciekać się do działań perfidnych, ale ta druga osoba też musi tego chcieć.

Wiesz Barbarello... Ty cały czas szukasz winnego, zamiast zamknąć do końca ten rozdział swojego życia. Może jest Ci to potrzebne i aby wyjść z tego układu musisz zrozumieć dlaczego tak się stało... a może chcesz się wyzbyć poczucia winy.

Nie wiem, czy można patrzyć na to w ten sposób, która z Was jest większą ofiarą. Każda z Was jest ofiarą na inny sposób. Ona mu ufała, on się związał z Tobą i Ty mu zaufałaś. Gdy wszystko się wydało, nadal zwodzi Was obie.
Różnica jest taka, że Ty o żonie wiedziałaś zawsze, wiedziałaś też, że on się nie chce rozwieść, natomiast żona nie wiedziała wcześniej o Tobie. Teraz obie wiecie o sobie nawzajem, a on nadal ma Ciebie i ją.

Barbarello, nie jestem pewna, czy po tym jak jego żona spotkała Cię w jego gabinecie będzie uważała tak jak mówisz, że to on ponosi calą winę, a nie Ty -ona nie wie czy sama tam przyszłaś, czy wezwał Cię. A tak nawiasem mówiąc mogłaś wyjść wcześniej, ale nie potrafiłaś.... On roztacza nad Tobą sidła i żone trzyma w garści.
Poza tym ona na pewno wie, że jest obłudnikiem, tak jak i Ty wiesz.
Kocha go.

Tak długo jak nie wyzwolisz się z jego sideł, tak długo będziesz cierpieć, ale widać że już to zauważasz. Tylko gdzieś w głebi nie potrafisz tak do końca się uwolnić i dlatego właśnie nie chcesz zmienić pracy, ani nawet pojechać teraz na urlop.
Boisz się przyznać do błędu i do winy, która w Tobie także jest. Każdy z Was ponosi jakś winę, trzeba umieć się z tym pogodzić. Błądzić jest rzeczą ludzką nie bój się sama przed soba do tego przyznać, bo tylko jak nie będziesz na siłę zmywać z siebie winy, będziesz się w stanie wyzwolić z tego chorego układu. Jesteś ofiarą i cierpisz, to prawda. Ale nie bój się też sama przed sobą przyznać, że oprócz tego, że jesteś ofiarą w jakimś stopniu jesteś także winna, bo na to pozwoliłaś. Nie po to, aby się zadręczać, lecz po o by samej sobie wybaczyć.
Gdy uda Ci się uwolnić od niego i spotkasz mężczyznę godnego Twojej miłości -wówczas zrozumiesz całą tą sytuację i będziesz się cieszyła, że się z tego uwolniłaś.
Życzę Ci dużo siły, aby nie ulegać Karolowi.

Barbarello... Wiesz, że jeśli Ty nie odejdziesz, to on Cię nie spławi i cały czas będziecie dwiema kobietami w jego życiu. Wiecznie walczącymi i cierpiącymi. Jakim on jest człowiekiem, że na to pozwala?
Jest takie powiedzonko, w którym jest ziarenko prawdy "Ten, który jest wart Twoich łez, nigdy Cię do nich nie doprowadzi".
napisał/a: barbarella7 2009-07-03 21:10
Baerezia,

po tym wszystkim jednego jestem pewna
TO KONIEC!!!
JEŚLI SIĘ OD NIEGO EMOCJONALNIE NIE ODETNĘ TO ON MNIE ZNISZCZY W IMIĘ SWOJEJ CHOREJ MIŁOŚCI!!!
WIEM, ŻE TERAZ POTRAFIĘ TO ZROBIĆ

Moja naiwność wynikała z tego że ja naprawdę wierzyłam że Karol jest dobrym człowiekiem. Kochałam go za to.

A tak naprawdę myśli końcem swojego penisa i niczym innym
napisał/a: barbarella7 2009-07-03 21:13
w tej chwili nie mogę jechać na urlop mam kontrolę z urzędu skarbowego
to może potrwać do końca miesiąca

nadmieniłam że w sierpniu chcę iść na urlop,
powiedział, że nie wiem czy mi go da,
domniemywa, że pojadę do Chorwacji do swojego przyjaciela,
a on jako pies ogrodnika sobie tego nie życzy,
ale ja mam to w d...e
napisał/a: Mari 2009-07-03 21:17
barbarella7 napisal(a):Zakochałam się w nim.


Zrozumiałabym to gdybyś nie wiedziała,że jest żonaty/zajęty , albo ,że np.rozwodzi się , ale tak? to stawia Cie w przyciemnionym świetle:confused:.Czy obca Ci jest taka cecha jak uczciwość i zasada nie zadawania bólu innym kosztem własnego szczęścia ???.
Chyba nie? .

Twoim usprawiedliwieniem może być tylko to ,że jesteś niedoświadczoną młodą osobą , która dała się omotać wytrawnemu graczowi...


pozdrawiam M.