seks z zonatym facetem

napisał/a: beth30 2007-10-07 23:13
Do Czaczy: dzieki.
Do Calvados i reszty filozoficznej szkoly: moje pytanie bylo b. proste, wywody filozoficzne i przerzucanie sie wiedza nijak nie ma sie do mojego problemu. jasne, o wszystkim mozna rozmawiac z pkt widzenia takiej, czy innej szkoly filozicznej, itp. ale przez te wasze wywody moje pytanie zeszlo na plan .... czwarty, a wy brylowaliscie w dyskursie. Kochani, to jest forum o seksie i nie w filozoficznym ujeciu. pare osob odpowiedzialo, co mysli nt. zadanego przeze mnie pytania. Calvados, dopiero w jednym z ost. postow przeczytalam, ze sama bylas kiedys w takiej samej sytuacji i jak zakladam dobrze sie to ne skonczylo. (jesli cos pomylila, to prosze, nie WRZESZCZ, ze nie potrafie uwaznie czytac ....). Nie wiem ile macie lat, ale stosujecie tu najgorsza z metod quasi wychowawczych, tj. nawrzeszczec, posadzic o calkowity brak przyzwoitosci, kregoslupa moralnego, itp. Ludzi, a tu chodzi o dyskusje, o przedstawienie za i przeciw, a nie o krytykanctwo na maxa. Paru osobom, ktore wylamaly sie z "waszej" grupki, tez sie nie podobal moj zamiar, ale napisaly to normalnie, bez rzucania sie na mnie, jak hieny.
Ktos z Was zastanawial sie, kim jestem. Otoz jestem zwykla dziewczyna, wyksztalcona, oczytana, mieszkalam w roznych miastach i w roznych panstwach, bardzo komunikatywna, pracujaca. Od momentu wyjazdu na studia (kurcze to juz z 12 lat temu ....) musze sama troszczyc sie o siebie. Moi rodzice nie sa na wyciagniecie reki i nie spelniaja kazdych zachcianek w postaci mieszkania, czy samochodu (a szkoda:) ), wiekszosc najlepszych przyjaciol jest daleko. Jak kazdy czlowiek szukam (czego? sensu mojego istnienia, motywacji do pracy, kogos bliskiego, kto przytuli, gdy placze samotnie, kto bedzie sie smial ze mna, gdy bede szczesliwa), moze i bladze, ale wiekszosc rzeczy trzeba samemu przezyc i obrzucanie takiego kogos obelgami wcale nie spowoduje, ze ten ktos zmieni swoje zamiary. wrecz przeciwnie.
Zapewne nastepny post bedzie znowu utrzymany w "filozoficznej" tonacji, ale mam nadzieje, ze pare osob zrozumie, o co mi chodzi i kim jestem.
pa
napisał/a: MEE 2007-10-07 23:32
Myslalem, ze wyjasnienia nie beda potrzebne a jednak - sa.

Nie chcialem wchodzic na ten watek i pisac tu czegokolwiek. Ale w jednym z postow Calvados napomknela o Kancie. Delikikatnie sprostowalem to.

Cala ta mysl sprowadza sie do czegos bardzo prostego:

1. W swym postepowaniu odnos sie do wewnetrznego poczucia obowazku bez zwracania uwagi na sankcje czy tez nagrody zewnetrzne, 2. Nie traktuj drugiego czlowieka instrumentalnie i 3. Nie czyn drugiemu co tobie nie mile. Tak mozna strescic etyke Kanta.

Co do kregoslupa moralnego, to podkreslam, ze byla to metafora. Nie pisalem, ze Pani B. go nie ma lecz, ze deformacji uleglo kilka kregow, czyli innymi slowy odrzuca ona, albo nie chce sie stosowac, do jakiejsc czesci norm, ktore jak sadzie jako mlody czlowiek uwazala za "normalne". Nie wierze, ze - przynajmniej kiedys - chciala swiadomie kogs skrzywdzic.

Strzalke sprawiedliwosci moznaby uznac za wskaznik ludzkiej przyzwoitosci.

Pisalem tez, iz zwiazki intymne nie sa gra o sumie zerowej, dadam ze relacje zonatych z pannami i vice versa (mezatek z kawalerami) sa w jeszcze wiekszym stopniu narazone na rozpad i negatywne konsekwencje. Takie uklady prawie zawsze koncza sie zle, albo bardzo zle. Sa jeszcze dzieci tych zonatych i oczywiscie zony. Wiecej raczej dadawac nie trzeba.

I gdzie tu "moralny terroryzm"? Anukis gdzie?
napisał/a: MEE 2007-10-07 23:38
Kiedy mowie, ze ktos jest relatwywista moralnym, to mam na mysli fakt, iz uznaje on za rownoprawne odmienne zasady moralne. Np. przyjmuje, ze w kwestiach obyczajowych kutura zachodnia powinna byc tak samo traktowana jak dajmy na to arabska; ktos taki nie wywyzsza zadnego ze wspomnianych kregow kulturowych.

Czacza, gdzie tu bufonada? Gdzie cyniczna gra?
napisał/a: beth30 2007-10-07 23:41
MEE, masz calkowita racje. Ale ja tu chcialam uslyszec np. "bylam / bylem w takiej sytuacji i to i to sie stalo, bylo switnie/tragicznie, nie polecam/polecam/zastanow sie, itp". Chcac przedyskutowac problem zdrady (mnie chodzilo o sex, a nie o zdrade!) w ujeciu badz to filozoficzny, etycznym, kulturowym, socjologicznym lub w jakimkolwiek innym wchodze na inne forum!!!!!
napisał/a: MEE 2007-10-07 23:50
Cale Forum jest pelne opisow rozmaitych ludzkich dramatow.

Droga B., czy czytujesz czasami profile uzytkowniikow? Zwroc uwage, ze nietore z kobiet odpisujacych Ci na Twym watku byly w takiej sytuacji. Jedne z nich byly tymi "krzywdzacymi" inne skrzywdzonymi. Nie zawsze latwo w takich sprawach zachowac dystans.

Powiedz, czy nie lepiej zwazac sie z calkowicie wolnym mezczyzna? Wtedy taki uklad jest czysty na "wejsciu". Jestes osoba wyksztalcona, obyta wiec natrafienie na kogos takiego nie powinno byc czyms niemozliwym.
napisał/a: czacza4 2007-10-08 00:10
Beth-nie dziękuj,nie stać mnie na uczciwą radę dla ciebie.Nie jestem ani z Tobą ani przeciwko Tobie ale staram się Ciebie zrozumieć. Sama tkwię w związku z żonatym facetem od roku i dopiero teraz zaczynam dostrzegać coś czego nie widziałam wcześniej.Zresztą może i widziałam ale nie wierzyłam.Twój ostatni post chyba jest najbardziej prawdziwy z tych wszystkich które do tej pory napisałaś,szczególnie jego końcówka.Przybierasz pozę twardzielki ale tak naprawdę jesteś kobietą .Nie znajdziesz tego o czym piszesz w takim związku,zimnym,wyrachowanym,bez uczuć.Jak to się ma do Twoich poszukiwań? On może się stać dla Ciebie kimś bliskim ale czy ty dla niego? Nie jest łatwo w takich układach nawet jeśli obie strony się kochają. Dochodzi się kiedyś do punktu który stoi ponad tą miłością albo i się nie dochodzi i wtedy boli nieprzerwanie.Nie wierzysz? To spróbuj. Dziwne jest dla mnie zresztą pytanie innych o zdanie.I tak nie wierzysz w to co czytasz bo nie jesteś gotowa żeby to przyjąć do siebie.Ja też mam swoje dylematy ale wiem,że nikt nie może mi pomóc jeśli nie dojdę do tego sama.
napisał/a: beth30 2007-10-08 00:11
MEE, moze trudno ci uwiezyc, ale nie potrafie byc "naiwna kobietka", a pierwsze wrazenie, kt. robie, czyli osoby kt. ma swoje zdanie i jest samodzielna nie zawsze jest na tyle atrakcyjne dla facetow, zeby silili sie na rozpoczecie znajomosci ..... gdyby sprawa byla taka prosta nie bylabym singlem majac 30 lat.....
napisał/a: calvados 2007-10-08 00:13
Do Beth,

Nie mam w zwyczaju na nikogo wrzeszczec.
Nie naleze do zadnej szkoly filozoficznej, jestem po szkole zycia.
Napisalas,ze chcialas uslyszec np. "bylam / bylem w takiej sytuacji i to i to sie stalo, bylo switnie/tragicznie, nie polecam/polecam/zastanow sie, itp".
Szkoda,ze dopiero teraz zauwazylas,ze bylam w takim ukladzie, w jaki Ty teraz wchodzisz.Stad moje komentarze i ostrzezenia.
Nie mialam zamiaru Cie nawracac tylko pokazac,ze takie uklady wyrzadzaja duzo szkody przede wszystkim Nam Kobietom.I sa to szkody, ktore ciezko naprawic.
Gdybym nie doswiadczyla tego na wlasnej skorze, nie napisalabym ani slowa do Ciebie.
Nie pisze tylko po to zeby zaistniec na Forum jak niektorzy tutaj sugeruja.
Zycze Ci powodzenia i..serca z kamienia.
Calvados
napisał/a: czacza4 2007-10-08 00:18
Mee- w tym momencie mówisz bardziej ludzkim językiem ale bywało też inaczej.
napisał/a: czacza4 2007-10-08 00:34
Calvados dajmy spokój przepychankom. Byłaś w takich układach więc wiesz jak to jest.Ale był też czas,że wiedziałaś mniej na ten temat i w takim punkcie jest teraz Beth.Myślę,że musi przez to przejść żeby zrozumieć o czym mowa bo bardzo tego chce.Z całą pewnoscią nie będzie jednak mniej samotna ani spełniona uczuciowo.
napisał/a: calvados 2007-10-08 10:16
Do Czaczy


Zgodze sie z Toba, ze dopoki Beth sama sie nie przekona,nikt i nic jej nie przekona.
napisał/a: maXgoX123 2007-10-08 19:45
Witam wszystkich. Nie udzielalam sie w tej dyskusji, ale ja śledzilam. Jesli kogos zainteresuja moje wypowiedzi sa głownie w duskusji "Jestem kochanka" Nie besd wdawała sie w dyskusje ani stawala po zadnej stronie bo tak naprawde cokolwiek tu napiszemy i tak kazdy dokonuje sam i tylko sam wyborow i sam ponosi ich konsekwecje. Wiem ze tam gdzie jest milosc tam wczesniej czy pozniej pojawi sie cierpienie. Sa to jakby nieodlaczne uczucia. Nie bede nikogo pouczala ani mowila jak powinien postapic ale przytocze jedna z moich rozmow z mezczyzna ktorego bardzo kochalam i choc Go nie ma nadal kocham " On - Malgoniu tak bardzo cie kocham ale im bardziej cie kocham, tym bardziej to boli.Dlaczego? Ja- bo milosc domaga sie wylacznosci-odpowiedzialam" Czy ktos chce cos do tego dodac??? Pozdrawiam Wszystkich zyczac tylko szczescia