Wygraj zaproszenie na pizzę w Pizza Hut!

napisał/a: gosia56 2014-06-21 19:03
Lody o smaku marchewkowym z cynamonem i rodzynkami, smakowały jak mrożone ciasto marchewkowe, taka letnia marcheweczka, zdrowe lody dla ochłody:)
napisał/a: evaine 2014-06-21 19:24
Najbardziej nietypową potrawą jaką kiedykolwiek jadłam była przekąska na imprezie u znajomej. Słony krakers posmarowany sosem koperkowym zmieszanym z jogurtem naturalnym. Na to położony został mały kawałek kabanosa,a obok oliwka. Całość posypana startym, żółtym serem. Połączenie nietuzinkowe, ale jak się okazało naprawdę pyszne. To, co nietypowe nie zawsze musi być złe.
napisał/a: agabialek 2014-06-21 19:57
Niedaleko Iserlohn w Niemczech, na obrzeżach miasta, znajduje się kameralny zajazd z hotelem i restauracją. Podczas służbowej podróży właśnie w nim wykupiono nam noclegi wraz ze śniadaniem. Po pierwszej przespanej nocy spotkaliśmy się całą grupą (4 osoby) na śniadaniu. Gości obsługiwali właściciele zajazdu, bardzo sympatyczni ludzie. Momentami dosiadali się do nas i zabawiali rozmową oraz opowieściami z regionu. Tak przypadliśmy sobie do gustu, że przesiedzieliśmy w restauracji chyba z 1,5 godziny. Gdy zaczęliśmy się zbierać do wyjścia, gospodyni kazała nam poczekać i powiedziała, że ma dla nas jeszcze pewien przysmak. Pobiegła schodkami do piwnicy, zniknęła na chwilę w kuchni i wróciła ze świeżymi bułeczkami posmarowanymi masłem, obłożonymi czymś na kształt naszego salcesonu. Kobieta zaczęła zachwalać wyrób, mówiąc że wyrabia go według starej receptury i że jest to rzecz w Niemczech rzadko spotykana, ale popularna ze względu na swój charakter. Dla nas Polaków salceson to przecież nie aż taki rarytas, ale z uprzejmości postanowiliśmy zjeść kanapki. Bułka była wspaniała, chrupiąca, masło smakowało jak domowej roboty, ale salceson...obrzydlistwo. Przypominało pokrojoną w plastry kaszankę na zimno z pomieszaną tartą bułką. Jednocześnie na plastrach znajdowały się dość pokaźne krążki mięsa, które okazały się surowymi ozorami. Jako filolog lubię języki, ale gdy to usłyszałam, musiałam pierwszy raz wyjść z restauracji z mdłościami. Kiełbasa nazywała się Blut Zungenwurst i ciężko mi było zmusić się do uśmiechu, gdy gospodarze żegnając nas po 3 dniach dali nam w prezencie..kawałek tego obrzydlistwa do domu.
napisał/a: justyna0420 2014-06-21 20:31
Najbardziej nietypową potrawą,którą jadłam były smażone świńskie uszy z plackiem ziemniaczanym i to dość blisko,na Litwie.Smakowały jak mocno słone chipsy o tak intensywnym zapachu, że nikt inny nie odważył się spróbować.
napisał/a: nelem 2014-06-21 21:37
Najdziwniejsza rzecz jaką jadłem to jeden z dodatków do japońskiego founde. W menu były różne rzeczy do wyboru np. kurczak, wołowina, tofu, ale też coś co mnie zaskoczyło czyli penisy byka. Jako że zawsze twierdzę iż należy próbować nieznanych specjałów kulinarnych i tym razem spróbowałem. Niestety nie zachwyciły smakiem były takie sobie bez wyrazu, smakiem przypominały smak chrząstki z kurczęcia czy świńskiego ucha.
nietota
napisał/a: nietota 2014-06-21 21:51
W życiu próbowałam wielu rzeczy - kulinarnych także. Typowo polska kuchnia w domu rodzinnym, następnie moje eksperymenty światowe, po gromadzenie nietypowych przepisów koleżanek, których umiejętności nie kończyły się zapewne na kotlecie schabowym z kapustą. Przepisy, przepisy, przepisy. Było ich tak wiele, że Tamtego Pamiętnego Dnia, nie mogąc się na żaden zdecydować, za namową swojego chłopaka, rzuciłam je wszystkie w kąt i skupiłam się tylko i wyłącznie na zawartości lodówki. A raczej skupiliśmy się razem, po czym wyjęliśmy to, co się nadawało do jedzenia. W zestawie znalazły się: parówki, ziemniaki, nieco sera żółtego oraz majonez. Jako, że zwykłe, ugotowane parówki z tak samo ugotowanymi ziemniakami okraszonymi majonezem nie wydawały nam się wystarczająco atrakcyjne, postanowiliśmy zrobić.. kotlety. Według własnego przepisu, którym był brak przepisu, albo raczej przepis powstający równolegle z daniem. Ugotowaliśmy więc kartofle i parówki, po czym potraktowaliśmy je maszynką do mielenia mięsa. Do gotowej papki dodaliśmy starty ser oraz majonez i zadowoleni z efektu (a także z zabawy i śmiechów, które nam towarzyszyły podczas tej kulinarnej wycieczki), ulepiliśmy krągłe, podobne tradycyjnym mielonym, kotlety i poczęliśmy je smażyć. Do pewnego momentu wszystko szło całkiem poprawnie, jednak już po kilku minutach okazało się, że kotlety zamieniły się w coś na kształt.. zupy, albo przynajmniej wróciły do stanu poprzedniego, czyli wspomniane papki. Nieco zasmuceni, ale nie zrozpaczeni, poszliśmy na całość. Zawartość patelni wylądowała w blaszce - takiej, na której tworzy się ciasta, po czym została upieczona, następnie przełożona do miski, a z tej na talerz, na którym została udekorowana świeczką - taką, jaką stawia się na urodzinowym torcie. Efektem było danie, które nie tylko przysporzyło nam nie tylko masę śmiechu, ale także sporo doznań kulinarnych okraszonych iście filozoficznymi rozważaniami nad tym, czy smak uzyskanego przypadkowo Pasztetu (bo tak nazwaliśmy to niezapomniane danie), będzie dało się kiedykolwiek odtworzyć. Oczywiście, wielokrotnie próbowaliśmy - niestety bezskutecznie, co, jakby nie patrzeć, nadało Pasztetowi rangę legendy, którą utrwaliliśmy na zdjęciu. Do tej pory Pasztet siedzi w naszych głowach, motywując do dalszych kulinarnych przygód oraz improwizacji w wielu innych dziedzinach życia. Bo czymże są przepisy, porady i schematy w porównaniu ze spontanicznym i nietypowym działaniem? :)

napisał/a: ebola_sbc 2014-06-21 21:52
Moje wspomnienie pewnego, oryginalnego wówczas dla mnie, zestawienia smaków, związane jest z imprezą sylwestrową sprzed kilku lat. Moja koleżanka przyrządziła wtedy kurczaka na trzy sposoby, i na tamtą chwilę każdy z tych smaków był dla mnie wyjątkowo nietypowy i nietuzinkowy, zwłaszcza, że w tamtym okresie nie gotowałam zbyt wiele, a każda potrawa przyrządzona przeze mnie była dość pospolita.

Kurczak na pierwszy sposób - były to kąski nóżek i skrzydełek kurczaka w coli, oblepione lśniąco-rdzawą glazurą okazały się by przepysznym, kruchym mięsem zatopionym w słodkawo-słonej, pikantnej otoczce z przypraw i kultowego napoju – coca-coli. Wprost rozpływał się w ustach!

Następne kawałki kurczaka przyrządzone były na słodko – pierś kurczaka otulona była skorupką kruchego i puszystego ciasta z wiórkami kokosowymi – dodatkowo, kurczak smażony był na nierafinowanym, aromatycznym oleju kokosowym – mięso przyrządzone w ten sposób było miękkie i leciutkie jak chmurka, a dodatek kokosa dodawał smaku powiewu egzotyki.

Trzeci sposób to kurczak w cytrynie – mięso marynowane było w soku z całej cytryny z dodatkiem ziół prowansalskich, soli, pieprzu i sporej ilości oliwy z oliwek. Kwaskowy, orzeźwiający i świeży smak cytryny uzupełniał się doskonale z lekko żywicznym aromatem ziół, solą i aromatyczną oliwą z oliwek. Mięso było lekko suche, bardzo kruche – idealne jako przekąska między kolejnymi toastami :)

Mięso rozłożone było na skraju wielkiego półmiska, a pośrodku znajdowała się lekka sałatka z sosem winegret idealnie przełamująca kompozycję smakową. Od tamtej pory przestałam patrzeć ze zdziwieniem na niebanalne zestawienia smaków. Od koleżanki wyciągnęłam recepturę, a kurczak przyrządzany na każdy z tych trzech sposobów gości na moim stole od tamtej pory bardzo często. Bon appétit!
napisał/a: Majaa03 2014-06-21 22:09
Najbardziej nietypowy produkt spożywczy jaki jadłam to zdecydowanie chipsy o smaku pikantnego wasabi (!). Masakra! Oczy na wierzch wychodzą, pali jak dzika po szyszkach, nie wiadomo czym popijać, ale podobno najlepiej mlekiem, bo łagodzi ostry, palący smak. Jedno wiem na pewno, nigdy więcej takich smaków, mimo to nie żałuję, bo w życiu trzeba próbować wszystkiego, nawet wasabi:)
napisał/a: justyna257 2014-06-21 22:36
Jesli nie chcesz swojej zguby
ucz się jezyka mój luby;)
ja w Holandii raz dostałem
takie danie aż zdębiałem.
Na talerzu 6 ramion ośmiornicy leżało
i swobodnie w sosie sezamowym dryfowało.
Żeby tego było mało
macki owocami nadziano.
Smakowało nie wiadomo jak
trudno okreslić smak.
Danie troche niczym guma,
a zapach żadna perfuma;)
napisał/a: jaknieja 2014-06-21 23:04
Kawałek brązowego mięsa. Dosyć twardy i sprężysty. Zbyt delikatny jak na wieprzowinę, ale też nie tak miękki jak ryba. Smak był lekko słodki, ale wyczuwało się w nim ten delikatny posmak mułu, charakterystyczny dla słodkowodnych ryb. Nie miałam pojęcia co mam na talerzu, ale w towarzystwie smażonych bananów i sałatki z bliżej nieokreślonych roślin było przepyszne! Lekkie ale sycące, rozpływało się w ustach, a jednak miało przyjemną konsystencję. Dopiero po skończonym posiłku dowiedziałam się, że miałam przyjemność skosztować... krokodyla! ;)
napisał/a: kasia1k1 2014-06-21 23:05
Podczas mojego niezapomnianego pobytu w Tokio w Japonii miałam przyjemnosc próbowac różnych dziwnych potraw. Najdziwniejsze jednak moim zdaniem potrawy serwujący przekąski z kurczaka, tzw. yakitori. Każda część kurczaka była tam odpowiednio przygotywywana aby nic się nie zmarnowało. Tym sposobem spróbowałam sashimi z surowego kurczaka, grillowaną przeponę, macicę kurczaka, penisa koguta oraz piętę achillesową :) Przeżycia niesamowite, doznania kulinarne nieziemskie. Muszę przyznać że każda z tych częsci kurczaka była po prostu pyszna!
napisał/a: dyzio23 2014-06-21 23:07
Bedac w Niemczech zatrzymałem się na zajaździe, gdzie polecono mi golonkę w sosie miodowym. Była to dość duza porcja, miałem problem żeby zjeść całą. Nie bardzo wiedziałem jak się do tego dania zabrać. Smak przypominał mi stek czy kotlet schabowy. Była to naprawde "kupa mięcha" z surówką z ogórków, papryki, sałaty oraz pomidorków kokajlowych. Do dania było do wyboru: frytki, ziemniaki z ogniska lub jajka sadzone. Golonka wyglądała jak olbrzymie kolano (np. słonia). Golonka na poczatku bardzo mi smakowała, jednak w miare jedzenia i kolejnych warstw stawała się galerowata i dość sucha. Więcej nie jem GOLONKI!;)