Marihuana,Extazy,Amfetamina...
napisał/a:
Asior
2007-12-20 10:36
ja tak samo, w życiu nawet papierosa w ustach nie miałam.
napisał/a:
Moniqe
2007-12-30 19:12
ja tak jak Patka zarzywalam wszystko co jest w temacie jednak od dluzszego czasu jestem czysta
Stosik doskonale cie rozumiem, najlepiej to znajsc sobie jakas motywacje.
Stosik doskonale cie rozumiem, najlepiej to znajsc sobie jakas motywacje.
napisał/a:
Moniqe
2008-01-02 12:56
oj neciu swieta prawda.
choc mowia ze wszystko jest dla ludzi tylko w granicach rozsadku.
napisał/a:
~gość
2008-08-12 12:40
jestem zdecydowanie na NIE. Między innymi dlatego, że widziałam, jak wielu moich znajomych stacza się na dno przez dragi.
napisał/a:
Arwen1
2008-08-14 12:00
Moim zdaniem narotyki czy inne uzywki sa nie dobre. Gdyby były zdrowe, czy dobre, to byłabym może na tak. To niszczy życie i uzależnia. Widziałam kiedyś program o dziewczynach, które brały narkotyki przez jakiś czas wyglądały tragicznie- tak jakby zamiast 20 lat miały z 40.
napisał/a:
~gość
2008-08-15 10:44
i pewnie puszczaly sie,zeby zdobyc na dzialke.Czytalam pamietnik narkomanki i dzieci z dworca zoo wstrzasajace opowiesci co z zyciem czlowieka moga zrobic narkotyki
napisał/a:
waldu2
2008-08-30 16:28
cpalem przez 6 lat regularnie dzien w dzien, zaczelo sie od marychy pozniej amfa, tabsy, haszysz
zrozumialem ile stracilem i z dnia na dzoien rzucilem cale to swinstwo i juz nie pale ziola ponad 3 lata, a amfy i reszty od ponad 2 lat i czuje sie z tym dobrze
zrozumialem ile stracilem i z dnia na dzoien rzucilem cale to swinstwo i juz nie pale ziola ponad 3 lata, a amfy i reszty od ponad 2 lat i czuje sie z tym dobrze
napisał/a:
Zakk
2008-08-31 14:39
a ja czasem na imprezie wezme sobie to czy tamto i już. Rzadko, raz w miesiącu, może 2. I tak już od może 5 lat i nie zauważyłem u siebie jakichś ciągotów do dragów, chociaż na studiach spróbowałem chyba wszystkiego. Traktuję to raczej jako dodatek / zamiennik do alkoholu, dopalacz do imprezy i tyle. Czasem sobie zapalę dla relaksu. Nic wielkiego.
napisał/a:
Moniqe
2008-09-07 12:35
Zakk wiesz wszystko jest dla ludzi ale inni nie maja takiego szczescia jak Ty i sie uzaleznieja tez zalezy duzo od psychiki czlowieka!
napisał/a:
Sławo
2008-09-29 15:39
Jedni mogą inni nie, mnie zawsze zastanawia jedynie po co. Ale pod tym względem jestem ograniczony
napisał/a:
Monini
2008-09-29 15:42
no wlasnie, po co? Zeby sobie umilic chwile wlasciwie sie oszukujac ze jest fajnie, a spaprac sobie na dluzsza mete zycie...
napisał/a:
Fragma_88
2008-09-30 15:28
Zadajecie pytanie "po co?"
Hm może dlatego, że życie ich przytłacza? Chcą jakoś zapomnieć o tym co ich boli, że coś jest nie tak? Znajomi dodatkowo dopingują "Weź co Ci szkodzi, zobaczysz będzie odlot!" ktoś komu wszystko wali się na głowę w takiej chwili nie liczy się z tym, że "trudny okres" kiedyś minie i wtedy stanie przed kolejnym, dużo większym problemem. Zazwyczaj właśnie młodzi ludzie sięgają po narkotyki, szukają w nich czegoś nowego, jakiegoś leku na codzienność, bardzo często smutną i ponurą. Kiedy w domu źle się dzieje dzieci przestają myśleć o tym że oni mogą zmienić swój los, skończyć szkołę, znaleźć satysfakcjonującą pracę, mieszkać na swoim jak człowiek... cierpienie zamyka im oczy... dlatego sięgają po to co tak reklamowane, że niby "pomaga". Na krótką metę może tak, ale nie na dłużej...
Później okazuje się że taki problem zaczyna ich przerastać, zazwyczaj lądują na dworcach, bez szansy na lepsze życie, ludzie mijają ich każdego dnia i tylko zerkają ze smutkiem w ich stronę. Nie mają odwagi podać ręki takiej osobie, bo "Nie wiadomo jak może się zachować", człowiek myśli, "Może ma jakąś chorobę, zarazi mnie czymś?" , "Może okradnie, wyzwie?". I tak tuła się samotnie bez celu...
Dobrze jeśli ktoś ma wsparcie w rodzinie, rodzicach, znajomych... ma kogoś kto kocha, jest w stanie pomóc, sprowadzić na ziemię. Wtedy ktoś taki może poczuć się potrzebny, zrozumieć że pędzi w niewłaściwym kierunku. Ktoś taki ma szansę, może zejść na właściwą drogę.
Ale taki nastolatek, którego rodzice widzą sens życia na dnie kieliszka? Nie interesują się tym czy chodzi do szkoły, jakie ma oceny, czy ma odpowiednie ciuchy itd. Ojciec każdego dnia robi awantury, matka warczy na niego bez większego powodu, krzyczy i wydziera się na niego bo jeszcze chodzi do szkoły, jest za młody żeby pracować i przynosić im piniądze na "Esensję życia"... co ma powiedzieć? Kto takiemu może pomóc? Szuka wyjścia... serce mu pęka z żalu bo marzył o innych warunkach, normalnej rodzinie. Nic dziwnego że posłucha "kumpla" który zaproponuje mu "odlot od ziemskich spraw". Dla niego nie ma wyjścia z tego bagna... on w swoim cierpieniu nie widzi drogi.
Smutne, ale w pewnym sensie rozumiem takich ludzi.
Hm może dlatego, że życie ich przytłacza? Chcą jakoś zapomnieć o tym co ich boli, że coś jest nie tak? Znajomi dodatkowo dopingują "Weź co Ci szkodzi, zobaczysz będzie odlot!" ktoś komu wszystko wali się na głowę w takiej chwili nie liczy się z tym, że "trudny okres" kiedyś minie i wtedy stanie przed kolejnym, dużo większym problemem. Zazwyczaj właśnie młodzi ludzie sięgają po narkotyki, szukają w nich czegoś nowego, jakiegoś leku na codzienność, bardzo często smutną i ponurą. Kiedy w domu źle się dzieje dzieci przestają myśleć o tym że oni mogą zmienić swój los, skończyć szkołę, znaleźć satysfakcjonującą pracę, mieszkać na swoim jak człowiek... cierpienie zamyka im oczy... dlatego sięgają po to co tak reklamowane, że niby "pomaga". Na krótką metę może tak, ale nie na dłużej...
Później okazuje się że taki problem zaczyna ich przerastać, zazwyczaj lądują na dworcach, bez szansy na lepsze życie, ludzie mijają ich każdego dnia i tylko zerkają ze smutkiem w ich stronę. Nie mają odwagi podać ręki takiej osobie, bo "Nie wiadomo jak może się zachować", człowiek myśli, "Może ma jakąś chorobę, zarazi mnie czymś?" , "Może okradnie, wyzwie?". I tak tuła się samotnie bez celu...
Dobrze jeśli ktoś ma wsparcie w rodzinie, rodzicach, znajomych... ma kogoś kto kocha, jest w stanie pomóc, sprowadzić na ziemię. Wtedy ktoś taki może poczuć się potrzebny, zrozumieć że pędzi w niewłaściwym kierunku. Ktoś taki ma szansę, może zejść na właściwą drogę.
Ale taki nastolatek, którego rodzice widzą sens życia na dnie kieliszka? Nie interesują się tym czy chodzi do szkoły, jakie ma oceny, czy ma odpowiednie ciuchy itd. Ojciec każdego dnia robi awantury, matka warczy na niego bez większego powodu, krzyczy i wydziera się na niego bo jeszcze chodzi do szkoły, jest za młody żeby pracować i przynosić im piniądze na "Esensję życia"... co ma powiedzieć? Kto takiemu może pomóc? Szuka wyjścia... serce mu pęka z żalu bo marzył o innych warunkach, normalnej rodzinie. Nic dziwnego że posłucha "kumpla" który zaproponuje mu "odlot od ziemskich spraw". Dla niego nie ma wyjścia z tego bagna... on w swoim cierpieniu nie widzi drogi.
Smutne, ale w pewnym sensie rozumiem takich ludzi.