Konkurs "Niezapomniane spotkanie"

napisał/a: jahalina 2009-02-06 14:02
Z mężem jesteśmy razem już 26 lat...wyswatały nas nasze babcie,bo jako przyjaciółki wielkie razem świętowały każde urodziny i imieniny. Pewnego razu babcia zaciagnęła mnie na tę imrezkę, dziś wiem...w jakim to celu...intrygantki jedne;). Byłam porządną i poukładaną dziewczyną, nieco sztywną, jak na mój gust dzisiaj;)Mój mąż nosił wówczas fryzurę a la Michael Jackson, ale z czasów rodzinnego zespołu The Jackson 5. Można sobie, więc wyobrazić ogromną "szopę" loków na głowie, niczym kask, gdzie żaden grzebień i szczotka nie mają szans;)
Byłam rówieśniczką Jaksona, więc uwielbiałam go wtedy...a wygląd mojego męża przypominal mi o tym uwielbieniu, jednak mąż wydawał mi sie szalony, a nawet lekko szurnięty, co taką pannę porządnisię, jak ja trochę trwożyło. Gdyby nie wygląd Jacksona, to nigdy nawet nie spojrzałabym w jego stronę...na szczęście nasze Babcie wiedziały co robią i z czasem zakochałam sie po uszy, a sama wyluzowałam sie i czerpałam z życia pełnymi garściami, zamiast udawać spokojną duszę;)
Dziś już mam sporo lat, ale czuje sie bardzo młodo, a sześcioro naszych dzieci przypomina nam nieustannie o miłości, która nas łączy;0
napisał/a: katrina7899 2009-02-06 15:04
Spotkałeś mnie ot tak po prostu zwyczajnie
jak spotykają się ludzie
Stanęłam ci na drodze, która
zmierzała gdzieś dalej, ale gdzie?
I zostałeś ze mną nie chcąc dowiedzieć się
co też ona mogła ci przynieść.

I byliśmy razem
Tyle ścieżek wyrzeźbionych na tle
czerwonej płachty między tobą a mną
Zadowoliły Cię na krótko
przestałeś myśleć o tej jednej,
która mknie przed tobą.

I żyłeś ze mną - tak jak żyją zwykli ludzie
wspólnej troski i szczęścia, które stawy się
celem naszej wspólnej drogi...

Zobaczyłam cię tak jak widzą cię ludzie
Stanełeś mi na drodze, która miała
swój cel i koniec.
I zostałam z tobą nie chcąc wiedzieć
o końcu mej drogi.

I byliśmy razem rzeźbiąc wspólne ścieżki
na płachcie czerwonej
I przestałam myśleć o wytyczonym celu
o końcu mej drogi.

I żyłam z Tobą tak jak żyją inni ludzie
licząc ze będziemy żyć długo i wciąż...

p.s. w przypadku wygranej wybieram zestaw z mleczkiem i kremem z serii
Natura
wiersz jest mojego skromnego autorstwa
napisał/a: Adusiek 2009-02-06 16:31
Miejscem docelowym był piwnica wiem ,że może pomieszczenie do nie zachwyca
Poszłam tam po konfiturki a tu patrzę nowy sąsiad niesie w ręku kiszone ogórki.
Zaczęłam rozmowę o tego jak się mieszkanie podoba ,on był nie zwykle zadowolony
i sąsiadką zachwycony. Zaprosił mnie na parapetówkę ,oczywiście z pustymi rękami
nie poszłam upiekłam pączki z konfiturami a on poczęstował mnie ogórkami .
Tak się spotkania mnożyły ,że aż się sąsiedzi zaręczyli.
napisał/a: nagietkaa 2009-02-06 17:54
[CENTER]Podróż pociągiem! [/CENTER]

Stacja 7 - nuda w pociągu, więc zaczełam tworzyc sobie w swojej glowie rysopis tego jedynego-wymarzonego:

Rysopis:
- 1,90 cm
- brunet (dosc blondynów)
- dobrze zbudowany
- ten błysk w oku
- miły, sympatyczny wyraz twarzy
- niezaobrączkowany

Stacja 6 - straszny tłok w pociągu chwilami nie można było nawet nabrać odddechu, więc zaczełam dzialac i rozglądywać się na lewo i prawo

Stacja 5 - "polowanie", czyli zawieszanie oka na jakimś przystojnym chlopaku, zawsze to była jakaś rozrywka i umilanie sobie czasu

Stacja 4 - cel ustrzelony - wzrost sie zgadzal, kolor wlosów też, sylwetka tez calkiem niezla, błysk w oku byl (i to jaki!!!), obrączki na palcu też nie było, nie zgadzalo sie tylko jedno - sympatyczny wyraz twarzy, tego to na pewno nie mial - wrrrrrrrrr. Hmmm pomyslałam sobie, że trzebaby bylo troche nad nim popracowac. Ale zawsze lubilam nowe wyzwania:) :) :)


Stacja 3 - wymiana spojrzeń, pierwsze wyszlo z mojej strony (po prostu nie moglam sie powstrzymac) no i stalo sie - prawdziwa strzala amora! Co prawda nie uśmiechnął się, ale na sam początek w zupelnosci wystarczył mi ten magiczny blysk w oku kierowany TYLKO NA MNIE :)

Stacja 2 - w pewnym momencie zrobilo sie zamieszanie, dużo ludzi wyszlo z pociągu, ale najgorsze było to, że mój upolowany ROMEO zniknął mi z pola widzenia. No tak - popatrzyl sobie, poogladal i tyle go widzialam.

Stacja 1 - w końcu wysiadlam z pociagu, zmeczona i przygnębiona kierowalam sie w strone przystanka autobusowego.

Stacja "Miłość"- w pewnym momencie ktoś klepnął mnie delikatnie po plecach - odwrociłam się i zobaczyłam JEGO - chłopak z pociagu :)
Nigdy nie zapomne tej chwili - zaprosil mnie na gorąca czekolade, a potem takich spotkań bylo więcej i więcej.....

Ech podróż była długa i mecząca, ale najważniejsze jest to, że oboje dojechaliśmy na Stacje "Miłósć" - to ona nas połączyła :) [/SIZE][/FONT]

PS: W razie wygranej bardzo interesowałby mnie zestaw z serii (mleczko do demakijażu i krem Revival)

Pozdrawiam
napisał/a: Marga212 2009-02-06 19:07
Nasze pierwsze spotkanie to było raczej dziwne.
Spotkaliśmy się po raz pierwszy w dzien ślubu mojej siostry Krysi, ja byłam jej swiadkową, anie znałąm mojego wybrańca od strony szwagra. Jak zwyczaj każe podjecjaliśmy ślubnym korowodem od pana młodego i tam wysiadam z auta a przyszły szwagier powiada mi ze tamten oto człowiek to jest moja 2 połowa przy ołtarzu w drugiej parze. Popatrzyłam i załamałam się wyobrażałam sobie wysokiego bruneta , a zobaczylam sredniego wzrostu faceta i ogolona na łyso głową i brudką na twarzy. Podeszlam przywitałam się i w głowie pojawiła się myśl o matko..., Pojechaliśmy po pania młodą , później do kościoła w zakrysti Jacek bo tak mu na imię zapytał czy byłam do spowiedzi odparłam że tak a on na to ze pewnie i jemu by wypadało! opadła mi szczenka. ceremonia opóźniła sie o 15 min cały kościół ludzi ,ale .... odbyła się ceremonia, po obrzędach czas na posiłek i przyjęcie. Mój świadek- Jacek był z 2 połowa , a ja z moim przyjacielem usiedliśmy przy jednym stole i się zaczęło... jacek bardzo szybko nawiązał ze mną kontaktcały wieczór gadalśmy przy stole przy wódce i zakąskach , jego dziewczyna była bardzo wściekła bo nie zwracał na nia uwagi...przyszedł czas ranny godz ok 5:00 a świadek 2 czyli Jacek przybił przysłowiowego gwoździa na weselu za moją zreszta pomoca bo piliśmy deczko nie równo ja pół on cały... i tak nasze drogi sie rozeszły... następnego dnia dzieś w południe budzi mnie sms od niego ze musimy to powtórzyć :_) uśmiałam się, ale dałam się zaprosić na spotkanie1, później drugie potem ognisko i tak Jacek zaczął pojawiać się w moim domu dzień w dzień poszliśmy na sylwestra po poł roku znajomości na sylwestrze Jacek mi sie oświadczył a ja powiedziałam TAKKKKKK!!!!!!!! i tak już ponad dwa lata jesteśmy małżeństwem :_) I dziś gdy patrze wstecz nie żałuję ani jednej sekundy. i tak z pary nr 2 pzreszliśmy się o jedno miejsce do przodu pzred ołtarzem - przypadek ?? myślę że zamysł niebios.
napisał/a: ~tedybear27 2009-02-06 20:55
BOJKOTOWAC KONKURSY

nagrody nawet za rok do Was nie dotra!!!!!! ja czekam na swoje nagrody poł roku !!!!
napisali ze wyslali ale guzik z tego. Niby paczka 3tyg poczta idzie??

TO JEDNA WIELKA ŚCIEMA !!!!!
napisał/a: ~GosiaInuszka 2009-02-06 21:42
"Pewnego dnia młody człowiek, idąc ulicą, ociera się o kobietę, patrzy na nią, odwraca się, idzie dalej. Owa nieznana kobieta ma swoje radości, swoje zmartwienia, swoje miłości, w których on nie bierze żadnego udziału. Nie istnieje dla niej i być może, gdyby do niej przemówił, zadrwiłaby z niego... Mijają tygodnie, miesiące, lata i nagle, po wielu dalekich od siebie, odmiennych kolejach losu logika przypadku stawia ich twarzą w twarz. Owa kobieta staje się kochanką owego mężczyzny, kocha go. Jak? Dlaczego? Dwie egzystencje łączą się w jedną, zażyłość ledwie zrodzona wydaje im się odwieczna, wszystko, co było przedtem, zaciera się w pamięci obojga kochanków. Dziwne, prawda?" Aleksander Dumas "Dama kameliowa"

Było zimno, spieszyłam się, byłam zamyślona, na pełnej ludzi ulicy potrąciłam chłopaka o dwie głowy wyższego ode mnie i odruchowo powiedziałam: "Przepraszam". Nie spojrzałabym nawet na niego gdybym nie usłyszała: "Nie szkodzi". I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, ze była to najruchliwsza ulica siedmiomilionowego miasta, tysiące kilometrów od Polski. Byłam spóźniona, ale odwróciłam się na pięcie i zaskoczona dużo bardziej niż gdyby chłopak odezwał się do mnie po japońsku, fińsku lub w narzeczu Bantu, krzyknęłam przez tłum: "Mam na imię Gosia, za dwa dni odbieram stypendium w Konsulacie. Znajdź mnie!" I znalazł. A ja, mimo, że miałam wielu kolegów, przyjaciół, znajomych, którzy byli inteligentni, przystojni, wrażliwi, sympatyczni, mieli różne kolory skóry, mówili różnymi językami i w towarzystwie których bawiłam się wybornie, nie miałam wątpliwości, że to z Nim chcę spędzać cały swój wolny czas. W odległym kraju, w obcym mieście, na zatłoczonej ulicy - dał mi poczucie bezpieczeństwa. W sierpniu 2008 roku obchodziliśmy 20 rocznicę ślubu.

Delicata (mleczko do demakijażu i krem Revival)
napisał/a: Aszka7 2009-02-06 23:52
A ja poznałam mojego Kochanego..... na śmietniku;/... Wprowadzałam się do nowego mieszkania i wynosiłam duże pudła po meblach.. nie mogłam sobie dać rady i z pomocą zjawił się właśnie On... Też wyrzucał śmieci... Powiedział, że musimy kiedyś wypić wspólną sąsiedzką kawke.. Minęło sporo czasu zanim Go znów spotkałam (mimo ze mieszkal na tym samym osiedlu) w sklepiku na rogu.. Poszliśmy na kawe.. Było bardzo sympatycznie, ale bez rewelacji. Zaprzyjaźniliśmy się. Później byłam w związku z kimś innym, a I. też kogoś miał.. Nie wiem jak to wyszło, że jesteśmy razem. Po trzech latach Igo wyjechał na pół roku z kraju. Kiedy wrócił i ja i on wiedzieliśmy, że nasza przyjaźń to coś o wiele więcej. Od tego czasu jesteśmy przy sobie, ze sobą ,w sobie....
Śmieszne nam się wydaje to spotkanie śmietnikowe.. no ale cóż życie nie bywa kolorowe;D...Gdy ktoś nas pyta gdzie się poznaliśmy wybuchamy śmiechem i mówimy, że to poprostu przeznaczenie ...
napisał/a: eva201 2009-02-07 10:19
Mateusza znam bardzo długo. Poznaliśmy się będąc dziećmi. Nasi rodzice sie przyjaźnili odkąd pamiętam, wiec my tez widywaliśmy sie dosyć często.
Kiedy mieliśmy po 10 moze 12 lat bawiliśmy się, że jesteśmy małżeństwem, nawet sypialiśmy ze sobą ( oczywiście kładliśmy sie obok siebie i myśleliśmy, że to o to chodzi;) ). Kiedy byliśmy troche starsi, zaczeliśmy grać razem w zespole muzycznym. Wyjeżdzaliśmy na występy, wycieczki....byliśmy juz troche starsi, wiec ja zaczęłam myśleć już "poważniej"- jak to dziewczynki ;) no a Mateusz nadal sie we mnie kochał...natomiast mnie zaczął drażnić! I w taki sposób nasze drogi troche sie rozeszły. Ja poszłam do Liceum (jestem rok starsza) i zaczęłam spotykać sie z innymi chłopakami. Nasz kontakt praktycznie się "urwał". Po ok.6 latach, kiedy skończyłam pierwszy kierunek studiów, wróciłam w rodzinne strony. W dodatku po związku w którym zostałam zdradzona. Serce mi pękało i nie miałam na nic ochoty. Jednak kiedy wyszłam z domu, zobaczyłam znajome drogi, ścieżki pomyślałam właśnie o nim....pomyślałam, że szukałam mężczyzn tak daleko, facetów niezbyt ułożonych a być może moje prawdziwe szczęście zawsze było tutaj.... Napisałam sms i spotkaliśmy się....Na początku moj Mateusz niechętnie podchodził do mojej osoby, zreszta nie dziwiło mnie to z tego względu, że odtrąciłam go gdy był dorastającym chłopcem ;) Ale po kilki spotkaniach, powiedział mi, że nie wiedział, że jestem taka fajna nadal. Myślał, że sie bardzo zmieniłam i dlatego sam sie nie odzwyał, bo uważał, że jestem wyniosła. Zaczeliśmy się więc spotykać i jesteśmy juz razem na zawsze....
Śmiejemy sie czasem z tego, że jak byliśmy dziećmi bawiliśmy sie w rodzine, a teraz dążymy już do tego aby ją mieć. Sama nie spodziewałabym się, że w życiu zdarzają sie historie jak z filmu.
:)
napisał/a: eva201 2009-02-07 10:23
p.s. zestaw nr. 1
napisał/a: diablica1233 2009-02-07 12:49
Mojego obecnego narzeczonego Łukasza poznałam w sklepie zoologicznym gdy miałam zamiar kupić sobie królika. On właśnie szukał smyczy dla swojego psiaka. Długo nie mogłam się zdecydować, jakiego futrzaka mam wybrać – wszystkie były śliczne i kochane. Wzięłam jednego na ręce, zaczął się wiercić, kręcić, aż wyrwał mi się z rąk. Stałam jak osłupiała i nie wiedziałam co mam zrobić, czy gonić małego rozbójnika po całym sklepie, czy przeprosić i wyjść. Myślałam, ze spalę się ze wstydu. Stałam jak słup soli. Nagle zobaczyłam, że chłopak, który oglądał smycze, rzucił się w pogoń za królikiem. Nie zastanawiając się zbyt długo, też ruszyłam, aby go dorwać. A że królik był mały, do tego bardzo szybki i zwinny, chował się gdzie tylko mógł przed naszymi rękami. Klienci w sklepie śmiali się do łez widząc nas biegających po całym sklepie, a nie był on mały. W końcu udało się złapać małego zbiega – oczywiście nie mi, tylko mojemu wybawcy. Śmialiśmy się sami z siebie. Nie myśląc długo, zaproponowałam Łukaszowi, że w zamian za pomoc zapraszam go na kawę, do pobliskiej kawiarni. Nie wypadało mi tylko podziękować, a że był on przystojnym chłopakiem i od razu wpadł mi w oko, nie miałam większych oporów – chociaż nigdy sama nie robiłam pierwszego kroku. Od razu się zgodził, ale pod jednym warunkiem i od razu musiałam się zgodzić nie wiedząc, o co mu chodzi. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale zgodziłam się, Wtedy poprosił sprzedawcę, aby nie sprzedawał królika którego goniliśmy po sklepie, że za niedługo po niego wrócimy. Podszedł do niego i powiedział mu coś szeptem, czego nie nie byłam w stanie usłyszeć. Z uśmiechem na na twarzach poszliśmy po kawiarni, tam spędziliśmy chyba trzy godziny poznając się bliżej. Bardzo wiele rzeczy nas łączyło, miłość do zwierząt, muzyka, kino. Rozmawialiśmy jakbyśmy znali się od zawsze. W końcu wróciliśmy do sklepu po królika. Sprzedawca przyniósł pudełko w wielką kokardą. Byłam w szoku, nie spodziewałam się czegoś takiego. Łukasz wręczył mi pudełko ze zwierzakiem i powiedział, że jest to pierwszy, a ma nadzieję, że nie ostatni prezent jaki mi wręcza. Byłam chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nie dość, że miałam królika, to do tego poznałam wspaniałego chłopaka. Od tego dnia minęło już sporo czasu, my nadal jesteśmy razem, a królik trzyma się świetnie. Gdy ktoś słyszy historię naszego spotkania, nie może uwierzyć, że połączył nas mały niesforny królik.
napisał/a: czarna2318 2009-02-07 13:45
14 lipca 2002r
Gorące letnie popołudnie.Siedzimy z koleżanką pod parasolką chroniącą od słońca przy plastikowym stoliku i zajadamy zimny deser lodowy.
Nagle pojawia się On.
Blondyn o szarych oczach i sportowej sylwetce.Kilka szturchnięć w łokieć koleżanki,żeby spojrzała na niego i cichy szept do jej ucha:"ładny jest".
Okazuje się,że koleżanka go zna.Zaprasza do stolika i przedstawia nas sobie.
Dobrze,że miałam okulary przeciwsłoneczne nie musiałam mu patrzeć prosto w oczy,bo jego wzrok strasznie mnie onieśmielał.
Zrobiło się pózno.A On zaproponował,że odprowadzi mnie do domu.
Na mojej twarzy totalne zaskoczenie,a w środku serce szalało z radości.
Potem długa rozmowa i patrzenie na gwiazdy,bo nagle z popołudnia zrobiła się noc.Wymiana numerów telefonu i pocałunek w policzek na dobranoc.Tak właśnie poznałam mojego męża...

Wybieram zestaw pierwszy Delicata