wiecie co, chyba mnie zaraz trafi, właśnie sobie odpoczęłam i zrobiłam eksperyment. Najpierw musicie wiedzieć, że czekam na skok już drugi cykl i troche mi się dłuży :/ a czuję się jak z lekką gorączką już drugi dzień, mimo to skoku nie widzę. Tak więc: elektronik używany od roku bez przerwy (więc może bateria siada) pokazał różnicę między pachą a ustami 1.8 stopnia! wzięłam więc drugi elektronik rzadko używany, pokazał różnicę 1,3 stopnia, a zwykły rtęciowy 0.5 stopnia! no masakra! no i co teraz? Rtęć w sutach trzymałam 5 minut i ślina mi po policzku ciekła i miałam stresa, że mi się o zęby zaraz rozbije. AAAAAA!!!!!!!! ale jestem zła. No i co ja biedna mam teraz zrobić ......
A może typem mokrym po prostu jesteś? Ja ZAWSZE "coś" mam. Gdybym to miała brać pod uwagę, albo uczucie mokrości np. to bym się w życiu fazy niepłodnej nie doczekała.
Zawsze będzie różnica między pachą a ustami, a każdy termometr inaczej pokazuje, dlatego trza jednym mierzyć. Nic odkrywczego nie napiszę, chyba tylko czekać na skok nadal.
A może typem mokrym po prostu jesteś? Ja ZAWSZE "coś" mam. Gdybym to miała brać pod uwagę, albo uczucie mokrości np. to bym się w życiu fazy niepłodnej nie doczekała.
Na początku brałam pod uwagę wszystko i fazy niepłodnej miałam jakieś 2-3 dni :D Teraz za szczyt biorę śluz naprawdę najlepszej jakości i tak wychodzi mi w miarę normalna faa niepłodna. A na początku cyklu widzę normalny śluz. Nie jest to tylko odczucie mokrości, ani stała wydzielina - mam normalny, biały lekko rozciągliwy śluz. Nie jest go za dużo, ale jest
ZZZ,
Rożnica między ustami a pachą może być, nie ma to większego znaczenia dla npr. (sama doświadczyłam podczas choroby). Eksperyment powienien raczej wyglądać tak, że mierzysz dwa razy pod rząd w ustach lub pod pachą jednym termometrem. I jeśli różnica jest duża, to znaczy że jest coś nie tak. Ale wydaje mi się, że wina jest tu po stronie termometru elektronicznego jako takiego. Ja próbowałam w jednym cyklu mierzyć dwoma - elektronicznym i zwykłym. Elektroniczny był nowy, ale wyniki jakie pokazywał były lekko dziwne.. Zwykły termometr przy pomiarach 2 razy pod rząd nie wykazywał różnicy (albo była ona tak niewielka, że nigdy nie wpłynęło to na wynik), elektroniczny (podkreślam że nowy), dawał średnio 0,5 różnicy, ale raz zdażyło się 0,9!!
Dlatego moja rada - mierz zwykłym :)
to, że jest różnica w różnych częściach ciała to ja wiem, nie jest to dla mnie odkrycie, i że różne termometry mogą różnie wskazywać, to też nie nowina, że zwykłe dają powtarzalne wyniki, a elektryki nie bardzo, też wiem,
ale spodziewałabym się raczej, że skoro elektryk np zaniża o 5 kresek, to mniej więcej równo będzie zaniżał, i pod pachą i w buzi, a tu dupa goła! niemożlwym jest, żeby moja pacha miała tempkę z minuty na minutę raz taką raz siaką....
tym sposobem mogę się na skok nigdy nie doczekać
nienawidzę cieczowych......... nie dam rady wsadzić na 5 min do paszczy, jednocześnie nie zasnąć i nie zaślinić całej poduszki........ a w inne części ciała się nie przełamię
poza tym jest weekend i nic nowego nie skombinuję
AAAAAAAA!!!!!!!!!!
A z tą śliną, to ja tylko na początku tak miałam, potem się przyzwyczaiłam. Leżę na plecach, rękę (od łokcia) podtrzymuje mi poduszka na takiej wysokości na jakiej mam usta i nawet jak przysnę to termometr nie wypada, bo ręka (która nie opada) mi ten termometr trzyma ;)
nie dam rady wsadzić na 5 min do paszczy, jednocześnie nie zasnąć i nie zaślinić całej poduszki
Też na początku tak miałam, teraz blokuję sobie termometr ręką i językiem, rękę blokuję o poduszkę, a w budziku mam ustawioną drzemkę, więc mnie budzi, nawet jeśli przysypiam. I trzeba leżeć na placach, to się nie ślini
w inne części ciała się nie przełamię
Ja też się chyba nigdy w życiu nie zdecyduję na pomiary gdzieś indziej niż w ustach
oj dziękuję za rady, jesteście super! :)
tylko ja chyba nie dam rady... a jak mi się ta ciecz rozleje po zębach? bo się o zęby rozwali? i się zatruję i umrę w męczarniach zanim się skoku tempki doczekam?
z elektrykiem dobrze mi szło, tylko teraz zwątpiłam...
ZZZ,
Jak widzisz Katherina napisała prawie dokładnie to co ja, czyli jesteśmy już dwie - musi coś w tym być ;)
Ja na początku "ćwiczyłam" mierzenie w ciągu dnia - właśnie przez problemy ze śliną :D Wtedy też sprawdzałam lusterkiem jak się wznosi temperatura i teraz jestem pewna, że drzemka 5 minut spokojnie wystarczy na miarodajny pomiar :) (przynajmniej termometrem owulacyjnym sprzedawanym przez INER)
a stłukł Ci się kiedyś? rany, takie kombinacje z poduszką .... musi to być bardzo romantyczne.
dupa goła :(
wściekła jestem i tyle
jutro 50 dc, a tempka pewnie dalej niska