Wygraj zestaw dezodorantów i gadżetów od Rexony!

napisał/a: rybkanemoo 2016-02-09 19:45
Impreza karnawałowa we dwoje. Ja i on naprzeciw siebie. Gra muzyka, powolna i romantyczna. Biały obrus, lśniące sztućce jak i dwie pary oczu. Dookoła roznosi się aromatyczny zapach. Chłonąc go pospiesznie kątem nosa, wstaję w seksownym dość fartuszku i otwieram drzwiczki stuletniego już chyba piekarnika. Przede mną kolor złota, za którym poszłabym w ogień. Tajemnicę wieczoru wyjmuję delikatnie na talerz, brudząc się tu i ówdzie. Cóż, ważne jednak, że się pięknie prezentuje. Stawiam na stół niezbyt pewnym ruchem i oczekuję reakcji. "O, kaczucha!" - krzyknął z podejrzliwym uśmieszkiem luby, i choć o lubczyku kompletnie zapomniałam, zakodowałam sobie za to, że uwielbia wręcz sos żurawinowy, który pasował mi tu jak ulał. I choć podobno za mundurem to panny sznurem - ten oto mężczyzna ze smakiem zajadał ziemniaki w mundurkach (tylko!), popijając od czasu do czasu obłędnie czerwone wino. I choć mijały cenne minuty, nie usłyszałam ani krzty pochwały w formie słownej, po czym osobnik czym prędzej wpakował się do mojego łóżka, argumentując, że teraz musi się ” wszystko” przecież "uleżeć". A że i mnie dopadło zmęczenie, wskoczyłam bez zastanowienia i co dziwniejsze - bez skrępowania pod kołdrę, a że mam jedną to... to śniadanie robił on. :) Podając starannie przygotowane SUSHI wypowiedział te oto słowa: bo wiesz... yyy yyy yyy. No bo ja to... WEGETARIANINEM jestem, no! Moja mina bezcenna. Cenne za to doświadczenia z nową kuchnią i nowym, niezastąpionym antyperspirantem! ;)
napisał/a: 28631e42cbc195d57703a2221d0b981887e06ad1 2016-02-09 19:49
To było jeszcze za studenckich czasów, czyli w sumie… nie tak daaawno ;) Byłam wtedy bardzo nieśmiałą dziewuszką i, zdaniem przyjaciółek, od zbyt długiego czasu niesparowaną. A tak naprawdę chodziło o to, że moje kochane (i zajęte) dziewczyny chciały mnie zabierać na karnawałowe zabawy bez obawy, że zajmę się przede wszystkim profesjonalnym podpieraniem ścian ;) I na niedługo przed taka właśnie zabawą jedna z nich zaproponowała, że umówi mnie ze swoim kuzynem, który też aktualnie jest wolny. Zareklamowała go jako bardzo sympatycznego, zabawnego, elokwentnego chłopaka, z którym z pewnością będę miała o czym porozmawiać w przerwach między tańcami. Pokazała mi tez jego zdjęcie. No cóż… nie był to Leonardo DiCaprio, ale jak to się mówi, dobrze mu z oczu patrzyło (wiece, ten typ, który mógłby was zaprosić na randkę do biblioteki). Ubrałam się w moją szałową, zwiewną sukienkę z cudnie rozkloszowanym dołem i zestresowana, na nogach z waty ruszyłam ku przeznaczeniu celowo się spóźniając. Cała paczka była już na miejscu i gdy zobaczyłam mojego przyszłego towarzysza zabawy… i to nie był ten chłopak ze zdjęcia. To było CIAAAACHOOOO! Taki mi psiapsiółki numer wycięły ;) A ja totalnie speszona i totalnie zauroczona normalnie oblałabym się potem z tego wszystkiego, ale na szczęście REXONA też jest kobietą, a my kobiety musimy się trzymać razem, więc zrobiła swoje ;) I co prawda urok zbladł nieco, gdy się odezwał, ale tańczył bosko ;)
napisał/a: sibolilon 2016-02-09 20:02
Razem z siostrą udałyśmy się na imprezę karnawałową, ale nie była to zwykła impreza... był to koncert naszego ulubionego zespołu. Po koncercie miałyśmy się udać na Meet&Greet z naszymi idolami. Wiadomo, jak to na rock'owym koncercie, wszyscy skaczą i szaleją. Nie zamierzałyśmy z tego zrezygnować. Po półtora godzinnym koncercie nadszedł czas na spotkanie... byłyśmy strasznie zestresowane i zmęczone. Czułyśmy się, jakbyśmy przebiegły maraton. Byłyśmy jednak pewne jednego. Dzięki Rexonie nie bałyśmy się przykrego zapachu potu i mokrych plam na ubraniach. Całe spotkanie przebiegło fantastycznie i nie było żadnych nieprzyjemnych wpadek. Spełniłyśmy swoje marzenie, a pomogła nam Rexona :)
napisał/a: Kasiolek 2016-02-09 20:20
Opowiem Wam, jak antyperspirant uratował mi życie i to dosłownie! Impreza karnawałowa odbywała się u mnie w domu. Było dużo ludzi, ciągle ktoś przychodził a drzwi były praktycznie otwarte. Goście byli przebrani, mieli maski, peruki. W pewnym momencie ktoś z maską na twarzy i nożem w ręku zaczął wykrzykiwać, że to napad i mamy oddać mu wszystkie pieniądze. Początkowo wszyscy się śmiali, bo myśleli, że to żart. Jednak ta osoba stawała się coraz bardzie agresywna. Wystraszona posłusznie otworzyłam torebkę i zobaczyłam, że oprócz portfela mam też antyperspirant, który wzięłam do ręki i momentalnie przypomniałam sobie chwyty, których uczyłam się na kursie samoobrony dla kobiet. Wystarczyła chwila nieuwagi napastnika i obezwładniłam go kilkoma chwytami i uderzeniami antyperspirantem. Potem wszyscy rzucili się na niego i wezwali Policję a potem.....obudziłam się cała spocona :)
napisał/a: szaloncia2 2016-02-09 20:41
Pewnego mroźnego wieczoru styczniowego.
Tańczyłam, śpiewałam, skakałam na całego.
W końcu w karnawale nie jest czas na żale
Lecz na szaleństwa te duże, oraz te małe.
A okazja była do świętowania bardzo duża.
Dla mej koleżanki z przodu zjawiła się dwójka.
Okres nastoletni odszedł w daleką siną dal.
A dla 20 latki trzeba było zorganizować bal.
W swoje kiecki najlepsze się odstroiłyśmy.
I do najlepszej dyskoteki w mieście weszłyśmy.
Tańcom, hulańcom, drinkom końca nie było
Lecz nagle pod pachami mokro się zrobiło.
Ale plamę dałam, pomyślałam po cichu sobie!
I co teraz biedna ja moi drodzy teraz zrobię.
Na uszko powiedziałam o tym koleżance mej
I do łazienki zaprowadziła bardzo szybko mnie.
Wtem wyciągnęłam z torebki antyperspirant.
Który bardzo pięknie Rexona się nazywa.
I użyłam go szybko, w chwili mgnieniu.
Od tej pory zapomniałam o poceniu.
Szalenie, na parkiecie tańcowałam
I o wstydliwych plamach nie myślałam.
W końcu Rexona uratowała mi tę noc.
W końcu to ona ma magiczną moc!
napisał/a: Ksawusia 2016-02-09 20:57
[CENTER]Pomysł na na imprezę zrodził się w trakcie samotnego wieczoru w towarzystwie kakao oraz ulubionej powieści. "Tego wieczoru nie można tak leniwie zakończyć. Trzeba coś wymyślić! - pomyślałam w duchu. W ten rozległ się dźwięk mojej pierwszej kochanej komórki. Spojrzałam na nią i się ucieszyłam. Dzwoni Monia i pewno ma jakiś pomysł, aby piątkowy wieczór spędzić na radosnej zabawie w doborowym towarzystwie. Oczywiście i tym razem nie myliłam się. W końcu Monia ma duszę towarzyską i dość rozrywkową. Z nią nie można się nudzić. W planach była skromną prywatka u Karoliny, dobrej koleżanki zarówno mojej jak i Moni. Szybko zakomunikowałam rodzicom o piątkowych planach i oczywiście przyrzekłam,że nie wrócę zbyt wcześnie, upss... to znaczy zbyt późno. Szybko wzięłam prysznic o zapachu malinowego myjącego żelu, wypstrykałam ostatnie psiknięcia antyperspirantu i popędziłam w stronę szafy z ubraniami. Nie miałam zbyt wiele czasu. więc włożyłam ulubione i jakże seksowne ciemnoniebieskie dżinsy oraz uwodzicielską bluzkę. Szybko zrobiłam delikatny makijaż i upięłam kosmyki włosów. Ubrałam się i popędziłam przygotowywać wraz z koleżankami dzisiejszą imprezę. Mieliśmy godzinę, aby zrobić dwie sałatki, pizze oraz fikuśne kanapeczki. Na szczęście wraz z pomocą przybyłych gości zdążyliśmy na czas. Impreza była naprawdę udana, melodie zapraszały do tańca, towarzystwo radosne i chętne do zabawy a jedzenie wszystkim smakowało. W końcu jednomyślnie stwierdziliśmy,że dość już pogaduszek, tańców oraz objadania. Czas przyszedł na gry, wszyscy uwielbiamy Twistera, dlatego też zaczęliśmy w niego grać. Powiem Wam,że było przy tym mnóstwo zabawy i niestety poczuć można było kto używa antyperspirantów, a kto nie. Na szczęście ja nigdy o antyperspirancie nie zapominam, dlatego też nie odczuwam dyskomfortu w trakcie długotrwałej zabawy czy w czasie stresującego egzaminu. Jeszcze nigdy mój antyperspirant mnie nie zawiódł. [/CENTER]
napisał/a: wordila 2016-02-09 21:49
:pTrzy lata temu wpadliśmy ze znajomymi na spontaniczny pomysł wybrania się na bal karnawałowy, w dodatku przebierańców.

Tematem zabawy było przebranie się za postać z filmu. Przebrałam się za Yeti, bo widziałam z nim kiedyś film, a poza tym, nie ukrywam, że tylko taki kostium udało mi się wypożyczyć w teatralnej wypożyczalni. Wszystko było już zarezerwowane albo nie pasowało na mnie rozmiarem.
Mój strój był gruby, pluszowy i w całości, jednoczęściowy.
Pamiętam, że śmialiśmy się, że wychodząc z domu nie muszę już ubierać na siebie kurtki, bo będzie mi ciepło.

Przybyliśmy na imprezę, bilety nie były tanie, bo w programie były pokazy sztucznych ogni i gotowanie "na żywo" przez jednego ze znanych na świecie kucharzy, poza tym miało być bardzo dużo jedzenia, dania ze wszystkich stron świata no i alkohol.

Sala była piękna, każdy ubrany tematycznie, szybko jednak okazało się, że jest ciut za gorąco. Ludzie ścierali pot z czół, policzki mieli wszyscy rozognione.
W moim przebraniu za YETI zaczęłam się wprost gotować. Nie miałam jak ściągnąć któregoś z elementów, bo był uszyty "w całości". Pech chciał, że nie miałam nic zwykłego na przebranie się.

Odszukaliśmy organizatorów prosząc ich o włączenie klimatyzacji. Zażenowani przyznali, że tuż przed imprezą zepsuło się ogrzewanie i nie dawało się go obniżyć. Jak powiedział jeden z panów-organizatorów, temperatura jaką utrzymuje piec, to 32 stopnie! Klimatyzacja nie działa.
Po tej informacji, jeszcze bardziej się zgrzałam. Chciałam wręcz płakać albo iść do domu, ale przed nami miało być jeszcze tyle atrakcji, że było mi żal.

Przyznaję, że temperatura była udręką, bo nie lubię ani upałów, ani tropiku. Nawet nie lubię się opalać. Czułam się jak kurczak na rożnie. Co więcej, inni goście nie chcieli, by otwierać okna, "bo zawieje nas i będziemy chorzy".

Wytrzymałam, nie chciałam psuć nastroju zabawy, ale to co pamiętam, najlepiej, to że Rexona uratowała mi życie. Użyłam w domu mojego kochanego antyperspirantu i dzięki temu mimo, że było gorąco jak w piekle, moje ciało nie wydzielało brzydkich woni.

Kazałam zresztą co jakiś czas podchodzić do mnie bliżej mojemu chłopakowi, by sprawdzał czy nie czuć ode mnie potu, bo nie chciałabym zostać zapamiętana jako cuchnący YETI, ale mój chłopak mówił, że nic nie czuć i wszystko OK.
W ten sposób ten wieczór był gorący, a Rexona uratowała mnie i moich towarzyszy od woni, którą trudno uznać za przyjemną.:cool:
napisał/a: wiosenka83 2016-02-09 22:51
O tej imprezie rozmawiałyśmy godzinami. Planowałyśmy karnawałowy look dbając o każdy szczegół. Fryzura, makijaż, wspaniała kreacja...
Dla mnie miał to być wyjątkowy wieczór również dlatego, że po raz pierwszy szłam na jakąś imprezę z moim Ukochanym. Wspaniale nam się randkowało... lecz tym razem chciałam uwieść go tańcem!
Pamiętam, że już miałam wychodzić spóźniona, gdy nagle przypomniało mi się, że nie użyłam Rexony po kąpieli... więc szybciutko zastosowałam dezodorant i pognałam na imprezę.
Klimat w klubie był naprawdę gorący... rozbawiony tłum, a wśród nich ja i Ukochany... Pamiętam jego zahipnotyzowane spojrzenie i moment, gdy w tańcu mocno przyciągnął mnie do siebie i szepnął: "pięknie pachniesz"... Wtedy uświadomiłam sobie, że w tym pośpiechu nie użyłam nawet perfum... całe szczęście chroniła mnie Rexona, a przy okazji dawała dyskretny, świeży zapach.
Udało się... mój taniec go uwiódł... Tamten wieczór oboje wspominamy z uśmiechem... Zwłaszcza nasz pierwszy taniec, gdy wtuleni w siebie zapomnieliśmy o całym świecie.
napisał/a: wicia2033 2016-02-09 22:55
Moja historia karnawałowa z antyperspirantem Rexona, trochę zabawna, jednak z lekką nutką grozy, zdarzyła się w zeszłym roku na imprezie walentynkowej. Wraz z ukochanym wzięliśmy wtedy udział w studenckim balu maskowym, wymagany był oczywiście elegancki ubiór i posiadanie maski. Tak więc ubrana w piękną, czerwoną sukienkę, w pełnym makijażu i fryzurze (plus oczywiście dezodorant) oraz ze zniewalającą maską na twarzy, stawiłam się na balu u boku przepięknego mężczyzny (tak, wyglądał bardzo przystojnie i, uprzedzam domysły, to nie tylko moje zdanie ;)). Bawiliśmy się bardzo dobrze, tańcom nie było końca… W pewnym momencie mój ukochany chciał przechylić mnie w tańcu do tyłu i…. stracił równowagę! Uderzył w głowę w stolik znajdujący się za nami i stracił przytomność… Oczywiście szybko zostało wezwane pogotowie, ale nie bardzo wiedziałam, co się dzieje dookoła. Byłam tak zdenerwowana i ogłuszona, że nie docierało do mnie nic z zewnątrz i kolejną rzecz, jaką pamiętam po jego upadku to lekarza z karetki, który pytał, czy pojadę z nimi. Pojechałam. Po badaniach, lekarze powiedzieli, że nic poważnego się nie stało, więc ukochany powinien niedługo się ocknąć. Nie wiem, ile czasu minęło, jednak siedząc przy jego łóżku, wreszcie poczułam, jak rusza palcami i usłyszałam jego głos. A powiedział, że musiał się obudzić, ponieważ bardzo ładnie pachniałam i wiedział, że jestem obok... :) Podejrzewam, że po tylu godzinach stresu, gdyby nie dobry antyperspirant, nie pachniałabym tak dobrze ;P Cóż, może dezodorant nie uratował mi życia, ale za to pomógł mojemu ukochanemu wrócić „do żywych”... ;)
napisał/a: mmoly 2016-02-09 23:04
Czując się jak popsuta parówka w świeżutkim hot dogu, po kilku tańcach chciałam skorzystać z łazienki, aby tam użyć antyperspirantu. Tak, tylko nie miałam torebki. Torebka została w samochodzie kolegi męża, który nas przywiózł na imprezkę karnawałową. Szybki telefon i oczekiwanie, aby jak najszybciej podjechał, ratując mnie z opresji. Chłopak nawet nie wiedział,iż na tylnym siedzeniu zostawiłam torebkę. Jednak jego rajdowe zdolności sprawiły, że lada moment podjechał pod salę (nawet nie wspominałam o tym mężowi).Antyperspirant... i chwilę później szalałam na parkiecie.Wtedy to dzięki temu znakomitemu wynalazkowi kosmetycznemu wróciłam do zabawy.
napisał/a: dorota54 2016-02-10 00:00
W karnawale postanowiłyśmy wybrać się z koleżanką na dyskotekę. Zrobione na bóstwa, ubrane w najmodniejsze małe czarne, buty na obcasach i w wystrzałowym makijażu już miałyśmy wychodzić, gdy nagle Anka powiedziała, że musi jeszcze coś spakować do torebki. Miała już taki nawyk, że zabierała ze sobą prawie całą kosmetyczkę, czym mnie trochę irytowała. No nic, odrobinę spóźnione dotarłyśmy do klubu. Było bardzo dużo ludzi. Na parkiecie panował ścisk, tak, że jeden ocierał się o drugiego. Zaczęłam tańczyć i nagle go dostrzegłam. Wysoki, ciemnooki szatyn wyraźnie mi się przyglądał. Po jakimś czasie byłam już pewna, że ze mną flirtuje. Najistotniejsze było jego spojrzenie- nienachalne, ale uważne. Towarzyszył mu także delikatny uśmiech i pogodny wyraz twarzy.
- Chodź, muszę poprawić makijaż! Jest strasznie duszno!- pociągnęła mnie za rękę Anka.
Rzeczywiście było strasznie gorąco. W toalecie przed lustrem Anka wyciągnęła swój cały makijażowy arsenał.
- Masz, pryśnij się! Podała mi dezodorant Rexony.
- No co ty, jeszcze zostawi mi plamy na czarnej sukience!- krzyknęłam, choć czułam, że przydałaby mi się chwila odświeżenia.
- Rexona jest niezawodna. Nie zostawia żadnych plam, jest skuteczna i ma ładny zapach. Spróbuj, bo czuję, że to tylko kwestia czasu, gdy ten przystojniak do ciebie podejdzie, a wtedy rytmy na parkiecie będą niezwykle gorące- mówiąc to puściła do mnie oko.
Spróbowałam i nie żałuję. Anka się nie myliła. Chłopak do mnie podszedł i przetańczyliśmy aż do rana. Czułam się pewnie, czysto i swobodnie bez zamartwiania się o plamy i dyskomfort. ;)
napisał/a: appetita 2016-02-10 01:35
Pamiętam jakby to było dzisiaj karnawałową imprezę, która miała miejsce w 2003 roku. Klub -Telimena, zabawa na około 50 osób - wszyscy znajomi z pracy. Impreza jak co roku organizowana w znanym gronie. Alkohol, tańce, śpiewy nic dodać nic ująć- każdy bawił się na całego! Jednak przychodzi taki moment, że za potrzebą człowiek udaje się do toalety. W klubie Telimena toaleta była piętro wyżej ponad salą taneczną. Radosnym i lekko chwiejnym krokiem udałam się do jednej z kabin. Toaleta była zamykała się na suwak, który wymagał dużo siły aby go zasunąć. Mam trochę krzepy więc udało się bez problemu. Po kilkudziesięciu sekundach postanawiam wyjść i nagle drzwi nie chcą się otworzyć. Suwak jak zabetonowany ani drgnął. Próbowałam z całych sił, waliłam w niego pięścią czym tylko się da, lecz bez skutku. Lekko zmieszana wyciągnęłam z torebki antyperspirant z sprayu docisnęłam dnem do suwaka i z drugiej strony z całej siły uderzyłam pięścią. Drzwi z hukiem otworzyły się w momencie gdy do toalety weszła moja szefowa. Jej mina była nie do opisania gdy spojrzała jak nieoczekiwanie wręcz wypadam z toalety i wpadam na stojący na przeciwko zlew. Dezodorant bez wątpienia uratował moją imprezę karnawałową, która swoją drogą trwała do białego rana, lecz przez tę śmieszną sytuację szefowa do dziś się ze mnie śmieje