Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Życie po rozstaniu...

napisał/a: ergo1 2013-07-13 23:40
Ins000 napisal(a):
Niestety - tak jak mówiłam - oddalał się coraz bardziej, tego czasu dla niego było mu wciąż mało, zaczął odwoływać nasze spotkania, przekładać, wolał spędzić całą sobotę z kolegą, ciągle musiał robić wszystkim naokoło jakieś przysługi, a ja zaczęłam być "ostatnia na liście".
...
Byliśmy tak blisko, tak mnie kochał i co?


Uważam, że jeśli jest autentyczna miłość, to się jest razem nawet tysiące km od siebie albo z różnymi wyznaniami itp itd, rockowiec z miłośnikiem muzyki klasycznej itd. To preteksty, to co mówił.
Tak uważam.
napisał/a: Ins000 2013-07-14 02:32
Myślę sobie, że być może wciąż kocha, ale nie potrafi udźwignąć ciężaru związku (bo dla niego to jakiś ciężar) i boi się, że nie spełni moich oczekiwań - może chciał mieć dzieci, chciał żyć "normalnie", ale stwierdził, że nie jest w stanie, sytuacja go przerosła. Z tego co mówił, zanim mnie poznał, chciał żyć w określony sposób i teraz to pragnienie do niego wróciło - wyszło więc na to, że przez 4 lata dostosowywał się do mnie stylem życia. Choć ja tego w ten sposób nie odczuwałam i nie wpadłabym chyba na to. Gubię się we własnych teoriach, chciałabym to wszystko zrozumieć, ale rozmowy z nim na ten temat (tzn. rozmowy raczej przed rozstaniem) to jak kręcenie się w kółko. Ten mężczyzna chyba zawsze nie do końca wiedział czego chce, ale kochałam wszystkie jego słabości i usprawiedliwiałam go też tym, że jest DDA.

Dla mnie to trochę kosmos (teraz już mniejszy, ale w pierwszych dniach nie do pojęcia) jak można być tak blisko - wiedział o mnie niemal wszystko, było 1000 pięknych słów z obu stron - i to zakończyć z takich dziwnych powodów. A tym bardziej jak można by potem kochać kogoś innego? Skoro tę osobę kochało się z myślą, że jest najważniejsza i że spędzi się z nią resztę życia, kochało się z oddaniem.
Myślałam: może niektóre związki się kończą, ale nie związek dwojga ludzi, którzy się o siebie troszczą i chcą dla siebie jak najlepiej. Cóż, może mi się tylko wydawało. Teraz jestem raczej w punkcie, gdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo życie bywa przewrotne. Na pewno jestem już dzięki temu silniejsza, ale też mam świadomość, że - nie ma się co oszukiwać - jest to balast na resztę życia, tego się już nie wymaże.

Przepraszam, że te posty są takie długie. Jestem ciekawa waszych opinii, może jakichś spostrzeżeń...
napisał/a: ergo1 2013-07-14 18:33
Ins000 napisal(a):Myślę sobie, że być może wciąż kocha, ale nie potrafi udźwignąć ciężaru związku (bo dla niego to jakiś ciężar) i boi się, że nie spełni moich oczekiwań - może chciał mieć dzieci, chciał żyć "normalnie", ale stwierdził, że nie jest w stanie, sytuacja go przerosła. Z tego co mówił, zanim mnie poznał, chciał żyć w określony sposób i teraz to pragnienie do niego wróciło - wyszło więc na to, że przez 4 lata dostosowywał się do mnie stylem życia. Choć ja tego w ten sposób nie odczuwałam i nie wpadłabym chyba na to. Gubię się we własnych teoriach, chciałabym to wszystko zrozumieć, ale rozmowy z nim na ten temat (tzn. rozmowy raczej przed rozstaniem) to jak kręcenie się w kółko. Ten mężczyzna chyba zawsze nie do końca wiedział czego chce, ale kochałam wszystkie jego słabości i usprawiedliwiałam go też tym, że jest DDA.

Dla mnie to trochę kosmos (teraz już mniejszy, ale w pierwszych dniach nie do pojęcia) jak można być tak blisko - wiedział o mnie niemal wszystko, było 1000 pięknych słów z obu stron - i to zakończyć z takich dziwnych powodów. A tym bardziej jak można by potem kochać kogoś innego? Skoro tę osobę kochało się z myślą, że jest najważniejsza i że spędzi się z nią resztę życia, kochało się z oddaniem.
Myślałam: może niektóre związki się kończą, ale nie związek dwojga ludzi, którzy się o siebie troszczą i chcą dla siebie jak najlepiej. Cóż, może mi się tylko wydawało. Teraz jestem raczej w punkcie, gdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo życie bywa przewrotne. Na pewno jestem już dzięki temu silniejsza, ale też mam świadomość, że - nie ma się co oszukiwać - jest to balast na resztę życia, tego się już nie wymaże.

Przepraszam, że te posty są takie długie. Jestem ciekawa waszych opinii, może jakichś spostrzeżeń...


Jestem już ponad 2 m-ce po rozstaniu.. Co ja piszę - porzuceniu przez wielce kochającego mnie, bo kobietą jego życia... bla bla bla. Nie szukaj dla niego usprawiedliwień. Ja też szukałam, a teraz się czuję jak pierwsza naiwna. Ciężar związku? Będę bezczelna - jaki k.. ciężar? Jak jestem z kimś kogo kocham i kto kocha mnie, to jest tylko lżej..

U mnie okazało się, że przeskoczył na inną. I to było to jego "nie widzę dla nas przyszłości".

Zwykłe tchórzostwo i wymówki. A Ty rozpamiętujesz, szukasz dziury.. Facet może nawet był nieszczery w trakcie. Może wcale mu tak nie zależało? Bo gdyby mu zależało, to byście nadal razem byli. Zapraszam do wątku http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=698588&page=110 na wizażu.
napisał/a: dagaa902 2013-07-14 18:55
ja rozstałam się z facetem już ponad 7 miesięcy temu. ja odeszłam, mimo że kochałam i mimo że myślałam, że spędzę z nim resztę życia, ale on nie doceniał mnie tak jak ja bym sobie tego życzyła - chciał spotykać się z innymi dziewczynami, niby koleżankami, poznawać wciąż nowe i nowe, chyba taki typ zdobywcy, który chce się podobać każdej. w końcu pękłam i odeszłam, nie pozwolę na to, by być na dalszym miejscu u faceta, który podobno kocha mnie najbardziej na świecie. przez pierwsze miesiące próbowałam jakoś zrozumieć jego myślenie, ale nie potrafię, po prostu każde z nas inaczej tą całą sytuację pojmowało - on nie mógł zrozumieć o co ja mam pretensje, bo przecież ma prawo mieć inne znajomości, a ja nie czułam się najważniejsza, nie czułam się doceniana.

dochodzę do sedna - w związku obie osoby powinny mieć podobne priorytety, poglądy na życie, bo jak jest inaczej, to prędzej czy później ich drogi się rozejdą. nie da się akceptować odmiennych poglądów, bo wtedy nie żyje się w zgodzie z samym sobą. czasem lepiej odejść, niż męczyć się w czymś co nie daje w pełni satysfakcji. a dziś mimo że jestem sama, to czuję się dużo bardziej szczęśliwa, niż kiedy byłam z nim - szczególnie w ostatnich miesiącach związku.

zadawałam sobie również pytania, po co związek trwał tak długo, skoro i tak się rozstaliśmy, ale zawsze wszystko jest po coś, nic nie dzieje się bez przyczyny. wyciągnęłam wnioski z tamtego związku i żyję dalej - nie wracając już do przeszłości. :)
napisał/a: Ins000 2013-07-14 19:40
ergo napisal(a):Ciężar związku? Będę bezczelna - jaki k.. ciężar? Jak jestem z kimś kogo kocham i kto kocha mnie, to jest tylko lżej..

Też tak myślę, też patrzę w ten sposób, ale ludzie różnie mają pokiełbaszone w głowach.

ergo napisal(a):Zwykłe tchórzostwo i wymówki. A Ty rozpamiętujesz, szukasz dziury.. Facet może nawet był nieszczery w trakcie. Może wcale mu tak nie zależało? Bo gdyby mu zależało, to byście nadal razem byli.

Z jednej strony to co mówisz ma sens, ale dzisiaj (po 1,5 tygodniu braku kontaktu) rozmawialiśmy przez telefon. Pytałam go, jak mu się żyje, czy żyje tak jak chciał. Usłyszałam to samo co wcześniej, tj. że mnie kocha i tęskni, że myśli o mnie, ale nie układało nam się. Zmienił się, nie wie dlaczego. Na połowę pytań jest odpowiedź "nie wiem". Zapewniał, że to nie moja wina, że nic złego nie zrobiłam. Pytałam, czy dawałam mu za mało wolności, czy byłam zbyt zaborcza, czy byłam w jakiejś kwestii nie w porządku - odpowiedź "nie, to nie twoja wina, to ja wszystko zepsułem".

Kiedy poukładam sobie wszystko w głowie i znajdę odpowiednią osobę, to chciałabym znów wejść w związek. Tylko teraz najważniejsze będzie, żeby partner nie był bezwolną marionetką własnych emocji - żeby był w stanie decydować o własnych poczynaniach, a nie żeby emocje niejako decydowały za niego.

Ergo, dzięki za odzew. :) Chyba wejdę na ten wizaż, tam się więcej dzieje.
napisał/a: ergo1 2013-07-15 01:06
Ins000 napisal(a):
ergo napisal(a):Ciężar związku? Będę bezczelna - jaki k.. ciężar? Jak jestem z kimś kogo kocham i kto kocha mnie, to jest tylko lżej..

Też tak myślę, też patrzę w ten sposób, ale ludzie różnie mają pokiełbaszone w głowach.

ergo napisal(a):Zwykłe tchórzostwo i wymówki. A Ty rozpamiętujesz, szukasz dziury.. Facet może nawet był nieszczery w trakcie. Może wcale mu tak nie zależało? Bo gdyby mu zależało, to byście nadal razem byli.

Z jednej strony to co mówisz ma sens, ale dzisiaj (po 1,5 tygodniu braku kontaktu) rozmawialiśmy przez telefon. Pytałam go, jak mu się żyje, czy żyje tak jak chciał. Usłyszałam to samo co wcześniej, tj. że mnie kocha i tęskni, że myśli o mnie, ale nie układało nam się. Zmienił się, nie wie dlaczego. Na połowę pytań jest odpowiedź "nie wiem". Zapewniał, że to nie moja wina, że nic złego nie zrobiłam. Pytałam, czy dawałam mu za mało wolności, czy byłam zbyt zaborcza, czy byłam w jakiejś kwestii nie w porządku - odpowiedź "nie, to nie twoja wina, to ja wszystko zepsułem".

Kiedy poukładam sobie wszystko w głowie i znajdę odpowiednią osobę, to chciałabym znów wejść w związek. Tylko teraz najważniejsze będzie, żeby partner nie był bezwolną marionetką własnych emocji - żeby był w stanie decydować o własnych poczynaniach, a nie żeby emocje niejako decydowały za niego.

Ergo, dzięki za odzew. :) Chyba wejdę na ten wizaż, tam się więcej dzieje.


Ja przepraszam, że tak radykalnie formułuję sądy, ale ja miałam podobne rozterki... Usłyszam/przeczytałam tez o zmianach, o tym, że nie potrafimy się zmienić, że ceni nasze 3,5 roku bla bla już miał inną. I takie są przykre fakty, że zwierzył się wspólnej znajomej jak to mu nie pasowało we mnie 90% mnie. I dlatego podchodzę sceptycznie, bo z moich przykrych doświadczeń wynikło, że był nieszczery przez cały okres związku. Niestety. Rozłożyło mnie to na łopatki. Czuję się przez to teraz bardzo niepewnie. Ale jestem też wściekła na siebie, że tak się nim przejmowałam, dlaczego sie rozpadło itd, a on już d... inną. Dlatego życzę Ci, żebyś przestała przejmować się jego odczuciami i je analizować. Dla mnie to jest taka mała wojna - albo ja i moje ego i samopoczucie albo on. On odszedł, zostało mi ego. W skrócie.
napisał/a: Ins000 2013-07-19 22:17
Hej, chciałabym jednak zostać tutaj, bo na Wizażu to się gada o wszystkim w tym temacie, ale najmniej o rozstaniach.

Dzisiaj gadaliśmy znowu przez telefon. Twierdzi, że mnie kocha, ale on nie potrafi być w związku. Zmienił się i dusiłby się w każdym związku. To nie kwestia mnie, ja byłam w porządku, ale nie potrafi być generalnie w związku i nie potrafiłby być z nikim innym - po prostu się nie nadaje do związku. I że mnie ranił, że widział, że ja cierpię i że nie tak to powinno wyglądać.
Skoro się kocha, ale nie potrafi się stworzyć związku, to chyba powinno się iść do psychologa? Ale on nie pójdzie... I weź tu kobieto bądź mądrą.
napisał/a: Nessa1 2013-07-22 20:52
Ins000 napisal(a): on od pewnego momentu co jakiś czas wspominał, że się nie układa. A to, że ma za mało czasu dla siebie, a to że się kłócimy. Kiedy rozwiązaliśmy te problemy, dla niego znowu się nie układało. Było tak, że przysięgłabym, że jest wszystko dobrze, jesteśmy szczęśliwi, a on zaskakiwał mnie znowu, że coś jest wg niego nie tak. W końcu przy poważnych rozmowach w okresie przed rozstaniem słyszałam "może właśnie o to chodzi, że Ty uważasz, że się układa, a ja uważam inaczej".

Ins000 napisal(a):oddalał się coraz bardziej, tego czasu dla niego było mu wciąż mało, zaczął odwoływać nasze spotkania, przekładać, wolał spędzić całą sobotę z kolegą, ciągle musiał robić wszystkim naokoło jakieś przysługi, a ja zaczęłam być "ostatnia na liście".

skąd ja to znam
Ins000 napisal(a):Myślę sobie, że być może wciąż kocha, ale nie potrafi udźwignąć ciężaru związku (bo dla niego to jakiś ciężar)

Ale związek nie może być ciężarem... Nie usprawiedliwiaj go! On sam nie wie czego chce.
Ins000 napisal(a): Usłyszałam to samo co wcześniej, tj. że mnie kocha i tęskni, że myśli o mnie, ale nie układało nam się. Zmienił się, nie wie dlaczego. Na połowę pytań jest odpowiedź "nie wiem". Zapewniał, że to nie moja wina, że nic złego nie zrobiłam. Pytałam, czy dawałam mu za mało wolności, czy byłam zbyt zaborcza, czy byłam w jakiejś kwestii nie w porządku - odpowiedź "nie, to nie twoja wina, to ja wszystko zepsułem".

A podobno to kobiety są takie trudne do zrozumienia... On na prawdę powinien udać się do psychologa bo ewidentnie ma problem sam ze sobą
Ins000 napisal(a):Skoro się kocha, ale nie potrafi się stworzyć związku, to chyba powinno się iść do psychologa?

o to to...
Ins000, bardzo długo byliście razem i to dziwne, że on nagle nie potrafi być w ziwązku współczuję Ci tej sytuacji, ale mam nadzieję że wyjdzie Ci ona na dobre Wierzę w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
napisał/a: Ins000 2013-07-23 20:01
Mi się wydaje, że to jest prawdą, co on mówi, bo nawet to samo mówi swojej siostrze (mam z nią kontakt), a to, że to jest jakieś chore myślenie to już inna kwestia. Ostatnio rozmawialiśmy przez telefon i powiedział "bałbym się spróbować jeszcze raz, bałbym się że znowu byłoby tak samo". Tylko kurczę, jak się nie chce żeby było tak samo, to trzeba coś zmienić. A czemu było źle? Bo to on się oddalał, ja nie wiem co ja takiego zrobiłam. W pierwszej połowie związku popełniałam błędy, ale później dojrzałam i z każdym dniem kochałam coraz bardziej. Nie wiem czemu to musi być takie skomplikowane, tym bardziej, że on rzekomo mnie kocha. Myślę, że on może też boi się, że będzie jak jego ojciec, bo pod koniec mówił mi takie rzeczy "chcesz mieć jak moja matka? jesteś masochistką?". Do psychologa go nie zaciągnę, bo "psycholog za niego żył nie będzie", zresztą już chyba po ptakach...

Mogłam go bardziej doceniać, mogłam dawać mu więcej wolności już na początku związku... To jest na prawdę dobry chłopak i jak słucham w robocie narzekań dziewczyn na mężów albo narzekań tych samotnych, to myślę, że na prawdę nie znajdę lepszego, a nawet jeśli znajdę wystarczająco dobrego, to pewnie i tak się spier***i. Bywają związki dobre, ale wszystkie są do czasu. Nie wiem co się dzieje z ludźmi w tych czasach.

Nessa, dziękuję Ci bardzo za odzew. Można gdzieś przeczytać Twoją historię?
napisał/a: Nessa1 2013-07-24 20:07
Ins000, A czy Ty byłabyś gotowa zacząć od początku? Bo domyślam się, że tak.
Ins000 napisal(a):Mogłam go bardziej doceniać, mogłam dawać mu więcej wolności już na początku związku... To jest na prawdę dobry chłopak

Nie obwiniaj siebie bo to nie Twoja wina... I to na pewno dobry chłopak skoro tyle czasu razem byliście, ale może nie do związku
Ins000 napisal(a):a nawet jeśli znajdę wystarczająco dobrego, to pewnie i tak się spier***i

Nie możesz tak myśleć! Gdyby każdy tak myślał to nie byłoby udanych małżeństw na tym świecie, a przecież są. Jesteś młoda, masz mnóstwo czasu na poznanie właściwego mężczyzny.
Ins000 napisal(a):"psycholog za niego żył nie będzie"

cięzki z niego przypadek Nie rozumiem go zupełnie... Nie potrafię sobie nawet wyobrazić co się tam w jego głowie dzieje. Tak skrajne postawy przyjmuje. Tu kocha, tu chciałby, a tu nie chce
Ins000 napisal(a):Można gdzieś przeczytać Twoją historię?

Moja historia się dopiero skończy Rozstanę się z facetem jeśli w końcu znajdzie czas na spotkanie Jesli nie znajdzie tego czasu to w piątek zakończę ten niedojrzały związek w równie niedojrzały sposób czyli pisząc smsa lub dzwoniąc Bardzo bym tego nie chciała, ale nie będę przecież czekać wiecznie tym bardziej, że nawet się do siebie za bardzo już nie odzywamy To był krótki związek bo trwał zaledwie ponad rok. Mam za sobą jeszcze dwuletni związek, który zakończył się ponad 3 lata temu.
napisał/a: Ins000 2013-07-25 21:04
Nessa napisal(a):Ins000, A czy Ty byłabyś gotowa zacząć od początku? Bo domyślam się, że tak.

Ale że z kimś innym czy z byłym ale 'od początku'? Z kimś innym to nie wiem, gdybym na prawdę widziała w tym jakiś sens to może... Musiałabym naprawdę spotkać kogoś podobnego do mnie, kto myśli i patrzy na świat podobnie. Boję się, bo ex kochał mnie tak bardzo, naprawdę bardzo mnie kochał i co z tego wyszło. Więc wydaje mi się, że ktoś inny tym bardziej mnie zostawi. Stabilność emocjonalna i rozsądek też niczego nie gwarantują. Jak widzę z jakich powodów ludzie się rozstają, to mi się niedobrze robi. Co za kosmos. Zawsze można powiedzieć "duszę się w tym związku" albo "potrzebuję wolności", "muszę się zastanowić", "potrzebuję zmian", "nie układa nam się", i moje ulubione "muszę się rozwijać" [!!!]. Nie mówię, że wszystkie te kwestie ja usłyszałam, ale ludzie w tych czasach rzucają sobie takie słowa, co jest dla mnie niepojęte. Gdzieś przeczytałam, że żona męża rzuciła po 15 latach - poszedł do psychologa, dowiedział się, że zrobiła to dlatego, bo "dusiła się w tym mieście". No czy to nie jest chore? Paranoja jakaś. Wszędzie widzę same nieudane związki. Była jedyna koleżanka w pracy, która miała udane małżeństwo (bo reszta to nie bardzo), byli 15 lat razem, ale też do czasu - do męża odezwała się była, że go kocha, i on stwierdził, że "musi sobie to przemyśleć" i tak myśli od tygodnia, a mają dziecko. Czy ludzi takich jak w pokoleniu naszych rodziców już nie ma? Biorących odpowiedzialność za drugą osobę, chcących ją uszczęśliwiać, opiekujących się sobą nawzajem. Uważam, że jak się powiedziało "A", to należy powiedzieć i "B", a nie "dziś powiem tak, a jutro sobie odkręcę". Po co kłaść komuś do głowy przez kilka lat "jesteś cudowna, najwspanialsza, jedyna, chcę mieć z Tobą dzieci, dom, chcę spędzić z Tobą resztę życia", a potem "kocham cię, ale ja jednak chcę żyć inaczej". To są jakieś farmazony. Niektórzy mówią, że czasem druga strona wcześniej potrzebowała czegoś innego, a potem potrzebuje czegoś innego. Ja nie rozumiem takiego tłumaczenia Jak się kogoś naprawdę kocha, jako osobę, z jej słabościami, a nie "o fajnie mam dziewczynę", to jak można traktować ją w kategorii "potrzebuję w tym momencie czegoś innego". To nie jest zmiana samochodu - potrzebowałem mniejszy, a potrzebuję większy i sobie zmieniam. Jak można być tak blisko jak my byliśmy, a potem co? Był dla mnie najważniejszą osobą, chciałam dać mu najlepsze co tylko mogę, przeżywać z nim każdy dzień, pokonywać trudności. I robiłam to. On to odwzajemniał - do czasu. Czy miłość nie jest najlepszym co możemy dać drugiej osobie? Jak można tego nie docenić? Jak miałabym kochać kogoś innego, kiedy kochałam go ze wszystkimi jego słabościami, całego takiego jakim był? Nie byliśmy razem "od tak", żeby się pospotykać z kimś. Naprawdę byłam gotowa wspierać go na każdym kroku i wydaje mi się, że ja też byłam dla niego cholernie ważna, a może to tylko moje złudzenie... Myślę nad tymi różnymi kwestiami co dzień, pamiętam jaki był kiedyś dla mnie i nie wierzę w to wszystko. Każdego dnia jest coraz gorzej, bo nie potrafię tego sobie poukładać w głowie. Oddałam mu serce i duszę (jakkolwiek głupio by to nie brzmiało) i nie wiem jak miałabym oddać to komuś drugiemu. Naprawdę nie mogę sobie tego poukładać w głowie.


Nessa napisal(a):Nie potrafię sobie nawet wyobrazić co się tam w jego głowie dzieje. Tak skrajne postawy przyjmuje. Tu kocha, tu chciałby, a tu nie chce
Dokładnie, dokładnie, bardzo dobrze to ujęłaś. Tak niestety jest.
napisał/a: ajka113 2013-07-26 14:42
Rozumiem Cię,aż za dobrze. Mnie chłopak porzucił po 3 latach. Też mi wmawial,że nie było pięknie a byla to kompletna bzdura. Układało nam się ,szczególnie w ostatnim roku cudownie. Wymyślał jakieś godne pozałowania powody (np. że nie zawsze chodziliśmy za rekę!) Oczywiście zapewniał mnie przez te 3 lata jak to kocha, jak dziękuje Bogu,że mnie spotkał i inne bla bla... Stwierdził,że długo nie chce mieć dziewczyny a juz ma inna. Nie wspomne juz o tym,że rzucił mnie w momencie gdy mój Tata umierał na raka. Tata zmarł miesiąc po tym jak mnie zostawił.Nie zapytał o niego nawet. O tym,że umarl dowiedzial się od naszej wspólnej znajomej. Nie mam z nim kontaktu i nie chcę mieć,mimo że serce boli co dnia i pyta dlaczego? Tego nigdy nie zrozumiem....Tego,ze osoba z która chciałam spędzić resztę życia,a ktora wiązalam swoje plany i nadzieje zostawiła mnie w najgorszym dla mnie momencie w zyciu. Wiemm,jedno on teraz dobrze sie bawi z nowa dziewczyną a ja siedzę i płaczę.Gdzie tu sprawiedliwość? Jak teraz zaufac drugiemu człowiekowi? Dlaczego ludzie są okrutni? Dlaczego mówia jedno,a potem przecza swoim slowom? Jedyne co wiem, to to,że nie rozumiem ludzi...