Konkurs "Czerwone serduszko"

napisał/a: ~Agnese 2009-02-04 19:29
Jeszcze trzy lata temu Walentynki kojarzyły mi się ze smutkiem, samotnością, beznadzieją. Tak się układało, że w Walentynki zawsze byłam sama, siedziałam wieczorem przed telewizorem oglądając komedie romantyczne.
Irytowały mnie wszechobecne serduszka,czerwone kartki walentynkowe, baloniki. Nie mogłam znieść widoku zakochanych par na spacerach, całujących się, trzymających się za ręce. Nie mogłam się spotkać z przyjaciółkami, bo każda z nich miała kogoś, z kim mogła spędzić wieczór. Ten dzień, niby niczym nie odróżniający się od innych, był dniem, który przypominał mi o tym, że mimo grupy dobrych znajomych, bliższych bądź dalszych koleżanek, tak naprawdę jestem sama.
Dwa lata temu zmieniło się moje wyobrażenie o święcie zakochanych. Pierwszy raz w Walentynki nie byłam sama, od kilku miesięcy byłam w bardzo szczęśliwym związku.
W nasze pierwsze wspólne Walentynki On poprosił mnie o rękę. Dlatego teraz święto zakochanych kojarzy mi się właśnie z ogromnym szczęściem, kiedy On wręczał mi pierścionek. Walentynki kojarzą mi się z obietnicą, że On będzie już zawsze obok mnie.
W tym roku przeżywamy nasze trzecie wspólne Walentynki. Nasz związek rozkwita, z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok jest coraz lepiej. I choć okazujemy sobie uczucie codziennie, chociaż obdarowujemy siebie drobiazgami i codziennie znajdujemy chwilę, aby przytulić się by w ciszy nacieszyć się swoją obecnością, to Walentynki są dla nas kolejną okazją do tego, aby usiąść wspólnie przy romantycznej kolacji, zatrzymać się na chwilę i podziękować sobie nawzajem za to, że jesteśmy.
napisał/a: maXaXd 2009-02-04 20:26
O walentynkach przypominają nam wszem i wobec już w styczniu, ledwo po świętach i balach sylwestrowych. :) Czasem myślę, że gdyby nie afisze w sklepach, reklamy w telewizji lub w Internecie, możliwe, że faceci by o tym dniu całkiem zapomnieli. ;)
A dla mnie ten jeden dzień jest specjalny, gdyż mimo wszech obecnych serduszek przed tym dniem, specjalnie się przygotowuję... Podświadomie! :) Na spotkanie z ukochanym, na gorącą noc, na wyznania miłości... Z szampanem i czekoladą... Ten dzień jest także dla mnie bardzo ważny z okazywaniem uczuć innym ludziom, z słodkimi serduszkami dla najbliższych, kartkami do najbliższych do przyjaciół...
Z nieschodzącym z buzi uśmiechem w ciągu całego dnia... :)
napisał/a: pakosia 2009-02-04 20:35
Święto to kojarzy mi się z megakomercją, z kolejną okazją do wyciągnięcia pieniędzy z naszych kieszeni. Jest miłe ale szczerze mówiąc dostaję szału słysząc od kolejnej osoby pytanie "A co Ty kupisz mężowi na Walentynki?". A ja właśnie, że nie kupię Mu nic bo naszą miłość celebrujemy przez cały rok i nie potrzebujemy do tego Walentynek, a jeśli już musi być ku temu jakaś okazja to tydzień po Walentynkach mamy rocznicę Ślubu i ten wieczór na pewno będzie wyjątkowy!
napisał/a: elasz_82 2009-02-04 21:29
Ze świętem Zakochanych kojarzy mi się szczęście wszystkich zakochanych, intensywne bicie serduszek z miłości i motylki w brzuchu :)
napisał/a: bercia5 2009-02-04 21:50
WALENTYNKI-jestem na TAK!!!!!!Jedziemy co roku do rodzinnej wsi mojego męża,i tam bawimy się na odpuście.Naprawdę polecam taki lokalny folklor,kramy z 1001 drobiazgów, losy za które dostaje się zazwyczaj lizaka lub wiatraczek,to świetna sprawa.A punkt kuliminacyjny programu następuje gdy mój UKOCHANY, kupuje mi odpustowy pierścionek..Naprawde w takim momencie zapominam o wszystkich sprzeczkach i dąsach i KOCHAM TAK SAMO MOJEGO MARKA JAK 16 LAT TEMU:p
napisał/a: ColorWomen 2009-02-04 22:26
Witam ,
Dla mnie święto zakochanych czyli Walentynki są świętem jedynym w roku,gdzie rodzice mogą zostawić swe pociechy u dziadków i się wyrwać.Odpocząć od codziennych obowiązków.Pójść do kina , na kolacje.
Święto kojarzy mi się przystrojonymi sklepami , romantyczną muzyką w większych sklepach.Dla nie których święto komercyjne dla mnie dzień pierwszego spotkania , zaręczyn , ślubu ach dużo by wymieniać.
Uwielbiam patrzeć na pary spotykające się w parku , trzymających się za rękę a kobieta trzyma w ręku czerwoną róże co chwila ją wąchając .Zatrzymują się co jakiś czas aby dać sobie słodkiego buziaka.
Bądźmy w tym dniu dla partnera/partnerki wszystkim.Kupmy seksowną bieliznę , włączmy nastrojową muzykę.A co?Raz się żyję i trzeba żyć na 100%
Związek opiera się na szczegółach których w ciągu dnia z powodu bieganiny nie zauważamy.Dlatego ktoś mądry stworzył święto 14 lutego aby móc sie zatrzymać.
Pozdrawiam wszystkich zakochanych
napisał/a: Zorro 2009-02-05 00:15
Szanowna Redakcjo,
Kiedy przyszedłem na świat, w mojej ojczyźnie nikt nie słyszał o święcie zakochanych. Nie było czerwonych serc (co najwyżej dmuchane balony w kształcie serca wiszące za krzesłami państwa młodych na weselu w remizie), nie było czerwonych kwiatów na śniegu (jedynie tulipany smętnie zwieszające łebki 8 marca), a po ślubie to i tak się już nie mówiło o miłości. Jednak św. Walenty był mi znaną postacią. Spoglądał na mnie z kościelnych obrazów, ubrany w strój kapłana - patron paralityków, epileptyków i chorych na podagrę. Został ścięty mieczem w III w. Może właśnie stąd wzięło się określenie "stracił głowę z miłości"...
Droga Redakcjo, teraz tylko od Ciebie zależy, z czym będą mi się kojarzyły walentynki: czy z rzymskim męczennikiem w otoczeniu pacjentów oddziałów reumatologii i neurologii, czy (jak każdemu zdrowemu mężczyźnie w wieku re-produkcyjnym) z panią mojego serca ubraną w kuszące pończochy!
Niniejszym oświadczam, że w chwili pozytywnego rozpatrzenia mojej epistoły przez redakcyjne gremium, zobowiązuję się do przekazania grzesznej nagrody mej wybrance. Sam pozostanę w niepewności, czy wdzieje je na swe zgrabne pęciny czy przywiąże mnie nimi do kaloryfera.
Drżąc z niepewności, pozostaje oddany szanownej Redakcji oraz studiom nad kobiecą naturą,
Zorro
napisał/a: ~PiłeczkA 2009-02-05 09:47
Najbardziej z Walentynkami kojarzy mi się...
..zapach pomarańczy i goździków.
Kiedy z moim mężem dopiero się poznaliśmy ale jeszcze nie byliśmy ze sobą, zauważył, że w Święta Bożego Narodzenia jestem bardziej rozmarzona i wesoła, a moim ulubionym świątecznym zapachem był właśnie aromat pomarańczy i wetkniętych w nią goździków. Zawsze poprawiał mi humor, nieważne, co by się stało.
On zorientował się wcześniej, że nie powinniśmy być tylko przyjaciółmi, jednak ja, choć byłam dla niego zawsze serdeczna i bezpośrednia, wykręcałam się, jak mogłam od tematu bycia razem - kiedy tylko zaczynał schodzić na "romantyczne" tory, zmieniałam temat albo żartowałam i zaczynałam mu opowiadać, jaką dziewczynę musimy mu znaleźć.
W końcu, 7 lat temu, pamiętam, że miałam strasznie podły humor. Ogólnie byłam przed okresem, do tego jeszcze miałam wszelkie możliwe objawy grypy, egzaminy, pracę - jednym słowem dużo obowiązków a mało czasu i na pewno żadnej chwilki na odpoczynek. Poza tym, akurat 14 lutego, złamała mi się karta do bankomatu, a do biletu na pociąg zabrakło mi 2 zł, więc nawet nie miałam jak wrócić do domu. Wtedy zadzwoniłam do Jarka i zapytałam, czy by nie mógł po mnie przyjechać, jeśli ma czas i może. Odpowiedział, żebym przez godzinę, którą będzie jechał, poszła na gorącą herbatę, bo słychać, że jestem przeziębiona, a on przyjedzie, nim się spostrzegę. Zrobiłam, jak mówił, ale było mi i tak zimno i nawet herbata nie pomagała.
Przyjechał po godzinie i piętnastu minutach i jak mnie tylko zobaczył, powiedział, że zabiera mnie do siebie, że jest czwartek, więc i tak prawie koniec tygodnia, że jutro zabierze mnie do lekarza po lekarstwa i zwolnienie w pracy, że pouczy się ze mną do egzaminów, ale dopiero w niedzielę, jak się będę lepiej czuła, żebym była przygotowana na poniedziałek, poza tym, żebym się nie martwiła i wskakiwała do samochodu, tam już czeka na mnie ciepły kocyk, więc będę mogła przez tę godzinę jazdy nawet pospać.
Zasnęłam rzeczywiście dość szybko - widać ciepła herbata i ciepły kocyk zrobiły swoje. Nie pamiętam, jak doszłam do jego mieszkania - ale pewnie mnie tam zaniósł - fakt, że obudziłam się już w jego łóżku. Wstałam i poszłam go szukać. Okazało się, że siedział w kuchni i czytał jakąś książkę, a kiedy zapytałam, czemu nie robił tego w pokoju, powiedział, że jak czyta to czasem mówi do siebie na głos (jak ja) i nie chciał mnie tym budzić, po czym od razu zabrał się za zaparzanie mi herbaty z sokiem malinowym i poprawianie mi humoru. Herbatę wypiłam i - choć głowa mnie już nie bolała - czułam się okropnie zdołowana i smutna. Powiedziałam, że przepraszam, ale nie mam ochoty na rozmowy bo źle mi i wracam do domu, na co on, że w takim stanie nie będę nigdzie jechała i, jeśli już, to żebym spała u niego, on położy się w śpiworze na podłodze. Po dość długiej wymianie zdań, w końcu się zgodziłam i poszłam spać, kuląc się z zimna. Obudziłam się rankiem dnia następnego, koło 10 i choć fizycznie było już lepiej, nadal było mi smutno. Wedle obietnicy, pojechaliśmy razem do lekarza (jak się później okazało, Jarek specjalnie dla mnie wziął wolne w swojej pracy), a następnie zawieźliśmy zwolnienie do mojej pracy.
Wróciliśmy do domu Jarka, i kiedy miałam mu już powiedzieć, że znowu pójdę spać, on szepnął mi na ucho, żebym poczekała chwilkę w kuchni, bo ma coś dla mnie. Po chwili przyszedł w czymś o dziwnym kształcie, zawiniętym w kolorowy papier. Kiedy tylko rozerwałam kawałek papieru, nie widząc jeszcze rzeczy, poczułam ten cudowny zapach. Od razu się uśmiechnęłam i rozwinęłam do końca pomarańczę z goździkami. Jarek natomiast powiedział, że cieszy się, że mi to poprawiło humor, i że to taki, spóźniony jeden dzień prezent Walentynkowy, żebym wiedziała, że ze mną czuje, jakby codziennie były święta, i że chciałby, żebym czuła to samo. I dopiero jak mu wtedy spojrzałam w oczy, coś się we mnie zmieniło i spojrzałam na niego, jakbym go po raz pierwszy w życiu widziała....
...Od tamtej pory na każde Walentynki dostaję pomarańczę z goździkami i ten zapach, jak nic innego - żadne serduszka, misie, czekoladki - kojarzy mi się ze świętem Zakochanych :)
napisał/a: Hekathe 2009-02-05 10:45
Walentynki kojarzą mi się z ... urodzinami mojego Taty!!
Właśnie w tym dniu przyszedł na świat najcudowniejszy mężczyzna na świecie. I - jak się okazało - był to najlepszy dzień, jaki mógł sobie wybrać! Bo jest człowiekiem pełnym miłości, czułości, o gołębim sercu, cudownych, błękitnych oczach, uśmiechu łagodzącym wszelkie bóle, ojcowskim geście, który odgania wszystkie smutki. Najlepszy mąż, Przyjaciel, Tata i Dziadek. W tym dniu owszem - myślę o swoim Ukochanym, ale przede wszystkim myślę właśnie o moim kochanym Tatusiu, któremu - ze wszystkich mężczyzn na świecie - najbardziej należy się miłość, i który jest idealnym przykładem dla mężczyzn wchodzących do naszej Rodziny! Nie więc jest to dla mnie tylko święto Zakochanych, ale przede wszystkim Rodzinna uroczystość, dlatego też razem z Ukochanym, trzymając się za ręce, zapominamy o tym, że to "nasz" dzień i wsłuchujemy się w każde słowo, które wypowie mój Tatuś, składamy życzenia, smakujemy słodkości i odbarowujemy prazentami, ale nie siebie, a właśnie Jego! Na nas przyjdzie jeszcze czas, a dla tak niezwykłego człowieka - warto poświecić każdą chwilę, obojętnie jakiego dnia!
Tak więc... 14 luty - święto Zakochanych lub... święto kochających, po prostu:)! Do końca życia ten dzień będę kojarzyła z moim Tatą! To mi wystarczy, by był szczęśliwy i wyjątkowy
napisał/a: Alciaaa 2009-02-05 11:45
14 luty kojarzy mi się z figurką amorka z serduszkiem którą dostałam pare lat temu od chłopaka, z biletami do kina , teatru z płytą z romantycznymi piosenkami o miłości, z kwiatami, kartkami z miłosnymi wyznaniami oraz magią jaka w ten dzień unosi sie wokół Nas..Jest to jedyny dzień kiedy ukochana osoba nie może odmówić Nam spotkania..
napisał/a: secret22 2009-02-05 12:34
Walentynki kojarzą mi się z czasami podstawówki,kiedy to czekało się na karteczki od jak największej liczby szaleńczo zakochanych wielbicieli:),tak by można było rywalizować z zazdrosnymi koleżankami.Aktualnie wydaje mi się,że nieco wyrosłam już z tego różowo-landrynkowego święta,Wielbiciela mam jednego ale nie tylko na jeden dzień w roku,ale na całe wspólne życie:)
Jednak wszystkim,którzy kochają Święto Zakochanych,życzę w tym dniu dużo miłości i masy czerwonych serduszek wyglądających na każdym rogu szarej ulicy:)
napisał/a: agabla 2009-02-05 12:44
Święto Zakochanych zawsze przypomina mi o wyrytym serduszku, przebitym strzałą na szkolej ławce w podstawówce (zastanawiam się czy nadal tam jest;). Owo serduszko wyrył cyrklem mój wielbiciel, nie bojąc się reakcji wychowawczyni;)

Święto Zakochanych przypomina mi o dłuuugich spacerach do północy w kurtce należącej do Niego i pachnącej Jego zapachem - najprzystojniejszego licealisty.

Święto Zakochanych przypomina mi o obrączce założonej na mój palec, gdy mówiliśmy sobie sakramentalne TAK, będąc na V roku studiów.
Cóż czasem miłość poznaje się już w wieku przedszkolnym;)