Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Konkurs "Bajki dla brzuszka"

napisał/a: aneczkabell 2008-08-29 23:18
O chłopcu, który marzył…
Dawno temu, na niewielkim wzgórzu, mieszkał chłopiec o pięknych czarnych oczkach i gęstej, czarnej czuprynce. Miał na imię Maciuś. Od najmłodszych lat marzył, żeby wzbić się wysoko w niebo i latać jak ptak. Codziennie obserwował wojskowe samoloty, gdyż blisko jego domu było lotnisko. Chłopczyk potrafił godzinami leżeć na trawie i patrzeć, jak szybko obłoczki mkną po niebie, jak samoloty zostawiają wśród chmur swój ślad. Często zbiegał z górki z latawcem w ręku i już prawie wydawało mu się, że on też unosi się choćby troszeczkę nad ziemię. Czytał dużo komiksów o Batmanie i bardzo chciał być taki, jak on.
-„Czujesz Szymonku moje paluszki, jak biegną po brzuszku, czujesz te delikatne pukanie? Tak właśnie tupały nóżki Maciusia, gdy zbiegał w dół.”
Z czasem budował szybowce, nawet leciał prawdziwym samolotem, ale niestety, nigdy sam nie oderwał się od ziemi. Nie przestał jednak marzyć o lataniu...
Mijały lata, Maciuś chodził już do szkoły. W jego życiu pojawiło się kolejne pragnienie….Bardzo chciał grać na gitarze. Wszyscy śmiali się z nowego, chłopięcego pomysłu - ale wiesz Szymonku, Maciuś był bardzo upartym chłopcem i nie poddawał się tak łatwo.
Przez całe wakacje, gdy inne dzieci bawiły się na dworze, Maciuś siedział w domu i z wielkiego kawałka deski, wycinał gitarę. Wyobraź sobie, jak musiały boleć go paluszki, kiedy szlifował nimi swój wymarzony instrument. I kiedy kończyły się wakacje, Maciuś miał zadowoloną minę - patrzył na swoje dzieło, grubą, czarna gitarę, którą nazwał Rekin. Od tego czasu, chłopiec i Rekin stali się nierozłącznymi przyjaciółmi. Maciuś uczył się grać na gitarze. Z każdym dniem szło mu coraz lepiej, aż pewnego razu, tata Maciusia, zabrał chłopca do dużego miasta. Tam znaleźli magiczny sklep, pełen prawdziwych gitar.
Wyobraź sobie Syneczku, jak wielka była radość chłopca, gdy dostał od taty gitarę i specjalne, wielkie pudło na nią. Myślę, że tak podskakiwał z radości, jak Ty czasem w moim brzuszku.
Poczekaj, Kochanie zaraz poczujesz, jak brzmi gitara, przyłożę tylko do brzuszka struny. I jak? Pewnie śmiesznie? Czujesz drżenie? A teraz posłuchaj dalej…
Któregoś razu, kiedy Maciuś miał 12 lat pojechał do obcego kraju. Tam wszyscy mówili dziwnym, niezrozumiałym, językiem. Chłopiec był zachwycony nowym miejscem, kolegami, sklepami. W jednym z nich wypatrzył małe, różowe buciki, które kupił i schował głęboko w plecaku, żeby koledzy się z niego nie śmiali. Ilekroć patrzył później na te buciki, marzył, że kiedyś ubierze je na nóżki swojego dziecka. Rodzice Maciusia też byli zdziwieni, kiedy sobaczyli tycie buciczki i poważną minkę ich synka, kiedy niósł je do swojego pokoju.
Wiesz, Szymonku, kiedy chłopcy są mali, to wszyscy mówią do nich pieszczotliwie, zabawnie. Tak, jak ja do Ciebie ”Szymeczku, Szymusiu, Perełeczko, Czuprynko. Kiedy jednak urosną, przychodzi taki czas, że tylko rodzicom wypada tak mówić, bo inni mówią „Panie Szymonie”. Brzmi to zawsze bardzo poważnie i wiadomo, że mały chłopiec stał się już dużym mężczyzną.
Tak też Maciuś był już Panem Maciejem. Miał wąsy i brodę. Pracował, tak, jak to robią dorośli. Którego razu spotkał na swojej drodze dziwnego człowieka - nazywano go Sójką. I wyobraź sobie, Syneczku, że ten pan, powiedział Maciejowi, jak można latać!!!
Uczył Macieja, tej nie łatwej sztuki. Znowu było zbieganie z górki, ale tym razem za plecami dużego Macieja była paralotnia, która unosiła go ponad ziemię. I przyszedł taki moment, kiedy spełniło się jedno z marzeń małego Maciusia, latał, jak wolny ptak, wysoko, wysoko, czasem w kierunku słońca, czasem wiatr spychał skrzydło w morze. Duży Maciej wykorzystywał każda wolną chwilę, gdy tylko wiatr odpowiednio wiał, by stanąć na morskim klifie i lecieć niczym mewa. Na twarzy często miał łzy szczęścia a w sercu ogromną radość. W powietrzu robił różne, trudne figury i wszyscy nazywali go Batmanem..
Jednak w sercu Macieja był też i smutek. Nieszczęśliwa miłość sprawiła, że nie miał dzieci i nie mógł przez wiele lat grać na gitarze. Ukochany prezent od taty, leżał głęboko schowany w piwnicy. Maciej był smutnym, dużym chłopcem.
I tak któregoś razu spotkaliśmy się. Dużo rozmawialiśmy o życiu, marzeniach, planach. Poznałam historię różowych bucików, które zawsze były z Maciejem, gdy działy się w jego życiu ważne rzeczy: matura, egzaminy na studiach, pierwszy lot na paralotni.
I wtedy Szymonku zapragnęliśmy być ze sobą, bo w naszych sercach pojawiła się miłość. I zapragnęliśmy Ciebie… Byłeś najdłużej oczekiwanym marzeniem i wcale nie chciałeś się zrealizować. Wiesz już Syneczku, że Maciej zawsze był upartym chłopcem i nie rezygnował tak szybko z pragnień. I tym razem odszukał kogoś, kto miał magiczną moc by pomagać marzeniom zaistnieć - to Pan Doktor.
Wiesz Szymonku, widziałam łzy na twarzy Macieja, gdy zobaczył Ciebie pierwszy raz na monitorze. Zarys Twojej główki, maleńkie rączki, nóżki, bijące serduszko. Twój tata codziennie mówi mi, co się u Ciebie dzieje, co rośnie, co już potrafisz. I czeka na Ciebie. Tak bardzo czeka. Od kilku miesięcy znowu gra na gitarze ze starymi kolegami. Ma swój zespół. Wiesz, że byłeś na Jego pierwszym koncercie, który był właśnie Tobie zadedykowany?
Na parapecie w Twoim pokoju stoją różne Batmany, w koncie stary zacny Rekin i różowe buciki. Mam nadzieję, ze się Szymonku nie obrazisz za ten kolor, zrozumiesz, prawda?
Jak każda bajka, tak i ta ma swój morał. Chciałabym, żebyś wiedział, Syneczku, że marzenia się spełniają, tylko trzeba w nie mocno wierzyć i czasem im pomóc…
Teraz Twój Tata marzy o domku dla nas, takim z ogródkiem, psem, kawałkiem lasu…
Ja już wiem, jak to się skończy… :)
napisał/a: ataga105 2008-08-30 10:00
Z księgi sposobów

Gdzieś w głębi lasu, na wielkiej sośnie,
co pośród innych drzew sobie rośnie,
żył jeden żuczek z całą rodziną.
Ich domek mały wśród liści ginął.

Żuczek marzenie miał niebanalne,
chciał się wykąpać w zimnej fontannie.
Lecz żuczki takie to nie latają,
tylko na krótkich nóżkach biegają.

Fontanna śliska, a więc wspinaczka,
była za trudna. Nie dla robaczka.
Chociaż próbował już razy wiele
za mało siły w tym wątłym ciele.

Nóżki zsuwają się po kamieniach,
żuczek pomysłu nowego nie ma.
Podziwia z ziemi wielką fontannę,
jej wykonanie bardzo staranne.

Jej kształt owalny niezwykle piękny,
oraz rzeźbionych postaci wdzięki.
Wody szum cichy, odbicie słońca.
Lecz za wysoko, dla tego brzdąca.

Przechodził żuczek obok codziennie,
nie raz próbował. Lecz nadaremnie.
Nie ma już więcej po postu siły.
Marzenia żuczka się nie spełniły.

Po wielu latach, mądrych naukach,
żuczek młoteczkiem w metale stuka.
Kowalem został, tak z powołania,
ma piękną żonę i synka – Frania.

Franio niezwykłym bywał łobuzem,
wiecznie pokryty brudem i kurzem,
do mysiej norki nawet zaglądał,
osom na ostro szlifował żądła.

Pewnego ranka wyszli na spacer,
Franio wciąż biega, po drzewach skacze.
W oddali, co to? Rzeźba z kamienia
żuczka zalały nagle wspomnienia.

I opowiada swemu synowi,
jakie marzenie, miał gdy był młody.
Dzisiaj z ironią się z tego śmieje,
jednak na sercu zostały cienie.

Cierń jakby nagle z duszy wyrasta
i smutek serce dziwnie obrasta.
Marzenie jakby się przebudziło,
pływać w fontannie. Miło by było...

Jednakże mimo, że dziś już silny,
kamień jest nadal śliski i zimny.
I nie da rady, i wyjść nie zdoła.
Widzi to Franio i głośno woła:

Gdy nie masz siły, zrób to sposobem!
Patrz na mnie tato, jak ja to zrobię!
I wbiega Franio już po kamieniach,
a żuczek zamilkł, tak z osłupienia.

Franio choć zawsze zwany nicponiem
pięknie się wspinał węża slalomem.
I wnet osiągnął szczyty fontanny,
taki ten Franio, bardzo zaradny.

Jednak żuczek, już nie tak zwinny,
zwykły tryb życia jest temu winny.
Za mało ruchu i mięśnie wątłe,
spocił się biedak tylko okropnie.

No i się poddał. A cóż, bez wiary,
próżne są wszystkie wielkie zamiary.
Jednakże Franio, w swej małej głowie,
plan już układa. Brawo sposobie!

Cicho się zakradł do starej kuźni,
chociaż już wieczór był dosyć późny.
Sposób dla taty. Bo klin trzeba klinem.
Wykuł marzeniom długą drabinę.

Dnia następnego już po obiedzie,
czekał aż będą znów na spacerze.
I mówi tacie, że czas nareszcie,
swoje marzenie dosięgnąć zechcieć.

Mój Tato Drogi, łap swe marzenie,
przecież to lepsze jest zakończenie,
niż tak się poddać, wcale nie drążyć,
i w bezradności swej się pogrążyć.

Żuczek więc wyszedł po tej drabinie,
bardzo jest wdzięczny swojej dziecinie.
W kąciku oka już łza się kręci...
To jest cudowne, mieć mądre dzieci.

A sposób często jest bardzo prosty,
i byle drobiazg nieraz pomocny.
Wysil dziecino tylko swą głowę,
to wyprostujesz każdą swą drogę.

I kąpał żuczek się w tej fontannie
niczym w ogromnej i obłej wannie.
A w naszych sercach też marzeń wiele.
Więc czas je spełnić, czas – przyjaciele.
napisał/a: elizeusz 2008-08-30 20:09
Nie denerwuj się kochanie. Ja wiem, że chciałbyś zobaczyć tatę, mamę, nasz domek, ale jesteś jeszcze za malutki, żeby opuścić bezpieczne schronienie jakie daje Ci mój brzuszek.
Ach, już wiem! Ty myślisz, że zapomniałam o bajce. Nic podobnego! Kochany Julianku! Już się kładziemy do łóżeczka, tatuś będzie Cię głaskał, a ja snuć będę wieczorną opowieść:

Dawno temu, w niewielkiej wiosce położonej w pobliżu królewskiego dworu, mieszkała piękna i mądra dziewczyna. Nie były to jednak jej rodzinne strony. Szczęśliwe dzieciństwo przerwała Wiktorii wojna, w której zginęli jej rodzice. Przez wiele tygodni biedna sierotka wiodła tułacze życie. Wreszcie wojna się skończyła. Wtedy przyjechał po nią stryj. To ył szczęśliwy dzień, a Wiktorii wydawało się, że trafiła do nieba. Już nie musiała się martwić o jedzenie, ubranie i miejsce do spania. Sielanka jednak nie trwała długo, bo jej kuzynka Kasia nie mogła się z tym pogodzić, ze matka traktuje podrzutka ja swoją córkę, a sąsiedzi ciągle ją wychwalają za niezwykłą urodę, dobro i szacunek dla drugiego człowieka. Kaśka robiła wszystko, aby jej uprzykrzyć życie: zmuszała biedulę, aby za nią pracowała, kazała się obsługiwać, a nawet potrafiła zniszczyć jej sukienkę. Wiktoria nie poddawała się. Najgorszy jednak dla Katarzyny był, pierwszy w ich życiu, bal karnawałowy. Znacznie piękniej ubrana kuzynka nie wzbudzała zachwytu. Wszyscy kawalerowie zabiegali o względy Wiki, prawili jej komplementy, a Kasię omijali z daleka .Gdyby nie kuzyni, pewnie nie zatańczyłaby w ogóle. I wtedy właśnie obmyśliła sposób na pozbycie się rywalki.
Nazajutrz udała się do czarodziejki i kupiła od niej niezwykły napar. Pod jej wpływem każda istota żywa najpierw bardzo się kurczyła, a potem zamieniała w skałę.
Korzystając z nieobecności rodziców przyrządziła herbatę. Wiktoria była zachwycona, bo nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło. Po wypiciu na powiedziała Wiki, co się z nią stanie. Chciała ją przestraszyć, ale nie zdążyła, bo dziewczyna błyskawicznie zmalała i skamieniała.
Zadowolona ze swego dzieła Katarzyna złapała kamień wyrzuciła go przy polnej drodze. Kiedy w domu zjawili się rodzice, powiedziała, że jest zaniepokojona, bo Wiktoria poszła na spacer i nie wraca. Bardzo się udzielała w poszukiwaniu kuzynki, bo przecież wiedziała, że to daremny trud.
Los tak zrządził, że tą drogą podążał królewicz z przyjaciółmi na łowy. Uwagę jego zwrócił piękny kolorowy kamień kontrastujący ze śnieżną bielą. Zsiadł z konia i podniósł go. Ku swemu zdziwieniu poczuł od niego ciepło, mimo że na dworze był siarczysty mróz. Schował znalezisko do kieszeni, ale cały czas czuł jego obecność.
Po powrocie do zamku natychmiast udał się do swojej komnaty. Wyjął kamień, aby mu się przyjrzeć. Odniósł wtedy wrażenie, że ten spogląda na niego i uśmiecha się. Nie powiedział nikomu o tym niezwykłym znalezisku, bo nie chciał narazić się na kpiny. Przed udaniem się na spoczynek zamknął sypialnię i wtedy schował kamyk pod poduszkę, a sam położył się obok.
Jakież było jego zaskoczenie, kiedy obudził się rano i zobaczy, że na fotelu siedzi piękna, choć nędznie ubrana dziewczyna. Poprosił, aby wyjaśniła jak się znalazła w jego komnacie. Wiktoria, bo to była właśnie ona, opowiedziała swoją smutną historię, a potem zapewniła królewicz, że to jego dobroć i ciepło pokonały truciznę. Królewicz natychmiast wezwał służki i polecił wykąpać dziewczynę i ubrać w królewskie szaty.
Młodzieniec zakochał się bez pamięci i przedstawił ojcu swoją wybrankę. Król bardzo się ucieszył, bo był stary i chciał przekazać synowi koronę, ale zgodnie z panującym zwyczajem nie mógł tego zrobić, póki ten się nie ożeni. Tydzień później odbył się ślub, na który do świątyni przyszli okoliczni poddani, a wśród nich także Katarzyna. Kiedy zobaczyła Wiktorię niemal zemdlała ze strachu. Zdała sobie sprawę, że kuzynka ma teraz wielką władzę i z pewnością ją okrutnie ukarze.
Tymczasem Wiktoria przywołała kuzynkę i powiedziała i powiedziała, że dzięki jej nikczemności poznała wspaniałego człowieka i dlatego nic jej nie grozi, pod warunkiem, że zmieni swój stosunek do ludzi, zacznie pomagać rodzicom i przyprowadzi do niej wróżkę. Kiedy zielarka pojawiła się na dworze, usłyszała od młodej królowej, że od tej pory ma przyrządzać takie mikstury, które będą leczyć ludzi, a nie zabijać.
Wiadomość o wspaniałomyślności władczyni szybko się rozniosła i poddani pokochali ją bez żadnych zastrzeżeń.
Okazuje się, że dobro zwycięża wszystkie przeszkody!

Chciałabym, abyś zawsze o tym pamiętał. A teraz synku śpij spokojnie. Kochamy Cię.
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-30 20:32
Moja babcia bajeczkę mi opowiadała
A w niej rodzinę owieczek przedstawiała
Mamę i jej córeczek sześć
Które nie miały dziś co jeść
Bo wszystkie sałatkę przygotowywały
I ze sobą też nie rozmawiały
Co która przy niej robiła
Czym ją i jak doprawiła
A ta historia się zaczyna
Wysoko w górach tam gdzie dolina
Na której owieczki mieszkają
I swoje domki tam mają
Mama naszych puchatych owieczek
Swoich ślicznych wesołych owieczek
Wyjechać na dzień musiała
I tak dzieciom powiedziała
„Córeczki moje kochane
Wyjadę lecz nie zostanę
Zbyt długo w podróży
Bo czas mi się bez was dłuży
Przyniosłam wam troszkę trawy i ziół
Położyłam je w kuchni na stół
Do tego kwiatów nazbierałam
Listków z drzewa też urwałam
Sałatkę z tego sobie zrobicie
Do smaku troszkę ją doprawicie”
„Dobrze mamusiu” owieczki powiedziały
I na do widzenia jej pomachały
Potem do swych zabaw wróciły
Lecz pojedynczo do kuchni chodziły
Pierwsza owieczka sałatkę doprawiła
Troszkę pieprzu dodała troszkę posoliła
I nic nikomu nie powiedziała
Co przy sałatce majstrowała
Druga owieczka do kuchni się udała
I choć sałatki nie próbowała
To papryki troszkę wsypała
Bo bardzo jej smakowała
I do zabawy po cichu wróciła
A co robiła nikomu nie mówiła
Trzecia owieczka do kuchni zawędrowała
Majeranku i bazylii do sałatki nasypała
I cichutko do zabawy wróciła
Czwarta owieczka się z nią zmieniła
Doprawiła sałatkę i do zabawy wróciła
Piąta owieczka sobie pomyślała
Że przecież sałatki nie naszykowała
Więc do kuchni się udała
I wszystkiego po troszku po dosypywała
Pieprzu, soli i papryki troszeczkę
Poczekała jeszcze małą chwileczkę
Potem majeranek i tymianek wrzuciła
Gdy szósta owieczka do kuchni zawędrowała
To mama ją tam właśnie spotkała
I córeczki się zapytała
Czy sałatkę już doprawiła
Owieczka mamie powiedziała
Że sałatki jeszcze nie ruszała
Mama córeczce uwierzyła
I sama wszystko doprawiła
Lecz sałatki pierw nie spróbowała
Soli i pieprzu wsypała
Potem córeczki do stołu zaprosiła
Że były grzeczne je pochwaliła
Każdej córeczce jeść nałożyła
I bardzo, bardzo się zdziwiła
A gdy sałatki spróbowała
To tak córeczkom powiedziała
„Gdzie kucharek sześć
Tam nie ma co jeść”
Owieczki też się wtedy czegoś nauczyły
I co każda robi sobie nawzajem mówiły
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-08-30 20:34
Śliczne bajeczki :)
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-08-30 20:55
Pewna dziewczynka mała
Kotka w domu trzymała
Ciągle się z nim bawiła
A w nocy gdy spała śniła
Że gdy słonko jutro wstanie
Ona zje pyszne śniadanie
Potem kotka przytulała będzie
Będzie z nim chodziła wszędzie
Gdy rano panna wstała
Niespodzianka na nią czekała
Na stoliczku kula stała
A w niej złota rybka pływała
Kotek i rybka się zaprzyjaźnili
I w zgodzie razem żyli
Rybka po akwarium pływała
I cały dzień się przyglądała
Jak dziewczynka po pokoju biegała
I z kotkiem swym się ganiała
Kłębek wełny kotkowi rzucała
Po poduszkach z nim skakała
Przyjaciele ciągle brykali
Radośnie i głośno się śmiali
I tak roczek im upłynął
W szczęściu i radości miną
Gdy dziewczynka do szkoły iść miała
To na wakacje małe wyjechała
Nad morzem troszkę odpoczywała
I siły na naukę zbierała
W tym czasie kiedy jej nie było
Kotkowi strasznie się nudziło
Nie miał z kim po poduszkach skakać
Nie miał kto go za uszkiem drapać
Rybka mu towarzystwa dotrzymywała
Lecz niestety z nim nie rozmawiała
Bo rybki głosu nie mają
Kiedy pod woda pływają
Gdy dziewczynka wrócić już miała
Mama po nią na stację wyjechała
I o kotku wieczorem zapomniała
Bo mleczka mu w miseczkę nie nalała
Kotek głodny troszkę był
I o mleczku pysznym śnił
A jego mała miseczka
Nie miała ni kropli mleczka
Więc kotek w stronę rybki wędruje
I tajemniczo się tylko oblizuje
Włożył łapkę dotkną wody
Oj chyba długo nie zapomni tej przygody
Rybkę biedna po akwarium gania
I już bierze się do jej wyławiania
Gdy dziewczynka drzwi otwiera
Ze zdumienia aż oczka przeciera
Kotek rybce buziaczka daje
Od niej drugiego szybciutko dostaje
Dziewczynka kotka pogłaskała
I za uszkiem go podrapała
Potem się z nim pobawiła
I do snu się położyła
Razem sobie słodko spali
I do siebie się przytulali
Odtąd gdy dziewczynka wychodziła
I do szkoły uczyć się chodziła
To dobrze to wiedziała
Że rybka przyjaciela w kotku miała
I o swoich przyjaciołach się nie martwiła
Bo rybka w zgodzie z kotkiem żyła
napisał/a: kamka1988 2008-08-30 22:55
Było raz sobie ziarenko małe,
jak na drożdżach, rosło szybko!
Mama czekała,aż będzie doskonałe,
i wypłynie przez korytko!

Niecierpliwie wciąż czekała,
dni do porodu odliczała,
a gdy już nadszedł owy dzień,
okazało się,że z maluszka leń!

Dalej siedzi sobie w brzuszku,
pływa tak jak mała ryba,
mówi mama:"Mój Kłębuszku"
a on sobie odpoczywa!

"No,cóż mi pozostało jak nie czekać?
Ale nie możesz zbyt długo zwlekać?"
Rzekła sobie wtedy mama,
i po chwili była roześmiana:)

Bo dzidziusiek posłuchał się mamy,
zaczął rozpychać do wyjścia "bramy"!
No i wtedy się zaczęło,
do szpitala mamcię pchnęło!

Nie godzina tylko pół,
maluch trafił wprost na stół!
Szum oddechy,obce głosy,
ale poczuł mamy włosy:)

Wtedy to już dobrze wiedział,
że mamusia zajmie się,
więc uśmieszkiem odpowiedział,
i do cycusia przyssał się:)
napisał/a: kamka88 2008-08-30 23:29
annadan podobają mi się dwie Twoje bajeczki:)Są takie fajniutkie,nie za długie nie za krótkie,hehe:) jutro ostatni dzień konkursu...myślę,że uda mi się jeszcze jakąś napisać.
napisał/a: kamka1988 2008-08-30 23:34
Bardzo mi miło:) A ja trzymam kciuki za Twoją bajeczkę o niegrzecznym chłopcu.Jest naprawdę superowa,no i spodobała się komuś jeszcze z tego co czytałam:)

kamka88 napisal(a):annadan podobają mi się dwie Twoje bajeczki:)Są takie fajniutkie,nie za długie nie za krótkie,hehe:) jutro ostatni dzień konkursu...myślę,że uda mi się jeszcze jakąś napisać.
napisał/a: okruszek1 2008-08-31 08:47
Był piękny lipcowy słoneczny dzień. Na niebieskim niebie kołysały się białe puszyste chmurki. Nad zieloną łąką unosiły się srebrzyste pyłki traw. W lesie drzewa kołysały się w takt muzyki śpiewanej przez ptaki. Trzepot ptasich skrzydeł mieszał się z melodią huśtających się w powietrzu dmuchawców.
Ptaki przyniosły nad łąkę wieść, że ludzie jadą kosić trawę. Huk maszyn rozległ się nad polnym królestwem. Nikt nawet nie był w stanie temu zapobiec i w mgnieniu oka trawa leżała w pokosach.
Wietrzyk wpadł w furię, nie mogąc zaprotestować temu haniebnemu zjawisku. Zaczął przeszkadzać gospodarzom i rozrzucać trawę po łące. Wszystkie zwierzę ta polne dziwiły się zachowaniu wietrzyka, krzyczały żeby przestał. Myszki piszczały do żab:
 Jaki niegrzeczny wiatr!
 Kum, kum, ciągle przeszkadza, rozrzuca poukładane kupki!
Biedronki unosiły się nad łąka i mówiły do jaskółek:
 Niech ktoś mu coś powie, przecież ciągle bałagani!
 Jak on się zachowuje, co w ogóle robi?
Reakcja wiatru była dla wszystkich zadziwiająca, bo wiedzieli oni, że dwa razy do roku kosi się trawę.
Ludzie krzyczeli:
 Nic z tego nie będzie, okropny wiatr nie da nam nic zrobić. Idziemy do domu.
Kiedy łąka opustoszała wiatr zaczął się zastanawiać nad tym co zrobił i dlaczego wszyscy na niego narzekają.
 Czego oni ode mnie chcą, mówią o mnie, ze jestem okropny, że popsułem całe siano, że ciągle wszystko rozrzucam. Nikt mnie nie lubi.
Ze smutną minką schował się za czarna chmurkę. Widząc to słonko wyciągnęło swój złoty promyczek, chwyciło go za pelerynkę i przyciągnęło go do siebie.
 Czemu masz taka skwaszona minkę? –spytało słonko
 Nikt mnie nie lubi, wszyscy na mnie narzekają , mówią , że rozrzucam, ze psocę i jestem okropny.
 Wiesz że trzeba kosić trawę, a ty bałaganisz i wszystkim przeszkadzasz.
 To co ja mam teraz zrobić?- zapytał wietrzyk.
 Wiesz wietrzyku, możesz bardzo pomóc masz taka moc , użyj jej , ja zaświecę mocniej , a ty porozrzucaj siano żeby wyschło.
Wietrzyk wziął sobie rade słoneczka do serca i zaczął działać. Porozrzucał siano w tą i z powrotem, w prawo i w lewo, napocił się zaszumiał i siano było suche. Pomyślał jednak, ze może zrobić cos więcej, zagarnął więc siano na równe rzadki.
Kiedy skończył wszyscy patrzyli na niego z podziwem i zaczęto go chwalić:
 Jak on się zmienił!
Biedronki krzyknęły:
 Jaki on grzeczny
 Kum, kum jaki on silny, jak ładnie wysuszył siano - zawtórowały żabki.
 Jaki pomocny , jak ładnie poukładał – grały świerszcze.
Wietrzyk był bardzo dumny , a kiedy ludzie przyszli na łąkę i spojrzeli na nią z zachwytem, wietrzyk zrozumiał jak ważna jest jego pomoc i obiecał sobie, że zawsze będzie robił dobre uczynki.
Od tej pory nad łąka panował spokój i harmonia. A wietrzyk pilnował tj ciszy i tylko od czasu do czasu słychać było jego delikatne powiewy.
napisał/a: mmichulec 2008-08-31 12:25
Wśród ptaków śpiewu, szumu drzew w wielkim lesie tuż pod starym dębem pojawiło się wielkie poruszenie. W ten piękny i słoneczny dzień ze wszystkich stron lasu zaczęły przybiegać leśne stworzonka, bo na świat przyszedł pierwszy synek u Państwa Jeżyków. Każdy był zachwycony małym jeżykiem a Pani Sowa, która była najstarszą mieszkanką lasu złożyła gratulacje w imieniu wszystkich zwierząt. Państwo Jeżykowie byli bardzo dumni i szczęśliwi, bo w końcu doczekali sie swojego dzieciątka.
Maleństwo z każdym dniem nabierało sił i rosło ,aż w końcu przyszedł czas kiedy jeżyk zaczął stawia pierwsze kroki. Jednakże nie przychodziło mu to z łatwością. Ale w końcu po wielu nieudanych próbach udało się. Jeżyk stanął mocno na nóżkach.
Dni mijały, a ciekawość jeżyka do otaczającego go świata wciąż rosła. Państwo Jeżykowie musieli bacznie obserwować swoją pociechę by nie wyszła z domku.
Lecz gdy przyszedł czas, kiedy jeżyk troszeczkę podrósł rodzice zdecydowali sie pokazać mu otaczający las. Gdy jeżyk wyszedł z domku zobaczył piękny i kolorowy świat. Podziwiał on wysokie drzewa, błękit nieba i poczuł cieplutki dotyk słoneczka na swojej małej buzi. Dla niego wszytko to było nowe i niesamowite. Czas płynął spokojnie i wolniutko, a jeżyk uczył sie co dzień nowych rzeczy. Kiedy liście zaczęły nabiera czerwono-żółtych barw, a wiatr swoim podmuchem zrzucał je z drzew był to znak,że zbliża sie zima. Wszystkie zwierzątka z lasu zaczęły robi zapasy jedzenia na zbliżającą się porę roku. Rodzinka państwa jeżyków również się przygotowywała do zimnych i chłodnych dni. Gdy rodzice zbierali owoce mały jeżyk oddalił sie niepostrzeżenie i zobaczył wśród liści grzybka. Zapominając o przestrodze rodziców, że to co nowe jest czasem niebezpieczne ugryzł go.
Nagle rozbolał go brzuszek wiec wrócił do rodziców i opowiedział o swoim odkryciu. Pan Jeżyk po krótkim zastanowieniu domyślił się, że synek troszeczkę sie zatruł niejadalnym grzybkiem.Mały jeżyk musiał leżec w łóżeczku, bo brzuszek nie przestawał bolec. W domu państwa Jeżyków pojawił się doktor bóbr. Po zbadaniu dał maleństwu ziółka z polnych kwiatów i uspokoił rodzinkę. Po kilku dniach jeżyk wrócił do zdrowia i od tej pory pamiętał, że nie wszystko co jest nowe i nieznane jest dobre.
napisał/a: angie300 2008-08-31 16:08
BAJKA DLA OKRUSZKA

Kruszynko ma
dla Ciebie piszę ja.
Senne bajanie
słów kołysanie
zaczyna MAMA twa.
Opowiem Ci
o Królu złym
co piękną córkę miał
i mimo łez, protestów jej
za mąż ją wydać chciał.
-"Królewno ma
za łezką łza
płynie po twarzy twej
Nie płacz kochana
siądź na kolana"-
mówiła mama jej.
Gładziła ją
po włosach blond
by ukołysać żal
-"Czemu córeńko
patrzysz w okienko
przed siebie w siną dal".
-'Matuś moja droga
szczęście to i trwoga
że Król mnie wydać chce
lecz nie za tego com pokochała
gdzie rwie się serce me.
Kocham Szewczyka
z pobliskiej wioski
co butki szyje nam
w sercu muzyka
u niego gości
i co dzień pięknie gra.
Ujął mnie dobrem
i ciepłym słowem
o rękę mą prosić chciał
lecz w swej skromności
o naszej miłości
Królowi powiedzieć się bał".
-"Córeczko droga-
rzekła Królowa-
ja obiecuję ci
że porozmawiam z Królem
o wszystkim
on nie odmówi mi".-
Król długo słuchał
nastawiał ucha
i mocno marszczył brwi
aż w końcu uległ
prośbom Królowej
otworzył komnaty drzwi.
-"Wejdź córko moja
i ojcu powiedz
czemu baliście się
przecież twe szczęście
i radość twoja
tak ważne dla mnie jest".-
Od tego dnia
i po dziś dzień
na zamku wesele trwa
całe Królestwo raduje się
-"Sto lat niech żyją nam!"-
Kruszynko ma
kończy się bajka ta.
Pamiętaj, że
wszystko co złe
na dobre zmienia się.
Więc śpij już w mym brzuszku
słodki Okruszku
-"Dobranoc"-szepcze MAMA.