Pomóżcie zrozumieć........

napisał/a: facet_zatracenie 2010-12-31 11:13
Anka ... tak, cierpią zdradzani, od razu i natychmiast ... tak, cierpią i zdradzający, tylko inaczej i nie w tym samym czasie. Wszyscy Oni ulegają ludzkiej ułomności nawet "zdobywcy" ulegają ... swoim żądzom. Wszyscy Oni zasługują na kochającą drugą istotę. Miłość ... jest wspaniała, nie jest egoistyczna, ona potrafi wybaczać i ocierać łzy, nawet tym którzy Ciebie ranią, bo Oni też cierpią, choć mniej to widać i ich cierpienie z czasem rośnie, jeśli są ludźmi.
napisał/a: ~justaa26 2010-12-31 11:46
Facet_zatracenie mądry z Ciebie gość:) dziękuje......
Wiesz tak zaczęłam o tym wszystkim mysleć..... Ja nie wiem czy umiałabym być szczesliwa z nim wiedząc jaką krzywdę wyrządziłam mojemu męzowi i synkowi.... To taka patowa sytuacja, w której każdy ruch obojętnie w którą stronę przyniósłby cierpienie.... Teraz cierpie, bo ktoś kto był dla mnie najważniejszy i najbliższy - naobiecywał, narobił nadziei i zwyczajnie zwiał, porzucił, zapomniał i układa sobie życie od nowa, beze mnie..... Gdyby chciał być ze mną, nie wiem jak to wszystko mialoby wygladac.... też bym cierpiała, bo maz i syn.... ale też i zawiedzenie rodzice, tesciowie, inni bliscy..... Poza tym.... jaki mielibysmy start z NIM jesli zostalibysmy sami, znienawidzeni przez wszystkich, napietnowani, wyszydzeni, najgorsi......
Mimo, ze bardzo to boli, wiem tam gdzies w srodku, czuje ze dobrze sie stalo.... My chyba naprawde nie mielibysmy szans na normalne zycie, nie wiem czy umielibysmy zyc z ciezarem, ze wybralismy swoje "szczescie" i zniszczylismy zycie wielu najblizszym nam osobom..... Zabrnelismy za daleko, ta nasza milosc nigdy nie powinna byla sie zrodzic...... Cóż? Takie jest zycie.... Nic, a jakże dosyć!
napisał/a: Annkaaaa 2010-12-31 12:35
FAcet - masz racje, w takim ukladzie wszyscy sa poszkodowani, ale nie przepadam za eskalowaniem uczuc osob, ktore zdradzily. co innego bol spowodowany wyrzutami sumienia z powodu wlasnych uczynkow, a co innego zlamane serce zdradzonego partnera, jego zawiedzione zaufanie, stracona wiara w ideal milosci i brak wplywu na to,co sie stalo. gdy czytam, jak autorka nazywa najblizsza i najwazniejsza osoba czyjegos meza, a ze swoim - tym mniej waznym, mniej bliskim - ma zostac reszte zycia - to krew sie we mnie gotuje.

Justa - wszystko, co piszesz dotyczy Twoim uczuc, Twojej osoby i jedyne zmartwienie, jakie mialas to takie, co powie rodizna na ten zwiazek. Twoj maz i jego uczucia, tamta kobieta, dzieci- wlasciwie nie istnieja w Twoich wypowiedziach, sa tylko "masą rodzinną". Nie wahalas sie nad tym, jakas podjac decyzje, tylko jak wygladaloby Twoje zycie w tym rodzinnym wykluczeniu. martwi Cie nienawisc rodizny, napietnowanie, wyszydzenie- jak sama piszesz - czyli to, co mialoby spotkac Was (Ciebie), a nie poczucie krzywdy innych. zal mi Twojego cierpiania - jak kazdej osoby, ktora przezywa zawod milosny- ale mysle, ze jestes osoba nieczułą i skupioną na sobie.
jako czlowiek ulomny, zlosliwy i wredny uwazam, ze ten kop w dupe od "ukochanego i najblizszego" jest tym, na co zasluzylas - w moim pojeciu sprawiedliwosci.
napisał/a: ~justaa26 2010-12-31 12:45
Aniu naucz sie czytac z zrozumieniem zanim kogos osądzisz..... Pierwsze zdanie po moich przemysleniach brzmialo: "Ja nie wiem czy umiałabym być szczesliwa z nim wiedząc jaką krzywdę wyrządziłam mojemu męzowi i synkowi....". Dotarło do mnie, że to "szczęście z nim" do którego tak dażyłam byłoby niemożliwe do osięgnięcia, bo wiązałoby się z unieszczęśliwieniem i złamaniem życia mężowi i synkowi.
A i owszem piszę o nim, ze byl najwazniejsza w moim zyciu osoba, bo tak wlasnie bylo. Jesli kochalas kiedykolwiek tak mocno do utraty tchu, tak ze wszystko przestawalo istniec i miec znaczenie to powinnas to zrozumiec, ze czasem ktos inny moze tak nami zawladnac, ze przestajemy myslec racjonalnie, przestajemy myslec w ogole i idziemy za glosem serca.....
napisał/a: facet_zatracenie 2010-12-31 13:21
Justa, ja myślę że jesteś kochającą osobą i zdajesz sobie sprawę, że kochanie to dawanie, a nie branie. Moja żona wybrała inną drogę niż Ty. Moja żona miała wybór i odeszła. Jej rodzina zaprosiła mnie na Wigilię. Byłem tam i spotkałem się ze zwykłą ludzką serdecznością, dla mnie była to jedna z czterech Wigilii. Jej brat, który mnie nie bardzo lubił, teraz zaprasza mnie do siebie na parapetówkę i na mazury. Jej rodzina tego co zrobiła nie akceptuje (zdradziła i porzuciła). Masz rację, że szczęście za którym goniłaś jest raczej nie osiągalne i nie tkwi w zaspakajaniu żądz ani Twoich ani jego. On jest biedny, bo nawet o tym nie wie. Ty zaczynasz widzieć więcej dzięki temu że zostałaś z cierpieniem. Owoc zakazany wydaje się smaczniejszy. Przeżyłaś piękne chwile uniesienia bo piękne były, nikt Ci tego nie zabierze a sumienie Ci to wypomni. Romans zawsze wydaje się piękny, tak jak piękna jest rosiczka ... później jest znacznie mniej przyjemnie wytrzymać z samym sobą.

Teraz masz czas rozłąki i przeżyj go godnie im więcej czasu upłynie tym bardziej z dystansu i ze zrozumieniem, którego pragniesz spojrzysz na te sprawy, później możesz sobie nawet pozwolić go dalej kochać, ale nie pożądać. Przez związek z nim zniszczyłabyś nadzieję na szczęście wielu istnień, bo nie wszyscy potrafią wybaczać i zapieką się w złości, pogardzie i nienawiści która zniszczy bardziej ich niż tych których znienawidzą. Kochaj ludzi ... oni też pokochają dobro w Tobie. Nie odrzucam Ciebie jak nie odrzucam mojej żony, odrzucam tylko zło które wydawało się piękne ... a było jak rosiczka i o mało siebie i swoich bliskich nim nie udusiłaś.

Mówię Ci ciesz się że to się tak potoczyło, kochaj swoje dziecko i daj mu szansę na szczęście. Jeśli potrafisz odnaleźć miłość w sobie, będziesz mogła ją dawać Twoim najbliższym w tym i mężowi. Może teraz wiedząc co zrobiłaś wybaczysz mu więcej niż wybaczyłabyś dawniej i będziesz kochać go bardziej. Kto wie ... może jeszcze macie szansę na szczęście, czego wam życzę w starym roku i w nowym też.

RODZINA ... tak rodzina. Jak bardzo tego pragnę ... nawet nie wiesz.
napisał/a: Annkaaaa 2010-12-31 13:25
Justynko - nie neguje, jak wielkie może być uczucie i ze kazdego czlowieka moze spotkac w niespodziewanej chwili zycia. co z tym uczuciem zrobimy - czy je rozwiniemy, czy zdusimy w zarodku - zalezy od roznych czynnikow - m.in. od naszej (silnej) woli. nie piętnuje uczuć, ale podwójne życie, jakie wiodłaś. kłamstwo, oszustwo, snucie planów za plecami osoby, która Ci ufa, która Cie kocha... (bo zakładam, ze kocha). oczywiscie, nei o kazdej fascynacji inną osoba warto mowic partnerowi, po co, jesli ta fascynacja nigdzie nie prowadzi. ale jesli to jest juz romans, seks, zakochanie, rownolegle zycie... klamstwo w zwiazku jest najgorsze. Tobie ta sytuacja dała mozliwosc "ulozenia sobie życia" (inna sprawa, ze nie wyszlo), a czyjeś zycie totalnie rozbiła. moze niefortunnie, ale okreslę to w ten sposob - Ty i mąż- startujecie z innych pozycji - i Twoja jest duzo lepsza, nawet z wyrzutami sumienia.

piszesz, ze nie wiesz, jak moglabys zyc ze świadomością krzywdy, jaką wyrządziliście swoim bliskim, ale przyznaj, że sporo miejsca poswiecasz takze temu, jak Wy byście się czuli w tej sytuacji, oboje winni i nieakceptowani. to nie kwestia tego, że zranicie najbliższych (bo czy sam fakt romansu nie jest już wyrządzeniem krzywdy?), tylko potępienia, jakie spadłoby na Wasze głowy.

a na formu pojawiłaś sie z pytaniem: " pomóżcie zrozumieć" - i podstawowy problem, jaki próbujesz ogarnąć to ten, jak meżcyzna, w którym się zakochalaś mógł Cie tak oszukać. dla mnie występujesz tu w roli nastolatki, zakochanej i odtrąconej przez ukochanego, który nagle przypomina sobie o żonie i rodzinie,a nie kobiety, która ma podjąć ważną, życiową decyzje.

do tej części jeszcze sie nie odniosłam ,wiec zrobię to teraz, jeśli masz siłe znieść moje zdanie. Twoj ukochany po prostu Cie wykorzystał, wcisnął Ci bzdury o "złej, glupiej, aseksualnej żonie" - nie wiem dlaczego kobiety się na to nabierają od tylu lat... podobnie jak jemu zależalo Ci na dyskrecji, fajna zabawa, kosztem Twojego zaangażowania. nie było żadnej miłości z jego strony, powinnaś sie juz zorientować. niestety, tylko Ty kochałaś, wiem, że to boli i wolisz wierzyć, że on też kochał, chociaż okazał się tchórzem. ja w to nie wierzę.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-12-31 13:35
Wiesz co Anka, wy Kobiety i my Mężczyźni ... jesteśmy trochę inni, ale ... obie płcie kochają, zdradzają, wykorzystują, błądzą ... piętnowanie jego ani jej nie przyniesie zrozumienia. Myślenie że On ją wykorzystał przyniesie nienawiść jej do Niego. Akceptacja ułomności ludzkiej, piętnowanie tego co zrobili innym, przyniesie zrozumienie, wyrzuty sumienia, może chęć zadośćuczynienia i spokój z jakiś czas o ile Justa jest w stanie przyjąć prawdę o tym co zrobiła innym. On "zdobywca" też jest poszkodowany bo widzi z tego wszystkiego najmniej, myśli nie głową tylko ... przepraszam za dosadność ... jajami ... i niewiele dobrego z niego wychodzi .... kto zresztą wie może się przebudził i teraz boi się najbardziej bo On najbardziej winny? I kto zasługuje tutaj na pomocną dłoń .... hę?

Moja odpowiedź ...... wszyscy.
napisał/a: Annkaaaa 2010-12-31 13:49
FAcet - niech Ci będzie, masz racje:) nie chodzi o to, żeby piętnować po fakcie. złoszczę się, bo nie rozumiem tego, jak można wpadać w schemat zdrady, kłamstw, w tą calą spirale bez wyjścia. a jako kobieta nie rozumiem, jak można wierzyć żonatamu facetowi w miłość, gdy jego zdrada nie jest nawet pierwszą... :|

ale masz racje, jej złość na niego nie jest potrzebna, wystarczy moja ;) oby się jakoś ułożyło i oby bez wyrzutów sumienia, które mozna czasem pomylic z miłościa.

szczęsliwego NowgoRoku:) wpije dziś toast o północy za "pomocną dłoń" w zyciu kazdego czlowieka:)
napisał/a: facet_zatracenie 2010-12-31 14:17
Anka ... dobrze, ja też zagram ... I've been cheated on you since I don't know when ... z myślą o Tobie Juście ... i paru innych dziewczyn i facetów z tego forum. Jesteście mi jakoś ... bliscy.

Widzisz ... kobieta też człowiek ... jak powiedział gazda ... :D ... no nie no facet też ... czasami ... jak mu się uda ... :p

Znajdź w sobie miłość która jest dawaniem i dobrem ... miej ją w sercu i na ustach. Życie może być wartościowe i piękne.... nawet jeśli się jest zdradzonym i porzuconym ... a jak spadnie zasłona z oczu zdradzającego ... jak sądzicie kto największej pomocy potrzebuje ? no kto ? ... i kto mu to może dać ? ... zdradzony ... hehe .. :)
napisał/a: kobietka29 2010-12-31 15:16
Justa, a czemu wciaz sypialas z mezem, skoro nowe piekne uczucie bylo najpiekniejsze? skoro byly plany i marzenia? Moze on sie wycofal bo zdal sobie sprawe, ze to co Ty mowisz nie jest do konca prawda, ze nie warto ryzykowac wszystkiego dla osoby, ktora jest w ciazu tylko nie wiadomo czy z nim.
napisał/a: jolusia43 2010-12-31 18:19
Justa przeczytałam większość twoich postów na tym forum i w tym wątku i mogę powiedzieć że twoja sytuacja jest nieciekawa. Twój romans to klasyka. Jego początek i koniec. Nie chce źle wróżyć ale dotychczasowy rozwój wydarzeń wskazuje że za 2 - 3 lata mąż zorientuje się że to nie jego dziecko i powie Ci dowidzenia. Wtedy dopiero będziesz biedna, bez pieniędzy męża.
Piszesz że byłaś porządną kobietą i żoną. Porządna kobita żona nie zdradza męża. Piszesz że kochanek Cię uwiódł. Półtora roku temu inaczej pisałaś. On wcale nie musiał się starać. Dotkną twojej ręki a ty już byłaś gotowa mu się oddać.
Na początku tego roku pisałaś że z mężem staracie się o drugie dziecko. Najprawdopodobniej odstawiłaś środki antykoncepcyjne i dalej spotykałaś się z kochankiem. Czyżbyś liczyła że jak kochanek dowie się o dziecku to będziecie razem. Jak sobie pościeliłaś tak masz.
W tym wszystkim żal mi tylko twojego męża. Z opisu wygląda na porządnego faceta, a zgotowałaś mu takie piekło.
napisał/a: ~justaa26 2010-12-31 18:28
jolusia posty o ciazy to akurat pisała moja siostra, nie ma tu konta a potrzebowała porady.... Nie bylabym az tak glupia by starac sie o dziecko z mezem i jednoczesnie probowac usidlic kochanka;) Tabletek nie stosuje, bo nie moge z problemow zdrowotnych niestety....
Jesli chodzi o pozostałą część Twojej wypowiedzi to byc moze masz racje.... czas pokaze....