Czym jest dla Ciebie komfort snu? Wygraj aparat i zestaw od Always!

napisał/a: marlowe 2014-06-22 23:15
Ach sen... Jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie:) Nie ma nic lepszego niż krótka drzemka w ciągu dnia! Zwłaszcza dla takiego śpiocha jak ja:D

Dla mnie komfort snu zależy przede wszystkim od mojego nastroju. Jeśli kładę się do łóżka, gdy jestem jeszcze mało śpiąca, aby zasnąć potrzebuję kompletnej ciszy i ciemności. Denerwują mnie wszelkie źródła światła, nawet tak małe jak świecąca dioda przy ładowarce telefonu czy laptopa. I choć zamknę oczy i nie widzę tego światła to już sama świadomość tego, że się świecą jest dla mnie tak irytująca, że natychmiast muszę wstać i albo je wyłączyć albo odwrócić tak by były dla mnie całkowicie niewidoczne.
To samo tyczy się wtedy również wszelkich dźwięków. Gdy na siłę próbuję zasnąć, a w pokoju czy za oknem dochodzą mnie różne odgłosy to momentalnie wytrąca mnie to z równowagi. Mogłabym to porównać do brzęczącego nad uchem komara. Zasypianie w takich warunkach to dla mnie prawdziwy koszmar... A nawet jak już zasnę taka poirytowana to stosunkowo łatwo się też budzę.

Zupełnie inaczej jest, gdy kładę się spać senna. Wtedy pod moimi oknami mogłyby latać nawet odrzutowce i byłoby mi to obojętne. Nie przeszkadza mi wtedy żadne światło czy krzątająca się po pokoju współlokatorka. Mogłabym zasnąć nawet na dywanie! Nic mnie też wtedy nie jest w stanie zbudzić. Nawet alarm przeciwpożarowy, który czasem się uruchamia. Po prostu w razie pożaru wynieść z łóżkiem:p

Dlatego też najczęściej bardzo późno chodzę spać. Poddaję się wtedy, gdy oczy same mi się już zamykają. I wtedy nie ma nic cudowniejszego niż po prostu zakopać się w ciepłej pościeli i oddać się w objęcia Morfeusza:)
nietota
napisał/a: nietota 2014-06-22 23:26
Wydawać by się mogło, że komfort snu zależy głównie od otoczenia. Chłodny pokój, porządek, wyciszenie. Jednak dla mnie sen od zawsze jest głównie.. przygodą, która rozgrywa się spontanicznie w mojej głowie, z zewnątrz czerpiąc co najwyżej inspiracje. Nigdy nie planowałam dokładnie rytuału zasypiania, nie obliczałam godziny ostatniego dozwolonego posiłku, nie stosowałam zasad feng shui. Zasypiając, po prostu powoli pogrążam się w innej rzeczywistości, która coraz bardziej przysłania mgłą świat, który znam z dziennego życia. Stopniowe zanurzanie się w myślach, wyobrażeniach i marzeniach, snucie alternatywnych scenariuszy jest dla mnie bowiem o wiele istotniejsze niż schematy, przepisy na dobry sen, czy też termometry zawieszone w oknach. Własnej wyobraźni nie muszę przecież kreować, tylko podkreślać. Zapach, ambientowa muzyka czy półmrok są tylko na usługach moich myśli. A te najbardziej komfortowo czują się w odmętach świadomości, w tym krótkim momencie na granicy jawy i snu, w poczuciu bliskości z ukochaną osobą, która leży obok i z którą można owe dryfujące myśli splatać poprzez cichnące rozmowy, dotyk, spokojny oddech, sprawiający wrażenie przemieszania i zespolenia osobowości. Tak zasypiając, od pewnego momentu, którego nigdy, mimo starań, nie umiałam uchwycić, należymy już do innego świata. Świata pozbawionego realizmu, świata, który kpi sobie z naszych przepisów na dobry wypoczynek. Ten bowiem, podobnie jak spokój, mieszka gdzieś wewnątrz nas. Wydobywanie go, zgłębianie nieświadomości dokonywane w zapewniających bezpieczeństwo objęciach bliskiej osoby jest czymś dużo istotniejszym i inspirującym niż zwykły komfort snu i wypoczynku, rozpatrywany celowo - jako nabieranie sił na następny dzień. Prawdziwy sen bowiem nie myśli o jutrze, tylko skupia się sam na sobie, przybliżając mnie każdej nocy do prawdy o mnie samej oraz podkreślając więź między mną a ukochaną osobą, która, zasypiając wraz ze mną, oświadcza, że będzie przy mnie w każdym momencie, a zwłaszcza w tym, w którym jestem najbardziej bezbronna. Takiego, rodzącego się w momencie wspólnego zasypiania, uczucia nie da się zamknąć w słowie "komfort". Takiego uczucia w ogóle nie da się opisać. Podobnie, jak nie da się dokładnie opisać żadnego snu - niejasanego, tajemniczego, ale przez to jakże fascynującego, zwłaszcza wtedy, gdy staje się on prawdą w dwóch osobach jednocześnie..
napisał/a: monikv 2014-06-22 23:29
[LEFT]Muszę się wszystkim przyznać, że jestem wielką fanką wszelkiej literatury nawiązującej do zdrowego trybu życia i po przeczytaniu książki H.Rheina, diametralnie zmieniłam swoje "senne nawyki", przez co teraz codziennie budzę się maksymalnie wypoczęta i gotowa, by czerpać z życia całymi garściami!
Po pierwsze należy zrezygnować ze wszystkiego co zbyt mocno nas porusza, denerwuje, bądź martwi - wtedy umysł zamiast iść na spoczynek, będzie pracował na najwyższych obrotach. Złotym środkiem jest aktywność fizyczna tuż przed snem (wystarczy szybki jogging 15-20 minut) - dzięki niej kładę się spać i od razu zasypiam w moim pięknym ikeowskim łóżku, którego głównym lokatorem jest mój piesek. Warto też zaopatrzyć się w zapachy działające odprężająco i uspokajająco, czyli np. lawenda, melisa, olejek z drzewa herbacianego i mój ulubiony zapach drzewa sandałowego. Pościel pachnie potem tak cudownie, że aż chce się w niej zostać na zawsze. W takich idealnych warunkach nie sposób się nie zrelaksować, ale jeśli wciąż nie mogę zasnąć skupiam się na marzeniach. Ponoć receptą na lepsze i szczęśliwsze życie jest marzenie przed snem o tym, czego chcielibyśmy doświadczyć, co chcielibyśmy przeżyć w najbliższym czasie.[/LEFT]
napisał/a: mika19 2014-06-22 23:48
kanciapką szczęścia ciała-to działa!
napisał/a: aniabal 2014-06-22 23:53
[CENTER]Najlepiej śpi mi się gdy:

ŚNIĘ:
o słonecznej plaży, gorącym piasku, palmach nad głową, błękicie nieba i szumie morskich fal.

BUDZĘ SIĘ:
a tam
słoneczna plaża, gorący piasek, palmy nad głową, błękit nieba i szum morskich fal.


... czyli wtedy gdy okoliczności przekładają się na pozytywne sny ;)[/CENTER]
napisał/a: leoniu 2014-06-22 23:59
- bez walki z absztyfikantem o kołdrę
- bez psa na nogach, na kolanach, bez psiego pyska na brzuchu, bez psa blokującego 30 kg moją kołdrę
- bez dziecka, które ma w nosie mój komfort snu, a dba o swój komfort życia
- bez sąsiadów z imprezą techno (wyrzuciłam)
- bez rzeczy zostawionych "na zaś"...

Wychodzi na to, że nie jestem Scarlet O'Hara. Klimaty "pomyślę o tym jutro" nie moje są, nie moje...
napisał/a: gosia56 2014-06-23 00:03
Jest dla mnie tym co daje mi energie na cały ciężki dzień!