podejrzenia...bezsensowna sytuacja

napisał/a: Afazja 2011-03-23 08:42
Wiesz Sfinks -fajne jest to, że potrafisz powiedzie dałem dupy. Mam nadzieję, że za tą dojrzała deklaracją ida czyni i przestałeś karać swoją dziewczynę a razem dbacie o związek, bo oboje chcecie w nim być. i to jest super.

Odnośnie tego, że jesteś wyjątkiem. Generalnie myślę, że rzadko zdarza się rzeczywiste zagłaskanie kotka. Sądzę, że poprostu znaczna mniejszość z nas potrafi refleksyjnie przyznać sie do błędu. Wziąć swoja odpowiedzialność na siebie.
Wiem np, że wykręty zdradzaczy to w większości wykręty, ale ziarno prawdy w nich czasem bywa. Więc zanim totalnie uzna sie argumentację partnera za bzdurną to załóż najpierw, ze to co mówi jest prawdą i poszukaj dowodów na to że może mieć rację. (to tak ogólnie).

Ja po rozstaniu z ex częściowo uznałam jego argumenty, po to aby w obecnym związku nie popełniać tych błędów. W efekcie sporo lepiej poradziłam sobie z rozwodem niż on.
napisał/a: no name 2011-03-23 15:15
Sfinks247 napisal(a):nou nejm skoro potrzebujesz zakreconych zakochanych oczek...któree w najmniej oczekiwanym momencie zaczynają spogladac z pożądaniem na jakiegos twojego kumpla..to jestem szczesliwy ,wiesz jak sam napisałes...kobieta jest tylko kobieta,i naet sie nie obrócisz na lewa strone a ona juz patrzy na prawo...to jest fajne ale jak sie za bardzo w te oczka zakochane wpatzymy to potem żal nam dupe sciska
nie ma co sie przejmowac dupami ,kochajmy nasze dziewczyny jakimi sa
pozdrawiam



ja zaluje tylko, ze mi nie wyszlo z jedna dziewczyna... A nawet jak spojrzy na innego, to jej wybor, jest wolnym czlowiekiem..a to co ja pouzywam to i tak moje...zalu nie bede mial bo wierze, ze jak sie jest dobrym to i tk w ramch "swoj do swego ciagnie" przyciagne fajna i dobra dziewczyne.... wiec, skoro ja wyrywam laski na nocki albo na dyskotekach...to ja sie licze z tym jaka jest wartosc takiej inwestycji, jak widze jej rozbiegane oczka tez sobie kalkuluje ile jest warta taka dziewczyna...ale to nie ma sie nic do sexu, bliskosci i fajnych chwil, po prostu tylko uwazam aby nastepnego tematu i postu nie piac w dziale: "zostalem tata"... ot i cala filozofia stosunkow damsko-meskich... Kazdy sobie zyje jak chce... na sile drugiej osoby nie zmienisz, nawet siebie ciezko zmienic...

kochajmy? Co Ty Sfinks na katehezie jestes, ze wyjezdzsz mi z takim tekstem "kochajmy sie, kochajmy tych a tamtych...a zydow i TVN nienawidzimy"... hehehe... Mlody jestes, kiedys zrozumiesz, ze nie ma milosci, ona nie istnieje...jest tylko przyzwyczajenie, zauroczenie ktore mija po "chemii", to juz jest nawet naukowo udowodnione... "kochajmy nasze dupy" - ???? Co Ty piszesz... nie da sie... nie ma milosci, ona nie istnieje... its over... Pozatym "takimi jakie sa" - to tez mi się nie podoba... trzeba byc u mnie TOP1 abym zwrócił uwagę na laske, inaczej zwróce co innego...ale przynajmniej bedzie kolorowy picasso... Laska musi soba coś reprezentowac, aby się w niej "zakochać"... takie minimum.... Dlatego my tu już pisaliśmy o selekcji...ze faktycznie robimy selekcje lasek... i je szufladkujemy, kilka stron dalej wybuchła o to kłótnia, ale bez szufladkowania, miałbym portfolio lasek gdzie zwrot z lasek byłby nie współmierny do ryzyka (mean return per unit of risk), dlatego ja wzrucam do swego porfolia laske, ktora albo zagwarantuje mi lepszy zwrot z zainwetowanego w niej czasu, lub mniejsze ryzyko, ze da ciala... najlepiej jak dwie funkcje na raz... ale to rzadkosc... No i oczywiście benchmark jest tez wygórowany..gdyby tak działali inwestorzy to nie byłoby kryzysu finansowego na świecie... ale to już inny temat... Tak więc Sfinks... ja jestem szczęsliwy, na swój sposób... czasami przychodza takie chwile, że się denerwuje jak kolejna mi się puszcza jak woda z kranu... ale to tylko moja wina, mogłem wybierac lepiej... Pozatym takie chwile mam rzadko... Najważniejsze to nie wpaśc głupio.... wtedy to sie zaczyna problem... taki mniej więcej jak ty masz, że po kłótni laska sie puszcza a ja nie wiem co robić bo mam dzieci z nią... i wszystko mi się komplikuje, takiej nawet nie można powiedziec, zeby sobie poszła w buraki, no bo jak? matce moich dzieci? To juz bardziej skomplikowane...
napisał/a: nawiedzony 2011-03-23 17:05
I tu sie wreszcie zgadzam,pomimo iz nie trawie kolesi wyrywajacych w knajpach...pomimo iz w sumie nie sa winni,bo padlina sama daje ciala...Jednak cialbym kazdego rowno z trawa w realu za takie podejscie do zycia.Niech sobie wyrywa taki koles kasjerke,policjantke,czy inna urzedniczke w miejscu jej pracy,czy na ulicy,a nie w knajpie,gdzie jest to bardzo latwe...a pozniej sie dziwi,ze kobiety to szmaty.Napisales madre rzeczy,ale rady juz nie dales,bo jej nie ma w przypadku rodziny juz rozbudowanej.Kazdy przypadek jest inny (raczej niestety).
Ja swoja poznalem nie w knajpie,byla normalna przez kilka lat,wzielismy slub,zrobilem dziecko,mimo iz nie bylem przekonany do tego...Kocham je,a zona sie zmienila...i jest latawcem(nie wiem czy latawica),a najgorsze,ze dla corki jest najwazniejsza...Ja jestem idealny kiedy jestesmy sami i ona jest grzeczna,ale jak jestesmy juz we trojke,to ja sie nie licze,a dziecko nie slucha nikogo,bo ta "kochana" mamusia pozwala na wszystko,a ja nie.I co wtedy robic?
napisał/a: Sfinks247 2011-03-23 18:24
no name zamiast słowa ,,kochajmy,, wstaw sobie dowolny ulubiony czasownik ,
Dla mnie kochac znaczy zrobic mojej lasce takl dobrze zeby nie uciekła do innego frajera ,czyli egoizm w najczystszej postaci.
Ja wiem ze miłosci nie ma tylko ja sie dowiadziałem o tym stosunkowo niedawno..tylko jeszcze mi stare przyzwyczajenia zostały ale pracuje nad sobą .
Najwiekszym dla mnie wyzwaniem jest ..nie dołowac sie po odejsciu ukochanej dziewczyny..chocby i powiła trojaczki . .

Ale zauwazyłem jedna prawidlowosc w stosunkach z kobietami...trzeba za wszelką cene ,,rozluzniac ,, zwiazek co jakis czas...nawet dosc czesto...zyc jak z kumpela a jednoczesnie dawac jej orgazm do nieba....nie ma nic lepszego na panne w stałym zwiazku niz lekka hustawka nastrojów,tudziez lekka niepewnosc....to jest zdrowe na dłuzsza mete bo taka kobieta nie zostawi faceta,który jej serwuje brak nudy. Kiedys byłem typ[owym dzieciakiem wierzącym w miłosc i św. mikołaja ale to był tylko nieodpowiedni film w głowie...
Kazdy w koncu znajdzie swój azyl ...byle nie w białej kresce:)
pozdrawiam
p.s.
Nartomiast u mnie na froncie nadal ok...panna dzis powuiedziała mi ze od kiedy jej nie ublizam nie strofuje nie dołuje czyli od jakis 3-4 tyg. jej samopoczucie jest super,powiedziała ze nadal ma dystans czy czasem znów nie wyskocze z czyms durnym ale...jest dobrze:)
Ja tez na siłe jej sie nie staram niczego wynagrodzic ,nie podlizuje sie absolutnie..wprost przeciwnie po prostu nie uzywam juz epitetów w jej strone,staram sie moje argumenty wyrazac inaczej niz neandertalczyk ...ostatnio mnie lekko wkurzyła cos tam jakas bzdura i od razu lampka ostrzegawcza ,,Hola hola..to twoja dziewczyna! Zamknij jape ,idz sie przebiec pare kilosów,,- pomogło
Kurde ucze sie na nowo zycia
napisał/a: ill11 2011-03-23 18:51
napisal(a):Ale zauwazyłem jedna prawidlowosc w stosunkach z kobietami...trzeba za wszelką cene ,,rozluzniac ,, zwiazek co jakis czas...nawet dosc czesto...zyc jak z kumpela a jednoczesnie dawac jej orgazm do nieba....nie ma nic lepszego na panne w stałym zwiazku niz lekka hustawka nastrojów,tudziez lekka niepewnosc....to jest zdrowe na dłuzsza mete bo taka kobieta nie zostawi faceta,który jej serwuje brak nudy. Kiedys byłem typ[owym dzieciakiem wierzącym w miłosc i św. mikołaja ale to był tylko nieodpowiedni film w głowie...
Kazdy w koncu znajdzie swój azyl ...byle nie w białej kresce:)

Sfinks , brawo No popatrz, kilkaset postów zrobiło swoje! Znalazłeś receptę na udany związek. Piszę serio, bez ironii. Dokładnie tak samo uważam i stosuję tą metodę. Sądzę, że od słodyczy można się spawiować i odrobina adrenalinki, zdrowej, bez zdrad czy obijania ryja, potrafi zdziałać cuda. Tu wychodzi nauka Lordmm , że baba jak ma za dobrze to się nudzi. Z obserwacji i lektury wiem, że tak jest.
Powodzenia życzę.
napisał/a: no name 2011-03-23 19:26
oj zostawi zostawi.... nie takich zostawialy!

Rozluznianie zwiázku, wtf? To nie zwieracze, o laske sie dba, adoruje ja i rozpieszcza, to nie slodycze ze sie jej przeje... I twedy to ona da Ci orgazm do nieba... ill11, nic dziwnego, ze jestes sama jak stosujesz ta metode... Ale kto jak lubi Nie ma chyba recepty na zwiazek bo kady jest lekko inny, mozna oczywiscie generalizowac do pewnego poziomu, ale wtedy zatracamy niepowtarzalnosc kazdej osoby. Sfinks247, ciesze sie, ze jakos Ci idzie i sie starasz... ale serio, nie idz we wrzesniu na grzyby...

Moja laska miala odrobine adrenaliny jak ja przejechalem, ale jakos nie pomoglo jej to wytrwac przy mnie. To tak w ramach obijania buzi wspomnianego przez Ill11... dlatego nie oklejam juz szyb w moim BMW przyciemniajaca folia, a ona nie chodzi intesywnie do solarium...

Co wy tam wiecie o babach...jak baba ma dobrze to ma dobrze, a idzie tylko wtedy gdy wie, ze z innym ma lepiej...

wiec widocznie te "dobrze" to pojecie bardzo subiektywne!
napisał/a: ill11 2011-03-23 19:39
no name napisal(a): ill11, nic dziwnego, ze jestes sama jak stosujesz ta metode...

Po pierwsze, nie jestem sama, po drugie niefortunne było użycie słowa stosuję, mea culpa. Po prostu życie pokazuje, że - jak to napisał Sfinks - za dużo cukru w doopie nie przynosi efektów. Jak facet wiedział, że wychodząc z domu zostawia mnie siedzącą na krześle i w takiej samej pozycji będę, jak wróci, czuł się za pewnie Teraz przyszło mu szukać mnie po pokojach, na własne życzenie.
no name napisal(a): o laske sie dba, adoruje ja i rozpieszcza, to nie slodycze ze sie jej przeje.

no name , kpisz, czy rzeczywiście tak uważasz? Dbanie dbaniem, pewnie, że kobieta uwielbia być adorowana. Tylko strasznie łatwo zagłaskać kotka, nie spotkałeś się z tym? Laska wie, czego może się po Tobie spodziewać, po dłuższym czasie zaczyna ją to nudzić. Bo jesteś przewidywalny...Trafi się Drugi, który będzie mówił jej to samo, ale innym głosem i będzie bardziej rajcujący. Pójdziesz w odstawkę, boś nudny. A jak czasem zamiast słowiczych treli usłyszy w słuchawce ciut oschlejszy ton, to doceni trel następnym razem...

[ Dodano: 2011-03-23, 19:42 ]
no name napisal(a):Co wy tam wiecie o babach...jak baba ma dobrze to ma dobrze, a idzie tylko wtedy gdy wie, ze z innym ma lepiej...

No właśnie. Baba powinna mieć czasem dobrze a czasem lepiej, z Tobą. Wtedy nie pójdzie gdzie indziej.
napisał/a: no name 2011-03-23 20:01
ill11, ale wtedy nikt Cie nie pokocha...i bedziesz mogla tak sobie chodzic od jednego do drugiego... az sie zgubisz...

Czy mnie takie cos spotkalo? Nie wiem... ale nie wydaje mi sie, ze bym mogl sie znudzic tym, ze ktos mnie adoruje, rozpieszcza... i jest do mnie ok. Jak ktos ma dobre serce i spotka druga osobe o dobrym sercu...to nie ma mowy o zdradach, szukaniu sobie innych... ale teraz wszyscy adoptuja wzorce z tych chorych filmow sf, gdzie malolata przy ekstracji zeba madrosci zostaje zaplodniona metoda in votro, i inne science-fiction typu M jak XXXXX itp. i sie mozgi lasuja... Ja natomiast ogladam Military Channel.

Jezeli dziewczyna ma mnie za (sorki za slowo) gowno... to odejdzie bez tego czy ja zagłaskam czy nie.. czy stane na głowie czy nie...
napisał/a: ill11 2011-03-23 20:28
no name na siłę nic się nie da zrobić. Natomiast zastanawia mnie to, czy jeśli Twoja kobieta wkurzy Cię na maxa, to udajesz, że nic się nie stało i przytulasz Ją czule, czy dajesz upust swoim emocjom? Chodzi mi o to, że zakochani ludzie zafałszowują rzeczywistość i nie są sobą w związku. Pomimo wkurw... robią słodkie oczy, żeby pochwycić Tą czy Tego. A po jakimś czasie, jak już mają pewność, że "trafiony - zatopiony" to pokazują prawdziwe JA. Dlatego sądzę, że w związku nie ma miejsca tylko na słodko- pierdzące akcje. Życie nie je bajka, life is a rollercoaster.

Piszesz, że nie mógłbyś się chyba znudzić adoracją i rozpieszczaniem...Gratuluję. Adorowałam i rozpieszczałam będąc przy tym subtelną i dość wyuzdaną dla tego Jedynego. Zawsze w towarzystwie słyszałam, jaka jestem świetna, a będąc sam na sam utwierdzał mnie, że jest Mu ze mną dobrze. Jak to się skończyło wiesz. Teraz, kiedy nawywijał i wie, że bez mrugnięcia okiem mogłabym wziąć odwet i nie miałby prawa jęknąć - docenił. Bo ja się zmieniłam i już nigdy nie będzie miał pewności, czy się nie zemszczę. Na własne życzenie, jak zwykłam powtarzać. Miał dobrze, olał to. Teraz tez ma dobrze, ja się nie odgrywam i nic się między nami nie zmieniło. Może oprócz tego, że już się nie boję. Nie boję się, że mnie skrzywdzi. I tak mi teraz wpadło, że może ta moje bezgraniczne oddanie przed zdradą było nacechowane strachem, że mnie zostawi? Byłam tak dobra, że aż do znudzenia... Bez sensu, tak źle, tak niedobrze...
napisał/a: no name 2011-03-23 20:48
długo myślałem ill11 po przeczytaniu Twego postu... i tak mysle, że mnie się nie da wkurzyć będąc moją laską... no bo czym? I druga prawa, może tam jest w Twoim adorowaniu itd. druga strona meddalu, zaraz się okaże, jak u Sfinksa, że taka na 100% ok nie byłaś... Może po prostu nie jesteś atrakcyjna fizycznie, wtedy ani wyuzdanie ani słodkie pierdzenie nie pomaga, nie pisze to aby Cię jakoś urazić, ale musze tak napisac, że jak mi się dziewczyna nie podobała..ale latała za mną jak osy w lipcu i wskakiwała mi do łózka to już od biedy byłem... do zcasu aż się trafił inny obiekt na horyzoncie... Oczywiście dla innych ta laska była ładna, ale ja mam inny gust. W takim wypadku słodzenie nie pomaga jak sie nie podobasz tej drugiej osobie a jest z Tobą bo jest i często tak jest, ze się jest z tą drugą osobą bo nie ma innych już opcji, albo po prostu tak wygodniej, bo widzisz jak się stara... bo mozna sie dowartościować i tu nie ma nic miłości, od samego poczatku... Tkie osoby się zdradza, potem udaje troche skruche bo kochanka/kochanek kopneli w tyłek... albo coś nie wypaliło... i do przodu, do następnego... Ja tu ntomiast pisze o normalnych związkach, gdzie dwie osoby zakochują się w sobie... i sa pieszczoszkami i się przytulaja cały czas... a nie o patologiach jakie przerabiałem, teraz te patologie limituje do jendej, góra kilku nocek... Trzeba otaczać sie wartościowymi ludźmi, z takimi sie zadawać.... a nie brać pierwsze lepsze bo się uśmiechnie i nadstawi tyłka (w męskim przypadku)... Ale aby tak było, trzeba najpierw pokochac samego siebie... samego siebie szanować. Jak się nie szanujesz to kończysz jak Sfinks..albo wszyscy autorzy tematów w tym wątku forumowym... Jak ta druga osoba Cię szanuje, to czy głaskana czy nie, nie zdradzi, bo ma szacunek i wartości, jest jak Tommy Lee Jones w sciganym, Jak Rambo w lesie, Jak ritney Spears na koncercie... i wszystko jest super, natomiast dawanie drugich szans... potem trzecich, potem czwartych byle komu... to nie ma sensu, Jak jeszcze ta osoba byłaby coś warta... to moze... ale tak? No! To sie nagadałem! Ill, to świadczy tylko o Tobie, ze Cię zdradził... tak samo jak o Sfinksie to, że go zdradziła... Sfinks u nas nie ma poważania w męskim gronie bo jest rogaczem, zobacz jaka polewka poszła z niego kilka stron dalej i jak go się podjudzało... a dlaczego? Bo go własna dziewczyna nie szanuje! To kto ma go szanować? Kto ma Cię szanować skoro własny chłop nie chciał? Ja? Bycie zdradzonym to tak jak bycie nieudacznikiem... bo przyznajeż się do porażki, pokazujesz, że nawet najbliższa Ci osoba ma Cię za pośmiewisko i w dupie tak głeboko, ze cavity serch Cię nie odnajdzie... Jak to jest czuć się jak śmieć? I co z tego, że ta osoba wróci... myślisz, ze z dnia na dzień zmieni o Tobie zdanie? zrozumie...???? Tak.. do następnego! Tu trzeba być twardym... na pewno chodzenie po parku i spanie na innym tapczanie tego nie sprawi...
napisał/a: Sfinks247 2011-03-23 20:59
no nejm , jak zdradziła jak nie zdradziła ,opanuj sie
czuje ze mogłoby by byc super ciekawie jakbysmy sie spotkali prze wódeczce ty,ja ill,lord ..wyplakac swe zale live
pozdrawiam
Postanowiłem ze wezme mojej ,exa wystawie za okno z dziesiatego pietra i dam 30 sekund na prawdziwa odpowiedz... ,panne natomiast wspaniałomyslnie ułaskawie,choc nie przecze ze to bedzie załezało w duzej mierze co na torturach zezna ex
NO name zapraszam cie zebys potem mógł bnapisac kurde a jednak nie zdradziła go!!!!!
napisał/a: ill11 2011-03-23 21:29
no name , trudno polemizować z Twoimi argumentami, bo są...Twoje Nie będę dublować swoich wpisów, ale swoją historię zawarłam w wątku niceona "Jak daleko można się posunąć w wierności". Co do atrakcyjności własnej, to nie narzekam i widzisz, mój mąż też nie narzekał, wręcz przeciwnie. I tutaj dotykamy aspektu szczerości w związku. Bo, może tak na prawdę kłamał mówiąc mi, że Mu się podobam? Drugiego dna w mojej historii nie ma, nie wywijałam, nie miałam permanentnej migreny itp. Poza tym nigdy, przenigdy nie słyszałam od męża, że coś mu nie pasuje we mnie, może czasem ziemniaki przesoliłam. Może to był powód???
Pobraliśmy się z miłości, nikt i nic nas do tego nie zmusiło. Dziecko też się pojawiło z miłości. Przez lata całe gruchaliśmy jak 2 gołąbki, choć, jak to w życiu, bywało i syfiasto. Ale nigdy tak, żebyśmy sobie nie dali rady. Zero patologii, ot, kochający się ludzie.

Litry piwa się przelały a my próbowaliśmy dociec, dlaczego mnie zdradził. Usłyszałam, że tylko On jest winien, że mojej winy nie ma, bo niby jaka? Że kochał i kocha, po prostu zachował się jak głupi ch.. i tego nie rozumie. Ani nie ma między nami zależności finansowej, żeby musiał mnie na siłę zatrzymać. Wie, że nigdy nie będę pogrywać dzieckiem, więc nie trzyma tego małżeństwa ze względu na pacholę. Powiedział, że nie może mnie do niczego zmusić po tym co zrobił i jeśli będę chciała odejść, to On to przyjmie, choć nie wyobraża sobie życia beze mnie. Potrafi gotować, prać, jest wizualnie zaje a i z potencją nie ma problemów. Nie zachwalam, próbuję wytłumaczyć Jego stanowisko. Nic Go przy mnie nie trzyma, jeśli chciałby odejść, to droga wolna, na moje miejsce znajdzie inną bez trudu.
Szacunek do siebie... Mam, wreszcie mam. Pomimo tego, że nadal jestem ze zdradzaczem nie czuję się gorsza i w niczym mi to nie uwłacza. Nie robię z siebie też mega miłosiernej , co to przyjęła niewiernego i jestem kuuul. Nie doskwiera mi jakoś szczególnie poroże, ale drugiego razu nie popuszczę. Ot, cała historia. Ja bym powiedziała, że miłość ma wielką siłę, choć wg. niektórych takowej nie ma. Ja mam inną teorię...


no name napisal(a): Bycie zdradzonym to tak jak bycie nieudacznikiem... bo przyznajeż się do porażki, pokazujesz, że nawet najbliższa Ci osoba ma Cię za pośmiewisko i w dupie tak głeboko, ze cavity serch Cię nie odnajdzie.

A dlaczego uważasz, że zdradzony = nieudacznik? Nie bierzesz pod uwagę, że zdradzający mógł paść na łeb i się pogubić? Że jest totalnym worem, zakompleksionym dupkiem ect.? Abstrahując od mojej historii, bo ja nie będę tłumaczyć i wybielać chłopa.
Poza tym, większość z Nas, piszących w tym wątku kiedyś tam została zdradzona. Uważasz, że jak porzucisz zdradzacza, to rogów się pozbędziesz? Nie... Zawsze już będziesz rogaczem, tak jak matka nie będzie już dziewicą - no, chyba, że sobie walnie rekonstrukcję błony, ale to będzie złudne. Piętno pozostanie co nie znaczy, że mam całe życie czuć się jak drugi sort.