Wygraj zaproszenie na pizzę w Pizza Hut!

napisał/a: jania11 2014-06-17 14:21
Tort mięsny potrawa ma owalny jajowaty kształt i składa się z kawałków różnego rodzaju mięs posypane przyprawami. Wierzch posmarowany jest sosem a boki obsypane serem i ozdobione wędliną. Przepyszne polecam
napisał/a: Izabella30 2014-06-17 14:42
Pamiętam byłam w ciąży i z mężem pojechaliśmy na wycieczkę do skansenu-była piękna, słoneczna pogoda.Turystów było niewielu,czuliśmy się jak na wsi-sielsko i wręcz anielsko.W pewnym momencie zaczęłam mieć niesamowitą narastającą ochotę na spróbowanie takiej złotej, niemiłosiernie suchej słomy, tak tak- z wielkimi oczami patrzyłam na wiejskie domy przykryte szczelnie równiutko ułożona strzechą, która dla mnie wydawała się bardzo smakowita. Gdy powiedziałam mu o swojej zachciewajce-wybuchł śmiechem-tak przeraźliwym, że zwrócił nim uwagę zwiedzających. Potem, gdy lekko ochłonął, zaczął ze mną szukać tej dostępnej słomy. I posmakowałam, hmmm-smak-określiłabym jako specyficzny-ale zapach…wspaniały-od razu miałam skojarzenia z dzieciństwa-wakacje-ja z siostrą bawiąca się w chowanego wśród stogów siana. Mąż porównał mnie z krówką-:)To była niezapomniana wycieczka i niezapomniane doznania kulinarne-zresztą sama namówiłam na nią męża-coś musiało w tym być.
napisał/a: modliszka1 2014-06-17 14:54
Syrowe haluszki - słowackie danie, coś ala makaron?, kopytka?, leniwe? Polane sosem serowym, na to prażony bekon i do popicia maślanka. Smacznego !!!
napisał/a: geps4 2014-06-17 15:22
Kiedy byłem w Choracji w Splicie smakiem urzekł mnie jagnięcy kotlet z zupą dyniową i bruschettą. Idealnie wypieczony z chrupiącą skórką kotlet idealnie przepełniał smakiem moje usta. Gęsta zupa przypomniała mi smak dzieciństwa, przepyszny krem ze świeżą dynią. Do tego bułeczka z masełkiem i pomidorem... Po prostu mniam. Koniecznie spróbuj!
bresto
napisał/a: bresto 2014-06-17 15:47
Najbardziej nietypowym daniem, jakie jadłam, był czerw w miodzie. Czerw to po prostu larwy pszczół :)
Larwy różnych owadów są jadane na całym świecie i cenione jako źródło łatwo przyswajalnego białka. Ja jadłam je podczas "Dni Owada", organizowanych na Uniwersytecie Rolniczym, gdzie tak serwowane stanowiły atrakcję.
Smak pamiętam dobrze, choć minęło już kilka lat. Nie tak łatwo zapomnieć smak, który czuło się w ustach przez kilka godzin po zakończeniu konsumpcji. Ta pamięć smaku wynikała głównie z oporów psychicznych, bo samo danie nie smakowało źle: soczyste larwy miały smak lekko orzechowy, co w połączeniu ze słodyczą miodu dawało całkiem przyjemny efekt.
Efekt ten jednak trwał tylko chwilę, do momentu uświadomienia sobie, co właśnie zjadłam :)
napisał/a: kkasia12345 2014-06-17 15:47
Najbardziej nietypową, dziwną potrawę jadłam na jednym z wyjazdów szkolnych, kiedy to każdy musiał przejść surowy chrzest. Zadaniem uczestnika było zjedzenie miski przedziwnej mikstury wykonanej z pomieszania kilku dań z naszej hotelowej stołówki. Krótko mówiąc, było tam wszystko: zielone oliwki, warzywa, owoce, a wszystko to doprawione ostrą musztardą i cukrem. W smaku - okropieństwo! Oliwkowe ostre coś, które szczypało w język i zaskakiwało coraz nowymi to składnikami. Jednakże do dziś została duma i satysfakcja ze zjedzenia "piekielnej" potrawy. :)
napisał/a: Martinella 2014-06-17 16:28
Najbardziej dziwnym i nietypowym daniem jakie miałam okazję w życiu spróbować to HAGGIS ! Mój kuzyn u którego miło spędzałam wakacje w Szkocji stwierdził iż szkocką whisky już piłem, ale nie wyjadę dopóki nie zjem ich narodowej potrawy. Przyznam szczerze, że na początku byłam przerażona tym bardziej, że danie nie należało do najapetyczniej wyglądających, ale przełamałam się i spróbowałam. Potrawa bardzo podobna w smaku do naszej polskiej kaszanki, którą bardzo lubię więc i Haggis mi przypadł do gustu. Szkockiej tradycji stało się zatem zadość i mogłam spokojnie wracać do domu :) Tylko potwora z Loch Ness jeszcze nie spotkałam...

[email]marta-zyla@o2.pl[/email]
napisał/a: zuziap85 2014-06-17 16:35
Zdecydowanie najdziwniejszym połączeniem jakie jadłam były śledzie po giżycku z mleczną kanapką, ale przejdźmy do realiów i tego, co jest mniej dziwaczne, ale równie intrygujące :)
Pizza z gruszką, serem pleśniowym blue i orzechami włoskimi zachwyciła moje podniebienie! Wydaje się, że to nie mogło być dobre, a jednak zaoferowało prawdziwe doznania dla moich kubków smakowych. Pizza smakowała słodko-słono. Była chrupiąca i apetyczna, do dziś czuję jej smak w ustach. Bezapelacyjnie polecam! :)
napisał/a: molada 2014-06-17 16:37
Prawda jest niestety brutalna... najbardziej pamiętne, kulinarne doznania zapewniła mi jedna z najbliższych osób. I nie było to coś, co wspominam z przyjemnością. Tak, niestety... urządził mnie tak mój wieloletni Partner, obecnie już Narzeczony. A było to tak...
Na początku związku często wspólnie gotowaliśmy. Wymyślaliśmy jakieś danie, mój Paweł szedł na zakupy, a później ja się zajmowałam "logistyką" i koordynowaniem działań, a On zgodnie z moją prośbą coś obierał, kroił, mieszał itd. W sumie nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy umie sam coś od początku do końca ugotować…
Któregoś dnia miałam później wrócić do domu, coś mi chyba wypadło ważnego. Zadzwoniłam się do Partnera z prośbą, żeby przygotował obiad sam... Zadanie było proste, bo lodówka była pełna różnych pyszności - dzień wcześniej zrobiłam duże zakupy.
Kiedy wieczorem wróciłam do domu, zaniepokoił mnie dziwny zapach, który czuć było już na klatce schodowej... Jednak od razu odsunęłam swoje wątpliwości na bok - wszak sąsiadów mieszkało w bloku wielu, a zapach wcale nie musiał wydobywać się z naszego mieszkania. Nawet zrugałam się w myślach za takie powątpiewanie we własnego faceta!
Po przekroczenia progu, zdałam sobie sprawę, że jednak to z mojej kuchni wydobywają się te "kwieciste" aromaty... Ale ok, może mój Ukochany postanowił zaskoczyć mnie jakąś potrawą egzotyczną? Kuchnia tajska? Indyjska? A może to jakaś nieznana mi wcześniej chińszczyzna... Powtarzałam sobie w myślach, żeby nie wątpić w ukochanego, bo jeszcze nic się przecież nie stało.
Usiedliśmy przy elegancko zastawionym stole i Mój Mężczyzna przyniósł obiad… Zapach powoli stawał się nie do zniesienia (im bliżej garnka, tym gorzej…ale nadal nic nie mówiłam). PO chwili wielka chochla czerwono-brązowo-czarnej brei wylądowała na moim talerzu… Już wiedziałam, że łatwo nie będzie. Nabrałam troszkę potrawy na łyżkę i – by nie sprawiać przykrości – postanowiłam chociaż spróbować. Pół łyżki i nigdy ani grama więcej! Gorzki, piekielnie pikantny smak, w którym wyraźnie czuć było też chyba ocet spirytusowy (?!)… Na szczęście, zaraz po tym jak Paweł posmakował swojego dzieła, przyznał mi rację, że było to niejadalne… Od tamtego dnia zaczęłam go uczyć gotowania. Dziś, po 8 latach, wychodzi mu to naprawdę wyśmienicie!
PS Dla zainteresowanych… Ta czerwono-brązowo-czarna breja o smaku gorzko-octowo-pikantnym to miała być w zamyśle mojego Ukochanego… ZUPA POMIDOROWA! W życiu bym się nie domyśliła ani po wyglądzie, a ni tym bardziej po smaku i zapachu tej potrawy, gdyby Narzeczony mi tego nie powiedział!
napisał/a: layna9 2014-06-17 17:00
Najdziwniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek próbowałam to był rosół w wykonaniu mojego męża. Wydawałoby się że prosta zupa, nie da się zepsuć. Niestety myliłam się. Mąż zaczął według przepisu, ale po drodze postanowił poeksperymentować i wsypał chyba połowę posiadanych przeze mnie ziół :/ oraz wrzucił do zupy dziwne warzywa typu papryka czy fasola. Smak był okropny, pies nawet nie chciał jeść. Do dzisiaj nie wpuszczam go do kuchni.
napisał/a: janiemoge 2014-06-17 17:21
Najbardziej nietypowym daniem jakie kiedykolwiek miałam okazję spróbować były pierogi z karpiem w przecudnej miejscowości na Roztoczu. W życiu nie wpadłabym na pomysł zrobienia farszu do pierogów z delikatnego mięsa z karpia. Jednak skusiłam się i nie żałuję, ponieważ w smaku nie równa się z żadną inna potrawą !To danie zagościło w mojej kuchni na dobre! Polecam!
napisał/a: candywatch 2014-06-17 18:25
Najbardziej nietypowy smak, który miałam okazję odkryć, do dzisiaj mam w pamięci w swoich kubkach smakowych.
Wspaniały hotel w polskich górach, o nietypowej japońskiej kuchni. Wyjątkowe atrakcje- przebieranie w kimona, słuchanie muzyki, parzenie herbaty. I TEN smak.
Marynowany imbir- to potrawa, a właściwie przystawka, której smaku nigdy nie zapomnę! Smakował jak.. perfumy!
Intensywny, słodkawy, lekko cytrynowy aromat i palący, nieco gorzki smak, jak później się dowiedziałam, zawdzięcza zawartości cennych olejków eterycznych i żywicy. Aromat- niecodziennej marynacie.
Takiego smaku nie poczułam nigdy wcześniej, ani później. Jednak do dziś miło wspominam to uczucie, kiedy czułam, że zjadam coś wyjątkowego i niepowtarzalnego.