Pomóżcie zrozumieć........

napisał/a: facet_zatracenie 2011-01-04 13:39
głupi naiwny idiota który kochał i został porzucony ... zrujnowany i wybaczył ... choć mu ciężko ... naiwny idiota ... a jaki ... normalny
napisał/a: facet_zatracenie 2011-01-04 13:41
przeżył, bo ... prosił aby udało mu się nie znienawidzić i ... dostał to o co prosił ... potrafił wybaczyć i dzięki temu żyje ... :)
napisał/a: facet_zatracenie 2011-01-04 13:41
żyje i ... jest
napisał/a: Annkaaaa 2011-01-04 13:51
Mari, FAcet, Kochani, z wielkim szacunkiem dla Was i bez nawiązania do przezyc, które byly Waszym udziałem:
"wielkie wybaczenie, odwaga, zadośćuczynienie", "porzucony...zrujnowany", "żyje i ...jest" - nie kupiłabym tomika Waszych wierszy.
napisał/a: facet_zatracenie 2011-01-04 14:14
ale przyznasz że ... po prostu człowiek jest, kiedy jest dla innych dobry, nawet jak dostaje czasem po twarzy ... to i tak jest, bo jest dobry ... i takich postaw życzę nam, ludziom .... nadmuchałem balon ... nie no ... ja też nie taki ideał i nie taki altruistyczny filantrop ... ale czasem ... po prostu, gdzieś głęboko czuję że warto byś dobrym ... a kłamstwo nie jest dobre nigdy
napisał/a: Mari 2011-01-04 14:15
Odpowiedź powinna brzmieć tak....
nie chcę abyś kupiła , ponieważ nie jest do kupienia , ponieważ jest tylko dla mnie i męża? , ALE byłaby zbyt prosta.

dlaczego?
napisał/a: Annkaaaa 2011-01-04 14:34
FAcet - rozbrajasz mnie:) Twoich wierszy bym nie kupila, ale moze zbiór opowiadań... ;)
napisał/a: facet_zatracenie 2011-01-04 14:48
myślałem żeby napisać książkę ... może napiszę ... :D .... bo jedni widzą krwiożercze bestie, zdobywców którzy zabijają i jedzą wszytko co chodzi po ziemi ... a inni dobro, wrażliwość, miłość, chęć życia dla kogoś .... bo ... każdy ma inne okulary przez które patrzy .... ale ... niewielu zdaje sobie sprawę że okulary ... można wybrać ... :) ... i przez największe płomienie przejść ze spokojem i ufnością .... wybaczyć ... można wszystko jeśli serce żałuje, pożądanie to tylko ludzka natura ... uleganie jemu prowadzi do krzywdzenia innych i samego siebie ... kto zaakceptuje tę prawdę ... pochyli się i zechce być dobry i nosić okulary które sam wybierze .... ten będzie .... po prostu ten ... będzie ... i teraz może być cała lista ..... ale dośpiewajcie sobie w duszach ... ja powiem ... ten będzie .... :cool:
napisał/a: Mari 2011-01-04 15:06
Justa ma do zaoferowania sobie ,mężowi prawdę i ma ,chce zrozumieć , która jest lepsza - czy prawda strachu , czy prawda miłości.

Myślenie nie szkodzi ,wręcz odwrotnie ,może pomóc wybrać najlepszą drogę . Gdzie zaprowadzi mnie droga strachu ? .Czy będę w stanie z tym żyć , patrzeć w oczy ukochanego mężczyźnie ,wyznawać mu miłość ?. Jeśli tak , to zgadzam się Aniu z Twoim poglądem .

Nie interesuje mnie to , czy prawda się wyda , czy nie ,bo wiem jedno ,że mąż Justy nie czuje , nie widzi i dla niego nie jest ważny uchwycony choć przez chwilę obraz zapatrzonej w dal , smutnej Justy , Jej gwałtowne przebudzenie złapanej na gorącym uczynku , nadrabiającej uśmiechem , zakłopotania ...

Uwierz,takie chwile będą im towarzyszyć i one będą domagały się prawdy...
napisał/a: Mari 2011-01-04 15:15
Facet :) ,
tytuł 'Prawda strachu , czy prawda miłości " jest już opatentowany datą .
napisał/a: facet_zatracenie 2011-01-04 15:26
Mari .... niezłe .... taki dylemat moralny, wiesz dotknąłem wszystkiego, widziałem z bliska, przemyślę .... może na prawdę napiszę.
napisał/a: paskudnysamiec 2011-01-04 15:41
Annkaaa,

no doprawdy, niełanie. Przecież i Marii, i Facet, ani na forum piszą, ani nie wydają tomików wieszy, ale rozmawiają o barzo emocjonujących dla nich sprawach, więc (więcej niż) orobina egzaltacji (zwłaszcza w wypadku Faceta) jest tu zrozumiała. A że ciężko to się czyta, no cóż, trudno.

Co do Twojego pytania, czyli dlaczego nie nikt nie ma odwagi wyznać prawdy w czasie trwania romansu? Otóż pytanie zawiera błędną tezę. Nie lubię odwołań osobistych, ale jak trzeba, to trzeba - ja sam nie miałbym z tym najmniejszego problemu. Więcej, moją prymarną potrzebą jest podzielić się z Partnerką wszystkim, nie w czasie trwania romansu, ale przed, dokładnie poinformować co się u mnie dzieje, co czuję, do kogo, czego w związku z tym potrzebuję w Związku i po za nim, oraz co planuję.

Znam też jeszcze jednego mężczyznę, który zakochawszy się pozazwiązkowo, z miejsca oświadczył swojej żonie, jak się sprawy mają, co zostało zaakceptowane i ograne z wielką klasą. Akurat ostatni przykład jest o tyle nie do końca adekwatny, że tu od początku założenie było platoniczne, bo oni oboje nie akceptują potencjalnych ekscesów, a i adorowana osoba była zainteresowana tylko kontaktem intelektualnym.

Tu nie chodzi o jakieś byty idealne i "prawdę samą w sobie". Tu chodzi o to, jakie kto ma potrzeby w związku. Ja akurat mam potrzebę kontaktu ze wszystkimi potrzebami Partnerki, akceptuję je i jestem ich ciekaw, podobnie gotów jestem przyjść do niej ze wszystkimi swoimi potrzebami i potrzebuję je dzielić. Tyle że to moja wizja związku, moje potrzeby, nie wszyscy takie mają. Większość ludzi nie jest tak naprawdę zainteresowana poznawaniem swojego partnera, tylko raczej urabianiem go do swojej wizji i budowaniem ciepełka i akceptacji, choćby za cenę dostosowania się i wyrzeczenia się swoich potrzeb. Większość ludzi nie będzie gotowa przyznać się, co tak naprawdę czuje, często nie tylko przed partnerem, ale i przed samym sobą. Dla mnie to kalectwo i niedojrzałość, ale równie dobrze można powiedzieć, że to po prostu inne potrzeby i oczekiwania wobec związku.

Co to jest ta „prawda raniąca innych”? Czy jeżeli prawda o mnie rani kogoś, to mam być nieprawdziwy, bo.., no właśnie - dlaczego? Żeby nie zranić drugiej osoby? Bzdura. Jeżeli prawda o mnie rani drugą osobą, to nie powinna ze mną być, tylko być z kimś, kto odpowiada jej wyobrażeniom. Tu chodzi wyłącznie o chronienie siebie, o to, żeby bliska nam osoba nie odeszła po zweryfikowaniu swoich o nas wyobrażeń. To nie znaczy, że musimy opowiadać swoim bliskim każdą raniącą rzecz, ale spraw fundamentalnych ukrywać nie należy.

Juscie współczuję. Teraz będzie po prostu musiała otrzeźwieć, co było przez tyle czasu niemożliwe.


Wiesz, Justa,

szkoda, że nie udało mi się Cię przekonać ponad rok temu, byś spróbowała coś zrobić i doświadczyłaś tego w tak brutalny sposób, ale widać tak musiało być. I masz rację pisząc, że naprawianie Twojej rodziny należy pozostawić tylko Tobie, a nikomu z forum nic do tego. Możesz przez lata udowodnić, że jesteś dobrą żoną i matką. To też będzie prawda. Czy naście lat wysiłków, ciepła, opiekuńczości to mniej znacząca prawda, niż półtora roku podwójnego życia, chorobliwej namiętności i oszukiwania samej siebie, czy może jednak prawda bardziej prawdziwa? I może pochyl się wreszcie na tym wszystkim, co ten romans w Tobie aktywował, co karmił. Teraz masz szansę to zrobić bardziej prawdziwie, bez asocjowania tych uczuć i pragnień z kimś, kto tylko sprytnie wykorzystał Twoje tęsknoty.